Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Grim osiągnął swój cel. Nie do końca jednak tak, jakby chciał. Mimo skupienia i planu działania umknął mu pewien drobny szczegół. Wróg także dysponował pistoletem. I potrafił skutecznie go używać. Kuc został brutalnie wyrwany z pewnego rodzaju bojowego uniesienia przez dwa pociski. Jeden boleśnie wbijający się w jego własną lewą przednią nogę, drugi powalający towarzysza broni. Ten pierwszy miał cokolwiek większe znaczenie dla zainteresowanego, choć mniejsze dla całej drużyny. Ból rozszedł się po zranionej kończynie, ogier wytrzymał go jednak, choć z niemałym trudem. Krwawił na dodatek. Ale wróg miał się w gorszej sytuacji. Ten fakt dodał Grimowi trochę sił. Z zawziętością malującą się na twarzy oraz wściekłoscią w sercu ruszył z mieczem w kopycie na nieprzyjaciela. Wiedział, że ma niewiele czasu, wkrótce drugi pistolet Changelinga może wypalić mu prosto w twarz. Dlatego jak mógł utrudniał mu celowanie, klucząc i zygzakując. Gdy tylko dotarł, jeśli zdążył, spróbował zamarkować cięcie w pierś, by w ostatniej chwili zadać cios w szyję. Może się uda.

  2. (Świetne opisy, Kapi. Serio.)

     

    Siła odrzutu lekko zachwiała ogierem, który krzyknął tryumfalnie, widząc trafienie. Wróg wciąż żył jednak, a i potwory nie wyglądają na zbyt sympatyczne istoty. Grim schwycił pistolet za ciepłą jeszcze lufę, drugim kopytem szybko dobywając miecza. Niestety wrogowie mieli tę przewagę, że dosiadali mantykor. Nie dość, iż mieli większe pole manewru, to jeszcze bestie same w sobie są bronią. Pistoletu przeładować chyba nie zdąży, więc użyje go nieco inaczej. Skupił się, wycelował, naniósł poprawkę na czynniki środowiskowe i cisnął bronią w najbliższego Changelinga z zamiarem zwalenia go z wierzchowca lub choćby wytrącenia z równowagi. Nie mógł dopuścić, by Animal znów znalazła się w niebezpieczeństwie. Nie tym razem. W głowie kucyka narodził się pewien szalenie ryzykowny plan. Otóż spróbuje odwrócić uwagę nieprzyjaciół. Może drużyna go wesprze, jeśli nie to przynajmniej umrze z godnością.

     - Tutaj jestem, ślepe robale! Jeszcze mało dostaliście, okupanci! - wykrzyczał gniewnie. Był zły, mimo lekkiego strachu szarpiącego od czasu do czasu trzewiami. Zamachał mieczem i splunął.

  3. Wieczór zamienił się w noc, ta przeszła w poranek. Poranek uczynił się południem, gdy zwiadowcy wrócili do obozowiska. Niestety, nie udało się schwytać żadnego jeńca, który mógłby posłużyć informacjami. Niepokojąca była nagła zmiana krajobrazu. Z raportów wynikało, że nic tutaj nie przypomina Ukrainy przynajmniej na dziesięć wiorst wokoło. Na samej granicy obszaru spenetrowanego przez bolszewickich razwiedników znajdowała się wioska, wygladająca na opuszczoną. Żadnych ludzi na ulicach, światła w domach pogaszone. No i zabudowa jakaś taka niecodzienna. Wszystko niskie, nadspodziewanie czyste i barwne. I, co ważniejsze, ani śladu Denikina. Całe towarzystwo zgodnie zebrało się na majdanie obozowym, debatując rozgłośnie i roztrząsając usłyszane wieści. Dopiero starszy od nich wszystkich brodacz uciszył zgromadzenie krótkim gestem.

    - Ciszej, towarzysze! Wiem, też jestem ździwiony całą sytuacją, ale to nie znaczy, że mamy tu zachowywać się jak przekupnie na targu. Trwa przecież wojna! - rzekł podniesionym głosem. Nie musiał krzyczeć, gdyż żołnierze słuchali go z szacunkiem. W końcu sami wybrali na swojego dowódcę Antoniego Kupałę, wszakże to coś znaczyło. - Przyznaję otwarcie, pierwszy raz w życiu mam do czynienia z taką sytuacją. Zakładam, że i was to dotyczy. Zwiadowcy mówili o wiosce, położonej z osiem i pół wiorsty na północny zachód stąd. Lepsza taka wioska niz obóz pod lasem. Proponuję zatem pojechać tam i zastanowić się, co dalej. Wszyscy się zgadzają?

     

    Ludzie zebrani na majdanie podjęli dyskusję. Kilku wyglądało na nie do końca przekonanych.

    - A co jeśli to pułapka? - krzyknął ktoś spośród nich ze słyszalnym niemieckim akcentem.

    - Wtedy pokażemy co potrafi Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona, towarzyszu Kisch. - odparł Kupała.

    - Średnio podoba mi się pomysł mieszkania w opuszczonej wiosce, wiecie... - wtrącił się kolejny wojak.

    - Duchów nie ma, towarzyszu Petraitis. Nie zjedzą was tam, nie martwcie się. A nawet jeśli, to traficie do tego swojego raju...

    Gromki śmiech rozległ się na majdanie. Wszyscy wiedzieli o lękach biednego Litwina i bezlitośnie wykpiwali je. Ten przeżegnał się.

    - Dobra, koniec zabawy. Jeszcze jakieś obiekcje? Nie? To ruszamy za dwie godziny. - zadysponował Kupała i ruszył do swojego namiotu, by się przygotować.

     

    Kiedy minął określony czas, wszyscy byli gotowi do drogi a obóz zwinęty. Ustawili się w szyku, pierwsze miejsce zajął Kupała, zaraz obok chorążego. Na sygnał dany przez prowadzącego oddział ruszył stępa w kierunku tajemniczej osady. Skupieni i pełni uwagi, sołdaci obserwowali okolicę. Nic nie zakłóciło spokoju panującego wokół. Czasem zabrzęczał owad, zaśpiewał ptak. Niebo bez jednej chmurki zachwycało czystym błękitem. Osiem i pół wiorsty zniknęło nie wiadomo jak i kiedy. Wioska ładnie komponowała się z pejzażem, który mogli dostrzec bolszewicy. Przyspieszyli, wjeżdżając między budynki. Zwiadowcy mieli rację, nie było tu ani jednego człowieka. Wszędzie łaziły samopas koniki o bardzo intensywnych barwach. Wszyscy wjechali na główny plac, rozglądając się niespokojnie. Kupała zsiadł z konia.

    - Poczekajcie, ktoś musi być tutaj, wyglada mi to na karczmę. Pójdę zabytać co się dzieje. Pilnujcie dobytku.

     

    Mężczyzna nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia zwierząt skierował się wprost ku drzwiom. Zbliżył się do nich szparko i z rozmachem wyważył. Rozejrzał się po pomieszczeniu.

    - Co to za zachowanie? W czym mogę pomóc? - zapytał z wyrzutem ciemnobrązowy kuc, wycierając szmatą kufel.

    Antoni Kupała wiele w życiu widział i wiele już zrobił, ale tego się nie spodziewał. Jęknął coś o Chrystusie i zemdlał.

  4. Ciesze się, że coraz szybciej poznajesz nowe słowa. Przynajmniej z łatwością można już domyślać się, czego nie chcesz. No trudno *zwija flagę*

    Czy lubisz może ciasteczka typu pieguski?

    A może mleko w proszku?

    Cieszysz się, że to właśnie Nightmare jest twoją opiekunką?

    Mała, a wciąż agresywna. Nie wstyd ci rzucać tak biednym Gandzią?

×
×
  • Utwórz nowe...