Skocz do zawartości

Zmara

Brony
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnio

3 obserwujących

O Zmara

  • Urodziny 05/04/1997

Kontakt

  • Skype
    sasek135
  • Gadu-Gadu
    2379403

Informacje profilowe

  • Płeć
    Ogier
  • Miasto
    Sulejów/Piotrków Trybunalski

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Zmara's Achievements

Słodki kucyk

Słodki kucyk (3/17)

4

Reputacja

  1. Zmara

    XXII Zgorzelecki Ponymeet

    Bardzo dziękuję za pomoc. Oby do szybkiego zobaczenia
  2. Zmara

    XXII Zgorzelecki Ponymeet

    W sumie zapytam, bo może ktoś wie. Są jakieś fajne połączenia do Zgorzelca z Katowic?
  3. Zmara

    XXII Zgorzelecki Ponymeet

    Jeśli sesja nie przygniecie i pieniędzy starczy, to się pojawię.
  4. Zmara

    Kolejny Piotrkowski MiniMeet

    I to jest Imesh, którego kocham i szanuję
  5. Zmara

    Kolejny Piotrkowski MiniMeet

    EDIT! Witajcie klacze i ogiery! Kilka drobnych spraw co do meeta, który zbliża się naprawdę wielkimi krokami! Po pierwsze - sala Nam odpadła w ostatnim momencie, mimo wszystko dziękujemy za ciężką walkę o nią. Pegazy ułaskawiły się nad Nami i pogoda powinna być ładna, więc wszelkie zabawy postaramy się przenieść na deptak! ^^ Chętni niech zabiorą ze sobą koce do siedzenia na trawie Druga sprawa, mamy zaplanowanych kilka zabaw! Starszych, nowszych, a nawet takich z nagrodami! Niewielkimi bo niewielkimi, ale ze szczerego serca. UWAGA: Upraszamy Wszystkich do zabrania ze sobą figurek, o ile jakieś posiadają. Dawni bywalcy powinni wiedzieć, do czego się przydadzą ^^ Ostatnią sprawą na ten moment jest fakt, że na meecie będzie można zakupić naklejki, oraz ich paczki! Mamy Nadzieję, że wybrane przez Nas wzory szczerze przypadną Wam do gustu. Ceny podane zostaną wieczorem. Dziękujemy za wysłuchanie i do zobaczenia! ~Sztab organizacji
  6. Tym razem nie przejdę obojętny obok rozdania statuetek. Może nie będę się rozpisywał, ale co nieco tam wspomnę Moją pierwszą kandydatką będzie Monti, która dumnie prowadziła swoją Kassandrę ku kolejnych wygranych. Śledziłem jej pojedynki i zaciekawiłem się nimi na tyle, że do końca nakłaniałem Ją do kontynuowania pojedynków. No cóż - życie Czasem ważniejsze od turnieju. Bardzo żałuję, że zaprzestała walk, bo wiem troszkę więcej o jej postaci ^^ Jej styl przypadł mi do gustu i pomimo nie tak długich starć, potrafiła przesunąć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Drugi głos leci do Ohmowego Ciastka, którego zerową liczbę głosów odczuwam jako moje wielkie zaniedbanie. Może momentami przekombinował, ale Serox też się momentami nie ograniczał. Stylem pisania, jak dla mnie, przewyższył swojego oponenta. Powiem więcej, dużo bardziej podobały mi się jego posty, wszelkie tłumaczenia wydawały mi się zrozumiałe i jasne. Cóż więcej mówić? Masz mój głos. Ostatni - Sajback Gray, za kreację postaci, która mnie po protu prywatnie urzekła. Oparta na muzyce, tańcu, odgłosach i finezji... Cud miód i orzeszki, Długo zastanawiałem się nad tym wyborem, jednak personalne "pierwsze wrażenie" wygrało. W turnieju brała udział duża liczba zawodników, którzy pisali i walczyli lepiej, ich posty były ciekawsze/dłuższe/pełne akcji etc., ale to właśnie ten kuc wywołał na mojej twarzy jeden z najszczerszych uśmiechów podczas tego turnieju. Oto moje głosy. Niech moc ma Was w swojej opiece.
  7. Pedalskie Kucyko - Spotkanie Kolejny PseudoZorganizowany Piotrkowski MiniMeet! Dzień dobry, mam dwa bobry. Spotkanie ogłaszam, mówię szczerze, może i w plenerze. Wszystkich chętnych zapraszamy, nikogo nie wyganiamy. Tym pięknym wstępem chciałbym zaprosić wszystkich zainteresowanych na meet, który odbędzie się w Piotrkowie Trybunalskim, w dniu 27.06.2015 r. Rozpoczyna się o godzinie 10:00, a kończy... Jak zawsze, czyli kiedy kto chce, to idzie. Gdzie się zbieramy? Otóż zbieramy się w budynku Focus Mall. Co będziemy robić? Dobre pytanie, dobrze by było, gdyby organizatorzy też się tego dowiedzieli… Krótkie podsumowanie: sobota, 27.06.2015 Focus Mall Piotrków Trybunalski ul. Juliusza Słowackiego 123 godz. 10:00 i wcześniej Wstępny plan (ogólny/może ulec zmianie): 10. – 12. - Pobyt w Focusie, jedzonko, zaopatrzenie, czas wolny. 12. – Wyjście z Focusa i skierowanie się do oddalonej o około 20 minut drogi sali Ośrodka Działań Artystycznych, która (miejmy szczere nadzieje) użyczy Nam salę na deptak ~12:30 – 18. – ODA, Gry, zabawy i konkursy! 18. – Powrót do Focusa i zakończenie meeta Cennik naklejek: Pojedyncze - CENA WIECZOREM Blindbag - CENA WIECZOREM Kolejne informacje już wkrótce! Post będzie edytowany, o czym poinformujemy… Kolejnym Postem! Dawno nie było nic organizowane, więc trzeba to nadrobić i wziąć się za meety. Na początek luźniejsze spotkanie, a kto wie… Może i coś większego niebawem? Przekonamy się. A tymczasem, do usłyszenia! EDIT v1 Zmieniono "Wstępny plan" Dodano "Naklejki"
  8. Czas spowolnił… A przecież tyle się działo! „Jakiż ten świat piękny… Niczym kręcąca się panorama areny…” Wzruszył się młodzieniec. Ale pamiętasz, że to Ty się poruszasz, a nie arena, nie..? „Um… No taaaak… Jasne, że pamiętam!” Adrian… „O! Chyba będziesz musiał to zaraz odszczekać, ha!” Ma rację. W tym momencie woda najwyraźniej dotknęła run platformy, na której znajdował się przed chwilą Serox, a nad którą drobnie unosił się chłopak. Jej fragmenty zaczęły się unosić i zmieniać lokalizację, formując nowe, zaskakujące kształty. Wraz z fragmentem spod stóp nastolatka, uniósł się również czerwony krąg, który poszybował wraz ze skalnym podłożem. Arena była majstersztykiem magicznej architektury. „Wszystko obliczone w jak najmniejszych szczegółach, by woda zawsze w końcu mogła znaleźć się na runach i wypełniać otwory. No i jeszcze ten czar grawitacyjny, działający na wodę! Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić…” Podczas tych rozmyślań, Cień zdążył zniknąć z oczu adepta, na całe szczęście jednak, nie trwało to długo. Pomimo wykonywania ruchu obrotowego, wciąż starał się śledzić oponenta wzrokiem, co utrudniał jego nieregularny tor lotu i znikanie za taflami wodospadów. „Co chwila znika mi sprzed oczu!” Nie zapominaj, po co tu jesteś. Pamiętasz? Ćwiczenia w wyczuwaniu i widzeniu aury. „Uff… No dobra. Spróbujmy…” Przymknął delikatnie oczy mrużąc je jednak do tego momentu, by obraz przed nim nie rozmywał się zanadto. „Skup się, Adrian… Skup!” Otworzył oczy. Nie był pewien, lecz chyba się udało. „W powietrzu wyczuwam jego obecność w większej ilości miejsc… Zostawia za sobą ślad! Gdybym tylko lepiej…” Nie dokończył myśli. Nie wiedząc, w którym momencie, ale praca jego mózgu znów przyspieszyła do typowego dla niego tempa. Młodzik zatrzymał się, jakby zawrotna prędkość, z jaką się poruszał, nie miała w tym momencie znaczenia. Głowę schował w ramiona, przez co wyglądał jak duży żółw. Żółwie jednak, nawet te największe, nie mają pancerzy z legendarnego tworzywa, z którego wykonana była Egida Legionu. -Otwarcie: Korytarz! – wykrzyknął, jednak przez otoczenie ulegające przemieszczaniu się i szum „spadających” fal, było prawie niedosłyszalne. Niemy krzyk rozpaczy. Lodowe bryły z hukiem uderzały o puklerz, roztrzaskując się na kawałki, które zdawały się dematerializować w powietrzu. Na oczach widowni, lodowe kamienie znikały z oczu widowni. Inne, które omijały tarczę, znikały w tajemniczym płaszczu, by po sekundzie wylecieć z impetem, jakby przenikając młodzieńca. Niestety, nie dało się uniknąć strat. Część brył i odłamków, które nie zdążyły ulec *puff*, leciało w stronę odsłoniętych dłoni i głowy maga. Rękę pokryły liczne rozcięcia, z których spływały małe wodospady krwi. Jedynie te, które trafiły na tyle dokładnie, by uderzyć w same palce, spotęgowały jedynie sączenie się dziwnej mazi. „Khem… Auć? Jak już chciałem wcześniej pomyśleć, gdybym tylko lepiej potrafił odczytywać drobne sygnały…” No, nie rozpaczaj już. Napór ustał, lepiej pomyśl nad położeniem przeciwnika, albo co ważniejsze, nad swoim. „Racja, racja…” Adrian wstał na równe nogi. Zerknął na zacięcia. Nie zaniepokoiły go jednak tak bardzo, jak inny płyn, sączący się z jego dłoni. „Szybko wycieka… Chyba będę musiał jej wkrótce użyć.” Sam się na to zdecydowałeś. „Przeciwnik średnio dał mi wybór. Czy to ważne? Równie dobrze może to być moja ostatnia walka.” Uważaj, bo Zmara Ci na to pozwoli. „Tia… No, ale przeciwnika nie było nigdzie w pobliżu.” Znowu celny strzał. Złodziejaszek nie znajdował się w jego polu widzenia. „Schował się? W sumie to zrobił sobie ku temu świetną okazję…” Nie czekając na przeciwnika, który równie dobrze mógł być gdziekolwiek, rozejrzał się po polu walki. Pomarańczowe okulary ponownie się wysunęły i zaczęły robić to, co robią najlepiej. Analizę. „Zamarznięte wodospady. Brr… gdyby to na mnie spadło, byłoby nieciekawie…” Schowały się, jak się pokazały. „Przynajmniej znalazłem ślad jego obecności…Za którąś skałą, tylko którą?” To pozostało zagadką. Chłopak nie miał zamiaru czekać. Wyjął ponownie swój woreczek soli, rozsypał jak poprzednio. Pod jego stopami pojawił się podobny krąg magiczny, jak wcześniej. Ponownie wypuścił część swojej energii, tworząc znacznie mniejszych niż wcześniej – magiczny krąg. Tym razem lśnił pięknym błękitem, przeplatanym z mleczną bielą. Schował woreczek i korzystając z ciągłej nieobecności swego rywala w pobliżu, wyjął zza poły płaszcza pojedynczy nóż, który cisnął w zamrożony filar. -Acceleratio. – wyszeptał formułę, by nadać mu odrobinę większą energię. „Drobne zaklęcia kinetyczne, a jakże przydatne. Nie mogę sobie pozwolić na tak duży ubytek tej energii… Wolałbym Cię wezwać później, albo wcale…” -Spokojnie, Młody. Odezwał się męski głos, brzmiący jakby przepuszczony przez emulator, który zniekształcił mu jego barwę. Adrian wyciągnął przed siebie lewe ramię. Z jego rękawa, wprost do dłoni, wyleciał pocisk małego kalibru, „Auć… Muszę coś z tym zrobić…” Pocisk wyrzucił w powietrze. Na cięcia rozprowadził odrobinę tego, co wydobywało się z jego paznokci. Rany zanikały w mgnieniu oka, a jeśli zawierały magię, aurę, czy energię – przepadła. W tym samym Czasie, kula jakby urosła i zmieniła się w mężczyznę. Był to wysoki, tak wysoki jak Adrian, mężczyzna, wydający się niewiele starszy. Wyglądał, jakby przepuszczony był przez jeden z tych dziwnych filtrów w aparacie, które odwracają kolory. Delikatna, niemal kobieca twarz była blada jak ściana. Długie, opadające mu na ramiona włosy, były w kolorze niebieskim, bądź zielonym. Nie był to zbyt piękny kolor… „Wypraszam sobie!” Pomyślał nasz nowy towarzysz. I ten płaszcz… Identyczny, tylko jak wszystko inne – w sepii. -Witaj, Vlad. Pomożesz trochę? -Jak mógłbym nie pomóc swojemu ulubionemu pupilowi! – zaśmiał się, a jego upiorny śmiech rozszedł się po całej arenie. -I jedynemu… - mruknął chłopak. Wyciągnął prawe, już wyleczone, ramię i podał dłoń mężczyźnie. Momentalnie zmienił swoją budowę, zmieniając się w pistolet skałkowy, podobny do tych, jakie można było oglądać w filmach o piratach. „Cel i pal. Da się zrobić, dostałem już info o jego aurze. I dobrze.” Serio nas teraz dużo… „Im więcej, tym weselej!” Radośnie odmyślał Vlad. Adrian w tym Czasie wycelował broń w powietrze, a wycelował jakby w pustą przestrzeń między nim, a otwartym niebem areny. -Nirvana: Paktujemy?! – tym razem donośny głos rozniósł się po arenie. Spust naciśnięty. Pociski wystrzelone. A trzeba dodać, że nie były to najzwyklejsze naboje. Pięć strużek Czarnego Światła, jak określano w legendach ten rodzaj magii, poleciało ku górze, omijając wszelkie napotkane przeszkody. Miały tylko jeden cel i jedno przeznaczenie. Drugi mag, znajdujący się na arenie; dotrzeć. Reszta zadzieje się sama. Pociski wyczuły cel i z zawrotną prędkością ku niemu pomknęły. Z każdą sekundą coraz szybsze, coraz bardziej zabójcze. „Ciekawe, jak poradzisz sobie z czymś takim, Cienisty Złodzieju. Serox Vonxatian…”
  9. „Ukłon; kolejny kulturalny przeciwnik! Miód na serce…” Pomyślał Adrian z dużym entuzjazmem, który jednak przygasł po wypowiedzi jego cienistego rywala. „Serox Vonxatian… Skoro jego miano nie było aż tak wymagane, to mógł chociaż przedstawić się w kulturalny sposób…” Denerwujesz się o:„Jeśli już musisz znać moje imię”? „Zachowuje sie, jakby robił mi tym łaskę… No trudno, takim stworzeniom pewnie trudniej o jakieś emocje…” Znów wspominasz? Skup się lepiej na walce. „Skupiam. Właśnie się zastanawiam… Czy Panicz powiedział, że „On też” widział moją walkę? Czyżbym przez roztargnienie wypowiadał myśli na głos..? A może czyta w myślach… Hmm… Nie, pewnie mi się tylko wydawało. To pewnie przez klimat pojedynku i cały ten stres.” Nie przejmuj się czymś takim. Aaa… Może wykonasz jakiś ruch? Przypominam, że nadal stoisz w miejscu. „Oboje wiemy, dlaczego.” No tak! Oczywiście! Spieszę z wyjaśnieniem: Adrian przyswoił sobie bowiem podstawowe i kilka rozszerzonych danych na temat przeciwnika. Na tą chwilę jego okulary były niepotrzebne. Dlaczego? W końcu koniecznym jest rozwijać umiejętność wyczuwania aury i obserwacji zachowań antagonisty, które tak ważnymi były w skromnym życiu młodego maga. „Obserwacja i analiza mogą pomóc w przewidzeniu efektów! Jak ja kocham informacje!” Zamyślił się z zachwytem. Miał ku temu powód. Jego mózg zachowuje się jak mały komputer, który mocą przeliczeniową przekracza większość maszyn we wszechświecie… „Długie treningi się opłaciły…” Ma to swoją cenę… „Wiem. Może teraz ja dopowiem, że przez taki ruch widzę świat znacznie zwolniony, co przyspiesza mi reakcje, jednak muszę to kontrolować, żeby dopasować się prędkością do otoczenia. Rozmowy trwające kilka godzin.” Lub kilka sekund, jeśli zwolnisz… Mógłbyś na przykład oszczędzić tym biednym ludziom czytania o niczym… „Przepraszam… Wiecie, to ten stres i w ogóle…” Przez cały ten wywód powyżej, Serox zdążył zakończyć wypowiedź. Ostatnie, ostrzej „wyszeptane” zdanie, chłopak postanowił przemilczeć. Ruch dolnej części szaty, trwający jakąś sekundę, był jak najbardziej widoczny dla młodzieńca. Nie dziwota to, nawet pomijając jego mikroprocesor mózg, to coś takiego zauważyłby każdy, odpowiednio skupiony osobnik. Adriana jednak bardziej zaciekawiło to, co było niewidoczne, a może niewidoczne jedynie dla niego. Wyczuł wypływ jego aury, która przez ten Czas gęstniała, poruszała się wewnątrz ciała i robiła inne rzeczy, o których chłopak nie miał pojęcia. Do widzenia i czucia takich rzeczy musiał jednak poćwiczyć. Kto w sumie takiego żółtodzioba na turniej wpuszcza? Żeby takich rzeczy nie potrafić? „Tutaj się nauczę…” Pomyślał z ulotną Nadzieją w głowie… Wracając do pojedynku, coś musiało wywołać ten ruch materiału, czyż nie? „Nic nie dzieje się przypadkowo… Tutaj się sprawdza. Muszę uważać na tamto miejsce.” Serio ćwiczyłeś… Zakotwiczył informację w podświadomości, po czym dalej obserwował poczynania Złodzieja. Ten zdążył już wyczarować „Heh...” sobie dodatkową parę ramion i ćwiczyć mundry. „Zaraz, zaraz… Nie! W ogóle mi się to nie podoba! Naoglądałem się za dużo anime żeby wiedzieć, że takie rzeczy źle się kończą… I jak tu nie używać czarów defensywnych..?” Pomyślał szybko i postanowił użyć jednej sztuczki, o niemal stuprocentowej skuteczności, która niestety była już przez niego ograna. „Przynajmniej nie pokażę wszystkich kart przeciwnikowi, nie?” Tak się tłumacz. W momencie, gdy Cień zaczął zbierać energię, Adrian rozpoczął podobne działanie. Wyciągnął przed siebie szeroko dłonie i zatoczył nimi okrąg. Trzymając je na wysokości głowy, pokierował je ku dołowi. Odległość między dłońmi, wraz z przebytą odległością, ulegała zwężeniu. Twór swoje zakończenie doczekał się u kolan młodego adepta. Otwarte dłonie przyłożył do czerwonego punktu, który pojawił się tuż przed nim. Wyglądał krystalicznie, przypominając logo znanej gry, w której występuje lubiana przez wszystkich rodzina Ćwir. „Jest widoczniejszy, niż ostatnio!” Robisz postępy. „Dzięki, Budziku.” Rozpoczął inkantację w języku polskim, ponieważ jest leniem i pewnie nie wymyślił nic kreatywniejszego… „Nie ja sobie wybieram, skąd pochodzi czar…” Skupiony przystąpił do uwolnienia energii: -Ty, któraś łączy ze sobą Odrodzenie i Lekkość, przybądź na me wezwanie! Ty, któraś z Kryształu czerwonego czerpiesz siłę i Antymagią dysponujesz, staw się na wezwanie… Kule, które Serox przygotowywał były już nad jego głową. „Ciekawe czy wie, że stoję na trajektorii jego pocisków…” No, nie do końca. W sumie to on celuje w niebo chyba… W obecnej sytuacji to i tak nie miało większego znaczenia. Adrian nie przestał obserwować przeciwnika, który najwidoczniej kończył zaklęcie. „Najwyższa pora.” W momencie wystrzelenia tych pięknych, magicznych obiektów, stworzonych przez Serox’a, które dodatkowo oplecione były tajemniczymi runami ich posiadacza, arenę nawiedził nienaturalny głos, o nieskazitelnie czystym zabarwieniu. Nie bez przyczyny porównywany był do słynnych chórów anielskich. -Egido Legionu! – zadźwięczało na placu boju. Przed dłońmi Adriana pojawiła się piękna tarcza, wykonana jakby ze szczerego złota. Na całej długości dostrzec było można zdobienia z kamieni szlachetnych, których zwieńczeniem był wcześniej wspomniany, krwisto czerwony kryształ, na którym widniał jedynie pojedynczy wyraz, zapisany w dawno zapomnianym języku. Proste, lecz w dłoniach odpowiedniej osoby okazywało się kończyć dynastie, a nawet decydować o losach światów. Dźwięczne, proste, ale zabójcze… „Nie. Taka siła przekazu w jednym słowie… Jakże znaczącym.” Drobny blask, uderzający z puklerza, przyćmiło uderzenie jednej z wspaniałych kul, które latały w powietrzu, mknąc ku niebiosom. W jednej chwili cała jej potęga – wygasła. W zetknięciu z powstałym amuletem – zniknęła. Cała energia poświęcona na jej wykonanie, runy czy nasycenie – przepadło. „Czar prysł… Antymagia potężną jest, za nic ma sobie prawa natury. Odbiera jednak swoje żniwo…” Pomyślał ponuro, po czym mocno zakaszlał. Co bardziej spostrzegawczy widzowie dostrzegli małe, szkarłatne krople, które wydobyły się z jego otwartych ust. Opuszki palców wyglądały na przypalone, a spod znacznie skróconych paznokci sączyły się stróżki dziwnej, jakby świecącej mrokiem cieczy. Kilka kolejnych kul rozbiło się na osłonie chłopaka, część poszybowała pewnie wprost na barierę, która chroniła widzów przed szkodami. Co się stało z pozostałością, tego jeszcze nie wiedział. „Do Czasu.” Sprawnym ruchem lewego ramienia zarzucił dużych rozmiarów amulet na swoje plecy, by ochraniał go od ewentualnych nieprzyjemności. Jednocześnie zwolnił nieznacznie zaklęcie, które nałożył na obuwie i upadł niemal na podłoże areny, od którego trzymał się jednak o kilka centymetrów w powietrzu. Był w takiej pozycji, by widzieć zarówno Seroxa, jak i jego kule, które znajdowały się gdzieś w powietrzu. -Nie chciałeś manekina treningowego? Postaram się sprostać Twoim oczekiwaniom. Zza płaszcza wyjął woreczek, zawierający biały proszek, znany wszystkim gospodyniom domowym. Sól była jednym z najprostszych, a zarazem skutecznych metod obrony. Obsypał się nią dookoła, nie żałując. Tym samym stworzył okrąg, w którego jakoby stanowił środek. Schował woreczek, jednocześnie pod jego podeszwami pojawił się dużych rozmiarów, fioletowy krąg, utkany jakby z energii, wydobywającej się ze stóp młodzieńca. Zaczął kręcić się na jednej nodze z zawrotną prędkością, co spowodowało uniesienie się jego płaszcza. Niespodzianką były ostrza, które się spod niego wydobywały. Były ich dziesiątki, o ile nie setki. Wszystkie umazane tą dziwną wydzieliną, która zdawała się być czarnym światłem, oplatającym, ruszającym się i wnikającym w kunaie. Do każdego przyczepiona była kartka, a i sama broń posiadała napisy. Na każdym nożu widniał napis „Zostań”, zaś na kartkach -„Tutaj.” -Na-aaa-aaa poo-ooo-ooo-czą-teee-eee-ek unii-iii-knij tee-eee-goo-ooo! – wykrzyczał z uśmiechem na twarzy, który najzwyczajniej w świecie stanowił dowód świetnej zabawy. „Prawie jak na karuzeli! Jak Zmara może tego nie lubić?!” Złe wspomnienia. „Walić złe wspomnienia! ARRIVA!”
  10. Coś taki naburmuszony..? „Nie lubię wygrywać walkowerem…” No przecież miał Czas na odpis, swój ruch… „Mogłem dać mu go więcej… Czemu ja zawsze się muszę być spóźniony?” Jeśli chodzi o spóźnienia, to muszę Ci przypomnieć, że kolejny przeciwnik nie będzie czekał całą wieczność. „No nie! Znowu?!” Takie życie. „Napisał Narrator z uśmiechem na swojej zmyślonej twarzy.” Zgrywus, phi! Do czego to doszło! Żeby osoba, której się narratoruje, narratorowała Narratorowi… „Głębokie…” Nasz drogi zawodnik w końcu postanowił się poruszyć, czym niejednemu udowodnił, że jednak jego funkcje życiowe są w jako-takiej formie. Ostatnio bowiem bledszym był, aniżeli zazwyczaj i jakiś uszczypliwszy. Nie dziwota to, kiedy nie może być przy swoich.. „Ksz!~Szszsz! Zakłócenia!” Khem… Ukazał się swojej widowni, oraz swojemu przeciwnikowi, który zdążył się wstępnie przygotować. Młodzian ubrany był w swoje ciemne, eleganckie spodnie, do których dopasował swoje eleganckie obuwie. Czarna koszulka, skrywająca na plecach runę w kształcie przypominającym tzw. emotikonę kota: =^.^= Wszystko to było jednak schowane pod jego tajemniczym płaszczem, który ni to w jakimś kolorze, czy raczej w kilku, czy żadnym. Raz był czarny, tudzież czerwony, czy amarantowy… A może jednak przechodził w purpurę? Kto to wie, skoro nawet sam właściciel nie rozpracował tej zagadki. Jego zakończenia płonęły, czy tam szarpały. Nie karzcie mi tego sprawdzać w karczmie, błagam! I tak jest już późno. „Nie płacz, tylko dawaj dalej! Nie mamy całej nocy!” Nawet Ty zaznaczasz, że jest późno… „Nie dla widowni.” Skomentował mocnym lektorem, który słyszycie, gdy czytacie to „w głowie”. To się chyba lektor nazywało, a na pewno coś podobnego. Wracając, najważniejsze, że się nie rozpada na amen. Sięgał chłopcu aż po kostki. Szyję zdobił mu srebrny wisiorek, na którym znajdowała się jakaś runa, „której i tak nikt nie zauważy, ponieważ jest pod wspomnianą koszulką… Powtarzasz ten sam opis, dodatkowo śmiesz mówić, że go nie pamiętasz!” Przepraszam! Na lewej dłoni „widniała” Grr… N-i-t-k-a. Czerwona nitka. Prócz niej była tam też druga, bardziej kunsztowna, trochę szersza i bardziej pomarańczowa opaska, na której znajdowało się logo gry „League of Legends”, obok którego widniał taki sam, czarny napis, oraz tajemniczy skrót ADC w kolorze żółtym. Kto wie, jakie diabelskie zaklęcia okalają ten przedmiot… -Jak nisko trzeba upaść… - wyszeptał Adrian z opuszczoną głową, stawiając pierwsze kroki ku środkowi areny. Przecież to właśnie plagiat jest podstawą magii naszego mistrza, jak i Twojej... –Ale żeby plagiatować samego siebie..? Ehh… - dokończył przedłużonym westchnieniem. Wygląd zewnętrzny… Wygląda na około dwadzieścia, choć ma mniej. Czarne, dłuższe włosy. Zielone oczy, które zmieniają czasem swoją barwę… „Stop!” Już, wystarczy im…” Dziękuję… Zatrzymał się niepostrzeżenie w dość jeszcze znacznej odległości od rywala. -Dzień dobry, Mistrzu Cienia. Mogę tak do Ciebie mówić, Paniczu? W archiwach poprzedniego pojedynku nie dane mi było znaleźć informacji o Pańskim imieniu, a tenże przydomek idealnie wręcz do Panicza pasuje. Jestem Adrian i niezmiernie miło mi walczyć z kimś, kto przetrwał jakże… Hmmm… „Ekscytującą”, pierwszą rundę. – Wymawiając jedno ze słów, wspomnieniami, zresztą nie tak odległymi, wrócił do poprzedniego pojedynku. -Jestem tu między innymi w celach ćwiczebnych, więc mogę trochę pomieszać początek z końcem. Moja magia, czy tam magie… Jakby to… Ich rodzaje? Magia ma rodzaje? Trudno powiedzieć, ale… - zakłopotany uśmiechnął się tylko głupio i popatrzał na publiczność, która chyba wolałaby poobserwować coś ciekawszego, aniżeli suche wypowiedzi Adriana, jego wygląd, czy głupotę. „Wypraszam sobie!” A może zrób to, czego nie zrobiłeś w poprzednim starciu..? „Czyli..?” Pomyślał zaciekawiony… ZACZNIJ WALKĘ! -Może zacznijmy..? Nie oczekując na jakąkolwiek odpowiedź, schylił się, dotknął swoich butów, po czym... Zaczął iść. Nie był to jednak normalny chód, a… Wchodzenie po schodach? Dokładnie. Chłopak szedł ku górze, niby to po niewidzialnych schodach. Pod jego stopami widać było jakby… Uginające się powietrze. Trudno to opisać, ale On chyba dosłownie po nim szedł. -Może w końcu wszyscy zobaczą, czym są prawdziwe AirMax’y. – Ostatnie zdanie wypowiedział z zaskakującą pewnością siebie. Gdzie się podział ten wystraszony i zawstydzony swoim zachowaniem nastolatek? „W walce nie ma dla niego miejsca… A prosty czar odpowiednio mocno zagęszczający powietrze pod moimi stopami to dopiero początek.” Pomyślał z pewnością siebie. Wróciłeś… Będąc już kilka metrów nad Cieniem, gdzieś pomiędzy skałami, tak, by nie być nad żadną z nich, wyjął zza poły płaszcza okulary z pomarańczowymi szkłami, znane z pewnej popularnej gry… Przed oczyma stanęło mu wiele tabelek, analiz, wyciągów itp., które z prędkością światła przyswajał, analizował. Po chwili wiedział wszystko. Aura, zaklęcia na arenie, materiał, budulec i inne, potrzebne informacje. No i najważniejsze, z kim miał przyjemność? „Ciekawym tworem, to pewne…” A wszystko to, nie tracąc z oczu przeciwnika chociażby na ułamek sekundy. „A jeśli papiery i nagrania mówią prawdę…” Wiedział, jak potoczył się poprzedni pojedynek, przecież to głośny turniej i wszystko robi tu swoje. Pewnie cienisty Panicz też już wszystko wiedział… „Oby nie…” Szkła wsunęły się w oprawki. -Poczekam na Twój ruch! – krzyknął w dół areny. „Informacje trzeba zweryfikować.” Uśmiechnął się uprzejmie do Seroxa… Ups… Znowu… „Żartowniś… Let’s Dance!”
  11. „No, przynajmniej walczę z kimś uprzejmym.” I nie bojącym się głupiej butelki z piwem… „No dokładnie.” Pomyślał z radością wymalowaną na ustach, która całkowicie wymazała mu jego poprzedni humor z głowy. Podał nowo poznanemu Paniczowi butelkę, która znajdowała się bliżej Motocyklisty, drugą zaś złapał sprawnie palcami i otworzył, korek zatrzymując w zaciśniętej dłoni. Czekając, aż jego przeciwnik uczyni podobną rzecz, zaczął mówić: -Mam Nadzieję, że trunek będzie Panu odpowiadał. Sam napiję się swojego ulubionego napitku, jeśli Pan pozwoli. Zawiera dokładnie taką samą ilość alkoholu, przecież moim zamiarem nie jest Pana upić… - tutaj uśmiechnął się szerzej. „Jakby się dało…” Przeszło chłopakowi przez myśl. – Ale gdzie moje maniery! Przepraszam najmocniej. Nazywam się Adrian i niezmiernie miło mi Pana poznać, Panie… Wypowiadając ostatnie, dość przeciągnięte słowo, wystawił butelkę przed siebie, w geście życzliwego „stuknięcia się” trunkami, który to znany był już wikingom, którzy uderzali kuflami, które miały wyrzucić z siebie napitek, który miał trafić do pozostałych kufli, który, gdyby któryś był zatruty, zatrułby i pozostałe, które byłyby… „Ej, a znasz taką fajną książkę?” Jaką? „Zapytał z zaciekawieniem – nikt.” Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Jaką książkę znowu? „Leksykon języka Polskiego.” A na co mi? „Widziałeś Ty kiedyś takie zdanie?” Hej, przecież miało być zabawne. „Takie zabawne, że publiczność obrzuci całą naszą trójkę słownikami…” Pewnie tak, heh… -Miło mi. – powiedział, wyrwany z nieistniejącego monologu, samemu nie wiedząc, czy Poranny Kapitan Scyfer odpow… Ups… „Nie możesz robić takich rzeczy! Ta roczna przerwa od pisania wyprała Ci mózg?” No… Przepraszam. Każdemu zdarzają się pomyłki. „No tak, niech Nas jeszcze o czytanie w myślach oskarżą.” – Co do mojego przygotowania, to chyba skończyłem… Nie mam większego planu na to, co zrobić, więc mogę uznać, że skończyłem. Jak wypijemy, to możemy zacząć! – Poziom, na którym znajdowała się jego wypowiedź albo świadczyła, że nadal się denerwuje lub cofnięcie się kilka poziomów w rozwoju. „Też Cię Kocham…” Sam zacząłeś. „”Powiedziałby” Narrator z droczącym się uśmiechem na twarzy, gdyby jakąś miał.” Wrr… Głupkowato przymknął oczy, w których na moment pojawił się Tajemniczy Błysk, a wolną ręką podrapał się po głowie. Tajemniczy Błysk mógł oznaczać cokolwiek. Cwany blef, chytry plan, a nawet fakt, że nasz drogi Adrian naprawdę nie ma pojęcia, co robi…
  12. Spokojnie przypatrując się poczynaniom swojego oponenta, młodzieniec stał w zacienionym, aczkolwiek otwartym na oścież wejściu na arenę. Znajdowało się, jak logika nakazuje, naprzeciw wejścia jego rywala, który okazał się dość przebojowym, aczkolwiek dorastającym mu do poziomu głowy, przeciwnikowi. Było to znaczące, bowiem chłopakowi rzadko przytrafiało się spotykać, a co dopiero walczyć z kimś swojego wzrostu. A może tylko wydawał się taki wysoki. W sumie to zawsze miał problemy z szacowaniem odległości, przez co niejednokrotnie musiał pomagać sobie za pomocą drobnego zaklęcia, które szybko mu to przeliczy. „Naleciałości po wadzie wzroku…” Tłumaczył się w myślach, przed kimś, kto nawet nie występuje w fabule. Więcej nawet! Jest zwykłym tekstem, który jednak, pomimo wszelkich niedogodności, trwa przy nim i opisuje każde zdarzenie z jego niecodziennego ży… „Przestaniesz?” Phi! Nigdy niezrozumiany! „Czy On aby na pewno nie pomylił tego zacnego przybytku ze sklepem monopolowym..?” Nie musisz od razu się z niego naśmiewać… „No przepraszam, przecież wiesz, że to niepoważnie…” Denerwujesz się, co? „Jak diabli…” To może się w końcu ruszysz? „Tiaaaa…” Wolnym krokiem ruszył w stronę środka placu. Idąc tak, nie miał zamiaru przestać obserwować rywala, który zdążył już poczynić pierwsze, miałoby się zdawać, przygotowania w tymże, jakże pięknym pomimo swej funkcji, miejscu. Sięgnął za połę płaszcza i wyjął dwie zielone butelki, które zdawały się zawierać jakiś gęsty, ale nadal płyn. Obie były porządnie zakorkowane. Stojąc już w pewnej odległości, która wydała mu się odpowiednią. Wydała to dobre słowo, ponieważ jak już było wspomniane… „Nie zaczynaj znowu… Przez Ciebie jestem zrezygnowany już przed samą walką…” Przepraszam… Serio się o Ciebie martwię. Ostatnio wydajesz się inny… „Nie masz o co.” Pomyślał ze szczerym uśmiechem, który niczym broń, wycelował w stronę motocyklisty. -Witaj! Jeśli nie masz nic przeciwko, pozwolisz, że łyknę sobie przed rozpoczęciem naszego starcia, coby się trochę odstresować? Jeżeli nie omieszkasz mi się zaufać, choć na tą krótką chwilę, z przyjemnością się podzielę. – Wypowiadając ostatnie słowa ochoczo pomachał butelkami, które trzymał między palcami lewej dłoni. ____________________________________________________________ Niżej zamieszczam opis wyglądu. Przepraszam, że nie zamieszczam go w tym poście, który zresztą pojawia się bardzo późno (mam Nadzieję, że nie za późno...), ponieważ ten tydzień nie umilał mi życia zbyt dużą ilością wolnego Czasu. Bardzo przepraszam za niedogodności.
  13. Zmara

    [RPG] Pod Gryfim Pazurem

    Młody dostał swój napitek w bardzo gustownym kubku. „Masło nie zgęstniało! Świetna obsługa…” Wziął głęboki łyk swojego ulubionego „napoju”. „Chyba muszę powiedzieć Zmarze, że ktoś tu pobił jego recepturę, heh…” Tymczasem kelner oddalił się od pary przy stoliku i najwyraźniej wrócił do pracy... "Zdecydowanie muszę porozmawiać z właścicielem... Jednak nie czas teraz na to… Masz przy sobie damę, Adrian.” W tym momencie spojrzał na Kassandrę, która na moment jakby… Zmatowiała? Trudno powiedzieć. Wystarczyło jedno jej spojrzenie, które tym razem szybko przemieniło się w wyzywający gest. „Czyżby ona specjalnie… Stwórco… Jaki ja jestem głupi… Może i to nie ta sama, ale jednak… Otwiera się emocjonalnie, choć inaczej to okazuje… Może nie tyle co otwiera, ale nie kontroluje na siłę. Co najgorsze, ona wie, że ja to uznałem za chłodną analizę. Kto tu się słabo kryje, co..? Ehh…” Stary… Nie ubolewaj… „Lepiej zajmij się swoją robotą…” No dobrze… Adrian widocznie... Nawet nie można tego nazwać zmatowieniem. On widocznie posmutniał. Jednak było w tym coś głębszego, oczy mówiły wszystko. Otworzył je na N; Coś sprawiło, że wydawał się… Jakby wino półsłodkie nagle zmieniło się w wytrawne. „Nie umiesz opisać tego, co się dzieje?” Wiesz, że to nie miejsce, ani Czas. „Domyśli się.” Powinna. -Przepraszam. – wyszeptał niemal tym samym głosem, jakim zaszczycił ich kelner jeszcze minutę temu. Za co? "Tak, po prostu… Za ładne oczy…" Martwię się o Ciebie…”Sam wprowadzasz taki nastrój… Ty narratorujesz.” Aye… Tymczasem młodzieniec wyprostował się w krześle, odstawił kubek na blat stołu. „Ile ja go trzymałem?” Wystarczająco długo. Mów coś, bo dama ucieknie. Ten jednak nie musiał niczego wypowiadać, gdyż to jej rozmówczyni zaczęła. „Dobrze, że nie wiedziałem, ze pada. Jeszcze bym się zmoczył, czy coś.” W oczach Adriana znów zabłysnął radosny blask, choć oczy nie wróciły do poprzedniego, w pełni radosnego blasku. Takim go znam. „Już mogę coś powiedzieć?” Ależ proszę: -Ależ tak, Pani. Ten niezbyt zdrowy dla przeciętnych ludzi rarytas jest bardzo ceniony przez mojego Mistrza, który nawyk konsumpcji masła przekazał dalej. – uśmiechnął się, gdy wypowiadał się o swoim Mistrzu tym samym akcentem, którym wcześniej podkreślił go wcześniej. – Co ciekawe, pierwszy raz spotkałem się z lepszym masłem, niż jego samego. A można powiedzieć, że jest typem podróżnika, który… - „Nie przesadź.” – Bierze co najlepsze z miejsc, w których był. Jednak jego wytwór jest o tyle wyjątkowy, że zawsze smakuje tak samo. Dobrze, ale tak samo. Dla wszystkich, nie ważne, jakiego gustu by nie miał. Czy innych dolegliwości. Trawiennych, czy… Innych. – znów się uśmiechnął. Nie zmienił bardziej wyrafinowanej postawy, ale nie było tak źle, jak kilka chwil temu. -W to wyjątkowe miejsce? Oczywiście pogoń za wiedzą i nauką samą w sobie. Doskonalenie siebie. Zbieranie informacji. Trening, czy sprawdzenie się. Jednym słowem – nadchodzący Turniej. – To były dwa słowa. „Phi” Humorek wraca? „Tia…” – W sumie… To mam jeszcze jeden, ważniejszy cel… - dopowiedział lekko zarumieniony. „Miał być bez alkoholu…” Tak się tłumacz…
×
×
  • Utwórz nowe...