-
Zawartość
2954 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Posty napisane przez Elizabeth Eden
-
-
Aurora położyła się i zasnęła.
***
Taka fotka Aurorki z twarzy, tylko ona ma bardziej... miły wyraz twarzy
, i ma białe białka oczu
.
-
-Oh, jasne. Mogę dać ci nawet mój przepis na magdalenki... ale to może jutro, robi się późno, muszę wracać - uśmiechnęła się i lekko pocałowała Seraphiela w policzek.
Wyciągnęła swoją bladą rękę w stronę klamki, a po chwili już jej nie było.
Poszła do pokoju córki, bo tam miała dziś spać, w końcu w jej pokoju leżał ktoś słaby i ranny..
-
- Oh, lubię dziergać na drutach, dbać o porządek, gotować i pomagać innym, a no i czytać - powiedziała wesoło.
---
,,Wiejemy do lasu'' Lyn Gardner, gorąco polecam
-
- Ah... co tu dużo gadać, matka Zella ojciec Reggie . Do tego dwie siostry Storm i Ani. Matka zmarła przy porodzie Ani, ale i tak mało się nami zajmowała, a ojca prawie nie było bo wyjeżdżał na wyprawy w poszukiwaniu smoków. No, później przeżyliśmy małą przygodę z siostrami, cud że przeżyliśmy, a potem się wyprowadziłam i mieszkam tu, nic ciekawego.
Może pomijając koneksje rodzinne, moja matka to Zella, pełne imię Rapunzel czyli Roszpunka - powiedziała z uśmiechem i zamilkła, a potem dodała - jako szesnastolatka zostałam prawie zmuszona do ślubu z wilkołakiem...
***
100 punktów dla osoby która będzie wiedziała z jakiej ten motyw jest książki.
-
Aurora założyła różaniec na szyję.
- Możemy porozmawiać - uśmiechnęła się i odgarnęła czarne włosy za ucho - Opowiesz coś o sobie?
-
Aurora odmawiała modlitwę, a w krótkich przerwach między kolejnymi dziesiątkami, obserwowała Seraphiela. Imponował jej bo jeszcze nigdy nie spotkała kogoś o takich zdolnościach, ani kogoś kto zaproponował by jej wspólną modlitwę...
-
Oczywiście - powiedziała Aurora i wyjęła na wierzch naszyjnik który zawsze nosiła na szyi, okazał się on być srebrno - niebieskim różańcem.
Aurora uklękła i pochyliła głowę.
-
- Oh, uwielbiam Kotowampiry! Miałam kiedyś jednego, a raczej jedną, na imię jej było Louie.
- Jasne, że będziemy przyjaciółmi - powiedziała w języku tych że zwierząt.
- Więc, jak? Modlimy się?
-
- Jasne - powiedziała z uśmiechem - Jestem wierząca, często się modlę. Nie wszystkie czarownice zjadają dzieci i gotują żabi skrzek - zaśmiała się lekko.
-
- Zeszłam tam - zaczęła szybko - by sprawdzić tą różdżkę. Po pierwsze NIE da się jej zniszczyć normalnym zaklęciem, a jak mówiłam po czarną magię nie sięgam, do tego rdzeniem podobno jest szpon szatana, ale jest to nie możliwe, bo nie robi się z czegoś takiego rdzeni. Do tego od kiedy rzuciłam zaklęcie ta różdżka parzy - powiedziała gorączkowo i nie pytając o zgodę weszła do środka.
-
Aurora była zaintrygowana. Nigdy nie interesowała się historią domu. Po tym co powiedział jej egzorcysta, zrozumiała że postąpiła niemądrze.
- No, tak... - westchnęła.
Wzięła się w garść i zeszła do piwnicy. Ostrożnie otworzyła drzwi po prawej i zobaczyła wysokie, piętrzące się pudła.
Wzięła najmniejsze z nich z napisem ,, Dziwne lub prywatne''
- Ah, to tu jest różdżka.
Przedmiot był co najmniej dziwny, chore znaki wyryte w ciemnym drewnie. Nagle Aurora wpadła na świetny pomysł, postanowiła sprawdzić rdzeń.
Skierowała swoją różdżką na czarny przedmiot i wymówiła zaklęcie niszczące.
Nic się nie wydarzyło.
Różdżka... zasyczała a kiedy Aurora ją chwyciła, szybko zaczęła chuchać na palce... poparzone.
- Nie... no to zrobimy inaczej.
Wypowiedziała wyraźne zaklęcie a w powietrzu pojawiła się mgiełka.
- ,,Szpon Szatana''
- Co? Przecież nie ma takiego rdzenia! Wingardium Leviosa.
Razem z lewitującą różdżką ruszyła do kapliczki, a kiedy do niej doszła lekko zapukała.
-
- Emm.. to znaczy... kiedy wprowadziłam się tutaj, to... był to dom niejakiego Alexandra DeMoinse. Był czarodziejem, czarnomagicznym. Tylko tyle o nim wiedziałam. Oczywiście dom został wyremontowany, ale w czasie burzenia jednej ściany... znaleziono w niej czarną różdżkę, były na niej różne znaki, machnęłam nią dla sprawdzenia i muszę powiedzieć że była potężna. Oczywiście nie potrzebowałam jej, mam swoją. Było to dziwne znalezisko, jakby ktoś próbował ją ukryć. Spakowałam ją do pudła z rzeczami niepotrzebnymi i schowałam do piwnicy, nie pamiętam dokładnie w którym pudle. Nie sądzę by miało to jakieś znaczenie.
Aurora zamrugała i lekko się uśmiechnęła, potem odwróciła się i ruszyła do salonu.
-
- Tak, o co chodzi? - spytała miło.
-
Aurora pogłaskała Kaina lekko po głowie i założyła mu na uszy nauszniki.
- Będzie lepiej - szepnęła i wyszła, schodząc do kuchni.
-
Aurora weszła do swojego pokoju.
- O, obudziłeś się już - uśmiechnęła się - leż, zaraz dam ci coś uśmierzającego ból.
Zamiatając czarnymi włosami podłogę wyjęła z apteczki mały flakonik.
-
- Rób, co uważasz - powiedziała i wróciła do domu.
-
- Nie ma dokładnego miejsca, jestem po prostu słaba i nienaturalnie zmęczona, nawet jeśli jestem świeżo po spaniu - mruknęła Aurora.
-
Aurora otrzepała się.
- Chciałabym prosić o poradę. Ostatnimi czasy ciągle czuję się zmęczona i słaba, nie pomagają moje eliksiry a po Czarną Magię z natury nie sięgam, po za tym Czarna Magia raz tu użyta może skazić dom... i pana - dodała szeptem - Więc chciałabym się spytać czy wie pan może jak mi pomóc - spytała słabo.
-
Aurora znowu poczuła się znużona i słaba. Co jest z nią nie tak. Eliksiry nie pomagały, a przynajmniej nie te co miała.
Może jednak ten człowiek z kaplicy będzie miał coś do roboty.
Chciała z nim porozmawiać.
Zeszła do ogrodu. Kiedy podeszła do kaplicy zobaczyła tabliczkę.
- Nie mam złych zamiarów, co ja wampir jestem? - mruknęła i podeszła do drzwi.
Błysnęło światło, Aurora krzyknęła i znieruchomiała.
Co? Przecież... . Ach, no tak. Mam różdżkę w kieszeni. Zła różdżka, złe czarownice, na stos je. Nigdy nie akceptowane, chociaż by nawet były katolikami.
-
Aurora patrzyła za odchodzącym i opadła na poduszkę. Kail powinien zaraz się obudzić, ścisnęła ostatni raz jego rękę i wstała.
-
- No, on po prostu - Aurora zająknęła się - szedł i upadł na schodach, nie widziałam dokładnie, po prostu... zemdlał.
-
Aurora drgnęła i otworzyła oczy.
- Oh, nie nie. Ja sobię poradzę, mam tu specyfiki - wskazała na półkę z eliksirami - ewentualnie, mógłby pan zdiagnozować, dlaczego zemdlał, bo pewna nie jestem. Podałam mu Eliksir Słodkiego Snu, ale zaraz i tak pewnie się obudzi.
To powiedziwaszy znowu położyła się obok Kaina.
-
- Do widzenia - mruknęła Aurora.
Znowu dopadł ją nagły atak strasznego wyczerpania. Klapnęła na łóżko obok mężczyzny i zamknęła oczy a czarne, falowane oczy rozsypały się wokół jej głowy.
-
- Eee... nie, nie, na pewno nie. Gdyby zjadł to Zaklęcie by pomogło, a teraz.... nie wiem. Pobędę tu z nim, a ty jak chcesz to możesz sobie... pozwiedzać dom.
Uśmiechnęła się lekko i mocniej ścisnęła rękę mężczyzny.
Życie w środku lasu, czyli dołącz do wielkiej rodziny [Human] [Fantasty]
w Dawne Dzieje
Napisano
Aurora obudziła się z uśmiechem i postanowiła sprawdzić co u gościa.
Zaważyła że ten leży na łóżku ze strzykawką.
- Emm, pomóc ci?
___
To nie ja rysowałam
, i uwierz że ja też bym chciała tak rysować.