Wpis 2.
"Nadanie sensu życiu może doprowadzić do szaleństwa, ale życie bez sensu jest torturą niepokoju i próżnych pragnień, jest łodzią pragnącą morza i jednocześnie obawiającą się go." ~ Edgar Lee Master
*** Drogi pamiętniku.
Ten dzień był całkowicie zakręcony, najpierw znalazłam się w szafie z bananem, potem moje jabłko wybuchło mi prosto w twarz, a później...
Sam się już dowiesz, co później się stało...
*** Rozległo się pukanie do pokoju.
Nic.
- Toż już trzynasta, co ona tam jeszcze robi? - Pomyślała jasno-żółta klacz.
- Lyra, żyjesz tam jeszcze?
Zamartwiona brakiem odpowiedzi BonBon weszła do pokoju przyjaciółki. Pierwsze wrażenie zamkniętego od kilku dni pomieszczenia było nie do opisania. BonBon czuła się lekko zatroskana oraz przerażona. Po ścianach pokoju walały się rysunki szponów - chyba Gryfów albo smoków - okno było zasłonięte, a jedynym źródłem światła była świeca na drewnianym stole, zresztą już prawie wypalona. Nie był to jednak jedyny obiekt który leżał na ławce. Lyra spała na siedząco z głową w książce otwartej na stronie zatytułowanej "Palce".
- Ta książka musiała ją wciągnąć, i to mocno. - Pomyślała BonBon. - Ale to nie jest powód by nie przychodzić do pracy, tak czy inaczej.
Nachyliła się do głowy śpiącej czytelniczki, a konkretnie do ucha.
- Już od dawna czekałam na ten moment! - pomyślała z dziką ekscytacją, po czym krzyknęła najgłośniej jak umiała:
- Wstawaj! Nie ma czasu na wyjaśnienia!
Lyra zerwała się z książki z całkowicie nieobecnym wzrokiem oraz odbiciem kawałku tekstu na jej policzku. Poczuła jak BonBon wciska w jej kopyta lirę i prowadzi na dół.
- Co się dzieje? - zapytałam z głębokim ziewnięciem, wciąż nie wiedząc o co chodzi.
- Nie ma na to czasu, szybko właź do szafy!
***
I tak oto znalazłam się w szafie, cała przestraszona z lirą w jednym kopytku, oraz bananem w drugim, który nie wiadomo skąd się wziął. Po kilku sekundach zorientowałam się, że to był tylko zwykły, dobry kawał.
Słyszałam jak teraz krztusi się ze śmiechu, więc wyszłam z szafy.
Pierwsze co zauważyłam po wyjściu, to to, jak leży na podłodze trzymając się za brzuch. Przez myśli przechodziły mi już złowieszcze plany zemsty.
- Chyba dobrze się bawisz. - powiedziałam jeszcze ziewając i przeciągając się. Byłam jeszcze trochę zdezorientowana - Jaki dziś dzień?
- Sobota, godzina trzynasta. - odpowiedziała BonBon wciąż się śmiejąc. - Żałuj że nie widziałaś swojej miny.
- No dobra, dobra, bo zaraz ci brzuch pęknie od tego śmiechu. Co jest na śniadanie? Muszę ci o czymś opowiedzieć. ***
Tuż po śniadaniu obie znalazłyśmy się w salonie. Trzeba przyznać, że BonBon potrafi zadbać o porządek. - Na półkach kryształowe figurki kucyków oraz cukierków - wypolerowane, czerwony dywan ze wzorkami przebiegający przez cały, nie tak wielki pokój - odkurzony. Zielono-miętowy obrus leżał na drewnianym stole. BonBon zawsze mówiła, że ten kolor dobrze na nią działa. Siedziałyśmy razem na sofie plotkując o ostatnich wydarzeniach w Ponyville, gdy nagle BonBon się zapytała:
- Jak ty siedzisz?
- Że jak?
- No popatrz tylko! Kręgosłup masz wykrzywiony w drugą stronę, jak ty to robisz?
- A, to. Przeczytałam w książce od ciebie, że tak siedzą ludzie. Wiedziałaś że to oni wymyślili ponad połowę wynalazków w Equestrii?
- Niby co na przykład?
- No na przykład krzesła! Przecież są za małe dla kucyków, sama wiesz, że trudno się na nich siedzi. Według tej książki, ludzie poruszali się na dwóch kończynach, przez co mogli normalnie na tym usiąść!
- Lyra, że tak powiem, widziałaś chyba że na okładce książki jest napis "Ludzie - Przewodnik po mistycznych stworzeniach"?
- Ale teraz wszystko nabiera sensu! Ludzie nie mogli być tak po prostu zmyśleni! Na przykład te jabłka. - wskazałam na białą misę pełną zielonych owoców. - Trudno się je zbiera za pomocą lassa albo kopnięcia. Ludzie za pomocą czegoś, czego nazywali palcami mogli chwycić jabłka i zrywać, tak po prostu! Zobacz!
Złota chmurka magii zaczęła się kształtować przed Lyrą i przybierać wygląd łapy gryfa z czterema szponami.
- Nie wiem jak dokładnie wygląda ręką, w książce nie było żadnych ilustracji, ale wygląda chyba mniej więcej tak. Formowanie magii wymaga dużo koncentracji oraz skupienia, wiec jest to trochę trudne, ale mogę to utrzymać przez krótką chwilę.
Gryfoszpon złapał za jedno jabłko z misy na stole. BonBon wyglądała jakby zobaczyła ducha, gdy owoc zaczął się unosić wbrew prawu grawitacji w złotej otoczce.
Lyra wysunęła lekko język i przygryzła, jak zawsze gdy się koncentruje.
- Teraz spokojnie... Nie za mocno, nie za lekko...
Jabłko zaczęło się powoli samo obierać ze skorki, gdy nagle, za sprawą zbyt mocne uścisku łapy, wybuchło BonBon i mi prosto w twarz.
BonBon wbiła wzrok w miejsce gdzie przed chwilą znajdowało się jabłko, z cała twarzą pokrytą musem.
- Przepraszam... - zaczęłam mówić i jednocześnie zlizywać mus z twarzy. - Taki rodzaj magii jest... trudny... do opanowania...
BonBon dalej wyglądała jak spetryfikowana oraz zdezorientowana tym wydarzeniem.
- Przynajmniej wiem, że jabłko było dobre. - próbowałam jakoś rozładować sytuację.
- Nie wiem, co powiedzieć. - Odpowiedziała po jakimś czasie z powagą w głosie, wycierając z twarzy resztki jabłka. - Lyra, musisz mi coś przysięgnąć.
- Co takiego?
- Obiecaj mi, że nie będziesz więcej o tym mówić. Chyba ta książka nie była najlepszym pomysłem...
- Ale teraz czuję, że moje życie ma sens! Wszystko wokół mnie wydaje się być dziełem ludzi! To niesamowite!
- Lyra, ja cię proszę... Po prostu mi to obiecaj... Niech wszystko będzie tak jak wcześniej. Zanim całymi dniami siedziałaś w swoim pokoju, zanim przestałaś spędzać ze mną czas... - BonBon miała już łzy w oczach.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Mogłam zrobić tylko jedno - przytuliłam ją mocno i wypowiedziałam to słowo:
- Obiecuję.
*** Tutaj <- Poprzedni wpis