Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Więc niecierpliwie czekam aż wylądujemy w Canterlot a następnie czekam na to co nadejdzie. Nie mam ochoty widzieć Twilight i Capo wkładanych do grobu tylko dlatego że mieli zbyt mocną chcice...
  2. - Będzie wszystko dobrze... daje ci moje słowo - powiedziałem uśmiechając się do niej. Ja w to wierze, ja w to kurwa wierze... nigdy jej nie opuszczę... nie zrobię tego.
  3. KougatKnave3

    "Droga do zemsty" peros81

    - Mo... Może... a nie, już nie ważne - powiedziałem po czym spuszczam głowę... nie mam tyle odwagi. Na stówę dała by mi kosza... nawet pytać nie muszę - To, ja już nie będę ci... przeszkadzał... - powiedziałem, po czym się powoli cofam...
  4. - A wyobraź sobie że tam miało powstać miasto wolne od hazardu - zaśmiał się Ron. - Prawda. Kiedy zajmowaliśmy tamte tereny na ziemi, to mieszkało tam plemię. Początkowo lubili hazard, ale później się zrazili. Obiecali że na ich ziemiach nie powstanie coś podobnego... - powiedziała, ale Ron dokończył. - Co można przyznać, nie za specjalnie się im udało...
  5. - Preferował bym tą drugą opcję, jeśli można - powiedziałem tak by nie zwrócić uwagi na nas tego stwora. Wolę mieć pewność że będzie możliwość zabicia go, bo nie chce się przekonać że on nagle ma ciało z tytanu i kule g*wno mu robią, i tylko magia może go pokonać... wtedy to byśmy musieli go okrążyć... dość solidnie...
  6. Patrze na to ze strachem... ja nie chce ich tracić. Mojego najlepszego przyjaciela i moją żonę. Nie zniósłbym tego i znając życie wprowadziło by to do życia wielkie zmiany...
  7. Proszę wszystkich by ta podróż szybko się skończyła... nigdy bym nie zrobił czegoś takiego... nie odebrałbym życia mej żonie... poważnie, mówię całkowitą prawdę.
  8. Przestań tak myśleć... na sto procent się uda... wiem to... nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze jest wyjście, tylko trzeba je znaleźć. Tak mój tata mawiał i ja w tą zasadę wierze... i będę wciąż wierzył...
  9. - Lecimy do Canterlotu... musicie być... odizolowani... przykro mi, ale nie ma innego wyboru. Obiecuje ci że znajdę lekarstwo choć miałbym przekopać całą tą planetę... masz moje słowo - powiedziałem, odruchowo chcąc ją pogłaskać, lecz w ostatniej chwili cofnąłem kopyto, wiedząc co by się wtedy stało...
  10. - Tak... za tobą... - powiedziałem dość lękliwym głosem. Tak, bałem się... bałem się tego że przymus zabicia jej spadnie na mnie... nie chce tego robić, więc nie przestanę aż nie znajdę lekarstwa... nawet spróbuje użyć elementów wraz z włócznią... wszystkiego spróbuje użyć...
  11. Tyrpię Lunę wskazując na budzącą się teraz Twilight. Nie dał bym rady tego zrobić, nie mógłbym jej zabić... nie mógłbym. Ja ją kocham i obiecałem że będę ją bronić własnym ciałem, i nigdy nie złamię tej obietnicy... nie pozwolę żeby zginęła, a jeśli zginie, to udam się na wygnanie i będę żył samotnie... z dziećmi które będę musiał wychować...
  12. Nie powstrzymuje płaczu... jestem załamany to nawet się można domyślić. Moja żona, i najlepszy przyjaciel mogą zostać odstrzeleni... to nie może być prawda, musi być jakiś sposób...
  13. Przytulam się bardziej do Lily... nie mogę się pozbyć myśli że to się wszystko źle skończy. Nie chce o tym myśleć, ale mój mózg wciąż mówi że ona umrze... a ja bym tego nie przeżył... naprawdę.
  14. Patrze się zdezorientowany na bolta... on jest nie możliwy, on po prostu kurwa jest nie możliwy. Je grzywę księżniczki i bodajże "bóstwa" mojego ludu... ale nawet jeśli księżniczka mi mówi że nie ma się o co martwić, to i tak mam złe przeczucie... Staram się jakoś powstrzymać Bolta...
  15. Staram się zignorować myśl że to mogło się rozprzestrzenić, ale dla pewności. Trzeba mieć miasta pod obserwacją... - Księżniczko, a co jeśli jednak on wcześniej na nią chorował i tamte klacze też są...? - wzdrygnąłem się na samą myśl o tym. To by była epidemia...
  16. - Moje obawy się potwierdziły... Luno, gdybyś mogła... - spytałem się patrząc się na nią. Jednak kurwa wiedziałem, wiedziałem kurwa, to zachowanie od początku było dla mnie dziwne...
  17. - Zaufaj mi... - powiedziałem mu po czym zabieram go do rydwany zamykając drzwi i upewniając się czy wszystko jest cacy... trzeba mieć pewność że nie rzuci się nagle na Lunę...
  18. - Jest problem... musisz mi zaufać. Chodzi o pewien seksualny incydent... - powiedziałem wyciągając opaskę, jeśli nie ma to używam czegokolwiek do zakrycia mu oczu. - Zaufaj mi...
  19. - Tak jest księżniczko - zasalutowałem i poszedłem zrobić jak mi kazano, lecz staram się być przy tym delikatnym... nie mam ochoty tego robić przyjacielowi ale niestety trzeba dla bezpieczeństwa...
  20. - Wczoraj ona została z... wiecie. Przez nieświadomego Capo... a co jeśli on też jest na to chory? - spytałem się z przerażeniem patrząc na nią... a jeśli już wtedy był chory... to oznacza że... - On nie tylko ją zaraził... ale parę innych klaczy też...
  21. Przekazuje mu za pomocą badyla co się stało z Twilight, i że jedziemy do Canterlotu żeby to jakoś odkręcić. Do czasu powrotu dom jest pod jego kontrolom. Po przekazaniu wiadomości, wchodzę do rydwanu z dzieciakami. Nagle coś sobie kojarzę... - Czekajcie... chwile
  22. - Więc pojadę z wami... wezmę tylko dzieci i Spika, bo pewnie też by... poczekajcie chwilę, proszę - powiedziałem po czym poszedłem po dzieciaki. Za pomocą badyla wysyłam do powierniczek, Capo i Ghosta wiadomość o zdarzeniu, co się stało Twilight i że nie otworzę restauracji jutro ponieważ jadę do Canterlotu... proszę też By któryś z nich przychodził niekiedy do środka i sprawdzał czy wszystko jest w porządku.
  23. - Nie wiem... nie chce by cierpiała... by robiła to wbrew swej woli... wiedz że jeśli nie uda się jej wyleczyć... i będzie trzeba ją zabić... - spojrzałem jej w oczy, i szczerze mówię... - Ja podzielę ten los razem z nią...
  24. Otwieram drzwi spoglądając się z rozpaczą na Twilight... nie mogę uwierzyć... że mogę ją stracić... aż nie chce o tym myśleć. Może gdybym z nią się nigdy nie związał, nie było by tego problemu... nie była by wtedy tyle razy w szpitalu...
  25. Sprawdzam co się dzieje za pomocą włóczni, robię podgląd do środka by mieć pełny podgląd na sytuacje wewnątrz. Nie mogę tak siedzieć i patrzeć... tylko siedzieć. Poza tym coś tam za cicho...
×
×
  • Utwórz nowe...