Skocz do zawartości

Salmonella

Brony
  • Zawartość

    388
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Salmonella

  1. Salmonella

    Facebookowy kontakt

    https://www.facebook.com/sara.nowak.54
  2. ~ Nawet się nie odwrócił... ~ Patrzyłam chwilę na miejsce, w którym zniknął Grey, po czym odwróciłam się do Auroxa. - Słuchaj. Wiem, że to Ty tutaj rządzisz, że jesteś z nas totalnie niezadowolony i sam przebyłbyś tę trasę w niespełna minutę... - zaczęłam mówić. Najpierw mój głos był spokojny, ale po chwili nabrałam agresji. - Ale NIE MASZ PRAWA, powtarzam, NIE MASZ PRAWA obrażać Grey'a. Robił wszystko, co mógł, rozumiesz? - mój głos stał się dziwny, gardłowy i pełen rozpaczy. Umilkłam i ruszyłam dalej. - W tym świecie kucyki przychodzą i odchodzą. Trzeba się pogodzić z naszym losem, nie ważne co dla nas szykuje... - leciałam teraz obok Er, tuż nad ziemią - nauczyłam się tego, kiedy moje stado mnie porzuciło. I uwierz mi. Nie musisz się mnie bać. Mówię Ci to, nie musisz się z tym zgadzać. Jednak ja nie chcę krzywdzić nikogo niewinnego - usłyszałam słowa lecącego obok mnie changelinga. - Spróbuję się nie bać. Będę musiała... bo chyba zostałyśmy tutaj same.
  3. - Dasz radę iść? - spytałam Grey'a, a kiedy zdenerwowany kiwnął głową, westchnęłam i dokłusowałam do pegaza oraz changelinga. W myślach nadal ją tak nazywałam. Byłam przyjazna i czułam, że nawet, gdyby pojawili się tutaj teraz Starowie, to nie miałabym większych problemów z przyjęciem ich do grupy, ale nadal nie do końca wyzbyłam się uprzedzeń. Teraz szłam w milczeniu za obcym pegazem i próbowałam wyczytać coś z jego chodu, sposobu, w jaki na nas patrzył... czegokolwiek. Nie udawało się. Przeniosłam wzrok na szarą klaczkę o filigranowej budowie. Zastanawiałam się, jak długo może pozostawać w postaci "zwykłego kucyka" i jak wygląda w tej drugiej formie. I czy to wpływa jakoś na jej zachowanie... Teraz znów rozglądałam się, usiłując zapamiętać jak najwięcej szczegółów naszej drogi, na wypadek konieczności ucieczki... która znając tego kucyka na nic by się nie zdała.
  4. Salmonella

    Organizacja Krucjat yay!

    Ja mam z kolei taką małą prośbę. Nie potraktujcie tego jako wypominania, ale dział CMC roi się od literówek jak Canterlot od changelingów. oragnizacja krucjat yay! (Stron: 1 2 ) Ogloszenia Dzialowe CmC [zabawa] znajdź komuś cuite mark i talent (Stron: 1 2 3 4 ... 10 ) system6 97 1,643 [zabawa] dopasuj piosenke Cuite mark crusaders pytaja Ogólna dyskusja Cuite mark crusaders O wiele milej spędzałoby się czas w dziale, gdyby na końcach wyrazów było "ą" i "ę", nazwy tematów zaczynały się od dużych liter... No i, na Celestię, TO JEST "CUTIE", a nie "CUITE"! Niby szczegóły, ale jak są w takim nagromadzeniu, to zaczyna się robić nieprzyjemnie. http://img.ponibooru.org/_images/b286f0697e7719e3b6e468d22a0001dc/60291
  5. - Dwunasta... nie jestem jeszcze pewna, ale być może pojadę do Canterlot jeszcze dzisiaj... - powiedziałam bezbarwnym głosem, grzebiąc kopytkiem w ziemi. Moje oczy chwilę błądziły po horyzoncie, po czym zatrzymały się na odległej sylwetce wiszącego na stromym zboczu góry zamku Canterlot. - Jeszcze raz dzięki za pomoc, za ciepłe przyjęcie i całą resztę...
  6. - My... pokłóciliśmy się z Mistem. I chyba już nie chce mi towarzyszyć - odpowiedziałam po dłuższej chwili. - Tak, groszek skończony. Która godzina? Tak naprawdę bardzo chciałam porozmawiać jeszcze z Applejack, ale bałam się, że ona nie ma ochoty na wysłuchiwanie żalów prawie obcego kucyka.
  7. - B-b-byłeś? B-byłeś we mnie zakochany? - wyjąkałam. Bardzo chciałam wierzyć, że pegaz zwyczajnie się przejęzyczył, ale wiedziałam, że to nieprawda. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam na znikającą w oddali sylwetkę, po czym wróciłam do pracy. Przez łzy ledwie widziałam zielone nasiona w moich kopytkach, ale po pół godzinie skończyłam robotę. Wytarłam oczy i poszłam poszukać Applejack.
  8. - Chcę, żebyś ty był szczęśliwy - odpowiedziałam bez namysłu. ~ A teraz, tutaj... chyba jesteś? ~ Podniosłam głowę, zebrałam się w sobie i popatrzyłam w oczy pegaza, oczekując jakiejkolwiek reakcji.
  9. Oparta o ścianę stodoły kontynuowałam łuskanie tych małych, wrednych ziarenek, które za nic nie chciały trafiać do balii, i z każdą minutą byłam coraz bardziej zła. Nie, nie na pracę ani na Mista. Na siebie. Że nie pojechałam wczoraj z Rarity. Gdybym to zrobiła, to teraz prawdopodobnie byłabym już w Canterlot, a może nawet bym stamtąd wracała.
  10. Powiodłam zrezygnowanym wzrokiem po obecnych. - To on tu rozdaje karty i chyba wszyscy się o tym mocno przekonaliśmy. Czegokolwiek on i ta jego Neferet od nas chcą, nie ma sensu przed nimi uciekać. Ten świat najwyraźniej należy do nich. W końcu w jakiś sposób nas dopadną. Odetchnęłam i spojrzałam w stronę tajemniczego pegaza. - Jestem za tym, żebym z nim pójść. Zachować najwyższą czujność, ale pójść - teraz, a nie później, kiedy będziemy już do tego zmuszeni - popatrzyłam na towarzyszy, po czym znów uciekłam gdzieś wzrokiem. Nie miałam odwagi, żeby spojrzeć Grey'owi w oczy po tym, jak spanikowałam podczas jego potyczki z drugim pegazem. - Teraz wy zdecydujcie. Jesteśmy... drużyną? Właściwie, to nie do końca wierzyłam w to ostatnie. Kucyki przychodziły i odchodziły, nikt nie był w stanie tego powstrzymać. Czy w takim świecie dało się stworzyć jakiekolwiek trwałe relacje?
  11. Przełknęłam ślinę. - Chcę przez to powiedzieć, że jeśli chciałbyś zostać z Rainbow, dopóki nie wyzdrowieje, to nie powinieneś się mną przejmować - odpowiedziałam. Wypowiedzenie tych słów przyszło mi z zadziwiającą łatwością. Kątem oka obserwowałam reakcję Mista.
  12. Zastanowiłam się chwilę. - Ja jadę - powiedziałam w końcu i spojrzałam pytająco na pegaza. Kiedy jednak ten podniósł głowę, szybko odwróciłam wzrok. Zastanawiałam się, czy nie powinnam zostać choć jednego dnia dłużej i pomóc rodzinie Apple przy porządkowaniu bałaganu po burzy. Uznałam, że zapytam o to później Applejack... ale to już nie była sprawa Mista.
  13. Pokiwałam głową, wyszłam z domu i skierowałam się za stodołę. ~ Ciekawe, dlaczego się nie obudziłam... Zazwyczaj mam czujny sen... Applejack chyba nie jest zła, ona by nie potrafiła udawać. Gorzej z Mistem... Ta jego "er-di" reprezentuje element lojalności, a Mist pewnie myśli, że jestem jej totalnym przeciwieństwem... Nie wiem, nie wiem nic, co on sobie myśli? No i dzisiaj znowu odwiedzanie Rainbow - niby nie mam mu tego za złe, ale co, jeśli będzie chciał zostać, aż ta jego pegazica wyzdrowieje? Ehh... ~ Gdy okrążyłam drewnianą budowlę, moim oczom ukazało się kilka sporych worków pełnych małych, zielonych kulek. Zauważyłam też coś w rodzaju drewnianej wanny, szerokiej, lecz dość płytkiej. Usiadłam i wzięłam w kopyta malutkie nasionko. Na początku było ciężko - nawet, jeśli udało mi się wyłuskać kuleczkę ze strączka, to ta pierwsza często wymykała mi się - ale po chwili nabrałam wprawy. Siedziałam w dosyć smętnym nastroju i zastanawiałam się nad tym, co zrobię, jeśli pegaz nie będzie chciał mi nadal towarzyszyć.
  14. - Zjedz, ja już pójdę pracować... - odpowiedziałam, wstając. Fryzura Mista skutecznie zasłaniała jego twarz. - I zrób coś z sobą, bo się groszek przestraszy - zachichotałam i jeszcze bardziej rozczochrałam pegaza. - O której wczoraj wróciłeś?
  15. Zawahałam się. - On... to chyba tylko moja paranoja - spróbowałam się uśmiechnąć. Applebloom przyszła mi z pomocą i zabiła niezręczną ciszę kilkoma głośnymi mlaskami i potężnym beknięciem. To nieco rozładowało atmosferę i zaczęliśmy rozmawiać o sprawach mniej przytłaczających. - No to co nam dzisiaj przygotowałaś, Applejack? - zapytałam, gdy na moim talerzu został już tylko ostatni kęs placka jabłkowego.
  16. - Tak, raczej tak - ziewnęłam. - Naprawdę dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście. Jesteście wspaniali. Skończyłam przyrządzać kanapki i usiadłam przy stole. Po kilku kęsach moja ciekawość mnie pokonała. - Coś specjalnego działo się w nocy? Wyglądacie na zmęczonych...
  17. // Yay, Twoja sygnatura psuje klimat. Mhroczny changeling lol nope. Zastanowiłam się chwilę. - Jeśli będzie chciał, to sam się przedstawi - odpowiedziałam. - Wolę nie ryzykować - dodałam z uśmiechem. Potem wstałam i, z o wiele mniej przyjazną miną, podeszłam do Grey'a, który wciąż trzymał ogiera. Stanęłam kilka kroków od nich i wbiłam w obcego pegaza badawczy wzrok. ~ Boi się? Wygląda raczej, jakby uważał, że panuje nad sytuacją. Dość ciekawe mniemanie jak na kogoś, kto jest trzymanym za gardło przez mocno zbudowanego i bardzo porywczego nieznajomego. ~
  18. Nie miałam ochoty budzić ogiera. Wyglądał tak... niewinnie. Powoli zwlokłam się z łóżka i poczołgałam do łazienki. Tam wsadziłam głowę pod strumień zimnej wody i już po chwili byłam zdatna do działania. Zeszłam na dół. Rodzina Apple była już w kuchni, ale jeszcze nie przyrządzili śniadania. Podeszłam do Applejack. - Mogę jakoś pomóc?
  19. Złapałam szklaneczkę ponczu i dokładnie zmyłam ostry posmak z języka. Potem przytuliłam... zostałam przytulona przez Pinkie na pożegnanie i wyszłam z jej domu. Dopiero teraz, w ciemności i chłodzie, poczułam, jaka jestem zmęczona. Pogalopowałam na farmę. Tam cichutko otworzyłam drzwi, przeszłam ostrożnie na górę i wślizgnęłam się pod kołdrę. Oczy same mi się zamykały, więc ledwie starczyło mi sił na sprawdzenie, czy Mist już jest.
  20. Gwałtownie zamrugałam. Czułam, że zrobiłam z siebie idiotkę. Teraz usiadłam i wzięłam przysmak w usta. Całkiem nieźle, lukier w miarę maskuje smak sosu... Trochę dziwna kompozycja, ale co tam... Przeżuwam... Lukier gdzieś ginie... PALI! - Bawisz się w robienie śmiesznych min? - spytała uradowana Pinkie. - Też znam kilka, popatrz! Teraz oprócz powstrzymywania się od wyplucia babeczki, musiałam jeszcze powstrzymywać jej samoistne wypadnięcie podczas mojego śmiechu. Pinkie naprawdę była niezwykła. // Czyli ogólnie, to jeszcze nic nie zrobiłam. Weź zdecyduj, Mistrzu.
  21. Może jakiś przepisik? O ile to nie tajemnica... Ale nie, prawda??? PRAWDA??? :< Jak odkryłaś, co lubią jabłka? Chodzi mi o te dziwniejsze rzeczy, różowe kropki itd.
  22. // Zagramy w pewną grę muahahahaha! Niezdecydowana spojrzałam na babeczkę. Czy to był powód, dla którego ktoś szukał mnie po całym miasteczku w środku nocy? - A... co się stanie, jeśli przegram - spytałam, wciąż nieprzekonana.
  23. // Rainbow Ci wyszła RE-WE-LA-CYJ-NA, normalnie słyszałam w głowie jej głos! Zmarszczyłam czoło. ~ Tak, jakby chciała się mnie pozbyć... Nie, to znowu moja paranoja... ~ Teraz walczyłam z wszelkimi podejrzeniami pojawiającymi się w mojej głowie. Byłam pewna, chciałam być, że to tylko moje fantazje. Wszystko, co mówiło co innego, od razu eliminowałam. Tak było i tym razem. Postanowiłam nie dawać się tak łatwo idiotycznym zmartwieniom. ~ Na świecie nie ma kłamstwa. Nie ma. Jeśli ona mówi, że Pinkie mnie szuka, to znaczy, że mnie szuka. Po prostu pójdę, dowiem się, czy różowa klaczka czegoś chce, a potem pójdę spać do Applejack.
  24. ~ A więc one istnieją... ~ Zdecydowanie byłam pod wrażeniem - klacz całkiem bez ogródek przyznała się do bycia changelingiem. Nie czułam odrazy, raczej podziw - gdyby miała złe zamiary, pewnie ukrywałaby swoją naturę... Przynajmniej chciałam w to wierzyć. Zrobiłam kilka kroków w stronę klaczy i spojrzałam w stronę Grey'a. - Nie musisz odchodzić - powiedziałam, patrząc nieznajomej w oczy.
  25. // Albo niech Twilight wyczaruje mi skrzydła ^^ Z drugiej strony nie chciałam wyjść na zbyt... zdesperowaną? Chociaż i tak mnie pewnie nie zauważy, więc co mi szkodzi... Jeszcze raz dokładnie przyjrzałam się mapie, potem powiodłam nieco zagubionym wzrokiem po okolicy i obrałam kierunek. Czekała mnie dość długa droga... zamknęłam przewodnik i ruszyłam.
×
×
  • Utwórz nowe...