To ja o policji, ale z innej strony. Dzwonisz po takich "bo tatuś szaleje". Przyjadą, przemówią do rozsądku... gościowi, który ma tyle promili że jest w "outer space". Pytają "będzie spokój?" Odpowiedź: "Bęźie...". Oczywiście, że nie będzie. Kończy się na tym, że trzeba uciekać do piwnicy bo policja g# w tej sprawie zrobiła. A co mogła zrobić? To co robią w USA. "Porozmawiać" na osobności. Pierwsza rozmowa to faktycznie rozmowa, ale w przypadku "recydywy" i drugiej "pogawędki" obok radiowozu, po kilku minutach do domu wnoszą półprzytomne "zwłoki" obite na kwaśne jabłko. W Polsce kac u damskiego boksera = ból głowy. W USA = ból prawie wszystkiego i pamiątka na kilka tygodni w postaci siniaków. A prawo? Nie możemy pozbyć się z domu drugiego alkoholika - brata. KAŻDA instytucja mówi w końcu to samo: "albo sam przestanie, albo go ubezwłasnowolnicie". Problem w tym, że to ostatnie wiąże się z ponoszeniem odpowiedzialności za wszystko co zrobi. A potrafi wiele. Wracając do Twojego przypadku. NIGDY więcej nie pomógłbym WOŚP. Nie po takim traktowaniu, nie po robieniu z kogoś terrorysty. Bo w policyjnych statystykach będzie więcej przypadków, a cieć w okularkach powie TVNowi "złapaliśmy X nieuczciwych / groźnych wolontariuszy". W normalnym kraju sprawdzili by ją czy to nie prawdziwa broń (jak sam napisałeś podając w bezpieczny sposób), nie sprawia niebezpieczeństwa i Cię przepuścili. Ale takie rzeczy tylko w normalnych krajach... PS. Mogę o tym napisać na swoim blogu? Cała ta sytuacja z "bronią" skojarzyła mi się z tym: