Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Ukeź

  1. Ej. Nie można też samotności odbierać jako kary!
    Zawsze można na to spojrzeć właśnie od tej strony, że lepiej być bez nikogo, niż z kimś, z kim będzie się tylko emocjonalnie szarpać, albo być, tylko po to by nie zostać samemu (tak swoją drogą, nadal nie ogarniam czemu ludzie to robią, a znam bardzo dużo osób w takich pseudo-związkach). 
    No i (teraz odzywa się moja natura leniwca) nie trzeba się nikim zajmować, nie trzeba się martwić o jakieś ciąganie kogoś na jakieś randki, nie trzeba wydawać pieniędzy na prezenty, nie trzeba pamiętać o jakichś pseudo-ważnych datach... 

     

    Żeby nie było tylko offtopu - ja wciąż samotny, od moich ostatnich pseudo-relacji, poniekąd mi z tym dobrze, poniekąd źle, bo mam "upatrzoną" osobę z którą chciałbym spróbować budować jakąś głębszą relację, coś jakoś, kiedyś, bo czuje, że może w końcu nie byłoby to emocjonalne szarpanie się i wzajemne sobie przeszkadzanie, ale widuję się z tą osobą tak rzadko i mam z nią tak luźny kontakt, że nadal zostanę wolny wiecznie, haha. Zresztą, jak ma coś z tego wyjść, to w końcu wyjdzie. 

  2. [Jeśli coś psuję/naginam czasoprzestrzeń, to przepraszam, gubię się [*] ]

     

    Feliks zmierzał na górę, w kierunku sali informatycznej, gdzie ostatecznie poszły dziewczęta. No cóż, fakt, faktem, żałował, że nie znalazł nic ciekawego w tej piwnicy. No poza tym napisem. Ale równie dobrze mógł on tu sobie być ot tak nabazgrany, przez jakiegoś dzieciaka, czy coś. 

    Zapukał do drzwi od sali informatycznej, z której przed chwilą słyszał bardzo rozmaite odgłosy, łącznie z jakimś krzykiem. 

  3. 4 godziny temu Selenium napisał:

    Feliks

    Postanowiłeś pójść na dół do piwnicy. Pierwsze co zobaczyłeś to otwarte tam okna. Dziwne, sprzątaczki zawsze tak przestrzegały zamykania okien, a co dopiero  w piwnicy. Było tam okropnie ciemno. Nagle muzyka z twoich słuchawek przestała grać.

     

     [A Leo przypadkiem nie powiedziała wyraźnie, że chce iść ze mną do piwnicy? Znaczy, mi to bez różnicy, ale w sumie to wiesz, dziwnie tak trochę. Chyba, że w domyśle zmieniła zdanie, czy coś.]

  4. - Pedałek? Tyle komplementów tego dnia już słyszałem w tym stylu, czym sobie zasłużyłem? - zapytał wyraźnie rozbawionym tonem. Typowy Feliks, część druga. - Spokojnie, nikt jakoś nie rzuca się, żeby was rozdzielać, więc podejrzewam, że nie ma przeciwwskazań do waszych wypraw badawczo-romansowych. - Wzruszył ramionami. 

  5. - A ja mogę iść z kimkolwiek, komu jest wszystko jedno z kim pójdzie - oświadczył po chwili Feliks, wyciągając jedną słuchawkę z ucha. No tak, on by się ruszył gdzieś bez słuchawek? To by się gryzło z jego filozofią życiową, czy coś. - I mogę iść do piwnicy, bo podejrzewam, że za wielu chętnych na tą jakże atrakcyjną opcję nie będzie - dodał spokojnie, chowając ręce w kieszenie bluzy. 

  6. - Zasadniczo wydaje mi się, że mieliśmy jakieś konkrety ustalić, co do tego "czekania", czy coś - stwierdził Feliks, nadal huśtając się na krześle, coraz bardziej odchylając się w tył.

    Typowy Feliks. Jak zawsze luźne podejście do sprawy, brak jakiejś większej ekscytacji, czy czegoś. Bo w sumie, czym się tu stresować. 
    - Ale fakt, faktem, jak tak będziemy siedzieć na tyłkach to sporo nie zrobimy. Przydałby się jakiś plan może, już pomijając kwestie techniczne, to inne sprawy, jak to czy wszyscy będziemy w grupie tej nocy siedzieć, czy dzielimy się jakoś i tak dalej.

  7. [Pytania organizacyjne: czyli nasze postaci się znają? jaki mamy czas w sesji, w sensie, początek roku, czy tak jakby odpowiadający aktualnemu czasowi? i jakiś podział rocznikowy, czy wszyscy są na jednym roku? ] 

     

    Niebieskowłosy chłopiec siedział w sali, z jedną słuchawką w uchu, a drugą luźno zwisającą, huśtając się na krześle. Rozczochrał swoją grzywkę i odezwał się po chwili.

    - Również uważam, że nocowanie jest całkiem spoko pomysłem. Znaczy ja spać nie mam zamiaru - od razu podkreślił. Sen jest dla słabych czy jak to było, nie? - Ale właśnie od strony technicznej wygląda to średnio, bo pozwolenia pewnie nie dostaniemy na takie posiadówki. Chyba, że macie jakiś super plan jak schować się tak, by nikt nas nie wygonił.
    Zakończył swój wywód i rozejrzał się po sali. Feliks miał na sobie swój standardowy strój - fullcapa założonego bardziej na tył głowy, spod którego wystawała niebieska grzywka, luźną ciemno-niebieską bluzę z kapturem założonym na głowę i czapkę, tak, że wystawał sam daszek, czarne dresowe spodnie z wyjątkowo niskim krokiem i węższymi w łydkach nogawkami i szare trampki.

    Chłopak wziął jeden z cukierków, którymi częstował jeden z zebranych, bez żadnego skrępowania. No kto jak kto, ale on by się nie poczęstował? 
     

  8. [A gdzie karta postaci na woźną, co? A może chciałem mieć postać woźnej i co?]

     

    Imię: Feliks

    Nazwisko: Wafel

    Wiek:18

    Klasa: C

    Charakter: Dziwaczny, najprościej mówiąc. Chłopak lubi swoje własne towarzystwo, ewentualnie zwierzaków maści wszelakiej. Ludzi raczej unika, a przynajmniej dużych ich grup. Przeważnie przesiaduje odcięty od rzeczywistości słuchawkami w uszach, ze szkicownikiem w ręku, tworząc jakieś elementy swojej własnej rzeczywistości - iście artystycznie, po prostu, choć czasem można go spotkać ze zwykłą książką w rękach, zamiast szkicownika. Myślicie, mamy więc przyjemność z kimś, kto jest cichy, spokojny, raczej nie do pogadania? Nic bardziej mylnego! Jak już z nim pogadać, to właściwie można o wszystkim, na luzie i na poważnie, ot taka prawda. Co wcale nie znaczy też, że od razu kogoś lubi i uznaje za przyjaciela po grób, co to, to nie.

    Wygląd: Od razu widać, że z artystycznego. Dlaczegóż to? Zacznijmy od włosów. Grzywka zasłaniająca czoło, zgolone na krótko boki, a z tyłu mała kitka na dole. Oczywiście, żeby było ciekawiej, nie licząc boków, które są czarne (naturalny kolor jego włosów) to reszta jego fryzury ma niebieski kolor. Idźmy dalej. Twarz pociągła, cera jasna, wręcz mleczna, a na nosie i policzkach można zauważyć drobne piegi. Oczy kolorystycznie pasują do grzywki (a może grzywka do oczu?). W nosie septum z podkówką ze stożkami, a w wardze spider bites z kółeczkami (o piercingu mowa - gdyby ktoś nie skojarzył). Wzrostu średniego, bo ma jakieś 174 cm, zbudowany przeciętnie, ni to anorektyczny chudzielec ni tłuścioszek. Praktycznie nie rozstaje się z szarym fullcapem z czarnym daszkiem. [Jutro może ogarnę jakiś szkic do wglądu, jakby ktoś miał problem z wyobrażeniem sobie chłopaczka].

    Ciekawostki: W domu ma szalony zwierzyniec, mianowicie kocisko, królika i dwa szczury, a wciąż chce powiększać swoją wesołą gromadkę. Jest w klasie humanistyczno-artystycznej mimo, że szczerze nie znosi historii, a za polskim także nie przepada. Ale "artystyczny" zwyciężył. Tak w głębi duszy to jednak nienajgorszy matematyk, mówię wam. 

  9. Spójrz na moją Monsterkową kolekcję wyżej.
    Zapewniam, że KAŻDA postać ma inną twarz, jeśli chodzi o rzeźbienie. 
    Przykładowo - Operetta ma bardziej spiczastą twarz, w dodatku z żłobieniami, których inne postaci nie mają. Uszy i nosek Toralei jest inny niż uszy i nos Clawdeen (uszy to element od razu odlany z głową), Uszy Rochelle i jej usta, kształt twarzy też są różne. Może najwyżej kotołaki mają jeden odlew, jeśli już, bo fakt, te są podobne akurat (chociaż dłonie już miały inne). Niektórych kształt głów jest bardziej "opływowy" inne mają ostrzejsze rysy. No i właśnie, niektóre potworki mają różne żłobienia twarzy. Clawdia Wolf ma uśmiech z kłami, Nefera czy Cleo mają takie naprawdę kanciaste twarze w porównaniu z resztą. W ogóle, taka Nefera, czy Clawdia są wyższe od standardowych monsterek (inne proporcje ciała, masywniejsze nogi), a Howleen na przykład jest niższa (plus ma oklapnięte ucho, które też jest częścią głowy. Robeca ma całą twarz w żłobieniach i śrubkach. Hm. Różnice w budowie twarzy najbardziej widać z profilu, ale z przodu też od razu widać, że poza cechami typu podobne usta i oczy jeśli chodzi o wielkość, to ich kształty twarzy czy nosów się mocno różnią. Kot nie może mieć tak samo ostrego nosa jak kleopatra etc. 

     

    Edit, w ogóle, przykładowo kilka twarzy bez makijażu:
    sfinch_blankheads.jpg

    No jak dla mnie każda jest inna jednak i to nie są drobne różnice. 

    • +1 1
  10. Ale to jest ten sam schemat co u Barbie. Nawet jeśli są różnice, to niewielkie. Przyglądałem się i naprawdę, przynajmniej te na które patrzyłem miały twarze identyczne, nie licząc tego, co zmieniał wiadomo, inny makijaż. Pewnie używają kilku form po prostu, jak do Barbie. U Monsterek jednak jest ta różnica w rzeźbieniu twarzy dość spora, widoczna praktycznie od razu, gdy weźmie się je do ręki, nie trzeba oglądać tego z lupą. Jako osoba, która sama się lalkarstwem zajmuje, wolę jednak takie zróżnicowane buźki, mocniej rzeźbione, a nie wyidealizowane, bardzo podobne do siebie twarze, tyle. Postaci chłopcząt mi się podobają bo mają mocniejsze rysy i nie mają głów wielkości dyniek, no, haha. 

    • +1 1
  11. Zacznę od wypowiedzi odnośnie samych lalek.
    Monsterki są świetne, osobiście uważam. Zbieram je, bo niektóre są naprawdę super. Za co je tak lubię i co uważam, za ich główny plus? To, że są RÓŻNE. Tak. Co mam na myśli? Ano to, że zazwyczaj dana postać ma specjalnie robiony kształt głowy dla siebie. I swoich innych wydań. Ale inne postaci mają już inne formy. I to jest właśnie urok monsterek - one nie różnią się tylko kolorami skóry, włosów, czy tym, jakiego potwora pokazują - one mają różnorodne odlewy twarzy. W porównaniu z chociażby klasycznymi Barbie są znacznie bardziej zróżnicowane. Nie mówię, że Barbie ma jeden model, oczywiście. Ale po prostu tam powielają wielokrotnie te same kształty głowy, zmieniając jedynie makijaż. A u Monsterek tego nie ma. No i artykulacja ciałka, stroje, szczególnie z pierwszych wypustów, kwestie wizualne... Wszystko jest mega. I sam zamysł, że niektóre mają coś innego w tych ciałkach, przykładowo Avea Trotter, która jest w części centaurem, znacznie odbiega od klasycznej lalki. A Panowie z tej serii, ubolewam, że ich jest tak mało i kosztują więcej! Oni mają nawet artykułowane kostki przez co mogą ruszać stopami. Tego u dziewcząt mi trochę brakuje, ale i tak jest super. 
    Swoją drogą, jak już w temacie, moja Monsterkowa Kolekcja. Zdjęcie robione jakiś czas temu, brakuje paru ostatnich zakupów, ale to nic. 
    DSC_1002.jpg

    Everki, że tak je nazwę, podobają mi się już znacznie mniej. Nie jest to kwestia strojów oczywiście, czy fryzur, ale TWARZY. Są po prostu... nudne. I wszystkie są z identycznego odlewu. Mają tylko inne włosy, czy makijaże. Poza tym są jednakowe. Dlatego mnie nie kręcą, choć chciałem sobie kupić jednego lalka płci męskiej, do tego swojego lalkowego babińca. 
    Uważam, że Monsterki są trochę czymś w rodzaju... opcji dla kolekcjonerów. Są różnorodne, mają też swoje stojaki. Everki są już bardziej "pod dzieci" pod względem wizualnym, żeby rodzicom się bardziej widziały i tak dalej. 

    A co do seriali. Szczerze, szału z nimi nie ma, ale idzie obejrzeć. Widziałem kilka odcinków EAH i powiem, że sam pomysł jest całkiem fajny, ale jakoś póki co, nie palę się do oglądania dalej. Z to MH kiedyś oglądałem w większych ilościach dla zabicia czasu, a nawet widziałem kilka filmów. Do obejrzenia się nadawały super nie są, ale tragedii nie ma.

  12. Ten i ten ma się zająć ludzką psychiką, z tym, że psychiatra może dawać leki, psycholog nie. Poza tym, khem, napisałem, że radzę iść do psychiatry, zamiast psychologa po pomoc, więc nie wiem, po co mi wytykać że psycholog lekarzem nie jest? 

    A co do pytania o to, jak zapomnieć po rozstaniu - nie jestem typem który by palił zdjęcia i inne takie, bo dla mnie to akurat głupie i dziecinne. Często miałem ochotę, wyrzucić coś, by zapomnieć. A teraz cieszę się, że jednak mam pamiątki i jakiekolwiek wspomnienia. Lepsze to niż... pustka.
    A tak serio, zabrzmi brutalnie, ale spokojnie, jesteś w takim wieku, że o tym "związku" zapomnisz za jakieś pół roku najwyżej, serio. 

  13. O psycholodzy i inni tacy. Mój temat.
    Co do psychologów, psychiatrów i temu podobnych - na NFZ też znajdą się tacy naprawdę super. Dopiero niedawno się o tym przekonałem. Za dzieciaka byłem u jednej, psycholożki, przez co nabawiłem się urazu psychicznego do wszystkich, bo no, miło tej wizyty nie wspominam i bardziej mnie dobijała niż pomogła wtedy. 
    Ale aktualnie mam moją panią psychiatrę-seksuologa, która jest naprawdę super. Jak z nią rozmawiam to nie mam ochoty od niej uciekać/przywalić jej/rozryczeć się, więc to już duży plus. Za dwa tygodnie mam wizytę u psychologa w tej samej poradni, ale skoro współpracują ze sobą, to myślę, że też będzie w porządku. I to są lekarze na NFZ! Ale muszę do nich jeździć... 300 km od miejsca zamieszkania [*] Chociaż tak szczerze - dobry lekarz warty jest tego by jechać dalej. Ale jeśli ktoś ma do wyboru zostawienie sobie samemu problemów kontra iść do pierwszego lepszego psychologa - radzę odpuścić psychologów.
    No i w ogóle, na początek polecam psychiatrę zamiast psychologa. Zazwyczaj są dużo bardziej wyrozumiali i tacy "do ludzi" i to akurat z doświadczenia i mojego i kumpla i nawet mojej rodzicielki. Serio. Psycholog kumpla kazał mu słuchać rodziców i wmawiał że wszystko robi źle i tak dalej, a psychiatra wysłuchała go przynajmniej, pogadała i dała skierowania na badania jakieś, by zobaczyć czy nie ma problemów wywołanych np. jakimiś zaburzeniami w organizmie, że depresja i tak dalej.
    A tak podsumowując, najlepiej psychologa szukać po ludziach z podobnymi problemami. Wtedy zazwyczaj ktoś wie gdzie lepiej nie iść, albo gdzie się raczej uzyska pomoc. Jeśli nie mamy możliwości porozumienia z innymi, którzy mieli podobne problemy - zostaje metoda prób i błędów. A do niej trzeba się mocno psychicznie nastawić, w sensie, że być gotowym, że trafi się na jakiegoś idiotę, który nigdy w życiu nie powinien się zajmować czyjąś psychiką. A nawet na dziesięciu takich idiotów zanim się trafi na tego w porządku. 

    • +1 1
  14. A ja wrócę do tych związków z dużą różnicą wieku.
    Ja w ogóle wychodzę z założenia, że różni są ludzie, różne są czynniki, różne są sytuacje.
    Chociaż tak z autopsji, poniekąd w temacie. Mój ostatni "krasz" ma ode mnie o pięć lat mniej. Na początku myślałem, że mogłoby coś z tego być - to tamta osoba uznała, że nie, bo wiek, bo to, bo różnica, bo tamto. Kij. Stanęło na kumplowaniu się, spoko. Teraz wychodzę z założenia, że fakt, to nigdy sensu by nie miało, gdyby coś związkopodobnego z tego było, bo jednak im dłużej się kogoś zna, tym bardziej czuć tą różnicę wiekową. Żeby było śmieszniej, to teraz ta osoba nagle uznała, że jednak chciałaby ze mną być. Ale osobiście się nie mam zamiaru pchać w to, bo wiem, że aktualnie to nie ma sensu. Może chociaż za te parę lat, kto wie. Nie teraz, na pewno.
    Podsumowując.
    Nie uważam, żeby taki związek był niemożliwy. I przykro mi, ale jestem na NIE wrzucaniu wszystkich do jednego worka z nalepką "ludzie dla których bez dzikich seksów nie może być związku", bo jednak są różne osoby, różne poglądy, różne inne, pokręcone problemy, sytuacje życiowe i tak dalej. I szczerze, to nie wiem, czy relacja związkopodobna z osobą "nielegalną" komuś krzywdę robi. W końcu prawo dotyczy tylko czynności seksualnych. Jeśli debatować pod tym kątem oczywiście. O jakichś personalnych psychicznych sieczkach i tak dalej nie mówię. Także tego. Szans dużych dla takich relacji nie daję, bo mówię, że może problem wyniknąć z czasem dopiero. Z początku relacji szczególnie się nie czuje aż tak bardzo wiekowej różnicy, potem jednak zaczynają się schody. Serio. Ale kto wie. 
    Dobra, w sumie jako osoba całkowicie-anty-związkowa-która-wreszcie-uświadomiła-sobie-jak-cudownie-jest-być-samemu, dziwne jest to, że tak dużo się w tych kwestiach wypowiadam, ale mniejsza. 

    • +1 1
  15. W sumie nie wiem, jak wygląda ten Royal dla kociąt, więc fakt, może i byłby okej póki co.
    Ale właśnie myślę, że takiego malucha jednak najlepiej na początku i tak dokarmiać głównie surowizną drobno pokrojoną. Trafiało do mnie sporo takich strasznych maluchów, część w ogóle jeszcze praktycznie było trzeba strzykawką/pipetą karmić, także no. W sumie pamiętam, że aż takich trudności z trochę większymi juniorkami nie miały już w wieku miesiąca. A niektóre póki im się nie wcisnęło do pyszczka kawałka surowego mięsa nie miały zamiaru w ogóle tego ruszyć, a jak już na siłę dostały, to zaraz zaczynały się rzucać jak dzikie do miseczki. Bo dopiero ogarnęły, że to się da jeść i jest lepsze niż mleko. 
    Na upartego, zawsze można kotu suchą karmę rozmoczyć trochę, ale nie każdemu kotu to będzie odpowiadać też. 

  16. Jako człowiek, który wiecznie prowadzi dom tymczasowy i znosi do domu wszelkiego rodzaju bezdomniaki, by im pomóc i jeszcze ma przy tym swoje koty, pozwolę sobie odpowiedzieć.

    1. Kot najlepiej załapie, że czegoś mu robić w tej kwestii niewolno, jeśli na niego "nasyczysz". To u kotów naturalny sygnał ostrzegawczy, że coś jest nie tak. Ogółem w ogóle, jak kot robi coś nie tak jak powinien, to NIE WOLNO na niego krzyczeć, bić itd. Wtedy kot zaczyna się bać. I przykładowo zamiast nauczyć się, że nie sika się na dywan, tylko do kuwety, uzna, że musi chować to gdzie się załatwia. Wtedy dopiero będzie problem, jak wlezie do jakiejś szuflady i tam załatwi swoje potrzeby, khem. Taki przykład z życia wzięty, moja rodzicielka niestety nie mogła zrozumieć, że na kota się nie wrzeszczy jak coś robi źle. Można krzyknąć, prychnąć, syknąć, wystraszyć np. jakimś głośnym trzaskiem, ale nie można drzeć się i go bić.
    Jeden z moich kociaków jak do mnie trafił automatycznie rzucał się na palce na dłoniach i stopach i jedynie syczenie go tego oduczyło. Na zabawki przyszła pora potem. Nie każdy kot atakuje palce, bo ktoś się z nim tak bawi, czasem sam myśli, że to coś do zabawy, no.

    2. Royal Canin to znana marka, ale strasznie się zepsuła, więc co do wypowiedzi wyżej się nie zgadzam. Nie warto płacić za znaną nazwę. Są znacznie LEPSZE i przy tym TAŃSZE karmy. Ale fakt, Whiskas taki to jeszcze większy syf. Jak wszelkiego rodzaju marketówki, które są takie znane i polecane i reklamowane. Ogółem polecam czytać skład karm - dobra jest taka która ma w pierwszej kolejności mięso, dużo mięsa. I nie ma zbóż. Przykładowo Applaws jest w porządku. I fakt, kociaka w takim wieku się od kotki zabierać nie powinno, ale nie wiem skąd go masz, czy nie jest to przykładowo sytuacja losowa, że innej opcji nie było, niż przygarnąć takiego maluszka, więc nie oceniam. Jeśli jednak to kotek wzięty od kogoś to na przyszłość - NIGDY nie brać takiego małego! Dwa miesiące to za krótko, najlepiej jest gdy kotki są z matką trzy miesiące albo i dłużej, ale miesiąc to bardzo biedne kocię. Nie zdążyło się wielu rzeczy jeszcze nauczyć, to może potem skutkować problemami, że np. taki potem dorosły kot "ssie" materiał i tak dalej. No i nie umie wielu rzeczy, nie jest ostrożny np. Nie wie czy coś może jeść, czy nie. Naprawdę. 
    Ale w ogóle, dla kota najlepszy jest barf. W sensie dieta z surowego mięsa, odpowiednio dobranego. Zachęcam do poczytania na ten temat. I najzdrowiej i najtaniej właściwie wychodzi. Możesz mu ogarnąć właśnie przykładowo surowego królika, wołowinę, pierś z indyka, pokroić w drobną kosteczkę i podać do jedzenia, jak chcesz iść w surowiznę. Ale że to malutki kociak i opornie mu może iść coś bardziej stałego, to możesz zaopatrzyć się w mleko dla kotów (krowie mleko jest dla kota złe, bo koty nie trawią laktozy, więc tego mu nie dawaj!), od biedy może być też mleko dla niemowląt, takie właśnie bez laktozy. 
    Ale w ogóle to dla kota najlepsza do picia jest woda i do takowej powinien mieć dostęp ciągły. I do jedzenia też. W ogóle, kociak rośnie, więc będzie jeść dużo, swoją drogą. 

    3. To już kwestia, co to za pies. Jeśli pies jest do kotów nastawiony przyjaźnie - możesz zaczynać powoli ich do siebie przyzwyczajać. Ja bym zaczął od zapoznawania ich przykładowo przez jakąś barierkę, czy niedomknięte drzwi, podając im jedzenie po dwóch różnych stronach tej "barykady". Tak na wszelki wypadek, żeby przyzwyczaiły się najpierw do innego zapachu. Potem kontrolowane zapoznawanie, pokroju oglądania swojego terenu wzajemnie. Ogółem właśnie jakieś odgrodzenie pokroju siatki, barierki, w każdym razie czegoś przez co zwierzaki czują swój zapach i się widzą się przydaje. No i tak powoli aż w końcu w kontrolowanych warunkach możesz pilnować już spotkania, bez przegrody. 
    Jeśli pies jest wrogo nastawiony do kotów, to osobiście, nie ryzykowałbym w tej sytuacji próby socjalizowania ich, szczególnie póki kotek jest aż tak mały. 

    Właściwie jak coś - mogę odpowiedzieć jeszcze na inne pytania, jeśli będę znać odpowiedź. 

  17. N: Taki bardzo krzyczący i w ogóle. I taki zbiorowy. Dziwne jak na nick, moim skromnym zdaniem. Ale plus za to, że w sumie, charakterystyczny na tym forum, o.

    A: Jakoś mi się to anthro nie widzi. Znaczy byłoby spoko, gdyby tło było inne, tak mi się raczej nie podoba.

    S: A ten obrazek już akurat ładny, podoba mi się styl cieniowania i w ogóle. Fajny art, jestem na tak.

    U: Rozpoznawalny i często widuję. To chyba dobrze? 

×
×
  • Utwórz nowe...