Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Wszystko napisane przez Talar

  1. Up. Przeczytaj, o co w tej zabawie chodzi. snobistyczny
  2. Zrobiłem ostateczne zakupy. Black Mesa za 10 euro, bo spodziewam się podwyższenia ceny, jak wyjdzie pełna wersja, więc ta promocja to najpewniej najniższa cena, jaką ta gra będzie mieć. Chivalry: Medieval Warfare, bo tanie jak barszcz (z 20 na 2 euro), z słyszałem, że dobre. Plus zostało mi tam 16 zeta, to zakupiłem sobie Don't Starve za 3,7 euro, zamiast 15.
  3. Dorwałem Ori and the Blind Forest za 12, zamiast 22 euro. To wciąż trochę dużo, ale słyszałem, że gra jest warta każdej ceny. + Gat aut of Hell za 5 euro, gdyż jako duży fan Saints Rowa nie mogę sobie odmówić tego dodatku.
  4. Dorwałem Metal Sluga za 2 euro. Z tego, co widzę, to wszystkie części są na dużych promocjach, więc polecam. Najbardziej zależy mi na Ori and the Blind Forest i mam nadzieję, że trafi się promocja większa, niż te 40%. Chociaż na tak dobre gry rzadko promocje schodzą poniżej 50% (pamiętam, jak udało mi się wyłapać Shovel Knighta za 10, a nie 15 euro).
  5. Szron na szybach, dużo śniegu Ja dziewczynę mam w JPG-u.
  6. Film obejrzałem dopiero wczoraj (znaczy, teraz już 4 dni temu). Gdy po premierze czytałem komentarze, doszedłem do wniosku, iż część jest nieco bardziej dopracowana i ciekawsza, niż reszta, jednak gdy wczoraj wieczorem nie miałem jakiś wielkich wymagań czy oczekiwań odnośnie tego filmu. Jednak nie dość, że jest to zdecydowanie najciekawsza część ten trylogii, to czułem się, jakbym oglądał na prawdę dobre kino. Ale od początku. Co do fabuły, to oczywiście, była ona dosyć typowa. Dwie szkoły rywalizują, jedna (ta dobra) zawsze przegrywa, ale teraz są główne bohaterki, i dzięki temu wygrają etc. I znowu powiem to samo. W ogóle mi to nie przeszkadza w czerpaniu radości z tego filmu. Ponad to, same igrzyska, choć to w okół nich kręci się główny wątek, nie wydają się być najważniejszym motywem, lecz to one stanowią płaszczyznę dla innych, ważniejszych motywów, co moim zdaniem, zostało tak rozplanowane, że wychodzi wręcz na plus. Więc jeśli mam oceniać film za samo fabułę, to daję przyzwoitą notę. Jednak same igrzyska, jak już napisałem, nie są najważniejsze. Główne skrzypce gra tutaj nasz klon Twilight. Nie dość, że poświęcony jej motyw jest dosyć nieprzewidywalny, to samego wyalienowanego Twalota oglądało się... dobrze. Czy była ona kalką Fluttreshy, jak to niektórzy zarzucają? Może trochę, ale znowu, mi takie rzeczy nie przeszkadzają. Ale wracając, pomimo, iż wiele rzeczy z nią związane nie zostały w ogóle wyjaśnione (np. dlaczego to wszystko badała, jak się o tym dowiedziała bądź jakim cudem stworzyła ten odkurzacz na szyje?), to sam pomysł, że uczęszcza ona do prywatnej szkoły, ma najlepsze oceny i robi wszystko sama jest jak dla mnie spoko. W dodatku, wyglądała ona bardzo urokliwie, o niebo lepiej od tej normalnej Twilight z Equestrii. Wraz z kolejną częścią rozwija się nam kochana przez wszystkich Sunset Shimmer. Poznajemy bardziej jej charakter, zachowanie oraz wartości, jakimi się kieruje. I to jest jest spoko. Można by w sumie powiedzieć, że to ona jest główną bohaterką tegoż filmu i to dzięki niej (a nie kucowej Twilight) zawdzięczamy wszystko. Sunset to na serio solidna i bardzo dobra postać i mam nadzieje, że w następnych częściach twórcy dadzą jej jeszcze lepsze rolę do odegrania. Mamy jeszcze nową szkołę, a co za tym idzie, nowe postacie. Ta jakaś tam dyrektorka niby jest, ale jest ona bardziej stereotypowa, niż te trzy dziewuszki z drugiego filmu połączone z tymi trzema dziewuszkami z filmu drugiego. Lecz nie uważam czegoś takiego za wadę, a raczej za coś neutralnego, nie wartego uwagi, jak i krytyki. Mamy też ludzką Cadence, która po za swoimi odpychającymi, nienaturalnie wielkimi ustami, nie zrobiła nic ważnego w filmie, widzimy również Shining Armora, który o dziwo odegrał jeszcze mniej ważną rolę i w zasadzie równie dobrze mogłoby go nie być. A co do tych uczennic, to wyglądały bardzo fajnie, lecz ubolewam nad tym, że ich całkowicie odmienny i stereotypowy charakter został przedstawiony jako jedno zdanie każdej z tych postaci co jakieś 10 minut filmu od czasu ich pojawienia. Te dziewczyny mogły zostać przedstawione o wiele lepiej, moglibyśmy dowiedzieć się dużo więcej od nich, a samo ich przestawienie nie musiałoby być aż tak ostre i nienaturalne. Ale i tak są spoko. Co do tej całej magi wydostającej się z wisiorka Twalota i robiąca rozp*erdol na lewo i prawo to w sumie, wyglądało to dosyć dziwnie i w ogóle, lecz przecież już mieliśmy jakieś demony, syreny i inne rodem z Diablo III stwory ("DO SPOWIEDZI!!!"). Już samo to wysysanie powera z mane 6 było dosyć niepokojące (i moim zdaniem, znacznie lepiej by było, gdyby po tym *zabiegu*, okradzione z mocy członkini mane 6 traciły przytomność :v). Co do mocy z innego świata, to były to tylko jakieś hentay packi i łapki na muchy, co na pierwszy rzut oka wydaję się być raczej oklepanym pomysłem, lecz z drugiej strony, co innego miało by z tego wychodzić? Pomysł z wessaniem Spike'a i zmianą jego głosy był w sumie spoko, natomiast co do tych wyrw do innego wymiaru podczas wyścigu. Pomimo, iż sama ta konkurencja była bardzo wciągająca, bo tu mieliśmy jakieś wywrotki czy jedzenie żywcem, jednak to olewanie przez wszystkich tego, że prawie zabito kilka osób (z czego jedna zostałaby zjedzona) to no kurde. Dyrektorka Celestyna gada coś w stylu "Ogarnijcie to pls", a team z drugiej szkoły łączy te ataki z próbą oszustka i stara się wykombinować, jak mogą przerzucić te moce na swoją stronę. Nieco lamowato, moim zdaniem. I jeszcze finałowa scena została. Samo wciągnięcie Twalota do tej bańki było mocne. Twilight odbiła palma, super moce przesiąknęły do jej mózgu niczym woda do gąbki, zamieniając ją w demoniczną, jeszcze ubraną striptizerkę. Niby chciała tam uwolnić energie z Equestrii, ale to mniejsza. Bardziej zdziwiło mnie, dlaczego nagle mane 5, po tym, jak uratowało tam dwie osoby przed spełnieniem swoich marzeń i staniem się kucykiem, nagle uzyskały swoje moce? Ale *uj z tym, ważne, że mamy zła Twilight. Nie wiem, jak tam się to spodobało społeczności (i w zasadzie mało mnie to obchodzi), ale jak dla mnie, to było fajne. W końcu Twalot był strasznie słaby psychicznie, a manipulowanie nim przychodziło łatwiej, niż Korwinowi. Więc oceniam, że ten motyw jest logiczny i w miarę realny, no i oczywiście fajny sam w sobie. Jadziem dalej. Susnet nagle bierze moc od mane 5, pomimo tego, że już wcześniej ją utraciły, a po samym wyssaniu many bohaterki nie mdleją. Dobra kij, ważne, że zaraz będzie supermegaepickakombowombo bitwa milenium! Susnet zamienia się w zajebiście wyglądającą hybrydę Phenixa z aniołem, po czym nak*wia magią, naprawiając wszystkie usterki. Następnie jest kilka sekund walki, w których w końcu wychodzi na jaw, że Sunnset wzięła magie z dupy i nie jest w stanie pokonać Twalota. Jednak nagle Twilight dostrzega kontem oka swojego ukochanego Spike'a (który szczerze mówiąc przybrał wtedy najgorszy wyraz twarzy, jaki można sobie wyobrazić), który kruszy kamienne serce demona. Potem jest znowu motyw Dumbedora z Harrym na Kings Crossie, tylko że w wersji Equestrai Girls, magia robi swoje, przeprosiny i koniec. A, i oczywiście złą dyrektorka nagle wychodzi i zza winkla i coś tam ględzi. Czy było przewidywalne? Raczej tak. Czy było typowo? Tak. Czy było to mocno sztampowe i naiwne? Może. Czy można było spodziewać się czegokolwiek innego? Nah. Czy podobało mi się to? Bardzo. Dobra, starszy już tego. Zostały mi jeszcze do omówienia piosenki. I jak wiele osób już o tym mówiło i pisało, piosenki w tej części nie dość, że nie dorastają do pięt tym z poprzedniej części, to w ogóle jakoś mocno ryja nie cieszą. Owszem, jest kilka dobrych, ale tylko dobrych. Nic poza tym. Ta, co leciała w intrze miała bardzo, ale to bardzo fajny początek, i mówię tutaj o tym, jak ten promyczek leciał za wstążką. Muza klimatyczna, motyw fajny, lecz już samo, konkretne intro było... po prostu dobre. I nic więcej. Ta piosenka RD była, moim zdaniem, niewypałem. Zapowiadała się naprawdę fajnie, lecz refren okazał się być całkowicie nijaki. Wyczuwałem już przy pierwszym słuchaniu duży potencjał, a piosenka okazała się o prostu średnia. Ballada Twilight była do połowy nudna, po czym zrobiła się bardziej ciekawa i milsza dla ucha. Jednak ogólnie muszę ją ocenić na niezbyt szczególną, zważywszy, że była ona praktycznie o niczym i niczego takiego nie wnosiła. Kawałek z rywalizacji był chyba najlepszym utworem w filmie. Był dosyć fajny, nie powiem, jednak po tej serii, która bazuję na tym serialu, kawałek ten wypada dosyć cienko. Jest fajny, ale nie na tyle, by móc słuchać sobie tego normalnie. Song dyrektorki kojarzył mi się z najbardziej typowymi musicalami. Czy jest to skojarzenie negatywne? Ciężko mi powiedzieć, lecz sam kawałek, pomimo tego, że wydawał się być zrobiony nieco na siłę, nie wydawał mi się zły. Był nawet dobry, szczególnie pod koniec, gdy zaczął on mieszać się z otoczeniem (mam namyśli, gdy Twilight i Sunset zmierzali ku sobie, a Cadence coś tam ogłaszała). Utwór w autach był przyjemny, zwłaszcza, gdy dodamy do niego te wszystkie zdjęcia, które widzimy w autorach. W skrócie: Zalety: - najlepsza część serii - najciekawsza i najlepsza fabuła spośród tej trylogii - druga Twilight - brak pierwszej Twilight - Susnet Shimmer rozwija się z części na cześć coraz bardziej, a tutaj jeszcze mamy ją jako główną bohaterkę - dobra akcja - ciekawy finał, który nie nie był, moim zdaniem, za krótki - fajne dziewuchy z tej innej szkoły - zakończenie Wady: - piosenki o wiele słabsze - wszyscy mają gdzieś to, że prawie zginęłoby kilka osób - zdecydowanie za mało tych dziewczyn z ten innej szkoły Ocena: 9/10 Jeszcze raz to powtórzę: zdecydowanie najlepsza część Equestria Girls. Oglądało mi się to na prawdę przyjemnie, momentami wciągało na prawdę mocno. Sunset pro, Twilight z ludzkiego świata wymiata, fajne igrzyska i sam finał również. Owszem, piosenki były wręcz słabe, a dziewczęta z tej drugiej szkoły mogły być ukazane lepiej (bądź w ogóle mogły być ukazane). Jednak przed chwilą dorwałem się do alternatywnego zakończenia i muszę przyznać, że jest ono lepsze, niż te normalne, więc Hasbro wtf?!? Ale nie ma co narzekać, film bardzo udany i z chęcią obejrzę kolejną część (o ile będzie) i mocno zastanawiam się, z jakimi problemami będą musiały zmierzyć się Sunset i reszta w czwartej epizodzie Equestria Girls. *sry za błędy i powtórzenia, ale nie czułem weny, pisząc to*
  7. W sumie, to zmieniłem nieco zdanie. Obejrzałem Frisndship Games i jestem teraz w stanie stwierdzić, że piosenki z Rainbow Rocks były jednak zaje*iste. Owszem, piosenka finałowa to wciąż nie to samo, co np. Help Twalot Win the Crown, ale wciąż jest bardzo fajna. Jednak nie potrzebuję żadnego epickiego pier*olnięcia w kulminacyjnej scenie, skoro znacznie wcześniej w filmie pojawiły się tak dobre utwory (z uwzględnieniem "Battle"), że jak na jeden film, to tyle mi starczy. Dobra, dzisiaj napiszę coś jeszcze o Friendship Games.
  8. Chciałem napisać coś normalnego, ale rak się zaczął wytrącać w postach. To jest takie samo pier*olenie, że Droga Mleczna nie może się nazywać tak, bo nie jest z mleka...
  9. Nowe krzesło do kompa <333333333

    1. FrozenTear7

      FrozenTear7

      Teraz to ulty będą dopiero nieźle wchodziły :kappa:

    2. Talar

      Talar

      Wygodniej się na nim siedzi ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Talar

      Talar

      Jeden do tyłu. Ale w przeciągu tygodnia nadrobię jeszcze Friendship Games i będę tylko o kilka miesięcy do tyłu.

    3. FrozenTear7

      FrozenTear7

      Dobre tempo :D Ale nie martw się przeczytałem i w większości się z opisem zgadzam ^^ Rzetelna recenzja :yay: Ale "Welcome to the show" było świetne z basem na początku!

    4. Talar

      Talar

      Tak, początek tego utworu był zdecydowanie najlepszy.

  10. Equestria Girls: Rainbow Rocks. Zabierałem się do tego filmu ponad rok. Recka tutaj.
  11. A ja obejrzałem ten film dopiero wczoraj. Zabierałem się za obejrzenie tego przez cały ten okres (czyli ponad rok) od wydania do obejrzenia, i zrobiłem to dopiero teraz. Najwyższa pora. Co do filmu, to powiem tak. Obejrzałem wszystkie te shorty, widziałem pełno artów z tego i w ogóle mogę powiedzieć, że hype był bardzo duży. Więc spodziewałem się czegoś na prawdę mocnego, co wywarło by na mnie duże wrażenie. Jednak po obejrzeniu filmu stwierdzam, że nic takiego w nim nie było. Zapowiadali coś na prawdę z pier*olnięciem, jednak żadnego choćby śladu po czymś takim nie znalazłem. Jednak pomimo tego, oglądało mi się bardzo przyjemnie ten spektakl. Owszem, były widoczne wady, lecz moje serduszko jest w stanie przymknąć na nie jedną komorę. Na wstępie po prostu powiem, ze film mi się podobał. Począwszy od rzeczy, które raczej mi się podobały: Fabuła całkiem spoczko. Nie przeszkadzają mi żadne tam typowe dla takich bajeczek pomysły. Konkurs piosenek, magia przyjaźni i inne takie tam, mi to pasuję. Duży był nacisk na postać Sunset Shimmer, która chyba podbiła serca broniaków. I w sumie, nie dziwie się. Zachowywała się bardzo niewinnie i miała tam swoje problemy, a w kulminacyjnym momencie włączyła ulta, ultrakill i wrogi team woła "gg". Postać bardzo się rozwinęła, poznaliśmy dużą jej cześć i po prostu można ją jakoś logiczniej ocenić, niż po pierwszej części przygód w świecie ludzi bawiących się barwnikami do skóry i włosów. Dodam jeszcze, że bardzo podoba mi się motyw, jako iż Tryxie dużo znaczyła w tym filmie. Była w sumie "drugą główną złą", miała swoje chwile i w ogóle była ważnym elementem fabularnym. Ciekawy zabieg, zważywszy, że naszej niebieskiej czarodziejki raczej już w zwykłym serialu nie zobaczymy. Props. Co do gagów i śmiesznych momentów, to coś tam niby było, czasem się uśmiechnąłem, czasem może nawet zaśmiałem, ale na ogół to raczej tak średnio, chociaż wcale mi to nie przeszkadzało w oglądaniu. Jednak w przypadku naszych antagonistek jest wręcz inaczej. Gówno o nich wiemy, skąd pochodzą oraz jakim sposobem wiedzą o Equestrii (no przynajmniej ja nie ogarnąłem, choć mogłem dłubać w nosie w tym momencie, kiedy to było tłumaczone), słabo znamy ich i tak napisany na kolanie charakter (jedna głupia i nieogarnięta, druga zgryźliwa i chamska, trzecia jest liderką i pomimo, iż reszta jej drużyny doprowadza ja do szału, to jest przebiegła i najbardziej zła). W dodatku, postacie te są graficznie wyjęte z najczarniejszego odcinka Monstet Hight. I wiecie co? I tak je lubiłem. Były spoko, typowe, ale dobre. Fajnie ubrane, fajnie w ogóle wyglądały, śpiewały niesamowicie i po prostu było git. Ich transformacja w te "syreny" też na plusik. Miały tam jakieś moce, wyglądały trochę biednie, ale nie przeszkadzało. Sam ich cel zniewolenie chyba nawet i całej ludzkości był no naciągany, ale mówię. Mi to nie przeszkadzało. Plus podobało mi się, że tym swoim syrenim śpiewem, niczym Naga Siren ultem, usypiały i hipnotyzowały zwykłych, szarych zjadaczy chleba. Co do piosenek, to tutaj głównie jest ta wada, o której pisałem na początku. Spodziewałem się wielu na prawdę solidnych kawałków, takich jak "Help Twilight win the crown", tyle że będziemy mieli z kilka takich typowych, ale bardzo porządnych utworów gdzieś tam w filmie oraz mega epickie jebnęcie w kulminacyjnym momencie (wraz z równie dobrą wersją muzyczną tych złych postaci). Jednak czegoś takiego tutaj zupełnie nie ma. Piosenka z intra (w przeciwieństwie do tej z pierwszej części) jest średnia, to samo z tą piosenką, gdzie mane 5 tłumaczy Susnet, że kiedyś tam było be, a teraz jest fajnie. To samo tyczy się tych 3 shortów, tamte kawałki nie były złe, ale jakoś dobre też nie. Piosenka RD o tym, jaka jest zaje*ista była.... normalna, nic szczególnego, choć jest przyjemna dal ucha. Shake Your Tail było wepchnięte gdzieś tam w film i w sumie bardziej istotne było to, co się działo na ekranie, a nie to, co śpiewały. Co do reszty, piosenka z autorów była fajna, ale z pierwszej części znacznie lepsza. Piosenka Trixie była... zaskakująco dobra i, choć powtarzalna, odczuwałem przyjemność, słuchając jej (a do postaci dopasowana jest perfekcyjnie). "Welcom to the Show" miało być tym właśnie potężnym pier*dolnięciem, którego się spodziewałem, a wyszła jak dla mnie zwykła, dobra, kucykowan nuta. A szkoda, bo spodziewałem się właśnie czegoś jak "Love is in Bloom", albo wspomniane już " Help Twilight etc.", które są wręcz reprezentatywne dla odcinka/filmu, w którym się pojawiły. A teraz mamy film, którego główną tematyką jest muzyka, a finał i kulminacyjna scena są, jak dla mnie, niczym szczególnym. Trochę smutek, ale i tak, piosenka jest dosyć dobra i tego jej odmówić nie mogę. Pozostały mi jeszcze dwa utwory, które uważam za najlepsze. Przy okazji oby dwie są autorstwa naszych antagonistek. "Under a Spell" ma świetne brzmienie, bardzo dobry refren i w sumie trudno doszukać mi się w niej jakiś tam kruczków. Uwielbiam brzmienie naszych trzech antagonistek, więc piosenkę tą mogę dać dosyć wysoko, jeśli chodzi o utwory z MLP. Jednak za najlepszy utwór w Rainbow Rocks uważam "Battle", czyli jak nasze 3 gagatki wbijają na stołówkę. Piosenka ta naprawdę mi się podoba, ma pełno takich małych, zaje*istych brzmień, a sam refren (oraz ta powtarzająca się przed nim część) są mega zaje*iste. Bez wątpienia mogę dać odznakę jednej z najlepszych piosenek w MLP. Lepszej piosenki w tym filmie nie znalazłem. Wady? Gdybym oceniał to jako krytyk filmowy, to mógłbym się rozpisać całymi stronami. Poruszę tutaj jedynie te kwestie, które mi jakoś tam przeszkodziły w oglądaniu. Za szybki finał i mówi to osoba, której ta "dynamiczna akcja" nie przeszkadzała w finale sezonu 3 i 4 oraz w poprzedniej części filmu. Na serio można było tu upchnąć znacznie więcej rzeczy. Szczególnie boli mnie to, że po pokonaniu nasze antagonisty po prostu.... nie wiem nawet, po prostu se poszły, a nasze mane 6 gada do siebie na scenie, będąc obserwowanym przez setki osób, jak gdyby nigdy nic. I koniec, akcja pod pomnikiem i the end. Niet, to jest bebe. Zresztą, nie dość, że słuch po naszych antagonistkach całkowicie zaginął, to okazało się jeszcze, że bez tych kamyczków na szyi nie potrafią w ogóle śpiewać. Owszem, to jest najmniejszy drobiazg, jaki może być, ale osobiście wolałbym, że te trzy dziewuchy są bardzo utalentowane wokalnie, lecz ta moc syren daje ich głosom taką "moc". A tu jakiś babol, że one w ogóle śpiewać nie umieją. Smuteczek. Scena w świecie kuców była za długa. Czas ten można by spożytkować znacznie lepiej. Sam pomysł, że jak tu zrobimy to, a tam coś jeszcze, to można sobie wchodzić do tego świata i wychodzić, kiedy się chce, jest kompletnie z dupy wyssany. Nie mam sam pomysłu na tą scenę, ale to było.... nah. Animacja twarzy postaci czasem, szczególnie podczas śpiewania, wydawała mi się... nienaturalna. Zbierając wszystko do kupy: Plusy: - fabuła typowa, ale jak dla mnie, jest ok - mocno rozwinięta postać Sunset Shimmer - fajne trzy antagonistki - rola Trixie w filmie - część piosenek była spoko, a dwie (Battle oraz Under Our Spell) naprawdę były niesamowite - finał był w sumie spoko - jedna z milszych scen to ta cała nocka u Pinkie oraz rozmowa Sunset z Twalotem - animacja momentami bardzo miodna - po prostu fajnie się oglądało - końcowa scena Wady: - za szybki finał - antagonistki nie umieją śpiewać bez kamyczków + nie wiadomo, co się dalej z nimi stało - muzyki bez pier*olnięcia - brakuję mi tej jednej, super epickiej piosenki - za długa scena w kucowym świecie - czasem dziwna animacja - po hypie spodziewałem się czegoś solidniejszego Ocena: 8/10 Mniej więcej tak samo oceniam teraz poprzednia część, więc oba filmy są w sumie na równi. Powtórzę tylko, co mówiłem. Film spoko, niby nic szczególnego, ale oglądało się bardzo przyjemniej, choć właśnie czegoś szczególnego w cichej nadziei oczekiwałem. Piosenki bez oczekiwanego pier*olnięcia, ale znalazło się kilka na prawdę dobrych. Sunset stała się bardzo spoko postacią, a nasze antagonistki przypadły mi to gustu. Kilka rzeczy kuje w oczy, lecz ogólnikowo wychodzi bardzo dobrze. Kiedyś obejrzę sobie jeszcze raz. Miałem napisać krótko, a znowu się rozpisałem... ech, oby chociaż ktoś to przeczytał :/
  12. Takat tam, moja refleksja na temat tego odcinka.

  13. Talar

    Odcinek 24: The Mane Attracion

    Za pierwszym razem, jak słuchałem finalnej piosenki "The Magic Inside", wydawała mi się ona bardzo solidna, lecz nie urzekła mnie mocno, w przeciwieństwie do "The Spectatle", które jest jedną z najlepszych piosenek w serialu, według mnie. Jednak sobie kilka razy puściłem to "The Magic Inside" i z czasem mocno mnie ona oczarowała. Wciąż "The Spectatle" jest lepsze, ale TMI jest tylko o kilka milimetrów dalej. I tak słuchając sobie ten pięknej piosenki uświadomiłem sobie, że zarówno ona, jak i ta cała "transformacja" z powrotem w kuca zabiła jej poprzednie wcielenie Lady Gagi. Wcielenie, które za pierwszym razem strasznie mi się spodobało i uważam je za najlepszego "celebrytke" w kucowym uniwersum. I smutno mi trochę z faktu, że Rara już nie wystąpi (raczej) nigdy w roli Gagi. I nad tym trochę rozpaczam. Gdyby połączyła jedna w drugie, że np. po swoim występie zdejmuje ten swój stój i wtedy odbębnia swoją solówkę na fortepianie (bez porzucania dawnego stylu), to byłbym znacznie szczęśliwszy z tego powody. Wiem, że przejmuję się jakimiś głupimi sprawami, a samą Rare już raczej nigdy nie zobaczymy w serialu, a co dopiero Hrabinę, ale jakoś czar tego odcinka wpłynął na to, że się nim przejąłem. Podwyższam ocenę z 8 do 9,5/10, chociażby za same piosenki, a gdyby końcówka potoczyłaby się tak, jak napisałem, to po raz może drugi dałbym odcinkowy tego serialu pełne 10/10 + Rare (jak i Hrabinę) czynie jedną z najlepszych postaci pobocznych serialu.
  14. Ironią jest to, że musimy się kisić na tym forum z takim bobem jak Ty.
  15. 1.The Spectacle (Razzle Dazzle) . . . . . . . . . 2.The Magic Inside (I Am Just A Pony) 3.Light of Your Cutie Mark 4.The Pony I Want To Be 5.The Vote Chociaż szczerze powiem, iż te 3 ostanie niewiele się od siebie różnią. I am Just A Pony jest bardzo dobre pod względem jakości, lecz jakoś mnie nie porwało. Jednak The Spectacle jest po prostu... aż brakuje mi słowa na coś aż tak dobrego w słuchaniu.
×
×
  • Utwórz nowe...