Poproszę o sesję, która nie byłaby multisesją
Equestria
Imię: Ignis
Nazwisko: Calamity
Miejsce pochodzenia: Appleloosa
Wiek: 17 lat
Płeć: klacz
Gatunek: jednorożec
Zawód: mechanik, wynalazca
Cutie mark: dwa koła zębate
Wygląd: http://img38.imageshack.us/img38/6218/mlp12729littlepipbylach.png (szkic nie jest mój)
Rodzina: Cooprer McScrap i Junkie Pipe
Historia:
Wszystkie maszyny czasem przestają działać właściwie. Są przypadki, gdy wiąże się to z zaledwie małą niedogodnością, kiedy indziej, grozi to utratą zdrowia. 12 letnia Ignis, chcąc pogłębić swą wiedzę, ruszyła z Cooprerem w stronę Canterlot. Łapiąc w ostatniej chwili pociąg, pojechali do stolicy na Targi Mechaniki Equestrii. Raz na 3 lata najwięksi wynalazcy kontynentu spotykali się na zamku księżniczki Celestii , by swoją sztuką zachwycać proste kucyki w różnych zawodach, przekazywać wiedzę, czy choćby pozować do zdjęć.
Niestety, rzadko kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. W połowie drogi w wagonach rozległ się dźwięk dzwoneczka, po czym wszyscy usłyszeli głos konduktora. Mechanizm sprzężenia zwrotnego w silniku parowym został uszkodzony, przez co pracuje dużo silniej i nie chce się zatrzymać. Mogło się to skończyć tylko uderzeniem z pełną prędkością w peron.
Acz mała Ignis nie słyszała o takim zakończeniu. Z wprawą godną mistrzów swej sztuki, schłodziła napęd, po czym pośpiesznie zamontowała amatorski system. Pociąg zwolnił, zaś pasażerowie zostali uratowani.
Już przy wyjściu z lokomotywy, w huku oklasków uratowanych kucyków, można było ujrzeć na jej boku dwa koła zębate – symbol talentu.
Ignis ma również wprawę w otwieraniu zamków za pomocą śrubokręta i spinki.
Niedługo przed 18 urodzinami opuściła rodzinny dom. Odwiedziła wiele miejsc.
Aż wreszcie – dotarła do Hoofington. Z pozoru normalna mieścina… Tak też było w rzeczywistości. Nudne, typowe miasteczko. Różniło się od reszty pewnym szczegółem – pracą.
Oferta zostania konserwatorem z początku odrzuciła Ignis, ale po doczytaniu informacji o możliwości, ba, wręcz konieczności modernizowania narzędzi, czy tworzenia nowych, prototypowych – uśmiech zagościł na jej ustach. Pośpiesznie ruszyła, by zdobyć wymarzoną robotę. Miała zaczynać od zaraz.
Pierwsze dni wyglądały cudownie. Dostęp do starych, dyszących urządzeń dawały jej dużo szczęścia. Naprawa, babranie w smarze, czego więcej potrzeba? Zapewne odrobiny rozsądku. Zapominalstwo odezwała się w klaczy podczas czyszczenia bojlerów. Napełnić wodą, poczekać, aż wybuchowy gaz odparuje, czyścić. I z całą pewnością NIE świecić sobie świeczką.
Eksplozję słyszano w całym miasteczku. Lekarze nie dawali zbytnich szans na przeżycie. Ignis, już przytomna, leżała w szpitalnym łóżku z wizją samotnego końca. Odłamki trafiły do jej organizmu, stopniowo go uszkadzając. Nawet jeśli wyzdrowieje jakimś cudem, nie odzyska już nogi – zapłaty za nieuwagę. Zajrzała zrezygnowana do starej torby od taty, z chęcią spojrzenia na marzenia ojca choć jeden, jedyny raz... Wyciągnęła jedną z walących się tam kartek, po czym oniemiała, wyciągnęła kroplówki i ruszyła kuśtykając ze szpitala.
Cała noc minęła na kolekcjonowaniu złomu. Stare klapy od śmietników, śruby, części zegarów, cokolwiek, co wpadło w kopytka. Niosła złom mocą swego rogu, w zębach, na plecach, po czym przystąpiła do pracy. Świeżo przed rankiem miasto zostało rozbudzone odgłosami spawania, uderzania młotkiem, czy szlifierstwa. Po wielu godzinach udało jej się…
Ignis opuściła szpital bez wypisania ponad miesiąc temu. Eksperyment zakończył się sukcesem, a jedno z ojcowskich marzeń – realizacją. Stworzyła mechaniczną kończynę, która prawidłowo funkcjonowała. Teraz przekraczała granice Ponyville, aby zakończyć kolejne z nich. Stara torba z planami, spoczywająca na jej grzbiecie zakołysała się lekko na wietrze.
Cel: Stworzyć w pełni zmechanizowanego kucyka i wetchnąć w niego życie.