Skocz do zawartości

cAnon

Brony
  • Zawartość

    243
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez cAnon

  1. Znajdzie się na pewno. Pewnie 14:00 patelnia, ale nic na pewno. Co do bloków, to podobno już w nich ruszyła budowa, więc miejsce spalone. Relacja z meeta dzisiejszego (sat 22.01.2014): Zbiórka godzina tradycyjna. Dotarłem 14:50, spotkałem grupę na peronie 2 stacji Warszawa Śródmieście. Puściliśmy skład do Mińska, wsiedliśmy w SKM. Wysiedliśmy na Rembertowie, przebyliśmy 3 przystanki autobusem, po czym wbiliśmy na AON, który będąc szczery, był pierwszym parkiem/skansenem/muzeum/złomowiskiem tego typu, gdzie nie dało rady wejść do żadnej maszyny bojowej, nie wspominając już o zakazie dotykania i włażenia na eksponaty (z resztą bardzo przestrzeganym). Wyżej zdjęcie grupowe pod przedostatnim eksponatem który dokładniej obejrzeliśmy. W drogę powrotną udaliśmy się ~17:30. Na SKM powrotną czekaliśmy ok. 20 minut, w tym czasie zmyli się Donard i LittlePip. Ze Śródmieścia, gdzie dołączył do nas Arpegius poszliśmy do DH Smyk KFC, gdzie przez jakiś czas prowadziliśmy rozmowy o średnim stopniu zażartości, dopóki nie zaczęly się wykruszać pojedyncze kuce, od Arpegiusa poczynając, a na większej grupie kończąc. Kilka osób udało się do Ratusza Arsenał w nadziei zastania drugiej grupy, nie wiem, czy dotarli. Jednak ja, Ravin, Flutterfan i Igor zostaliśmy, rozmawialiśmy i graliśmy w makao, na jedną partyjkę wparował nam Donard. Po jakimś czasie też zdecydowaliśmy się na wycieszkę na Arsenał, jednak po drodze naszą uwagę przyciągnęły 3 skarby, z czego 2 znaleźliśmy, tak więc o godzinie 21:40 idąc przez Metro Nowy Świat i plac Piłsudskiego dotarliśmy w końcu do ratusza, gdzie zgodznie z przewidywaniami nikogo nie zastaliśmy. Rozstaliśmy się kilka/naście minut później. Bardzo się cieszę, że zostałem w KFC.
  2. Nie wiem, co myśleć o zerżnięciu z JP na samym początku. Powiedzmy, że brzmi dobrze. Bardzo sztampowe, jednak ciekawa kompozycja. Lubię chórki w refrenie. Chwytliwy jest on. Ciekawi mnie, dlaczego wybrali ten sam cytat z biblii co Iron Maiden w The Number Of The Beast, ale zostawmy to. Dość monotonne harmonie w mostku, dobrze, że do solo dali kaczkę, bo możńa by umrzeć z nudów przy pierwszej części, na szczęście druga już wnosi jakąś progresję. Podoba mi się przerwa na sam wokal, przypomina mi live'y dobrych zespołów rockowych z lat '80 i nie tylko. No i... znowu refren. Brak fajerwerków. Ale Sabaton niestety robi średnio oryginalne muzyki. A, mają lepsze od tego kawałka, oj, mają. Chociażby Metal Crue. Zagrali na koncercie kiedy byłem, mogę umrzeć szczęśliwy. A, no i spoko miks. A to dostanie radosne 6.8/10. Ode mnie coś, czego raczej nie znacie. Best death metal ever IMO.
  3. Też bym się pisał. Mniej więcej pamiętam, gdzie to jest. Tyle, że to raczej na wiosnę. Myślę, że dopiero jak będzie powyżej 12 stopni, przynajmniej wg. mnie.
  4. Jak się zbierze jeszcze kilka osób, to z chęcią wyjdę, chociażby na cydr lub rower. Piękna pogoda.
  5. Wybacz/cie, że się czepnę, ale naprawdę nie ma potrzeby cytowania całego tekstu, zwłaszcza włącznie z obrazkiem. Bynajmniej nie wygląda to dobrze. O ile nic innego się nie zorganizuje, a jak mniemam to nie, to się zjawię. Myślę, że przesadzasz, Lindsie. Ci, którzy to wiedzą, są ogarnięci, a tym, którzy nie wiedzą, a przeczytają, to nie starczy. Poza tym, jeśli nie ma combo osób pokroju Michała K., Kszmara, Michała S. i kilku innych których niekoniecznie chcę wymieniać, to jest spokojnie - do gimbazy nie zaliczam stania obok hipotetycznego przejścia prowadzącego do ślepego zaułka skupiska bronych, gdzie chodzą tylko nasi, z uwagi na grupowe zawłaszczenie całego kąta. Mam nadzieję, że łapiesz aluzję. Lokale sieciowe powinny być przygotowane na sytuacje tego typu. Jestem w stanie założyć się, że gdyby do KFC przyszły pary w ilości równej naszej i chciały rozmawiać, to zachowywały by się podobnie głośno (wyłączam tutaj darcie mordy karaoke). Oczywistym jest przecież, że grupa jak nasza, będzie zachowywać się głośniej od kilku ludzi z laptopami. Poza tym uważam, że w Twoim poście wyrażenie "mi też się to zaczyna średnio podobać." jest dość kuriozalne - na meecie nie widziałem Cię chyba z kilka miesięcy i przyjmuję, że o nowościach dowiadujesz się od osób trzecich. Niemniej muszę się całkowicie zgodzić co do śpiewania. To jest już totalne przegięcie i uważam, że powinno być tępione. Jedni śpiewają, drudzy muszą mówić głośniej, żeby było w ogóle ich słychać. Dwa razy zdarzyło się, że śpiewających odseparowano od reszty, raz musiałem osobiście interweniować. Od karaoke są aftery w mieszkaniach prywatnych, nie grupowe posiadówki w sieciówkach. Nie traktujcie tego proszę jako ból dupy, poruszyliście pewne tematy, a mi, piszącemu posta raz na ruski rok, opinie się kumulują.
  6. cAnon

    Co aktualnie czytamy

    Kiedy dowiedziałem się o wyjściu trzeciego tomu "Pomnika Cesarzowej Achaii" rzuciłem inne lektury w kąt i poszedłem do empika.
  7. Nadal polemizuję. Usuwanie muzyki, traktowanie o tym, że to już nie to, co kiedyś, zaprzestanie chodzenia na meety, zapowiedź w statusie (666 postów) - to wcale nie wygląda jak odejście z fandomu, prawa? On to zdjęcie zrobił. Jeśli możesz, to proszę, byś następnym razem zawarł zdjęcie w spoilerze, bo nam się wątek czasami zaśmieca od cytowania ścian tekstu.
  8. Bronies to w miarę mobilna grupa, nie koniecznie skora do przesiaywania cały dzień w zamkniętym pomieszczeniu, zwłaszcza, gdy pogoda taka ładna. Nie mniej w imieniu obecnych ośmielę się przeprosić za nieobecność - około 16:00 ruszyliśmy na spacer do Łazienek. Przypomniało mi się teraz dopiero, że jak wyszedłeś "po jeszcze jednego broniaka" z KFC, to odtąd Cię nie widziałem... A propos spaceru: Wyszedłszy z KFC skierowaliśmy się na południe, od placu Trzech Krzyży odbiliśmy w prawo, nie w lewo jak to zwykle mamy w zwyczaju. Podążając al. Ujazdowskimi weszliśmy w bliżej niezidentyfikowaną bramę, gdzie połowa grupy zatrzymała się obawiając się zamkniętej bramy po drugiej stronie, podczas gdy połowa weszła, co wyglądało dość kuriozalnie, jakby społeczność zewnętrzna napotkała jakąś eteryczną zamkniętą furtkę. Po pewnym czasie weszli wszyscy. W międzyczasie naprowadzałem na nas oddział Arpegiusa, z którym się spotkaliśmy skręciwszy w lewo i czekając kilkanaście minut na rozstaju dróg. Przeszliśmy przez łazienki, byo malowniczo. W pewnym momencie Donard wszedł na ledwo zamarznięty staw po kaczkę, na szczęście nie udało mu się jej złapać, bo odciągnęliśmy go od tej idei. Wyszedłszy z Łazienek odłączyła się od nas grupa 5 osób. Skierowaliśmy się następnie do Agrykoli, czy jakoś w tych okolicach. Przeszliśmy przez Łowiecką, wyszliśmy na trasę powrotną z paradoksu, weszliśmy na most i wzięliśmy pociąg na śródmieście, w którym to nieszczęśliwie dwóch z naszego składu zadziobały kanarki.* Tam Donard poszedł odprowadzić Olgę, ja zaś czekałem z Asią na pociąg, podczas gdy Luxor dzielnie doprowadził meeta na uprzednio ustalone miejsce zbiórki, czyli KFC Rotunda. Było ok. 20:00. Dołączyłem potem do nich, gawędziliśmy sobie przyjemnie do godziny 21:04, kiedy to udaliśmy się pod presją czasu w swoje strony. To był dobry meet. Osobiście skończyłem go o 20:40 *Po podstęplowaniu legitymacji jest możliwość odwołania się od mandatu za nieposiadanie ważnego dokumentu tożsamości w dziale windykacji Kolei Mazowieckich, który znajduje się w gł. budynku stacji W-wa Wsch.
  9. Najbardziej denerwujące są ciągłe zmiany głośności. Jak mniemam, to artysta chciał dodać trochę poweru, ale nie wyszło, i to bardzo. Bardzo lubię tą piosenkę w oryginale, wg. mnie jedna z najlepszych w serialu etc., ale nie to będę oceniał; oceniać będę miks. Oprócz w. w. problemu zapętlenie jest monotonne, bez przerw w wokalu, co się robi męczące, i mimo dosłownie całodziennego słuchania przeze mnie tej piosenki nie jest tak przyjemne. Nie wiem po co ten chorus od 0:43, tylko rozmywa utwór. Brak finezji: w pierwszej chwili, gdy Avionix nałożył podwójną ścieżkę pomyślałem, że fajnie brzmi, ale ciągnęło się to aż do samego końca. Osobiście gdybym był autorem nazwał bym to jedynie "loopem", nie "my won version", ale nie mnie w to ingerować. 3.38/10 Nie miałem specjalnie koncepcji co wstawić, więc coś z działu klasyki:
  10. Weird Al Yankovic w następnym odcinku, czyż nie jest to mistrzowsko przerażające?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [3 więcej]
    2. Arpegius

      Arpegius

      @Lyr: jak można go nieznać z takich przebojów internetu jak np:

      @Vunlinur: ah zapomniałem to było jakieś 8 lat temu :woops:

    3. cAnon

      cAnon

      @Arpegius: Pardon, co 8 lat temu?...

    4. Arpegius

      Arpegius

      No te piosenki co wymieniłem były popularne ;-]

  11. Chciałbym poznać Wasze opinie: Ulubione IDE Java?
    1. Pokaż poprzednie komentarze  [3 więcej]
    2. FlutterFan

      FlutterFan

      Niezłe! Przyjemnie się słucha. Podobuje mi się :)

    3. cAnon

      cAnon

      @Arpegius Też tak miałem. Skończyłem słuchać o drugiej w nocy, uzależniające i niebezpieczne. Strzeżcie się! "o

    4. Arpegius

      Arpegius

      Oj tam akurat dużo słucham takich wykonawców jak Thyrai, Dashdub czy Neighsayer, a także kilka innych. Więc mam alternatywę jak coś ;-]

  12. Szkoda, że osób o podobnym poglądzie nie jest więcej, bo osbiście tego nie odczuwam. Nadal największą siłą marketingową dla nawet polskich muzyków pozostają zagraniczne internety. Osobiście nie jestem fanem jego twórczości. Wg. mnie okładka dla tej piosenki jest zatrważająco adekwatna, bardziej by mi ona pasowała do jakieś skocznego utworu Sim niż taki spokojny chillout/trance. Poza tym, przytulanie wielkiego kraba to chyba przedostatnie ostatnie co by mi przyszło do głowy podczas słuchania tej piosenki, bo ostatnim było by prawdopodobnie zobrazowanie pracy w tartaku/kamieniołomie. Werbel mógłby mieć więcej reverbu i góry. Dość ładne harmonie. 5,(9)/10. Pozostanę przy spokojnych brzmieniach, jednak teraz artysta, którego cenię sobie o wiele bardziej, ba, nawet najbardziej w całym gatunku trance/chillout/orchestral/symfoniczna i pochodnych, czyli Wieczorna Gwiazda...
  13. "myśmy ciągle łazili, a ty co? Dziecko obiadek jadło! Makaron z kluseczkami." ~Donard

    1. Metka

      Metka

      najlepsza potrawa ever

  14. "myśmy ciągle łazili, a ty co? Dziecko obiadek jadło! Makaron z kluseczkami." ~Donard

  15. Rzeczona relacja z dnia wczorajszego: O godzinie 14 zebraliśmy się na patelni, po dokładnie 20 minutach ruszyliśmy w kierunku KFC na MDM. W drodze, jeszcze w podziemiach odpadła grupka starej 'elity' pod pretekstem czekania na Adamovixa, którego potem nie poznałem. W KFC podzieliliśmy się na 2 grupki: dobrze się znających nie-weteranów, którzy wtłoczyli się do tego małego cypla o który zawsze zażarcie walczymy, grupę nieśmiało-socjalizującą się, zajmującą pozycję strategiczną pod ścianą w rozciągnięciu, gdzie przeprowadzaliśmy dyskusję na temat fizyki w Equestrii, która jak wiadomo dość znacząco (przynajmniej w naszym ludzkim mniemaniu, co chcę powiedzieć to to, że Discord stwierdziłby co innego) różni się od naszej. Bardzo żałuję, że nie nagraliśmy tej konwersacji. Była jeszcze trzecia grupka, gdyż jak w końcu dotarła jelita z Ovixem, to okupowali stoliki przy kwiatkach na środku. i przy wyjściu. Pod koniec grupki się przemieszały, niedługo potem niekompletna jelita, jednak z dodatkami wybyła, a my rozpoczęliśmy przygotowania do wymarszu. 30 chyba minut po 16 opuściliśmy bunkier i udaliśmy się aleją prosto na wschód, kierując się na opustoszały paradox. Ta część wypadła zgodnie z planem. Na miejscu, po zapaleniu znicza, oddaniu honorów oraz stwierdzeniu, że aktualnie stary paradox stał się wychodkiem dla desperatów, ruszyliśmy w drogę powrotną, tak, jak to zawsze robiliśmy, a przynajmniej prawie tak, bo po drugiej stronie ulicy: przez park. Przebywszy ten niebezpieczny, bagnisty gąszcz musieliśmy się przeprawić przez ulicę by móc znowu bezpiecznie się zakamuflować w parku po drugiej stronie. To też nam się na szczęście udało. W całkowicie już innym buszu natknęliśmy się na ujęcie wody oligoceńskiej, więc zmęczeni skorzystaliśmy z tego niespodziewanego dobra cywylizacji. Inni skorzystali w inny sposób, ale to już na tyłach ujęcia. Na tą część oddziału musieliśmy chwilę poczekać, jednak nie nudziliśmy się, bo podziwialiśmy doskonalne wyeksponowane i zakonserwowane Buty Traperskie nr. 44. Następnie przez ślepotę orga zakręciliśmy małe kółeczko i wspieliśmy się ścieżką po zboczu góry, po czym wyłoniliśmy się przy muzeum Wojska Polskiego, które Donard miał chęć brać z marszu szturmem. Wspięliśmy się szlakiem na jeszcze niewysadzony most Poniatowski i skierowaliśmy się na rondo Charlesa De Gaulle'a, gdzie się przegrupowaliśmy i zmieniliśmy stan oddziału +1. Planowaliśmy zachować stan liczbowy, jednak Igor stwierdził, że w sumie, to się przejdzie, więc się przeszliśmy. Krakowskim przedmieściem. Pod kolumnę Zygmunta. Tam nastąpił chaos, chyba Luxor sobie poszedł, weszliśmy do przybytku handlowego Tesco, które nie jest fajne, bo to fajne znajduje się dalej, po czym jedliśmy ciasteczka, przeszedłszy uprzednio na drugą stronę schodów ruchomych prowadzących prawdopodobnie na dół. Czekaliśmy tam dalej jedząc ciasteczka. Gdy zapasy się skończyły byliśmy zmuszeni podjąć desperackie kroki i udaliśmy się do KFC przy feminie. Po drodze dywagowaliśmy, a Donard wirował, więc wszyscy byli zadowoleni. Na wysokości metra ratusz arsenał mieliśmy okazję podziwiać trzecią już grupę meetową (ach, ta Warszawa i jej podziały, 3 ponymeety na raz!) z łypiącym na nas złowrogo Baleronem na czele zamknętą na szczęście w bezpiecznej odległości w KFC na bankowym. Zderpiliśmy dość mocno na tym skrzyżowaniu nie mogąc znaleźć bezpiecznej drogi gwarantującej przeżycie na drugą stronę, jednak i to nas nie zatrzymało (na długo). Pożegnaliśmy się z Igorem, OleQiem i Klaudią, po czym nasz przetrzebiony oddziałek mógł ruszać dalej. Po drodze wzdłuż Solidarności instensywnie poruszany był temat pantografów. Z tym okrzykiem na ustach zdobyliśmy nasze upragnione KFC, i zabunkrowaliśmy się na górze tak dobrze, że nawet ochroniarz informujący grupę o fakcie uprzedniego zarezerwowania całego piętra musiał ustąpić pod przytłaczającą siłą og... argumentu, że siedzimy tam już od godziny. Osobiście mnie przy tym nie było, bo miałem wtedy inne zadanie, polegające na przeeskortowaniu dwóch osób na śródmieście (melduję, że wykonałem). Gdy wróciłem, oddział w liczbie większej niż wychodziłem o 1, zastałem na parterze, gdzie dyskucje po pełnym przeżyć dniu trwały w najlepsze. W tym miejscu Donard usiłował spożyć opakowanie po frytkach. Niestety frytki skończyły się jakiś czas wcześniej. To doskonale obrazuje co nasza grupa musiała przejść tego dnia. Niemniej wszyscy byli szczęśliwi, ba, niektórzy nawet rysowali albo projektowali domowej roboty pułapki na losowe części ciała. W pewnym momencie ktoś rzucił hasło "21:40" po czym całą grupa się rozproszyła zgodnie z nieustalownym wcześniej planem. Musieliśmy ratować Kacpra przed samotnym biegiem do centrum, bo zdawał się zapomnieć/nie zauważyć, że tuż obok są tramwaje. Stamtąd rozjechaliśmy się w tylko sobie znanych kierunkach... Osobista ocena numeryczna? 10,2/10.
  16. Bardzo przyjemnie się słucha. Dobrze zrobione technicznie. Ciekawy pomysł. Po tym jak zobaczyłem okładkę i przeczytałem Twój opis miałem raczej sceptyczne nastawienie, ale minęło całkowicie. Jednak bynajmniej nie potwierdzę, żeby to było mroczne. Raczej odrobinę psychodeliczne. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to za mało góry i porządna redukcja w okolicy 3.5/4kHz, jednak to drugie jestem w stanie zrozumieć z przyczyn czysto technicznych. Ach, fajna linia wokalu. Dodatkowy plus za oryginalność. Podoba mi się, mimo, że nie koniecznie nawet mój gatunek. 8.1/10 Oprócz tego, to jeszcze dziwię się, że to takie stare, a nie słyszałem nawet o tym wykonawcy. Niezawodny kucyk z mandoliną. Bcause zacząłem przekopywać się przez suby w skrzynce.
  17. To był (przynajmniej dla mnie) wybitnie epicki ponymeet, i bardzo chciałbym podziękować wszystkim, którzy się zjawili. Może jutro uda mi się skrobnąć jakąś relację. Jak już wytrzeźwięję po tej epickości. A, i kopyta bolą. To świetnie!
  18. Sobota o 14:00 na patelni. Po zmroku można pójść zobaczyć czy coś zostało wdrożone w starym paradoxie, stamtąd na starówkę. Po 15 mają do nas z Ameryki przyjść mrozy i zima (a jak być może wiecie mieli tam niedawno -40, więc zanosi się srogo) bo zwykle ze dwa tygodnie później do nas dochodzi. Być może ostatnia szansa na porządny spacer.
  19. Z powodu niemożności pojawienia się na kabatach Ja, Asia oraz Olga zagnieździmy się w godzinach 14~17 w centrum, w KFC DH Smyk. Jeśli ktoś jest chętny, to zapraszamy na wspólne spotkanie.
  20. Lubię ten utwór. Szacunek autorowi należy się między innymi za (wg. mnie przynajmniej) ciekawą i chwytliwą linię melodyczną, oraz dość pomysłowe i odważne interwały, łównie tercją małą. Spokojny utwór, który przyjemnie się słucha. Może nawet... zbyt spokojny. Brakuje tam może odrobinę bardziej agresywnego hi-hatu. Poza tym przyjemne zróżnicowanie w dynamice. W sumie bez fajerwerków dźwiękowych, chociaż mógł powstawiać trochę glitchy czy slide'ów... Ogólnie 8.1/10. Jakoś nie mam dziś pomysłu co wstawić. Nie chce mi się przekopywać biblioteki. Oryginału tej piosenki szukałem dziś z pół godziny, jak nie lepiej.
  21. Wykonanie całkiem niezłe, dobry miks, chociaż wg mnie za głośno wokal. Miejscami Eileen rzeczywiście, bo rozumiem, że takie było założenie, brzmi jak AJ, ale przez większość piosenki albo nie jest wystarczająco skupiona, albo nie umie, ew. jej się nie chce. Harmonie wokalu nie są w stylu blusowym, jest zwyczajne przesunięcie w durze. ;/ Mogli by zastosować bluesową. Ogólne wrażenie dobre, jednak brak tej piosence czegoś, co by sprawiło, że nie da rady jej odpalić, i zwyczajnie zająć się czymś innym, bo tak wyglądało moje pierwsze odsłuchanie. musiałem się skupić, żeby jej wysłuchać. Ciężko ocenić, 6.8/10. Nie w 100% kucykowe, ale jaka klasa!
  22. Również bardzo chciałbym wszystkim i za wszystko podziękować, no, może oprócz molestowania laptopa. Mam nadzieję, że bawiliście się przynajmniej tak dobrze, jak ja. Za jedyny minus uważam wczesne wybycie głośników, jak również i nas samych. Ciekaw jestem, czy będę w stanie jutro mówić po tym składaniu życzeń. Ponadto dla tych, którzy wyszli wcześniej: Puściliśmy zeszyt do wpisania się pod koniec imprezy. Inicjatywa wyszła na samym początku spotkania, niestety zapomniałem o tym, za co przepraszam ewentualnych poszkodowanych.
  23. Osobiście zacząłem od C++, pascala znam ze szkoły (do bólu nienawidzę metody begin - end). Gdybym miał zaczynać od pascala, pewnie bym się zniechęcił, ale to jest tylko moje odczucie. Jeśli chodzi o IDE pythona, było ono dla mnie bardzo problematyczne, więc zaniechałem. Wg. mnie łatwiej zacząć C++ niż C, ale jak już się jedno pozna, warto zagłębić się w drugie, bo nawet takie pierdółki jak fakt, że printf() jest czybsze od cout << może się przydać.
  24. Faktycznie ładny początek. Twórca ma chyba jakiś basofetysz. Jest różnica pomiędzy "mocnymi basami" a "głośnymi basami", o czym zdaje się mieć on nikłe pojęcie. (Chyba, że to ja sobie przekręciłem subwoofera, ale nie pamiętam, żebym to robił) Poza tym to średni miks. Rzeczy nachodzą na siebie. Bas ma za mało góry. skrzypce powinny mieć więcej góry, gitara więcej środka, bo zwłaszcza pod koniec robi się bajzel na kanale. Za mocno skompresowane blachy i wg. mnie za dużo overheadu perkusji. Mógł ciekawiej rozwiązać harmonie. Poza tym, jeśli to jest dubstepowe, to muszę być pełnokrwistym fanem polskiego undergroundowego rapu. Wyraźnie elektroniczna muzyka orkiestralna, może pomijając tą gitarę elektryczną od połowy. Nie przeszkadza mi fakt, że słychać, że spod wtyczek toto wyszło, bo uważam, że zarówno elektroniczna, jak i live, każda ma coś w sobie. Ładnie brzmi, co prawda mało oryginalne, bo ile różnych coverów tego powstało, to palców u rąk i nóg zabraknie żeby policzyć. Ode mnie radosne 7.1/10. Ostatnio moja kolekcja przeżywa rozkwit. Dziś w drodze do chaty mej uwolniłem dźwięki tej piosenki. Bardzo klimatyczna.
×
×
  • Utwórz nowe...