Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Lecz księżniczka z Rainbow były już daleko, a tęczowy grom spowodował ich upadek, więc...
  2. Szybko się teleportowałem do gryfa. Kosztowało mnie to dużo energii, lecz było niezbędne. Szybko otoczyłem gryfa podwójnym kołem z lodu i skał. Sam zostałem na zewnątrz. Wystrzeliłem spektrum pod nogi zwierząt. Czekałem, aż wybuch podrzuci je w górę.
  3. Wystrzeliłem kilka skał w stronę stworzeń. Liczyłem, że unieszkodliwi je to. Zacząłem szukać złotych owoców i dużych liści. Chciałem zdezynfekować i opatrzyć rany Kate. I szybko uciec od stworzeń. Tylko jak ja poprowadzę tego gryfa? Dobra, nie myśl nad tym, Black. Na razie musisz pomóc Kate
  4. Wystrzeliłem w nich tęczowym, po czym od razu zrobiłem to samo kamiennym. Tęczowy miał wybuchnąć z kontakcie z nimi i ich oślepić, a kamień miał ich ogłuszyć. Dla pewności przygotowałem zielony. Chciałem ich za pomocą jego związać lianą. Nadal biegłem po najpotrzebniejsze materiały.
  5. Mam pomysł na historię świata. Ludzkość spowita w dymach fabryk. Technologia stoi na diablo wysokim poziomie(czytajcie dalej). Podczas kolejnych głębokich wykopów zostają znalezione kolejne nieznane nauce minerały. Nie odkryto ich żadnych właściwości ani nie można było powiedzieć jaką mają budowę atomową, ponieważ każdy zaawansowany instrument badawczy psuł się w ich obecności. Z racji pięknego wyglądu i refleksów świetlnych na powierzchni zostały cenionym kamieniem jubilerskim. Lecz badania nad nimi trwały nadal, lecz w trochę bardziej prymitywny sposób. Kolejny wybuch laboratorium obszedłby się bez echa, jednak został on spowodowany przez właśnie ten kryształ. Z zapisów kamer(wiem, steampunk, ale czytaj dalej) wynikało, że wybuch spowodował kryształ rzucony o ziemię. Lecz kolejne próby nic nie dawały. Dopiero dokładne przyjrzenie się filmowi coś pokazało, mianowicie, że laborant przed rzutem zranił się ostrą krawędzią kryształu. Nastąpiły próby z użyciem krwi(nekromanci jedni). Z obserwacji wynikało, że im młodsza krew( mniejsza ilość czasu od pobrania do badania) tym kryształ świecił się mocniej. Lecz nadal wybuchy nie były tak potężne jak w tamtym laboratorium. W końcu pewien naukowiec sam się zranił i wystrzelił zmoczony krwią kryształ. Uzyskał ten sam efekt. Odkryto też, że jeden rodzaj kryształu nie powoduje niekontrolowanej reakcji po zmoczeniu krwią lecz narasta kolejnymi warstwami. I to, że w obecności kryształu krwi i innego następują niekontrolowane reakcje. Które coraz bardziej były kontrolowane. Państwa przejęły interes. Już nie pobierano krwi do transfuzji tylko do tworzenia kryształów. Naukowcy bardziej eco odkryli sposób, w jaki zmusić pewne kryształy do oczyszczania atmosfery. Stworzono satelity wyposażone w gigantyczne kryształy krwi i oczyszczacze, które wysłano na orbitę w zasięg atmosfery. Oczyściły one atmosferę. Naukowcy w państwach, w których istniała kara śmierci, zaobserwowali wzrost kryształu także przy osobie, która umarła w pobliżu kryształu nawet przez kilka godzin po jego śmierci. Zaczęto produkować kryształy w najmniej humanitarny sposób. Nagle politycy stworzyli wojnę. Istnieli już magowie, którzy umieli zmuszać odpowiednie kryształy do odpowiednich reakcji. Musieli mieć przy sobie kryształy krwi. Mieli także jedną ciekawą właściwość: technologia przy nich przestawała działać. Każdy mag musiał się poruszać za pomocą maszyn parowych,które ponownie wróciły do łask. Powstawały nowe mechanizmy wykorzystujące parę. Powstała także maszyna, mogąca za pomocą kryształu energii(jeden rodzaj artefaktów. Pozwala na zmianę energii w przedmiocie. Produkuje lód, ogień, błyskawice itp.), kryształu krwi i wody tworzyć parę. Prosta, nieelektroniczna technologia. Wojna trwała. Państwo odpowiedzialne za oczyszczacze atmosfery przeprogramowało je. Teraz miały za zadanie tworzyć warunki jak najmniej przyjazne dla człowieka. Lecz wojna trwała nadal. Po wielu latach pewna kopalnia kryształów "wyszła"(tyle TNT, że wywaliło całą ziemię w powietrze) na powierzchnię. Wtedy też zaobserwowano uszkodzenia elektroniki. W krótkim czasie ludzkość zeszła do ery maszyn parowych. Które w ostatnich czasach bardzo ewoluowały. Pozostali ludzie podzielili się na państwa. A oczyszczacze w większości zostały zniszczone, a pozostałe krążyły po orbitach omijających nowo powstałe siedziby ludzkie. Ilość energii w ich kryształach także się zmniejszyła, przez co anomalie nie były trwałe, tylko okresowe. Niestety stały się także w pewnym stopniu chaotyczne, przez co niemożliwe jest dokładne obliczenie czasu ich powstania ani ich zasięg. Przez co całkowicie bezpieczny transport między państwami jest możliwy tylko na niewielkich obszarach, łączących się w bardzo długie drogi. Tak mogłaby wyglądać historia świata w mojej wyobraźni. Wytłumaczę też mój pomysł magię i tworzenie magów bezkryształowców. Każdy człowiek ma w sobie duszę. Nie jest ona materialna, jednak ma kontakt z sferą many, którą pobiera i wysyła do ciała zmuszając je do ruchu. I to ogromne jej ilości. Rana powoduje wypromieniowywanie many na zewnątrz. Zasklepianie się ran duszy jest odwrotnie proporcjonalne do normalnego leczenia: u dzieci dusza po ranie dłużej i intensywniej traci manę. U dorosłego jest to krótki czas słabego krwawienia maną. Po śmierci ciała dusza żyje w ciele jeszcze jakiś czas, co powoduje wypromieniowywanie ogromnych ilości many, która jest jakby przyciągana przez kryształy many/krwi. A maga bez kryształów można stworzyć w dość niemiły sposób. Potrzebny jest mag mogący nauczyć kogoś magii i dziecko. Mag musi uczyć dziecko bardzo szybko(ma czas do mniej więcej 10 roku życia). Jak dziecko osiągnie poziom genialnego maga musi stracić jakąś kończynę. I wchodzi element ryzyka: rana na duszy może się zasklepić, przez co zostaje dziecko-kaleka bez "generatorka" many lub rana może się nie zasklepić, przez co powstaje mag mogący magazynować i wykorzystywać moc, która wypływa z rany na duszy. Oczywiście ta wiedza jest nieznana albo była znana kiedyś, a tacy magowie powstają tylko przypadkiem. Oczywiście istnieją inne możliwości, ale są one mniej pewne i wymagają większych poświęceń. Oczywiście taki mag ma gigantyczne kary na statystyki "siłowe", ale jest potężny.(na ten pomysł wpadłem po wymyśleniu postaci spełniającej warunek"Mogą być jakieś legendarne OP postaci, które potrafią rzucić czar bez artefaktu, ale wymagałoby to ogromnego poświęcenia, np. trwała utrata części ciała.". Ale i tak zmieniłem tą regułę. W mojej wersji taki mag może wszystko. A to z powodu, iż bezpośrednią manę można modyfikować dowolnie samą duszą, a bezpośrednią manę można wzmacniać maną z kryształu) Co do samej gry można stworzyć różne klasy gier. Od najniższej, dla nowych userów, dla których jest to pierwsza gra do epic, czyli postaci mających zdolności zmienienia świata. Magów bezkryształowców można od razu umieścić w epic, jednak na ich istnienie musi się zgodzić kilka ważnych osób na forum. Wymagana genialna historia uzasadniająca moc. Mogą też istnieć kryształy duszy, które mogą łapać manę wraz z duszą. Można je wykorzystać do stworzenia czegoś na kształt mecha z kierowcą w krysztale(albo słabszej istoty, zwanej androidem). Złapanie duszy w kilka kryształów powoduje powstawanie coraz słabszych intelektualnie istot, np. robotów służących. Oczywiście potrzeba jeszcze mechanizmów do ich ruchu i zasilania, ale kontrola nad nimi jest taka sama jak normalnym ciałem. Mmm? Można dzięki temu stworzyć państwo mechaników mogących żyć w robocie. Albo nowych, mechanicznych kończyn jak np. w Deus Ex albo Full Metal Alchemist. Mogłyby być one kontrolowane przez cząstkę duszy mechanika( po stracie kończyny istnieje w niej cząstka duszy dopóki nie zmieni się ona na próchnicę. Można ją wyciągnąć do kryształu duszy i umieścić w protezie. Przez bliskość duchowej ręki można ją kontrolować do skończenia się energii w krysztale.) A rząd zastąpić jednym lub wieloma władcami w jednym krysztale. Wiem, że umieściłem ogromną ilość powtórzeń, ale nie mam siły poprawiać takiej ściany tekstu. Mam nadzieję, że udało mi się wytłumaczyć moje pomysły zrozumiale
  6. A czerwony kuc w tym czasie cicho zamówił jedzenie. Po chwili kelner przyniósł parującą miskę zupy. Fire Hooves wyjął z kamizelki flaszeczkę z jakimś dziwnym płynem i dodał do zupy. Przy pierwszej łyżce jego twarz wygięła się w grymasie pokrewnym bólowi, lecz po chwili już była normalna.Nagle ktoś otworzył drzwi, przez co zrobił się przeciąg, który pozwolił poczuć zapach zupy praktycznie każdemu przy stole. Wszyscy poczuli aromat zupy warzywnej z dodatkiem czegoś bardzo ostrego. Kilka kucy musiało podrapać się po nosie. Skończył po zaczęciu wyznania Moonlight Star. I tuż po tym zamówił kufel cydru. -Moja rodzina trochę się smuciła, że opuszczam ich na tak długo, ale mam ich jakby błogosławieństwo na tą drogę-uśmiechnął się- W przeciwieństwie do bardziej wierzących w plotki mieszkańców mojego rodzinnego miasta. Oni z wielką radością przyjęli wieść o mojej podróży-westchnął-Ech, gdyby tylko wiedzieli w jakim celu się udałem. Rodzicom to nie przeszkadza. Wymusili tylko na mnie obietnicę, że nie będę wypróbowywał niczego czego się dowiem w odległości mniejszej niż godzina drogi od miasta. Kelner właśnie przy słowie "miasta" przyniósł jego cydr. Podał mu niewielki brylancik i odebrał kufel, z którego zaraz trochę upił.
  7. Różne myśli biły mi się w głowie Opatrzę Kate, to się potwory uwolnią. Załatwię potwory, to się Kate wykrwawi. Typowy szach-mat Złapałem tęczowy, lodowy i kamienny miecz. Szybko wytworzyłem dookoła wysepki barierę. Pomyślałem, że wbicie w ścianę powinno zamknąć schron od góry.Szybko to zrobiłem. Zacząłem biec przez zamarznięte jezioro w kierunku lasu. Potrzebowałem szybko jakiś liści.Po drodze "poprawiałem" pułapki rysi. Chciałem choć trochę oddalić niebezpieczeństwo związane z ich ucieczką.
  8. -Szybko, zanim się uwolnią. Wskoczyłem na gryfa. Nadal miałem miecze w pogotowiu, w niewielkiej odległości za gryfem.
  9. Szybko złapałem elektryczny i lodowy miecz. Wystrzeliłem w stronę wody pioruny. Po kilku chwilach, po których całe jezioro błyskało, wystrzeliłem z lodowego miecz. Liczyłem, że woda w jeziorze zamarznie.
  10. -Zła wiadomość: gonią nas-przekrzyczałem szum powietrza- Poszukaj zbiornika wodnego, Kate.
  11. Spojrzałem się na ziemie. Szukałem rysi. Musiałem sprawdzić, czy będą nas tropić.
  12. Chyba wiedziałem co się szykuje i musiałem to przeprowadzić taktownie. Szkoda tylko, że zazwyczaj nie posiadam nawet odrobiny taktu. Zszedłem z gryfa. -Już nie płacz-powiedziałem czule do źrebaka- Szybko uciekniemy i będzie dobrze. Tylko musisz się wziąć w kopytko(?). Spojrzałem się w stronę Kate.Żeby tylko nie wdała się jakaś choroba -Wskakuj na gryfa-powiedziałem do Kate-Później coś wymyślę na te rany. Nagle przestraszyłem się ich(zwierząt) zdolności. Zacząłem się przyglądać drzewom. Najgorsze, że zapomniałem, na jakiej wysokości leciał gryf. Jeśli nisko, to byliśmy w niebezpieczeństwie nawet podczas ucieczki.
  13. Chyba wiedziałem co się szykuje i musiałem to przeprowadzić taktownie. Szkoda tylko, że zazwyczaj nie posiadam nawet odrobiny taktu. -Już nie płacz-powiedziałem czule- Obrywałem mocniej i nie płakałem. Bo wiedziałem, że najważniejsze to uciec od niebezpieczeństwa. Te "rysie" nie są za miłe, jak sam zobaczyłeś. A ta bariera długo nie wytrzyma-wskazałem na barierę. Nie byłem tego pewien, więc prawdopodobnie trochę oszukiwałem- Uciekniemy gdzieś dalej to zajmę się twoją raną-a teraz pora trochę go zachęcić- No jesteś mężnym ogierem czy płaczącym źrebakiem?-miałem nadzieję, że nie pogorszę sytuacji. Powoli zacząłem go unosić na gryfa. Musiałem tylko pomyśleć jak poradzić sobie z jego ranami. Nagle przestraszyłem się ich(zwierząt) zdolności. Zacząłem się przyglądać drzewom. Najgorsze, że zapomniałem, na jakiej wysokości leciał gryf. Jeśli nisko, to byliśmy w niebezpieczeństwie nawet podczas ucieczki.
  14. Nikt się nie pali do rozpoczęcia to ja napiszę coś pierwszy. Najwyższa prędkość osiągnięta przez śmigłowiec wynosi 258 węzłów(478km/h) i osiągnął ją eksperymentalny Sikorsky X2, przez co został najszybszym śmigłowcem na świecie. Powstał on w celu stworzenia rozwiązań, które zostaną wykorzystane w śmigłowcu rozpoznawczym Sikorsky S-97.
  15. W końcu udało mi się związać pakunek. Przeniosłem go magią do gryfa i usiadłem w tym samym miejscu, co ostatnio. Czekałem na Kate z źrebakiem. Miałem nadzieję, że nic mu się nie stało.
  16. -A co robię?-zapytałem się niosąc przed sobą blastery, amunicję i pancerze-Ja to pozbieram, ty doładuj barierę-złapałem magią miecze(prócz elektrycznego) i zacząłem szybko wiązać wszystko w paczkę-Obudź gryfa i znajdź źrebaka-wiązanie takiej paczki nie należało do najłatwiejszych czynności i raz zaczęte musiało być dokończone. Inaczej można było całkowicie poplątać sznurek. A ja właśnie wkopałem się z jednym supłem. Ale udało mi się to szybko naprawić.
  17. Wziąłem miecz lodowy i wytworzyłem niewielką bryłkę lodu stykającą się z barierą wodną. -No co? Woda ma opór, prąd energię to zaraz ta bariera wyparuje-powiedziałem do Kate i zacząłem zbierać ekwipunek.
  18. I tak nadal szukałem wodnistego miecza. -I co skoro zaraz przyleci tutaj reszta paczki?
  19. Dobra, uspokój się, Mercy. Uspokój się. A do draconequsua z tym -No chodź tu potworku. Pokażę ci fajny, ciemny korytarz z światełkiem na końcu-krzyczałem do potwora. Wystrzeliłem kilka kul ognia dookoła potwora z chęcią zamknięcia go w klatce ognia jednocześnie próbując porazić go prądem i szukając wzrokiem wodnego miecza. Jeden plan się nie powiódł to mogłem użyć drugiego.
  20. Pięknie. No pięknie. Lepiej być nie może. Wystrzeliłem w kierunku zwierzęcia skrzyżowane wiązki moich ulubionych mieczy:ogniowego i piorunowego w kierunku pyska stworzenia. Jednocześnie teleportowałem się tak, by nawet zrykoszetowana kula nic mi nie zrobiła. Byłem gotowy do teleportacji do pyska stworzenia. Chciałem nakarmić go ogniem i piorunami. Czekałem tylko na błysk wybuchu kuli.
  21. Podniosłem się z ziemi.Świetnie.Jeden siniak się trochę zaleczył, to drugiego dostałem. Zwierze musiało być doskonałym drapieżnikiem skoro posiadało takie kły i pazury oraz być przygotowane na wszystko w postaci łusek. I to właśnie ich możliwości musiałem poznać. Strzeliłem z blastera tak, by opcjonalny rykoszet nie poleciał w stronę mnie albo Kate i źrebaka.Zacząłem krążyć. Odrazu zobaczyłem leżące miecze. Musiałem je widocznie wypuścić z objęć magii gdy leciałem. To dało mi pomysł. Zacząłem patrzyć się na łapy zwierzęcia, a szczególnie część mającą kontakt z podłożem.
  22. W takich momentach cieszyłem się z lat treningu odruchowej teleportacji w krytycznych sytuacjach. Przeniosłem się nad zwierzę i wgniotłem je w ziemię magiczno-mocową falą uderzeniową.
  23. Magią uniosłem "armatę" i kilka razy wystrzeliłem tuż przed przednie łapy "rysia". Już szykowałem się do walki, lecz miałem nadzieję, że zwierzę ucieknie.
  24. Magią złapałem blastery(armatę i snajperski) i moje ulubione miecze, po czym teleportowałem się wraz z nimi na drzewo obok Kate i źrebaka. Nie wiedziałem czy się obudzili, ale i tak powiedziałem, a raczej szepnąłem. -Jeśli nie macie broni to uciekać wyżej. Coś się zbliża. Stałem gotowy do wystrzału w wrogów.
  25. Odseparowałem najmniejsze i podpaliłem je mieczem. Nie chciałem sobie zbytnio utrudniać życia. Od razu jak się zajęły obłożyłem je trochę grubszymi gałęziami. I tak dalej, aż płonęły najgrubsze gałęzie, jakie udało mi się znaleźć. Zacząłem się zastanawiać nad sensem życia. Nagle zrozumiałem. Życie nie miało sensu. Zacząłem przyglądać się ogniowi nasłuchując zagrożeń.
×
×
  • Utwórz nowe...