-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Staje koło niego - Możesz mnie teraz bić ile chcesz, jeśli ci to pomoże... nie jesteś moim przyjacielem, bo Capo którego znam, nie tkną by Alkoholu w TAKICH ilościach.
-
- Przemówię Capo do rozsądku i wrócę na rodzinny wieczór.. dobźe? - spytałem z uśmiechem, wychodząc z wody. Lucy... jakieś propozycje gdzie możemy go zacząć szukać?
-
Capo... on zawsze musi mi zepsuć dzień z rodziną... nigdy nie mogę mieć dobrej chwili z rodziną, bo ZAWSZE musi się coś stać. Zaraz dzieciaki zaczną myśleć, że specjalnie odchodzę, bo nie mam ochoty z nimi być... westchnąłem ciężko i informuje Twi o tym. - Capo uciekł - rzekłem. ROZJEBAŁ TAKĄ ATMOSFERĘ!
-
Mózgu... bo Konfy nie będzie. Z uśmiechem wchodzę do basenu i zaczynam się bawić z dzieciakami... po jakimś czasie, zauważam, że leżak z Twi jest niepokojąco blisko basenu. Może się coś stać i wpadnie do basenu. Więc podpływam do niej... i wiecie co robię... ŁÓDŹ PODWODNA!!!
-
- No... jak tam... sama wiesz co u ciebie? Mikstura będzie gotowa do końca tygodnia - powiedziałem jej tak by nikt inne nie usłyszał. Widać, że cierpi.. ale jestem wdzięczny Afrze... bo wtedy nie miałbym Twi.
-
- Szkoda... słyszałaś o tej historii z Cloudi? Capo się kompletnie załamał - powiedziałem opierając głowę o kopyto i patrzę na nią oczami. Dust zapłaci za to... obiecuje mu to.
-
- Masz ochotę na naszą cotygodniową partyjkę Tenisa? - spytałem się jej. Jak dobrze pamiętam... dzisiaj Kolej Luny, bo Rarity zaraz będzie rodzić... wiadomo co, i z czego to wynikło.
-
Zaraz powinna przyjść Rarity, albo Luna, bo nie wiem czy Lucy się zgodzi ich popilnowac. Siadam koło niej i całuje ją w policzek... - Cześć kochanie. Jak mu idzie? - spytałem się. Ciekawe czy Beak umie pływać... ah... jak na razie nie żałuje, że go adoptowaliśmy.
-
Proszę Visariego by miał na oku Capo. Ja się teleportuje do domu i czekam do wieczora. Więc idę do Twi, która powinna być na Korcie Tenisowym koło domu.
-
- Dobra... to cześć - powiedziałem i się rozłączyłem - Spotykamy się dziś u mnie wieczorem. Mój brat wpadł na trop Dusta, i wieczorem się dowiemy. Jeśli to będzie to o czym myślę... nie będzie miał czego szukać w Federacji.
-
- I czego się dowiedziałeś? Ja nie pamiętałem go w dokumentach Rekrutacyjnych, więc myślałem, że ty go przyjąłeś - powiedziałem do telefonu, siadając na fotelu. Spoglądam na ekipę i pokazałem znak by pilnowali Dusta by się nagle nie obudził.
-
- Chodzi o Dusta. Złamała regulamin i wysłał, samego żołnierza... do tego Klacz... w miejsce gdzie Gryfy są na Poziomie Czerwonym... Dust dobrze o tym wiedział. Sprawdziłeś coś więcej na jego temat?
-
- Mogłeś mi powiedzieć, że wcześniej tu byleś - powiedziałem patrząc na Capo. No chyba, że Lucy... tylko ta dwójka ma powód do pobicia Dusta. Wyciągam telefon i dzwonie do Faruka.
-
Czyli jak widać, gówno ich obchodzi, że mnie już nie ma. Dobra... więc wiem, co zrobię. Otwieram z kopa drzwi do Gabinetu i staje w środku wraz z resztą. - Dust...
-
- Capo... później załatwimy tą sprawę... teraz idziemy do Dusta - powiedziałem i tepam się do Fortu Zancudo, prosząc Lucy, czy mogła by tu przyjść i pomóc. Czekając na nią, sprawdzam co o nim sądzi reszta Armii Cudzoziemskiej.
-
- Capo... Parę minut temu. Glda, Vis... wiem, że na to czekaliście... wchodzimy do biura Dusta... KTÓRE KIEDYŚ BYŁO MOIM... i go wywalamy za to, że posłał Cloudi samą do niebezpiecznej dzielnicy, Z WYRAŹNĄ NOTĄ BY TEGO NIE ROBIĆ. Dołączacie?
-
- Zlać mnie na kwaśne jabłko będziesz mógł po załatwieniu sprawy z Cloudi. Idziemy - powiedziałem i Tepam się do domi Gildy i Visariego... tak, mieszkają razem, i nie... nie są ze sobą... Gilda nie mogą znaleźć domu, więc ją Vis ugościł... kiedyś także Cloudi tam mieszkała. Więc Teleportuje się, ta z Capo, nie ważne co robią i Luno, pomóż, bym nie trafił w takim samym momencie, jak z moimi rodzicami.
-
- Rób co chcesz - wstałem - pamiętaj o tym, co Cloudi powie jeśli dowie się ile teraz wypiłeś. Idziesz ze mną i udowadniasz, że ci na niej zależy, albo zostajesz tu i pokazujesz, że masz ją w dupie... ja idę do Dusta... rób co uważasz - powiedziałem i wyszedłem z jego bańki. Następnie czekam chwile, a następnie idę po Gildę i Visariego, razem lub bez Capo.
-
Westchnąłem. - Siedząc tutaj i pijąc... nie pomożesz Cloudi. Pomyśl, ona nienawidzi pijaków, a ty się powoli w takowego zmieniasz. Odstaw to gówno i chodź ze mną do Faruka. Powiadomimy go, i Dust wyleci na zbity pysk. Weźmiemy jeszcze Gildę i Visa, by mogli poręczyć za nas. Jak dobrze pójdzie, to skurwiel straci wszystko, i będzie musiał płacić za leczenie jej.
-
- Stary... nie zachowuj się tak. Cloudi może wygląda na chuchro które złamało by nawet wiatr... ale jest najtwardsza z nas wszystkich... szybko wróci do zdrowia, ale obiecuje, że Dust zapłaci za to, że wysłał ją sam...
-
Cholera... nie dość, że debil... to jeszcze pijany debil. Robię sobie podobną bańkę i idę do niego i siadam... i biorę jedno. Też muszę wypić. - Wiem co czujesz... Twi PARENAŚCIE razy była w takim stanie. Nie martw się, Cloudi wyjdzie z tego - powiedziałem klepiąc go po plecach.
-
Więc zaczynam szukać tego debila. Zaczynam się powoli martwić, muszę go znaleźć inaczej... będzie kiepsko. On jest zdolny do rzeczy samobójczych... dobrze o tym wiecie.
-
Idę więc do niego... siedzi pewnie w domu i płaczę... albo nie słyszał, i czeka na mnie. Miejmy nadzieje, że to pierwsze... on ją kocha... jakoś.
-
Więc lecę do szpitala... Dust zaczyna przeginać pałę. Mam nadzieje, że nic się jej nie stało... westchnąłem. Po dojściu do szpitala, pytam pielęgniarkę o Cloudi i jeśli może, to niech poda mi numer pokoju.
-
Więc sprawdzam co to za wiadomość, wstając i idąc do Capo, uprzednio się szykując na nieuniknioną już zamianę. Mam nadzieje, że się uda... więc sprawdzam co to za wiadomość...