Skocz do zawartości

Feather

Brony
  • Zawartość

    168
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Feather

  1. Cóż, cokolwiek. Nie znalazł więc nic ciekawego, ale za to poczuł smród. Tia...

    Poszedł do łazienki, gdzie znalazł pieluchy (o ile je znalazł) i resztę potrzebnych rzeczy, po czym podleciał do dziecka, które po prostu położył na przewijaku i przebrał, starając się dokładnie je wyczyścić. Smród. Obrzydliwe. 

    Ale trzeba było to zrobić. Najwidoczniej jeszcze nie umiały robić do nocnika. 

    - No, gotowe, mały smrodku. - Powiedział do (już nie) pokupkanego dziecka, wyrzucając do śmietnika pieluchę. - Ja jestem Feather! - uśmiechnął się.

    Łaskotek spojrzał na dzieciątka.

    - Jak się nazywaaaaacie, żuczki? - wyszczerzył się krzywo, siląc się na uśmiech. 

  2. Doświadczenie: Współtworzyłem forum agothis.xaa.pl, możecie spytać tamtejszych. Byłem developerem i dbałem o lore forum (klimaty kucyków) i po części za mechanikę, a także prowadziłem kilka sesji na forum Pony Utopia, gdzie miałem kandydować na moda, ale zrezygnowałem na rzecz Agothisa.

     

    Jakie INNE realia mogę zaproponować: Wiedźmin, TES, (Zaszalejmy) Postal i Absurd Totalny (a w jakich realiach? To nie ważne, ale mogę absurd wrzucić na życzenie graczy), Silent Hill/Ponyville, Eragon (Alagaesia), Gothic, Fallout, Resident Evil, Brutal Legend, oraz sesje dla userów, którzy ukończyli 18 lat (i nie, nigdy nie przeprowadzę sesji, której jedynym celem ma być clopping, ale może być tym sesja owiana. To samo z gore).

     

    Dlaczego ja?: Mam doświadczenie. Budowałem jedno forum niemalże od podstaw, z innymi ludźmi. Jestem kontaktowy i ugodowy, uważam, że MG powinien dać graczom jak najwięcej swobody, pozwolić im się bawić, dostosować się bardziej do nich niż oni do niego (zachowując przy tym zdrowy rozsądek). Uważam też, że sesje mają - rzecz jasna - bawić przede wszystkim graczy, a nie stawać się dla nich swego rodzaju brzemieniem, które mają ciągnąc za swojego MG. W sesjach zawsze staram się dogodzić graczom i często konsultuje z nimi wszystko przed i w trakcie jej trwania. Jestem też autorem ficów, ale o tym później.

     

    Moje wady i zalety:

    Zalety:

    • Myślę, że mam poczucie humoru
    • Jestem komunikatywny
    • Staram się dać jak najwięcej swobody działań graczom na sesjach
    • Spontaniczność
    • Jestem ugodowy.
    • Sumienność

    Wady:

    • Nie toleruję chamstwa i cwaniactwa. Niestety, ale tego drugiego nie potrafię przebaczyć.
    • Mimo, iż jestem wyrozumiały i cierpliwy, nagminne prowokowanie mnie może skutkować wybuchem agresji z mojej strony (gratuluję paru osobom, którym udało się mnie do tego stanu doprowadzić).
    • Graczy, którzy spowalniają sesje, mam w zwyczaju dzielić na różne kolejki, oddzielając ich od reszty ekipy, przez co ci "szybsi" nie są spowalniani. Dla niektórych to minus.
    • Gdy zacznę już z absurdem, to nie potrafię przestać, więc zastanówcie się, zanim zaczniecie prosić o takie wstawki :P
    • Lubię robić na złość osobom, które wpieprzają postacie, które manifestują w sposób NACHALNY swoje poglądy. Nie jakoś mocno, ale np. żartem ze strony npc (aż taki gnój ze mnie nie jest, spokojnie).
    • Lubię też robić sobie jaja z postaci OP (i ich OP zachowań)

    Kontakt: kontakt.jpg

     

    Czy robię to dobrze? :P

    Nie no, tak poważnie:

     

    Przykładowe Własne Opowiadanie:

     

    Tu wstawiam FF napisane przeze mnie:

    http://mlppolska.pl/watek/6812-comedy-niezwyk%C5%82e-przypadki-aby/

    http://mlppolska.pl/watek/6063-wytrych-s...%2Botwiera

    http://mlppolska.pl/watek/5055-tcbsad-apokalipsa-wed%C5%82ug-twojego-sumienia/

    http://mlppolska.pl/watek/5452-slice-of-lifesen-pani-nocy/ <- najkrótszy z wymienionych

     

    Jest jeszcze troszkę FF w My Little Seduction, ale nie podam do nich linków, by nie złamać regulaminu forum.

     

     

    A oto opowiadanko:

     

     

          Oprócz tradycyjnej drogi na wzgórze warowne, istniała jeszcze druga - bardziej niebezpieczna - o której nikt nie miał pojęcia. Pod zalesionymi, mglistymi lasami, pod powierzchnią ziemi, istniała dawniej kopalnia, którą zamknięto z bliżej niezbadanych przyczyn. Wejść do niej można było na dwa sposoby: albo posiadając klucz do spichlerza (w którego piwnicy była klapa do tychże kopalń), albo posiadając dorodną beczułkę dynamitu, by wysadzić stalową plombę, którą zamknięto wejście do kopalni, u podnóża wzgórza.

    Takową posiadała Lotus. Ściskała ją w swych kopytkach, uśmiechając się sama do siebie... 

    Kremowa, niebieskooka, czarnogrzywa jednorożec, o bystrym spojrzeniu i smukłym ciele... 

    Wiatr zmierzwił jej włos, jakby chcąc wygonić ją spod włazu. Ale ona pozostała nieugięta. Ssssss... lont zaczął się palić, podpalony magiczną iskrą, beczka pomknęła w kierunku blachy. 

          Tym razem jej grzywa została potargana przez silny podmuch, wywołany eksplozją. Metaliczny trzask, zgrzyt i huk, i tumany kurzu, wzbijające się w powietrze, niczym chmura, niczym zasłona dymna, przysłoniły jej sylwetkę. Przerażone ptactwo dało o sobie znać, uciekając w przestworza, drąc się blade ze strachu. Ignorancka straż nawet nie wszczęła alarmu. Zresztą - skoro nawet nie było tu wartowników, to i tego było się na próżno doszukiwać. 

          Lotus czekała, aż kurzawa opadnie... w końcu ujrzała, że plomba została wgnieciona do środka i wybita weń, leżąc gdzieś dwa metry od "futryn". A za futrynami mrok, echo i wyczuwalna aura jakby wrogości, która dawała o sobie znać, gdy z szelmowskim uśmiechem wkroczyła do środka, przy akompaniamencie głuchego stukania jej kopytek. 

         Magiczne światło oświetlało jej drogę. Kopalnia... belki, wózki, porzucone narzędzia, gdzieniegdzie całkiem dobre lampy olejowe i naftowe. Nawet można było - jakby się przypatrzeć - ujrzeć i żyły żelaza i ołowiu. Raz nawet ujrzała geodę ametystu, położoną bałaganiarsko na torach kolejki. Ale nie zwracała na to uwagi. Liczył się teraz jej cel - wejść do warowni. Błądziła po korytarzach, szukała... pięła się w górę, dopóki nie natrafiła na rumowisko - dalsza droga na górę była zawalona, a ona zużyła jedyną beczkę prochu, na jaką było ją stać. 

    - Szlag... - mruknęła pod nosem Lotus.

        Początkowa pewność siebie zaczęła ją opuszczać. Przysiadła pod stertą gruzu i zaczęła płakać, rozklejając się w przeciągu sekundy.  Wtargnęła tu tak łatwo... miała to zaplanowane, od wielu miesięcy, by teraz to trafił szlag. A ona chciała tylko... zobaczyć swojego ogiera, który jest tu razem ze stacjonującym wojskiem, żołnierza. Nie miał tu wstępu nikt, bo to obiekt wojskowy, ale Lotus chyba nie wytrzymałaby kolejnego roku bez niego... tup. Tup. Tup...

    Ktoś tu szedł, i to w jej kierunku. Podniosła łebek, rzucając blade światło na jeszcze bledszego starca, odzianego w jakieś potargane szmaty. Trzymał w pysku lampę, podpierał się czekanem. Jego brodę brudziły jego własne kopyta... 

    Klacz zbladła z przerażenia, a latarnia stuknęła, kładziona na ziemię.

    - Czemu wchodzisz do mojego domu bez zapowiedzi? - zagrzmiał gruby, zmęczony głos ogiera.

    Lotus była tak zmieszana, że nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.

    - J... ja... ja nie wiedziałam... - przełknęła ślinę - ja nie wiedziałam, że tu mieszkasz... pozwolisz mi wyjść? Przysięgam, że już cię więcej nie... - nagle poczuła coś zimnego na swoich nogach - ZOSTAW MNIE!

    Jej nogi drętwiały, a jednocześnie czuła, jak coś zimnego zaczyna je okalać. Spojrzała starcu w oczy. Jeden raz. Pierwszy i ostatni, nim stała się kamieniem... jej niemy krzyk do dzisiaj odbija się echem po skalnych ścianach kopalni, a Skarbnik do dziś nie przestał jej pilnować...

    Nim straciła świadomość, przypomniała sobie o innych rzeczach, na które nie zwracała uwagi... na przykład na posągi, które wymijała, przedzierając się ku górze... wydawały się jej wołać, tętnić życiem. Faktycznie, tętniły. I chyba dalej tętnią, bo ona świadomości nie straciła. Słyszy i czuje każde kapnięcie na nią wody, każdy krok dziada, słucha jego opowieści, dręcząc się myślą, że nigdy nie zobaczy Sham'Shira, nigdy już jej nie przytuli i nigdy... nie wezmą ślubu.

    • +1 1
  3. Rozluźniworator A-cztery.

     

    Rozluźnia wora osobie, której brak poczucia humoru. 

     

    Alternatywa dla Maści Na Ból Dupy.

     

    Mordozasłaniator V5

     

    Elastyczna, super-nie-statyczna ręka zasłania nam twarz, gdy ziewamy, kichamy, lub bekamy! A wszystko to zamontowane na specjalnym, mechanicznym wysięgniku, wbudowanym w kapelusz!

  4. W tym temacie wymyślamy różne wynalazki, które są idiotyczne. Im bardziej idiotyczny, tym lepiej.

     

    Zacznę od swojego pomysłu:

     

    Dupoklepator Trzy Tysiące. Połączenie koła z wozu, stu pacek na muchy i kołowrotka, przystosowanego dla ludzi. Po wejściu do kołowrotka i rozpoczęciu truchtu w nim, koło z packami zostaje wprawione w ruch, przez co osoba wypięta tyłkiem do urządzenia, jest po tymże tyłku klepana.

  5. Szkolny wybór rzeczywiście nie jest ciekawy, ja czytam coś od czasu do czasu we własnym zakresie.

    Też nie wiem, czemu piszesz własne, ale czekam na więcej :pinkie2:

     

    Pewnie jeszcze napiszę niejeden wiersz, ale musi przyjść mi wena. A z tą bywa różnie. Aktualnie zbieram ją by skończyć Niezwykłe Przypadki Aby. No i mam też w planach napisać jeszcze coś, co zrobiłoby małe "zamieszanie" w My Little Seduction, ale narazie projekt będzie owiany tajemnicą. Powiem tylko tyle - jak mi wyjdzie, to wiele ludzi, którzy twierdzą, że "erotyka psuje fandom" byćmoże zmieni zdanie. Ale najpierw i tak skupiam się na NPA. 

  6. Spłoń za posiadanie talentu którego ja nie posiadam.

    Świetnie się czyta, dawaj następne Piórkowcu.

    Pierwszy najlepszy.

     

    Bardzo mi schlebiasz. Dziękuję, za poświęcenie mojej twórczości paru minutek :)

     

     

    Wiesz, zawsze możesz pisać wiersze prozą - będziesz jeszcze bardziej oryginalny :fluttershy5:

    Poza tym, jakimi autorami się inspirujesz?

     

    Żadnymi. Nie czytam praktycznie wierszy. I nie piszę tego dlatego, że się przechwalam. Nigdy mnie bardzo do wierszy nie ciągnęło, a te szkolne uważam za denne rymowanki. I nie mam też pojęcia, co mnie kusi do tworzenia własnych... 

  7. Bardzo spodobały mi się dwa pierwsze wiersze - mocno odczułam zawarte w nich emocje.

    Co do ostatniego - też jest dobrze napisany, ale nie bardzo lubię takie rymy.

    Nie mam bladego pojęcia dla kogo piszesz, nieważne. Też chcę mieć faceta który tworzy poezję :rwink:

     

    Dziękuję, naprawdę :) co do ostatniego - nie lubię rymów, ale spróbowałem. Teraz wiem, że będę pisał tylko białe :P

  8. - Przepraszam, czemu w pani do... - podjął Feather, ale nie zdążył, bowiem został siłą wepchnięty do środka.

    Gdy już klapnął głucho o fotel, pochwa jego miecza szczęknęła, bowiem jej czubek zarył o podłogę. Miał się podnieść i wylecieć z domu przez okno, ale w tedy mama dzieci zaczęła mówić. Cóż... nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

    - Rozumiem, ale ja nie jestem kucykiem, z którym powinno się zostawiać dzieci. Nie czuje się na tyle odpowiedzialny! - wzruszył ramionami teatralnie.

    Coś im się spieszyło. Jej ogier był gotowy i najwidoczniej czekał, jakby ją popędzał niewerbalnie do wyjścia.

    - Proszę państwa, ale ja nic nie wiem o tym, a żebym miał zostać z państwa dzieciaczkami! - spojrzał spod ukosa na parkę. 

    Autyzm. Parka wyszła. A więc został udupiony. Bravissimo za dobre chęci i za nie bycie znieczulonym na to, co się dzieje u sąsiadów. 

    - Kurde - mruknął pod nosem.

    No nic. Teraz i tak jest w dupie, musi sobie jakoś radzić. Dzieci sam nie zostawi, a na komendę nie pójdzie, no bo co im powie? Że mu dzieci zostawili? Tak, a rodzice będą twierdzić, że miały z nim zostać. Sprawa przegrana od początku. Z drugiej strony tydzień to nie tak długo, więc może zostać tutaj. Najwyżej potem by to jednak zgłosił, po upływie tygodnia. 

    Feather postanowił zapoznać się z dziećmi, którymi miał się opiekować, no bo i tak musi to zrobić, a później zastanowić się nad tym, by przeczesać dom, w poszukiwaniu... w sumie, to po prostu czuł potrzebę by to zrobić.

  9. Witam! Czasami piszę różne wierszyki. Głównie białe. Wszystkie niejako dotyczą wydarzeń z mojego życia, ale... chciałbym się nimi podzielić. Mimo wszystko.

     

    Miłości Mojej Opisanie

     

    https://docs.google.com/document/d/1qf0rT9sZJk9kdhBtWldnnWkuScT20NBw37JbatqZBDQ/edit?usp=sharing

     

    Zaczekam

     

    https://docs.google.com/document/d/1W5GEkrl4xp52DsScuj5Xl9dWofylt1J6tT_da3d_N6k/edit

     

    Latarnia

     

    https://docs.google.com/document/d/1X4fi8hqlRhc3vW0EXcgoZ_jA0Pq8nlAdgzrXaegnSPo/edit

     

    Pewnie wiadomo, dla kogo to pisałem, ale mimo wszystko - dzielę się, bo lubię.

  10. /Mistrzu Gry, zastanów się, czy kierowanie graczami (mówienie, co robią ich oc) aby na pewno wyjdzie Ci na dobre, to tylko sugestia/

     

    NOKURWAICHPIERDZIELONAMAĆ. Nie, idę stąd, bo ogłupieć można. Ja pierdykam, za jakie grzechy?! - mówił sam do siebie, w swoich myślach Feather.

     

    Wyszedł z domu, bo jazgot był nieziemski, a wyszedł po to, żeby sprawdzić, czemu bachory tak wyją. Jeśli ta rodzina jest patologiczna, to chyba zaleje go krew. Ciągle przeczuwał, że nowi sąsiedzi są jacyś inni, jacyś... no jak to sąsiedzi nowi - dziwni. Oczywiście nie chciał ich nachodzić, ani się zbytnio z nimi spoufalać, bo przecież prywatność to rzecz przeważna, ale to już godzi właśnie w prywatność jego samego! 

    Wracając - upewniwszy się, że ma swój miecz, postanowił złożyć wizytę nowym sąsiadom. Tak więc podleciał pod ich dom, zapukał do drzwi i... dostrzegł, że ktoś tu od dwóch dni nie jadł, albo ma gastrofazę. Względnie Feather stał się bohaterem taniego horroru z zombiakami.

    Odszedł od drzwi i zapukał w okno.

  11. Zajebista pobudka. Wprowadzili się tam niedawno, a już robią problemy... miał się tu tak dobrze, zanim zaczęli budować tu ten cholerny domek. Gdyby Feather jeszcze tylko wiedział, co działo się wczoraj, byłoby świetnie. No ale że nie wiedział... ech. Dzieciaki napierdzielały dalej swoją kakofonią. 

    Pegaz obrócił się na łóżku i zakrył głowę poduszką, by przytłumić te wycie, bo przecież zgłupieć można. Gdy przez dłuższy czas nie przestawały, wygramolił się z wyra i poleciał piętro niżej, a następnie nalał sobie do picia soku jabłkowego, zrobił sobie proste śniadanie złożone z płatków śniadaniowych (i mleka), a potem poszedł się umyć. Gdy był już świeży i pachnący, zasiadł na kanapie, wsłuchując się w lamentację berbeci.

×
×
  • Utwórz nowe...