Klaczka trochę nie pewnie weszła do sali, odetchnęła i skupiła się na zadaniu "wypaść jak najlepiej". Spojrzała na manekiny, rozsypane przed sobą, niczym szachownica. Do pyska wzięła mały scyzoryk, rozprostowała skrzydła i położyła na nich 4 topory. Stanęła przed nimi i rzuciła topory w górę, podskoczyła i kopnęła je z całej siły kopytami, robiąc salto w tył. Jeden z nich trafił manekina w skroń, drugiego w szyje, trzeciego w pysk, a czwartego w klatkę piersiową. Nie dotykając ziemi podleciała do 5 manekina i usiadła mu na plecach po czym szybko podcięła gardło scyzorykiem. Skończyła na trzeciego kopiąc kopytem w głowie, tak aby manekin upadł na ziemie, a scyzoryk wyrzuciła w stronę kolejnego, trafiła w oko. Widząc, że to już wszystkie, uśmiechnęła się szyderczo i wyjęła ostrze z oka. Stanęła przed księżniczkami i pokłoniła się nadal patrząc spod grzywy na nie.