Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Po słowach Yuri zapadła cisza. No, może poza jękami jednego z ostatnich budzących się.

    -  Mam nadzieję, że ci się tylko wydawało. Inaczej jesteśmy martwi i równie dobrze możemy prosić tego żółtookiego drania o szybką egzekucję - stwierdził DF. - Ależ ja bym mu nakopał...

    - Ej, a jeśli typ jest tym, no... Że korzysta z Mocy? - zapytał CJ. - Ja tylko pamiętam, że coś wyjął. A potem mnie zemdliło i ciemność, pustka, koniec. Zakładam się o pięć kredytów, że gość używa Mocy i jest niebezpieczny. Może gdybyśmy go pojmali, co? Może wiecie... Może by nam darowali.

    - W dupę sobie wsadź swoje pięć kredytów - skomentował ponownie AT.

    - Moc nie istnieje - rzucił DF. - I tamte typy to była tylko sekta.

  2. - Czyli misja zakończona niepowodzeniem - skwitował Tobi. - Wie ktoś, czy Akul przeżył? - zapytał z nadzieją.

    - W dupę sobie wsadźcie te swoje imprezy - wymamrotał kolejny z powracających do żywych, AT-6364. - Więcej z wami nie piję.

    LV, który ocknął się chwilę wcześniej ale dotychczas nie zabierał głosu w dyskusji spojrzał na niego i skrzywił się paskudnie, jakby AT powiedział coś obrzydliwego.

    - Ja go nie będę uświadamiać - stwierdził, wstał, poszarzał, podszedł w kąt pomieszczenia i zwymiotował. To z kolei otrzeźwiło budzącego się nieopodal DF, który odskoczył jak oparzony, z prędkością o którą sam siebie najpewniej nie podejrzewał.

  3. - Masz na myśli zredukować ilość ożywionych zwłok w Noxus? Brzmi całkiem, całkiem. Chyba się skuszę - stwierdziła i dołączyła do Rennarda. - Czym jest to światło, które masz w ręce?

    Przed nimi tunel wychodził już na brzeg. Widać go było całkiem nieźle w świetle księżyca. Niemal tak dobrze, jak metalową kratę zamykającą kanały. Pręty były nieco zardzewiałe u dołu, gdzie obmywała je brudna woda wyciekająca z kanału do morza. Spod nóg uciekały drobne skorupiaki.

  4. - A tak. Dorwę drania i nakopię... - stwierdził, ale jego obecny stan poddawał słowa Tobiego w wątpliwość. Wyglądał jakby przesadził z trunkami o wysokiej zawartości alkoholu, co szturmowcom zdarzało się raczej rzadko.

    - Zaraz... A co z tobą, Yu? - zapytał budzący się CJ, a ton jego głosu i podejrzliwe spojrzenie nie sugerowały niczego dobrego. - Wyszłaś z przedziału, nie? Co było potem?

  5. - Dzięki. Za chwilę i tak z niej wyjdziesz, więc to się nie liczy. To ja już pójdę i powodzenia - rzuciła wesoło i odmeldowała się.

     

    Pierwszy ze szturmowców zaczął ocknął się kilkanaście minut później z koszmarnym bólem głowy, o czym nie omieszkał poinformować wszystkich obecnych, okraszając wypowiedź soczystym przekleństwem.

    - Co o cholery... - odezwał się TB-5508, 'Tobi'. Poddźwignął się na rękach i oparł o ścianę. - Gdzie my jesteśmy? - zwrócił się w stronę Yuri. - I co się stało chłopakom?

  6. - Z tego co wiem, za chwilę reszta powinna ich przynieść, i... O, już idą - powiedziała, z ulgą przyjmując pojawienie się wojowników, niosących wciąż bezwładnych szturmowców. Wnieśli ich do celi i ułożyli w rzędzie. Podobnie postąpili z hełmami, które zostały położone równiutko pod ścianą. Wyszli, zostawiając Yuri z zakłopotaną Lanko i kolegami z oddziału w stanie nieświadomym.

    - Czy... teraz mogę twój blaster?

  7. - Cały czas? Masz może na myśli: od wczorajszego wieczoru? - zapytał. - Poza tym, DeWett, to twoja rodzina i weź za nią odpowiedzialność... W taki czy inny sposób - rzucił.

     

    Kula światła była trudnym przewodnikiem. Wyszarpywała się w kierunku docelowym, ale czasem drgała albo buczała zupełnie przypadkowo, myląc Rennarda. Poprowadziła go natomiast kanałami z Bastionu, jako że przedarcie się przez główną bramę i całej hordy truposzy byłoby trudne i czasochłonne. Światło przenikające przez palce skutecznie rozpraszało ciemności.

    Im bliżej portu, tym bardziej było to widoczne w kanałach - na ścianach osadzały się kolonie pąkli, podłoże było śliskie od glonów i czuć było wszechobecny smród ryb i zapach soli. Po drodze Rennard minął także jakiegoś nieszczęsnego topielca, będącego dość częstym elementem krajobrazu wybrzeża Noxus. Spuchnięty, dryfował po powierzchni mętnej wody wzbogacając atmosferę o dodatkowe wrażenia zapachowe. Już zaledwie kilka metrów dalej pływał kolejny, świeży trup, najprawdopodobniej wcale nie topielec, ślad czyjejś niedawnej obecności. Owa obecność postanowiła zresztą się ujawnić.

    - Gdzie idziesz, Rennard? - zapytała Cassiopeia, wysuwając się po chwili z jednego z odgałęzień kanałów.

  8. - No tak. To się... zdarza.

    Niedługo potem dotarły do budynku  aresztu, położonego na najniższym piętrze, w średniej wielkości grocie. Lanko doprowadziła Yuri do celi o bielonych, wygładzonych ścianach, osadzonej w grocie przypominającej naturalną kopułę. Jednej ze ścian nie było, ale granica była oddzielona od reszty wnętrza metalową linią - za barierę musiało służyć pole magnetyczne bądź cząsteczkowe. W środku nie było jeszcze reszty szturmowców.

    - Wybacz, ale będę musiała odebrać ci broń - oznajmiła Lanko niezbyt pewnie. W tym momencie brawura ją opuściła i widocznie miała nadzieję na uprzejmość ze strony Yuri.

     

     

  9. - A. Czyli ta śmieszna 'misja pokojowa' się nie sprawdziła. Mówiłam, że to nie wyjdzie, ale kto by mnie słuchał. Wiedziałam. Wiedziałam od początku - stwierdziła, chyba jeszcze bardziej dumna z siebie niż przedtem. Poprowadziła Yuri do niskiego korytarza wydrążonego w skałach, oświetlanego maleńkimi kryształami które wyrastały gdzieniegdzie z kamienia. Korytarz był długi, a jego dno miejscami porastały grzyby. 

    - No niestety, dobry Beluganin to martwy Beluganin, tak uważam. Z nimi nigdy nie dało się robić interesów. Mają tę swoją śmieszną technikę ale wie pani co? Zwykły lud wcale nie ma tam dobrze. Większość pracuje w kamieniołomach, albo kopalniach kryształów i to tylko z wierzchu wygląda dobrze. A właśnie, gdzie wasz ambasador? 

    Lanko wykazywała o wiele mniej ogłady od Setha i wcale nie kryła się ze swoją bezczelnością. Mimo to sprawiała wrażenie sympatycznej - przywodziła na myśl szczeniaka. 

  10. - Nie. Nie powinna pani pamiętać zbyt wiele, dla swojego własnego bezpieczeństwa. Zwłaszcza jeśli chodzi o rozmowę z ambasadorem i ze mną - odpowiedział.

    Zbliżyła się do nich kobieta o krótkich włosach, dość szczupła i średniego wzrostu. Mimo przyciągającej wzrok urody nie mogła zapewne uchodzić za piękność. Ubrana była w kaftan, proste spodnie i wysokie buty. Ukłoniła się, gdy już stanęła przed Yuri i Sethem.

    - A oto i jeden z tych nielicznych przypadków, które postanowiły zaciągnąć się do zbrojnych. Pani Yuri, przedstawiam Lanko, akolitkę. Lanko, oto pani Yuri - nasz sprzymierzeniec i moja dzisiejsza wybawicielka. Zaprowadź ją proszę do aresztu.

    Młoda Kage uśmiechnęła się i wypięła pierś, dumna z siebie. A chwilę później spojrzała na Setha jakby dopiero teraz dotarła do niej informacja o areszcie.

    - Aresztu? Skoro...

    - Do aresztu, nie inaczej - przerwał jej z uprzejmym uśmiechem.

    Lanko ponownie ukłoniła się i poprosiła Yuri, aby szła za nią, widocznie walcząc ze sobą. Podjęła rozmowę dopiero gdy oddaliły się od "ambasadora".

    - Dlaczego prowadzę panią do celi?

  11. Kage kiwnął głową, trzymając prawą dłoń na ranie po trafieniu blasterem. CJ nie obudził się mimo zaczepek Yuri, ale oddychał - to było zdecydowanie na plus.

    Jazda na insekcie - jak się okazało, nazywały się milodony - okazała się być dość długa i co gorsza usypiająca. Stwór poruszał się w tak dziwny sposób, że kołysanie samo zamykało powieki i  tylko wysiłek siły woli pozwolił jej nie zasnąć.

     

    Milodon zatrzymał się po przemierzeniu paru ciemniejszych komór i tych zupełnie pozbawionych światła. Zwinnie poruszał się między olbrzymimi skalnymi formacjami i kryształami, a punktem docelowym okazała się być ogromna, szeroka komora jaskini z płytkim, rozległym jeziorem pośrodku.

    Budynki stały zarówno na jeziorze, jak i wzdłuż ścian. Znaczna ich część wbudowana była w ściany i groty jaskini i sięgały aż po sklepienie. Sprawiały wrażenie lekkich i nie sposób było dojść, z czego były skonstruowane. Materiał wyglądał jak posplatane ciasno pnącza, ale owe pnącza miały strukturę kryształów. Przestrzeń groty poprzecinana była wiszącymi chodnikami, schodami i najróżniejszymi mniejszymi budowlami, często opierającymi się o stalagmity. Całość tworzyła dziwną, ale harmonijną spójność. Oświetlenie zapewniały kryształy fluorescencyjne, porozmieszczane gęsto niczym lampy najróżniejszych rozmiarów. Przyjazd wojowników zwrócił uwagę mieszkańców, a Yuri mogła zauważyć dymorfizm zachodzący między kobietami, a mężczyznami. Kobiety miały skórę tak jasną, że aż białą, podobnie sprawa miała się z jasnymi włosami i czerwonymi oczami. Póki co nikt nie podchodził bliżej.

    - Pani oddział zostanie przetransportowany do cel. Kwestia bezpieczeństwa naszego i ich oraz - nie ukrywajmy - realizmu. Gdyby obudzili się w komnatach gościnnych, czuliby się zapewne zmieszani i nie tak powinno wyglądać porwanie, prawda? A ja nie chciałbym zgrzytów. Powinni ocknąć się niebawem, a więc musimy się spieszyć. Proszę wybaczyć bezczelność - wiem, że powinienem w pierwszej kolejności gościną podziękować za uratowanie mi życia, ale myślę, że lepiej będzie jeśli będzie pani obecna przy ich pobudce - rzekł Kage, po uprzednim zsunięciu się z grzbietu insekta. W świetle milodon wyglądał naprawdę paskudnie. Miał zdecydowanie zbyt dużą ilość odnóży.

     

  12. - Nie do końca, acz reszta oddziału zaraz powinna tu przybyć. Muszę przyznać, że o ile nie spotykałem się wcześniej z wieloma szturmowcami, nie sądziłem, że w ich szeregach są także kobiety. I proszę nie wziąć moich słów do siebie, ale aby rozbroić pani oddział, najpierw musiałem pozbyć się pani. To przez obyczaje. Mamy dość dużo takich niepisanych praw, ale dodam, że nie jesteśmy zacofani. Kobiety Kage raczej nie zostają wojownikami, choć nikt im tego nie zabrania. Tradycja - rzekł, rozkładając ręce.

    wojownicy wkrótce wnieśli nieprzytomnych towarzyszy i porozkładali ich na platformach. CJ wylądował na tej samej co Seth i Yuri. Wkrótce olbrzymi insekt obniżył cielsko, rozległ się nieprzyjemny dla ucha chrobot chitynowych odnóży i robak ruszył przed siebie, przemykając pod trasą pociągu i pod pociągiem.

    - Nie zapytałem o pani imię, a podejrzewam że YU-1337 nim nie jest.

  13. - Beluganina nie będzie. A puste wagony ich wystraszą, owszem, ale niewiele będą mogli zrobić. Przez setki lat zagnali nas w mało uczęszczane, niebezpieczne obszary kompleksu jaskiń, ale dzięki temu łatwiej nam się bronić. Król postanowi zapewne najdłużej jak tylko się da ukrywać fakt o zaginięciu ambasadora, a to da nam czas do namysłu. Proszę za mną...

    Kage wstąpił na grzbiet potężnego insekta, ostrożnie stawiając kroki. Pomógł mu jeden z wojowników, który następnie wyciągnął rękę do Yuri. Pancerz pokrywający ciało wielkiego robaka był szorstki, więc stopy się na nim nie ślizgały, ale sam fakt chodzenia po żywym stworzeniu odejmował dość sporo pewności. Tym bardziej, gdy korpus opadał dość stromo w dół.

    Znajomy Kage usadził się na czymś w rodzaju platformy przytwierdzonej do ciała zwierzęcia. Takie platformy znajdowały się wzdłuż całego robaka i to one pozwalały jeźdźcom na bezpieczne przemieszczanie się na grzbiecie tego specyficznego 'wierzchowca'.

  14. - Życie? Proszę nie przesadzać. Nie, z tego jakoś się wykpi. Nie ma innej możliwości. A teraz pani pozwoli... To prawda, że to nie czas i miejsce na opatrywanie ran. Musimy zabrać stąd pani przyjaciół, póki pociąg nie wznowił biegu. A wznowi z pewnością za kilka minut, zatem musimy się spieszyć - wyjaśnił, wstając z miejsca i ruszając ku przejściu między przedziałami. Gdy już znalazł się niemal przy wyjściu, zawrócił, aby chwycić ciało Aluka i najpierw podjąć próbę dźwignięcia go w obie ręce, aby następnie zrezygnować z niej przez ranę i zwyczajnie zacząć go taszczyć po podłodze. Z trudem, należy dodać. 

    Kage poczekał, aż Yuri wyjdzie i podszedł do śluzy pociągu. Za oknem widać było przemykające cienie, a gdy już Seth otwarł drzwi, na zewnątrz ujrzała kilkanaście sylwetek w czarnych szatach i zamaskowanych twarzach. Jedynym co rozróżniało ich od ciemności za plecami były żółte, świecące oczy. 

    - Zabrać żołnierzy i Beluganina - wydał rozkaz "ambasador i przekazał w ręce jednego z wojowników zwłoki. 

    Interesujące było też to, na czym stali Kage. O pierścień przewodzący kolei opierało się coś żywego i długiego, co musiało sięgnąć najbliższej skalnej półki kilkanaście metrów niżej i oprzeć się o nią. W ciemnościach trudno było jednak dojrzeć szczegóły.

    - Zabierzemy was do naszego miasta. Powiedziałbym, że nie wzbudzi to podejrzeń. Póki nikt nie odkryje przykrego losu Pana ambasadora, będzie czas na obmyślenie planu - odezwał się Seth.

  15. Osmalona dziura w piersi Kalamarianina musiała skutkować śmiercią. Nawet jeśli ich serce i płuca były nieco innego kształtu niż ludzkie. Rzucił jeszcze ostatnie, nienawistne spojrzenie w stronę Yuri i tak już pozostał, nie zdążyliśmy zamknąć oczy. Trup opadł bezwładnie na ławkę, a z piersi unosiła się jeszcze wąska nic dymu, podczas gdy po przedziale roznosił się swąd palonego mięsa. 

    Kage nie wyglądał na zadowolonego, choć powodem takiego stanu rzeczy mogła być dziura po trafieniu blasterem pod obojczykiem. Siedział, wpatrując się ze zmarszczonymi brwiami w trupa przed sobą. Wstał. 

    - Nie tak miały wyglądać pokojowe negocjacje, przyznam - rzekł powoli, rozważnie szukając odpowiednich słów. Dotychczas wydawało się, że trzyma rękę na pulsie. Teraz nawet on wyglądał na zagubionego. 

    - Dziękuję. Mogę sobie wyobrazić, jak wiele musiało to panią kosztować.

  16. - Więc poddaję się - rzekł Kalamarianin, nawet już nie patrząc na Yuri. Skierował morderczy wzrok ku ambasadorowi Kage, który na powrót zaczął się lekko i niewinnie uśmiechać. Był to taki uśmiech, który najprawdopodobniej budził w przeciwniku głęboką niechęć i odrazę. Dyskretny uśmiech zwycięstwa. 

    Pociąg zatrzymał się zupełnie, a Kalamarianin wyjrzał przez okno, niezabezpieczone już tarczą cząsteczkową. Powoli zaczął opuszczać blaster, uważnie obserwując ruchy Kage. 

    A potem, pchnięty nagłym impulsem i najpewniej głupią chęcią postawienia na swoim, nacisnął spust i wystrzelił w stronę Setha. Seth jęknął, zaskoczony. 

  17. - YU- 1337, czy wiesz jaka jest kara za dezercję i zdradę? Czy słyszałaś o sali 455 w Głównej Bazie? Czy chciałabyś zetknąć się z nią osobiście? - zapytał, a wyraz jego twarzy przybrała mieszanina desperacji i złości, wyraz wyjątkowo niekorzystny dla Kalamarian. - Najwyższy Porządek wydał rozkaz podpisania umowy z Beluganami, nie z Kage. I widzę jak wiele w tym było słuszności, ponieważ wszystko co do tej pory usłyszałem o rasie Kage to prawda! Oszuści i barbarzyńcy. Robaki, które należy wyplenić! - niemal syczał, mrużąc wyłupiaste oczy. Nie był urodzonym dyplomatą - to stanowisko zajął zapewne za sprawą projekcji. - i Najwyższy Porządek ma siły, aby to zrobić. Jeśli nie wrócę, dowództwo podejmie odpowiednie kroki. A wówczas cały twój lud, panie Seth, będzie tylko mglistym wspomnieniem w umysłach Belugan. 

    - Pozwolę sobie napomknąć, że jest pan obecnie gościem na naszych terenach. Przybyłem tu ze swoimi ludźmi, w ramach ochrony. I nie sądzę, aby pan chciał ich poznać od barbarzyńskiej, oszukańczej strony. Poddaje się pan? Jeńcy polityczni są w naszej barbarzyńskiej nacji nietykalni. Chyba, że stawiają opór. Pani Yu, co by pani radziła panu ambasadorowi?

  18. Kalamarianin zamrugał. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech - jak u czegoś drapieżnego, co właśnie wyczuło okazję na obiad.

    - Bardzo cieszy mnie takie pokojowe podejście. A jak jeśli chodzi o... hm, kryształy?

    - Eksport? Tu jest jeden z warunków, będących - obawiam się - koniecznością. Eksport mógłby się odbywać, oczywiście i byłbym rad gdyby zostało to umożliwione. Niestety, jesteśmy odcięci od wszelkich kontaktów zewnętrznych za sprawą Belugan. Przydałby się ktoś, kto przemówiłby do rozsądku - rzekł.

    - Ach. No tak, no tak. To oczywiście da się załatwić. Hm. Czy mogę spojrzeć na to cudo techniki? - zapytał.

    - Jak najbardziej. Działa na ludzi i rasy zbliżone lub pochodne pod względem fizjologicznym i anatomicznym. Jest tam taki przycisk...

    - Tak, tak, widzę - rzekł Kalamarianin. Chwycił przyrząd i wycelował nim w Yuri. W tym momencie pociąg zaczął zwalniać, ale nie znalazł się na stacji. Zawisł w powietrzu w obszernej, kryształowej komorze.

    - YU-1337 - odezwał się, naciskając guzik. - Rozkazuję ci zastrzelić pana ambasadora Kage - rzekł. Ubezpieczył się, wyciągając blaster spod stołu i celując nim w Setha. Ten z kolei zamarł, a uśmiech dotychczas będący na jego twarzy zszedł. Spojrzał najpierw na Yuri, potem na Kalamarianina, nie zdradzając póki co zdenerwowania.

    - Proszę?

    - Pozwolę sobie powtórzyć: YU-1337, zastrzel siedzącego obok ciebie Kage.

  19. - Proszę nie mówić 'hop', o pani. Dołożę wszelkich starań, aby pani kariera nie legła w gruzach... Choć proszę zastanowić się, tak między nami - czy kariera pionka jest szczytem pani ambicji? - zapytał, rzuciwszy Yuri znaczące spojrzenie. Wkroczył dumnie do środka, napotykając na Kalamarianina gorączkowo próbującego otworzyć drugie drzwi.

    - Panie ambasadorze, jest mi niezmiernie miło. Nazywam się Seth Botehs i jestem przedstawicielem Kage. Najmocniej przepraszam za unieszkodliwienie tamtego, ale obawiam się, że było to konieczne. Czy zechce pan usiąść ze mną przy stole i omówić warunki zawarcia współpracy handlowej między planetą Quarzite, a Najwyższym Porządkiem? Byłbym wdzięczny - rzekł. Jedno spojrzenie Kalamarianina na ostrze u pasa i kiwnął z wolna głową, podchodząc ostrożnie i powoli do stolika. Kage uśmiechnął się triumfalnie i wskazał Yuri miejsce obok siebie.

    - Na wstępnie chciałbym wyjaśnić pewną sprawę. Proszę nie winić swoich żołnierzy za powstałą sytuację. Mój lud, mimo krążącego o nim stereotypu jest rozwinięty technologicznie i mamy sposoby na szybkie obezwładnienie nawet kilkunastu ludzi, którymi - wierzę - możemy się podzielić z Najwyższym Porządkiem. Jednym z nich jest to. - Wyciągnął na stolik ten sam przedmiot, którym manipulował w przewodach. Kalamariańskiemu dyplomacie aż błysnęły oczy. - Produkuje ultradźwięki niesłyszalne dla ludzkiego ucha, które w ciągu ułamków sekund paraliżują, bądź - jeśli ktoś jest odpowiednio daleko - powodują, że staje się podatny na sugestie. To stało się z panią tutaj. Proszę powiedzieć, czy zbliżając się do przedziału z pani oddziałem poczuła pani zawroty głowy? Proszę przedstawić, jak to wyglądało z pani strony - rzekł, ukradkiem mrugając do Yuri.

  20. - Nie wykluczam zabicia jednego z ambasadorów, niestety. Ale nie tego, którego pani chroni. Dlatego też myślę, że...

    Drzwi które próbował otworzyć Kage rozsunęły się i obok ucha YU świsnęła wiązka energii z blastera i chybiła dosłownie o włos od pleców nieoficjalnego ambasadora, który na ułąmek sekundy zastygł, a następnie odwrócił głowę. Przez jego twarz przemknął wyraz gniewu, ale było to nic w porównaniu z furią rysującą się na twarzy Kalamarianina stojącego za Beluganinem z blasterem.

    - YU-1337! - Zahuczał Ande-ek Aluk, ale nie zdążył wspomnieć o stanięciem przed sądem Najwyższego Porządku i całej masie potencjalnych kar. Kage poderwał się z ziemi , doskoczył do Beluganina i nim drzwi na powrót się zamknęły, chwycił Beluganina za szyję, uniósł w piwietrze i kilka razy porządnie grzmotnął nim o ścianę. Gdy już broń wypadła z rąk niezbyt zdolnego strzelca, Seth Botehs nacisnął na punkt w karku jęczącego ambasadora, aby ten już sekundę później osunął się bezwładnie na podłogę.

    - Co za niefortunny zbieg okoliczności - stwierdził, wrócił do dziury z przewodami i po kilku sekundach manipulacji metalowym przedmiotem pole ochronne na powrót opadło.

    - Proszę za mną, o pani. Obecnie nie mamy chyba innego wyjścia niż rozmowa z pani przełożonym.

  21. - Pojmać lub zastrzelić? - zapytał. - Nie mogę uwierzyć, że to my nazywani jesteśmy barbarzyńcami. Co za hipokryzja. Niezmiernie mi miło, że postanowiła pani nie wykonać tego rozkazu, ale obawiam się, że może to mieć negatywny skutek dla pani kariery - odparł, wyciągając z kieszeni szaty podłużny, metalowy przedmiot przypominający z kształtu długopis. Włożył go do dziury z przewodami.

    - A dlaczego obezwładniłem pani kolegów? Przyznam, nienawidzę biurokracji i przedłużających się spraw tejże natury. Obawiałem się, że może to potrwać i przewidywałem nieco chłodne podejście od strony ambasadorów. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. - Odwrócił twarz ku Yuri. - Zanim ostatecznie zniweluję pole ochronne i otworzę drzwi... Proponuję pani również szybkie i bezbolesne obezwładnienie. Propozycja może wydać się bezczelna, ale przysięgam, że poparta jest dobrą wolą. Może pani zresztą próbować mnie zatrzymać, zachęcam do tego. W przeciwnym razie pani przełożony może wyciągnąć błędne wnioski takie jak dezercja czy nawet zdrada, a tego byśmy nie chcieli. Prawda? - zapytał.

  22. Plan byłby dobry, gdyby nie fakt, że drzwi ani drgnęły. Dyplomaci musieli zamknąć je od środka, a błękitne zabarwienie uświadomiło Yuri, że zadziałała również tarcza cząsteczkowa, odcinając ich przedział od reszty pociągu.

    Kage niespiesznie zbliżał się w stronę Yuri i drzwi. Zbliżał się pewnie, ignorując kompletnie fakt posiadania przez nią blastera. Wyglądało na to, że czuł się swobodnie i zupełnie bezpiecznie.

    - Och, czy to pole magnetyczne? - zapytał, zatrzymując się ledwie kilka kroków od niej. Ręce miał ułożone za plecami, ale wibroostrze wciąż zalegało u pasa. - Zupełnie mi się to nie podoba. Tak to właśnie jest, kiedy się próbuje wyjść z inicjatywą i załatwić ważne sprawy jak na dorosłych przystało.

    Uklęknął przy ścianie, przy metalowej płytce, którą zdjął, aby ułatwić sobie dostęp do przewodów w ścianie.

    - Proszę wybaczyć ciekawość. Czy mogę spytać, co przekazał pani i pani towarzyszom szanowny ambasador Belugan? - zapytał, nie patrząc w stronę Yuri, tylko skupiając się na grzebaniu w kablach.

  23. Drzwi automatycznie zamknęły się za wychodzącą Yuri.

     

    Jeśli chodzi o przedział żołnierzy który zaledwie chwilę wcześniej opuściła, wszyscy jej towarzysze leżeli bezwładnie na ziemi. Trzech na podłodze, niektórzy byli w pozycji półleżącej na fotelach, dwóch leżało z głowami na stołach. Ale cokolwiek się stało, najprawdopodobniej nie byli martwi. Żaden z nich nie miał na sobie ran, uszkodzeń mechanicznych ani innych oznak ataku.

    Kage tymczasem beztrosko odbierał wibromiecz z rąk bezbronnego żołnierza. Odwrócił się do Yuri, przypinając broń do pasa i wyprostował się. Postąpił krok w jej kierunku.

    - Czy pozostali ambasadorzy mnie oczekują? - zapytał uprzejmie, jakby to nie on zwalił z nóg cały oddział. Prawie cały. Widząc spojrzenie Yuri, uśmiechnął się wyrozumiale.

    - Proszę się nie martwić o swoich towarzyszy, o pani. Gwarantuję, że nic im nie będzie. To tylko chwilowa niedyspozycja.

  24. - Przedsta... - Beluganin nagle podniósł się z miejsca ze zmieszaniem na twarzy. Otwarł szeroko jedne ze swoich ust, potem nagle przysiadł i znów zerwał się z miejsca. Wyciągnął przed siebie rękę z wyciągniętym palcem, patrząc z determinacją na Yuri. - Pojmać go! Albo zabić, jeśli to nieuniknione! Natychmiast, wykona...

    - Stop, stop, stop - powiedział Kalamarianin, z niesmakiem przyglądając się belugańskiemu towarzyszowi, którego widocznie poniosły nerwy. - Jeśli dobrze pamiętam ambasadorze, proszę wybaczyć, to ja wydaję rozkazy moim ludziom.

    Gestem nakazał Beluganinowi usiąść i skierował wyłupiaste, wodniste oczy na Yuri.

    - YU, jest was dwudziestu i jeden szaleniec. Reprezentujemy Najwyższy Porządek i żądam, abyście zneutralizowali zagrożenie. Czy miał ze sobą broń? Jeśli tak, wspaniale. Będzie to obrona własna. Masz dopilnować, aby nikt nie zakłócał porządku obrad i tak się stanie. Wykonać. Pozwalam wam odejść.

    A z przedziału żołnierzy nie było słychać już absolutnie żadnego odgłosu.

  25. - Oczywiście - odparł Kage, sprawiając wrażenie jakby nie wyłapał ukrytej, fałszywej uprzejmości.

    Drzwi rozsunęły się automatycznie, po uprzednim, donośnym i nieco ochrypłym "wejść" kalamarianina. Za oknami widać było, że pociąg przejeżdżał akurat przez bardzo słabo oświetloną komorę jaskini. Coś musiało hamować wzrost kryształów, bo rosły tylko na oddalonym o kilkadziesiąt metrów dnie, a ich światło było słabe. Właściwie jedynym poza nimi źródłem światła były pierścienie kolei.

    Przedział dla dyplomatów niewiele różnił się od przedziału w którym siedzieli żołnierze, prócz tego, że szyby były podświetlone błękitnym światłem. Tarcza cząsteczkowa chroniła ów przedział zarówno jeśli chodzi o okna, jak i drzwi.

    Oboje podnieśli głowę. Kalamarianin spojrzał na Yuri ze zwyczajną dla siebie pogardą, którą w mniejszym lub większym stopniu prezentował absolutnie każdemu i Beluganin, który wzrok miał pytający, a nawet nieco zaniepokojony.

    Ande-ek Aluk machnął ręką, nakazując Yuri mówić. Dosłownie w tym samym momencie do jej uszu dobiegł dyskretny, ledwie niemal słyszalny dźwięk z przedziału żołnierzy i tym dźwiękiem był stłumiony jęk. Żaden z ambasadorów nie miał prawa tego usłyszeć - dźwięk był na tyle cichy, że siedzieli za daleko aby go wyłapać. Niestety, Yuri nie mogła zobaczyć, co tam się dzieje - wejście było zasłonięte.

     

×
×
  • Utwórz nowe...