-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Żyje. Po prostu śpi. I tyle. To chyba dalej dziwne.
-
Wszyscy. A Twi dalej śpi. Dziwne? Chyba tak.
-
Jutro będzieta kolacyja. Prezenty są w pralce. Żarce gotowe. No to tyle. To chyba czas spać.
-
Nie wstała. Jeszcze śpi. Po paru godzinach mieliście już masę jedzonka na Wigilię.
-
Zarumienił się i poszedł dalej piec. No to tyle. Też byście się zabrali za robienie przysmaków...
-
- W porządku - powiedział z uśmiechem. Daisy robi polewę i lukier. Om nom. Nom.
-
- Hejka. Pieczemy - powiedział spike, jakby to nie było oczywiste.
-
Otworzył spike. Cały w cieście. Czułeś zapach pieczonego ciacha.
-
Robią jedzonko na święta. Om nom nom. Będzie pycha. Już ciasto gotowe.
-
Twi od razu zasnęła. Reszta już jest opanowana duchem świąt.
-
Zastanowiła się chwilę. Następnie kiwnęła głową. No to ustalone.
-
Przytuliła cię. - Mówię ci, że nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczona - powiedziała. Pocałowała cię.
-
- Allan... - złapała cię za ramiona i spojrzała w oczy. - Nic mi nie jest. Czy ja się stałam niema?
-
- Inkubacja, ale z tobą! Z tobą! - piszczała, wyrywając się. Twi dalej ci tłumaczyła, że nic jej nie jest.
-
- Ty jesteś lekarstwem! Ty jesteś lekarstwem! - piszczała, próbując się wyrwać. - Allan... - powiedziała spokojnie Twi. - Nic mi nie jest... Po prostu jestem zmęczona.
-
Afra milczała. Tylko się wyrywała i piszczała. Twi wyrwała się Lucy. Wciąż utrzymywała, że nic jej nie jest.
-
Afra się skuliła. - Wcale nie namawiam jej do kolejnych inkubacji! Wąż musi wejść w nią i spędzić tam dobę! - wrzasnęła ze strachu. Twi zaczęła tłumaczyć Lucy, że nic jej nie jest.
-
- Co ci odwaliło?! - wrzasnęła. Twi opierała się na Lucy. Afra gapiła się na ciebie.
-
Lucy bez słowa zabrała Twi, która próbowała protestować. Afra śpi w otoczeniu kilku małych węży.
-
- Nie do końca... - powiedziała. Wait... Jest w formie bez łusek...
-
- Nic, nic... - powiedziała wymijająca i weszła do sypialni. Położyła się na łóżku obok łóżka z Lucy.
-
Usłyszałeś jak ktoś idzie korytarzem. Twilight. Jest siódma. Klacz poszła na dół. Uśłyszałeś, jak nalewa sobie wody. W po chwili wróciła. Jednak w korytarzu oparła się o ścianę, odetchnęła i poszła dalej.
-
Kiwnęła tylko głową i sięuśmiechnęła. No to się podobało. Ty zaraz pobudka, a Luna jeszcze pośpi.
-
Luna cała była biała, dyszała i drżała. No to czas siębudzić. Klacz zdematerializowała knebel i kajdany.
-
Jęczała i krzyczała, co było tłumione przez knebel. Niedużo ci zostało.