Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Róg błękitnego jednorożca znowu zaczął zachowywać się tak, jakby czarował, lecz działo się to dziwnie i inaczej niż wcześniej. Zaczął on chłonąć okoliczne światło, "promieniowało" od niego zimno i pojawiały się wyładowania elektrostatyczne od ziemi do niego. W międzyczasie kula ognia malała. W końcu nic po niej nie zostało. Dziękuję. Teraz czuję się o wiele lepiej. A co do biblioteki to uważam, że przydadzą się tam pegazy. Proszę spojrzeć na to z takiej strony: niektóre książki są bardzo wysoko,a my nie możemy zwrócić na siebie uwagi. Poza tym, jeśli znajdą którąś grupę, to ta druga też będzie w bardzo złej sytuacji. A bez podziału wszyscy uciekając spowodują większy zamęt. I siłę bojową też będziemy mieli większą, choć mam nadzieję, że nie będziemy musieli z niej korzystać. Dlatego też proponuję się nie rozdzielać. Ale to mój punkt widzenia, inni nie muszą się z nim zgadzać.
  2. Gdy spojrzałem na piłę przypomniała mi się gra, w którą grałem jako źrebię. -Mmm, więc jesteśmy przygotowani na portal do piekła-powiedziałem do siebie, po czym odwróciłem się do Kate- Dużo tych skrzynek. I jakby co zaklepuję piłę! Zabrałem się do otwierania kolejnych skrzynek.
  3. Snails, zrozum, że nic ci nie zabrania używać broni. To ty sobie ustalasz to ograniczenie. Jest ono dobre dla osoby żyjącej w ciągłym stresie, czyli cywila. Lecz ty, jako kadet, musisz umieć walczyć. Bo ty będziesz tym, który broni innych. Bo ty będziesz tym, który w imię dobra bierze w kopyta broń. BO TY BĘDZIESZ ŻOŁNIERZEM! Więc teraz łap za broń, by w przyszłości pokazać wrogom Equestrii, że wybrali nie to państwo do zaatakowania. Że wybrali nie to wojsko jako wroga. Na pohybel złu.
  4. Gdy podmieńce zginęły w mroku Thermal przestał podtrzymywać światło oraz powoli rozszerzył warstwę powietrza, aż w końcu zdjął barierę, która wydała tylko dźwięk o sile szeptu. Czuł się wykończony.Uff, udało się. Dobrze, że udało nam się uniknąć walki. Ale nie było to łatwe. Panie Magictech, czy mógłbym prosić o odrobinę ognia w moją stronę? Powiedział. Po chwili coś sobie przypomniał. Zaśmiał się delikatnie. Przepraszam za takie nagłe pytanie, ale już uzasadniam. Mam zdolność transformacji różnych energii w magię, której teraz mi brakuje. A jak widzę pan specjalizuje się w ogniu, więc uznałem to za najlepszą opcję. Oczywiście, jeśli pan chce. Niczego nie wymagam.
  5. Thermal zaczął zbierać okoliczne powietrze do utwardzenia "bariery". Przestańcie się kłócić i ukryjcie się? Dobrze? Teraz najmniej potrzeba nam kłótni i chaosu. Zauważcie, że z tym właśnie chcemy walczyć. A jak na razie tylko go wzmacniamy. Jeśli ktoś chce się ukryć tutaj to szybko, póki bariera nie jest ukończona. Tylko wchodźcie tuż przy dziobie statku. Zostawię tam dziurę. Ale tylko przez chwilę. Róg jednorożca zaczął świecić się słabym białym światłem. Otaczały go też niewielkie wyładowania atmosferyczne. W bliskiej odległości było czuć opór, jakby ktoś odpychał wszystko od rogu, wraz z niewidzialnym źródłem ciepła.
  6. -Dobrze ci radzę: połóż się i odpocznij. A najlepiej prześpij. Nie wiadomo, kiedy ten twój brak snu objawi się. A jeśli będzie to podczas niebezpieczeństwa?-powiedziałem do Kate. Czy ona tak bardzo o siebie nie dba? Czy po prostu nie rozumie niebezpieczeństwa wielu godzin bez snu. Ile to już nie śpi? A niech to draconequus! Nawet nie wiem. Podszedłem do najbliższej skrzynki i przygotowałem miecz świetlny. Zacząłem próby otwierania. Dla pewności najpierw samymi kopytami. Nie chciałem wpakować miecza do skrzynki wypełnionej np. nitrogliceryną. Dla bezpieczeństwa wolałem unikać nawet najmniejszych zmian temperatury. Nie myśl tak, bo ci nie wychodzi. Skoro te skrzynie wytrzymały lot przez atmosferę i taką kraksę, to otworzenie ich mieczem wiele im nie zrobi Skarciłem sam siebie. Zacząłem otwierać skrzynię tak jak Kate, uważając, by nie uszkodzić niczego, co potencjalnie jest w skrzyni.
  7. Panie Magictech, nauka nie pozwala zrobić zimnego płomienia. Pozwala tylko osiągnąć płomień, charakteryzujący się niską temperaturą spalania. Ale problem jest taki, że i tak wytwarza on światło widzialne przez podmieńce.Kuc zastanowił się chwilę. Nagle wpadł na pomysł.Mam pomysł. Mogę wytworzyć dwie bańki, pomiędzy którymi powietrze będzie miało gigantyczną gęstość porównywalną do kamienia, i oświecić ją od środka szarym światłem. Może uda mi się stworzyć imitację niewielkiego szczytu górskiego. Wystarczy, żebym wytworzył te elementy otaczając nimi balon. Ale ostrzegam: nie wiem, ile będę mógł wytrzymać. Z pewnością kilka minut, ale powyżej dziesięciu mogą być problemy. Czy zgadzacie się?
  8. Zszedłem z gryfa. -Kate. Radziłbym ci wziąć gryfa i pójść odpocząć-powiedziałem do Kate, po czym odwróciłem się do źrebaka- Chodź młody. Zobaczymy, jakie niespodzianki są w tych skrzynkach. Skierowałem się do najbliższej skrzynki.
  9. Ktoś idzie. I to nie jest jeden kucyk. Mmm. Dość spora grupa. Może też potrzebują pomocy?
  10. Wszedłem na gryfa. -Dziwnie tu trochę-powiedziałem do źrebaka- Tak jakby luźniej się zrobiło-po chwili się przeraziłem. Nie chciałem Kate o nic oskarżać. Po prostu bez tego jednego kuca zrobiło się więcej miejsca- Jednak ten jeden kuc mniej, nieważne jak niewielki, robi różnicę-miałem nadzieję, że udała mi się ucieczka od niebezpieczeństwa. Pamiętałem, co się działo z urażonymi sith'kami. To nie były miłe wspomnienia.
  11. -Nie radzę ich używać. Nie wiadomo, jak będzie działać na zdrowe serce-zacząłem przygotowywać wszystko do lotu- Przecież nie dla żartu używa się ich, gdy trzeba pobudzić "uśpione" serce. Z tego, co mi wiadomo, to może spowodować nawet zawał-odwróciłem się do źrebaka- No, młody, szykuj się do drogi.
  12. Rubinka i Martini. Sądzę, że za chwilę Kapi powtórzy wam to w mądrzejszy sposób, ale nie piszcie o czynach innych postaci(Rubinka- nie wszyscy jeszcze powiedzieli, że już idą. Niech sami napiszą, albo zrobi to Kapi) oraz o świecie gry(robi to pan i władca, zwany inaczej MG, czyli Kapi. Możesz na kierunkować, że niedługo będzie środek nocy, czyli najprawdopodobniej zmiana wart.Dobrze, Wstrząśnięty i Niezmieszany 963?) Skoro mówisz, że mają niedługo zmianę warty to warto by było pójść. Ale czy to jest pewna informacja? Powiedział do szarego jednorożca, po czym odwrócił się do Ruby. Jeśli o mnie chodzi, to znam się trochę na manipulacji energią. Nie wiem, czy to taki rodzaj magii, ale mam nadzieję, że i tak jakoś tam pomogę.Spojrzał na kuca od skrzydeł.Nie jestem zbyt cichy, ale sądzę, że wejście od przodu uniemożliwi nam znalezienie tej książki. Lepiej poszukajmy jakiegoś cichszego sposobu na dostanie się do środka. No to co? Idziemy? Po drodze się coś wymyśli. Kuc stanął w kierunku Canterlotu i czekał na inne jednorożce.
  13. Kto idzie? Błękitny kuc lekko się przestraszył. Nie lubił takich niespodzianek. A ostatnie zmiany sprawiły, iż ten kuc mógł być nieobliczalny. Lecz on wierzył, że jest dobrym kucem. Spojrzał się na Ruby. Skoro mówisz, że najbardziej przydam się w bibliotece to z chęcią tam pójdę. Odwrócił się nieznajomej sobie klaczy Jak będziemy w bibliotece postaram się jakiś poszukać.
  14. -Wytrzymasz wraz z gryfem ponowny lot? Nie będę was przemęczał. Jakby się nie spojrzeć nie pali się.
  15. Nie, że nie chcę. Po prostu chciałem zobaczyć, czy coś się nie popsuło. Jeśli sądzicie, że jako jednorożec się przydam to z chęcią tam pójdę. To z kim idę? Przepraszam za pytanie, ale nie za dobrze was znam. Zapytał się błękitny jednorożec.
  16. Ohmowe Ciastko

    [Zabawa] Rekordy Akademii!

    Zrobienie Sonic Rainboom po minucie lotu. Drobnostka, gdyby nie fakt ciągnięcia wozu pełnego jabłek.
  17. -A niech to draconequus-zacząłem powoli i głęboko oddychać. Po chwili znowu byłem spokojny-Ech, większość statków zazwyczaj ma jakieś zapasowe. A jeśli nie ma, to mi wystarczy zwykły komunikator, długa, prosta antena i źródło prądu.
  18. -A jak wygląda kabina pilotów? Zostało z niej coś?
  19. Niestety nie kojarzę czegoś takiego. Ale jeśli to ważny zwój lub księga, to na pewno znajduje się w archiwach Canterlotu. Nie kojarzę, by w bibliotece Canterlotu były jakieś tajemne księgi zaklęć. No tak. To jest tajemna księga zaklęć. No cóż, wy najwyraźniej wiecie o niej więcej ode mnie. Podszedł do balonu. Coś się popsuło? Raczej nie. Widzę, że macie niepomyślne wiatry. Zacząłem się zastanawiać czy podołam utrzymaniu takiego balonu z wrogiem w postaci wiatru kierującego go na skały Mogę spróbować utrzymać go z dala od tych skał Prawie zapomniałem o tej książce. To jak mogę wam w tym momencie pomóc?(stworzyć energię kinetyczną, która wraz z wiatrem da wypadkową , która spowoduje ruch z ominięciem wszystkich skał. Oczywiście chodzi mi o energię kinetyczną działającą na statek)
  20. Przepraszam, ale jestem lekko nie w temacie. O jakiej książce mówisz?
  21. Nikt nie pisze tym samym kolorem? Nie chciałbym dublować czyjegoś koloru. Błąd w imieniu mojej postaci. Powinno być Thrust zamiast Trust. Błękitny kuc wstał. Witajcie-powiedział do przybyszów z balonu-Czy potrzebujecie pomocy? Słyszałem, że kierujecie się do biblioteki. Mogę wam pomóc. Kiedyś mieszkałem w Canterlocie i poznałem trochę biblioteki-kuc uderzył się lekko kopytem w twarz- Zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Thermal Thrust. A jak mówią na was?
  22. -To teraz się trochę prześpij. Nie sądzę, by gryf był zdolny do kolejnych godzin lotu. Jutro się do niego wybierzemy i nadamy sygnał SOS-odwróciłem się do źrebaka- Dzień dobry i smacznego. Włączyłem miecz świetlny i zakreśliłem ostrzem kilka kółek w powietrzu. Napawałem się dźwiękiem przy tym wydawanym.
  23. Nie mogłem wymyśleć postaci aż do teraz. Wybacz, że tak późno, ale zostało napisane, że można wysłać także spóźnione zgłoszenia. 1.Thermal Thrust. 2. Jednorożec. 3. Już za stary by nazwać się dzieckiem, lecz staruszkowie wciąż nazywają go dzieckiem(koło 20 lat. Przyjmijmy, że niedługo będzie 20 latkiem). 4. Urodził się w rodzinie jednorożcy w Ponyburgh(odpowiednik Pittsburgh'a). Jego rodzice pracowali jako kowale. Jako źrebię za pomocą niekontrolowanej magii spowodował pożar w swoim pokoju, lecz na szczęście zapalił się odległy od niego przedmiot, który dodatkowo wytworzył dużo dymu, przez co zaalarmowani rodzice zdążyli go uratować. Po tym wydarzeniu rodzice zmienili jego łóżeczko na "Magiczne Łóżeczko dla aktywnych źrebiąt 6000K"(które najprawdopodobniej uratowało jego dom od całkowitego spłonięcia. To był taki offtop). Jego rodzice byli genialnymi kowalami, lecz dopiero jak miał 2 lata można powiedzieć że byli rzemieślnikami znanymi w całej Equestrii, dzięki czemu mogli się przenieść do stolicy stylu-Canterlotu. Zamieszkali na jego obrzeżach. Od najmłodszych lat uczyli syna, że nie można wszystkiego robić magią. Sami wszystko co tylko mogli robili za pomocą kopyt, także przenosili duże ciężary(oczywiście kuc ziemne zaśmiałby się przy słowie "duże"). Jeszcze przed nauką magii uczył się na kowala, co szło mu dość dobrze, ale nadal nie był to poziom, w jakim tworzyli jego rodzice. Lecz im to nie przeszkadzało. Cały czas mu powtarzali, że może być kim tylko chce. Z wyjątkiem snoba. Lecz Thermal tego nie słuchał i próbował być takim jak oni. A szczególnie jego ojciec, który był dla niego przykładem: silny prawie jak kuc ziemny, ciągle uśmiechnięty, pracowity i chętny do pomocy. Cały czas chciał być jak ojciec. W magicznym przedszkolu jako jeden z pierwszych nauczył się pierwszego czaru-podgrzania. Dzięki swojej pogodności i wiecznemu uśmiechowi był jedną z najbardziej lubianych źrebiąt. Był takim niepoprawnym optymistą, że praktycznie zarażał innych pogodą ducha i uśmiechem. W kolejnych szkołach było tak samo: umiał zachęcić do siebie kuce. Lecz wtedy wielu go przez to nie lubiło, przez co niektóre źrebaki próbowały się nad nim znęcać. Lecz przeceniały swoje siły lub nie doceniały siły syna kowalów. Wtedy dla wielu źrebiąt Thermal został kucykiem, który smuci się tylko po wygranej. Bo taka była prawda-każda wygrana oznaczała dla niego smutnego przegranego. Ale był też ambitny, toteż w szkole zawsze starał się tylko znaleźć na podium, nie wygrać. Choć osiągał poziom o wyższy od najlepszego kucyka w klasie i w roczniku zawsze był drugi. Pierwszą poważną sytuacją która sprawiła, że z jego ust zniknął uśmiech była choroba jego ojca. Wraz z rodzicielką bardzo się przez ten czas smucili, lecz on tylko się do nich uśmiechał i pocieszał ich, że wyzdrowieje. Z przerwami na kaszel.Pewnej nocy jakiś wewnętrzny głosik kazał Thermalowi wykuć pierwszy obraz, który sobie wyobrazi. Była to róża. Poszedł w nocy do kuźni. Lecz zauważył problem: każda maszyna, której do tego potrzebował, wytwarzała gigantyczną ilość hałasu, który bez problemu mógł obudzić potrzebującego regeneracyjnego snu ojca. Lecz on się nie poddał. Wykorzystał najlepiej sobie znany czar- ogrzanie- do przetopienia miedzi. Za pomocą magii ukształtował z niej piękną różę,zahartował ją czarem oziębienia(inny czar, którego szybko się nauczył), po czym pokrył gałązkę (zapomniałem jak to się fachowo nazywa) i liście zieloną farbą. Szybko napisał kartkę "Szybko zdrowiej tato", po czym włożył ją do pustego wazonu, który zaniósł go do pokoju rodziców. Przez kolejne dni stan ojca się poprawiał. Winę za taki stan rzeczy chory zrzucił na metalowy kwiat. Po całkowitym wyzdrowieniu ojca z jeszcze większym zapałem mu pomagał, przez co nauczył się tworzyć najróżniejsze przedmioty, od zamków do łyżek. W wieku 14 lat zauważył pewien paradoks: czary ocieplenia i oziębienia były praktycznie tym samym, tylko że w inne strony. Dodatkowo były nieefektywnie opisane, co sam odkrył w praktyce. Gdy każdy znał jego talent do tego czaru ojciec przyniósł mu wyzwanie-metal wymagający gigantycznego ciśnienia i temperatury do obróbki. Jego ojciec umiał wytworzyć ciśnienie, lecz nie umiał temperatury. Wspólną pracą stworzyli z niego zbroję dla jakiegoś księcia czy innego dowódcy straży, już sam tego nie pamięta.Właśnie po tym zobaczył swój znaczek. Po tym wszystkim pierwszy raz poprosił ojca o naukę. Przedtem uczyli go sami z siebie, a on doszkalał się "podglądając" pracę rodziców. Jego ojciec zgodził się, lecz sam poprosił go o naukę manipulacji temperaturą.Tak nazwał czar za pomocą którego momentalnie podgrzał metal do gigantycznej temperatury, po czym w chwilę ochłodził go do temperatury powodującej natychmiastowe zamarznięcie wody i mocnego cydru. Nauka Thermala szła bardzo szybko. Z wielką chęcią uczył się on nowego czaru, dodatkowo motywowany faktem posiadania za nauczyciela ojca. Nauczył on go też obróbki metalu "niewidzialnym młotkiem" ,jak nazwał on czar tworzący dowolnie ukształtowaną falę uderzeniową. Jednak nauka ojca szła opornie, a sam czar był dla niego ciężki. Tak samo było z innymi kucykami, które chciały się nauczyć jego czaru. Lecz on też nie miał za łatwo. Wszystkie inne czary były dla niego tak męczące, że by zebrać siły do nich potrzebował godzin. Zamiana kamienia w kapelusz lub zmuszenie do rośnięcia wąsów była dla niego praktycznie niewykonalna.Przez co pierwszy raz nie był najlepszy. Kuc słabszy psychicznie z pewnością by się poddał i ograniczył się do tych kilku czarów które znał, ale nie on. Choć było to dla niego męczące nadal się uczył i miał siłę dostawać dobre oceny. Dużą rolę odegrała w tym kondycja zdobyta po wielu latach pomocy przy pracach fizycznych, nie ułatwianych lewitacją przedmiotów. W wieku 15 lat poznał czar, którego zabronili uczyć w szkole z racji trudności w wykorzystywaniu go, ale dla niego był łatwy-piorun. Zdziwiło go, ponieważ sądził, że jego talent ogranicza się do temperatur i ciśnienia. Dopiero fizyka w szkole wytłumaczyła mu jego talent. Nie miał zdolności do temperatur lecz miał zdolność do różnych form energii."Niewidzialny młot", podgrzanie, oziębienie i piorun to były czary, które wymagały zamiany magii w gigantyczne ilości energii. Idąc tym tokiem rozumowania spróbował transformować ciepło w magię. Co skończyło się pozytywnym skutkiem. Chęć poznania swoich możliwości wciągnęła go w fizykę tak bardzo, że zaniedbał pracę w kuźni. Lecz pewno kolejne osobiste odkrycie było dla niego błogosławieństwem: światło to też energia. Po nauczeniu się czaru tworzenia światła tak zmienił go, by transformował światło w energię magiczną. Dzięki temu mógł kontynuować naukę czarów nie narażając się na osłabienie wywoływane przez stratę całej energii magicznej. Ten czar praktycznie wszedł mu w nawyk. Przez nieuważne stosowanie swych umiejętności zainteresowały się nim różne służby, lecz szybko uznały, że to czar, do którego używania jest zdolny określony kuc. Gdy miał 16 lat wróciła choroba ojca. Lecz tym razem było wiele gorzej. Lekarze nie dawali szans na przeżycie. Pierwszego dnia w szpitalu poprosił go z jego matką do swojej sali. -Kochanie, Thermal. Mam do was tylko jedną prośbę: nie smućcie się. Nie lubię oglądać waszych smutnych min. A jako duch będę mógł was pilnować, czy ich nie robicie. Powiedział im jeszcze, że to choroba, na którą chorował od wielu lat. Nie mówił im o niej tylko dlatego, że nie chciał ich martwić. W ostatniej rozmowie przekazał Thermalowi, że był takim synem jakiego sobie wymarzył i, że żałuje, że nie miał córki prosto z marzeń jego matki. I poprosił go, żeby bezwarunkowo spełnili jego testament. A, żeby mogli się przygotować przekazał im, co było dla niego najważniejsze, a mianowicie prośbę o zrobienie wesołej stypy. Wiele kucy było zniesmaczonych tym, że rodzina zmarłego była najbardziej szczęśliwymi na stypie, lecz mowa dołączona do testamentu wszystko im wytłumaczyła. Jeszcze przez długi czas przyzwyczajali się do jego nieobecności, lecz słuchali się jego ostatniej prośby. Wierzyli, ba, Wiedzieli, że trafił do nieba. Niewiele po tym był powrót Nightmare Moon i ukazanie się elementów harmonii. Po tych wydarzeniach wiele kucy mówiło mu, że gdyby nie był wtedy w Canterlocie tylko w Ponyville najpewniej to on byłby elementem śmiechu. Lecz on nie płakał nad straconą szansą tylko nadal pocieszał innych. W wieku 19 lat zrobił sobie przerwę od nauki i zdecydował, iż przemierzy Equestrię i okoliczne kraje w celu pocieszania i pomagania innym kucom oraz nauki nowych, nieznanych mu rzeczy na temat kowalstwa. Wiele razy spał pod gołym niebem, lecz w większości miast doceniano jego kunszt kowalski, przez co mógł liczyć na stały dopływ środków na podróż. 5. Zna kilka interpretacji znaczenia swojego znaczka. Sam myśli, że może to być oświetlona para wodna, co oznacza talent do manipulacji energią. Znaczek ma też taki sam wygląd jak kula metalu, na której wspólnie z ojcem zaczęli kucie zbroi. Inni mówią, że oznacza on ciepło zobrazowane unoszącą się parą wodną wśród zimna, co odpowiada jego ciągłemu uśmiechowi nawet w miejscach pełnych osób ponurych lub wręcz zimnych w psychologicznym sensie tego słowa. Lecz on nadal nie wie, co może oznaczać. 6. Jest bardzo przyjacielski, umie regenerować magię transformując w nią inne formy energii np. słoneczną, jest genialnym kowalem oraz zna się na wszystkim, co produkował np. hipotetycznie umie otworzyć prosty zamek w drzwiach, jest bardzo silny jak na jednorożca, a jednocześnie ma szeroką wiedzę na wiele tematów, którą wyniósł z szkół. 7. Jest ciągle uśmiechnięty, nie lubi krzywdzić innych w jakikolwiek sposób oraz zawsze stara się pomóc innym jak ma możliwość. 8. Młotek, który jest pamiątką po ojcu; niewielkie racje żywnościowe; podstawowe przedmioty potrzebne do pierwszej pomocy i higieny Ufff. Mam nadzieję, że nigdzie nie popełniłem błędów albo nie zrobiłem niedomówień.
  24. -To tutaj był wrak? Nie wiedziałem-nagle coś mi zaświtało w głowie- Nadajnik! W statku musi być jakiś nadajnik awaryjny! Szybko zaprowadź mnie do niego-odwróciłem się do źrebaka. Chciałem go obudzić jeśli mój krzyk jeszcze tego nie zrobił. -Młody, wstawaj. Jest możliwość ucieczki.
  25. Ohmowe Ciastko

    [zabawa] Wymyśl sen

    Nadal nie przyjąłem do świadomości ewolucji Twilight w pegazorożca, dlatego proszę, nie uświadamiajcie mnie.(art nie pokazuje skrzydeł, więc założenie brzmi, że ich nie ma) Słońce obudziło TS. Odwróciła głowę od ściany. -Mogłoby już przestać świecić. Spike! Odpowiedziała jej cisza. -Spike! Nie żartuj sobie! Sowalicjo! Ponownie odpowiedziała jej cisza. -Najpewniej robią sobie żarty-powiedziała Twilight sama do siebie wstając. Od razu skierowała się do kuchni na śniadanie. W kuchni ktoś był. To było niezaprzeczalne. Cała kuchnia była śladem niedokończonego śniadania. To byłoby normalne dla Spike'a. Ale było coś całkowicie niezrozumiałego-kupka kamieni szlachetnych na stole obok prawie skończonych kanapek. To było całkowicie zadziwiające-Spike nie zjadł kamieni. Uniosła magią jedną kanapkę i skierowała się do biblioteki. W końcu była już najwyższa pora otworzyć. Przy pulpicie stał karton książek, które Spike zamówił przed tygodniem. Był już rozpakowany i częściowo opróżniony. Nigdzie nie walały się książki więc najpewniej Spike już zdążył odłożyć je na właściwe miejsca. Na pulpicie leżała książka. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Nic nie znalazła. Twilight podeszła do pulpitu. Książka była otworzona na pustej stronie. -Znowu mieli problem w drukarni. Który to już raz? Mogliby pilnować, czy nie ma pustych stron. Twilight zamknęła książkę. Nie mogła określić tytułu ani czcionki ponieważ po każdym mrugnięciu się zmieniały. Tylko sens tytułu był wspólny-"Nie trać nadziei". Zaintrygowało to Twilight. Otworzyła książkę. Na pierwszej stronie był obrazek Celestii w sali koronacyjnej. Była w trakcie mówienia czegoś. Najdziwniejsze, że słyszała głos Celestii. Zbliżyła głowę do karty w celu dokładniejszego usłyszenia, co mówi księżniczka. Mrugnęła. -Dlatego też nie możesz być już moją wierną uczennicą. Te słowa były jak uderzenie obuchem. Nieważne, że przed chwilą była w bibliotece i jakaś magia przeniosła ją tutaj. Ważne było teraz. -Ale... Ale dlaczego? Czy wyślesz mnie teraz do magicznego przedszkola? Czy coś źle zrobiłam? Celestia uśmiechnęła się. -Och, nie moja droga. Powód mych słów jest całkowicie inny. Uważam, że twój stan wiedzy jest już wystarczający, byś stała się moją wierną absolwentką. Twilight zatkało. Nagle znowu stała przed portalem. Zdecydowała, że spojrzy na kolejną stronę. Biblioteka płonęła! Twilight stała tuż obok największych płomieni. Odskoczyła przerażona. Po chwili udało się jej zebrać rozkołatane myśli. Teleportowała się na zewnątrz. Z oddali nadbiegły jej przyjaciółki. -Jesteś cała? Jest cała. Jak dobrze, że jesteś cała. Robiłam babeczki gdy zobaczyłam dym. Na szczęście nic ci nie jest- powiedziała Pinkie tempem nieosiągalnym zwykłemu kucykowi. -Kochana. Jak zobaczyłam płomienie myślałam, że zemdleję-Rarity leżała na sofie, którą musiała ciągnąć od butiku. -Nic ci nie jest? -Nie. Ze mną wszystko w porządku. Ale co z książkami. Co z Spikiem? Nagle Spike wyszedł z kilkoma "całymi" książkami z biblioteki. -No tak. Smoki są ognioodporne. Ale co z zbiorem? -Martwisz się o książki? Nigdy im zbytnio nie ufałam. I teraz widzisz dlaczego. Ale mam kilka w domu. Mogę przynieść, jak już odbudujesz bibliotekę-zaoferowała AJ. -Mogę przynieść sagę o Daring Doo. Niech inne kucyki zobaczą, jak czadowy jest najbardziej czadowy kucyk po mnie-powiedziała RD. -Mam kilka książek kucharskich. Oczywiście znam je na pamięć, więc ich nie potrzebuję-zaoferowała PP. -Kochana. Taka tragedia a ty się martwisz o książki?- Rarity teatralnie położyła się na sofie- Ale jeśli chcesz, to mogę przynieść kilka książek i czasopism o modzie. -Jeśli potrzebujesz, to mogę przynieść książki o pielęgnacji zwierzątek-zaoferowała Fluttershy. Zaczął padać deszcz. Twilight poczuła zapach mokrego papieru. Znowu stała przed pulpitem. Karta z obrazem płonącej biblioteki była mokra. Woda sprawiła, że ogień wyglądał na przygaszony. Na kolejnej karcie były ukazane elementy w skrzynce. Pinkie Pie ostatnia wrzuciła swój element harmonii do skrzynki. -Nienawidzę cię!-krzyczała Pinkie-Jak mogłaś to zrobić. -Ale co? -Zostawić nas! To nie byłyśmy my, tylko podmieńce. -Ale ja nie wiedziałam. -Jak mogłaś nas nie odróżnić od podmieńców?-krzyczała AJ. Nagle zobaczyła całe zdarzenie. -Bo nimi byłyście. -Co?!-wszystkie się zapytały. -Tak. Szłyście cały czas ze mną. Dopiero gdy weszłam do tego pomieszczenia zamieniłyście się z moimi przyjaciółkami. Gdzie one są? Nagle wszyskie kucyki zmieniły się w podmieńce. Jeden z pocisków magi otworzył ukryte drzwi. Była za nimi sala, w której były zamkniętej jej prawdziwe przyjaciółki. Szybko sobie poradziły z podmieńcami. -Skąd wiedziałaś, że kłamią?-zapytała się AJ. -Wy nigdy mnie nie oskarżyły o głupią pomyłkę i nie krzyczałybyście na mnie. -O nie. Przepraszam cię za każdy mój krzyk. Przepraszam-wykrzyczała Pinkie- Przepraszam-krzyczała jeszcze głośniej. Znowu stała przed pulpitem. Na karcie był ten sam obrazek, lecz zobaczyła na nim coś jeszcze- 5 kopytek należących do jej przyjaciółek. Nagle zobaczyła, że była to przedostatnia karta. Przerzuciła na ostatnią stronę. Było na niej tylko zapisane kilka słów. "Nigdy nie trać nadziei, albowiem w najbardziej przerażających momentach ukazuje ona przyszłość. Od razu przepraszam za wszystkie błędy powtórzeniowe.
×
×
  • Utwórz nowe...