-
Zawartość
1465 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
26
Wszystko napisane przez Zegarmistrz
-
pojedynek [Pojedynek] [C] Enkiel vs Żniwiarz
temat napisał nowy post w Archiwum magicznych pojedynków
- Głupiec. Włócznia rozbiła się w drobne drzazgi uderzając w jego potężną zbroję. Fakt, siła stojąca za tym atakiem była potężna. Tak potężna że gdy zbroja przekierowała tą cząstkę tej siły do podłoża wedle swoich założeń, cała powierzchnia u jego stóp popękała niczym sklepowa witryna trafiona cegła. Zaś kowal nie czekał aż przeciwnik napatrzy się w jego jestestwo. Zamachnął się młotem i przekazując w niego jeszcze więcej energii którą zabrał z włóczni, uderzając w bok przeciwnika, wychodząc z jego własnego cienia. Atak idealny. Arenę zalał grzmot godny trąb Helmowego Jaru. Tak potężny że od samych wibracji Enkiela zabolały wszystkie zęby a obszar wokół niego zakrył kurz i odłamki. Ale kowal się uśmiechał, poczuł jak młot uderza w cel. Poczuł też jak materia ustępuje i nastąpiło zniszczenie obiektu. I poczuł też strach, kiedy odzyskał widoczność, bowiem jego oczom ukazała się kompletnie roztrzaskana głownia jego młota i nie mniej niewzruszony przeciwnik. Korzystając z cieni najzwyczajniej w świecie zwiał na powrót do zamku. Wciąż ściskał w dłoni resztki młota, z niedowierzaniem obserwując swojego przeciwnika. Ten potwór był wytrzymalszy niż kowal mógł założyć. Oczywiście w domyśle nie obstawiał że go zabije, nie. To już od początku pojedynku było pewne że jego przeciwnik, jak i on, byli na swój sposób specjalni. Mogli pokazać wszystko co tylko chcieli, bowiem ich specjalne nieśmiertelności chroniły ich na unikatowe sposoby. Ale nigdy by się nie spodziewał że młot, którym niejedną warownię kompletnie zdruzgotał, w końcu trafi na godnego przeciwnika. Odesłał resztki do zbrojowni, by później im się przyjrzeć. Zrozumieć co się stało i dlaczego się stało. A potem, jak zawsze, spróbować to obejść. Ale teraz trzeba było zająć się tym tam, w dole, który stawał się coraz większym czyrakiem na tej arenie. Miał na niego opracowane już pewne plany, ale ich wprowadzenie wymagało jeszcze paru przygotowań. A zarówno widownia jak i oponent muszą być w tym czasie czymś zajęci. Czy on miał coś, czym można by było zająć istotę tak dziwną jak Żniwiarz? Ano miał. I miał też wrażenie że temu dziwakowi się to nie spodoba. Phi. Nie musi. Sięgnął po kolejny kamień, tym razem taki ładny, żółty, z wyrytym narcyzem. - Seitō Hakari, Prawda. W jego dłoni pojawiła się bardzo mała pochwa, niewiele większa od jego pięści. Prosta, bez większych zdobień aniżeli pojedynczy metalowy emblemat narcyza wyryty na samym szczycie. "Ostrze" to nigdy nie było uprzejme w używaniu i już w chwili kiedy tylko dotknęło dłoni kowala, ten skrzywił się z niesmakiem. Jego ciało przeszły ciarki, jakby nagle oblazło go robactwo. Tak, to był odpowiedni oręż na jego przeciwnika, bowiem jak dotąd walka fizyczna nie robiła na nim żadnego wrażenia. Ale inną sprawą było uderzanie w jego esencję. Enkiel złapał broń mocniej, zginając się pod ciężarem tego co od niej otrzymywał, rozświetlając ją dłońmi Hefajstosa. W ten sposób otrzymał cała masę pyłu który rozszedł się w powietrzu. I który, poprzez kontakt z jego cieniami, przeniknął na ciało jego przeciwnika. I kiedy tylko osiadł, Żniwiarz mógł napawać się pełnią jego mocy. Bowiem Seitō Hakari pokazywał osobie go trzymającej dwie prawdy zmieszane w jedną potężną iluzję. Pierwsza prawda to on sam wyrzucający sobie wszystkie rzeczy, jakie w swoim życiu(i nie życiu) zrobił samemu sobie. Wszystkie kłamstwa, wszystkie poświęcenia, wszystkie stracone szanse. Bo można okłamać wszystkich, nawet samego siebie. A Seitō Hakari i tak zniszczy te wszystkie kłamstwa niczym bańkę mydlaną. Drugą prawdą było pokazanie czym mógłby być gdyby wszystkie szanse zostały wykorzystane z najlepszy ze sposobów. Mieliście kiedyś w życiu uczucie że powinniście zrobić inaczej, wszak mogliście dzięki temu wiele zyskać? Seitō Hakari pokaże wam dokładnie jak bardzo mogliście zyskać. I Enkiel coś czuł, że Żniwiarz miał baaaardzo wiele takich szans. A im mocniej planował utrzymywać się w kłamstwie, tym mocniej ostrze będzie palić to, co pozostało z jego duszy po tej stronie. Bo na fizycznym ciele ta broń nie zostawiała nawet najmniejszego skaleczenia. A w obecnej postaci mogło poleźć poprzez cienie gdziekolwiek ten cholerny trupiarz postanowi uciec. A w czasie kiedy on będzie zajęty tym maleństwem, Enkiel będzie mógł przygotować resztę zaklęcia. -
Żelazny kuc - wnętrze. Skład toczył się powoli i nieubłaganie ku celu. Logan odpalił papierosa i zamyślił się na chwilę, co nadało jego twarzy jeszcze bardziej poirytowany wyraz. Zalety apokaliptycznej urody. - Spokojnie mała, wszystko w swoim czasie. Podstawy pewnie ci się przydadzą, ale co tu dużo mówić. Neonaga to jeden z pierwszych okręgów. Typowe państwo w którym wojsko lub jakiś jego odłam władzy przejął kontrolę. To daje nam miejsce gdzie z "władzą" lepiej nie zadzierać. Miasto to jedna wielka kopuła, ze sztucznym oświetleniem i wiecznym deszczem. Wiesz, system chłodzenia który powoduje że nasze niekochane słoneczko nie stopi kopuły jednocześnie wytwarza tak wielką wilgoć nad okręgiem, że cały czas panuje tam klimat deszczowy. Śnieg, deszcz, mżawki. Cały zestaw. Co do ludzi. Zakładam - wciągnął trochę dymu z fajki - że u siebie w Tybecie widziałaś niewiele. Może to i lepiej. Zapamiętaj sobie dobrze, nikomu nie ufaj, nikomu nic nie obiecuj. Ludzie to często potwory a nasz mały koniec świata tylko dał im możliwości. Czekał ich jeszcze jeden przystanek, potem będą na miejscu. A ta cholerna panda wciąż zadaje pytania. No cóż i tak nie miał nic lepszego do roboty. - Nie wiem co nam się trafi, ale najpewniej będziemy brali coś z umiarkowanym poziomem ryzyka a jak największą liczbą kredytów. Może transport, może ochrona, czasami trafi się jakieś odzyskanie ale to często robota dla wielu. W każdym bądź razie co by to nie było, musimy dać radę bo Adus urwie mi głowę, a tobie dupę, i powiesi nad kominkiem. Posterunek Neonaga, Przystanek. Za kółkiem taksówki siedział starszy animalus. Z pyska wyglądał na coś psowatego choć Aron nie dałby sobie głowy uciąć. Ani niczego innego jak już była o tym mowa. Taksówkarz zmierzył go wzrokiem a potem odłożył telkom na którym czytał nowe wydanie jakiegoś tabloidu. - W mieście jest kilku handlarzy. Pytanie co masz ze sobą. Bo nie każdy handlarz zajmuje się tym samym. Złom, elektronika, informatyka? Znam w mieście praktycznie wszystkich. A jeśli masz tam rzeczy natury "lepiej nie wiedzieć" to zawsze mogę ci wskazać jakiegoś pasera. Wsiadaj, co będziesz na deszczu stał. Jak na komendę zaczęła się ulewa. Trochę mokra choć miła odmiana po gorących piaskach otaczającej okrąg pustyni. - Nazywam się Jack i dzisiaj będę twoim Charonem, zatem dokąd - formułka brzmiała jak wyuczona, wiele godzin przed lustrem. Cóż, zdarzają się i tacy. Neonaga, Warsztat - Dziękuję - mężczyzna skorzystał z zaoferowanej paczki papierosów wyciągając jednego, chwilę po tym jak postawił pod ścianą taszczoną przez siebie walizkę. Co zauważyła od razu to fakt, że zrobił to trochę nieporęcznie jedną ręką, zaś druga wisiała wzdłuż ciała. - Mam trochę specyficzny rodzaj wszczepu, nie każdy umie zajmować się takimi rzeczami. A powiedziano mi że akurat pani może pomóc. Powoli rozpiął suwak płaszcza, następnie ściągnął kapelusz. Oczom Elizy ukazał się mężczyzna nieokreślonego wieku, z dość jasną cerą oraz srebrnymi włosami. Twarz szczupła, żeby nie powiedzieć chuda, z mocno wystającymi kośćmi policzkowymi, krogulczym nosem i ostrą brodą. - Chodzi o protezę prawej ręki. Praktycznie całe ramie wysiadło, tak bez ostrzeżenia. Nigdy wcześniej się to nie działo. Pod płaszczem miał praktycznie garnitur. Biała koszula, czarne spodnie w kant, typowy obraz biznesmena. I te oczy. Od razu poznała drogie wszczepy, pewnie z cała masą interesujących funkcji. Wyglądały na jego twarzy jak dwie rozlane krople rtęci. Rozpiął guziki które miał na rękawie zwisającego ramienia po czym usiadł na stołku przed biurkiem, opierając się na zdrowym ramieniu. Jego ciało pokrywała syntetyczna skóra, coś co była w stanie rozpoznać od razu po wielu latach spędzonych na pracy z tym materiałem. Mężczyzna płynnym ruchem palców przejechał po nadgarstku, powodując przerwę w syntetyku, który drobnymi płatami zaczął się składać, ukazując wnętrze protezy. Zegarowe wnętrze. Z cała masą zębatek, przekładni i sprężynek. Niczym wnętrze jakiegoś przedpotopowego zegarka. A niektórzy uważali ją za antyk. Neonaga, Siedziba Ares Corp. Hans uśmiechnął się na jej słowa. Choć miała wrażenie że jego uśmiech skrywał coś więcej. - Przepraszam za ten pośpiech, ale pracujemy właśnie nad pewnym przełomowym projektem a dane które chcielibyśmy żeby pani odzyskała mogą okazać się kluczowe w tej sprawie. Wiemy też że nie tylko my możemy szukać tych danych, przez co czas staje się luksusem na który nie możemy sobie pozwolić. Podszedł do biurka i z szuflady wyciągnął teczkę ze sporą liczbą dokumentów. - Celem jest baza militarna oddalona o 4 dni drogi od Okręgu. A dokładniej, osobisty komputer jednego z naukowców którzy pracowali w tej bazie. Doktor Agahiko pracowała tam nad pewnymi czysto hipotetycznymi rzeczami. Ale teraz, kiedy technologia ruszyła na przód, hipotezy można zamienić na działania praktyczne. I dochodowe. Jak wspomniałem wcześniej, trzeba by było wejść do ośrodka, namierzyć jej jednostkę osobistą, włamać się do ewentualnych komputerów z zabezpieczeniami, no i oczywiście dostarczyć nam dane. Z tego co wiemy baza jest kompletnie opuszczona, ale wolę nie ryzykować, dlatego przydzielimy pani stosowną obstawę. Wolę przepłacić za ochronę niż potem wysyłać drugi skład, jeśli mnie pani rozumie. Czy ma pani jeszcze jakieś pytania? W teczce fakt faktem było wiele informacji. Zdjęcia personelu, teraz, po prawie 200 latach nie wiadomo czy zostały z nich choćby kości. Całe spisy pomieszczeń, teoretycznych map poziomów, z oznaczonymi schodami, windami, czasami różnymi systemami jak przeciwpożarowy, czy anty chemiczny. Gdyby to wszystko wgrać w pamięć, pewnie powstała by dość wygodna mapa przestrzenna.
-
Z czym do ludzi, ja się na tym między innymi wychowałem xD
-
Panowie i panie, tylko proszę gardzić sobą w granicach regulaminu, dziękuję.
-
Zamknij te cholerne drzwi. I bez tego mamy dość problemów. Kto by się spodziewał, nie? A zaczęło się tak zwyczajnie. Żelazny Kuc - wnętrze. Droga dłużyła im się niesamowicie. Kolejne godziny spędzone we wnętrzu nieklimatyzowanego składu dla niektórych były męczarnią. Ale nie dla niej, bowiem mnisi nauczeni sztuki cierpliwości, doskonalili swoje ciała by rzecz tak trywialna jak temperatura im nie przeszkadzała. Pociąg zmierzał z Tybetu do Neonagi - oddalonego o setki kilometrów Okręgu w okolicy dawnych Niemiec. - Młoda, nie oddalaj się za bardzo - głos Logana był jak zwykle delikatnie poddenerwowany - nie chcę żadnych incydentów, w tym mieście gliniarze zbyt mocno biorą do siebie swoje obowiązki. Logan, niezbyt wysoki cyborg o szarych jak stal oczach zawsze zdawał się być tym zestresowanym. Każda osoba która by na niego nie spojrzała nie tylko by go nie zapamiętała, ale też nie szczególnie zwracała by uwagę na jego słowa. Taki już był, co poradzić. Ale kiedy trzeba było działać, nie znajdziecie lepszego nożownika po tej stronie globu. - Zgodnie z instrukcjami, mamy udać się do BON'u, sprawdzić czy są nowe zlecenia i ruszyć tyłek z działaniami. Potrzebujemy kredytów mała, inaczej znowu zaczną nam przydzielać idiotyczne zadania. Jak to z pocztą w zeszłym miesiącu. Skąd mieliśmy wiedzieć że system obrony zareaguje na uzbrojonego agenta z cholerną pocztówką? Cóż, ostatnie miesiące nie były zbyt łaskawe dla Vinci, prywatnej firmy zajmującej się rozwiązywaniem spraw wszelakich. Ale Mariko nie narzekała. Mogła pozwiedzać świat, obejrzeć to i owo. A teraz dostali wyraźne polecenie od Adusa. Odwiedzić BON, wybrać zlecenie i nie dać dupy jak to malowniczo określił ich szef. Stacja Uzupełnień, Posterunek Pustkowie-Neonaga W końcu miał okazję przytaszczył łupy na sprzedaż. tyle tylko że opylenie sprzętu strażnikom było nieopłacalne, sknery zawsze zaniżały cenę. A do miasta nie chcieli go wpuścić. Bo względy bezpieczeństwa. Cholerne pasożyty, liczyli pewnie na łapówkę. Musiał to dobrze rozegrać inaczej, sprytniej. Aron nie był głupi, nie urodził się wczoraj. A ze strażnikami zadawać się musiał każdorazowo kiedy uzupełniał sprzęt. - Panowie, nie wnoszę nic zakazanego prawda? A jeśli uważacie inaczej, poproszę o rozmowę z przełożonym i pokwitowanie. - Ale dlaczego od razu tak poważnie kolego - jeden ze strażników wydawał się bardziej tępy od drugiego - my tylko wykonujemy swoje obowiązki. A co jeśli to to - ostukał pałką w plecak do którego Aron wpakował znaleziony na pustkowiach solarny akumulator - wybuchnie albo co? I będzie na nas bo cię wpuściliśmy? Gdyby nie fakt że trzymali karabiny, pokazał by im co może wybuchnąć z jego ekwipunku. - Hej kolego, nic tutaj nie wybuchnie, moja w tym głowa. A twoja, by koledzy dali mi zarobić. Jeśli zarobię ja, to zarobicie i wy, nie? Bo przecież trzeba uiścić opłatę za wyjście z miasta nie? A wychodząc będę miał więcej kredytów, nie? Strażnik potrzebował dłuższej chwili żeby zrozumieć sens jego wypowiedzi po czym głupkowato się uśmiechnął. - Made, otwórz bramę, sprawdzony. Panie Aron, witamy w okręgu Neonaga. Chwilę potem rozległ się ciężki zgrzyt i stalowo-tytanowe wrota przed nim stanęły otworem do miasta. Kiedy tylko wszedł do środka, znalazł się na stacji wyjścia, małym postoju z szarymi taksówkami, cała masą reklam virturealnych i kioskiem zaopatrującym w różne drobnostki. Neonaga, Siedziba Ares Corp. - Dyrektor panią przyjmie. Jun usłyszała kroki sekretarki jeszcze zanim ta wyszła z gabinetu by ja zawołać. Z wyuczonym wdziękiem wstała i udała się za nią, wprost przed oblicze dyrektora naczelnego działu badań korporacji Ares. - Dziękuję, panno Giz, proszę zostawić nas samych. Sekretarka tylko skinęła głową zamykając za Jun drzwi. - Witam, dostałem pani maila i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Specjalnie że nie łatwo jest dostać mój mail. I wie pani co? Z chęcią zatrudnię kogoś zdolnego. Takich ludzi nigdy za mało. Choć określenie człowiek mija się z celem, czyż nie? Pan Hans Wald, cyborg zajmujący się prototypowymi badaniami w korporacji był osobą szczerą. A system czujników który ją przeskanował od pięt po czubek mechanicznie farbowanych włosów powiedział mu wprost z kim ma do czynienia. A przynajmniej na tyle ile się dało, bowiem niektóre miejsca i części bioandroidów były zabezpieczone lepiej niż niejedna wojskowa baza. - Widzi pani, potrzebuje pozyskać pewne dane. Udało nam się ustalić miejsce ich pobytu, ale w plan odzyskania wkradł się drobny chochlik. Urządzenie na którym są przetrzymywane jest sprzętem stacjonarnym bez dostępu do sieci. Więc potrzeba nam kogoś na miejscu kto włamie się do systemu, wyciągnie pliki i mi je dostarczy. Oczywiście załatwimy pani ochronę, znam też adres pod którym będzie pani mogła się zakwaterować. To luksusowy przybytek, na nasz koszt oczywiście. Jeśli podejmie się pani zlecenia, wynagrodzenie stanowi 8 tysięcy kredytów, a wszystko inne co pani tam znajdzie można sobie zachować. Czy taka oferta panią interesuje? Neonaga, Warsztat Popołudnie było przyjemne. Choć za oknem padał nieustający deszcz, to nawet na chwilę się nim nie przejęła. Pracowała właśnie przy protezie którą wczoraj dostarczył jej jeden z okolicznych mieszkańców. Była dość ciekawa, choć z pewnością stara. Ale co poradzić, w tym mieście tylko niektórym się powodziło, reszta musiała łapać się czego popadnie by mieć kredyty na niezbędne opłaty. A jej warsztat był jednym z tych nielicznych miejsc które nie pobierało legendarnych opłat. A nawet lepiej, bo czasami pozwalała klientom płacić pożywieniem. Był to wygodny układ który nie tylko zapewniał jej dochód, ale też okoliczne rozrabiaki zawsze omijały ją łukiem, by nie narazić się weteranom żyjącym w jednym z bloków, którzy byli jej stałymi klientami. Spokój warsztatu i dźwięków narzędzi zakłócił czyjś nawołujący głos. - Przepraszam, czy otwarte? Potrzebuję pomocy! W drzwiach stał kompletnie przemoczony mężczyzna w długim płaszczu. Kapelusz zachodził mu na twarz, ale nawet on nie ukrywał świecących punktów które nieznajomy miał w miejscu na oczy. - Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale miałem drobny wypadek, na posterunku powiedziano mi że tutaj mogę otrzymać pomoc. Mogę zapłacić.
-
Delikatne opóźnienie się wkradło, nieplanowany czas pracy mi wskoczył i tak jakoś wyszło. Ale są dobre wieści. Załatwiłem 4 gracza i temat z sesją pojawi się dzisiaj, jak tylko się wyśpię A właśnie jak już o tym mowa - waluta obowiązująca w świecie to uniwersalne kredyty. Można tym płacić za wszystkie usługi i praktycznie wszędzie. Co oczywiście nie wyklucza realnej gotówki, dolarów, funtów i czego tam nie znajdziecie gdziekolwiek przyjdzie wam się szwendać I jako że każdy tych kredytów ma trochę wygląda to tak: Jun Jun - 2 000 K Eliza - 6 000 K Aron - 1 000 K, 50 US i trochę innych drobnych(zebrane razem mają wartość 200 K).
-
Jak karta jest dobrze zrobiona to co ja mam tam poprawiać. Oczywiście, starym zwyczajem, rozdam pewne niespodzianki, ale to w swoim czasie
-
No i mamy skład. Trochę bardziej metalowy niż bym się spodziewał, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, nie? Mam teraz trochę na głowie, więc pierwszy odpis pojawi się we wtorek. Do tego czasu proszę o cierpliwość. Sesja rozpocznie się w Neonaga, życzę udanej zabawy.
-
Ta konkretnie - karta do Edenu A tutaj masz wszystko o systemie
-
No dobrze - zatem rozruszajmy to z pompą - wiesz co i jak z Edenem? Kartę masz na górze, reszta rzeczy jest w dziale, a ja zaraz machnę jakieś ogłoszenie. Dobra psubraty! Pora rozruszać to towarzystwo! Zapraszam chętnych do gry - poszukuję 2 dodatkowych graczy którzy nie boją się śmierci! Razem z tym wyżej szaleńcem idziecie do piekła chłopcy i dziewczęta. Chętnych witam w Edenie! Dajcie znać tutaj że chcecie grać, reszta pójdzie z górki. Nie musicie być najlepsi - wystarczy że będziecie chętni i aktywni
-
Ło kuźde - to żyje! Oczywiście że przyjmuję, jeśli chcesz grać to zawsze znajdzie się możliwość prowadzenia Ino kwestia taka - czekamy na kogoś jeszcze czy grasz samemu. Bo jeśli chcesz z kimś, to nie mamy gwarancji że ktoś się zainteresuje :(
-
- Spokojnie panowie, jesteśmy w końcu zawodowcami, prawda? Jeśli dacie się za bardzo podziurawić, będziecie musieli odpocząć między akcjami. Jeśli was zamkną, to powiedzmy że zawsze można się dogadać. Pieniądze w tym mieście przechodzą z rąk do rąk, a i znajomości to dobra rzecz. A skoro już o nich mowa - Bain przez chwilę ucichł a zamiast jego głosu usłyszeliście uderzanie palcami w klawiaturę - to dobre akcje będą wywoływać dobre reakcje. Jeśli potencjalni kontrybutorzy was docenią, pojawią się lepsze i bardziej opłacalne zlecenia. A co do umierania, zgodnie z ostatnią ustawą którą udało się przepchnąć pewnemu człowiekowi, policja używa teraz praktycznie tylko gumowych kul. Są od tego wyjątki, a i broń jest odpowiednio podkręcona, więc nie łudźcie się że kamizelka zatrzyma taką kulę. W środku to wciąż ołów, guma tylko zmniejsza ryzyko śmierci, nie niweluje go. Kiedy wy słuchaliście Baina, Patryk przebrał się w strój sprzątacza, zerwał też z boku wozu fragment niebieskiej taśmy, odsłaniając reklamę całodobowego tępiciela szkodników. - Nikt nie będzie zwracał uwagi na taki wóz w alejkach tego miasta - wyjaśnił - ale jeśli zrobi się za gorąco, będę musiał się wynieść na jakiś czas. Tak, będę waszym kierowcą, będziecie się do mnie zwracać per kierowca, tak jak i ja, oraz pan Bain, będziemy się do was zwracać per Clown, Sunshine i Wolf. Jak tylko sprawdzicie sprzęt, wsiadajcie na tyły. - Wolf - głos Baina dobiegł już ze słuchawek które mieli w uchu - co do twojego pytania. Bawi mnie to, że znowu w tym mieście ktoś postanowił pokazać że ma jaja. Mam nadzieję że to będzie owocna współpraca.
-
- I to jest podejście chłopcy. Patryk zaprowadzi was zaraz na tyły do ciężarówki. Mam nadzieję że nie jesteście śpiący, bo mogę wam załatwić szybką robotę. Patryk, pokaż im sprzęt. Po tej wypowiedzi Bain się rozłączył, Patryk zebrał wasze słuchawki i zapakował walizkę. Wstając od stolika wskazał wam drzwi. - Ciemnoniebieski wan na tyłach lokalu, mam tam dla was trochę zabawek. Szybko ruszyliście za nim, wychodząc wpierw z baru, a potem skręcając w pierwszą alejkę prowadzącą na tyły. Waszym oczom ukazał się masywny wóz, który po chwili rozświetlił się od kontrolki pilota w dłoni Patryka. Otworzył tył auta i zobaczyliście kilka dużych toreb podróżnych. - Pan Bain trochę o was poczytał, załatwiłem wam sprzęt wedle jego instrukcji, proszę - zaczął podawać torby - ta dla pana, ta dla pana a ta dla pana. W torbach były maski, taśmy, kajdanki linkowe, a także odpowiednie uzbrojenie i trochę amunicji. - Chwilowo tylko tyle, na lepsze zabawki trzeba by funduszy, dlatego dobrze by było gdybyście zainwestowali w siebie. Kiedy tylko odebraliście sprzęt, rozległ się dźwięk telefonu, który mężczyzna miał w kieszeni. Wyciągnął go i ustawił na głośnomówiący. - Widzę że odebraliście sprzęt, to dobrze. I jak, macie ochotę na drobną rozróbę? - Głos Baina był wesoły, zdawać by się mogło, nawet trochę za bardzo.
-
Dziwi cię to? Payday boys, tutaj trzeba konkretnych argumentów
-
No to do kolejnej środy? Czyli do jutra? I otwieram zgłoszenia na nowo - w tym czasie wy panowie możecie spokojnie pominąć kolejkę - odpisujcie śmiało.
-
pojedynek [Pojedynek] [C] Enkiel vs Żniwiarz
temat napisał nowy post w Archiwum magicznych pojedynków
Na sam widok tego czegoś skręciło go w żołądku i poczuł żółć napływającą do gardła. Czym ty do wszystkich diabłów jesteś? Enkiel rzucił okiem na kolumny które przeciwnik wezwał na pole bitwy. Nie przypominały mu niczego, co kiedykolwiek widział w niezliczonych światach które odwiedzał. Nie rozumiał ani ich przeznaczenia, ale też nie wyczuwał od nich żadnej mocy. To tak jakby były tylko katalizatorem do przemiany. Swoistą księgą zaklęć. Których zdumiony kowal kompletnie nie rozumiał. Jego przeciwnik zaatakował mury fortecy w której Enkiel się skrył. Lecz był to próżny trud. Próbowałeś kiedyś zranić cień? Podeptać go, rozerwać na strzępy? I jak? No właśnie. Forteca kompletnie nie przejęła się atakiem, który przeniknął przez nią niczym przez cień. Bo tym właśnie była, cieniem istniejącego miejsca, w którym cienie wielu miejsc się spotykały. A Enkiel już wiedział jak sprawdzić wytrzymałość nowej formy swojego oponenta. Co prawda był to trochę siłowy sposób, ale czego się nie robi dla zabawy, prawda? I żeby móc popracować nad tym potworem, kowal wymagał dywersji. I to dużej. Sięgnął po kolejny kryształ na swoim pasku, tym razem mieniący się tysiącem małych kryształków w swoim wnętrzu. Enkiel potrzebował jeszcze tylko stosownego zaklęcia żeby wszystko dobrze się poukładało. - W Cieniach ma siła, w cieniach me królestwo. Wszak jam jest Widmowy Jack. Cienie wokół niego przez chwilę zadrżały niczym żywe istoty, by już oddech później znieruchomieć. Lecz on czuł jak łączą się z nim i z kryształem który trzymał. - Sentō Tsurugi, Miecz. Kryształ z jego dłoni pękł, zamieniając się w prostą katanę z krwawoczerwoną pochwą. Enkiel zbliżył się do największego cienia w komnacie, którą okupował, wyciągnął miecz z pojemnika, po czym zamachnął się, wykonując potężne pchnięcie w sam środek cienia. - Jeden za wszystkich, tysiąc za jednego. Każde zagłębienie, każdy zakątek, każde, nawet najmniejsze nierówności na nowej formie przeciwnika, w których były cienie, wypluły z siebie identyczne ostrza jak to, które trzymał Enkiel. Tym bowiem był Sentō Tsurugi, jednym mieczem i 999 jego doskonałymi kopiami. Zaś jego aspekt miał za zadanie przytłoczyć wroga czystą liczbą. - Przecięcie Rzeczywistości. Ten potężny atak na zmianę chował i wysuwał ostrza z cieni na ciele wroga. Atak odbywał się w dwóch fazach. Pierwszą był ruch ostrzy, które wytwarzały fale tnące, same w sobie ciężkie do uniknięcia z powodu umiejscowienia samych ostrzy. Druga faza polegała w prostocie na grawitacji. 999 ostrzy to waga którą ofiara musi unieść. Lecz nie jest problemem unieść ciężar. Nie, problemem jest utrzymanie równowagi z tym ciężarem, gdy na zmianę różne części ciała są obciążane. A przeciwnik miał formę w miarę sprzyjającą takiej strategii. Zaklęcie powinno utrzymać się na tyle długo, by Enkiel mógł wprowadzić w życie plan powstrzymania Żniwiarza. - Zokutō Yoroi, Bandyta. Jeden z kryształów na jego pasku pękł, pokrywając go potężną zbroją wykonaną z Irydytu, błękitnoszarego metalu znanego ze swojej lekkości. Tak zabezpieczony sięgnął do kieszeni po kolejny wynalazek. Tym razem były to okulary które stworzył dla pewnego naukowca. Uwielbiał on czytać wszelakie księgi, lecz nigdy nie był dobrym tłumaczem. Okulary rzucały zaklęcie zarówno na czytającego jak i na obiekt czytany, by czytający mógł widzieć tekst w zrozumiałej dla siebie formie. Umieścił je na nosie i raz jeszcze sięgnął w cienie. Tym razem wyciągnął z nich sporych rozmiarów Latarnie Stróża. Odpowiednio zaklęta imitowała światło życia, a kowal wiedział już że przeciwnik mógł go dzięki temu namierzyć. Odpowiednio potężne zaklęcie wytłumiające obecność na zbroi także powinno zdziałać cuda. Tak przygotowany wskoczył w najbliższy cień. Jego celem były kolumny na krańcu areny. Pozostawiwszy w zamku Latarnię był praktycznie niewykrywalny, ponad to dla pewności nie zbliżał się nad to do kolumn upewniając się iż są między nim a przeciwnikiem, gdyby ten nieopatrznie zamierzał spojrzeć w jego stronę. Tak przygotowany zaczął czytać znaki na kolumnach. Zaklęcie w okularach spisywało się nad wyraz dobrze. Enkiel miał wrażenie że nawet zbyt dobrze, bo od wiedzy którą czytał robiło mu się zdecydowanie byt niedobrze. Jak można być takim potworem? Jak można z sobą zrobić coś takiego?! Tak, Enkiel nie był zwykłym człowiekiem, owszem. Ale swoją inność zawdzięczał magii pochodzącej od swojego króla. Nie zaś z tego...tego czegoś. Gdyby zebrać wszystkie plugawe grzechy poczynione przez wszystkie istoty które Enkiel znał, to ich forma nie sięgała by nawet połowie tego, co wyryto na tych kolumnach. Ohydne rytuały, zaklęcia tak złe, że trzeba by na nowo stworzyć pojęcie zła by je ogarnęło. Ale cokolwiek by powiedzieć o tym co tu było wyznawane, wzywane i karmione, twórca kolumn nie był głupcem. Na kolumnach były spisane sposoby walki z tym co dzięki nim powstało. Skomplikowane formuły, składniki których nie szło dostać w żaden racjonalny sposób. Światło Spadającej Gwiazdy? Żywe serce Licha? Gdyby nie fakt, że jego przeciwnik stał przed nim w formie opisanej na kolumnie, kowal uznał by to wszystko za kompletne brednie jakiegoś maniaka. Nie pozostało mu nic innego jak spróbować tych bredni w praktyce. Skierował swoją wolę ponad arenę, do miecza który wciąż wisiał w powietrzu, a który pochłonął wystarczająco energii by uczynić jego plany rzeczywistością. Dobrze że przywdział zbroję inaczej mogło by się zrobić nieprzyjemnie. Teraz potrzebował trochę czasu, więc raz jeszcze musiał pozawracać Żniwiarzowi głowę. O ile jego forma była bezsprzecznie potężna i niebezpieczna, o tyle można ją było rzekomo trochę osłabić. Niewiele, ale za to w bolesny sposób. Enkiel sięgnął w przestrzeń po broń którą tam zostawił na początku pojedynku. - Głowica Czerwonego Smoka. Ponownie w jego dłoniach znalazła się potężna maczuga zakończona trzonkiem na wzór smoczego łba. I nie czekając na przeciwnika, zamachnął się nią z całej siły na drzewo. - Malleus Maleficarum! Najpierw fala uderzeniowa, potem zaś ogień. Kataklizm w wydaniu kieszonkowym. Kolumny pękły niczym wykonane ze szkła zaś drzewo zostało pochłonięte przez oczyszczający je ogień. Dość drastyczny sposób oczyszczania okolicy, ale wedle zapisków z kolumn, przeciwnik powinien odczuć to jak cierń w boku. -
Mężczyzna niecierpliwie przyglądał się tarczy swojego zegarka, oczekując aż wszyscy się zgromadzą. O dziwo, zaczęli pojawiać się punktualnie. No może z jednym wyjątkiem, ale co poradzić, był na to przygotowany. Już w chwili kiedy do pomieszczenia wszedł trzeci osobnik, sięgnął po swoją walizkę. - Witam, nie akurat pan się nie spóźnił. Ale czas nas nagli, zatem przejdę do konkretów. Mężczyzna otworzył walizkę i obrócił ją w ich stronę. W środku był zestaw kilku obręczy ze słuchawką i mikrofonem, oraz przenośny komunikator głosowy. Patryk szybko poinstruował zebranych jak tego używać i po chwili każdy już był podpięty. Na początku w słuchawce rozległ się trzask, potem dał się słyszeć głos. - Witam chłopaki, witam. Nazywam się Bain, koleś który was tutaj zaprosił. Mam dla was propozycję, a biorąc pod uwagę wasze umiejętności, może się ona wam spodobać. Widzicie, ludzie powoli zapominają o niektórych sławnych ludziach. Weźmy za przykład pana Darwina. Ktoś z was zna jego dziedzinę? Nie zanudzając szczegółami, w gruncie rzeczy brzmiała ona życie dla najlepszych. Słabe osobniki są eliminowane, by silne mogły dalej przekazywać swoje geny. W słuchawce zaległa cisza przerywana tylko kilkoma trzaskami, jakby ktoś stroił sprzęt. - Panowie, ten kraj zbyt długo stwarzał iluzję wolności. Jesteście wolni bo możecie głosować kto będzie was trzymał za smycz. Jesteście wolni puki przestrzegacie całego zbioru zasad. A w końcu jesteście wolni, bo harujecie w miejscach gdzie was nie chcą, dla ludzi którzy was nie cierpią, po to by sprawić przyjemność tym, których nawet nie obchodzicie. Proponuję zatem olać to. Puścić wszystko z dymem jeśli zajdzie potrzeba. Chcę, żeby to miasto myśląc o wolności, myślało o was. Ponownie w radiu zaległy trzaski, lecz kiedy znikły, linia stała się całkowicie czysta, jakby rozmówca stał metr od was. - Proponuję wam układ. JA układam plany, wy je wykonujecie. Ja ustalam miejsce akcji, wy ustalacie jak ją przeprowadzicie. Zajmiemy się cała gamą rzeczy, które w najdrobniejszym szczególe będą zwyczajnie nielegalne. Ale za to nagroda będzie adekwatna do ryzyka. Zainteresowani?
-
Dobra, odpisuj, ale zaznaczam - komplet waszych odpisów = mój odpis = znowu wy. Ponadto, jeśli kolega nie powie czemu nie odpisuje do środy, będę szukał nowego klauna. Ewentualnie do waszego teamu podepnę tymczasowo jakiegoś NPC żeby uzupełniał wam profil i tyle. Nie widzę powodu dla którego miałbym wam odmawiać dobrej zabawy przez jednego śpiocha.
-
Załatw sobie talię dobrych kart, odpal filmy instruktażowe na YT z karcianymi sztuczkami i ćwicz. Nagroda: jak ogarniesz, będziesz robił furorę u znajomych/w szkole/w pracy.
-
Dobra błazny - lećcie się przywitać.
-
Klub Night Round był dobrym miejscem. Takim, w którym nie zadawano zbyt wiele pytań a i nikt nie spodziewał się odpowiedzi na żadne. Miejsce gdzie margines miasta mógł spokojnie posiedzieć nad kuflem piwa i powspominać stare dobre czasy Tomiguna. Mężczyzna poprawił krawat siadając w pomieszczeniu które tutaj żartobliwie nazywano Vip. dokładnie wytłumione, z dużym stołem i kilkoma krzesłami rozstawionymi wokół. Zwykle używane do hazardu, dzisiejszej nocy miało jednak posłużyć do gier o większą stawkę. Patryk, bo tak nazywał się mężczyzna, z niecierpliwością patrzył na zegarek. Zbliżała się 21, godzina na którą umówił się z 4 mężczyznami. Powoli zaczynał się niecierpliwić, nie mając pewności czy ci aby na pewno przyjdą do klubu. Sięgnął po zamówiony wcześniej koktajl, w duchu odliczając sekundy do wyznaczonej godziny.
-
No dobra błazny. Tutaj, prócz chęci rozwalenia czegoś możecie deklarować potrzeby w sprzęcie, oczywiście jeśli macie czym za ten sprzęt zapłacić. Na początek załatwiłem wam podstawowe graty, znajcie dobroć mego serca, ale liczę że dość szybko odpracujecie ten dar. Wasze podstawowe maski mają zamontowany system mikrofonów, więc możecie się swobodnie porozumiewać. Dopasowałem częstotliwość do waszego ECM, więc nie musicie obawiać się zakłóceń. Dzisiaj po północy powstanie specjalny temat, chciałbym, żeby kolejność odpisywania była taka jak tutaj w zapisach - Ban, Arekeen, Prlixu, Pawlex. I, tak jak się zapisaliście od góry: Ekwipunek: Ban - kastet, 2xpistolet chimano(8/80), M16A2(30/240), garnitur, podstawowa maska. Arekeen - kastet, pistolet chimano(8/80), M16A2 (30/240), 2xładunki wybuchowe, garnitur, podstawowa maska. Prlixu - kastet, pistolet chimano(8/80), M16A2 (30/240), klaster amunicji(8 dodatkowych magazynków[amunicja podstawowa]), garnitur, podstawowa maska. Pawlex - kastet, pistolet chimano(8/80), M16A2 (30/240), 1xECM, garnitur, podstawowa maska. Na razie nie mogę wam załatwić większego wiertła niż stary CAkoM, ale na pocieszenie dodam, że mieści się w walizce, więc nie będziecie musieli z tym specjalnie paradować. Pamiętajcie, ludzie nie są ślepi ani głusi, więc uważajcie na siebie bo jak zbierzecie za dużo ognia na początku, to potem będzie tylko gorzej. Do zobaczenia.
-
Jak w tytule - szukam 4 błaznów którzy nie boją się niczego. I nikogo. Karty postaci będą prostackie, bowiem stawiam na storyteling niż na statystyki. No i na niezawodną kostkę o sześciu ścianach. A jako że szukam określonej liczby gangsterów, kto pierwszy ten lepszy. Karta postaci: Imię: Nazwisko: Ksywa: Specjalizacja: Ekwipunek:(przydziela MG) Specjalizacje są takie jak w grze, mianowicie Mastermind, Enforcer, Technician, Ghost i Fugitive. Dla tych którzy mają problemy z angielskim lub nie grali w grę już tłumaczę: Mastermind to spec od kontroli - czy to tłumów czy własnej drużyny. Medyk, snajper, negocjator - jeśli można tym kontrolować, to on to umie. Enforcer - byk, bydle które zwykle ma więcej mięśni niż rozumu. Strzelby, grube pancerze, zapasowa amunicja - dźwiganie ciężarów wliczone w cenę. Technican - co tu mówić,chcesz rozwiercić sejf czy ustawić karabinek-niespodziankę dla wrogów? Tak długo jak trzeba w czymś pogrzebać, technik będzie twoim kumplem. Wspomniałem że ma bomby? Wspominam. Ghost - widziałeś go? Nie? To dobrze. Wtopienie się w tłum i rozpoznanie miejsca akcji jest tak samo istotne, jak sama akcja. Zwykle wyposażony w pistolet z tłumikiem, ten gość potrafi załatwić sprawę czysto i po cichu. Profesjonalista. Fugitiwe - typowy zbieg. Całe życie w biegu, ale za to doświadczenie! 2 pistolety, środek walki i zdawać by się mogło, 9 żyć. Koleś potrafi wszystko, skakać latać pełen serwis. Byle nie wylądować po złej stronie lufy. To co błazny? Zainteresowani? Dajcie znać jak zbierzecie ekipę.
-
Masz tu link do listy gier z maskami gazowymi xD Może znajdziesz, kto wie. Tak sobie czytam i czytam i o Eony, ludzie piszą o rzeczach które działy się dla nich w dzieciństwie, a dla mnie te same rzeczy działy się już jak miałem latek naście i więcej... To może ja rzucę nostalgią - C&C: Red Alert? Marki w Niemczech? Premiera Myst'a? Pokemon Red & Blue? Ktoś pamięta? Ktoś jeszcze grywa?