-
Zawartość
171 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez OneTwo
-
Jednorożec po swoim dialogu tylko wzruszył ramionami, widząc reakcje Brada, której pewnie nie zrozumiał. Nie powiedział niczego złego, prawda? Nagle zaskoczyło go miłe przytulenie od Shoeshine. Nie wiedział jak do końca się zachować w takiej sytuacji i sam chciał być przytulany nieco dłużej miłym dotykiem, ale to nie było przecież możliwe. - Cześć Brad. - Przywitał się ponownie ze swoim ulubionym kucem ziemskim. Machając mu na przywitanie, małpując nieco ruchy od klaczy stojącej obok niego. Widocznie nie pomyślał, że już miał okazje to zrobić. - Mi też tu miło. - Odpowiedział cicho skromnie się uśmiechając do Shoeshine. - Ale ci się święcą kopytka! - Powiedział nagle z większym entuzjazmem, jakby dopiero teraz zauważył jej odświeżony wygląd. Musiał, aż ze zdziwienia delikatnie delikatnie przetrzeć swoje okulary.
-
Jednorożec słysząc takie podrapał się głowie i przez chwilę zaniemówił. Nie spodziewał się takich pochlebnych słów zwłaszcza, że mówili coś o gronie znajomych. To wszystko brzmiało dla niego dosyć nieprawdopodobnie jak na pierwszy dzień egzystencji w nowym środowisku. - Ja z Manehattan. - Odpowiedział z trudem, jakby miał problem ze złapaniem powietrza. Zrobił pauze, mimo niezbyt dużych zdolności interpersonalnych miał świadomość, że mógł powiedzieć nieco więcej o sobie. Jednak mówienie o sobie było dla niego dosyć trudne. - Lubię liczyć i budować. - Odparł w miarę normalnie, a następnie szybko popatrzył na wskazówki zegara ściennego, szukając dobrego tematu. - Jestem w Canterlocie dziewięć godzin i trzydzieści cztery minuty. To ładna liczba. - Przeanalizował błyskawicznie w umyśle i bez niemal żadnego zastanowienia powiedział z uśmiechem.
-
Pegaz uważnie słuchał wypowiedzi swojego dowódcy, tak jakby każde słowo miało jakieś ukryte znaczenie. Cóż trzeba przyznać, że próby zachowania dyscypliny przez lidera drużyny Cerastes bardzo mu się podobały. Gdy ktoś uważnie się białemu pegazowi przyjrzał mógł zauważyć drobny uśmieszek. - Zrozumiano kapitanie! - Zasalutował Sykstusowi i ustawił się na ustalonej przez kryształowego kuca pozycji. Jako pierwszy z tej dziwnej gromady miał okazje okazje przejść przez otwarte drzwi i tak naprawdę nie nie mógł przewidzieć co się stanie po drugiej stronie. Pierwsze kilka kroków wykonał wojskowym marszem, który był dosyć głośny, jednak po chwili przypomniały mu się znajome słowa z przemowy. - Wiesz, pewnie ale tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń podświadomości. i nagle zaczął przechadzać się po korytarzu w normalny sposób, rozglądając się za każdym możliwym znakiem, który mógłby stanowić jakąkolwiek wskazówkę podczas misji. Początkowa duma żołnierza ustąpiła miejscu lekkiemu zwątpieniu. Nigdy bowiem nie uczestniczył w misji w której każde miejsce będzie stanowić łamigłówkę, a sam wróg jest trudny do określenia, a każdy z jego współtowarzyszy ma tak różne zadanie do wykonania. - A więc zaczęło się, oby to nie była moja ostatnia praca.
- 54 odpowiedzi
-
- Moja Mała Incepcja
- My Little Inception
- (i 7 więcej)
-
- Dziwak! - Pomyślał Carl o ziemnym ogierze, który mu groził. - Najpierw jest zły, a później miły. - Tak zrozumiał po swojemu zachowanie Brada. Ewidentnie nie wykrył w jego cichym głosie oraz zachowaniu wymuszonej uprzejmości. Przynajmniej nie musiał się przejmować, że ktoś nie lubi na zabawie i mógł się delektować początkiem imprezy. - Miło cię poznać Brad. - Odparł do nowego gościa ze szczerością. Uśmiechnął się do niego i wyciągnął kopytko w jego stronę, licząc na przyjacielskie powitanie z przybiciem kopytka, chociaż najprawdopodobniej będzie musiał obejść się bez tego. Jego uwaga następnie skupiła się na partnerce jego nowo poznanego "kolegi". Miał do niej nie zarywać, cokolwiek to znaczy, jednak jego ciekawość wzięła górę. - Kim ty jesteś? - Zapytał się jednorożki - Ja cię nie znam. - Dodał na koniec i zaczął poprawiać przy okazji swoje okulary. //BTW jaka jest poprawna forma dla żeńskiego jednorożca? Google milczy, a pewnie zrobiłem w poście drobny błąd.
-
http://www.youtube.com/watch?v=u7DPP_Hwv1g Drobne odświeżenie tematu. To jest naprawdę świetne!
-
Golden zupełnie nie zwracał po pewnym czasie na wymianę zdań między jednorożcem z mechaniczną nogą i Sykstusem. Nie chciał się wtrącać w nie swoje sprawy, a po za tym na dziwacznych kryształach się nie znał tym bardziej na jakiś bliżej niejasnych magicznych zastosowaniach. Był mimo wszystko gotów popierać, jak zwykle swojego przełożonego, chociażby nie wiem na jak dziwne pomysły miał wpaść. - Tak jest kapitanie! - Niemalże odruchowo odparł na rozkaz przywódcy i zaczął się rozglądać za czymś interesującym co mogło by stanowić pierwszy trop. Niestety mimo, że pozycja byłego strażnika dawała mu nieco więcej wiedzy na temat powierniczek harmonii, to przyglądając się szarym ścianom i porozrzucanych bez ładu narzędzi na nic nie mógł wpaść, co dawało by minimalne powiązanie z słynnymi klaczami. Zdecydował się przeszukać jeden z kątów pomieszczenia, gdzie stał wielki bojler, licząc na nawet najmniejszą poszlakę. Grzebał w górze mechanicznych odpadów i narzędzi, rzucając w stronę kanapy mniejszymi odłamkami, tak naprawdę robiąc tylko jeszcze większy bałagan w pomieszczeniu. - Kapitanie! Tu nic nie znajdziemy! Musimy iść czym prędzej dalej! - Zameldował pegaz swojemu dowódcy, dając jednocześnie sugestie całej drużynie, aby rozpocząć czas właściwej misji.
- 54 odpowiedzi
-
- Moja Mała Incepcja
- My Little Inception
- (i 7 więcej)
-
- Jestem Sawant. Carl Sawant. - Nietypowo się przedstawił. Przyjrzał się ziemnemu kucowi uważnie. Chciał zaobserwować jaki ma uroczy znaczek. Jednorożec nie zwrócił całkowicie uwagi na jego zawiedzenie i uśmiechnął się jakby miał okazje zobaczyć starego dobrego znajomego, którego nie widział od kilku dobrych lat. - A ty kim jesteś? Jesteś drugim gościem. - Odwdzięczył się niemal identycznym pytaniem, co ciekawe niemal natychmiast sam na nie odpowiedział. Liczył jednak od rozmówcy, że dowie się o limonkowym kucu czegoś więcej i będzie miał okazje z nim dłużej porozmawiać.
-
Golden słysząc słowa Sykstusa skierowane do niego o księżniczce Cadence, wcale go nie ucieszyły, chociaż powinny. Zdawał sobie sprawę, że jego dowódca nie wie zbytnio o jego przeszłości. Dało się w jego zachowaniu przez chwilę niepewność w oczach oraz delikatne opuszczenie głowy. Czy powinien wyjawić swoją prawdę właśnie teraz przed rozpoczęciem misji? - To zły moment! Jest zadanie do wykonania. - Odruchowo pomyślał, niszcząc najgorsze myśli jakie przed chwilą mu nadleciały. Tajemniczy konstruktor był dla Shielda całkowicie niezrozumiały i zarazem niebezpieczny. Na zawiłej mechanicznej magii nie znał się zupełnie, a chwilowy tajemniczy błysk tylko uzmysłowił mu, że lepiej się do niego nie zbliżać nawet na odległość większą niż jeden metr, zwłaszcza bo potoku bliżej dla niego niejasnych słów jakie później wypowiedział. Dopiero też przed chwilą zauważył, że siedzi tam również jednorożec Scythe, jednak nie wiele mógł o nim powiedzieć. Za krótko go znał. - Kapitanie! - Zwrócił się z należnym szacunkiem do swojego przywódcy. - Nie zawiodę was Sir, jako Alfa w zespole. - Dodał z przekonaniem. - Jaki jest pierwszy rozkaz kapitanie? - Zapytał, będąc całkowicie gotowy na każde nawet najtrudniejsze zadanie. Jak stał wcześniej baczność, tak stał nadal, oczekując na pierwsze zadanie od swojego przywódcy.
- 54 odpowiedzi
-
- Moja Mała Incepcja
- My Little Inception
- (i 7 więcej)
-
Carl nigdy nie widział takich wykwintnych specjałów i nic dziwnego, że zdecydował się skusić na kęs kandyzowanej trawy lub koreczka serowego. Długo przeżuwał specjały, aby w pełni delektować się smakiem kulinarnych smakołyków, który ogarniał jego kubki smakowe. Niespodziewanie zdecydował się opuścić miejsce i udać się za szumem jaki słyszał przy bramie. Swoje miejsce nie zostawił, jednak w dobrym stanie. Brakowało mu zasad dobrego wychowania. Nie robił tego specjalnie, ale Sawant pewnych rzeczy nie mógł zrozumieć. Z pewnością wyraźnie odsunięte krzesło, zamienione miejscami sztućce i talerzyk położony do góry dnem, wyróżniały się na tle ładnie przygotowanej sali do zabawy. Reszta wyglądała w miarę dobrze. Przed pójściem na zewnątrz policzył jeszcze szybko ilość miejsc, poszczególnych dań i je zapamiętał. Ta wiedza w jego mniemaniu mogła się przydać podczas dłuższej rozmowy z potencjalnym gościem na którą liczył.
-
Carl skierował wzrok na otwartą szparkę, a sam przestał rytmicznie pukać. - Tak. Goście. - Odpowiedział, uśmiechając się jakby to on był gospodarzem całej uroczystości. Obrócił się powoli w miejscu, by następnie drobnymi podskokami udać się w kierunku schodów z których niedawno przybył. - Wcześnie? Już wieczór! - Pomyślał. Nic dziwnego dla niego to była dosyć późna pora. Po bajce na dobranoc od mamusi zazwyczaj gdzieś za godzinę lub dwie kładł się spać. Nagle stracił swój nadspodziewanie dobry humor i już spokojnie zszedł do głównego holu na parterze. Usiadł przy stole i z uwagą przyglądał się zimnej przekąsce próbując zobaczyć poznać co to jest, bawiąc się talerzem z jedzeniem oraz zastawą stołową jak dziecko dla którego wszystko było zupełnie nowe, chociaż jeszcze nie skosztował tych specyficznych specjałów. Czekał na wspomnianych przez Shoeshine gości.
-
Spokojny sen wydawał trwać u białego pegaza wiecznie, a niestety ostatnio szczęścia mógł szukać jedynie w projekcji własnego umysłu. Właśnie po realizacji perfekcyjnego planu, gdzie został po raz kolejny bohaterem Equestrii we własnej głowie. Zmył w ten sposób swoje wcześniejsze plamy na sumieniu. Miał już iść do samych księżniczek, które pozwolą mu ponownie wrócić do służby w straży. Tutaj jego sen się zawsze urywał, jednak tym razem szybsze zakończenie przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Nagle został wciągnięty przez bliżej nieznany wir, aby stanąć przed samym obliczem księżniczki Luny. Zupełnie oszołomiony myślał, że oto jego marzenie przynajmniej w snach się spełni, nie będąc do końca świadomy swojego położenia, ale chłodne przywitanie alicorna przynajmniej pozwoliło mu się otrząsnąć. Słuchając przemówienia zasalutował jak za całkiem niedawnych czasów. Wszystko przebiegło tak szybko, że nie mógł zrozumieć całego sensu wyprawy, jednak poczuł, że to być może dla niego jego jedyna szansa, aby się zrehabilitować. - Jej wysokość Luna wzywa mnie na ratunek Equestrii. Tym razem nie zawiodę! Tym razem nie zawiodę! - Pomyślał, chociaż tak naprawdę chciał wykrzyczeć te słowa wniebogłosy. Dosyć nietypowa wyprawa się rozpoczęła się dla niego od siedzenia na kanapie, po naprawie pewnie nieudanej jakiegoś mechanizmu o którym nie miał żadnego pojęcia. Dostrzegł błysk i zdał sobie z powagi sytuacji jaka wypełniła jego umysł. Z uwagą też słuchał słów kryształowego kuca, który okazał się być jego przełożonym na czas wyprawy. Podobało mu się, że chce trzymać dyscyplinę w tym niewielkim dosyć specyficznym oddziale, gdzie jest zarazem jednorożec z mechanicznym kopytem oraz pegazica w wieku źrebaka, która nie szanuje swojego dowódcy. Obdarzył ją jedynie zimnym spojrzeniem. Nie był do końca zadowolony ze swoich współtowarzyszy, ale wiedział, że jego przyszłość zależy od tej specyficznej misji i da w niej z siebie wszystko. - Kapitanie! - Stanął na baczność i zasalutował Sykstusowi jak w wojsku. - Jestem Golden Shield obe... - Zagryzł zęby by nie powiedzieć nieprawdy. - były strażnik jej wysokości księżniczki Mi Amore Cadenza. Szkolony kilka lat w boju. Zdeterminowany na największe trudy i podjęcia roli Alfy w oddziale. Jestem gotów ci służyć i wypełnić każdy powierzony przez ciebie rozkaz! - Powiedział głośno na jednym oddechu i z pasją jakby miał zaszczyt stanąć przed samym dowódcą straży - Shining Armorem, a przecież był to zwykły kryształowy kuc, którego pierwszy raz widział na oczy.
- 54 odpowiedzi
-
- Moja Mała Incepcja
- My Little Inception
- (i 7 więcej)
-
Ja zadam jeszcze pytanie dotyczące upływu czasu na każdej warstwie podświadomości. Jak wiemy w filmie im głębiej się zagłębiamy w umysł tym czas leci szybciej bodaj aż 10-krotnie z każdym poziomem. Jak zostanie to uwzględnione w mechanice sesji (podobno jest w planach)? Czy ci którzy pilnują śpiochów będą pisać co 10 posta w stosunku do tych co są niżej (co grozi nudą)? Czy może jakieś inne rozwiązanie? Jak planujesz zastosować ten klimatyczny element, aby grało się przyjemnie wszystkim, a zarazem zachować klimat?
-
Ładne wprowadzenie EverTree. Mam takie pytanie. Jak rozumiem wprowadziłeś pięć różnych profesji Konstruktor, Fałszerz, Architekt, Alfa i Omega. Czy możemy łączyć poszczególne funkcjonalności i być przykładowo Alfą oraz Fałszerzem? Czy z racji, że w każdym zespole jest po 5 osób powinniśmy dać każdej postaci jedno konkretne zadanie? EmielRegis z tego co zrozumiałem z opisu to każda ekipa ląduje do innej z mane 6, gdzie musi wykorzenić jej koszmar. Cóż mogę się jednak mylić Fabuła incepcji nie należy do najprostszych i pewnie w tej sesji możemy się spodziewać wielu niespodzianek.
-
Gdy jednorożec zauważył, że drzwi są zamknięte, zdecydował się nieprzerwanie rytmicznie pukać swoim kopytkiem w zebrikański mahoń. Dokładnie liczył odstępy w myślach, tak aby uderzać co dwie sekundy. Nie krócej, nie więcej. Nie przerwał tej czynności nawet gdy usłyszał znajomy głos ziemskiej klaczy. - Carl Sawant. - Odpowiedział nieco znudzonym głosem, jakby był nieco zmęczonym całą wyprawą na zabawę. Czekała go impreza, a on sam nie miał pojęcia co go tutaj czeka, jednak w duchu liczył, że warto tu było przyjść, aby poznać nowe doświadczenie.
-
- Shoeshine jest bogata. - Skojarzył fakty, widząc te wszystkie pięknie zdobienia rezydencji. Nie przejmował się cały czas faktem, że coś może być nie tak. Dumnie parł przed siebie za głosem, który dobiegał z piętra. Liczył, że spotka tam ziemską klacz z Ponyville, którą poznał z dzisiejszego dnia. Starał się ją znaleźć wśród uczestników zabawy, a sam z pewnością swoją obecnością zwrócił na siebie uwagę, ponieważ idąc po schodach słyszalnie wydawał on stuk kopyt.
-
Carl udał się szybciutko na miejsce domniemanej imprezy. Spojrzał tylko przelotnie na numer 12, który był przy wejściu. Nie zważał on uwagi na fakt, że miejsce mogło na domówkę wyglądać nieco nieodpowiednio, a muzyki nie było słychać. Skąd miał bowiem wiedzieć jak wyglądają takie zabawy? Z uśmiechem przypatrzył się tej wielkiej rezydencji i spróbował otworzyć bramę, używając swojej magii, tak by następnie wejść do środka i poszukać jedynej osoby jaką może tutaj rozpoznać - Shoeshine.
-
Carl musiał się jeszcze wiele nauczyć od życia. Nie zamknął pokoju, ponieważ nie widział takiej potrzeby. Zresztą to nie było istotne wyszedł specjalnie nieco wcześniej, aby zdążyć na przyjęcie. Był przez pewien czas tak podekscytowany, że nawet zapomniał jak w zwyczaju spytać się recepcjonistki, gdzie ta ulica konwaliowa się znajduje. Trochę się zastanawiał dlaczego wszyscy tak wytwornie wyglądają, ale dla niego było to bez znaczenia. Sawant zanurzył się w wieczorowe ulice stolicy Equestrii. Przemierzał przez pewien czas bez celu dopóki nie zdał sobie sprawy, że nie zna adresu Shoeshine. Nie czuł się jak ryba w wodzie pośród tłumu, więc skręcił w boczną alejkę, aby znaleźć jakąś dobrą duszę, która powie mu, gdzie znaleźć mieszkanie kucyka ziemskiego, którego dzisiaj spotkał. Gdy tylko wynurzył się głównej drogi złapał głęboki łyk powietrza, jakby zaczęło mu go brakować. - Konwaliowa 12. Gdzie jest? - Następnie od razu zapytał przypadkowego przechodnia najprawdopodobniej jednorożca, zaskakując go od tyłu delikatnym szturchnięciem mającym zwrócić na siebie uwagę. Sam uśmiechał się głupawo bez większego powodu jak źrebak, który dopiero co dostał swoje ulubione łakocie.
-
Uważnie słowo po słowie czytał treść listu. Delektował się każdym wyrazem. - Dobrze zapisałaś moje imię. - Powiedział do kartki papieru, co wyglądało nieco dziwacznie dla osób postronnych. Jednorożcowi powiększyły się oczy i nieco się wzruszył na fakt, że dostał zaproszenie na zabawę z innymi kucykami. Zdecydowanie musiał się tam wybrać. Nie było żadnej wymówki. - Przyjdę! - Odparł z dumą stronę listu. Nie zauważył albo nie zrozumiał skrzywienia recepcjonistki. Pozbierał tylko deski jakie spadły na podłogę i bez słowa w pośpiechu oraz uśmiechem na ustach udał się do pokoju. W planach miał budowanie czegoś nawet dla niego nieokreślonego. Tylko rozłożył materiały, ale nie mógł się skupić na konstrukcji z powodu zbliżającej się imprezy. Nic tylko mógł czekać, rozmyślając o przyszłości, snując różne wizje. Gdy nadszedł już czas. Wyruszył w drogę na podany adres, aby zdobyć przyjaciela.
-
- Ja konstruktor. – Powiedział tak jakby się przedstawił nowej osobie, ale recepcjonistka nie znała przecież jego profesji. - Na targi wynalazców buduje. – Wyjaśnił w dosyć nietypowy sposób. - Dla mnie? - Sawant naprawdę się zdziwił, gdy zdał sobie sprawę z otrzymania prostej kartki. Tego się nie spodziewał. Od nikogo jeszcze takiej wiadomości nie dostał chyba, że od mamy. Odstawił pospiesznie i niedbale deski, które utrzymywał za pomocą magii. Rozrzucił je z chaosem wokół siebie, jakby chciał remontować główny hol. Zrodziło to nieco irytującego szumu, ale ostatecznie nic strasznego się nie stało. Zaczął czytać jak w transie. Liczyły się słowa i zdawało się, że nic nie przeszkodzi mu w tej czynności. //Odpisywać nie będę w najbliższym czasie tak często. Są niestety ważniejsze sesje w życiu, ale wiem, że doskonale to rozumiesz.
-
Wyjął ze swojej sakiewki monety i zaczął liczyć, mrucząc kolejne sumy liczb cichutko pod nosem. Ważne dla niego było, aby wszystko się zgadzało nie było mniej ani więcej. Musiało być równo i kropka. - Tak dziesięć razy sześć to sześćdziesiąt. - Nie wiedzieć czemu powtórzył równanie z matematyki na głos. Brzmiało to dość nienaturalnie i całkowicie wyprane z emocji. Przekazał drwalowi równą kwotę w ten sposób nietypowo informując go, że chce te tańsze deski, a ze sprzedażą zebrikańskiego mahoniu będzie musiał jeszcze troszkę sobie poczekać na nieco bogatszego klienta. Poszedł, więc zabrać swoją należność w postaci drewna orzechowego. Z bliska popatrzył na swój materiał. - Orzech! Czy można je jeść? - Aż mu ślinka zaczęła się zbierać w ustach. Zadał to z pozoru całkowicie idiotyczne pytanie do siebie, ale wystarczająco głośno by właściciel składu też mógł je usłyszeć, chociaż głos nie był zbyt głośny. Mógł się zabierać do drogi. Ponownie męczył się z opakowaniem wszystkiego na hulajkopytkę aby się jakoś nie rozpadło. Odrobina magii ułatwiła sprawię. Czas było wracać do tymczasowego domu.
-
Ja powiem coś takiego po obejrzeniu nowego trailera. Udało się stworzyć z bajki dla małych dziewczynek coś wspaniałego, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby z komedii dla nastolatek wyszło coś równie pięknego. Czekam z niecierpliwością!
-
180 złotych monet za kilka desek, nawet dla takiej osoby jak Carl były bardzo wysoką ceną, ponieważ nie miał przy sobie aż tyle. Posiadał w swojej sakiewce jedynie 150, więc musiał kontynuować rozmowę. - Nie mam tyle. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. - 10 za sztukę. Coś? - Zapytał nieco dziwacznie. Policzył sobie szybko w głowie, że tak się opłaci. Jednak na drewnie się nie znał.
-
Imię: Golden Shield Rasa: Pegaz Wiek: 25 Historia: Golden urodził się zwyczajnej niezbyt zamożnej, ale spokojnej rodzinie, gdzie matka była pegazem, a ojciec ziemskim kucykiem. Nie utrzymywał on, jednak mocno kontaktów z rodziną. Zawsze wolał się bawić z rówieśnikami z którymi mógł rozwijać swoją tężyznę fizyczną. Pewnego dnia poszedł na obchody celebracji święta słońca, gdzie pojawiła się sama księżniczka. Wydarzenie wywarło na młodym źrebaku wielkie wrażenie. Chciał być jak najbliżej księżniczki, która była dla niego wzorem i wtedy postanowił sobie, że zostanie strażnikiem. Swój cutie mark zdobył dosyć późno w porównaniu do innych osób z klasy. Potrafił się odgryźć dręczycielom, jednak nie każdy umiał. Był świadkiem nękania swojej koleżanki, widząc tą niesprawiedliwość tak zaciekle jej bronił przed niesprawiedliwością, że dostał on za to swój uroczy znaczek. Z ową ziemską klaczą zwaną Blossom Daisy, bardzo się z nią zaprzyjaźnił, a nawet nieszczęśliwie zakochał. Mimo trudnych relacji przez dłuższy czas utrzymywali ze sobą pozytywne stosunki. Jednak ostatnio nie mieli ze sobą kontaktu. Szkoła nie była dla niego istotna. Czekał aż się skończy i wtedy będzie mógł pójść do wojska. Tak postanowił i tak zrobił. Nie miał problemów z dostaniem się. Widocznie pasował do takiego towarzystwa i dobrze rokował na przyszłość. Obowiązki wypełniał bez zarzutu. Zawsze się do nich przykładał z pewną dozą perfekcji. Był bardzo szanowany przez swoich przełożonych, jednak już niekoniecznie przez swoich kolegów. Nie zawsze zachowywał się wobec nich uczciwie. Jego ambicja i chęć awansów za wszelką cenę na wyższe stanowiska przesłoniła mu istotę przyjaźni. Jednak jego marzenie się spełniło, był tuż obok księżniczki, gdy został mianowany przybocznym strażnikiem Cadence. Był wtedy czas przygotowań do królewskiego ślubu księżniczki miłości oraz Shining Armora. Golden w pewnym momencie zauważył dosyć nietypowe zachowanie osoby, której miał bronić. Miał wtedy reagować, jednak Chrysalis była od niego szybsza, wspomagając się swoją magią i wykorzystując złe cechy charakteru strażnika, mamiąc go obietnicą awansu w swoich szeregach po zwycięstwie. Królowa opanowała dzięki temu sytuacje i mogła skupić się na realizacji swojego nikczemnego planu. Bierna postawa podczas bitwy miała świadczyć o zdradzie pegaza. Został on pozbawiony tytułów i zakazano mu dożywotnio wstępować do straży. Po tym wydarzeniu się załamał, ponieważ służba była dla niego całym życiem. Stracił swój honor i stał się podejrzliwy. Jego sierść oraz grzywa straciła na kolorze, stając się bardziej szarawa. Trudnił się pracami dorywczymi, gdzie wykorzystywał głównie swoją siłę, jednak nigdzie indziej nie mógł się odnaleźć. Chce za wszelką cenę odbudować swoją wiarygodność, aby ponownie wrócić na zamek. Zajęcie: Obecnie brak. Były strażnik królewski. Wygląd: Cutie mark to złoty okrąg z małą gwiazdą w środku. Według niego symbol wewnętrznej wytrwałości i ochrony słabszych. Charakter: Golden jest raczej spokojnym kucykiem w kontaktach towarzyskich. Nie ma on wielu znajomych i nie jest aż nazbyt rozmowny. Zawsze przykłada się z niemal perfekcją do wykonywanych zadań. Jest pracowity i posłuszny. Zawsze się słucha rozkazów przełożonych i niezbyt chętnie je krytykuje. Chroni słabszych kiedy zajdzie taka potrzeba. Jest kucem bardzo zdeterminowanym i ambitnym, który postara się wykonać swój cel czasem za wszelką cenę. Po wydarzeniach z królewskiego ślubu stał się pegazem bardzo podejrzliwym, a jego honor i uczciwość stanowi wielką zagadkę, nawet dla niego samego. Upodobania: Lubi: Ciasta owocowe, księżniczkę Cadence i Celestie, dyscyplinę, straż królewską, przyjaciółkę - Blossom Daisy, zawody sportowe. Nienawidzi: Zdrady, przemocy wobec słabszych, niedbale wykonanego zadania bez większych starań. Przeraża: Changelingi, królowa Chrysalis, wydarzenia z królewskiego ślubu, zawiedzenie osób którym służy lub broni w szczególności księżniczki.
- 54 odpowiedzi
-
- Incepcja
- Regnum Lunae
- (i 4 więcej)
-
Sawant tylko milcząco popatrzył na deski i zabrał te, które akurat mu się spodobały instynktownie. Były takie średniej wielkości z drzewa, które nie znał. Wziął tyle ile mógł czyli sześć sztuk, pomagając sobie nieco magią. Teraz musiał zapłacić, odstawił deski. - Ile? - Zapytał ogiera ze wzrokiem, iż chodzi o cenę. Czuł, że wyda większość swoich oszczędności i jego matki, ale musiał coś budować.
-
Pytanie o rodzaj desek przyprawiło o spory zawrót głowy Sawanta. Musiał spokojnie przeanalizować wszystko przez chwilę. - Do konstrukcji. - Odparł i wyczekiwał reakcji sprzedawcy.