Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - To nie jest tylko groźba. To jest twoja najbliższa przyszłość - wysyczał, zaburzając przestrzeń osobistą Yuri. Stał z nią twarzą w twarz. - Nie interesuje mnie werdykt rozmów, bo jest, kurwa, nieważny. A to że jesteś w ciuszkach Akula nie oznacza, że jesteś ambasadorem. To tylko tyle, że jesteś szturmowcem we wdzianku martwego Kalamarianina. I jeśli jeszcze raz spróbujesz się wymądrzać, to zdejmę to z ciebie i dalszą drogę przejdziesz bez niczego na sobie! - ostatnie zdanie wypowiedział kłując Yuri w pierś palcem. Odwrócił się do reszty oddziału.

    - Wprowadzam nową zasadę! Od teraz jeśli którekolwiek z czwórki żartownisiów przez których mamy przesrane się odezwie bez pytania, cała reszta ma pełne prawo mu pokazać, co o tym sądzi! - oznajmił. Reszta nie zareagowała szczególnie - patrzyli na nich wrogo, ale bez satysfakcji albo nienawiści.

    Pociąg zatrzymał się i wyszli na stację windy. Stało tam dwóch belugańskich strażników,  którzy tylko ukłonili się z szacunkiem i wrócili do obowiązków, czekając aż oddział zajmie miejsce w windzie.

    Podróż na stację orbitalną nie trwała długo. W hangarze stała wyczyszczona, wierna kanonierka którą dostali się na Quarzite, gotowa przyjąć transport z oddziału szturmowców. Gdy tylko zamknęły się śluzy, YU, TB, LV i Seth zostali wepchnięci pod pokład i skrępowani razem wokół metalowego słupa łańcuchem. Kolejno LV, Seth, Yuri i TB. Następnie szturmowcy zamknęli pomieszczenie pogrążając ich w ciemności - tylko wąskie listwy świetlne zaznaczały drogę ku schodom i z powrotem na pokład.

    - Nie chciałbym być zbyt dosłowny, panowie - zaczął TB.

    -...I panie - dodał LV.

    - ...I panie, ale chyba wdepnęliśmy w niezłe gówno.

     

  2. - Nie. Zamierzam wrócić do bazy i przedstawić prawdziwą wersję wydarzeń. Ty, LV i TB zostaniecie postawieni przed sądem wojskowym, a on - tu wskazał na Setha. - Stracony za zabójstwo ambasadora Ande-ek Akula. Zapomniałaś, YU-1337, komu jesteście lojalni. Nie mieliście prawa urządzać przebieranek bez konsultacji z Najwyższym Porządkiem, a to dla Najwyższego Porządku walczyliście! Cała reszta oddziału ocaleje, bo - rzecz jasna - wydamy im zdrajców i mordercę. Brzydzę się tym, że tak łatwo daliście się zmanipulować temu szmatławcowi z szarą mordą. - Dla podkreślenia słów, splunął na ziemię. - Przeszukać ich!

    LV i TB zostali już ograbieni z blasterów. Yuri nie miała przy sobie broni, Sethowi natomiast zabrali cylinder miecza świetlnego i całą masę pomniejszych gadżetów jakie miał poupychane w kieszeni. Seth nic nie powiedział, tylko stał z podniesioną brwią i zażenowaniem wypisanym na twarzy. Podobnie zachowali się TB i LV.

    - Kiedy wyjdziemy z pociągu, będziecie się grzecznie zachowywać. Ciebie, szary, będę miał cały czas na muszce, więc nie rób głupot. To samo tyczy się pozostałej trójki. Jeden fałszywy ruch i otworzę ogień, jasne? Nieważne w jakim stanie dolecicie do bazy.

     

  3. Decyzja żołnierzy była jednogłośna. Wszyscy unieśli prawicę, a Togrutanka stanęła za nimi i lekko, niemal niezauważalnie pokręciła głową. Była młoda i zastanawiającym było jak w ogóle trafiła na Quarzite.

    Szybkie spojrzenie na TB, który z niewiadomych przyczyn pokasływał i nie szło mu to szczególnie realistycznie. Uporczywie wbijał wzrok w Yuri, ale przestał kiedy dostał ostrzegawcze pacnięcie od CJ po potylicy.

    - To co, ruszamy? - zapytał właśnie CJ. Spojrzał na Togrutankę i przywołał ją do siebie. - Odprowadź nas na stację - zarządził. Kobieta skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia z pałacu, prowadząc ich w stronę stacji pociągu.

    - Zapomniałbym. FX, idź, dobrze? - zapytał CJ, a FX posłusznie skręcił z korytarza w jedno z pomieszczeń. Dziwnym był brak reakcji LV, który przecież pełnił funkcję kapitana. A jednak szedł na przodzie, nie oglądając się za siebie.

     

    Pociągu na stacji jeszcze nie było. Pierścienie świeciły swoim fioletowym światłem, oświetlając kryształowe pole poniżej, w miejscu gdzie kończył się taras i teren pałacu.

    Pociąg pojawił się niebawem i wyhamował idealnie między pierścieniami. Otworzyły się drzwi, ale CJ stojący na przedzie nie zareagował i reszta oddziału również nie. Dopiero po chwili, gdy na peron wstąpił FX prowadząc ze sobą Setha.

    - No cóż, nadszedł czas pożegnań... - zaczął Kage, ale w tym momencie FX dyskretnie wyjął blaster i przyłożył jego lufę do pleców "ambasadora". Seth przestał się uśmiechać. - O co chodzi?

    - Wsiadaj - powiedział CJ i Yuri nakazał to samo. Wszyscy weszli do środka i zamknęły się drzwi pociągu, a ten już po chwili ruszył.

    - Stańcie pod ścianą. YU, Kage, LV, TB.

     

  4. - Jak najbardziej. Hej, ty! Tak, do ciebie mówię. Podejdź no tu i zaprowadź panią ambasador do pokoju gościnnego, do jej żołnierzy - rozporządził z kamiennym wyrazem twarzy. Tymczasem do Yuri odwrócił się z szerokim uśmiechem i złożył dłonie w piramidkę rzeczowym gestem. - W razie problemów, będę przebywał w sali tronowej - uprzedził.

    - Kiedy już pani i pani oddział będą się zbierać, proszę mnie poinformować - odezwał się Seth. - Chętnie się pożegnam i odprowadzę was na stację. - Mrugnął porozumiewawczo do Yuri. - Tymczasem mamy jeszcze parę spraw do omówienia, królu.

    Król nie wyglądał na zadowolonego tym faktem, ale kiwnął głową, a "Hej, ty" poprosił Yuri, by podążała za nim.

     

    Pokój gościnny nie był daleko, choć w labiryncie pałacowych korytarzy spokojnie można było się zgubić.

    Szturmowcy wyglądali zabawnie, porozwalani na fotelach z poduszkami, pomiędzy którymi chodziły trzy Beluganki, dwie Kage i jedna Togrutanka. To ona rzucała się w oczy najbardziej z pomarańczową skórą upstrzoną białymi wzorami i oczywiście charakterystycznymi dla swojej rasy montralami i lekku. Jej oczy były zupełnie czarne, bez widocznych źrenic. Spoczęły na Yuri dosłownie na moment, ale widać w nich było coś niepokojącego. Jakby spojrzenie było niemal porozumiewawcze, niosące ostrzeżenie. Atmosfera panująca w pokoju nie była zresztą luźna - czuć było napięcie. Wszyscy żołnierze zwrócili spojrzenie ku Yuri.

    - Pani ambasador - odchrząknął kapitan. - Ostateczny rozkaz należy - oczywiście - do pani, ale chłopcy z oddziału chcieliby już się zbierać - rzekł. Gdyby mógł, zapewne przepraszająco wzruszyłby ramionami.

  5. Do burdelu co prawda nie poszli, ale pili do samego rana. A przez cały następny dzień odczuwali tego skutki.

    Ani młodsza siostra DeWettów, ani ich matka już nigdy nie wróciły do świata żywych. Rennard jako głowa rodziny przejął posiadłość i doprowadził ją do stanu używalności po burzliwych wydarzeniach w Noxus, a po paru miesiącach, choć z trudem, udało się nawet znaleźć służbę. W nieco skromniejszym składzie.

    Edward wyruszył do Zaun celem skombinowania sobie sztucznych kończyn. Słuch zaginął po nim na długie miesiące, aż wreszcie wrócił, z nowymi kończynami i kompletnie spłukany. Christine dalej zamieszkiwała rezydencję rodzinną DeWettów.

    Nocturne wkrótce opuścił Rennarda, zostawiając w spokoju jego duszę i umysł, w zamian za oddanie mu w posiadanie podziemi rezydencji. Od czasu do czasu dochodziły stamtąd co prawda dziwne dźwięki, ale to mała cena za wolność.

    Od czasu do czasu, w cieniu jednego z przystrzyżonych drzew w rezydencji DeWettów stawała wysoka postać w masce. Zawsze nocą, zawsze gdy nikogo nie było w pobliżu.
    Jhin lubił sobie wszystko dokładnie zaplanować. Czasem znikał na długie miesiące, by potem znów pojawiać się przez następne kilka nocy. Czekał na idealny moment i zamierzał tak czekać jeszcze przez kilka lat, z wolna uświadamiając Rennarda, że zamierza rzucić mu rękawicę.

    Po wszystkim ród DeWettów wygasł i tak oto kolejne nazwisko figurujące na tabliczkach mauzoleów zniknęło z arystokratycznego życia Noxus.

     

    • Nie lubię 1
  6. 6 minut temu Hi, I'm Uzi, Wanna Play? napisał:

    Na siłę zaczęli robić od 6 części, i wychodziło im to do 9, tam już maniane odwalili, a Jason X jest takim jakby dodatkiem, ale nie powinien powstać, nawet nie wyjaśnili jak wrócił z piekła, w FvsJ jest wyjaśnione i to jest wporządku

     

    Ale z Michaelem jest gorzej, bo dlaczego jest nieśmiertelny?

     

    Bo jest królem popu!

  7. 2 minuty temu Hi, I'm Uzi, Wanna Play? napisał:

    Taki temat? O żesz ty

     

    Co do Jason X, na siłę go robili, saga Piątku 13-tego powinna się skończyć na 4 części, przecież tam Jason umiera, ale fani go pokochali bo nie jest takim śmieszkiem jak Freddy, nie bawi się w pół środki, bo tytuł zobowiązuje, jest największym horrorowym mordercą świata, łącznie filmów jest 12 z czego pojawił się w 10 ( pierwsza część się nie liczy, wiadomo dlaczego) 158 ofiar

     

    Piątki trzynastego są thrillerem, nie horrorem, bo Jason nie jest istotą naprzyrodzoną. Przynajmniej w pierwszych częściach, ale jak sam napisałeś - następne są na siłę.

  8. Aż dziw bierze, że do tej pory na forume nie powstał temat zbiorczy o najbardziej ambitnym (bez sarkazmu!) gatunku filmowym, będącym flagowym osiągnięciem kinematografii.

    Mowa oczywiście o horrorze. Nie mówimy tu o slasherach bez polotu i o wytworach pozbawionych jakiejkolwiek treści, przepełnionych nieuzasadnionymi jumpscare'ami i brakiem wizji.

    Zacząć należy od niemego "Gabinetu doktora Caligari" z 1920 reżyserii Roberta Wiene, uznawanego za pierwszy horror. Do doktora Caligari na ekranie jedenaście lat później dołącza Dracula, za sobą pociągając doktora Frankensteina ze swoim bezimiennym potworem, wilkołaki, duchy i najróżniejszego rodzaju istoty nadprzyrodzone, które doczekały się setek ekranizacji i interpretacji.

     

    Horrory traktowane są dziś dość niesprawiedliwie. Rolą horroru jest rzeczywiście wywołanie u widza grozy, ale niekoniecznie wrzaskiem czy jumpscare'ami. Nie oszukujmy się, "Jason X" Jamesa Isaaca to nie jest dobry film (chociaż nikogo nie posądzam o twierdzenie, że nim jest) i patrząc na niego trudno robić coś poza obstawianiem, kto pierwszy zostanie mokrą plamą i skupiskiem flaków. Nieco inaczej ma się już sprawa z "Koszmarem z ulicy Wiązów" Cravena. Ze świecą szukać w nim drugiego dna i przekazu. Owszem, wygląda groteskowo, a krew leje się hektolitrami. Ale pasiasty sweterek Freddy'ego nie bez przyczyny stał się kultowy i nawet jeśli "Koszmar..." nie jest dziełem ambitnym, to nie można odmówić mu atmosfery i świetnej scenografii (w większości slasherów brakuje i tego, i tego).

     

    Do filmów wybitnych z kolei należy "Sleepy Hollow" Tima Burtona z 1999, horror niewątpliwie romantyczny (na podstawie "Legendy o Sennej Kotlinie" Washingtona Irvinga). Pomijając już fabułę poddającą w wątpliwość oświeceniowy racjonalizm, wiele można mówić znów o scenografii, będącej ukłonem w stronę niemieckiego ekspresjonizmu, malarstwa romantycznego czy klasycznych horrorów. Podobnym dziełem kinematografii jest "Dracula" z 1992 Coppoli, choć przykładów można by wymienić jeszcze całkiem sporo.

     

    Porozmawiajmy więc o horrorach!

    • +1 1
    • Nie lubię 1
  9. Król uśmiechnął się szczerze, po raz pierwszy od początku spotkania.

    - Cóż rzec... Oto i esencja polityki - stwierdził. Atmosfera rozluźniła się nieco, choć nie na tyle, by przy stole panował gwar. Na nowym talerzu Yuri wylądowały okrągłe kapelusze grzybów wypełnione żółtą pastą, słone i lekko pikantne w smaku.

    Reszta posiłku przebiegała już spokojnie i bez niepotrzebnych rewelacji. Służba wykonywała swoje zadanie, ale jedzenia nie zabrakło. Na stole i tak był go nadmiar.

    - Więc - podjął król - Życzycie sobie przenocować w pałacu, czy też czas was nagli? Nie popędzam, wręcz zapraszam. Będziecie mogli poznać gościnę Belugan - rzekł z dumą.

     

  10. - Istotnie - mruknął król, niezbyt przekonany i spojrzał karcąco na Setha. Kage nie przejął się tym zbytnio. 

    Monarcha odchrząknął znacząco, biorąc łyka fioletowego płynu. Ponownie zwrócił swe spojrzenie na Yuri i uśmiechnął się. 

    - Jak to się stalo, że polityk z Mon Kalamari została ambasadorem Najwyższego Porządku?

  11. - Polecę zatem na początek zupę z kalwatii gąbczastych i mięsa myoptisa czarnego. Pierwsze to grzyb, a drugie to rodzaj latającego ssaka jaskiniowego - wyjaśniła, nalewając zupę do pozłacanej misy i oddając ją Yuri.

    Seth zmarszczył brwi i przez krótką chwilę wyglądał na zdziwionego, a potem perfekcyjnie udawał niepokój.

    - Wszystko w porządku? Pobladła pani tak nagle. Niemożliwe, ledwie wczoraj opowiadała o błękitnym Kalamarze, oceanach i podwodnych miastach. Macie tu gdzieś medyka? Dyplomaci bywają wrażliwi na nowe warunki. Może to brak światła słonecznego? Słyszałem, że ludzie go potrzebują aby normalnie prosperować. Niech ktoś sprawdzi, co z oddziałem pani ambasador, może oni też odczuwają tego skutki. Prędko! - zarządził. Służba spojrzała na króla, który z kolei spojrzał na Yuri pytająco. Zmrużył oczy.

    - Pani ambasador...? Wszystko dobrze?

  12. 11 minut temu BiP napisał:

    Za to twój ma :v

    "No chyba ty"

     

    Jeśli mówisz o mojej propozycji dotyczącej Twojego milczenia na ten temat, to ma. Bo nie ma co pisać, nikt nie pójdzie na uzasadnianie repek. Chyba że chodzi Ci o coś innego, ale to ja nie wiem w takim razie co to może być.

     

    Co do ujemnych repek, to ja uważam, że są spoko. Jeśli ktoś pisze takie głupoty, że aż ręce opadają (a logicznej argumentacji nawet szkoda używać), to fajnie móc to wyrazić bez niepotrzebnego stukania w klawiaturę. Jeszcze się człowiek zmęczy, zdenerwuje. Bardzo rozsądne wyjście te repki.

    • +1 2
  13. godzinę temu BiP napisał:

    Kiedyś był limit bodajże do 10 repek dziennie, więc nie przeszło by to, po za tym to mogło by podchodzić pod spam.

     

    Fakt, napisanie choć jednego zdania, dla wielu bywa "skomplikowane" :dunno:

     

    Ale czaisz, bo chodzi o to że Twój pomysł nie przejdzie. Bo nie ma sensu.

    • +1 1
  14. - Może w czymś pomóc, pani? - zapytała się służka stojąca obok Yuri. Kobiety Belugan nie różniły się szczególnie od mężczyzn, tyle że były nieco drobniejsze i miały mniejsze grzebienie na bokach głowy. 

    Seth dość nieufnie przyjrzał się jedzeniu, a następnie wypowiedział się na tyle cicho do służącego obok siebie, że ten musiał się nad nim nachylić. Wymienili się kilkoma słowami i dopiero wówczas mężczyzna go obsłużył potrawą z grzybów, pytając uprzednio o ilość. 

    - Co tak nieśmiało? Chciałbym, żeby pani dobrze zapamiętała Quarzite. Mimo tego co się wydarzyło - rzucił. - Skąd pani jest, jeśli wolno wiedzieć?

  15. - Zostali już obsłużeni trzy komnaty stąd. Państwa zapraszam do jadalni dla gości. Proszę za mną - rzekł, ciężko wstał od stołu i przeszedł do drugiej komnaty, równie wystawnej. Stiukowe kolumny, złocenia, ornamenty i bogactwo - wszystko, czego można się było spodziewać. 

    Na długim stole poustawiane były już potrawy, a służba odziana w minimalistyczne, granatowe mundurki donosiła kolejne misy i talerze. W nozdrza uderzały najróżniejsze intensywne aromaty, zarówno te słodkie jak i słone. Wzdłuż stołu ustawione były krzesła, a naprzeciwko każdego złocona misa i ceramiczne kubki. W misach z kolei znajdowały się najróżniejsze mięsa i potrawy z grzybów, a także niezidentyfikowanych, kolorowych składników. Król poprowadził ambasadorów i Kage do szczytu stołu. Dla Yuri było miejsce po jego prawicy, a na Setha nawet nie spojrzał. 

    - Smacznego życzę - powiedział. Obok każdego krzesła stanął belugański służący - zapewne mieli obsługiwać gości.

  16. Nie spuścił wzroku ani na chwilę. Wyglądało na to, że nie do końca ufa Yuri. Chwila milczenia przeciągała się i przeciągała, aż w końcu król roześmiał się. Rechotał jak dobry wujek który usłyszał wybitny żart, z tym że jego śmiech był nieszczery. 

    - No dobrze, już dobrze! Mel, daj no to co tam naskrobałeś, podpisujemy! - zarządził. Zakurzony urzędnik wstał od biurka i położył papier na blacie. Najpierw podpisał król, potem Yuri, a potem Seth. Tekst zapisany przez urzędnika zgadzał się z ustaleniami. 

    - Zapraszam was na poczęstunek - powiedział król. - Wasz statek został odpowiednio oporządzony i jest gotowy do startu. Możecie wyruszyć kiedy chcecie.

  17. - Na przykład co? - spytała. - Zastanawiam się, czy te pogłoski o stworze z nadbrzeża nie mogą być wywołane na przykład tym, że ktoś tu już wszedł. Ale nie mógł znaleźć tej groty znowu, więc rozpuścił plotkę w nadziei, że ktoś kiedyś to odkryje i będzie miał rację. Albo jakiś zysk. Nie wierzę, żeby ta istota wyszła z lodu. Nie byłaby w stanie sama prosperować - stwierdziła, głośno myśląc. Było tak strasznie zimno... Nie pamiętała, kiedy odczuwała porównywalną temperaturę. To pewnie przez złe przygotowanie, ale nie wiedziała przecież że będzie łazić po lodowej jaskini.

  18. - Garnizon? Oczywiście, oczywiście, hm. To znacząco podniesie bezpieczeństwo, świetny krok, właśnie tak. Świetny - skomentował, patrząc w blat stołu. Król musiał być fatalnym dyplomatą - widać po nim było emocje, a te w tej chwili nie były pokrewne entuzjazmowi. Podniósł wzrok. 

    - Ambasada, hm? Naturalnie dopiero po przybyciu sił Najwyższego Porządku? Potrzebujemy czasu, oczywiście. To wymaga działań na różnych płaszczyznach, jak każda nagła zmiana. Biurokracja, urzędy... Wyszkolenie pracowników ambasad i żołnierzy... Tak, tak, zrobimy to, ale potrzebny nam czas. I środki! Środki to konieczność. - Zamyślił się, a jego małe oczka świdrowały Yuri jakby chciał zajrzeć wgłąb niej. Obecność Kage zignorował albo wyparł. 

    - Nie widzę co prawda potrzeby nadzorowania naszych kopalni... - Nim Yuri zdążyła zareagować, król podniósł ręce w obronnym geście i ponownie zabrał głos. -... Ale oczywiście wyrażam na to zgodę, jeśli to konieczność. Wyrażam zgodę na wszystkie warunki, ze swojej strony zaś zależy mi tylko na środkach do modernizacji transportu. I może infrastruktury. I oczywiście na sojuszu w razie ataku wrogich wojsk, ale to już omawialiśmy. Cóż... Hm. 

    Podniósł wzrok z powrotem na Yuri. W oczach błysnęła iskra sprytu, który zaraz wejdzie w użytek.

    - Wyrażam zgodę i zwieńczę dokument swoim podpisem, ale najpierw chciałbym zobaczyć dowód na to, iż Najwyższy Porządek rzeczywiście wyraził zgodę na podane przez panią warunki. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa... Nie chciałbym, aby umowa była jedynie wywarta przez presję agresorów i nie podparta żadnymi argumentami. 

  19. - Zacznij go troszeszke doceniać, Rennard... Wiesszz, jemu pewnie też nie jest łatwo. Może nie kochała go mamusia? Jak nas? - zapytał, niemal płacząc i gestykulując jakby mu miały wypaść ręce ze stawów. Objął brata w niedźwiedzim uścisku.

    - Ja wiem, Rennard. ja wiem. Ja juszsz teraz szystko rozumiem. Szystko. Ty cierpiałeś w tym domu! Odosobniony i odizolowany... 

×
×
  • Utwórz nowe...