- Dziękuję za przypomnienie - odparł Hamzat z bardzo uprzejmym skinieniem głowy. Wiedział że trochę spieprzył, ale nie oszukujmy się, kto by tam spamiętał takie długie cudzoziemskie imię. Do tego takie sprzed paru setek lat, na to wyglądało. Trzeba się będzie skupić i zapamiętać, po dwóch razach pytać już po prostu zwyczajnie nie wypada. To, gwiazdy, zimna pustynna noc, wycia w mroku od czasu do czasu oraz różne inne myśli trzymały Hamzata względnie w kupie podczas warty, jednak czuł, że jakby zdecydował się rozdzielić godziny inaczej, to mogłoby być krucho. Kiedy Kałpan Wielkiego Necheny podszedł by przejąć wartę, Nadżibullah posłał mu uśmiech takiej wdzięczności, jak jeszcze chyba nikomu nie okazał. Zanim jednak padł na glebę i zapadł w cień, postanowił poinformować łysola o pewnym ważnym planie.
- Harusepcie, oboje wiemy, że nie jestem... światłym człowiekiem. Jutro chcę z tobą porozmawiać. A na razie dobranoc, jak coś to budź.
I zaległ.