-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- JASNE... MICHAEL! JAK TAM RODZINKA?! JAK U CÓRKI? JAK SOBIE RADZI NA COLEGU?! - powiedziałem. Nie ma nic zajebistego według Trevora jak normalna rozmowa podczas spierdalaniu glinom. Mi też się w ogóle podoba więc stosuje to często. Nawet jak spadamy z wysokiej wysokości, ale to się raz zdarzyło Pijany byłem i pomyliłem auto Trevora z samolotem.
- 61 odpowiedzi
-
- Ostry Grimdark
- Romance
- (i 3 więcej)
-
Opowiadam jej to co się stało i że ją zabrali wtedy i uśpili oznacza to że jest w ciąży... raczej była niestety. Mówię to o poronieniu jak najbardziej delikatnie. Po skończeniu opuszczam głowę.... smutny.
-
- Leż... jesteś jeszcze słaba - powiedziałem z troską.
-
Podnoszę głowę i delikatnie tulę Twilight. - Cieszę się że nic ci nie jest...
-
Podchodzę i siadam koło niej. Jeśli nie wybudzi się do godziny... zasypiam na krześle kładąc głowę na łóżko.
-
ja pierdole, znów nie logiczne... idę za nim zaciekawiony czego odemnie chce ten motylowy Iron Sheik (zapaśnik WWF)
-
Mam nadzieje że żyje... nie będę mógł dojść do siebie jeśli coś jej się stanie... czekam dalej jak wytrwały kochanek na swą miłość.
-
Czekam cierpliwie aż operacja się skończy... nerwowo czy ona przeżyje to wszystko...
-
- Dobrze - powiedziałem i biorę Twilight do szpitala by się nią niemal natychmiast zajęto. Jak nie wezmą jej, to robię klasykę... czyli awanturę.
-
- Wszystko gra księżniczko? - spytałem się jej z troskom.
-
- On przyczynił się do twego wskrzeszenia, to prawda. Od dawna był tajemniczy, beznamiętnie podchodził do wszystkiego był za to agresywnie nastawiony do innych... prócz podmieńców. Jakiś czas po twojej śmierci zniknął i pojawił się niedawno. Poza tym czuje ze ma związek z sprawą kryształowego cesarstwa.
-
Staram się zrobić coś by tak nie latała. - Trzeba coś zrobić... ona umiera...
-
Patrze na nią błagalnie... - Proszę... pomóż jej - powiedziałem załamanym wzrokiem wskazując na Twi.
-
Przyglądam się mu z przygnębieniem... czemu, bo koło mnie leży nieprzytomna miłość, która prawdopodobnie poroniła.
-
Staram się przyjaciół dać na pakę wraz z paroma innymi kucami tak by nie było podejrzeń że spierdalamy stąd.
-
Widziałeś jak Celestia i Twilight wsiadły do rydwanu nieopodal, strażnicy wciąż nie zamknęli drzwi jak by czekając na kogoś... na ciebie konkretnie. Kiedy wreszcie wszedłeś do karocy, strażnicy zamknęli drzwi i po paru sekundach rydwan oderwał się od ziemi. Lecieliście w stronę Canterlotu. Celestie wciąż coś martwiło, jak by przerażało.
-
- Uważajcie na siebie - powiedziałem i wziąłem Twilight delikatnie i idę z nią do tej ciężarówki tak by nas nie wykryto.
-
Podbiegam do Twilight i wyciągam delikatnie kołek i robię cokolwiek by nie umarła... cokolwiek.
-
- A rany Twilight? Trzeba znaleźć coś czym ją opatrzymy inaczej stąd nie ucieknie żywa - powiedziałem dalej zrozpaczony...
-
Podbiegam do Mary. - Co ty kombinujesz? - spytałem się zrozpaczony...
-
Sprawdzam z czego jest ta zbroja, biorąc jednocześnie broń i amunicje... dowołuje ekipę bo chyba coś nie słyszą...
-
Wołam po swoją ekipę by mi pomogli w podniesieniu Twilight... Podchodzę do strażnika i biorę coś co zatamuje krwawienie.
-
Sprawdzam co u Twilight czy wszystko gra... -Twi, kochani żyjesz?
-
Gniew... czuje gniew... a wtedy mam takiego powera że ja pierdole... idę normalnym chodem na nich i jak wystrzelą to aktywuje tarczę, mam już w dupie czy zginę czy nie...
-
- Ale jest coś co Prezydent USA chce... jeśli to zdobędziesz będziesz bogatszy niż ci się może przyśnić, zdobędziesz szacunek u sojuszników i lęk wrogów... wiem gdzie jest coś czego wy, Amerykanie szukacie i właśnie dlatego jesteście w Iranie, mym domu. Chcecie zdobyć włócznie którą zabito Jezusa, wiem o tym bo inaczej po co byście się przejmowali bliskim wschodem. Tylko tam jest coś co pozwoli wam na wielką moc... a ja wiem gdzie owa włócznia się znajduje bo jestem Allan Al-Bashir, założyciel PRL, najbardziej poszukiwana osoba na ziemi.