-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- Nie, nie... Nie chodziło mi o pilnowanie cię, a o wsparcie - odpowiedział. Wszedł za Sophie do domu i zamknął drzwi. - Idź się połóż, proszę.
-
Ofiara tego osobliwego "polowania" runęła na ziemię. Postać miała czarny płaszcz i kaptur na głowie. Starała się jak najszybciej wstać i ponownie ruszyć do ucieczki.
-
Avain Nem zatrzymała się w jednym ze spokojniejszych korytarzy. - Dobra tam. Idź, ratuj Akademię i wszystkich. Ja sobie poradzę, mam farta. Rudzielce nie giną tak łatwo, powodzenia! - Popchnęła Avaina w przeciwnym kierunku, a sama pobiegła na niższy poziom. Ragnesh / Eomeer - Nie jestescie jeszcze ofiarami. I mam nadzieję, że nimi nie będziecie. Wiadomo, co wywołuje chorobę? - zapytała. - Pytam z ciekawości. Pierwszy raz widzę ją z padawanem. A ty na młodego padawana nie wyglądasz - stwierdziła. Tandekhu Większość droidów znajdowała się w wyższych partiach Akademii, ale dwa oddziały zmierzały do sektora medycznego. Ofiara Dartha nie do końca została pozbawiona życia. Podczas gdy on zabierał jej krew, ona mimowolnie zabrała mu odrobinę jego Mocy, co pozwalało jej przeżyć trochę dłużej... Mandus Był teraz bliżej źródła Ciemnej Strony Mocy. Mijał kolejno zwłoki żołnierzy i znacznie mniej poległych było po stronie oponentów. Po dłuższej chwili Mandus był już o krok od Sitha przebywającego w Akademii, kiedy na podłodze zauważył leżącą Aryę.
-
Jedi biegł szybko, ale w przeciwieństwie do Victora nie był cyborgiem i szybciej się męczył. Był już niemal na wyciągnięcie ręki Sitha.
-
Odłamki przestały lecieć w jego kierunku. Wszystko wokół ucichło, a Victor przez ułamek sekundy zauważył jak w koronie jednego z drzew coś się rusza. Coś, co chciało widocznie uciec...
-
Avain - Rozumiem, że w takich chwilach pasożyt nie jest zbyt... wygodny, co? Na przykład że trudno się skupić, czy medytować... - odpowiedziała, niewzruszona wszystkim co działo się wokół. Tandekhu Strażniczka jęknęła po ciosie w żołądek i strzale w ramię, ale gdy zęby zabraka przebiły skórę na nadgarstku, wielkim wysiłkiem podniosła głowę i ugryzła go w szyję, najmocniej jak tylko mogła. Zacisnęła szczęki i zupełnie przypadkiem poraziła go prądem. Eomeer / Ragnesh - Coś chyba nie do końca działa, jeśli chodzi o przekaz informacji. Dopiero teraz dowiedziałam się o tym wszystkim. Przybyłam, żeby zobaczyć jak tu wygląda, ale nie wiedziałam zupełnie nic o chorobie. Jesteście zarażeni? - Jesteś padawanem, tak? - zapytała zygerrianka, kierując swoje słowa do Eomeera.
-
Avain - No dobra, dzięki - odpowiedziała i pobiegła za nim. - Wy to musicie mieć dużo wrogów... - odezwała się kobieta po chwili, komentując droidy rozwalające mury Akademii i strażników, próbujących rozwalić droidy. Eomeer / Ragnesh - Witam - Mara Jade skłoniła się. - Witaj, mistrzyni - odezwała się Dirhi. - Czy maski na waszych twarzach mają związek z chorobą, która tu panuje? - zapytała kobieta, wskazując na plastikowe maski ochronne na ich twarzach. Tandekhu Upadła na ziemię przez bezpośredni atak ze strony Sitha. Wypadł jej z rąk blaster, ale nie zamierzała się poddawać. Kobieta próbowała wbić paznokcie w twarz Dartha.
-
Nautolanin postanowił się zatrzymać kilka kroków za Victorem, aby mu nie przeszkadzać. Na Victora tymczasem z różnych stron zaczęły lecieć i uderzać o niego drobne odłamki skalne. Jedi w pobliżu skutecznie rozpraszał Moc, aby nie dało się zlokalizować miejsca jego pobytu.
-
Avain Dziura po chwili powiększyła się pod wpływem strzałów. Za ścianą kilka zdezelowanych droidów B-1 starało się zniszczyć możliwie jak najwięcej otoczenia lub ewentualnych oponentów. Mandus Oponent przyciśnięty do ściany starał się uwolnić i bronić, ale pod wpływem ataku Mandusa upuścił blaster i był niemal bezbronny. Tandekhu Strażniczka próbowała się odsunąć, ale tuż za nią znajdował się cień Sitha. Ochrona z Mocy zaczęła słabnąć, migotać, aż w końcu znikła zupełnie, podobnie jak dziwna aura kobiety. Przestała być w ogóle wyczuwalna. Co dziwniejsze, migotać zaczął także cień. Tak jakby wraz z zanikaniem Mocy u strażniczki, słabła Moc z otoczenia. Kobiecie udało się wyminąć cień i starała się rzucić do ucieczki, aby powiadomić o niebezpieczeństwie ze strony Sithów innych. Eomeer - Dowiemy się. Ale najpierw chcę wiedzieć co ją wywołuje i czy to w ogóle jest choroba - powiedziała. Ruszyła w kierunku centrum miasta, aby spotkać się z innymi Jedi. Eomeer i Mara zauważyli zbliżających się w ich stronę zabraka i zygerriankę. Ragnesh - Pytałam, to nie chcieli mi pokazać - odparła. Zarówno ona jak i Ragnesh zauważyli kilkadziesiąt metrów przed sobą dwójkę ludzi. Jednym z nich była kobieta, Mistrzyni Mara jade Skywalker. Drugim był zapewne jej padawan.
-
Aura wydawała się być coraz bardziej wyraźna, aż wreszcie, po dobrych kilkudziesięciu godzinach szukania, Victor czuł, że jego cel jest bardzo blisko. Stał teraz obok sporego drzewa, pośrodku wysepki znajdującej się na dość sporym, zamulonym jeziorze. Pojawił się też drugi sygnał, od kogoś z normalnym poziomem midichlorianów. Niedaleko znajdował się Myle i cały czas się zbliżał.
-
Avain Nem rozejrzała się po pustej sali i spojrzała na odchodzącego Avaina z zażenowaniem. - Ta, jasne. Lecę - powiedziała i postanowiła usiąść gdzieś i udawać, że jej nie ma. Avain wyczuł obecność Ciemnej Strony Mocy, chociaż jej źródło znajdowało się dwa piętra niżej od niego. Oprócz tego usłyszał strzały, a zaraz po tym w ścianie prostopadłej do ściany sali treningowej powstała niewielka dziura, przy niesamowitym huku i pojawieniu się fali dymu. Eomeer - Powiedziałam: nie wiem - odpowiedziała. Puściła rękę chorego. - Myślę, że mu się polepszy. To przez to ulice miasta są takie opustoszałe? - zapytała, zwracając się do kobiety. Ta przez chwilę milczała, ale potem skinęła głową. - Bardzo dużo ludzi choruje. Nie tylko ludzi zresztą. Dziękuję. Czy mogę się wam jakoś odwdzięczyć? - Choroba twojego syna prawdopodobnie wróci. Będziemy szukać lekarstwa. Kobieta zamarła i pokiwała głową. Mistrzyni wstała i pożegnała się, po czym wyszła z domu. Ragnesh Zygerrianka wyjęła z kieszeni niewielką probówkę i pokazała Ragneshowi. - Chcę sama zobaczyć, jak wyglada to co siedzi w moich płucach - powiedziała. Ruszyła nad rzekę. Tandekhu Pierwszy ze strażników dość szybko padł martwy na ziemię, ale już druga strażniczka, przeciwko której posłany został cień, nie dawała się łatwo zabić. Gdy zauważyła, że strzały blasterem nie dały efektów, wytworzyła wokół siebie bąbel Mocy, mając nadzieję, że to ją obroni. Mandus - Powiedzmy, że łowcami Jedi - odparł dowódca, próbując strzelić w Mandusa. w końcu, poirytowany, wyjął wibroostrze i ruszył na Jedi, żeby go nim ugodzić.
-
Myle odleciał szukać miejsca na wylądowanie. Tymczasem Victor wylądował w głębokim błocie, niemal po kolana. Wyczuł jeszcze tylko raz czyjąś obecność, potem sygnał zanikł. Odczuł natomiast, że niedaleko wylądował statek nautolanina.
-
Eomeer Mistrzyni nie odpowiedziała, za to już kilka minut później pojawiła się u progu domu i weszła do środka. Poklepała Eomeera po plecach. - Nazywam się Mara Jade Skywalker, jestem mistrzynią Jedi - przedstawiła się. Usiadła obok łóżka. - Rozumiem, że nigdy wcześniej nie było tu takiej choroby? - Chwyciła chłopaka za dłoń i zaczęła go leczyć. - Nie, nie wiem co się dzieje - odpowiedziała kobieta. - I wy też nie wiecie. Mara nie odpowiedziała przez chwilę, ale uśmiechnęła się uspokajająco do kobiety. - Jesteśmy tu po to, żeby pomóc. Tandekhu Niestety, padawanowie nie byli w tym czasie w miejscach, gdzie przebywali zazwyczaj. Zmieniły się nieco zasady panujące przy sytuacjach kryzysowych i najmłodsi byli ewakuowani najwcześniej na dolne piętra Akademii. Ostatnia dwójka żołnierzy wciąż nie ustępowała, czekając na przybycie wsparcia ze strony rycerzy Jedi. Ragnesh Dirhi wpatrywała się przez chwilę w Ragnesha, jakby oczekiwała na potwierdzenie, że sobie z niej nie żartuje. Ku jego zdziwieniu, lekko się uśmiechnęła i ruszyła na zewnątrz, nie zdejmując maski z twarzy. Loki - Czyżbyś nie widział? Może mam zaprezentować jeszcze raz, na twojej głowie? - zapytał Sith. Zrzucił Lokiego z siedzenia i przejął stery. - Mam swoje sztuczki, które bynajmniej nie obejmują powrotu zza grobu. Spodziewałem się więcej po zabójcach na zlecenie, a tu proszę. Zawód. Kto zlecił ci zabicie mnie? - zapytał. Mandus Błyskawice zostały przyciągnięte do metalowych rękawic dowódcy, a jemu samemu nie zrobiły krzywdy. Kilka razy strzelił do Mandusa z blastera.
-
- Gdzie mam ci tu do cholery wylądować? - zapytał Myle. Zaczął obniżać lot, ale nigdzie nie było widać kawałka płaskiej skały.
-
Ragnesh Zygerrianka odwróciła się gwałtownie. Wygladała na bardzo zdziwioną. - Tak? Idziesz ze mną? - zapytała. Mandus Mimo iż dość szybko udało mu się poradzić sobie z niewielkim oddziałem, droidy narobiły trochę szkód. Mandus mógł ruszać dalej. Znajdował się dość niedaleko archiwum, ale zza rogu wyszedł drugi oddział, tym razem z uzbrojoną postacią nim dowodzącą. Eomeer - Przedwczoraj zaczął się źle czuć - odpowiedziała kobieta. Z bliska wyglądała na bardzo zmęczoną. - Wczoraj zaczął kaszleć krwią. Nie mam pojęcia, co robić. Nigdy nie spotkałam się z taką chorobą... Tandekhu Strzały zaczęły padać z dwóch stron i znaczna część strat była po stronie żołnierzy z Akademii, chociaż zabrak widział, jak na ziemię pada przynajmniej dwójka z jego klonów. Żołnierze wycofali się za najbliższy róg. Za chwilę powinni pojawiać się Jedi. Loki Statek Lokiego nie zdążył wylecieć poza atmosferę Korribanu, kiedy usłyszał subtelne chrząknięcie. Darth Sithów, ten, który leżał martwy na piasku i z poderżniętym gardłem, opierał się o oparcie fotela mężczyzny. - Widzę, że z przebiegłością u ciebie krucho - stwierdził z uśmiechem. W jednym momencie uruchomił miecz świetlny, a Loki ujrzał tylko jak przez ułamek sekundy coś jasnego przelatuje mu przed oczami. Poczuł smród przypalanego mięsa. Jego ręce zostały skrócone do łokci, a ucięte dłonie i przedramienia leżały właśnie na podłodze statku.
-
Kiedy już weszli w atmosferę Dagobah, Myles zniżył lot i teraz lecieli kilkadziesiąt metrów nad drzewami. Czuć było wyraźnie aurę bijącą od groty Ciemnej Strony Mocy, a w pewnym momencie Victor poczuł krótki, niewyraźny sygnał, obecność jasnej strony.
-
Nautolanin ustawił na miejsce docelowe planetę Dagobah i po chwili statek wzniósł się w powietrze. Myle włączył hipernapęd, kiedy byli już w odpowiedniej odległości od planety. - Gdzie ja tam mam wylądować? - zapytał.
-
- Nie, po prostu pytałem - odpowiedział wesoło i ruszył do swojego na wpół martwego statku. Usiadł za sterami i czekał na Victora, uprzednio uruchamiając jeszcze silniki.
-
Tandekhu Udało się zdobyć dziewięć holokronów, artefakt nie został znaleziony. Darth mógł o tym nie wiedzieć, ale jeden z holokronów, holokron Belii Darzu, przechowywała obecnie foshańska jedi, również przebywająca w Akademii. Na korytarzu prowadzącym do archiwum pojawiło się kilkunastu członków straży, w tym niewysoka, jasnowłosa kobieta, od której emanowała dziwna aura... Mandus Pierwszym na co natrafił, był niewielki oddział droidów B-1. Skąd znalazły się w Akademii? Kierowały się w stronę centrum budynku. Ragnesh - Nie zamierzam opuścić planety. Zamierzam opuścić ten statek i zostanę przy moim zamiarze, czy tego chcesz, czy nie. Co z tym zrobisz to twoja sprawa - odpowiedziała chłodno, odsunęła ręce Ragnesha i wyszła z pomieszczenia, podążając w kierunku wyjścia ze statku. Eomeer - Ja... ni... - wypowiedź przerwał gwałtowny atak kaszlu, a kolejne, małe krople krwi zabarwiły pościel. - Nie robił nic nadzwyczajnego - odezwała się kobieta. - Dziękuję, że przyszedłeś, ale proszę, zrób coś. Jest coraz gorzej. Loki Sith usiadł nieopodal, wciąż przygważdżając Lokiego do ziemi. Ciężar narastał i narastał tak, że mężczyzna sądził, że zaraz go zmiażdży. W pewnym momencie jednak nacisk osłabł nagle i zniknął. Szaroskóry mężczyzna upadł na ziemię, zapewne przez działanie trucizny paraliżującej.
-
- Na mnie nie licz, mistrzu, ja wolę kobiety - mruknął Myle, kolejny raz wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu. Wyszedł z pokoju. - Od razu na lądowisko?
-
Nautolanin wpadł do pokoju i zatrzymał się, wpatrując się w ciało Victora. Pogładził się ręką po brodzie. - Nie wygląda to wszystko źle pod względem konstrukcyjnym. Tak to wyglądasz jak zmora senna, ale utrzymać się jeszcze kilka lat powinieneś... A co, jakaś śrubka odpada, czy czemu pytasz?
-
Rano na Coruscancie padał deszcz i panował chłód. Myle był już na nogach, kiedy Victor się obudził.
-
- Phi. Na tym polega kradzież, nie? Żeby ofiara się nie zorientowała. Oprócz tego znam się na mechanice, włamywaniu, oddycham pod wodą i mam niesamowity urok osobisty - odpowiedział z dumą.
-
- Wspominam o sobie - odrzekł nautolanin i wyszczerzył się szeroko. - Oj no, daj spokój! Jestem ci potrzebny! Dobra, nie jestem... Ale się przydam!
-
- Aha. Kiedy wylatujemy? - zapytał nautolanin z ciekawością. Podniósł się i usiadł na łóżku. - Trochę tu... nudno, więc wiesz.