Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Ukeź

  1. Chłopaczyna przyjrzał się uważnie Akihiko.
    - Spoko, to możesz ze mną iść. Tylko wyglądasz jakby coś było nie tak z twoim jednym kolanem - zauważył. - Ale w sumie biegać tam nie będziemy, więc możesz ze mną iść - stwierdził ostatecznie po chwili namysłu. 
    Zaraz potem zauważył nowo przybyłą osobę i uśmiechnął się słysząc jej pytanie.
    - No nie wiem, nie wiem, ja to tam od czasu do czasu lubię posmakować trochę mięska niczym Hannibal - odpowiedział, uśmiechając się szeroko. 

  2. - Ja już powiedziałem, co o tym myślę, trzeba zacząć od jakiegoś napisu na dobrze odsłoniętym miejscu - stwierdził, wyglądając teraz na wyjątkowo znudzonego. Cóż, nie żeby uważał się za pana świata i mistrza ogarniania, ale jednak jeździł już jakiś czas sam po świecie, w różnych sytuacjach był, więc trochę kreatywności i pomysłów na wybrnięcie z różnych, problematycznych sytuacji miał. 
    Wstał z miejsca.
    - Cóż, nie wiem jak reszta, ale ja się planuję przejść w poszukiwaniu czegoś w tym stylu. Albo czegoś, czym można zorganizować znak dymny, czy inne takie - oświadczył. - Ktoś ma ochotę jeszcze się przejść? - zapytał zerkając na pozostałych. 

  3. - Podoba mi się twój tok rozumowania - zwrócił się do "cudownej uzdrowicielki", po czym podniósł się i usypując małą kupkę patyków, zaraz je podpalił, coby jakieś ognisko ogarnąć. Małe to małe, ale jakiś płomień był. - Ale swoją drogą, myślę, że póki się da, to lepiej trzymać innych przy życiu, w każdym razie. - Wzruszył lekko ramionami. - No gotujcie wodę i inne takie, co uważacie. 

  4. - Węże kąsają a nie gryzą - zauważył Ignaś, jakby to było jakąś super istotną informacją w chwili obecnej, a zaraz potem spojrzał na dziewczynkę. - Jak ten wąż wyglądał? - zapytał już poważniejszym tonem. - Jak to jakiś mocno jadowity paskuda to będzie problem.. - mruknął jeszcze, odkładając szkicownik. 

  5. - Ta miejscówka najgorsza nie jest, ale jestem zdania, że fajnie by było coś ogarnąć, tak w ogóle, więc powodzenia - zwrócił się do młodej, po czym zerknął na zamyślony wyraz twarzy Akihiko. - Nad czym tam tak intensywnie rozmyślasz? - zapytał, zaciekawiony trochę. 

  6. - Zasadniczo trzeba znaleźć dobrze widoczną z powietrza miejscówkę i zostawić tam jakiś znak, ślad, cokolwiek. Poza tym przydałoby się coś bardziej widocznego na dalszy zasięg. Coś podpalić, czy coś, żeby się mocno dymiło na przykład - zaproponował. - I póki nikt nas nie znajdzie, to trzeba jakoś przeżyć. Chyba, że chcecie budować tratwę, ale zasadniczo ciężej będzie przetrwać na wodzie. - Wzruszył ramionami i zaczął coś bazgrać w szkicowniku. - Nie jesteś aż tak stary, jestem do ciebie starszy - dodał do Japończyka. 

  7. - Na samych owocach za długo się nie pociągnie, chociaż zdążyłem zauważyć, że trochę ich jest. Nadal, lepsze to niż nic, w każdym razie. Grunt, że jest woda - przytaknął, po czym usiadł sobie po turecku na ziemi. - Cóż, podejrzewam, że jestem jednym z najstarszych w towarzystwie, ale od razu uprzedzam, że wujkiem dobra rada i kimś kto super ogarnia nie jestem - stwierdził lekko rozbawiony, wyciągając swój szkicownik z torby.

  8. Widziałem że pisałeś o tym na wykopach.
    Ogółem pomyśl nad tym od strony technicznej. Ludzie w fursuitach etc? Tandeta i marny efekt. Animacja poklatkowa np. lalkowa? Ogromne koszty i ogromny nakład pracy. Animacja rysunkowa? Czemu nie, chociaż pracy też bardzo dużo.
    Pomysł średnio przemyślany mi się wydaje. Ogółem wypadałoby pomyśleć o stronie technicznej najpierw i pod możliwości układać ewentualny scenariusz. 

    • +1 1
  9. - Mam owoce jakby ktoś chciał ewentualnie - stwierdził. - Chociaż ja to bym starał się jakoś ostrożnie z ilością pochłanianego jedzenia, nie wiadomo ile czasu tu będzie trzeba siedzieć - dodał jeszcze i zaczął grzebać w swoim chlebaczku, sprawdzając jego zawartość. Cóż jakoś wybitnie przydatnych rzeczy przy sobie nie miał, ale jakoś to będzie. 

  10. [przedstawiłem się już, patrz wcześniejsza wypowiedź]
    - Mi też miło. Chociaż to w sumie całkiem dziwne warunki, na zawieranie nowych znajomości. A ranny nie jestem chyba, poza wielkim guzem na głowie i drobniejszymi skaleczeniami. Mogło być gorzej. Swoją drogą, ile macie lat? - zapytał jeszcze. 

  11. - Ignacy jestem - przedstawił się chłopaczyna, przyglądając się ludziom, którzy byli w tym swego rodzaju "obozowisku". No cóż, to na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, że wiekowo rozrzut mają dość spory. Kulturowy pewnie też, swoją drogą. Byle to nie było utrudnieniem w kwestiach przetrwania, czy cuś.

  12. Ignacy przyjrzał się wysokiemu osobnikowi tuż przed sobą, analizując przez chwilę jego wygląd. Japończyk.
    - No, to chyba zawsze lepiej ze świadomością, że nie jest się jedyną żywą istotą na horyzoncie. Nie licząc ewentualnej zwierzyny czy coś - stwierdził. - Niestety ja póki co, nikogo więcej nie widziałem - dodał. 

  13. Czyli jednak człowiek, o.
    Chłopak więc ruszył w stronę owego osobnika, by dotrzeć jakoś szybciej. Nie żeby nie lubił samotności, ale raczej w sytuacji, gdy ląduje się po wypadku na jakiejś wyspie, to chociaż parę istot tego samego gatunku może się przydać, czy coś. 
    - Dużo was tam jest? - zawołał jeszcze, chociaż w sumie był już praktycznie przy owym osobniku. Tylko jednym jak zdążył zauważyć. 

  14. Dostrzegł gdzieś w oddali coś, co przypominało ludzką sylwetkę. Przypominało, ale czy było człowiekiem? Chłopaczyna jednak postanowił się odezwać, bo raczej na jakieś groźne zwierze mu to nie wyglądało. W każdym razie. 
    - Jest tam kto? - zawołał, zatrzymując się i czekając na jakiś ewentualny odzew. 

  15. Chłopak właśnie uporał się z owocami, które znalazł po drodze. Parę sztuk wpakował do swojego chlebaczka, tak na później. Cóż, skoro podstawowa potrzeba jaką jest jedzenie została zaspokojona, to chyba czas najwyższy żeby poszukać ewentualnie kogoś innego, kto mógłby przeżyć. Znów dostrzegł ślady stóp, to znaczy, że wrócił na "trop". I to nawet kilku osób, tak wywnioskował. Szedł więc teraz dalej przed siebie, za tymi śladami.

  16. [Witam, same here, nie przesadzacie? 6 stron? Można było poczekać aż inni wyczołgają się z samolotu chociaż, zanim zrobicie drugi dzień czy cuś.]
    Ignacy zasadniczo nie do końca ogarniał ile czasu minęło od kiedy dostał jakimś ciężkim przedmiotem w głowę i na jak długo go to znokautowało. W każdym razie ocknął się w pobliżu czegoś co wyglądało jak samolot którym leciał, tylko zdecydowanie nie w swojej postaci. Żadnych dźwięków żywych ludzi z owego nie usłyszał, ale na wszelki wypadek zawołał parę razy, sprawdzając czy nikt się nie odezwie. Cóż z wraku się nikt nie odezwał, więc postanowił się ruszyć, w bliżej nieokreśloną stronę.
    Wydało mu się, że przyuważył jakieś ślady. Można więc wnioskować że ktoś jeszcze się gdzieś dalej wyczołgał, tyle dobrze. 
    - Nah, musiałem się stamtąd wytaszczyć i stracić przytomność - mruknął do siebie, idąc dalej przed siebie, między jakieś drzewa. Na razie uznał, że priorytetem będzie znalezienie wody. I jedzenia. 

  17. [Nie obiecuję, że będę regularnie się udzielać, bo od początku semestru mam nawał roboty i swoje problemy gratis, ale się zgłaszam, bo może coś będę pisać w wolnym czasie, z racji że święta idą.]
     

    Imię i nazwisko: Ignacy Marmolada (bo czemu nie?)

    Wiek: 24 lata.

    Płeć: Mężczyzna.

    Wygląd: Pierwsze co - kurdupel. No, może bez przesady. Ale wielki nie jest, mierzy jakieś 165 cm wzrostu, w porywach do 167 cm, zależy jak go zmierzą. Poza tym uroda typowego nastolatka, chociaż ma te swoje 24 lata na karku. Cóż to znaczy uroda nastoletnia? Ano rysy dość delikatne, bardziej chłopięce niż męskie, chociaż też nie można powiedzieć że kobiece. Szczupły, może nie szkielet obciągnięty skórą, ale waga w dolnej granicy normy. Blada, piegowata cera, a nos lekko zadarty. Oczy osadzone dość głęboko, wiecznie wygląda na przemęczonego, lub lekko przyćpanego w związku z tym. Włosy z grzywką opadającą na czoło, namiętnie farbowaną na niebiesko, boki zgolone na krótko, w jakimś takim ciemnym naturalnym kolorze. Kwestia ubioru - przeważnie czarne spodnie z krokiem prawie w kolanach i węższymi nogawkami, niebieska (iście pod kolor włosów) bluza z kapturem, zdecydowanie za duża w rozmiarze, czarne trampki i czarny fullcap założony trochę bardziej z tyłu głowy. A no i ogółem ma jeszcze tunele w uszach, 2 cm, a na twarzy tzw shark bites (kolczyki po dwa po dwóch stronach dolnej wargi, takie podwójne snejki).

    Charakter: Dość pozytywny chłop, że tak powiem. No, może nie jest jakimś super optymistą, bez przesady, ma swoje "emo nastroje" od czasu do czasu, ale tak w gruncie rzeczy, to raczej stara się nie marudzić. I przede wszystkim próbować wybrnąć z niekorzystnych sytuacji. Raczej na luzie podchodzący do różnorodnych tematów. O cóż mi chodzi? Ano o to, że nie zrazi go przykładowa rozmowa o odchodach. Ogółem wychodzi z założenia, że nie ma tematów na które nie można pogadać. Spontaniczny ziomek, tak poza tym. Mimo, że analizuje sytuacje i układa w główce plan, co ma uczynić - ostatecznie robi coś pod wpływem impulsu. 

    Cel podróży: Włóczy się chłopaczyna po świecie od jakiegoś czasu, różnymi środkami transportu, zwiedza sobie po prostu. No i teraz sobie leciał samolotem akurat. 

    Ekwipunek: Chlebak wojskowy (taka torba), szkicownik i kilka dupereli do pisania/bazgrania razem z nim, zapałki, nóż introligatorski, sól fizjologiczna (opakowanie 6 ampułek).

    Historia: Chłopczyna pochodzi z naszej Polszy. Ogółem życie bez jakichś specjalnych szaleństw, skończył sobie w swoim kraju szkołę, potem zaczął studia artystyczne, które ostatecznie rzucił po dwóch latach. Uznał, że chce coś poza rodzinnym krajem zobaczyć i tak od momentu rzucenia nauki podróżuje po świecie. Głównie autostopem, ale czasem również innymi środkami transportu. Sporadycznie odzywa się do rodziny, raczej nie utrzymuje kontaktów ze starymi znajomymi. Podczas podróży do następnego planowanego do zwiedzenia kraju samolot rozbił się. 

    Rodzina: Ma dwóch młodszych braci, którzy żyją sobie dalej w kraju z rodzicami.

    Orientacja: Raczej panseksualny (czyt. kij z tym co kto ma w gatkach), chociaż bardziej w stronę homoseksualizmu. 

  18. Spoiler

    Od jakichś 15 godzin siedzę i wyję bez przerwy dłuższej niż dwadzieścia minut.
    Jestem strasznie rozwalony psychicznie, bo prawdopodobnie przy praktycznie samym końcu robienia bardzo ważnej dla mnie diagnozy, która była moją jedyną nadzieją na jakąś zmianą na lepsze w moim życiu, będę zmuszony rzucić ją w cholerę, bo potrzebuję do niej pójść na badanie, do którego mam aż taką traumę psychiczną i uraz, że nie jestem w stanie tego zrobić. 
    Czyli rok latania z innymi badaniami, wszystkie męki z rodziną i innym gównem pójdzie się pitolić. 
    Także ten, nie zmienię nic w swoim życiu, więc poważnie myślę, czy jest sens to gówno dalej ciągnąć.

     

  19. 9 godzin temu Triste Cordis napisał:

    Nie wiedziałem :P Moja przygoda z "Simsami" zaczęła i skończyła się na "dwójce" i tylko dlatego, że EA coś namieszało w Origin. Przez kilkadziesiąt godzin można było "kupić" Sims 2 + wszystkie dodatki za darmo. Pograłem jakąś godzinę. "Nudne to i gupie". Zanim "podopieczny" zdąży zjeść, będzie spóźniony do pracy :burned:

     

    Dwójka była za darmoszkę w promocji, wszystkie dodatki, właśnie dlatego, że coś do trójki wychodziło.
    Jako namiętny maniak simsów w czasie, gdy mam masę rzeczy na głowie, to się wypowiem.
    Ogółem. Do simsów jest bardzo, ale to bardzo dużo dodatków fanowskich. Fryzury, biżuteria, ubrania (ostatnio byłem na etapie "pobrać wszystkie możliwe transgenderowe fryzury i ubrania, żeby tworzyć ciekawsze postaci!"), obiekty, domy, no, wszystko. Pamiętam jak po mojej okolicy szaleli sobie Jack Sparrow, w towarzystwie Harry'ego Pottera i Goku. Także ogółem - wydaje mi się, że jeśli już ktoś coś miałby ogarniać - to najprędzej byłyby to modyfikacje simów z dwójki przypominające EG. Ewentualnie, jakby ktoś bardzo szalał - modyfikacje koni do trójki. Ale musiałby się ogarnięty zapaleniec znaleźć, który ogarnia meshe i wszystkie inne takie duperele. Moje przygody z edytowaniem przedmiotów i fryzur czy ciuchów skończyły się na drobnych edycjach jak recolory, ewentualnie "podcinanie" fryzur, bo niektóre się dało ogarnąć dzięki przezroczystości, żeby miały nieco inny kształt grzywki, długość etc. 
    Póki co - nie widziałem nic wśród simowych dodatków w konwencji kucowej, co by było bardziej godne uwagi, ale kto wie? Wiadomo, że 100% podobne do oryginałów, takie postaci wzorowane na EG nie będą, ale nawet na chwilę obecną byłbym w stanie ogarnąć odpowiednie kolory skóry (to akurat noł problem), przekolorować względnie podobne fryzury, jakbym takowe znalazł (to też nie takie problematyczne), pobawić się z twarzami, poszukać w internetach np. uszek czy ogonów, itd. Także, jak komuś zależy - to czemu nie kombinować? 

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...