no cóż. jedno z odwiecznych praw przyrody brzmi "jedz zanim ciebie zjedzą". Przeszukuję swoje kieszenie w poszukiwaniu czegoś przydatnego (obaj wiemy co w nich mam). Udało mi się znaleźć scyzoryk, telefon (chyba zepsuty), i papierosy. "Oki jest nieźle" myślę. za pomocą scyzoryka próbuję pokroić to coś co mnie zaatakowało na kotlety (coś trza zjeść). Następnie wychodzę z mięsem przed szopę by jej czasem nie spalić i używając kuli ognia staram się podsmarzyć mięsko na kolację.