Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Dotarłeś na pewną polanę. Na jej środku paliło się ognisko. To musiało być jakieś obozowisko. Już miałeś się tam udawać, by wypytać tamtejszych myśliwych, lecz coś zmusiło cię do zatrzymania się... A właściwie ktoś... Tam była tylko jedna osoba - do tego nowicjusz. Rozpoznałeś go bez problemu... To był Garwing. Strzegł on w klasztorze świętych artefaktów. Miał jedzenie. Właśnie opychał się mięsem jakiegoś zwierzęcia. Widziałeś, że ma go więcej. Ale jak on na ciebie zareaguje...? Może powinieneś iść dalej? Skoro on miał mięso, musiało go być więcej gdzieś w pobliżu...
  2. Dulcis wcale nie był taki rozbawiony. - Przecież jest napisane, że potrzebują pomocy! MUSISZ tam lecieć! - wykrzyknął. - A co, jeśli ich też zaatakowały Changelingi? N-nie chcę, żeby inni też zginęli... - dodał po chwili smutnym głosem... Znów uronił parę łez. Szybko się jednak pozbierał. - Avi, oni na pewno cię potrzebują. Ja tu mogę poczekać. Zbuduję szałas! Umiem go zbudować! Ukryję się tam i nikt mi nic nie zrobi! Zrozpaczony podbiegł do ciebie i spojrzał ci w oczy. - Musisz tam lecieć... - powtórzył. Najwyraźniej od straty waszych rodziców twój brat stał się bardziej wyczulony na czyjąś krzywdę...
  3. Mężczyzna uskoczył w bok i natychmiast wyciągnął miecz, gotowy do ataku. Musiałeś go przestraszyć. Odetchnął z ulgą, gdy ujrzał ciebie. Po chwili jednak, gdy już schował swoją broń, zmarszczył brwi i patrzył na ciebie zszokowany. - Skąd ty się tu wziąłeś?! - spytał. - Udało ci się przejść...? Chłopie! Pewnie przesyła cię Lord Hagen? Przybędą posiłki?
  4. Mist również patrzył prosto w twoje oczy. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Wyglądał na zdezorientowanego. - Wiesz w ogóle, dlaczego tu z tobą jestem? - spytał w końcu. Wstał ze swojego miejsca. - Myślałem że dlatego, bo po prostu chcę być przy tobie. Byłem w tobie zakochany. I dlatego chciałem ci pomóc. Podszedł bliżej ciebie wolnym krokiem. - Wiesz jak ja się teraz czuję, kiedy ty mówisz mi, że mogę z tobą nie jechać? Że mam być szczęśliwy? Tuż po tym, jak porzuciłem już WSZYSTKO, żeby być z tobą?! - wybuchnął. Nie panował nad sobą. Oddychał głęboko, a z każdym jego kolejnym słowem gniew w nim narastał. Uderzył z całej siły w balię, przez co się przewróciła. Po chwili odetchnął parę razy, żeby się uspokoić. Rozłożył skrzydła. - Masz rację - odezwał się znów. - Może wreszcie powinienem zainteresować się sobą. To powiedziawszy... odleciał...
  5. Uciekłem wzrokiem gdzieś w bok. - Dla mnie kolejność piosenek nie ma znaczenia. Rób jak uważasz - powiedziałem do Dave'a. Po chwili spytałem: - O jakie pojedynki ci chodzi? Wkurzał mnie strasznie. Miałem wrażenie, że zachowuje się tak specjalnie, tylko po to, żeby mnie zdenerwować.
  6. Yuri... ... Fak x.X To imię wymyślałam na szybko. Może je jeszcze zmienię, bo faktycznie... no cóż... xP
  7. - Przykro mi. Błąd... http-~~-//www.youtube.com/watch?v=jqbm4KaHgOE&feature=relmfu Klimatyczna muzyczka. Ciary przechodzą... Te słowa usłyszałeś ledwie po tym, jak otworzyłeś skrzynię. W środku była... czaszka kucyka. Śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu. Nagle przejście do pokoju z którego przyszedłeś zostało zawalone gruzami, które ni stąd, ni zowąd spadły z sufitu. Byłeś w pułapce. Nagle ogarnęła cię ciemność... Pochodnie, które wisiały na ścianach, zgasły. Zrobiło się przeraźliwie zimno. W oddali jakbyś słyszał czyjś krzyk... - Spokojnie... - ponownie odezwał się głos, gdy przestał się śmiać. Nie potrafiłeś zlokalizować źródła tego dźwięku. - Wystarczy, że odpowiesz na jedno proste pytanie, a puszczę cię wolno...
  8. Włożyłem majtki od swojej wielbicielki do kieszeni. Jeszcze bardziej mnie to ucieszyło. Te wszystkie okrzyki, ciągle słyszałem swoje imię... To niesamowite uczucie. - Właśnie. Mamy jakiś plan? - spytałem.
  9. Uśmiechnąłem się szeroko do Camerona, a potem poszedłem w ślad za Reirą. Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Byłem cholernie szczęśliwy. Wreszcie...!
  10. Również spojrzałem na Dave'a. Nie miałem jednak zamiaru zaprzątać sobie nim głowy. Nawet on nie mógł mi zepsuć tego dnia. - O niczym istotnym - szepnąłem do Reiry.
  11. - Sorry, spałem - odparłem i uśmiechnąłem się szeroko. - Już idę. Po tych słowach skierowałem się do wyjścia. Wiedząc, że to już koniec podróży i niedługo będę grać na scenie, humor od razu mi się poprawił.
  12. Twoje kopyta ślizgały się, lecz udawało ci się jakimś cudem utrzymywać równowagę. Pochodnią oświetlałeś sobie drogę. Schodziłeś co raz głębiej... Nie wiedziałeś ile czasu ci to zajmuje. Co jakiś czas schody były zawalone ziemią, lecz nie napotkałeś na więcej trudności. Wkrótce dotarłeś do pewnego pomieszczenia. Po obu jego stronach znajdowały się krótkie połączenia do jeszcze innych pokoi. Zauważyłeś, że w każdym jest czarna skrzynia. Tylko to się w nich znajdowało... Żadna z nich nie miała żadnej kłódki ani nawet zamka. Musiały byc otwarte. Gdy zrobiłeś jeden krok w przód, ujrzałeś pod sobą kolejny napis... Zaufaj losowi. Podążaj za sercem. Słuchaj się własnego ducha I wybierz jedną ze skrzyń By wreszcie spełniło się przeznaczenie.
  13. - ZAŚLINIONY?! - wykrzyknąłem. Natychmiast wytarłem pysk kopytem. - O mój... Tak, tak, idę. Kurde... Na razie. Mówiąc to wyszedłem z przedziału i zacząłem szukać wzrokiem swojej "ekipy". Jeszcze raz przeczesałem grzywę.
  14. Przetarłem oczy, oparłem głowę o kopyta i westchnąłem. Siedziałem tak przez chwilę, a potem wstałem i przeczesałem grzywę. - Jak wyglądam? - spytałem Tisę.
  15. Fajnie to słyszeć __________________________________ Klapa okazała się bardzo ciężka. Dopiero po jakimś czasie udało ci się ją otworzyć. Ujrzałeś schody, które prowadziły jeszcze głębiej w ziemię. Tunel był ciasny. Na samym początku znajdowały się dwie pochodnie, które oświetlały drogę przez jakiś czas. Dalej wszystko było spowite mrokiem... Słyszałeś odgłosy kapania wody. Czułeś coś jeszcze - nieprzyjemny zapach stęchlizny... Schody wyglądały na śliskie i niebezpieczne. Były popękane w niektórych miejscach. Na pewno chciałeś tam iść...?
  16. - Jeszcze się pytasz? - odparłem z uśmiechem. Oparłem głowę o szybę, odetchnąłem i zamknąłem oczy. Chciałem wreszcie odpocząć. Bałem się jednak, że przez te wszystkie informacje, o których teraz się dowiedziałem, nie pozwolą mi zasnąć... Byłem strasznie ciekawy śpiewu Lyriel. Rozluźniłem się i słuchałem...
  17. Spojrzałem to na Lyriel, to na Tisę, a potem znów z ciężkim westchnięciem opadłem na siedzenie koło okna. - A nie obrazicie się, jak tutaj zasnę? - mruknąłem. - Nadal boli mnie głowa.
  18. W tabliczce był wyryty napis. O dziwo mogłeś go bez problemu odczytać, w przeciwieństwie do reszty dziwnych znaków na murach. Brzmiał tak: Na północy odnajdziesz wodę. Południe skrywa ogień. Wschód powietrzem się opiekuje. Zaś zachód czuwa nad ziemią. Połącz wszystkie części, by odkryć samego siebie. Niech tamten klucz stanie się pomocą a serce przewodnikiem. Gloria Agnes! Dopiero teraz dostrzegłeś, że pod tą tabliczką znajduje się drewniana klapa...
  19. - Hej - odpowiedziałem. Jeszcze raz spojrzałem na Lyriel. Przy Tisie raczej nie mogliśmy kontynuować tej rozmowy. - Dobra... To ja chyba pójdę się jeszcze przespać - powiedziałem i wstałem ze swojego miejsca. Skierowałem się do wyjścia z przedziału. - Na razie.
  20. - Em... dzięki - odparłem zmieszany, odwzajemniając uśmiech. - A... co masz na myśli mówiąc, że otworzył się czwarty rozdział w twoim życiu? - spytałem.
  21. Łania po prostu odeszła. Gdy zobaczyła, że zacząłeś badać teren, nie zwracała na ciebie najmniejszej uwagi. Nawet nie pożegnała się z tobą w żaden sposób... Zostawiła cię. Zobaczyłeś jednak, że wraca dokładnie w tym samym kierunku, z którego przyszliście. Może wracała, żeby uwolnić resztę? Nie miałeś pojęcia. Skupiłeś się na budowlach. Dostałeś ogromną szansę, której nie mogłeś zmarnować... Z dala od ciebie, po lewej stronie, znajdował się skrawek muru z tabliczką, który wcześniej przykuł twoją uwagę. Po twojej prawej stronie znajdowały się najbardziej zaniedbane pozostałości. Większość z nich była całkowicie pokryta mchem lub innymi roślinami. Zaś przed sobą miałeś coś na kształt jakiegoś kręgu. Dookoła były ustawione wysokie kolumny. Wyglądały tak, jakby zaraz miały się przewrócić. Całość zaś tworzyła jeden labirynt...
  22. Z każdym jej kolejnym słowem czułem się co raz dziwniej. Rika ostro przesadziła z tymi wyzwiskami, szczególnie jeśli Lyriel przeżyła tak dużo. - Garnet Til Alexandros? - powtórzyłem, by nadal podtrzymywać rozmowę. Delikatnie wypuściłem ją z objęć, lecz nadal trzymałem ją za kopytka. - Jest jakąś szychą? Nie znam jej - przyznałem.
  23. Nie rozumiałem tego do końca. Przez to, że ojciec ją gwałcił, brała każdego do łóżka? Chyba że ten ojciec wykorzystywał ją na różne sposoby... - Powiedziałbym, że jest mi przykro, ale to nie ma najmniejszego sensu - powiedziałem cicho. Milczałem przez chwilę. - Zostanę z tobą. Tak jak ty zostałaś przy mnie. I zawsze wysłucham tego, co masz mi do powiedzenia. Tym razem to ja ją przytuliłem. To zdecydowanie nie mogło wystarczyć, by ukoić jej ból... Jednak to chyba było wszystko, co mogłem jej dać.
  24. Łania natomiast była uradowana. Skakała wokół ciebie, rżąc z radości. Jej entuzjazm opadł, kiedy ujrzała twój smutek. Gwałtownie się zatrzymała. Przenosiła swój wzrok z budynku na ciebie parę razy. Potem tylko westchnęła i znów zaczęła cię popychać w głąb lasu...Było tam bardzo mroczno i strasznie. Słyszałeś różne dziwne dźwięki, które sprawiały cię o dreszcze... Jednakże mimo obecności łani czułeś się o wiele bezpieczniej. Zupełnie tak, jakby otaczała was jakąś ochronną aurą... Szliście tak dosyć długo, aż dostrzegłeś, że łania prowadzi cię do... ruin. Dokładnie tych samych, które spotkałeś wcześniej wracając z bagien. Wokół nich krążyły leśne świetliki, które swoim blaskiem pięknie je oświetlały. Cały ten krajobraz wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiejś starej książki.
  25. Wziąłem głęboki oddech. Tym razem byłem po prostu przerażony. W głowie kotłowało mi się mnóstwo myśli i obrazów, których od razu chciałem zapomnieć... Nie wiedziałem co mam powiedzieć ani co zrobić. W milczeniu położyłem jej tylko kopyto na ramieniu. Nienawidziłem siebie za to, że stać mnie tylko na tyle...
×
×
  • Utwórz nowe...