Ciemnordzawy kucyk spojrzał na alchemika z wyraźną niechęcią. Znów odchrząknął. Powinien napić się choć wody. No ale trudno już, trzeba iść, póki jasno.
- Masz. - nie zamierzał mówić nic więcej. Wciąż nie ufał Rebonowi, poza tym nie lubił zaczynać rozmowy. Milcząc więc szedł miarowym, długim krokiem za pegazicą. Znał tę technikę od ojca. Mógł tak przejść wiele kilometrów, zanim padłby ze zmęczenia. Znów usłyszał głos Animal. Wydawał się taki miły i łagodny. Zwłaszcza w porównaniu z jego własnym skrzypieniem.