Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. Po prostu Tomek

    Co mówi sygna?

    "Jeżeli masz dziś dobry dzień, to podaj mi ręcznik, muszę się zakryć."
  2. Wasyl skrzywił się lekko. Szwaby, niby taki uładzony naród. Ordnung muss sein, wrzeszczeli po ukraińskich wsiach. A ten tu krewki, wyrywny, od razu cały plan spartaczył, nie zastanawiając się, czy ktoś jest w domu, czy ktoś jest dookoła... Mężczyzna musiał zapobiec niedogodnościom związanym z przebywaniem na terytorium wroga. Wstał i, kuląc się na wypadek ostrzału, wbiegł do domu. Po drodze obdarzył Niemca lekko pogardliwym spojrzeniem. Gdy wkroczył do wnętrzności chaty był już gotów do pchnięcia bagnetem czegokolwiek żywego w zasięgu wzroku. Nie potrzebowali więcej zbędnych oczu. Wciąż klął pod nosem w żywy kamień na SSowca.
  3. Tego nie lubię. Takiego podejścia. Wcale nie jest tak, że wystarczy chcieć i wszystko ułoży się samo. Po pierwsze, ta druga strona też musi chcieć, po drugie, trzeba mieć motywację. Ja sam się tego wszystkiego, tej całej przyjaźni, dopiero uczę i jest to trudne. Zwłaszcza z bagażem doświadczeń, bo były sytuacje, w których okazywało się, że wyciąganie ręki jest niewiele warte, jeżeli cokolwiek o tym może powiedzieć osiemnastolatek. Więc takie opinie jak powyższa także bywać mogą krzywdzące, lecz nikt się jakoś tym nie przejmuje.
  4. Przypadkiem trafiłem, po obejrzeniu pierwszego (podwójnego) odcinka pierwszego sezonu. A to zrobiłem przez kolegę, który spamował rysunkami na skype. Nie wiem na jakich zasadach działał wtedy mój mózg, ale znalazłem owo forum gdzieś tak w listopadzie zeszłego roku. Najpierw podchodziłem do tego nieufnie, badawczo klikając tematy o intrygujących nazwach i czytając tamtejsze posty. Potem przeszedłem na wyższy poziom, począłem wyłuskiwać arty z działów poszczególnych postaci. Czytać zarówno dyskusje, fici, jak i sesje. Jako, że lubię gry fabularne, postanowiłem zaczepić się tutaj na dłużej. Jednak od słowa do czynu minął dość długi czas. Zarejestrowałem się jakoś tak w lutym. Mój pierwszy meet był w Zgorzelcu, bodaj w maju. Też zresztą przez przypadek. Dalej potoczyło się już raczej z górki.
  5. Wasyl, który szybko nawiązał kontakt wzrokowy z Archaniołem wyglądał na nie mniej zdumionego całą rozwijającą się w tej chwili sytuacją. Przede wszystkim nie zaskoczyło go specjalnie to, że nie są w Rzeszy ani w Austrii. Spodziewał się w głębi ducha, że dziwaczna maszyna coś spartoli. Ale żeby aż tak bardzo? To było nieco zbyt dużo jak na prosty umysł młodego komunisty, z trudnością mieściło mu się w głowie już samo zadanie i sposób wykonania. Ledwo przyzwyczaił się do myśli, iż w jakiś tajemniczy sposób opuścił swój czas oraz walczący Kraj Rad, a tutaj okazuje się, że nie tyle wyrwał się z własnych czasów, co prędzej... z własnego świata. Błyskawicznie sformułowany wniosek otrzeźwił go. Teraz musi uważać tym bardziej. Mężczyzna postanowił zrobić szybko kilka rzeczy. Po pierwsze ostrożnie zamknął usta, które, nie wiedzieć czemu otwarły mu się w ciągu minionych kilkunastu sekund. Następnie bardzo, bardzo ostrożnie zajął taką pozycję, by był słyszalny tylko dla swoich towarzyszy. Co jakiś czas łypał ponuro na kreaturę w mundurze i drugą, tę żółtą. Obie przypominały nieco mniejsze i jakieś takie bardziej okrągłe wersje koni, z którymi często przecież się stykał. Trochę jak ożywione dziecięce zabawki, skonstatował. - Obezwładnić i uciszyć, potem zabrać w ciche miejsce i dokładnie przesłuchać - wyrzekł wartko nikłym szeptem, ściskając w garściach gotów do strzału karabin. - Ktoś powinien pilnować drzwi, w domu może jeszcze czaić się takie coś. No i musimy być cicho. Pytania, propozycje?
  6. To może ja podniosę na moment kwestię komentarzy. Nie wiem, jak odczuwają to ludzie mający za sobą wiele dzieł i obeznani w pisarstwie dla siebie i dla fandomu, ale ja jako bardziej czytelnik niż pisarz mogę spróbować rozpracować niewielką ilość komentarzy takich przeciętnych użytkowników. Jest pewna sprawa, o której chyba nie było mówione. Widzicie, nie wiem jak inni, ale ja czytam sporo ficów, a komentuję ich niewiele lub wcale. Przyznaję się bez bicia i wiem, że możecie być tym, jako powszechnym zjawiskiem, niepocieszeni, ale wychodzę z prostego założenia. Nie mam w zwyczaju pisać jednolinijkowych postów w stylu "Fajne, tylko tak dalej", "Podoba mi się" i temu podobne. Na coś dłuższego nie silę się powodowany jedną rzeczą. Zastanówcie się, kim taki szaraczek jest, żeby wytykać błędy, czy opisywać bogato każden jeden wątek danego opowiadania? Ludzie nie stykający się z pisarstwem na codzień po prostu się na tym nie znają i nie mogą wystawić odpowiedniej, przemyślanej oceny. Ja osobiście nie piszę komentarzy pod fanficami z tego własnie powodu. Bo nie potrafię dobrze i w satysfakcjonujący sposób wypowiedzieć się na temat jakiegoś opowiadania. Kiedyś się nawet starałem, lecz po pewnym czasie do człowieka dociera, że jego opinia jest i tak niepotrzebna. No na przykład ja.
  7. Mam. Ale zagrać na multi dopiero jak Internet na stałe odzyskam.
  8. Zdrawstwuj. Gry Paradoxu i seria Total War? Plus u mnie, powiadam. Tak bardziej w tematach forum to zachęcam cię do publikacji ficów, oczywiście po dogadaniu się z dobrym korektorem i tego typu rzeczami. No i tego ten, nie leź modom w oczy i baw się tu jak najlepiej możesz.
  9. Po prostu Tomek

    [Zabawa] Jaki Cutie Mark.

    Mózg z tabliczką "Help!"
  10. Po prostu Tomek

    [zabawa] Cechy charakteru

    Marzyciel (w pozytywnym sensie, sądzę, iż masz bujną wyobraźnię).
  11. [Primo, proszę, dajcie Kapiemu trochę czasu i możliwości przebrnięcia przez to wszystko. Zwolnijcie. Secundo, tak coś mnie ciekawi. Skąd Rocky zna Applejack? Wiązanie swojej historii z postaciami kanonicznymi chyba po zapytaniu MG powinno być. To moja opinia.]
  12. [Przepraszam za jednolinijkowy post, ale nie potrafię w ciekawy sposób po raz enty opisać, jak to moja postać zachęca współtowarzyszy i tak dalej, i temu podobne. Tak na boku, czy tylko mnie się zdaje, że ta sesja robi się coraz dziwniejsza?] Grim jakoś specjalnie nie zareagował na szybko rzuconą uwagę towarzysza. Był niestety zbyt zaaferowany i zajęty szkoleniem mniej obytych z orężem.
  13. (Ja się pytam czemu w twoim poście nie ma opisu złażenia z drzewa? Bo to wygląda trochę jakbyś się teleportował. No, ale teraz nieważne, skoro już tu jesteś...) Spojrzenie ołowianych oczu wwierciło się w Niemca. Zabłysła w nim nienawiść, ale na ledwie moment. Logika podpowiadała po pierwsze, że powinni w takich okolicznościach trzymać się razem. Po drugie, skoro dowództwo radzieckie aprobowało działania spiskowców germańskich, czego dowodziły posterunki Narodnowo Komisariatu pilnujące miejsca rozpoczęcia tej dziwnej "podróży", to wszystko jest ściśle kontrolowane i nadzorowane przez odpowiednie organa. Szkop więc zdobył zaufanie tych na górze. Ergo, oni mu ufają, to on też niestety nie ma za dużego wyboru. W takiej sytuacji niepokojący zdawał się być tylko Amerykanin, którego w planach nie było. Lekko skinął głową i postanowił zmodyfikować swój plan. Szeptem wyłuszczył go wszystkim obecnym, podczołgując się nieznacznie do każdego, by nie mruczeć za głośno. - Dobrze, niech będzie. Iwan z Germańcem na tyły domu, zabezpieczyć teren i sprawdzić, czy są jakieś tylne drzwi. Jeżeli nie będzie, to my, to jest Dragan, Jankes i ja postaramy się wywabić jakoś mieszkańców na zewnątrz. Może być jakiś gwizd, czy coś. Chyba, że to będzie zbyt ryzykowne. Coś zrobić musimy. Jeśli to pułapka, to nas sześciu i tak dorwą. Pytania?
  14. (Moja postać zna tylko ukraiński i rosyjski.) Enkawudzista spokojnie rozłożył się w jakichś krzakach niedaleko domostwa, kierując wylot lufy na drzwi. Umościł się w miarę wygodnie w pełniej ciszy. Mieli czas. Znów się obejrzał, z chłodną niechęcią patrząc na Edwarda. Jednak pewne rzeczy musieli sobie wyjaśnić. Dlatego przywołał obu żołnierzy i gestem nakazał im zbliżyć się jak najbardziej, by mogli słyszeć cichy, zduszony szept. Wtedy dopiero przerwał okalającą ich ciszę. - Iwan - wskazał na towarzysza snajpera - Wasyl - ręka Ukraińca dotknęła jego własnej piersi. Odchrząknął nieznacznie i nabrał powietrza. Klepnął lekko Edwarda i wskazał na jedno okno, a potem Iwana, pokazując mu drugie. Sam ponownie wycelował w drzwi. Chodziło o to, by nikt ich nie zaskoczył przy rozmowie. Syczącym głosem wydawał dalsze polecenia, śpiewna ruszczyzna zatraciła swój koloryt, ton był zimny i rzeczowy. - Proponuję tak. Zaraz na trzy idziemy na dom. Iwan zagląda w jedno okno, Jankes w drugie, ja wyważam drzwi. Wchodzimy, zabezpieczamy teren. Łapiemy języka. Pytania, propozycje?
  15. Ukrainiec nie odpowiedział na zaczepkę, zajęty czołganiem i swoimi sprawami. Odwrócił się jednak na krótką chwilę, by zaszczycić sprowadzonego czort wie skąd Amerykańca ironicznym półuśmiechem. Odkąd Niemcy zaatakowali ZSRR, Stany Zjednoczone nie udzieliły zbyt wielkiej pomocy, tak samo jak wcześniej patrząc sobie z boku jak pod butem esesmańców takich jak ten ich kapitan jęczy cała Europa. Och, nie, przecież przesyłali niby jakieś pojazdy, czasem coś innego. Ale tego żaden przeciętny krasnoarmiejec raczej nie widywał, zdychając w błocie, by inni mogli żyć. A Edward, jakkolwiek by to nie brzmiało, zamiarował sobie bruździć pod adresem znoszącego nieopisane męki i cierpienia ludu radzieckiego. Nieufny i sam nie obdarzany zaufaniem. To wszystko Wasyl przekazał owym ironicznym półuśmiechem, nie otwierając ust. Połozył na nich palec, marszcząc brwi, a potem krótkim, ostrym gestem wskazał na dom.
  16. Grim zamyślił się, poddając obserwacji petentów, których liczba nagle wzrosła do dwóch. Najsampierw wziął się za pierwszego z nich, jednorożca. Spojrzał na niego z ograniczoną niechęcią, zanim odpowiedział, wskazując kierunek kopytem, nie strzępiąc języka. Potem zwrócił się do Rebona. Zachował kamienną twarz, a wewnątrz zdziwił się lekko. Raczej nie mieli dotąd zbyt wielu dobrych wspomnień, pomijając akcję z demonem na farmie. Potem alchemik poszedł swoją drogą, kucyk swoją. Ale skoro wrócił i prosi, do tego tak ładnie z pochlebstwami, to raczej można było mu na to pozwolić. Ogier nie był łasy na próżne pochwały, ale każdy miecz się przyda. - Ja nie dowodzę, tylko prowadzę. Jest różnica. Dowodziły księżniczki. - sprostował spokojnie, zadzierając lekko głowę, żeby spojrzeć rozmówcy w oczy. - Co do pytania i prośby, jestem za. Witaj na pokładzie.
  17. Wasyl postanowił nie leźć sobie radośnie odsłoniętym terenem i beztrosko podskakując. Zamiast tego stwierdził, że logicznym rozwiązaniem będzie wpierw ruszyć zaroślami, zachowując ostrożność, potem szybko przeskoczyć drogę i zapaść po drugiej stronie. Gdy to się stało nagan został zastąpiony karabinem, na który zapobiegliwy żołnierz nałożył bagnet. Miał przy sobie Iwana, nie bał się więc o plecy, nawet, jeżeli jego drugim kompanem był Jankes, do tego wyszczekany. Nieznacznym ruchem ręki kazał wszystkim opaść na ziemię i sam dał przykład, po czym począł czołgać się w kierunku wyznaczonego celu. Wszystko to bez żadnego niepotrzebnego gestu czy słowa. (Kapi, czy przy strzelaniu, skradaniu się, wypatrywaniu i podobnych są testy i czekamy na twój odpis, czy też testujesz tylko, gdy ma to wpływ na fabułę?)
  18. [Well, that escalated quickly.] Wasyl podniósł się powoli z ziemi, otrzepując mundur z zimnym spokojem, a przy okazji rozgladając się wokoło i wsłuchując w otoczenie. Wyuczone ruchy nie pozwoliły na chwilę namysłu. Nagan opuścił kaburę, stan broni uległ szybkiemu, acz zadziwiająco skrupulatnemu skontrolowaniu, a otoczenie zostało sklasyfikowane jako chwilowo niegroźne. Co wcale nie zmienia faktu, że wszystko dookoła wyglądało, jakby było stworzone przez nieistniejącego boga pod wpływem narkotycznego snu. Kolory rzeczywistości, która boleśnie uderzyła Ukraińca po twarzy były żywe, pastelowe wręcz i nie przystawały do żadnego obrazu, jaki ten zapamiętał, nawet z dzieciństwa spędzonego na sielskiej Ukrainie, żółtej od zboża latem, brunatnej od zaoranej ziemi jesienią i białej od śniegu na pustych przestrzeniach stepu zimą. Bynajmniej nie wyglądało to na Republikę Weimarską, na Austrię też raczej nie, za mało gór. Więc gdzie są? Na to pytanie nie odpowiedział nikt. Mężczyzna szczerze mówiąc spodziewał się fiaska odkąd tylko dowiedział się, co ma właściwie zrobić i dlaczego. To wszystko brzmiało nierealistycznie, a nawet fantastycznie. Ale dziwaczna maszyneria coś zrobiła. Wchłonęła jego i jego towarzysza, zaraz, jak on miał? Ach, Iwan. No i jeszcze dwóch innych. Szkopa oraz gościa z Jugosławii, czyli Serba, Chorwata, wszystko jedno. Kiedy jednak porucznik rozejrzał się dokładniej, mrużąc oczy i licząc towarzyszy, zniesmaczone spojrzenie prześlizgnęło się po dodatkowej sylwetce. Nagan celował teraz w głowę niespodziewanego gościa. Jednak nic więcej nie było potrzebne. "Kamraci" zajęli się wszystkim. Oczy Wasyla zamieniły się w wąskie szparki, kiedy z całą mocą dotarło do niego, że ten Niemiec, barbarzyńca, ludobójca, bandyta hitlerowski jest w tym samym oddziale. Ba, on chce im przewodzić! Wasyl Fokin, porucznik 385 Pułku Strzeleckiego WW NKWD, lojalny i ofiarny obywatel Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich ma służyć pod rozkazami zbrodniarza! Ale zaraz, chwila. To tak nie działa, jak skonstatował mężczyzna, przysłuchując się poleceniom i dyskusjom. Przecież mają obalić Hitlera, to wymaga odrobiny współpracy. - Idę, towarzyszu kapitanie. - ostatnie słowa powiedział specjalnie przeciągle. - Imperialista i towarzysz którego nazwiska nie pamiętam, za mną. Nie czekając, ruszył powoli.
  19. (Do Kapiego: Jak nie wsadzisz sceny miłosnej w spoiler, to cię znajdę i zetnę przez powieszenie.) Grim od jakiegoś nieokreslonego czasu poświęcał całą swoją uwagę rekrutom. Z doskonale widocznym dla postronnych uznaniem klepał po plecach lub skłaniał się nieznacznie, niewiele przed tymi, który zdawali się wykazywać większe umiejętności niż on sam. Z drugiej strony kręcił się wokół tego, by zachęcić słabszych do pracy nad sobą, choć widział, że ich hart i samozaparcie pomaga im sobie radzić praktycznie bez dodatkowej motywacji. Nie poganiał więc, nie pokrzykiwał, a tylko spokojnie wyjaśniał lub też, gdy było trzeba, o wyjaśnienia prosił. Uczył starannie i pieczołowicie towarzyszy, przy okazji próbując nałapać jakichś umiejętności od tych lepszych. Widok szkolących się wojaków potrafił lekko podnieść na duchu. W pewnym momencie dotarł do niego znajomy głos. Wołał go Rebon, alchemik, czy jak tam te jego dziwactwa się nazywały. Nawet z jakimś takim szczęściem, czy czymś. Ogier odwrócił się i pozdrowił człowieka krótkim skinieniem. - I ty witaj. Zgadłeś, to są moi towarzysze. Mamy pomagać w walce tym lepiej wyszkolonym, a przy okazji robić raban. Mam plan, który wyłuszczę wszystkim na pół godziny przed wyjściem.
  20. Ja jestem w głównej jaskini i czekam na Kapiego. Wszyscy powinniście na niego poczekać.
  21. Avatar: Ciężko byłoby się pomylić. Oczywiście, że Cadance Celestia. Sygnatura: Mane-iac oraz trzy przyciągające kłopoty klaczki. Jak to połączyć, to wychodzi kucyk ze schizofrenią. Styl pisania: Dużo, szybko. Myślę, że Applejack ze względu na farmę jabłek. Charakter: Nie znam osobiście. Zdaje się być nieco... roztrzepana, ale to tylko mój odbiór pewnie. Rainbow Dash? Werdykt: Księżniczka Celestia, która myśli, że jest pewnym znanym nam pegazem i podszywa się pod niego przy każdej okazji.
  22. Po prostu Tomek

    Późną nocą...

    Pinkie Pie? Już cię nie lubię. Ale oczywiście witaj, baw się dobrze, uważaj na adminów. Ulubiony zespół metalowy?
×
×
  • Utwórz nowe...