Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez KougatKnave3

  1. (night)

    Uśmiechnąłem się na widok domku. - A ja głupi spodziewałem się jaskini. A tu taki dom się trafił. I do tego jeszcze nie otwarty. POMYŚL CO TAM MOŻE BYĆ! - powiedziałem podekscytowany. - Jedzenie, amunicja, broń. Wszystko. Musimy to jakoś otworzyć - powiedziałem za zachwytem, a potem po uspokojeniu się, z powagą. Trzeba to jakoś otworzyć. Spoglądam na moją klacz... na towarzyszkę i się pytam - Masz jakiś pomysł? - spytałem się, sam myśląc.

  2. (Night)

    No, przyjęła i nie będzie mi tu marznąć. Zajebiście. Teraz rozglądać się za kryjówką... trzeba znaleźć coś gdzie będziemy mogli odpocząć. Usłyszałem słowa przez które lekko się zaczerwienilem. Zaczerwieniłem się bardziej jak poczułem coś na moim policzku... matko... spojrzałem po chwili zakłopotany na nią.

    - N... nie ma... za... co. Bbbbardzo ddziękuję - powiedziałem i zacząłem się rozglądać za kryjówką dla ekipy... choć kurwa idę za blisko.

  3. (Night)

    Uśmiecham się do niej. Zatrzymuje się na chwilę i rozglądam uważnie. Następnie ściągam Kamizelkę (Podstawowy pancerz Ochrony KAŻDEJ Stajni), a potem koszulę która była "w Zestawie", następnie okrywam nią klacz, z lekkim zawstydzeniem. - Powinno pomóc - rzekłem. Zakładam spowrotem kamizelkę i ruszamy dalej. Po chwili mówię - Pierwszy raz słyszę, prócz słów matki oczywiście, jak ktoś mówi, że jestem Przystojny. To ja się powinienem dziwić. Urodę masz taką, że przebijasz Kosmicznie te klacze które ojciec często chciał mi podrzucić, i to nie jest żart - rzekłem. Spojrzałem jej w oczy. - I nie ważne czy masz swoje "Fatum" czy nie. Zawsze znajdzie się ten który przetrzyma dla ciebie zmasowany i potrojony atak twojego "Niewidzialnego Przyjaciela", tylko i wyłącznie dla tego, by być z tobą - rzekłem mówiąc wyraźnie o jej Pechu, którego jeszcze nie widziałem. Ona... zaczyna mi się podobać nawet bardzo. - I wiesz, musi być taki ogier. Jak to Matka mówiła "Druga połówka nie musi być koniecznie tam, na drugim końcu globu. Może być ona bliżej i w miejscu w którym się jej nie spodziewasz". Zawsze mi to mówiła kiedy tatuś się wtrącał w tych sprawach - Nie mniej wciąż przy okazji rozglądam się za miejscem na kryjówkę. - To, że też nie miałem "laski" przy sobie, jak to koledzy z Ochrony mówili, powodowały ataki śmiechu i docinki. Nie przejmowałem się tym gdyż jak za dziecka jestem przekonany w Prawdomówność słów mojej matki... nie bez przyczyny jest Najwyższą Kapłanką.

  4. (night)

    - Nie miałem nigdy Klaczy. Z dwóch powodów. Pierwszym był Ojciec, który "sprawdzał przeszłość" KAŻDEGO kogo przyprowadziłem do domu, a potem dokładna kontrola. Po drugie... jakoś nigdy nie miałem odwagi podejść do żadnej - powiedziałem lekko zakłopotany. Czyli nie ma... ciekawe, że aż tak powiem. - Co nie znaczy, że ojciec nie próbował... zwykle tylko dla swojej korzyści. Nie można było tego nazwać związkiem... raz się spotykaliśmy i mówiliśmy nie. Ja z powodu, że "Chce sam znaleźć tą jedyną", a one zazwyczaj z powodu mojego wyglądu odmawiały. To oznacza, że bogiem piękności nie jestem - zaśmiałem się na moje słowa. - Ale nie... nie mam i nie miałem klaczy nigdy. Zbyt nieśmiały na to jestem, jak mówiłem - powiedziałem. Kichnęła wcześniej. - Jest ci zimno? - spytałem się z troską.

  5. (Night)

    Zaśmiałem się cichutko - Byłbym wdzięczny - rzekłem z uśmiechem do niej. Nastaje cisza... po kilku minutach napadła mnie myśl. No... milszej osoby nie spotkałem. Uwagi Ojca o tym bym uważał na każdego członka ekipy mam gdzieś, Flare, Abyss... Infortunia... oni są dobrymi kompanami... jak na razie. Jednak Abyss mnie zdenerwował. Jakim on cudem się dostał do Ochrony? Przecież ten śmiech nie pochodził od osoby normalnej. Że kogoś mi takiego przydzielili. Nie mniej dobrze jest. A to, że straciliśmy kompana... to inna sprawa. Nie mniej...

    - Wiesz... Cieszę się, że wydostałem się ze Stajni. Patrząc w niebo wciąż z automatu zadaje se pytanie "gdzie sufit?", mimo iż wiadomo jaka jest odpowiedź. Prawda, jest tu sporo niebezpieczeństw... jak nam mówili. Ale... nie jest tak źle. Przynajmniej dla mnie - rzekłem. W niej jest coś co sprawia, że się uspokajam... że złość z automatu ucieka i biegnie w nicość. Lubię ją... nawet bardzo.

    - A jak się ty trzymasz? Zostawienie Rodziców i swojego ogiera musiało być trudne - dodałem po chwili. Musi mieć. Nie wierze by taka klacz jak ona, nie miała kogoś... specjalnego.

  6. (Night)

    Uśmiechnąłem się na wieść, że jednak nie będę sam szukał schronienia. Po tym jak Infortunia już do mnie podejdzie to mówię.

    - Dobrze. Abyss zna napewno zaklęcie Flary więc jak wyjdziecie to wypuście ją w powietrze i czekajcie. Kiedy my znajdziemy schronienie a zauważymy flarę to odpowiem tym samym podając wam lokalizacje. Nie mamy radia, więc trzeba będzie sobie tak radzić. No to zaczynajmy. Jak znajdziecie coś ciekawego to weźcie to ze sobą, gdyż może się przydać. My ruszamy szukać obozu - powiedziałem i idąc przodem, ruszam przed siebie w głab lasu w nadziei na jakiś domek. Po drodze mówię do kompanki.

    - Przepraszam, za moje zachowanie przy nim. Chodzi o tą bójkę. Tylko, że ja mu nie ufam... rozumiesz mnie, nie?

  7. (Night)

    - Abyss. Przed chwilą zabłysłeś i się uspokój. Na razie się nie odzywaj - powiedziałem i oglądam się do ekipy.

    - Więc tak. Abyss ty idziesz z Flare, Melon i Rayem przeszukać jaskinie. Melon może się wam przydać. Infortunia - powiedziałem odwracając się do niej. - Idziesz z nimi czy mi pomożesz w szukaniu kryjówki na noc?

  8. (Night)

    Czekając na odpowiedź Ray'a, usłyszał śmiech. Śmiech Abyssa. Spojrzał na niego z miną WTF i niemal od razu zrobiłem facehoofa. Zaczyna mnie denerwować. Nie dość, że nie słucha rozkazów to jeszcze zachowuje się niestosownie do sytuacji.

    - Ja na twoim miejscu bym się nie śmiał tak.

  9. (night)

    - Dla Klaczy, zawsze trzeba być miłym. Nie ważne w jakich okolicznościach. Mimo iż niektórzy w naszych stronach nazwali mnie "Barbażyńcą" po ojcu, to wiem jak jest być Dżentelmenem - powiedziałem i słucham chętnych na ruszenie ze mną po kryjówkę. Najchętniej ja i inna osoba, by się nie rzucać w oczy.

  10. (night)

    - Nie o to chodzi. Nie znam cię, ty nie znasz nas. Ja nie wiem czy ci ufać. Oni mogą. Ja nie muszę. A to jak nazwałeś Infortunie - rzekłem patrząc na niego wrogo - Nie sprawi, że szybko ci zaufam. A teraz ją ładnie przeproś... - powiedziałem patrząc na niego z oczekiwaniem.

  11. (Night)

    Patrzyłem na podmieńca z oczekiwanie i po chwili usłyszałem infortunie. I dostałem w ryj. O kurwa... - Masz racje - powiedziałem i odchodzę od ekipy dalej poza jaskinie. - Jednak dali mi zadanie bym trzymał "Tą ekipę Barbarzyńców" przy życiu. Jak chcecie iść z Podmieńcem badać tą jaskinie to proszę bardzo. Droga wolna. Ja nie zamierzam. Ja idę szukać schronienia i kto chce iść ze mną to proszę - powiedziałem patrząc się w ziemie. Ja kurwa chce zapewnić im bezpieczeństwo... "Nie ważne jakim kosztem"... to mi mówili...

  12. (Night)

    - I tutaj muszę cię poprawić - powiedziałem i spojrzałem w niebo. - Kiedy wyruszaliśmy, obiecałem Matce i Ojcu, że ochronię każdego uczestnika tej wyprawy. Że zrobię wszystko by włos im z łba nie spadł. By wszyscy dotarli do celu. Zawiodłem gdyż niedawno straciliśmy kompana... dlatego musisz mi coś udowodnić. Przez niemal całe życie pracowałem w służbach Ochrony. Mieliśmy pewien test. By dostać się do oddziału... trzeba pokonać strażnika w walce na kopyta. I to jest mój warunek. Będziesz mógł z nami iść... jak pokonasz mnie. Wtedy jak będziesz chciał, pójdziesz z nami. Muszę mieć pewność, że nie zginiesz podczas możliwej walki która prędzej czy później nastąpi. Zgadzasz się na te warunki, kolego? - spytałem się spoglądając na niego z oczekiwaniem.

  13. (Night)

    Spojrzałem się na Podmieńca i usłychałem jego prośby. - Abyss jest dobrym strzelcem, nie masz się o co martwić. Nie znamy cię, więc nie chce ryzykować - spoglądam na Melon. Ona mu nie ufa... a to powód bym ja mu nie Ufał. Nie mniej... bezbronnego go nie puszczę... a skoro on trzyma.

    - Zrozum, ja chce zapewnić ekipie bezpieczeństwo a ciebie dopiero co poznaliśmy. Udowodnij, że można ci ufać. 

  14. [Night]

    - Nie mniej może być niebezpieczne. Co jak co, ale co jeśli tam znajdziemy samicę i młode? Wciąż jest prawdopodobieństwo tego. Jednak pomyślcie. Ale... możliwe, że znajdziemy tam coś... ja się zgadzam by tam pójść... mimo iż może być tam promieniowanie, wkońcu to jego leże. Nie mniej... powinniśmy się rozdzielić. Jedna ekipa przeszukałaby to leże, a druga poszukała jakiegoś schronienia. Normalnie byśmy wzięli tą jaskinie... ale skoro tam żył ten smok to pewnie jest tam sporo promieniowania. Więc jedna ekipa poszukała by nowej kryjówki gdzie moglibyśmy przespać noc - spoglądam na Abyss'a.

    - Zbadasz to? - powiedziałem. Flare i Infortunia nie nadają się do walki jak by do czegoś doszło, a Infortunii i tak tam nie pośle bo to nasz jedyny medyk. Flare mimo to, też gorzej strzela więc też odpada. Ja muszę zapewnić im bezpieczeństwo i też znaleźć kryjówkę. Melon będzie z nami albo z Abyssem. Jak będzie wolała.

    - Mógłbyś wziąć podmieńca i zbadać to... wkońcu sam się tam pcha. Jak znajdziesz cokolwiek użytecznego dla naszej ekipy to nam to przyprowadź, każda pomoc się liczy. Zrozumiano? - spytałem się. Skoro jestem jakby dowódcą... to czas przejąć inicjatywę.

  15. (Night)

    Jak mi ojciec truł przez całą noc przed wyprawą... nie mówić o Stajni. Nie mówić o lokalizacji. Więc mówię...

    - Jesteśmy podróżnikami. Przybywamy z daleka. Zmierzamy na Południe - powiedziałem. Nie mogę powiedzieć po co idziemy. Może nie jesteśmy jedynymi którzy szukają Raju... a pewnie jeśli są, to zapewne będą chcieli go zniszczyć.

  16. (Night)

    Uśmiechnąłem się do Infortuni, ale potem se przypomniałem. NIEKOMPETENCJA I BRAK WYKONYWANIA ROZKAZÓW DO JASNEJ...! Nie denerwuj sie Night... będzie spokojnie... oddychaj wyraźnie i powoli. Dobra... spoglądam na Podmieńca.

    - Raymond. Co tu robisz i co zamierzasz zrobić - powiedziałem. Wciąż mam broń gotową do wystrzału. Nie to, że mu nie ufam... ale ufam przeczuciu Melon. Po chwili odwracam się do grupy... konkretnie do Abyssa. Takie przeczucie.

    - Pogadam zaraz wami... oj mamy do pogadania - rzekłem i wracam do Podmieńca... oczekując odpowiedzi.

  17. Jeśli o mnie chodzi to mam taki malutki pomysł. Oczywiście jeśli wysokiemu sądowi (nightmare) nie spodoba się to ok..:derp4: ale czy będą tak zwane Wydarzenia Globalne? Czyli dla przykładu, jak ekipa jest na wyprawie to zastępca Chrysalis który w tym okresie rządzi krajem pod jej nieobecność, np z jakimś krajem wybuchnie sprzeczka która może doprowadzić do wojny? Wiecie, by świat był żywszy.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...