Ulubione postaci, cóż:
- Geralt - uwielbiałam jego humorki, dąsanie sięm gadki na temat jego rzekomego wypaczenia emocjonalnego, a przede wszystkim głęboką miłość do Yen i Ciri, altruizm, szlachetność i człowieczeństwo. Jak można nie polubić tego siwka?
- Yennefer - wredna zołza, wiedźma z kompleksem brzyduli i niespełnionej matki. Mimo wszystko jest to jedna z najbardziej złożonych psychicznie postaci, żeby ją polubić starczy zrozumieć.
- Regis - poczucie humoru i dystans do siebie. Bezapelacyjnie.
- Milva - tej hożej panny ciężko nie lubić, gdyż podbija serca... czy raczej klatki piersiowe, czaszki oraz inne części ciała.
- Ciri - bo tak. Dziewuszka może i z zadatkami na marysójkę, ale sympatyczna.
- Cahir - mam słabość do romantycznych głupków.
Reszty nie będę wymieniać, gdyż Sapkowski stworzył tak wiele charyzmatycznych, wiarygodnych i sympatycznych postaci, że musiałabym pisać posta jeszcze z godzinę.
Mistrzostwo reinterpretacji baśni, czarnego humoru, kreacji świata przedstawionego i sentymentalizmu.