To, ze mam różową pieluchę, to nie znaczy, że jestem dziewczyną... ale i tak, leciutko podchodzę i próbuje się bawić... ja nigdy się nie bawiłem... no chyba, że rybami... to tak.
Odchodzę. Więc załamany oddalam się... i idę do konta... i leciutko chlipam. Siedzę tam, aż ktoś się nie zainteresuje... mózg dziecka... wyparł moją podświadomość.
C... co... moje... klocki... ale... ja... nie... skończyłem... moje oczy... łzy... zaraz... Beczę... NIEKONTROLOWANIE! Serio nie wiem czemu płaczę za klocki... i czemu mnie fascynują.
Ejno kurwa, ja chciałbym wyjśc na przechadzke z tego kojca... nie pierdolcie, że całyczas byłem tylko w kojcu. Ja się tu zanudzę na śmierć. O... Deli przyszło. Tak jak ostatnio, wyciągam rączki i śmieje się słodko.
Poważnie? Pyta się co to... a widziała dziecko Rarity? Heh... nieważne. Jak jest mama to wyciągam do niej rączki by mnie wzięła... jak nie to czekam na kogoś a jak nie, to idę spać.
Patrzę na nią miną "Rly?" następnie miną "MATKA! DAJ ZRYĆ!" Ciekawe co dostanę... kaszkę manę, jogurcik, mmm jogurcik. Dobra... czekam na to co mi mamusia da.
Niekiedy mówiła, że chciała by mieć takiego braciszka... więc może się ucieszy - Dobrze mamo... czyń honory - powiedziałem spoglądając na mamę. Oby nie płód, oby nie płód, oby nie płód.
- Przecież będę z wami tutaj cały czas... będę też normalny. Chodzi o to, by mama nadrobiła czas jaki spędziłem w budzie... wybaczyłem jej, i chcę byśmy nadrobili ten czas. Rok w miesiąc.
Więc teleportuje się do domu razem z matką i Deli i informuje o moim prezencie dla mamy by "Nadrobić ten czas" który spędziłem w budzie dla psa... ILE DOSTANE HEJTU!?
Zarypiecie... przez pierwsze miesiące byłem duchem dla moje ma... mam pomysł. Obejmuje ją. - Mamo... nie gniewam się. A co by na to, bym się odmłodził i spędzili razem miesiąc u mnie w domu?
- Czyli widać, że przez pierwsze miesiące Niki się bardziej mną interesowała. A karmiłaś mnie mlekiem, chociaż? - spytałem się. Potem mnie karmiła napewno... bo miałem coś, że strasznie lubiłem mleko mamusi... tak, że odzywczaiłem się w 8 roku życia.
Obejmuje ją... - Mimo iż mnie nie zawsze kochałaś... ja cię od zawsze kocham. Jesteś moją matką, i zawszę ci przebaczę. Dobrze, że przynajmniej nie spałem w kojcu dla psa, albo w innym miejscu.
- Jak długim? Powiedz, nie będę się gniewać. Przecież to już za nami - powiedziałem z uśmiechem. Miło by się było też dowiedzieć, co się ze mną wtedy działo.
- To po jakim czasie się przyzwyczaiłeś do tego "że istnieje" - spytałem patrząc się na nią podejrzliwie. No... chce się dowiedzieć, ile byłem niechciany...