Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Zanim skończyła wydawać polecenie chwytam za swoją broń i z siedzenia na kamieniu przechodzę do kucania. Patrze się badawczo na kobiete. - Co się dzieje? - Spytałem się szeptem. Coś wyczuła, chyba niebezpieczeństwo. Trzeba być gotowym na nagły atak. Sprawdzam co na to Scout, czy też to wyczuł.
  2. - Nie zaszła w ciąże? Właśnie po co ludziom byśmy gwałcili klacze? Nie zaspokojeni czy co? - spytałem się zdziwiony.
  3. - Na Allaha. Nie wiem czy w to uwierzy - powiedziałem wciąż załamany. Nie mogę uwierzyć że to się stało...
  4. - A... a Twi to wie? - spytałem się załamany. Jeśli nie to będzie to gwałt... tak czy siak to jest gwałt, ale różni się świadomością.
  5. Chwytam się kopytami za głowę... ja... nie chciałem... cholera, ona im tego nie wybaczy...
  6. - Czekaj, czyli ja przez pięć godzin...? - Spytałem się z niedowierzaniem...
  7. Natychmiastowo zdejmuje magie. I patrze się dookoła... co się stało? Co ja zrobiłem?
  8. Pomagam nieść tego zdrajce i po wniesieniu go do wody jeszcze staram się kogoś przekonać...
  9. Zaczynam przenosić innych czy tego chcą czy nie, do wody by byli bezpieczni. Na końcu idę po Ghosta.
  10. - Twilight, wejdź do wody idę po resztę - powiedziałem i zacząłem informować przyjaciół o tym gazie, wchodzę jako ostatni do wody.
  11. - Mama kiedyś to opowiadała jak poznała mego ojca. Można powiedzieć że byli w tej samej sytuacji. Było to w wrześniu 1985 roku. W Afganistanie, kraju na bliskim wschodzie. Pamiętasz jak mówiłem o wojnie tam panującej dwa dni po mym przybyciu tutaj kiedy ci mówiłem historie ludzi. Mój ojciec wraz z swoimi pięcioma towarzyszami trafił do Rosyjskiej niewoli, przetrzymywany był tam, głodowany i poniżany. Po dziesięciu dniach spotkał pewną rudą Rosjankę z piegowatą twarzą i pięknym uśmiechem o imieniu Sasha Dragunov, moją matkę. Okazała mu dobre serce, lecz on ją zawsze lekceważył bo stali po przeciwnych stronach barykady. Kiedy on był głodowały, ona potajemnie przynosiła mu kawałki chleba by nie zmarł z głodu. Po pewnym czasie zakochali się w sobie ale nie mogli być razem z powodu że ich narody są w stanie wojny, nazywa się to Miłością Zakazaną. spotykali się przez jakiś czas aż do 1987 roku kiedy strażnicy odkryli że ona pomagała mojemu ojcu. Skazali ją na kare śmierci za "Spoufalanie się z Burżujami i Wrogami Ludu". Kiedy mój ojciec to usłyszał zaczął planować ucieczkę, aż w końcu kiedy w obozie wyszła rewolta, przedostał się do mamy i razem uciekli kiedy w obozie panował chaos. Uciekli na ziemie Iranu gdzie mój ojciec miał wpływy i był tam jako tako przywódcą. Ożenili się i po paru miesiącach wydali na świat bliźniaki. Mnie i mego brata Faruka. Miłość Zakazana to jeden z owoców który smakuje najlepiej...
  12. - Więc możemy ruszać - powiedziała Celestia potem odwróciła się do Twilight. - Twilight, ty też musisz lecieć. Jesteś mi potrzebna w innej sprawie - powiedziała do niej. - W jakiej? Co się stało? - spytała się Twi. - Chodzi o problem w Kryształowym Cesarstwie. Więcej wyjaśnie jak dojedziemy na miejsce - powiedziała i razem ze Twilight opuściły budynek.
  13. Siadam koło niej. - Wiesz, nasza obecna sytuacja przypomina mi pewną historie...
  14. - Dobrze - odparłem krótko. Ciekawe co się stanie jak ludzie dowiedzą się że jestem odpowiedzialny za zniszczenie Paryża Londynu i Nowego Yorku. Pewnie ucieszą się.
  15. Podchodzę do niej. - Dzień dobry kochanie. Jak się spało?
  16. - Nie nikogo takiego nie miałem. Nigdy nie miałem bliższych kontaktów z żadnym człowiekiem - powiedziałem. U nas jak jakaś kobieta o to pyta to ukazuje zainteresowanie nim... czy ona się we mnie... nie, pewnie oszalałem. Ona nie mogła by się zakochać w takim jak ja. Serio kto by chciał chodzić z takim nieudacznikiem jak ja, więc jak mogła by się wemnie zakochać?
  17. Idę po apteczkę i zaczynam opatrywać następnie Dashie. Może i się nie lubimy ale pomóc jej trzeba gdyż nie jestem potworem.
  18. Opuszczam głowę w dół i przenoszę ją w bardziej wygodne miejsce by sobie odpoczęła. Musiała walić, poprotu musiała. Po przeniesieniu zaczynam sprawdzać czy niczego se nie złamała.
  19. Cisza... nienawidzę ciszy... - Więc... cały czas podróżowała sama czy miałaś jeszcze jakiegoś kompana? - spytałem się jej. Muszę wiedzieć czy ma doświadczenie w pracy w grupie i czy wcześniej pracowała już w ekipie. Pewność zawsze musi być na pierwszym miejscu, nie? Jestem taki bo chce mieć pewność że jak wszytko naprawię z jej ciałem to nie strzeli mi w plecy, albo znów nie zniewoli.
  20. - Dokładnie. Wyruszamy za godzinę, większą drogę wtedy przemierzymy - powiedziałem do niej. Trzeba się upewnić że mamy wszystkie ważne rzeczy i kryształ który się zwie Element Harmonii, zajebista mi harmonia o jak na razie chaos wprowadził mi do życia. Byłem sam przez całą obecność tutaj, towarzystwa dotrzymywał mi tylko Scout, a po kilku dniach dochodzi klacz która staje się później moim właścicielem, i przez swoją ciekawość jest człowiekiem. Jak to kurwa przeżyje to będę miał co opowiadać wnukom.
  21. Celestia powiedziała wszystko co wiedziała, czyli jak Luna cię przyniosła do zamku, jak dorastałeś i w późniejszych czasach dołączyłeś do straży i o twojej śmierci. Kiedy ona to opowiadała miałeś wrażenie że wszystko wraca do ciebie. Wszystko, nawet dawne uczucia względem pewnej klaczy, lecz tylko tego nie mogłeś se przypomnieć, kogo dałeś tym uczuciem.
  22. - Żywność, Leki, Amunicja i Broń musimy też wziąść. Resztę zbędnych rzeczy które nam się nie przydadzą zostawiamy w stajni - powiedziałem po czym zaczynam z Szani... pozwoliłem se na zdrobnienie. Nie możemy brać zbyt dużego balastu bo będzie nam przeszkadzać. Trzeba wyruszyć za niedługo jak chcemy jak było po staremu, a jeśli się będzie dało wrócić a nie odmienić, to może wezmę ją ze sobą. Zobaczymy jak się będzie na razie zachowywać względem mnie.
  23. - Kopaniem i waleniem nic nie wskórasz. To jest beton, prędzej połamiesz kości niż go ruszysz.
  24. Podchodzę do niej i mówię. - Przestań... bo sobie zrobisz większą krzywdę - powiedziałem.
  25. Patrzyła na ciebie. Znów się zarumieniła. Spike spojrzał na was chcąc zobaczyć co się dzieje i powiedział. - Serio... idźcie na jakąś kolacje - powiedział i wyszedł do kuchni. Celestia wciąż patrzyła się na ciebie niedowierzając że w ogóle istniejesz. - Luna... będzie szczęśliwa z tego że wróciłeś z martwych, Wing. Powinniśmy iść do niej.
×
×
  • Utwórz nowe...