Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Wybierasz strasznie dobrą muzykę dla Trapnest :< (nie chcę przez to powiedzieć, że jest źle). Ale i tak ten pierwszy kawałek jest EPICKI ____________________________________ Cały czas uśmiechałem się szeroko jak jakiś idiota. Następne gramy My Fate... kolejna melancholijna piosenka. Gdy graliśmy Kuroi Namida, ta atmosfera w tłumie była nie do opisania. Tym razem spojrzałem w kierunku Reiry. Byłem ciekaw jak się czuje.
  2. Zdążyłem tylko szybko na niego spojrzeć i się uśmiechnąć. Dołączyłem do niego swoim graniem. W jednej chwili uświadomiłem sobie, jak bardzo będzie mi go brakować... Szybko jednak wyrzuciłem tę myśl. Nie chciałem markotnieć podczas koncertu. Wszystko musi się samo wyjaśnić... Gdy zbliżała się moja solówka, odsunąłem się od niego i dałem się ponieść. W tamtej chwili najważniejsza była muzyka.
  3. - Zastanów się dobrze - kontynuował głos. - To co zobaczysz może na zawsze cię odmienić... A sama podróż w czasie nie jest przyjemna. To czasami bywa gorsze niż śmierć. Dopiero teraz mówił ci o takich rzeczach...? Nie miałeś już jednak wyboru. - Słowo się rzekło. Exiled Key, przygotuj się... Nie wiedziałeś na co masz się przygotować. Po chwili odpowiedź przyszła sama... Czułeś się tak, jakby ktoś złapał za każdy twój staw i w jednej chwili mocno szarpnął. Wszystko wirowało ci przed oczami, serce podskoczyło do gardła... Przed oczami migały ci różne światła, słyszałeś różne dźwięki, których nie potrafiłeś rozpoznać. I nagle wszystko skończyło się tak szybko, jak się zaczęło. Byłeś w jakiejś świątyni, rozpoznałeś to bez problemu. Mogłeś wstać, chodzić i oddychać. Ból jednak pozostawał. Stałeś w miejscu, gdzie na podłodze był wymalowany czerwoną farbą pentagram. Przed tobą znajdował się ołtarz, na którym nie było nic oprócz paru świec i chleba. Przy ścianach stały marmurowe posągi dziwnych istot, których nigdy nie widziałeś. Dostrzegłeś schody i wejście na zewnątrz. - Ruszaj - to były ostatnie słowa, które wypowiedział głos. Jego obecność zniknęła...
  4. Po tamtej piosence byłem już w pełni uspokojony i jednocześnie strasznie szczęśliwy. Słuchałem występu Trapnest i nie mogłem się doczekać, żeby znów zacząć grać. Miałem w sobie mnóstwo energii.
  5. Tym razem natychmiast zacząłem grać, ograniczając się tylko do lekkiego kiwnięcia głową. Dzięki tej piosence mogłem się trochę wyciszyć... Grając, jednocześnie rozmyślałem o wszystkim. O Reirze, Lyriel, swoim przyjacielu... I znów towarzyszyło mi to uczucie. Tym razem było trochę inne... Bardziej melancholijne.
  6. Ostrze nadal raniło twoje gardło, lecz nie wchodziło głębiej... Postać tak jakby na chwilę się zawahała. Jej kopyto zadrżało, powodując u ciebie jeszcze większy ból, lecz po chwili zaraz się cofnęło. Zjawa odeszła od ciebie parę kroków, a potem przemieniła się w świetlistą kulę, która unosiła się w powietrzu. Nie zdążyłeś w ogóle zareagować, a kula z największą mocą uderzyła w twoją pierś, prosto w serce... Ból cię całkowicie oślepił. Wydawało ci się, że jesteś świadomy. Nadal słyszałeś odgłosy kapania i chłód z tamtego pomieszczenia. Jednak wszędzie widziałeś tylko śnieżnobiałą biel... Miałeś wrażenie, że unosisz się w powietrzu... - Przeniesiemy się teraz dwa tysiące lat wstecz... - usłyszałeś ten sam głos. - Być może wtedy pojmiesz to, czego w tej chwili nie dostrzegasz. Jesteś gotów, Exiled Key?
  7. Przez to, że wreszcie mogłem wystąpić przed publicznością, nie czułem się już tak źle. Miałem w sobie nowe siły, tak jakbym odrodził się na nowo. Znów słuchałem z podziwem występu Trapnest. Tym razem bardziej skupiłem się na Lyriel. Chciałem zobaczyć, jak się czuje na scenie... Albo po prostu chciałem ją obserwować.
  8. Tym razem zjawa przycisnęła ci ostrze do gardła na tyle mocno, że z twojej szyi zaczęła sączyć się cienka strużka krwi. Nie miał jednak zamiaru cię zabijać... Przynajmniej na razie. - Exiled Key... zdajesz sobie sprawę z tego, kim jesteś? - znów odezwała się postać. Była wściekła. Co raz bardziej nie rozumiałeś wszystkiego, co cię otaczało...
  9. Przez chwilę obserwowałem publiczność i uśmiechnąłem się do paru fanów, którzy stali najbliżej sceny. Potem spojrzałem na swoją drużynę i kiwnąłem głową. Zacząłem grać... A potem kompletnie odpłynąłem. Muzyka wypełniła mnie całego. Ryk tłumu, dźwięki mojej gitary, śpiew Reiry... Nie da się opisać tego uczucia słowami... Byłem wniebowzięty. Nawet jeśli Trapnest był cholernie od nas lepszy, w tamtej chwili nie miało to znaczenia. Wracały wspomnienia... http://www.youtube.com/watch?v=TFipjabLzzc
  10. OMFG! Co za EPICKA nuta. Wgniotła mnie w fotel. Dosłownie :O Zmiażdżą Blast :< __________________________________________ - Ja pierdzielę... - szepnąłem sam do siebie. Zamurowało mnie. Gapiłem się jak głupi na Lyriel, Artensa i Rizę. Opanowałem się dopiero po dłuższej chwili. Odczuwałem coś na kształt przerażenia. Jeśli reszta ich piosenek jest taka jak ta, zmiotą nas z powierzchni ziemi... Mimo wszystko spróbowałem się uspokoić. U nas śpiewa Reira. A klacz śpiewająca w takich klimatach to rzadkość. Chyba... E tam. Jak wyjdzie, tak wyjdzie. Ogarnij się. Podczas ich grania zerknąłem po reszcie ze swojego zespołu, żeby zobaczyć ich reakcję na grę Trapnest.
  11. Nie słyszałeś nic. Absolutna cisza. Nie wiedziałeś, ile czasu minęło od twojej odpowiedzi... Czułeś, że co raz bardziej zatracasz się w sobie. Nigdy wcześniej cisza nie była tak bolesna... Nagle zerwał się silny wicher. Przed tobą znajdował się prawdziwy duch... Wyglądał identycznie jak kucyk, tyle że unosił się w powietrzu, mimo że nie miał skrzydeł, i był prawie przeźroczysty... Postać miała krótką grzywę i ogon. Dostrzegłeś także jego Cutie Mark, który o dziwo nadal posiadał: korona i złote jabłko. Obok niego znikąd pojawił się miecz. Natychmiast go pochwycił. Zrobiło się dziwnie zimno i jakby ciemno. Błyskawicznym ruchem postać powaliła cię na ziemię i przyłożyła broń tuż nad twoim gardłem. - Zechciej łaskawie powtórzyć swe imię... - wysyczała. _______________________ Nie chce mi się już bawić w tę czcionkę xP Będzie tylko kolorek.
  12. Przyjrzałem się obu gitarom, a w końcu wybrałem tę po prawej. Była lepsza od tej, którą wybrałem w hotelu. No i miała w sobie to "coś". Założyłem ją na siebie przyjrzałem jej się jeszcze raz z bliska. - Mała trochę - burknąłem, uderzając w struny. - Może być. Dzięki. Odwróciłem się od niego i poszedłem na scenę, szukając wzrokiem reszty mojego zespołu.
  13. - Aha... To dobrze - powiedziałem. Spojrzałem na Dave'a, potem na jego łańcuchy i uśmiechnąłem się kpiąco. Serio? Łańcuchy? Hah... Może i lepiej, że nie miała nic do "roboty". Wstałem i skierowałem się do wyjścia z budki. Zanim jednak wyszedłem, odwróciłem się w kierunku klaczy, uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem słodko: - Dzięki, Rarity.
  14. Raarity, yaaay! ________________________________ Uśmiechnąłem się do niej. Byłem trochę zażenowany, ale starałem się tego nie okazywać. Ta klacz była w sumie całkiem słodka. Usiadłem, tak jak mnie poprosiła, i czekałem na to, co wymyśli.
  15. Zrób i mi przysługę i napraw wszystko, co cię trapi. Dzięki tym słowom miałem jakiś cel... I musiałem do niego dążyć. To było jedyne, co mogłem zrobić. Musiałem grać przed wszystkimi, i Dave też. A on robił to ze względu na mnie. Tą przysługą mógłbym spłacić u niego dług... Ech, to było takie chore i pomylone... Westchnąłem ciężko. - Ta, jasne. Już idę - powiedziałem i wyszedłem z charakteryzatorni.
  16. Szybko znalazłaś Applejack. Zajmowała się kukurydzą niedaleko domu. Właśnie prowadziła pełny wózek warzyw do stodoły. Spostrzegła cię i podeszła do ciebie z szerokim uśmiechem. - Hej! Jak tam? Robota skończona? Mina jej zrzedła, gdy przyjrzała się tobie z bliska. Musiałaś mieć zapuchnięte oczy... - Co się stało, cukiereczku? - spytała łagodnie po chwili.
  17. Twój brat odsunął się od ciebie. Otarł resztki łez ze swojej twarzy, a potem spojrzał na ciebie, pełen motywacji. - Pewnie! - odparł natychmiast. - Dam sobie radę. Tata dużo mnie nauczył - dodał stanowczo. Uśmiechnął się do ciebie szeroko. - Jesteś strasznie silna, na pewno sobie poradzisz z całą armią Changelingów!
  18. Twój brat odsunął się od ciebie. Otarł resztki łez ze swojej twarzy, a potem spojrzał na ciebie, pełen motywacji. - Pewnie! - odparł natychmiast. - Dam sobie radę. Tata dużo mnie nauczył - dodał stanowczo. Uśmiechnął się do ciebie szeroko. - Jesteś strasznie silna, na pewno sobie poradzisz.
  19. - Na pewno można załatwić to inaczej - powiedziałem. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało. Dave brał wszystko na siebie, a na to nie mogłem pozwolić. Wziąłem głęboki oddech. - Powiemy im o tym. O tym, jakim to ja byłem idiotą, że to wszystko moja wina i o tym, że odchodzisz z MOJEGO powodu - powiedziałem. - Nie obchodzi mnie bycie liderem. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Nie pozwolę, żebyś sam wszystkim się obarczał. _______________________________ Friendship is magic
  20. Gdzie tam, nic nie schrzaniłeś ;p Muszę się trochę zastanowić. _____________________________________ - Nie podoba mi się to... - mruknąłem i z westchnięciem oparłem głowę na fotelu. Na chwilę rozprostowałem skrzydła, żeby cokolwiek robić i nie siedzieć cały czas w milczeniu. Samo się naprawi? To raczej było niemożliwe... Z każdą chwilą co raz bardziej nie ogarniałem tej sytuacji. - Wyjeżdżasz gdzieś, jak już... odejdziesz? - spytałem niepewnie.
  21. Spokojnie, jakoś to rozpracuję xP _________________________________ Kiwnąłem przecząco głową. Przez chwilę w ogóle się nie odzywałem, nie wiedząc co myśleć. - Więc nadal uważasz mnie za brata? - spytałem w końcu. - Po tym wszystkim? Myślałem, że mnie nienawidzisz, bo ciągle myślę o sobie i tak dalej...
  22. Prychnąłem i opadłem na jeden z fotelów. - Do tej pory myślałem że tak jest - mruknąłem. Spojrzałem na niego i spytałem: - Dlaczego mnie bronisz? Czemu zwalasz wszystko na siebie?
  23. Dzięki ___________________________________ Rzuciłem wściekłe spojrzenie Dave'owi, a potem warknąłem do Stana: - Rose, Kuroi Namida, Lucy, My fate, Zero. Pasuje taki układ? - Zwróciłem się do reszty. - Chyba że Dave ma lepszy pomysł - dodałem gniewnie.
  24. Głos znów wybuchnął śmiechem. - Dobrze więc... - powiedział. - Oto pytanie... Kto zamknął portal, by ochronić innych przed złem? Skoro próbujesz go otworzyć, musisz wiedzieć tę rzecz... Po pomieszczeniu znów rozniósł się mrożący krew w żyłach śmiech...
×
×
  • Utwórz nowe...