Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez KougatKnave3

  1. (night)

    - Bo jeśli jesteś na tyle silna by rozwalić te kłódki - wskazałem na nie - to można byłoby to wykorzystać. A potem jakąś szafą się zastawi wejście i będzie bezpieczna kryjówka na noc. Jak myślisz, dasz radę? - spytałem się jej. Jeśli tak no to mamy rozwiązanie. Jeśli nie to będzie trzeba coś innego wymyślić. Mam nadzieje, że w środku są tam jakieś zdatne łóżka do spania. Jeśli nie to będzie trzeba kombinować. Tak czy siak czekam na odpowiedź robota.

  2. (night)

    - Co do pilnowania w nocy, to ja nie będę spał tylko czuwał - rzekłem i spojrzałem na robota - Co do dziecka. Syn Pustkowi, co? Skoro nikomu się nie udało go zastrzelić to oznacza, że musi wiedzieć co robi. Bez obrazy Ray, ale młody wciąż zostaje. Jeśli ona - wskazuje na robota - mówi prawdę, to powinien od nas już dawno uciec. Może nas polubił albo chce się odwdzięczyć... nie wiem. Nie mniej będę go miał na oku jak zamierzałem... jak jesteś silna? - spytałem Serenity.

  3. (Night)

    - Dokładnie. Możemy ci pomóc w poszukiwaniach twojego celu jeśli przyłączyłabyś się do nas. Co ty na to? W grupie zawsze raźniej - rzekłem podając kopyto. Jak je przybije lub uściśnie to mogę o uznać za akceptacje. Kurwa, prawdziwy robot w ekipie. Naprawdę zapowiada się ciekawie. Tak czy siak czekam na reakcje robo-klaczy. Więc może jednak spełnie swoje marzenie szybciej.

  4. Kiedy wkroczyłam do pomieszczenia i zobaczyłam zebranych. Wyglądają na znających się na swojej robocie. Nie mniej ukłoniłam się klaczy.

    - Violet do waszych usług. Co do zaklęć to wielkim nekromantą to nie jestem, lecz nauczyłam się sporo ruchów z Zakazanych Działów Canterlotu. Znam też parę zaklęć do ataki i obrony jak błyskawice itp - rzekłam do nowej szefowej z uśmiechem. Następnie spojrzałam na kolejną klacz. Spytała się jak dobrze znam się na magii. Ja ze spokojem odpowiadam.

    - Spokojnie. Nie padam po dwóch czy trzech zaklęciach. Gwarantuje, że będziecie zadowoleni z moich usług.

  5. (Night)

    Kiwnąłem w podzięce do Abyssa. Po chwili spojrzałem na robota. Serenity bardziej pasuje do Klaczy, z resztą też przypomina budową klacz. Usłyszałem iż ten robot próbuje komuś pomóc... ciekawe.

    - Jestem Night, nieformalny dowódca tej ekipy. Możesz nam powiedzieć coś więcej o tym kogo szukasz? Być może moglibyśmy ci pomóc. Od tego tutaj jesteśmy - rzekłem do robota. Nie musisz się bać - rzekłem chowając strzelbę całkowicie - I wybacz za początkowe celowanie do ciebie. Serenity... tak? Mam nadzieje, że oboje będziemy mogli sobie pomóc.

  6. (NIght)

    Westchnąłem na widok reakcji i opuściłem strzelbę. Widać, że ten robot ma więcej mądrości bo to wygląda na... strach. Zrobiło mi się przykro i od razu się poprawiłem.

    - Imię... chodzi mi o to jak ciebie nazywają - rzekłem z strzelbą skierowaną lufą do ziemi. Muszę trochę bardziej ograniczyć moją nieufność.

  7. (night)

    Rosła we mnie ekscytacja taka, że ledwo się powstrzymywałem by nie zmienić się w tego entuzjaste co zadaje tysiąc pytań na minutę. Kurwa prawdziwy robot przedemną. Ale nie, trzeba być bezpiecznym. Każdy robot ma numer... przynajmniej tak słyszałem więc się pytam.

    - Kim jesteś? I jakie masz zamiary - rzekłem podnosząc lekko strzelbę.

  8. (night)

    Spoglądam na Abyssa znów powstrzymany od włączenia.

    - Umiesz programować i zmienić mu osobowość? Widzisz jakieś wystające elementy sugerujące broń? Nie. więc uruchomię go - rzekłem i uruchamiam robota ignorując już wszelkie próby kontaktu... chociaż na wypadek strzelbę będę miał w gotowości. Tak czy siak oczekuje co się stanie.

  9. (Night)

    Spojrzawszy na Ray'a odpowiedziałem.

    - W połowie masz racje. Nie patrzyłbym na coś co je moich kolegów, i strzyliłbym jeśli to byłby mutant albo potwór. Jeśli to byłby kuc... to bym oddał konserwę. Tego mnie uczono od kołyski i tego będę przestrzegał. Zabicie kuca, jest złym rozwiązaniem. Nasza bogini w takich wypadkach nakazuje się podzielić jedzeniem a nie strzelić do biednego kuca. Rozumiem cię całkowicie... lecz strzelanie w pierwszej kolejności to jest naprawdę złe rozwiązanie - powiedziałem po czym jeśli się da... uruchamiam androida. Może nam pomoże dostać się do środka.

  10. (Night)

    Siedzieliśmy wtuleni w siebie do czasu, aż nie wróciła ekipa. Następnie widać, że niechętnie, ale wyszłem z jej uścisku i rzekłem do... zaraz... ANDROID!? Nie... opanuj się... nie jaraj się, równie dobrze, może być uszkodzony. Tak czy siak spoglądam na Abyssa i kiwam głową.

    - Robot może się przydać... jeśli działa. Co do źrebaka, pamiętaj, że to tylko źrebak. Co byś zrobił na miejscu jego? Widzisz jedzenie a nie jadłeś być może od wielu tygodni? Powierzchnia to nie jest bezpieczna stajnia. Widać, że źrebak nie jadł nic od bardzo dawna, więc się nie dziwcie, ani nie osądzajcie go za jego zachowanie. Dałbym głowe, że każdy by coś takiego zrobił - rzekłem i podchodzę do źrebaka. Przyglądam mu się i się uśmiecham do niego... nie groźnie. Spoglądam na Flare.

    - Konieczne jest trzymanie go w tej bańce? Można już go puścić? - zapytałem się jej, nie odrywając wzroku od dzieciaka. Po chwili podchodzę do androida i sprawdzam jak go można uaktywnić.

  11. Spring Love

    CHolera... nie mam mimo iż chciałam pakować wszystko. A walić to. Usłyszawszy słowa ogiera wyjęłam te Muffiny i podałam je ogierowi po czym spojrzałam na Wino.

    - Ja podziękuje, gdyż nie piję takich rzeczy - rzekłam po czym wyciągam z torby swój prowiant i zaczynam powoli go jeść. Ciekawe co się dzieje z Azure'm, mam nadzieje, że pilnuje naszej "przewodniczki". Tak czy siak trzeba ich szybko znaleźć nim stanie się coś czego potem pożałujemy.

  12. (Night)

    Spoglądaliśmy na siebie z uśmiechem po czy złączyliśmy się w pocałunku który z przyjemnością odwzajemniłem. Kurwa wczoraj się martwiłem kogo dostanę do ekipy, bo ojciec wolał mi niespodziankę strzelić, a tak to tego wieczora mam fajną klacz z "Bronią Masowego Rażenia" jak to ojciec i nawet matka też tak skomentowała. Matka raczej żartobliwie ale ojciec nie... potem jak wychodził to wyjebał się na schodach z czego się śmiałem... bo on też się z takiej sytuacji śmiał jak się wyjebałem na strzelnicy. Nie mniej ta minuta która trwała, dla mnie i dla niej pewnie też zleciała ona bardzo długo... co mi się podobało. Po chwili kiedy oderwaliśmy swe usta on rzekła, że "to miłe" uśmiecham się i odpowiadam.

    - Miłe, to mało powiedziane. To było cudowne. Poczekajmy teraz na nich. Boje się pomyśleć co się działo pod naszą nieobecność. Uśmiałbym się gdyby jakimś cudem przyprowadzili źrebaka albo robota. Albo jedno i drugie - powiedziałem i zaśmiałem się cicho. Po chwili siedzimy wtuleni w siebie i czekamy na przybycie ekipy.

  13. Idąc przez miasto, Lilea spoglądała na nie z niemałym podziwem. Pierwszy raz była w miejscu w którym jest tyle istot żywych i czuła się przez to nieswojo. Każda Driada Brzozowa spędza życie samotnie, a tylko przez jeden dzień w roku był jakiś kontakt w postaci Obchodów Nocnego Światła. Bardzo piękne święto kiedy to siostry śpiewały razem Pieść Nocnego Światła, ku nadziei na wieczne życie lasu które chroniły. Wciąż w gotowości miała swoje czary na wypadek niespodziewanego ataku alchemików rządnych jej serca. Podczas wędrówki do miejsca gdzie zmierzała razem z resztą żywych istot zastanawiała się i pilnowała by nie zgubić listu który napisała ku pomocy jednego z młodych istot które spotkała. Kodeks nakazywał odzywać się tylko do istot godnych tego, a Królowa nie spełniła wymagań by Lilea się do niej odezwała. Dlatego napisała list, by mogła się przedstawić i jednocześnie nie mówić nic. Nie mniej sądzi, że przyda się wyprawie gdyż Driady mają naturalną zdolność Kartografii, przez co może być niezwykle pomocna w wyprawie mającej na celu odkrywanie nowych lądów.

    Po chwili weszli do komnaty i wszyscy usiedli, co ona też zrobiła. Dostali wszyscy jakieś dziwne karty na których były napisane jakieś słowa, z czego niektóre były znane Lilei. Z tego powodu od razu ją odłożyła i czekała na rozpoczęcie. W międzyczasie zorientowała się, że samica "kuca" który miał wypustkę na czole przyglądał się jej bacznie. Lilea nie przejmowała się tym, lecz wciąż była czujna na wypadek nadchodzącego zagrożenia. Zorientowała się, że ta samica się przedstawiła i dziwne coś o różowym kolorze pomachało, więc to oznacza, że rozpoczęło się przedstawianie. Wyciągnęła z torby wyżej wspomniany list i podała go królowej gdzie powinno być napisane.

    "Przykro mi z powodu takiego przedstawienia, lecz kodeks zakazuje się odzywać siostrą, chyba, że ufamy danej istocie. A my przestrzegamy go jak istoty żywe oddychania, czy coś podobnego.

    Nie mam imienia, lecz małe istoty które należą do twojego gatunku, nazwały mnie Lilea, one też mi pomogły napisać ten list. Przybyłam na te ziemię by wspomóc was swoimi zdolnościami natury i jako Kartograf, czyli do tworzenia map. Może piszę koślawo ale rysować umiem tak, że rzekomo mogłabym zostać malarką. Nie mniej mam jedną prośbę. Jeśli chodzi o moją nagrodę jeśli takowe istnieją to poprosiłabym o... dom. Swój straciłam dawno temu przez Alchemików z "Equestrii" czy jak się ona nazywa. Zabiły moje siostry i zniszczyły las w którym mieszkałam. Nie proszę o zemstę, gdyż ona jest sprzeczna z moją egzystencją, lecz proszę o pomoc w znalezieniu domu po wyprawie. To jest moja prośba"

    Po podaniu listu, czeka na odpowiedź władczyni.

    • +1 1
  14. - Ich wojna trwa na północy. Poza lodowymi pustkowiami są jakieś Pustkowia wulkanów gdzie mieszkają "wielkie i zue stwory". Utrzymują linię, lecz kraj słabnie przez tą wojnę więc logicznie brzmi, że za jakiś czas może się ten front załamać jak nie znajdą wsparcia. Myślę, że moglibyśmy im pomóc... mamy pancerze wspomagane z którymi nawet Szpony Śmierci mają problemy z przebiciem, co wyrównuje szanse, mamy Vertibirdy, broń plazmową, a nawet Paręnaście grubasów z cholernym zapasem Minigłowic do nich. Przychodząc do nich wprowadzilibyśmy do tych stworów "demokracje" jak to RNK zwykło mawiać - zaśmiałem się lekko.

  15. (Night)

    Uśmiechnąłem się kiedy dowiedziałem się, że spodobał się jej mój pomysł. Przydałby nam się robot jako wsparcie, niekoniecznie militarne. Z robotem u boku było by prościej. Na przykład jak ich słynna siła była by prawdą, to mógłby nam otworzyć te drzwi. Mógłby pomagać nam w zbieraniu zapasów, a ja mógłbym się od niego nauczyć samych schematów i zasad działania robotów. To było by coś. Nie mniej muszą one mieć też jakieś źródło zasilania. Tak czy siak powinno się opłacić posiadanie kompana robota. Po chwili kiedy uciekłem wzrokiem, na nieszczęście to zauważyła i... się zaśmiała miło. Wtuliła się we mnie bardziej i ostrzegła mnie, że "bo jeszcze może skorzystać z niej". Cały czerwony a moje serce bije szybciej niż do tej pory. Wdech i wydech... spokojnie Night, będzie dobrze.

    - Oj, ale ja nie mam nic przeciwko - powiedziałem "grzejąc" ją mocniej. Oczywiście chodzi mi o uścisk. Teraz bardziej śmiało spoglądam jej w oczy i mówię.

    - Wręcz przeciwnie. Kiedy będzie trzeba, oddam ci resztę swego ciepła - rzekłem z uśmiechem do niej. No... widać już... jeszcze chwila a możliwe, że... TO się stanie... NIE CHODZI MI O TO ZBOCZEŃCY! Chodzi o coś... wcześniejszego... z głowami.

  16. [Night]

    Klacz usiadła koło mnie i zaczęła mówić o spaniu. W sumie, też byłem zmęczony. Cały dzień szliśmy i mieliśmy jeszcze potyczkę z Złakami, które dla mnie wyglądały jak Zombie z komiksów ojca. Też bym chciał by było tam łózko, albo nawet więcej, lecz nie napalam się na to, bo równie dobrze może się okazać, że w środku DOSŁOWNIE nie ma nic. Ja jednak liczę na jakieś zapasy jak broń, amunicja, leki czy najlepiej Mapa. Po chwili poczułem coś na moim barku... głowa klaczy. Mimowolnie się zaczerwieniłem, ale jak to ojciec mawia "Zawsze trzeba kontratakować, a jak się nie da, to wycofać i przegrupować, by dopiero wtedy przypuścić szturm". Więc Kopytem... obejmuje ją i tak sobie siedzimy, ona z swoją głową na moim barku, a ja ją obejmując. Usłyszałem po chwili jej słowa.

    - Nie chciałbym stracić kolejnych członków wyprawy. Nie mniej wiem, że bardzo trudne to będzie zważywszy na te okolice. Nie mniej... u mnie codziennością były patrole po Jaskiniach poza Stajnią by powstrzymywać potwory przed wejściem do naszego domu. Dla mnie akcja jest codziennością, lecz preferowałbym jakąś spokojną pracę. Może to dziwnie zabrzmieć ale... zafascynowały mnie roboty. W naszej stajni ich w ogóle nie było, a w większości rzekomo istnieją. Od zawsze chciałem się zajmować i studiować robotykę, lecz nasza stacja tego nie oferowała. Jednak możliwe, że na pustkowiach są one i przy odrobinie szczęścia mógłbym się nauczyć i zacząć zarabiać. Myślę by po tym wszystkim, jak znajdziemy "ziemie obiecaną", to wyruszę właśnie na pielgrzymkę... by spełnić swoje marzenie i stać się Konstruktorem Robotów. Gdybym tylko jednego mógł dostać - zaczęła we mnie rosnąć ekscytacja nikt nigdy nie widział mnie tak "podjaranego". Mam też nadzieje, że znajdziemy jednego w tym domu. Po chwili westchnąłem.

    - Ojciec zawsze się śmiał mówiąc "Roboty i inne mechy to zajęcie dla kujonów, którym mój syn nie będzie! BĘDZIE ON SZEFEM OCHRONY A POTEM PRZEJMIE KONTRO..." nie skończył, bo go matka wtedy walnęła patelnią mówiąc "nie bluźnij". Matka była szczęśliwa, że chciałem iść za marzeniami, lecz widziałem przez chwilkę, że miała nadzieje, że będę kapłanem. Wybacz mamo, ale nie jestem aż tak wierny - rzekłem z uśmiechem a potem spojrzałem jej w oczy. No... trzeba przejąć inicjatywę. Tak więc... do dzieła.

    - A co do ciepła, to w razie wypadku będę mógł cię ogrzać... - rzekłem cały czerwony uciekając wzrokiem. Wiem, miałem patrzeć w oczy, ale to zbyt... wiecie.

  17. Więc Spasee'i wraca na scene i tam czeka, aż przyjdą pierwsi goście. Całą czwórka powinna znajdować się na niej i oczekiwać tego samego. Jednak Spasee'ia wciąż nurtowało wiele pytań. Czemu spytał się wtedy panny Heart o te igrzyska? Nie wiedział czemu w ogóle przychodzą mu do głowy takie pytania. Nie mniej, będzie lepiej jak nie będzie już o tym wspominał, bo szef jeszcze go wyśle na przegląd... a to bolesne doświadczenie.

  18. [Night]

    Obszedłem kilka razy dom nie wierząc w to co widzę. TEN BUDYNEK NIE MOŻE BYĆ KURWA IDEALNY! MUSI MIEĆ JAKĄŚ SŁABOŚĆ! NIE MA KURWA BUDYNKU IDEALNEGO! Tak czy siak po 10 obejściu domu spoglądam na Infortunie. Mi już opcje padły, jeśli ona nie ma pomysłu... tak czy kurwa siak, wystrzeliwuje Flare.

    - Mi już opcje padły. Jeśli masz pomysł, to słucham. Ja wystrzeliwuje flarę - powiedziałem, ładując swój róg by użyć czaru flary. Mam nadzieje, że ekipa jest poza jaskinią. Po naładowaniu, kieruje róg w niebo i go wystrzeliwuje. Następnie siadam i czekam na odpowiedź Infortuni. W najgorszym wypadku może któryś z ekipy będzie miał pomysł.

    - Usiądźmy gdzieś. Trochę potrwa zanim tu ekipa dojdzie.

  19. [Night]

    Spojrzał na swoją kolbę. W sumie i tak nie była potrzebna. Spoglądam na Infortunie i rzekłem.

    - Jak na tyle lat, całkiem nieźle się trzymają - powiedziałem i zacząłem się rozglądać. Czekajcie. Jeśli domek jest na podwyższeniu, możliwe, że znajdę dziurę w podłodze przez którą wejdzie któryś z nas. Nie mniej po paru minutach lustrowania domu, mówię.

    - Rozejrzyj się za Alternatywnymi drogami wejścia do budynku - rzekłem i sprawdzam.

  20. (Violet)

    Ukłoniłam się do Szefowej z uśmiechem i powiedziałam - Jak słońce, pani - i odwróciłam się. Następnie rzekłam do podmieńca. - Nie sądzę, że to wina "Żłobka" jak to ująłeś. W twym słowie czuć sporo pogardy, lecz pamiętaj. Nawet nowicjusz może okazać się wart. Nie lekceważ nikogo - rzekłam i ruszyłam w stronę Pani Mysthery. Mam nadzieje, że ten plebs co atakuje szybko się podda. Mam ochotę wrócić do biblioteki i kontynuować studiowanie tamtejszych ksiąg. Nie mniej ciekawe jak będzie mi się służyło pod rozkazami tej osoby do której idę. Może ekipa będzie bardziej znośna od tej. Nie mniej muszę to ścierpieć... nienawidzę tego oddziału. Walczę dla zła, bo mój fach jest zakazany u tych dobrych... i ta strona daje mi większą wszechstronność w działaniu. Mimo iż umiem władać kosą, to jednak wolę walkę na dystans. Walka tym orężem to bardzo piękna sztuka... można powiedzieć, że walka to dla mnie taniec... i tak też to wygląda.

  21. (Night)

    Cały czas na nią patrzyłem. Jak się pytam kogoś to zawsze się na niego spoglądam. Uśmiechnąłem się do niej, a następnie powiedziałem. - Moja strzelba ma wytrzymałą kolbę, więc raczej powinna wytrzymać. Ewentualnie, możemy się schować a ja z ukrycia wystrzelę w kłódkę, czym unikniemy odłamków. Nie mniej chciałbym by drzwi zachowały się w jak najlepszym stanie. Kolby mi nie szkoda... bo i tak używam magii... więc mogę spróbować - powiedziałem i wyjmuje strzelbę - Odsuń się - rzekłem po chwili, by potem walnąć kolbą w kłódkę, tak by się otworzyła.

×
×
  • Utwórz nowe...