-
Zawartość
644 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez SolarIsEpic
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Mały pegaz wyglądał źle, trzeba go było stąd zabrać. Natychmiast. -Posłuchaj mała. Nie wyglądasz dobrze, właź mi na grzbiet...czekaj- Jednorożec skupił się, miał nadzieje że skrzydła są na tyle w dobrym stanie by mógł zrobić coś w rodzaju kołyski by Pokemona nie spadła z jego grzbietu. Później tylko pomóc jej wejść i zabrać tą kulkę nieszczęścia daleko od tego zgiełku. -
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Magictech widząc rannych zastanawiał się czy to na pewno dobry pomysł, czyż nie mógł zostać w bazie i czekać aż to wszystko się skończy? <Nie...Pewnie gdybym się schował to zaczęli by mówić coś o poświęceniu, o tym że jestem tchórzem i inne tego typu banały. Jestem stworzony do większych celów niż walka. Ale nie! Pewnie by gadali że pilnowanie tego właściwie nie rozwijającego się technicznie świata to jego zadanie bo...bo zgłosiłem się jako ochotnik na jakąś wyprawę. Niech to>- tak myśląc wbiegł na pole walki, wybuchy i gorąco mu nie przeszkadzały, ile razy nieudane projekty wybuchły, i jak wyższej temperatury on sam nie potrafił wytworzyć. Jednak zapach krwi był czymś innym, obcym. Miał nadzieje że nie zwymiotuję. W tym momencie zauważył jedną z osób które też wyruszyły na tą wyprawę. Poszukał w myślach imienia. Pokemona. Tak tak się nazywała mała istotka skulona na ziemi. <Do jasnej! Czy ona nie jest dzieckiem!? Kto pozwolił jej tu przebywać!? Czyżby pan "Pułkownik"?> Jednak uznał że trzeba narzazie zrezygnować z tych rozważań. Podbiegł do małego kucyka. - Co tu robisz?! Czy nie widzisz że tu jest niebezpiecznie! Możesz chodzić? Choć pomogę cie stąd uciec -
Odcinek mi się niesamowicie podobał. Lubię odcinki w których Mane6 robią normalne codzienne rzeczy (jak w poprzednim odcinku) ale taki odloty lubię DUŻO bardziej. Mnóstwo plusów: -Wygląd snu RD i jego "koszmarna" wersja -Pokazanie "mechaniki" wchodzenia w sny -Księżniczka BigMac (i jego transformacja jak z Winx) -Fildie Rich jako Incredible Bits-Man -Flutter-Bat -Power Ponies -Fluttershy na wielkim złym Angelu -Derpy -Ogólnie Wspólny Sen był fajny I parę uwag: Czy mi się tylko wydawało czy sen Pinkie był bardziej kolorowy niż świat realny? Po za tym...jak Twily śni o czytaniu jak to niemożliwe by czytać we śnie? I tak wiem to z doświadczenia. Może Twi ma po prostu tak ułożony umysł że potrafi w tak abstrakcyjnym tworze jak sen zobaczyć sensownie ułożone litery?
-
Clint uznał że falująca Drezyna jest NAPRAWDĘ podejrzana. Nie zamierzał na nią wchodzić. -A może się rozdzielimy? Silver i Shadow są w pełnychj zbrojach, niech pojadą drezyną sądzę że Xryh i ja moglibyśmy pójść pieszo, Dziurka pójdzie z nami, jak się zmęczy mógłbym go/ją (wybierzcie dobrą opcje, a NIghtmare Dziurka to...?) ponieść- Spojrzał jeszcze raz na drezynę i zwrócił się do Shadowa. -Spróbowałbyś ją uderzyć? Raz żeby sprawdzić czy zareaguje w...ciekawy sposób.
-
Drezyna wydawała się Clintowi bardzo podejrzana, sądził że najlepiej będzie jakby poszli piechotą. On osobiście mógłby to zrobić, Xryh pewnie też, ale Dziurka był mały a Shadow i Silver mieli na sobie pełne zbroje. Jednorożec uznał że na razie poczeka na rozwój wydarzeń
-
Mystheria już wróciła czy oczekiwać tłumaczenia od Kacpiego?
-
Mystheria już wróciła czy oczekiwać tłumaczenia od Kacpiego?
-
-Okazało się że rzeczywiście jego żoną, później się dowiedziałem że kiedy go schwytałem miał zaplanowany ostatni skok, później chciał udziec jak najdalej od strefy jego poszukiwania...nie wiedziałem o tym ostatnim skoku. Przyznam że puściłem go...liczyłem że nikomu już nie zrobi krzywdy ale jak mówiłem...był ostatni skok. Uszkodził tory, pociąg się wykoleił, zebrał wszystko co było choć trochę cenne na pokładzie...Jednak w pociągu były jeszcze kucyki...prawie wszyscy zginęli kiedy pociąg się wykoleił. To była moja wina. Więc musiałem zadośćuczynić. Znowu go złapałem kiedy starał się wyjechać, ta klacz patrzyła kiedy wymierzałem mu karę. Ona była niewinna, zabrałem część tego co jej mąż zrabował by miała wszystkie środki do życia...ale ta nienawiść w jej oczach kiedy skończyła go opłakiwać. To było dawno. Czasem kiedy wspominam ten dzień boje się że kiedyś, kiedy będę starszy, zmęczony i słabszy ten źrebak którego pozbawiłem ojca, karmiony nienawiścią matki będzie chciał go pomścić... Co do postawieniem go przed sprawiedliwością- dla mnie to działa tak"oko za oko, śmierć za śmierć", po za tym wiele osób od których brałem zlecenie wolało by poszukiwany został martwy, gdybym ich nie zabijał połowa pewnie i tak trafiała by na stryczek. Gdybym ich za to zostawiał w celi...nie to nie ma sensu. Wracali by i znów robili to co zawsze- Clint zamyślił się na chwilę, po czym kontynuował wypowiedź -Co do "wymachiwania bronią"...jak widzisz praktycznie sam jestem bronią, to dar ale i przekleństwo. Po za tym nie przywykłem do rozmawiania z osobami które ścigam, często kłamią, często próbują się usprawiedliwiać. Choć oczywiście zdarza się że mam cień wątpliwości, zwykle kiedy nie jestem do końca pewny czy to co zrobił owy poszukiwany było rzeczywiście jego zbrodnią, wymierzam sprawiedliwość, nie robię tego wyłącznie dla pieniędzy, nie strzelam w każdego kto ukradnie chleb. Ale świat jest skomplikowany, to nie jest tak że są "Dobrzy, Źli i Brzydcy"...-Znów się zamyślił- Co do smoków, naprawdę wasz szanuję, rozumiem że wasza inteligencja jest na naszym poziomie jeżeli nie wyższym, jednak przyznasz że smoka bardzo łatwo urazić przez to jakiekolwiek dyskusje ze smokami są nieco problematyczne-Jednorożec spojrzał na Dziurkę. -Ale dosyć o mnie. Obudźmy tego malucha i idźmy już. (rzeż marchewka!)
-
Clint zastanowił się krótko nad tym co powiedział mu smok i odpowiedział: -Zacznę może od drugiego pytania- nie nigdy nie walczyłem ze smokiem, ale zrozum to co mówiłem to było metafora, nie wiem jak naprawdę niebezpieczne są smoki ale liczę na to że ty się od nas nie odwrócisz, i że podczas spotkania z innym smokiem będziesz mógł się z tamtym rozgadać byśmy byli bezpieczni. Co do tego królika, zrobiłem to trochę dlatego że mógł okazać się czymś gorszym niż wyglądał, po nad to możliwe że przez mój wystrzał ten patykowilk uznał że nie chcę z nami zadzierać. Jednak bardziej szczery będę kiedy powiem wprost, że zrobiłem to bo od zawsze strzelam w ruchome cele dla sportu, czy to kojot, czy to królik. Nie powiem że żal mi tego stworzonka ale prawda, mogłem strzelić tak by odszedł szybko. Tak, mogłem zrezygnować z tego strzału, ale nauczyłem się by nie wahać się kiedy chcesz zabić. Po za tym, bądźmy szczerzy, zarabiam na zabijaniu. Ponoć wszystko jest okej bo niby zabijam "tych złych", ale przyznam ci się do czegoś, powiem że kiedyś miałem zlecenie na pewnego bandziora. Bandzior już leżał i wystarczyło go dobić, ale wtedy do pokoju weszła klacz, definitywnie w ciąży. Ten poszukiwany był znany z napadów na pociągi oraz dyliżanse, mnóstwo ukradł a i wiele osób zabił...Co byś zrobił na moim miejscu?
-
Clint nawet nie wiedział kiedy zasnął podczas podgwizdywania, po prostu nagle zmorzył go sen. Jednak kiedy pociąg się zatrzymał jednorożec natychmiast się obudził, posłuchał konduktora, otrzepał płaszcz wstał, przeciągnął się, rozruszał metalowe ramie i na końcu włożył kapelusz za pomocą telekinezy. -No towarzysze, czas na mały spacerek. Silver nie zmęcz się przechadzką z tym wszystkim na grzbiecie, ty również Shadow- nagle Clint zauważył smoka pochylonego nad Dziurką, zmienił pozycje tak by zobaczyć małego podmieńca...chyba płakał. W tym momencie Łowca Nagród pomyślał że zabijanie niewinnego stworzonka na oczach małego changelinga była rzeczą conajmniej nie przmyślaną, Clint przeglnął się w myslach i podszedł do Xryha (jakkolwiek się to odmienia), zakaszlnął delikatnie i zapytał: -Przepraszam panie smoku...wiesz może co mu jest? Nie wiem czy dobrze myślę ale moje wcześniejsze eeee...nie całkiem przemyślane dokonanie mogły nim wstrząsnąć- Clint bał się że to prawda, nie wiedział dlaczego ale polubił malca. Wydawał się taki pogodny, inny niż reszta...do teraz.
-
(A tak, huk był, to kopyto huczy) Clint nie spodziewał się że królik będzie zwykłym królikiem. Ale w sumie dobrze że go zastrzelił, nudził się strasznie a nie ma nic lepszego nisz strzelanie do ruchomego celu. Wprawdzie było mu trochę szkoda że nie zabił królika od razu tylko zwierzaczek musiał cierpieć...Następnym razem trzeba strzelać lepiej. Kiedy usłyszał przytyki Silver po prostu uśmiechnął się szelmowsko i poprawiając kapelusz powiedział: -Droga panno uwierz że ustrzelić zająca to nie taka prościzna. Ale ty pewnie nawet kojota nigdy nie upolowałaś więc co tam wiesz...po nad to w czasach kiedy chmury zmieniają kolor a Chaos panoszy się wszędzie ten królik mógł być bardziej zabójczy niż stado szalonych smoków. Po tym usiadł na swoim miejscu. Skupił się na chwilę by odnowić amunicję, że nic mu nie przeszkadzało trwało to dosłownie chwilkę. Potem rzucił kapelusz obok siebie i patrząc przez okno zaczął cicho podgwizdywać melodyjkę.
-
Zastrzelić albo nie zastrzelić oto jest pytanie, myślał Clint. Zwierzę wyglądało normalnie ale kto wie...może zaraz zmieni się w monstrum z mackami i w ogóle. A może będzie jak w tej balladzie o Rycerzach poszukujących kielicha zwanego "Wielki Mrall" czy jakoś tak... ale akurat nie mają Celestaińskiej Bomby Kopytnej. Nie wiele myśląc Clint błyskawicznie wyciągnął kopyto przed siebie, wycelował i siłą woli sprawił że z lufy wyleciał pocisk.
-
Clint był lekko zaskoczony nagłym hamowaniem na szczęście udało mu się nie spaść z fotela. - Idę, i tak nie jestem zmęczony
-
-Hmmm...wiesz zawsze myślałem jeszcze o jednym. Wasze dzieci mogą się żywić miłością swoich matek? Wiesz, czy Podmieniec może pobrać miłość od innego podmieńca? A po za tym z twoich wcześniejszych wytłumaczeń wyniki że widocznie możecie pobrać miłość od kogoś kto was kocha prawda? -Clint sam był zaskoczony tym nagłym zainteresowaniem żywienia się Changelingów, jednak nie był śpiący i zawsze lubił rozmawiać z kimś podczas dłuższych podróży, tak było zawsze, nie ważne czy akurat eskortował psychiatrę, brał podwózkę sterowcem należącym do ekscentrycznego badacza skał albo jechał tym samym powozem więziennym z niesłusznie oskarżonym chirurgiem. Clint przypomniał sobie że ma jeszcze dla Dziurki pewną propozycję. -A słuchaj. Wy macie tą specyficzną zdolność zmieniania wyglądu na kogoś. Umiesz tak? A jak już, umiałbyś mnie skopiować razem z tym? - tu wskazał mechaniczną nogę
-
-Eh...jeden podmieniec tylko wydaje się entuzjastyczny...Eh- Clint zwrócił się do Dziurki- A właśnie. Przytyki Silver coś mi przypomniały. Wy się żywicie miłością prawda? Nie rozumiem tego trochę. Ta miłość może być pobrana z kogokolwiek kto czuje miłość? Czy możecie wyssać miłość z kucyka który na przykład wciąż kocha swojego partnera który już nie żyje? Czy ta miłość musi być romantyczna? Czy może być to na przykład miłość matczyna, ojcowska? A i czy to zabija. Po osobiście nie słyszałem by ktoś umarł od tego że wyssali z niego...miłość- Clint z niekrytym zaciekawieniem oczekiwał na odpowiedź Dziurki
-
-A czy ja namawiam do wysłania młodego na pierwszą linię ognia? Nie. Na pierwszą linie wyźlemy najwytrzymalszych. Czyli was muchomorki!- tu wskazał na Silver, Shadowa oraz Xryha- I cokolwiek nie powież moja droga gwardzistko, wszyscy w tym wagonie to "nasi" kompani. I jakkolwiek może się to komuś nie podobać walczymy o to samo. Dla kogo to inna kwestia, ja na przykład miałbym tą misję w nosie gdyby nie moje niepoprawne zamiłowanie do sprawiedliwości i porządku.
-
-Nastrajajmy naszych kompanów pozytywnie do walki a na pewno wygramy- powiedział Clint najbardziej sarkastycznie jak mógł po czym zwrócił się do Dziurki. -Nie słuchaj jej. Jeżelisz dzieciak łebski i odważny, nie zginiesz- po tym usiadł na losowym miejscu pomiędzy Dziurką a Silver. Zaczął gwizdać pod nosem melodyjke (Ups. Zedytowane)
-
Lato. Nigdzie nie jadę. Za dużo mam czasu i nic nie robię. To wracam do gry. Znowu.
-
Rozglądałem się po karczmie, zupełnie nie bacząc na upływ czasu powoli sącząc napój. Jednak trzeba się było zbierać oj trzeba było. Szczególnie że zbyt długie posiedzenia nie robią dobrze kiedy ktoś później musi się zmierzyć w różnorakich wyzwaniach magicznych. Wstałem, podziękowałem za napój i chwilowo przystanąłem zastanawiając się czy powinienem zapłacić...nieco niefortunnie by było gdyby zapłacił nie musząc płacić ale chyba wolał to niż wychodzić na złodzieja. Zawsze może wcisnąć bajkę o tym że to wyraz pochwały za wystrój karczmy, oraz ogólny pomysł wybudowania jej. Zostawiłem więc na stoliku trzy złote monety i pośpiesznie udałem się do wyjścia. Kiedy byłem na zewnątrz wyciągnąłem z kieszeni złote pazury które założyłem na rękę by zrobić nimi swojską wyrwę w rzeczywistości. Nie miałem ochoty czekać na metalowego gryfa. Wskoczyłem do wyrwy i tyle mnie widzieli przed karczmą. Jednak zamierzałem do niej jeszcze wrócić.
-
Clint z pewną fascynacją patrzył na Silver ściągającą zbroję. Nigdy nie rozumiał sensu zakładania takiej ilości żelaza na grzbiet, wyglądało to na niewygodne i utrudniające poruszanie się. Mimo to ciekawie było obserwować jak złożona była czynność zdejmowania zbroi. Jednak w wagonie była inna fascynująca rzecz której Clint postanowił poświęcić trochę czasu kiedy Silver już padła na fotel. Zwrócił się do Dziurki. -Mały. A ty nie jesteś nieco za młody by brać udział w tej wyprawię? Wież. Zapewne czakają nas niebezpieczeństwa. Gorsze pewnie nawet niż kelnerka której zapomniałeś wysłać list- Clint bezwiednie pomasował się po policzku- Ale mniejsza. Więc jak? Mówiąc to wciąż stał. Lubił stać. I nie był na tyle zmęczony by siedzieć.
-
(mówiąc o robakach naprawdę nie zamierzałem nikogo obrażać 0_0) -Tak więc, to jest chyba ten moment naszej podróży kiedy powiniśmy się lepiej poznać. Oczywiście w pewnych granicach, ktoś tu może ma niewygodne tajemnice. Krótko- Clint Westwood. Strzelec i łowca nagród z wyjątkowym hmm...sami interpretujcie czy mój obecny stan to pech czy szczęście.
-
Clint uśmiechnął się chytrze do Silver -Moja droga gwardzistko. Nie masz chyba pojęcia kim ja jestem. Clint Westwood. Łowca nagród. Jeden z najlepszych strzelców na świecie. I mam to- tu wyprostował mechaniczną nogę- Jeżeli ktoś mnie będzie chciał zabić czeka go albo mały kawałek metalu w głowie, albo żelazne kopyto na pysku. Nie tak łatwo jest mnie przekonać bym został pokarmem dla robaków.
-
Clint nałożył kapelusz na głowę wciąż zastanawiając się jak on się w to wpakował. Ale jak to mówią "dobra mina do złej gry". -No! Z Podmieńcem w ekipie to wielokulturowa robi się ta wypraw. Gwardzisty, smok, podmienień oraz wsiok z prowincji. Wyruszamy. Ale jak te gagatki w zbrojach się zmęczą łażeniem z tym żelastwem na plecach to nie będę ich nosił. Mam za dużo żelastwa w samym sobie- zwrócił się do nowo przybyłego Changelinga- Wybacz spóźniłeś się na naradę. Ale my też nic nie wiemy, więc wychodzi na to samo. Ruszajmy- Clint stanął przy wyjściu i zapraszająco wskazał je grupie (Ofttop- mógłbym zobaczyć KP Nightmare czy jest ono tajne?)
-
-Skoro zażegnaliśmy możliwe konflikty. Chciałbym jedynie się dowiedzieć czy wiemy czego szukamy, i dokąd się udamy. Rozumiem że sami nie pokonamy Discorda więc potrzebujemy czegoś co oprze się jego mocy.
-
Clint był nieco zaskoczony faktem że kucykiem w zbroi była klacz. Nie spodziewał się że...w sumie nie wiedział czego się spodziewał. Ale Nightmare Moon nakrzyczała na nią, a Silver chyba nie wiedziała co robić. Czas działać. Łowca Nagród zdjął kapelusz, schylił się delikatnie i zaczął spokojnie. -Wybacz księżniczka że ta oto gwardzistka cię znieważyła, ale zrozum niektóre kucyki nie są całkiem świadome faktu iż Nightmare Moon oraz Luna to praktycznie inne osoby.