Skocz do zawartości

Elizabeth Eden

Brony
  • Zawartość

    2954
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Elizabeth Eden

  1. Recepcja Kiedy nadeszła Ewelina Klaudia zdążyła już wrócić do swojej zwykłej pracy przy komputerze. Uśmiechnęła się jednak pogodnie i złożyła ręce na biurku, gdy dziewczyna się pojawiła. Tak jak wypadało na dobrą recepcjonistkę dała jej pełnię swojej uwagi i zachichotała pod nosem, kiedy zobaczyła, że Ewelina jest zdenerwowana. - Nie stresuj się tak. Nic się nie stało, po prostu przyszedł do ciebie list - sięgnęła po kopertę, którą chwilę wcześniej położyła obok klawiatury. - Od pani premier. - dodała uprzejmie i złożyła go na ręce Snow przy okazji łaskocząc ją lekko niebieskimi tipsami. Potem odwróciła się na obrotowym krześle i wróciła do komputera, co dobitnie wskazywało na to, że było to wszystko, co Klaudia od niej chciała. Młoda recepcjonistka tylko od czasu do czasu rzucała jej uprzejme spojrzenia. W recepcji było dość gorąco, więc siedziała w samej białej koszuli z naszywką kurortu. Poza tym roznosiła się tutaj też lekka mgiełka jej egzotycznych perfum. *** Kleopatra Kleopatra rozsiadła się wygodnie na krześle obok kasy i wpatrywała się z niechęcią w dwóch mężczyzn, od czasu do czasu unosząc tylko rękę, by przeczesać paznokciami swoje jedwabiste włosy. Kierownik wyglądał na lekko spiętego, kiedy uścisnął rękę Pawła. Ciekawe, czy było to spowodowane jego nieśmiałością, czy po prostu już współczuł swojemu potencjalnemu nowemu pracownikowi. Mężczyzna wykalkulował sobie już wcześniej, że sklep będzie miał dobre obroty z piękną sprzedawczynią tylko wtedy, gdy będzie też uprzejma i uśmiechnięta, ale Kleopatra nie była zbyt chętna do współpracy. Ostatecznie poszła na częściową ugodę, zgodziła się nie być wredną dla klientów, ale tylko jeśli dostanie kogoś od brudnej roboty w sklepie. Czyli, podsumowując, Kleopatra będzie pracować na stanowisku Leniuchuj-Na-Fotelu-I-Olśniewaj, a stojący przed nim mężczyzna najprawdopodobniej będzie jej niewolnikiem. Kierownik sklepu był na tyle prostym i dobrodusznym człowiekiem, że nie było mu z tym wygodnie, ale cóż... facet ewentualnie się zwolni, prawda? - Dzień dobry, dzień dobry. Jestem Witold Hander, kierownik sklepu. Tak, szukamy kogoś na stanowisko asystenta... eee... ekspedientki. Chodzi po prostu o swego rodzaju konserwatora... sprzątacza i w ogóle. Czy myśli pan, że będzie panu odpowiadać taka praca? Pensja od godziny, do uzgodnienia - dodał szybko. *** Stanisław Stanisław odchylił się na krześle, kiedy jeden z siedzących przy stole mężczyzn zaczął wstawać. Poczuł się niepewnie, ale zachował dumną postawę. Chyba tylko dlatego, że świadomość posiadania ochroniarza w jakiś sposób dodawała mu otuchy. Zaczynał coraz bardziej zauważać plusy tego, że się na niego zgodził. Kiedy sytuacja się uspokoiła znów przysunął się do stołu i uśmiechnął lekko, mając nadzieję nie denerwować tych rosjan więcej. Potrzebował tylko chwili spokojnej rozmowy. - Pytałem się o życie w Moskwie. Co byście zmienili, a co wam się podoba? Rozumiecie państwo, jestem po prostu ciekawy jak wygląda życie zwykłych rosjan - zakończył uprzejmie. ___ Co nowego w gazecie? - W Stanach Zjednoczonych odbył się koncert charytatywny którego dochód przeznaczony zostanie na pomoc rodzinom ofiar ataków w Salvadorze.
  2. Recepcja Dla Klaudii był to dzień pracy jak zwykle. Była człowiekiem - "prawdziwym" jak to się zwykło mówić, ale jak dla niej nie było tu zbyt wielkiej różnicy. Miała blond włosy - długie, ale związane w warkocz, oraz szare oczy. Bycie recepcjonistką w ośrodku takim jak ten było pracą przyjemną - z jednej strony leniwą, bo gości raczej nie było dużo, a już na pewno nie w tym okresie, a z drugiej, kiedy już się ktoś pojawił, miała szansę wykonywać swoją pracę jak najbardziej idealnie, bo nigdy nie miała na głowie tyle, by nie zdobyć się na ciepły uśmiech czy dokładne zadbanie o nastrój przebywających w kurorcie. Pensja była wysoka, ale Klaudia nie trafiła na to stanowisko przypadkiem, miała za sobą długą przygodę z technikum, studiami i stażem w kilku miejscach. Nawet w Equestrii pracowała jako recepcjonistka - w hotelu w Manehattanie. To była po prostu praca dla niej. Dopiero co dwie kobiety odeszły w stronę swoich pokoi, gdy do kurortu zawitał jeden z pracowników, którego można by nazwać po prostu ochroniarzem. - Witaj. Przyszedłem z pocztą. A tak na dobrą sprawę to z jednym listem, ale od pani premier. - Sprostował, podał jej kopertę i już po chwili go nie było. Przyjrzała się białej, lekkiej kopercie i sprawdziła adresata. Ewelina Szymańska, która dopiero co się tu pojawiła. Niezbyt to przyjemne przerwać komuś rozpakowywanie się, ale etyka pracy nie pozwalała jej na przetrzymywanie cudzej korespondencji u siebie. Nacisnęła jeden z przycisków na panelu, leżącym na jej biurku i powiedziała do mikrofonu. - Pani Ewelina Szymańska proszona do stanowiska recepcji. Słychać było to w całym kurorcie, wyłączając tereny zewnętrzne, na których i tak nikt nie przebywał z powodu pogody.
  3. Magda Przez długi, długi czas w gabinecie dało się słyszeć tylko ciche skrobanie długopisu po kartce. Magda nie patrzyła w tamtą stronę, szybko stwierdzając, że jeśli Natalia będzie chciała jej pokazać, co napisała, to zrobi to, gdy już skończy. Kobiecie nie pozostało więc nic innego jak skupienie się na jakimkolwiek innym obiekcie. Wpatrywała się właśnie w ciemnozielone zasłony na oknie, ale tak naprawdę i tak wcale ich nie widziała, pochłonięta myślami. Cała ta sytuacja była nawet bardziej niż dziwna. Rzadko kiedy zdarzało się, by widziała Natalię tak pochłoniętą i ufną w coś, co dla niej nie miało żadnego sensu. Och, oczywiście bardzo możliwe, że była to jedna z tych spraw, których nigdy nie poznała, po części dlatego, że nawet o nie nie pytała. Czy zrobić to teraz? Zawsze wychodziła z założenia, że po prostu nie wypada. Jej przymrużone oczy zwróciły się na Natalię, nadal pochłoniętą pisaniem. Nawet po takim czasie nigdy w tę kobietę nie zwątpiła i nie zamierzała tego zrobić i teraz. Jeszcze się nie zdarzyło, by na współpracy z nią wyszła źle. Magda zawsze szanowała doświadczenie i inteligencję z naciskiem na to pierwsze. Czy i tym razem będzie musiała coś po prostu zaakceptować i czekać, aż kobieta sama zwróci się do niej z wyjaśnieniem? Magda nie wiedziała, a bardzo nie lubiła nie wiedzieć. Będzie musiała zaufać jej doświadczeniu. Odrzuciła swoje typowo ludzkie popędy, przypominając sobie, że cierpliwość to przecież cnota. Nieodzowna w długoterminowych planach. *** Natalia Kiedy skończyła swój list i odłożyła długopis, złożyła ręce na biurku przed sobą i spojrzała na Magdę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dziewczynę musi niesamowicie zżerać ciekawość i postanowiła choć połowicznie ją zaspokoić. Nie miała jednak na razie zamiaru tłumaczenia jej wszystkich swoich motywów, na wszystko przyjdzie przecież pora. Chcąc jednak zachować wzajemne poczucie zaufania podsunęła jej kartkę z napisanym przed chwilą listem, a potem sięgnęła po kopertę chowając tam list, która przyszedł dzisiaj pod tym, nie do końca tajemniczym, pseudonimem. Magda w kilka sekund przeczytała treść zapisaną jej schludnym, zawijastym pismem i spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami. - To nie jest rozsądne - skomentowała krótkim stwierdzeniem. Natalia spodziewała się tego, ale cóż mogła oczekiwać po Magdzie, skoro nie znała charakteru tego gwardzisty. - Zawiera ryzyko, ale to najrozsądniejsze co mogę zrobić. Magdo, nie do każdego da się dopasować schemat, trzeba być elastycznym i potrafić dobrać sposób do osoby. Magda wyglądała jakby prowadziła właśnie swego rodzaju walkę wewnętrzną, ale potem westchnęła, przyswajając te informacje i odkładając kartkę. - Skoro tak uważasz, zaufam ci. Liczę jednak, że kiedyś rozwiniesz ten temat. Natalia niemalże uśmiechnęła się widząc, że jej asystentka coraz lepiej radzi sobie z zachowaniem cierpliwości. Nie zmieniła jednak swojego normalnego, łagodnego wyrazu twarzy i schowała kartkę do tej samej koperty co wcześniej, adresując ją do Eweliny Szymańskiej. - Mam zamiar wysłać go już za chwilę pocztą rządową. Powinien dotrzeć w jakieś dwie, trzy godziny - stwierdziła fakt i wstała. - Jestem pewna, że któryś z ochroniarzy świetnie sobie z tym poradzi. *** List Koperta zawiera list od Golding Shielda, oraz drugą kartkę wypełnioną schludnym pismem pani premier. Droga Snow, Mam nadzieję, że jeśli wyciągnęłaś tę kartkę jako drugą, to radość i inne gwałtowne emocje nie poniosły cię jeszcze na tyle, byś nie miała siły tego przeczytać. List, który znajdziesz w tej kopercie został dzisiaj przekazany Magdzie pod Kancelarią, najprawdopodobniej przez jakiegoś pośrednika. Jak się pewnie domyślasz nadawcą był G.S. Jakim cudem to się stało? Pewnie jeszcze tego nie wiesz, ale niefortunnie jedna z dziennikarek zdecydowała się umieścić informację o tobie w tabloidzie. Jest to tylko krótka wzmianka o tym, iż przyjęłaś pracę jako nasza krawcowa i mimo obaw Magdy, przyniosło to chyba więcej dobrego niż złego. I jeśli martwisz się w tej chwili, to pragnę cię pocieszyć - nic nie wskazuje na to, by miała cię spotkać jakakolwiek krzywda. Oczywiście możesz wrócić do Warszawy, to trochę śmieszny zbieg okoliczności, że ledwo wyjechałaś i już musisz wracać, jednakże wiem, że to dla ciebie ważniejsze. Po powrocie do stolicy masz wolną rękę, nikt nie będzie cię śledził, ani nikt nie pójdzie razem z tobą. Golding nie pojawił się w Kancelarii osobiście. Wierzę, że jest przekonany o tym, że będzie u nas ścigany za swoją dawną pracę. Jakkolwiek nie smuci mnie to zdanie jakie niektórzy Equestrianie o mnie mają, to rozumiem je. Chciałabym jednak porozmawiać z twoim kuzynem, bez żadnych złych zamiarów. Jeśli nie odpowiada mu Kancelaria, może to być miejsce wybrane przez niego, chciałabym jednak, by było w miarę możliwości dyskretne i odpowiednie do spokojnej rozmowy. Tak więc przyjeżdżaj, bo sama uśmiecham się już na myśl o twojej radości i niedowierzaniu. Przekaż Annie, że to jej wybór, czy chce wrócić razem z tobą, czy nie, chociaż jestem niemalże stuprocentowo pewna, że chce. Natalia Androwicz, Premier Rzeczypospolitej Polskiej
  4. Stanisław No nie. Stanisław nienawidził mocnych, ludzkich trunków, a teraz był wręcz przymuszony do tego, by coś w tym stylu wypić. Jak wielkim nietaktem będzie wycofanie się z toastu? W Equestrii nigdy nie był to przymus, jeśli ktoś nie chciał pić, nie musiał. Postanowił zrezygnować odrobinę z dopasowywania się do towarzystwa i uśmiechnął delikatnie, kładąc obie ręce na swojej walizeczce. Dał tym jasno do zrozumienia, że nie zamierza pić. - Proszę mi wybaczyć, moi drodzy. W pracy nie piję, a wyjazd służbowy do takich należy - starał się przybrać taki ton, by nikt nie poczuł się urażony, bo naprawdę nie przeszkadzało mu to, że piją. Po prostu sam nie zamierzał. Kleopatra Sklepik wyglądał tak samo beznadziejnie jak zawsze, przynajmniej w mniemaniu Kleopatry. Cóż, dla niej wszystko w tym plebejskim kraju wyglądało beznadziejnie i nie miało w sobie nic z majestatu Starożytnego Egiptu. Patrzyła ponuro przez szyld sklepu i zastanawiała się jak to możliwe, że ludzkość tak bardzo upadła. Nie zwracała kompletnej uwagi na jej pracodawcę, który siedział na krześle przed kasą i przeglądał gazetę. Nie zareagowała nawet na niepewne spojrzenia jakie jej raz na jakiś czas rzucał, chociaż wywoływały w niej sprzeczne uczucia - satysfakcję z powodu jego niepewności, oraz gniew z powodu tego, że ośmielił się na nią spoglądać. Nagle drzwi otworzyły się i wszedł jej potencjalny kolega z pracy. Albo, będąc dokładnym, jej potencjalny niewolnik. - Dzień dobry - powiedział natychmiast kierownik i wstał. Sama Kleopatra nie odezwała się słowem rzucając mu obrzydzone spojrzenie. Kojarzyła go, ale nie kłopotała się nigdy zapamiętywaniem imion plebsu. Natalia Usiadła za biurkiem i wpatrzyła się uważnie w Magdę, ignorując list na jej biurku, oraz to miłe uczucie, które nawet teraz gdzieś tam siedziało, kiedy coś dobrze przewidziała. Jej asystentka trwała chwilę przy drzwiach, ewidentnie nad czymś rozmyślając, a potem usiadła na jednym z foteli i zadała szybkie pytanie: - Więc jeśli nie spodziewałaś się tego listu, to dlaczego go tu wzięłaś - choć dobrze panowała nad głosem to Natalia i tak rozpoznała w nim nutę rozdrażnienia. - To niebezpieczne. Natalia niemal się uśmiechnęła. - Ufaj bardziej swojemu instynktowi. To, że nie spodziewałam się tego listu, nie znaczy, że nie podejrzewałam, że może się pojawić - zwróciła jej łagodnie uwagę. Magda spojrzała na nią, przez sekundę pokazując na twarzy zdziwienie. Potem wróciła do całkowitego opanowania i uśmiechnęła się krzywo. - Rozumiem. Kiedy ta kwestia została rozwiązana Natalia otworzyła jedną z szuflad w swoim biurku. Była, jak cały mebel, z polakierowanego drewna ozdobionego kilkoma zawijastymi wzorami. Wyciągnęła z niej czerwoną apteczkę. - Jak sama uważasz, bezpieczeństwo przede wszystkim. Chociaż wątpię, by było to coś groźnego. Natalia uniosła list i spojrzała na niego pod światło, na co Magda szybko powiedziała: - Już sprawdzałam, to tylko kartka. Pani premier uśmiechnęła się znów i z apteczki wyciągnęła rękawiczki lateksowe, oraz maskę na nos i usta. Drugą taką samą podsunęła Magdzie. Z takim małym zabezpieczeniem Natalia jednym palcem rozerwała kopertę i paznokciami schwyciła kartkę, rozwijając ją i kładąc przed sobą do przeczytania. Tak jak myślała. Przesunęła kilka razy palcami po tekście i zdjęła maskę. - Miałam rację, to nic niebezpiecznego - i chociaż powiedziała to bardzo przekonywującym tonem, to Magda i tak nie była do końca tego pewna. - Natalio, ciągle mam wrażenie, że coś tu jest nie tak. Nie podchodzisz do tego zbyt lekko? - Magdallene - Magda aż lekko odsunęła się odrobinę na krześle, ponieważ rzadko zdarzało się, by Natalia mówiła do niej pełnym imieniem. Sama pani premier zauważając to zmieniła ton na bardziej łagodny - wystarczyło tylko krótkie zerknięcie na tekst, bym była pewna, że nie jest to nic, co miałoby w jakikolwiek sposób zagrozić Snow. Nie jej. Magda nadal wyglądała jakby nie do końca rozumiała o co chodzi, więc Natalia przesunęła kartkę w jej stronę. - Ten list jest od Golding Shielda, jej kuzyna i gwardzisty - Magda również zdjęła maską i spojrzała na kartkę ze zmarszczonym brwiami, a jej oczy szybko przesuwały się po tekście, pochłaniając go w kilka sekund. - Snow bała się, że może być ukarana za czyny swojego kuzyna - szepnęła jakby sama do siebie. - Ale była pewna, że on nie żyje - wymruczała, jednak wcale nie brzmiała pewnie, co Natalia szybko wyłapała. Wyciągnęła rękę i złapała ją za bladą, kruchą dłoń, co sprawiło, że natychmiast podniosła na nią wzrok. Ciemnobrązowe oczy spotkały niebiesko-zielone. - Wydawało mi się, że już poznałaś jak mylne mogą być takie przekonania. Przez chwilę kobiety trwały w milczeniu, a następnie Magda zabrała powoli dłoń i powiedziała: - To wszystko musi być winą tego wycieku. Dziennikarze mogą być przydatni, ale czasami są gorsi niż skrajni anty-Equestriani - zamilkła na kilka chwil, podczas których Natalia zdążyła się wyprostować i odgarnąć do tyłu blond loki. - Co zamierzasz z tym zrobić? Wiesz o jakie miejsce może chodzić w tym liście? Natalia uśmiechnęła się i znów przyciągnęła do siebie kartkę. - Doskonale. - Więc zamierzasz tam kogoś wysłać? - Magda oparła się wygodniej o fotel. - Absolutnie. Nie spodobałoby mu się to. W tym przypadku postawię na szczerość i zagram w otwarte karty - Magda znów się spięła. - Ściągniesz Snow z urlopu, prawda? Jestem w stanie to zrozumieć, jednak ona obawiała się o swoje bezpieczeństwo, więc... - urwała i wyprostowała się. - Naprawdę tak bardzo mu ufasz? A w ogóle skąd wiesz, czy to naprawdę on? - Spokojnie - odpowiedziała łagodnie Natalia i wyjęła kilka czystych kartek z szuflady. Magda wpatrywała się w nią uważnie, ale Natalii ani trochę to nie przeszkadzało. Wyciągnęła pióro i przyciągnęła do siebie kartki. Niemal czuła na odległość jak intensywnie pracuje w tej chwili mózg Magdallene. Znając ją, już dawno domyśliła się, że Golding w jakiś sposób jest jej potrzebny, ale o ile poznała trochę już jej sposób myślenia, minie trochę czasu zanim dojdzie do tego dlaczego. Jej asystentka mogła być geniuszem, ale są sprawy, których zrozumienie wciąż jest dla niej niedostępne. Usłyszała jej cichy szept "Co planujesz?", ale zbyła go tylko kolejnym uśmiechem.
  5. Potwierdzam również i dziękuję.
  6. To może zamiast wymieniać się screenami spróbujemy dojść do tego dlaczego jedni mają emotki, a drudzy nie. I jak widać jest to niezależne od przeglądarki XD. <--- kwadrat na dobre pomysły. Akurat ta emotka od Niklasa działa, bo jest chyba wstawiona z menu. Chodzi w każdym razie o podstawowe emotki typu uśmieszki i tak dalej, jeśli piszemy je normalnie znakami : p.
  7. Ja też mam Operę i nie działa.
  8. Magda Dojście do Kancelarii nie zajęło jej dużo czasu, nie tylko z powodu jej szybkiego kroku, który niektórzy mogliby nawet uznać za trucht, ale też dlatego, że po prostu miała blisko. W myślach skrzywiła się, widząc z oddali znajomy budynek. Oczywiście jak zawsze sprawiał on wrażenie bardzo miłego miejsca, ale niestety jako, że był środek dnia, było tutaj mnóstwo ludzi. To nie tak, że Magda bała się tłumów. Po prostu lubiła spokój, ciszę i porządek, a takie tabuny ludzi je bądź co bądź wykluczały. Pod samą Kancelarią przyspieszyła, lawirując zręcznie pomiędzy różnymi osobami i już miała wbiegać na schody, kiedy ktoś ją zatrzymał. Na słowa chłopaka spojrzała pusto na kopertę, nie wyglądając na osobę w jakikolwiek sposób nią zainteresowaną. W głębi ducha poczuła jednak jakiś dziwny gorąc w klatce piersiowej, kiedy tylko jej oczy spoczęły na adresacie. Zlustrowała chłopaka wzrokiem, ale kilka sekund kalkulacji dały jej początkową formę odpowiedzi. Raczej mało prawdopodobne, by mógł on być kimś więcej niż pośrednikiem. Na wszelki wypadek zapamiętała ona jednak wszystkie szczegóły jego twarzy, co przy jej rewelacyjnej pamięci nie było trudne. Dwoma palcami chwyciła kopertę i znów na nią spojrzała. G.S? Nie znała tych inicjałów, jedyne pasujące osoby jakie znalazła w swoim umysłowym archiwum to Ginevra Senderlake, dziewczyna z jej klasy w szkole podstawowej, oraz Grzegorz Sapowski, poseł z ich partii. Żadna z tych osób nie mogła być jednak nadawcą tego listu. Obdarowała chłopaka chłodnym uśmiechem, zerkając na niego po raz ostatni. - Dziękuję. Miłego dnia - i weszła do Kancelarii. Cholerni dziennikarze - zaklęła w myślach już któryś raz dzisiaj. Na zewnątrz wyglądała jednak na absolutnie spokojną. Co nie zmieniało faktu, że wyglądała również dziwnie, trzymając list dwoma palcami jakiś metr przed sobą. Nikt jednak jej nie zaczepił, ani nie zadawał pytań, szacunek jaki już tu uzyskała jej to zapewniał. List odniosła do jednego z pustych gabinetów na parterze. Jeszcze niedawno była tu księgowość, ale obecnie wyniesiono wszystkie dokumenty, bo zmoczone ściany i wykładzina wymagały remontu. Położyła kawałek papieru na opuszczonym biurku i wpatrywała się w niego przez chwilę z zastanowieniem. Z jednej strony najlepiej chyba byłoby to zanieść do Natalii, ale Cloud nie przepuści jej do środka z listem nieznanego pochodzenia, zresztą sama nie była taka głupia, by to zrobić. Z drugiej Natalia na pewno chciałaby się o tym dowiedzieć. A Magda nie zamierzała otwierać listu sama... . Westchnęła i znów podniosła list. Nie wyglądał groźnie. Spojrzała na niego pod światło. Wydawało się, że jest tam tylko kartka. Postanowiła wybrać się jednak na górę, ale po drodze zaczepiła jednego z ochroniarzy. - Pójdzie pan ze mną, jeśli łaska - powiedziała bezbarwnie, kiedy mężczyzna z ciekawością patrzył na list w jej ręce. Już po jakichś dwóch minutach byli pod gabinetem pani premier. Magda weszła bez pukania, ponieważ nie był to gabinet Natalii, tylko przedsionek Cloud. - Witaj. Pod Kancelarią dostałam dziwny list. Nie przyszedł normalną pocztą - powiedziała bez dzień dobry, a ochroniarz zmarszczył brwi. Cloud odsunęła się odrobinę od klawiatury i spojrzała na Magdę zdziwiona. - Do pani premier? - Nie, do nowej pracownicy - powiedziała Magda tłumiąc westchnienie. Zaraz też uprzedziła jej pytania - myślę, że pani premier akurat o tym liście chciałaby się dowiedzieć. Cloud natychmiast zareagowała: - Takie listy najpierw powinien obejrzeć ktoś z BORu. Ochroniarz poruszył się i wyciągnął rękę po list. Magda oddała mu go w tym samym momencie, w którym Cloud zapukała do gabinetu pani premier. Natalia pojawiła się już po chwili, uśmiechając się łagodnie i mówiąc: - Tak właśnie myślałam, że słyszałam tu Magdę - spojrzała na ochroniarza i list w jego ręce i spoważniała. - Co się stało? - Witam, pani premier - powiedział ochroniarz potulnie, a potem dodał - wątpię, by były tu materiały wybuchowe, list jest zbyt mały, dobrze jednak byłoby go sprawdzić pod innymi względami, na przykład trucizn. Najlepiej będzie oddać go najpierw do laboratorium. Magda widziała jak Natalia marszczy brwi i podchodzi bliżej, zaintrygowana przechylając głowę. Magda zauważała u niej ten odruch często i po raz kolejny zastanawiała się jak można w takiej pozie wyglądać tak poważnie. - Ten list przekazano mi pod Kancelarią przez jakiegoś pośrednika. Nie mam żadnych informacji poza tym, że chłopakowi zapłacono sporą sumę, by dostarczył tu ten list. Zaintrygował mnie jednak adresat i postanowiłam dmuchać na zimne - powiedziała Magda intensywnie wpatrując się w Natalię i kiwając ledwo zauważalnie głową w stronę strażnika. - Rozumiem - Natalia podeszła do niego by przeczytać co pisze na kopercie. - Chociaż bardzo prawdopodobne jest, że po prostu ktoś znalazł sobie taki sposób na dostarczenie w pełni anonimowego listu, nie musi to być coś niebezpiecznego. Cieszy mnie jednak twoja ostrożność. Natalia umilkła i Magda patrzyła jak unosi rękę i dotyka nią koperty. Zauważyła też doskonale jak ochroniarz wzdryga się lekko, niepewny, czy może zabronić premier dotykania potencjalnie niebezpiecznego listu. Kątem oka wyłapała też Cloud, która nerwowo stukała palcami o biurko. - Nie sądzę, by ten list był niebezpieczny. Możesz mi go dać - powiedziała nagle Natalia. Magdę może by i to zaskoczyło, gdyby nie była skupiona na wpatrywaniu się w nieistotny szczegół - jak paznokcie Natalii przesuwają się co chwila po dziwnych inicjałach "G.S". - Ale pani premier, naprawdę... - ochroniarz zaczął się stawiać. - Oczekiwałam tego listu, przepraszam, że zapomniałam wspomnieć o tym choćby Cloud - wspomniana dziewczyna poruszyła się niespokojnie na fotelu. - Możecie wrócić do swojej normalnej pracy, nie róbmy zamieszania - uśmiechnęła się do wszystkich uspokajająco i zabrała list z rąk ochroniarza. Mężczyzna wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale kilka razy otworzył i zamknął usta, a potem wyszedł. Cloud odwróciła od nich wzrok, mając zamiar powrócić do normalnej pracy. - Chodźmy, Magdo. Myślę, że musimy przedyskutować parę spraw dotyczących nadchodzącego szczytu. - powiedziała pani premier pogodnie. Dała się zaprowadzić do gabinetu, ale kiedy zamknęły się za nimi drzwi, a Natalia podeszła razem z listem do biurka, zapytała: - Naprawdę oczekiwałaś tego listu? Krótkie zdziwione spojrzenie pani premier wystarczyło, by skarciła się w myślach. Co się z nią ostatnio dzieje? Przecież taki rodzaj uspokojenia sytuacji powinna rozpoznać! *** Ośrodek Ośrodek wypoczynkowy dla pracowników Rządu był jasny i przyjemny. Podłogi były praktycznie wszędzie z jasnego drewna, a ściany pomalowane na beżowo. Kiedy wyszło się na parter można było zobaczyć między innymi duże pomieszczenie, które służyć miało na recepcję. Rzeczywiście, stał tam punkt, w którym trzeba było się zarejestrować i otrzymać między innymi klucz do pokoju. Na środku stała tutaj ładna fontanna, przy której można było usiąść na ławce, natomiast na dachu pełno było pasków pancernego szkła, które pełnić miały funkcję sufitowych okien. Pogoda nie sprzyjała do końca, na dworze była mżawka, więc teraz widać przez nie było po prostu chmury. Wyjście na plażę pewnie nie będzie dziś możliwe. Nie była to jednak wielka strata, bo obiekt posiadał kryty basen, spa, saunę, siłownię i kafejkę. W oczy rzucała się też duża ilość roślin, z czego niektóre wyglądały na egzotyczne.
  9. Emotikonki nie działają, gdy normalnie je wpiszę Wkleić mogę. --->
  10. Pogoda: W Polsce mżawka, zimny deszcz w Rosji i Kanadzie. Reszta Europa przeżywa istną mieszankę, pomiędzy mżawkami, deszczami i opadami śniegu. Jedynie w południowych jej częściach chmury się przerzedziły. ____ Stanisław Stanisław spojrzał na grupę mężczyzn lekko skrępowany. Odwrócił głowę w stronę swojego ochroniarza, ale odszedł. To wcale nie tak, że poczuł się odrobinę niepewnie, w końcu wcale go nie chciał... - Cóż. W Polsce byli Equestrianie mają dobre warunki, to normalne w końcu są ludźmi jak my wszyscy - ani razu nie spojrzał na mięso, nie dając się sprowokować. Instynkt podpowiadał mu, że rozmowa przebiegnie przyjemniej, jeśli nie będzie wspominał o swoim pochodzeniu, więc kontynuował w miarę pogodnie: - Rosja to kraj bardzo przyjemny pełen szczerych i miłych ludzi, przynajmniej tak to odczuwam do tej pory. A wy, jak uważacie? Podoba się wam w Moskwie, czy może byście chcieli coś zmienić? - zapytał znienacka, wpatrując się w nich z lekkim uśmiechem. *** Kancelaria Wyglądała jak zawsze, jasna i przyjemna. Na schodach przetaczali się ludzie, co jakiś czas ktoś wychodził albo wchodził. Ludzie tutaj doskonale wpasowywali się w wygląd typowego dziennikarza, czy ministra. Kobiety garsonki, mężczyźni garnitury. Wyraźnie czuć tutaj było jednak aurę... Equestrii? Tak to dobre słowo. Wielu ludzi nie wstydziło się nosić bardzo kolorowych dodatków, które słynne były u kucyków, jedna kobieta, która zeszła po białych schodach i natychmiast zniknęła w tłumie miała nawet cechy byłego podmieńca. Co prawda nie można było zajrzeć do środka, zasłony skutecznie to uniemożliwiały, ale jako, że był środek dnia, ruch naprawdę był całkiem spory. Wszyscy tutaj z jakiegoś powodu pałali optymizmem, co było wręcz nienaturalne jak na ten świat. Ludzie uśmiechali się do siebie, zagadywali i uprzejmie witali, jeden mężczyzna, wychodząc z budynku zwrócił nawet uwagę na Goldinga, uśmiechając się szeroko i mówiąc "dzień dobry" zanim odszedł gdzieś w prawo. Cóż, jeśli nawet w Kancelarii panuje taka atmosfera nic dziwnego, że Natalia zdobywa tak wiele sympatii.
  11. Nie mogłam nigdzie znaleźć nic na ten temat, ale szukałam po łebkach, więc jak było to przepraszam. Nie działają mi, i nie tylko mi, podstawowe emotikony na czarnym stylu(nie wiem jak na białym) Zamiast nich pojawiają się takie zgrabne kwadraty Emotikonki nie włączają się, jeśli napiszę je normalnie znakami i kliknę spację, inna sytuacja, gdy wkleję je z menu. Mimo wszystko - to irytuje. Wklejone - Napisane normalnie -
  12. O. Jak miło, że ktoś tu zagląda. Rozdział 8 napisany jest już w połowie, ale przytłoczyło mnie wiele rzeczy, między innymi nauka do egzaminów i konkursy. Jak tylko znajdę czas, to się za niego zabiorę, ale nie pojawi się on na pewno w tym tygodniu. Być może zabiorę się za niego gdzieś w okolicach 19-20 marca, jeśli nic dodatkowego mi nie przeszkodzi.
  13. Lotnisko w Warszawie Było duże, jasne i przestronne. Jego bardziej zewnętrzna część przypominała jedno wielkie centrum handlowe, można było znaleźć tu praktycznie każdy sklep. Spożywczy, obuwniczy, odzieżowy, z pamiątkami... . Zamiast dachu była wielka szyba, przez którą doskonale widać było zachmurzone polskie niebo, na głównym "dziedzińcu" lotniska widać było świetnie jak ludzie poruszają się i biegają po trzech podstawowych piętrach. W głośnikach co chwilę rozbrzmiewał kobiecy głos informujący o jakimś locie, ponaglający pasażerów lub dający zwykłe ogłoszenia. Ludzi na lotnisku było dużo, ale nie koszmarnie, spokojnie można było przejść się po nim nie ocierając się co chwila o innych. Gdzieniegdzie spokojny patrol prowadziła ochrona, rozglądając się, czy na lotnisku nie pojawiają się żadne zamieszki, zresztą, kamer również było pełno. Przy samym wyjściu z lotnika stały trzy rozgadane kobiety, wśród których wprawne oko było w stanie rozpoznać jedną byłą Equestrianką. Niewinny i delikatny wyraz twarzy, oraz niezwykle żywy kolor oczu były tego dowodem. Najbardziej na jej pochodzenie wskazywało jednak to, że gdy jednej z kobiet upadła jedna z toreb(trzymała ich chyba z osiem w jednej dłoni) młoda dziewczyna zmarszczyła w skupieniu brwi wbijając wzrok w torbę. Po chwili jednak zamrugała odrobinę oszołomiona, uśmiechnęła się i pomogła pozbierać rzeczy, które z niej wypadło. Wszystko wskazywało, że kiedyś musiała być jednorożcem, który wciąż nie odzwyczaił się od dawnych odruchów. Na dworze lekko mżyło, a na parkingu było pełno aut, gdzieniegdzie kilka rodzin pakowało się, albo wypakowywało z samochodów. *** Magda Kiedy tylko Brygida, kiedyś Silk Breeze, opuściła jej gabinet, spojrzała przelotnie na mały terminarz na biurko. To był mówiąc szczerze tylko odruch, bo swoje wizyty na następne 14 dni znała zawsze na pamięć. Odgarnęła włosy z twarzy, spięła je z lekko znalezioną przed chwilą w szufladzie wsuwką(dla wygody) i zadzwoniła do Natalii przeklinając się, że robi to tak późno. Mimo wszystko - nie mogła do niej dzwonić, gdy akurat rozmawiała z pacjentką, to byłby okropny nietakt z jej strony i Brygida mogłaby pomyśleć, że nie traktuje jej problemów poważnie. Dziesięć minut później była już jednak odrobinę spokojniejsza. Natalia wiedziała już o całej sprawie od dawna i, jak twierdziła, wszystko miała pod kontrolą. Jednak, czy Magda nie powinna się tego spodziewać? Ta kobieta zawsze dowiadywała się o wszystkim pierwsza, szczerze mówiąc bardzo prawdopodobny, że nawet Magda o artykule dowiedziała się później. Wstała, pogasiła światła i po ubraniu płaszcza wyszła na zewnątrz zamykając gabinet. Po drodze do mieszkania zastanawiała się jak to możliwe, że ostatnio tak łatwo i szybko się denerwuje. Coś było nie tak, szczyciła się przecież swoim opanowaniem. Nawet teraz, gdy szła, kilku ludzi odwracało się za nią. I to nie tylko dlatego, że jest asystentką pani premier. Jej twarz była tak pusta, że nawet przechodniów to dziwiło, w końcu, człowiek który idzie ciągle patrząc przed siebie i mając oczy jak u trupa musi wywoływać lekkie emocje, prawda? Magda jednak wcale tego nie chciała. Po prostu była zamyślona i to wcale nie była jej wina, że jej mózg podczas wzmożonej pracy całkowicie ignorował jakąkolwiek mimikę. Do mieszkania doszła bez problemów. *** Co nowego w gazetach - czołowy brukowiec: Tajemniczy samolot zauważony przez kilku warszawiaków wywołuje zainteresowanie miejskiej społeczności. Czy jest to sprawa, którą powinna zainteresować się policja? Nawet jeśli nie, to dla wszystkich lotników istotnym powinno być, że wolny ruch lotniczy w stolicy będzie już wkrótce zakazany, aż do czasu zakończenia międzynarodowego spotkania.
  14. Stanisław Stanisław uśmiechnął się lekko, zgarniając trochę bliżej siebie swoją walizeczkę. - Stanisław Radler - odpowiedział lekko, po rosyjsku. - Polski urzędnik. Przyjechałem pooglądać jak wam się tu żyje w Moskwie - dodał pogodnie. Jednakże zmieszał się, kiedy poproszono go o postawienie alkoholu. Sam nie zamierzał na pewno nic pić, ludzki alkohol nie odpowiadał mu, uważał, że jest za mocny. Jednak, czy taki był zwyczaj, że dobre maniery wymagają tego, by im zapłacił? Nie spotkał się z tym w Polsce, ale w końcu Rosja mogła rządzić się własnymi tradycjami. Miał w końcu ze sobą odrobinę prywatnych pieniędzy, więc chyba nie szkodzi im dać. Nie chciał, żeby się do niego zrazili, w końcu liczył na miłą rozmowę. - Mam tylko polską walutę, nie zdążyłam jej jeszcze zamienić - powiedział z lekkim uśmiechem. - Ale proszę - wyciągnął z portfela 50 zł i podał im, nie wiedząc co innego lepszego mógłby zrobić. ____ Co nowego w gazetach? - Amerykańskie Stowarzyszenie Pokoju. W Ameryce i Brazylii otwierane będą placówki dla "rodowitych" ludzi, gdzie będą mogli przyjść i liczyć na taką samą pomoc, jaką daje się nie radzącym sobie w nowej rzeczywistości "byłym Equestrianom". Jak twierdzi prezydent Smith, jest to krok ku pokojowi i równości. Premier Rzeczypospolitej zachowuje neutralność co do tego pomysłu, ale nie uważa go za coś złego.
  15. Zmiany w czasie: początek listopada. Tak jak już mówiłam nie warto rozmyślać nad chronologią, tylko ją po prostu zaakceptować. _____ Magda Auto Magdy nadal nie zostało naprawione, więc ciągle musiała poruszać się po Warszawie na nogach. Gdyby nie to, że jej biuro, Kancelaria i mieszkanie(poza dzielnicą w której zwykle mieszkali urzędnicy Kancelarii. Nigdy nie potrzebowała zbędnego luksusu, ważniejsza była praktyczność) leżały blisko siebie tworząc zgrabny trójkąt, to pewnie rzuciłaby to wszystko w cholerę i zapłaciła za autobus. Teraz jednak nie odmówiła sobie tego krótkiego, chłodnego spaceru, który dobrze otrzeźwiał myśli. Po drodze przystanęła nawet przy kiosku by kupić gazetę, bo media były w tych czasach naprawdę godnymi zaufania informatorami, przynajmniej w Polsce. Komercja nie zdążyła rozszerzyć się jeszcze na tak szeroką skalę, jak dawniej. Wepchnęła gazetę bezceremonialnie do torebki i kontynuowała marsz, który zakończył się pod ładnym, białym budynkiem, który był na dobrą sprawę kamienicą mieszkalną. Po prostu na parterze znajdowało się jej biuro, wyposażone w wielką szybę, która była jednak zasłonięta od wewnątrz przez żaluzje. Weszła do środka. Tak naprawdę cały ten gabinet prowadziła jednoosobowo i składał się z całych trzech pomieszczeń. Już po zapaleniu światła można było zauważyć ciepłe, beżowe ściany i drewnianą podłogę. Oprócz tego stała tu wygodna kanapa i biurko, za którym zwykle siedziała i robiła swoje różne zadania, gdy akurat nie było pacjentów. Pomieszczenie to nie było miejscem ich przyjmowania, a kanapa i stolik z gazetami znajdował się tu dlatego, że bardzo dużo Equestrian przychodziło z rodzinami(jeśli je mieli), które w czasie ich rozmowy siadały sobie tutaj i czekały. Może dla ludzi przychodzenie do poradni z rodzinami byłoby dziwne, ale dla Equestrian nie było niczym nadzwyczajnym o czym Magda przekonała się już dawno temu. Na wizytę trzeba się było umówić, co jak do tej pory bardzo dobrze zdawało egzamin, bo gdy pomogła jakiemuś byłemu kucykowi ten natychmiast informował wszystkich swoich przyjaciół, którzy na Ziemi zmagali się z jakimiś problemami. Kolejne dwa pomieszczenie to było to, w którym przyjmowała pacjentów, bardzo przyjemne i wygodne, oraz po prostu zwykła łazienka. Nic specjalnego. Usiadła za fotelem, wiedząc dobrze, że za jakieś pół godziny będzie tu miała swoją stałą pacjentkę. Teraz jednak wyciągnęła gazetę, w którą wczytała się dokładnie, a nie, tak jak zwykle, przeglądnęła po samych tytułach, szukając czegoś godnego uwagi. Jej wzrok bardzo szybko przyciągnęło jedno zdjęcie i krótka notka, która sprawiła, że przygryzła wargę z irytacji. Nosz do cholery jasnej, ci idiotyczni dziennikarze. Odrzuciła gazetę na biurko i wzięła głęboki oddech. Nic się nie stanie. Przecież jadą teraz na wakacje do strzeżonego kurortu, a potem będą tutaj. Jest z Anną, a ona wykazuje ponadprzeciętny instynkt w sytuacjach niebezpiecznych. W ogóle skąd u niej takie myśli? Snow wspominała o tym, że ludzie mogą chcieć dokonać na niej zemsty, ale przecież bardzo prawdopodobnie było to przesadzone. W Polsce populacja ludzi nienawidzących Equestrian zmniejszała się z każdym tygodniem. Polska to nie był kraj, w którym można było spokojnie żyć, jeśli mściło się na byłych kucykach. Jednak... ciągle nie puścił jej ten głupi instynkt, który chciał zmusić ją do wstania natychmiast i upewnienia się, że dziewczyny dojadą nad to morze i będą miały tam należytą ochronę. Magda przyłożyła chłodną dłoń do czoła i odetchnęła jeszcze raz, czując jak wraca do niej ten chłodny, lodowaty wręcz spokój, który towarzyszył jej w każdej godzinie życia. Zamrugała jeszcze dla pewności i znowu sięgnęła po gazetę, ignorując mały artykulik. *** Natalia - Urocze - mruknęła Natalia przeglądając właśnie długiego i niesamowicie szczegółowego maila, który przysłał jej prezydent Ameryki. - Całkiem dobry pomysł - powiedziała znów do siebie chyba tylko po to, by przerwać ciszę w swoim gabinecie, która zapanowała w nim, gdy każdy minister wrócił już do swojej normalnej pracy. Mail ten dotyczył niejakiej Amerykańskiej Organizacji Pokoju, z której ideą wyszła Ameryka we współpracy z Brazylią. Jej głównym celem miało być tworzenie dla ludzi instytucji, które byłyby odpowiednikiem gabinetów doradczych dla byłych Equestrian, takich jaki na przykład w Warszawie prowadziła Magda. Miało być to po prostu miejsce, gdzie pracowaliby tylko ludzie i do których przychodziliby tylko ludzie, którzy chcieliby po prostu porozmawiać o swoich problemach w związku z nową rzeczywistością. Byłby to jak dla niej całkiem dobry pomysł, gdyby nie to, że tworzył kolejne granice pomiędzy dwoma rasami. Z drugiej strony hipokryctwem byłoby nie przystać na to, skoro byli Equestrianie swoje gabinety mogli mieć. Może rzeczywiście na terenie dwóch Ameryk coś takiego się przyda, w końcu jak na razie to tam najwięcej było nienawiści wśród ludzi. Ale na nie więcej niż parę lat, to było... pewne. Uśmiechnęła się krzywo, rozmyślając o tym, co odpisać. Nie przeczuwała jak na razie czegoś takiego w Europie, trzeba byłoby najpierw sprawdzić, jak takie miejsca sprawdzają się w praktyce. Nie zamierzała odrzucać jednak pomysłu z góry. W drzwiach rozległo się pukanie, a po krótkim "proszę", rzuconym przez Natalię do środka weszła Jolanta i nie mówiąc ani słowa podeszła do Natalii, która wróciła wzrokiem do maila. Jolanta stanęła za panią premier i zajrzała jej przez ramię. Czytała przez parę minut, a na koniec parsknęła. - Instytucje do których mieliby się zgłaszać ludzie odczuwający sadystyczną chęć skrzywdzenia byłych Equestrian? Przecież już takie istnieją. Nazywają się szpitale psychiatryczne. Natalia nie zareagowała na tą kąśliwą uwagę, tylko zminimalizowała mail i powiedziała łagodnie: - Nie dokładnie o to chodzi. To mają być po prostu zwykłe gabinety spotkań, żeby ludzie mogli się wygadać, co ich dręczy w nowym systemie i zaproponować reformy. Smith jest rodowitym człowiekiem i ludzie pewnie nie odrzucą jego pomysłu od razu, ale mam wrażenie, że podchodzi do tego trochę zbyt optymistycznie - westchnęła. - Ale warto spróbować, nie będę mu bronić. Ani jemu, ani prezydentowi Brazylii. No dobrze, a z jaką sprawą do mnie przyszłaś? - spojrzała na nią pytająco. Jolanta wzruszyła ramionami. - Na dobrą sprawę z żadną, chociaż... - urwała tajemniczo. - Może cię to zaciekawi - podała jej gazetę otwartą na jednej ze stron. Natalia zmarszczyła brwi na widok zdjęcia i artykułu. - Magda się zdenerwuje. Nie chciała by to wyszło do informacji publicznej. Według niej Snow bardzo obawiała się ataku, gdy spotkała ją po raz pierwszy. Jolanta również zmarszczyła brwi. - Snow. Snow Night. To nie była kuzynka gwardzisty? - Tak, Golding Shielda - odpowiedziała Natalia trochę nieprzytomnym tonem. - Uważasz, że w tej chwili dziewczyna jest w niebezpieczeństwie? - zapytała a jej postawa trochę zmiękła, kiedy odłożyła gazetę z boku na biurku. - Ja uważam, że każdy jest w niebezpieczeństwie i to każdego dnia, nawet jeśli wydaje mu się, że jest bezpieczny - urwała. - Ale pomijając filozofię w tej chwili najprawdopodobniej nie. Najdalej za godzinę będą w kurorcie, a informacja pojawiła się niedawno. Zbyt krótki czas reakcji, tym bardziej, że artykuł jest mały i pojawił się w nieistotnej rubryce. Nie wykluczam jednak niczego, zawsze lepiej jest się zabezpieczyć, nawet jeśli dziewczyna histeryzuje. - Nie sądzę... - mruknęła Natalia. - Zadzwonię w takim razie do kurortu i tam poproszę o podniesienie standardów bezpieczeństwa - powiedziała sięgając po telefon i rzucając jeszcze krótkie spojrzenie Jolancie. - Nawet jeśli nie zrobię tego teraz, to jestem pewna, że najdalej za pół godziny dostanę wiadomość od Magdy z prośbą, abym to zrobiła. - W porządku - odpowiedziała Jolanta spokojnie i poprawiając koka ruszyła do wyjścia. - Ja wrócę już do ważniejszych spraw, bo od dobrych trzech godzin nie dotknęłam dokumentów. Miłego dnia, pani premier - rzuciła jeszcze przy drzwiach i wyszła.
  16. Nie było mnie ostatnio. Teraz jestem, ale w bardzo słabej formie, bo jestem dość chora. Ważne, że coś. ____ Stanisław - Miło - zawyrokował Stanisław po wejściu, brzmiąc jednak co prawda delikatnie niepewnie. Przypominałoby to trochę zapełnione zawsze kafejki Canterlockie, gdyby nie to, że kompletnie zignorowali jego przyjście. Z drugiej strony, jeśli zapomnieć o Equestriańskich sentymentach to nawet lepiej dla niego. Mógł się po prostu poprzyglądać codziennemu życiu rosjan. Stał przez chwilę w wejściu obserwując towarzystwo, a potem przysiadł się do jednego z zapełnionych stolików. Jak na razie nie odzywał się i nie otworzył swojej małej walizeczki, skupiając się tylko na uważnym obserwowaniu otoczenia. ___ Co nowego w gazetach? Małe rubryczki w codziennych gazetach, te w których wspominało się raczej o sprawach mniej ważnych związanych z nowymi filmami albo wypowiedzią jakiejś gwiazdy były praktycznie wszędzie zapełnione jedną informacją i jednym zdjęciem, dokładnie tym, które przedstawiało delikatną dziewczynę rozmawiającą z uprzejmie uśmiechającą się Natalią, w towarzystwie Magdy, której widać było tylko czekoladowe włosy, oraz dwóch innych polskich ministrów. Informacja brzmiała: Krawcowa w Kancelarii Z najnowszych źródeł wynika, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów w Polsce postanowiła zatrudnić prywatną krawcową. Czyżby Rządowi znudziły się normalne, sklepowe oferty? Zobaczymy jak spisze się ta śliczna pani imieniem Snow Night. Jeśli tabloidy będą zabijać się o zdjęcia Ministrów w nowych kreacjach, to będziemy już wiedzieć, że osiągnęła sukces. ____ Reakcje moich postaci w kolejnym poście, by zachować troszkę chronologii. No i nie czuję się na razie na siłach.
  17. Smoki Meumimar podniósł pazurzastą dłoń do twarzy i przesuwał jednym z ostrych paznokci po swoich ustach, równocześnie wciąż wpatrując się uważnie w przybyszy, szczególnie w dziewczynę, która, musiał przyznać z mentalnym westchnieniem, była tak ograniczona i przyziemnie myśląca jak większość kucyków. Właśnie miał jej odpowiedzieć, gdy Nidhaem zmrużyła lekko oczy i powiedziała twardo: - Słowo. Słowo jest wszystkim i obrazuje wasz sposób myślenia, wasze plany i prawie wszystkie cechy charakteru, od dobrych do złych. Jeśli nie przekonało nas wasze słowo, to po co mielibyśmy się trudzić obejrzeniem waszych osiągnięć. Jej usta wygięły się odrobinę, jakby nie wierzyła w to, że musi tłumaczyć taką oczywistość. - Doskonale ujęte - powiedział Meumimar, na co Nidhaem skinęła lekko głową. Wtedy Rekeam i Nidhaem udali się z powrotem w stronę domku, a Meumimar rzucił: - Co mogłabyś przekazać Golding Shieldowi? Powiedz mu, że jeśli się myli i Celestia żyje, oczekujemy go tutaj, by przed nami przyznał się do błędu. Tylko tyle - dodał z błyskiem w oku. - Chociaż możesz też wspomnieć, żeby bardziej sprawdzał swoich wspólników. I nie jest to nic, co dotyczyłoby ciebie. Miłego dnia. Przez całą rozmowę Meumimar utrzymał doskonałą pozycję uczonego, spokojnego człowieka, co było prawdą, bo był mniej więcej w wieku Luny. *** Stanisław - To nie jest dla mnie problem, chcę poznać życie zwykłych ludzi, a nie elitę salonów - odpowiedział pogodnie. Kurczę, że też Stanisław nie wziął ze sobą parasolki. Ale cóż, takie rzeczy nie mogły go powstrzymać. Deszcz nie był dla niego aż tak przyjemny, jak wtedy, gdy był kucykiem, ale nadal nie było to złe przeżycie. Zrobiło mu się jednak dość zimno i gdy dotarli pod bar trząsł się już lekko pod swoim płaszczem. Nie mógł powstrzymać zmarszczenia nosa, kiedy zauważył dym w pomieszczeniu. Strasznie nie lubił jego zapachu i w ogóle jego całego, tak samo jak wszelkich innych niszczących używek. Dla niego zażywanie czegokolwiek groźniejszego niż cydr Ponyville'ski było niepojęte i nie rozumiał co w ogóle ludziom to daje. - Cóż - rzucił jednak pogodnie, wbrew własnym myślom. - Mam nadzieję, że jest tam trochę cieplej - uśmiechnął się lekko do ochroniarza w przyjaznym geście i wszedł do środka. *** Natalia Każdy z przedstawicieli państw, którzy mieli pojawić się na szczycie, odesłał już e-mail zawierający w każdym przypadku to samo - radość z tego, że mogą się tu pojawić. Niektórzy mogliby uznać to za niezbyt normalne, ale dla Natalii nie było to nic dziwnego. Każdy z tych ludzi należycie ją przecież szanował. Nie ważne co myśleli, zawsze pisali i mówili z szacunkiem(chociaż czasami Natalia wolałaby, żeby po prostu mówili co myślą). Informacja o tym, że szczyt ma się odbyć wyciekła już dość szybko do zagranicznych mediów i Natalia rozmyślała właśnie, czy w ogóle pojawi się jakieś państwo w którym media będą wyrażać się o tym źle. Chyba nawet Rosja by się na to nie zdobyła, to było zbyt ważne i wyczekiwane wydarzenie. Natalia przechyliła właśnie filiżankę z, dla miłej odmiany, herbatą, gdy ktoś znów zapukał do drzwi. Natalia westchnęła bezgłośnie, a potem przywołała się do pozycji szczęśliwej pani premier i powiedziała pogodnie: - Proszę wejść. Drzwi otworzyły się i, tak jak Natalia podejrzewała, weszła przez nie Cloud trzymając w ręku plik kopert. - To listy, głównie od polaków, przynajmniej te które przyszyły do tej pory - powiedziała z lekko pochyloną głowę, a potem odłożyła je na biurko i wycofała się, kiedy Natalia ją pożegnała. Tego również się spodziewała, po tym, jak jej wypowiedź o Salvadorze stała się oficjalną. Jak podejrzewała połowa tych listów przyszła od byłych Equestrian, którzy będą jej dziękować, zadawać pytania o bezpieczeństwo albo po prostu będą to ich opinie na ten temat(Wiedziała, że tak będzie, tak wiele byłych kucyków nie mogło się odzwyczaić od pisania listów, takich jak do księżniczek, z dyskusją o ich każdym, najmniejszym nawet, problemie, czy pomyśle), kolejna część będzie od ludzi, którzy jakimś cudem zdobyli się na to, by również po prostu wyrazić swoją opinię listem, a nie na przykład e-mailem, czy na jakimś blogu(zwykle studenci kierunków humanistycznych lub psychologicznych, profesorowie i socjologowie, chociaż znajdą się tam też i z dwa listy od zwykłych ludzi), a jeden do trzech będzie z pogardą wyrażał się o jej stanowisku i całej jej osobie, do czego również była przyzwyczajona. Wzięła jeszcze jeden łyk herbaty i z dziwnym uczuciem ściskającym brzuch(jak zawsze) zaczęła otwierać pierwszy list z brzegu.
  18. Magda - Nie masz za co dziękować, to normalne, że dbamy w Kancelarii o swoich pracowników - powiedziała Magda do Snow z adekwatnym ciepłym uśmiechem. Nie wspomniała i w najbliższym czasie nie zamierzała wspomnieć o tym dziwnym instynkcie, który kazał jej tak bardzo o nią zadbać. Bo przecież mimo wszystko nie było normalnością, by asystentka premier dbała o każdy jeden aspekt urlopu pracowników. - Miłego wypoczynku - rzuciła jeszcze, gdy szły do wyjścia. Na słowa Anny Magda zmarszczyła tylko ledwo zauważalnie brwi i założyła ręce, rzucając jej znaczące spojrzenie, które nie było nawet naganą, tylko ostrzeżeniem. Mimo wszystko kobieta nie sądziła, by Anna z własnej woli naraziła na niebezpieczeństwo siebie i Snow. Była dziwna - to mógł stwierdzić każdy, kto z nią dłużej przebywał, ale nie nierozsądna. Coś tak czuła, że kupno biletu i tak się nie sprawdzi, bo czasu rzeczywiście nie było za wiele. W każdym razie, pieniądze się zwrócą, a Anna znając życie i tak zajmie się tą podróżą sama. Ona zawsze najchętniej wszystko załatwiałaby sama. Potrzebowała jednak czasami lekkiej kontroli, bo pomysły na jakie wpadała nie zawsze były tak trafne jak jej się wydawało. W kwestii jej własnego życia była jednak dość dbała i mogła jej zaufać, że pojawią się nad morzem w jednym kawałku. Choć, czasami zdarzało jej się chyba zapomnieć, że nie jest już tak wytrzymała jak dawniej... Smoki Kiedy kucyk upadł na kolana Nidhaem i Rekeam znów zwrócili się w jego stronę. Na ich twarzach nie było ani zadowolenia ani pychy, choć pojawiła się na nich dobrze znana chłodna wyniosłość. Meumimar nie był jednak na to obojętny i zaczął mówić bardzo stanowczym, surowym wręcz głosem, który wywołał w oczach pozostałych smoków iskierki zdziwienia. Nie byli oni jednak na tyle starzy i uczeni, by zrozumieć niektóre decyzje Meumimara, ale ufali mu, ponieważ był od nich inteligentniejszy. - Wstań, bo twoje obecne kolana mogą cię rozboleć od tej pozycji - rzucił Meumimar wyniośle z jakby lekkim niezadowoleniem, co szybko zaraz się wyjaśniło, gdy zmarszczył delikatnie nos i dodał. - Kucyki miały być podobno rasą wierną, niezależnie od sytuacji. Gdyby Celestia cię teraz zobaczyła, zawstydziłabyś ją swoją niewiernością. Chociaż nie, Celestia nie jest jeszcze aż tak restrykcyjna, jednak Lunę ugodziłoby to w jej Equestriańsko-Canterlocki patriotyzm - zakończył zwięźle, a potem dodał już spokojniej. - My, smoki, nie czujemy potrzeby wyrażania się z pokorą o królewskich siostrach, ale nigdy nie zdradzimy naszej Królowej Matki, nawet jeśli byłaby martwa - Nidhaem i Rekeam odwrócili gwałtownie głowy w stronę Meumimara. - Kucyki jak widzę są w stanie oddać pokłoń komukolwiek, jeśli tylko sytuacja i możliwe korzyści im sprzyjają. Przykre - dodał już bez żadnych emocji na twarzy i dopiero wtedy odpowiedział konkretniej. - Nie uważam waszych intencji za nieszczere, co nie oznacza, że widzę sens w dołączeniu do waszych planów. Smokom złożono już inną, z punktu widzenia logiki bezpieczniejszą, ofertę - mówiąc to zmrużył lekko oczy, co mogło delikatnie sugerować, że żadna z nich tak naprawdę nie podobała mu się do końca. Zapadła cisza, Meumimar wpatrywał się uważnie w przybyszy, a Nidhaem i Rekeam (którzy po usłyszeniu choćby i wspominki o tym, że ich królowa mogłaby być martwa byli trochę roztrzęsieni) zdążyli się już uspokoić.
  19. Magda Skinęła lekko głową, nie powstrzymując lekkiego uśmiechu, który miał na celu nie tylko wyrażenie zadowolenia, ale też ciepły znak dla Snow. - W porządku. Nawet tydzień będzie zbawczy dla twojego stanu zdrowia. W takim razie jedziecie we dwie - stwierdziła z wyraźną nutą zadowolenia w głosie, jak zawsze gdy coś szło po jej myśli. - Anno jak tylko się spakujesz, pojedziecie na Dworzec Centralny, najlepiej jak najszybciej, bo pociąg odjeżdża o godzinie 17.30, a jest - spojrzała przelotnie na swój zegarek na nadgarstku. - 16.30. Bilety zostały już przeze mnie elektronicznie zakupione, wystarczy, że pokażecie te kwitki - wyciągnęła z kieszeni płaszcza dwie kartki, które wyglądały po prostu na potwierdzenie pracy w Kancelarii. Na kartce Snow napisane było tylko "Ewelina Szymańska". Na żadnej z nich nie było żadnego wspomnienia o rasie ani niczym innym w tym stylu - Na miejscu po prostu przejedziecie do ośrodka wypoczynkowego dla urzędników państwowych. Jeszcze jakieś pytania? - zapytała znów z kamienną twarzą, zerkając tylko przelotnie na rudą dziewczynę z torbą na aparat przełożoną przez ramię, która właśnie obok nich przechodziła. Dziewczyna rzuciła im tylko krótkie spojrzenie i wyszła. Prawdopodobnie dziennikarka, który przyszła tu robić materiał o Salvadorze - pomyślała Magda. *** Smoki Nidhaem i Rekeam byli w duchu coraz bardziej zirytowani słowami przybyszy. Szczególnie tą częścią o tym, jakoby mieliby wyjawić im powód nienawiści do podmieńców. Ha! Kim oni byli by oczekiwać od nich takich odpowiedzi. Na wspomnienie o eliksirze, włosie i krwi, Rekeam wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale natychmiast znów przyjął obojętną i poważną minę, na widok przelotnego spojrzenia jakie rzuciła mu Nidhaem. Najbardziej spokojny pozostał Meumimar. Doceniał szczerość, była ona cnotą hołdowaną przez smoki, mimo wszystko nadal nie uważał przyłączenia się do tej grupy za rozsądne. Kiedy klacz skończyła uśmiechnął się lekko, tak, że prawie nie widać było, że w ogóle to zrobił. Był to jednak dość kwaśny uśmiech. - Z dwojga złego lepiej wybrać rzecz pewniejszą - zaczął, a Nidhaem i Rekeam natychmiast zwrócili na niego pełnię swojej uwagi w skupieniu wpatrując się w jego sylwetkę. - Nawet największe chęci nie wygrają z doświadczeniem. Nie widzę w tej propozycji nic zachęcającego - dodał tajemniczo i zamilkł, obserwując przybyszy z góry.
  20. Magda Obserwowała Annę beznamiętnie, ani trochę nie przejmując się jej słowami. Założyła ręce na klatce piersiowej i zanim odpowiedziała, uśmiechnęła się lekko do Snow. Podejrzewała, że dziewczyna znów poczuje się niepewnie, w końcu nie dalej jak kilka godzin temu była anonimowym Equestrianinem z małym sklepem. - Nie będę zawracać Natalii głowy twoim zwolnieniem lekarskim, zajmuje się teraz innymi, ważniejszymi sprawami, o czym dobrze wiesz - powiedziała od razu, by nie było żadnych wątpliwości, wpatrując się Annie prosto w oczy i zastanawiając czy udaje głupią. Doprawdy, jako jej asystentka była właśnie od tego by załatwiać mniej istotne sprawy. - Mogę ci wystawić urlop lub niezdolność do pracy, bo właśnie od tego jestem. Taka jest moja praca w Kancelarii, wyręczać Natalię z mniej istotnych obecnie spraw. Natalia ufa mi i moim decyzjom, tak samo jak tobie, więc jeśli, będąc przecież lekarzem, uważam cię za przemęczoną, to pani premier mi uwierzy. Oczywiście, jeśli do tej pory nie zauważyła tego sama, w co nie wątpię - Magda mówiła ciągle tym samym monotonnym głosem, chcąc po prostu zakończyć już tą niepotrzebną i przeciągającą wszystko rozmowę. Chwilę później zmieniła jednak taktykę. - Wystawiłam ci diagnozę, zrób z tym co chcesz. Proponuję ci regenerację nad morzem i odpowiednio ułożony w czasie powrót, jeśli jednak wolisz zostać w pracy i być niezdolnym do niczego ciężarem dla wszystkich realizowanych przez Kancelarię planów - dodała delikatnie, lekko unosząc kąciki ust. - zrób tak. Mówiąc szczerze, nie chcę cię zmuszać. Proszę, pokaż jak bardzo jesteś uparta, postaw na swoim i czekaj na pogorszenie pamięci, obniżoną odporność, migreny, problemy z trawieniem i nerwicę. Wtedy jednak pożegnasz się z pracą na dłużej - wtrąciła gładko, a potem dodała trochę ciszej. - ludzki organizm reaguje bardzo gwałtownie kiedy się o niego nie dba. Dlaczego nie miałaby dać jej wyboru? Magda jednak ciągle przetwarzała sobie w głowie ostateczną organizację urlopu dla dwóch osób. Mimo wszystko nie zamierzała zachowywać się jak uparty osioł i jeśli Anna teraz odmówi, to Magda z trochę zbyt przesadną satysfakcją napisze jej za kilka tygodni uzasadniony u Natalii przymusowy miesięczny urlop. Wystarczyło tylko poczekać, aż Anna opadnie fizycznie z sił i zacznie robić błędy. Do tej pory, zanotowała sobie szybko w pamięci, nie można powierzać jej niczego istotnego. *** Smoki Nidhaem zacisnęła wargi jeszcze mocniej, a Rekeam odwrócił głowę, jakby nie mógł na nich patrzeć. Uspokajali się jednak, dość szybko opanowując ten atak wściekłości, która nadal odbijała się ogniem o ściany ich wyuczenie przywróconego opanowania. Przez chwilę nie odzywali się, całkiem ignorując kucyki, ale kiedy Nidhaem wyglądała jakby zamierzała coś powiedzieć, co pewnie nie byłoby zbyt przyjazne, dobiegł do nich spokojny i głęboki głos spod drzwi chatki. - Niemądre stworzenia. Ograniczone istoty - przy drzwiach, opierając się o framugę, stał Meumimar. Wyglądał na znacznie starszego od Nidhaem i Rekeama, jego rudawo-kasztanowe włosy poprzecinane był maleńkimi paseczkami siwizny. W jego bordowych oczach kryła się jednak wielka mądrość i dość sporo energii, która nie pasowała do człowieka w jego wieku. Ale w końcu - nie był człowiekiem. Nidhaem i Rekeam odwrócili się od razu do niego, ignorując przybyszy. Rekeam stał jednak w taki sposób, by w każdej chwili zareagować, jeśli przyszłoby im do głowy coś niegodnego. Meumimar był o wiele spokojniejszy od młodszych smoków i z powagą przyglądał się przybyszom. W lekkim zmarszczeniu jego brwi kryła się jednak chłodna pogarda. - Wasze pojmowanie krzywdy jest czymś, czego młodsze smoki często nie potrafią zrozumieć - Nidhaem kiwnęła lekko głową i sama zmarszczyła brwi, doskonale wiedząc co Meumimar ma na myśli. - Nigdy nie prowadziliśmy z podmieńcami otwartej wojny. Z gryfami - tak, wiele wieków temu - dodał tym samym spokojnym, głębokim głosem. - Lubię je. Waleczne stworzenia, jednak brakuje im rozwagi - dodał bez żadnej złośliwości. Ewidentnie nie zamierzał jak na razie dodawać nic więcej. Nidhaem i Rekeam wydawali się całkiem uspokoić w jego obecności i też rzucali kucom pogardliwe spojrzenia.
  21. Magda Magda niemalże przewróciła oczami na słowa Anny. Mogła się spodziewać... Cóż, nie zamierzała jednak jej odpuścić. Jej spontaniczny pomysł spodobał jej się na tyle, że w ciągu tych paru sekund zdążyła ułożyć cały plan jak mogłoby to wyglądać. - Szczyt będzie dopiero za dwa tygodnie, jak nie później. Więc przyjedziecie na niego świeżo wypoczęte, zadbam o to, byście wróciły dwa lub trzy dni wcześniej i miały czas na powrót do normalności. Jeśli chodzi o sprawy organizacji szczytu, uwierz, pani premier i Kancelaria będą w stanie przygotować się same. Anno - zaczęła znów Magda z dobrze ukrytą irytacją. - uwierz mi, przy twoim poziomie przepracowania i stresu i tak byłabyś bezużyteczna. Osoba z tak głębokim przemęczeniem jak ty nie jest zdolna do sumienności i dobrego korzystania z wyobraźni. Jestem lekarzem psychiatrą, możesz zaufać mojej ocenie - dodała twardo. - Wolałabym, żebyś przyjechała wypoczęta i wykurowana i dopiero wtedy powróciła do pracy i pomocy podczas szczytu. Nie chciałabym byś w swoim stanie popełniała niepotrzebne błędy. - potem uśmiechnęła się, naprawdę łagodnie i dodała spokojniej. - Wypiszę ci zwolnienie lekarskie, mam prawo do wydawania takich oświadczeń. Nie dodała jeszcze czegoś w rodzaju Pojedziesz na ten urlop, inaczej wystawię ci na papierze niezdolność do pracy. Nie miała najmniejszej ochoty na kłócenie się z Anną, a doskonale wiedziała jak nieznośna może ona być, kiedy wciągnie się ją w bitwę na argumenty. Tak więc o wiele lepsze było po prostu wyciągnięcie wszystkiego od razu. *** Smoki Po raz pierwszy od kiedy kucyki odwiedziły smoki, na twarzy Nidhaem i Rekeama pojawiła się tak otwarta ekspresja. Niezbyt przyjemna. Obydwoje zacisnęli pazury na przedramionach, prawie dziurawiąc materiał naprawdę grubych swetrów, które na sobie mieli. Praktycznie każdy smok chodził ubrany tak samo, niesamowicie gruby sweter, grube dżinsowe spodnie i tak samo grube skarpety niemal pod same kolana. Nie wspominając o ciężkich butach. Mimo, że w Chinach było gorąco, smokom ich strój nie wydawał się ani trochę przeszkadzać. Wracając jednak do ich twarzy - skrzywiły się one właśnie w pogardzie i wściekłości. Nidhaem zacisnęła tylko wargi, nie mówiąc ani słowa, zrobił to za nią Rekeam: - Macie na myśli podmieńce? - po raz pierwszy smoki brzmiały naprawdę niebezpiecznie. Ich oczy wydawały się płonąć, niczym ogień, który niegdyś wypuszczali, a postawy pochyliły się ku przybyszom, jakby mieli ochotę rzucić się na nich i wydrapać im oczy. Mimo wszystko szansa na to, że to zrobią była dość mała. Smoki znane były ze swojej samodyscypliny, więc choć wyglądali tak groźnie nie poruszyli się choćby o krok. - Nie mamy zamiaru współpracować z podmieńcami. Wydawali się całkowicie zignorować dalszą część. Dopóki ta sprawa nie była wyjaśniona nie zamierzali w ogóle podnosić tematów sojuszu. Smoki były w stanie w jakimś stopniu zaakceptować każdą rasę. Tylko nie tą. Chyba tylko do ludzi czuli tak wielką nienawiść jak do podmieńców. Z jakiego powodu? Nigdy żadna rasa jeszcze tego nie odkryła, wątpliwe, by wiedziały to choćby i nawet same podmieńce...
  22. Magda Kobieta spojrzała neutralnie na Snow, kiedy ta zaczęła mówić. Słuchała jej, odgarniając do tyłu włosy, a potem splatając ręce na piersiach. Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, kiedy Snow wspomniała o Goldingu, jednak nie wyglądał on jakoś szczególnie, od zwykła uprzejma reakcja. Przynajmniej z wierzchu. Magda doskonale znała historię Anny i zdawała sobie sprawę z tego, co mówiła Snow. Mówiąc szczerze pomyślała teraz nawet, czy nie mogła od razu zawiadomić Anny i poprosić ją o pomoc dziewczynie. Ale cóż. Kierowała się po prostu zwykłą logiką, która w tamtej chwili podpowiadała jej, że nie musi ściągać kogoś spoza Kancelarii, skoro tutaj pracuje tak wiele ludzi. Czy to przeznaczenie, że dwie dziewczyny się spotkały? Mówiąc szczerze po pobycie Equestrii Magda naprawdę byłaby w stanie w coś takiego uwierzyć. Cóż... skoro już o tym. To będzie kolejna decyzja, którą podejmie sama. Musi przystopować, bo pani premier zarzuci jej niesubordynację. Ale jeśli jest jakiś człowiek, który zaakceptowałby to, że w takiej sytuacji kierowała się drogą instynktu, to jest to właśnie Natalia. - Cóż, skoro wasze losy są tak połączone i przypadłyście sobie do gustu... Może trzeba dać wam szansę na lepsze poznanie się. Anno, co powiedziałabyś na urlop? *** Smoki Smoki nie wyglądały na przekonane. Rekeam już na pewno nie. Natomiast Nidhaem podniosła pazurzastą dłoń do swojej twarzy i przesunęła zaostrzonym paznokciem po policzku. Wyglądało to na dość niebezpieczny gest zamyślenia. Mimo wszystko na policzku smoczycy nie został po tym żaden ślad, więc nie mogła tego zrobić zbyt mocno. - Możemy poradzić sobie sami. Nadal mamy pozostałości magii. A Królową Matkę - jej głos się wyostrzył, a oczy jakby ściemniły. - znajdziemy sami, tak jak przystało na rasę wyższą. Przez chwilę dwójka milczała, wpatrując się jakby karcąco w byłe kucyki. Potem odezwał się trochę wybuchowy Rekeam: - Ten sojusz nie przyniesie smokom żadnych korzyści. Wszystko zostaje po waszej stronie. Nasza wiedza, nasza magia, znajomość dawnych sztuk i historii, oraz informacje o pozostałościach Equestrii na Ziemi. To aż dziwne, że Nidhaem nie skręciła sobie karku, tak szybko odwróciła głowę w stronę Rekeama. Jej włosy zafalowały tylko delikatnie w powietrzu i wróciły na swoje miejsce wokół jej szyi i ramion. Rekeam na pewno był teraz dość zmieszany, ale jedyne co mogło na to wskazywać to lekko rozszerzone źrenice. Poza tym zachował kamienną twarz. Nidhaem miała na twarzy wymalowany idealny spokój. - Poradziłabym sobie tutaj sama. To tylko garstka byłych kucyków - za to jej głos był ostry jak pazur smoka i czaił się w nim gdzieś kontrolowany gniew. Mimo wszystko smoki zachowały całkowitą powagę i znów spojrzały z surowością na przybyszy.
  23. Smoki To aż zadziwiające jak smoki potrafią przez cały w ogóle się nie ruszać. Wydaje się, że nawet lekki wiaterek, który tu wiał, nie był w stanie ruszyć choćby ich włosami. Ciągle stali z założonymi rękoma, górując na byłymi kucami i obrzucając ich nieprzyjemnym spojrzeniem. Nie odezwali się ani słowem, nie przerywali kucom, a gdy te w końcu umilkły, Nidhaem opuściła ręce, nie wykonując jednak żadnego inne przyjaznego gestu. - Być może nasza współpraca nie jest rzeczą istotną, skoro nawet wasz przywódca uznał ją za mniej ważną - stwierdziła kobieta bezbarwnie. Jej głos był niższy niż zwykle u kobiet, do tego w pewien sposób zdawał się zostawiać po sobie jakieś dziwne drgania w powietrzu, choć to musiało być tylko wrażenie. - Podejrzewam też, że nasze cele nie są wspólne - dodała tym samym, spokojnym i monotonnym głosem. - Nie chcemy zostać... kucykami - dodała i w jej głosie słychać było odrobinę pogardy, której jako młody, zaledwie trzystuletni smok nie potrafiła jeszcze dobrze ukryć. Ich głosy były i może idealne wyważone, ale oczy nadal zdawały się wiercić w byłych Equestrianach dziury na wylot. *** Magda Magda wszystko co miała do zrobienia w Kancelarii skończyła dość szybko. Natalia była czasami aż niesamowitą kobietą i potrafiła samodzielnie radzić sobie z różnymi problemami, tak więc kiedy tylko Magda skończyła z papierami, pani premier powiedziała jej, że na dzisiaj może już odpocząć. Oczywiście sama Magda wątpiła w to, że tak zrobi. Najprawdopodobniej otworzy na kilka godzin swój gabinet pomocy byłym Equestrianom albo zajmie się jakąś inną formą samorealizacji w mieszkaniu. Najpierw jednak czekała spokojnie w Kancelarii, chcąc dopełnić swoich obowiązków wobec Snow. Młoda Equestrianka, którą dziś spotkała cały czas ją intrygowała i ciągle jeszcze nie wiedziała, co tak właściwie ją aż tak wyróżnia. Nie miała pojęcia. Nadal jednak czuła potrzebę, żeby jej pomóc. Magda stała w holu, już osuszonym. Wody tu co prawda nie było, ale nadal pozostawała sprawa remontu. Magda jednak wiedziała, że przy stopniu organizacji tej Kancelarii bardzo szybko ktoś się tym zajmie i wszystko wróci do normy. Snow przyjechała dość szybko, Magda nie stała tu nawet dziesięć minut. - Witaj - rzuciła pogodnie do Snow. Pewnie zmarszczyłaby brwi na widok Anny, ale ukrywanie odruchów miała opanowane już do perfekcji. - Ty także, Anno. Czy w księgowości były przepracowane, czy po prostu zbyt leniwe? - rzuciła trochę zbyt surowo, biorąc pod uwagę obecność Snow, więc zaraz dodała spokojniej. - Cieszę się, że pomogłaś naszej nowej pracownicy. To bardzo właściwie z twojej strony. Wszystko spakowałaś, Snow?
  24. Obóz smoków Smoki tak jak podmieńce były rozpoznawalne wśród innych ludzi. Chyba nie było byłego smoka, który nie miałby tego specyficznego, rudo-czerwonego koloru włosów, nie wspominając już o nienaturalnie długich i ostrych paznokciach. Osoba bardziej spostrzegawcza zauważyłaby też inne cechy, które można nazwać ich znakiem firmowym. Nie ważne, czy była to dawna smoczyca, czy były smok byli oni bardzo wysocy i smukli, o wręcz atletycznej sylwetce. Dawało im to duże pole do popisu jeśli chodzi o nieprzyjemne spojrzenia z góry. "Obóz" w Chinach był po prostu samotnym domkiem gdzieś w lesie, do którego nikt nigdy nie wrócił. Wyglądał dobrze i solidnie, chociaż był drewniany. Nie było w nim nic specjalnego, ale smoki przyzwyczajone były do prostoty, nie mówiąc już o tym, że o wiele większa hańbą dla nich byłoby mieszkanie w luksusowym apartamencie, ale wśród ludzi czy innych byłych Equestrian. W domku tym mieszkała czwórka smoków, którym odpowiadało ich własne towarzystwo, nawet jeśli brzydzili się swoich ciał. Była to jedna dawna smoczyca i trójka byłych smoków. W Krainie Smoków nadawanie imion nie było czymś popularnym. Każdy do każdego zwracał się z szacunkiem, a większego rozpoznania dokonywało się za pomocą roli jaką w smoczym społeczeństwo dany smok odgrywał. Bardzo często smoki zwracały się do siebie jakimś przymiotnikiem, który w ichniejszym starym języku mógł stanowić ich dobry opis. Nikt wśród mieszkańców domku nie pozwoliłby sobie na ludzkie imię. Tak więc do smoczycy zwracano się Nidhaem, co oznaczało zdyscyplinowana, ponieważ za swojego właściwego życia była pomocnicą i wierną służką Królowej Matki, co dla smoczycy było największym zaszczytem jaki mogła otrzymać. Były smok, który wyglądał na najstarszego i był przywódcą tego obozu, nazywany był Meumimar co oznaczało sługa wiedzy. W swoim właściwym życiu zajmował się studiowaniem tajemnej wiedzy smoków. Były smok, który wyglądał na zaledwie dwadzieścia lat zwany był nie bez powodu Rekeam. Słowo to oznaczało brawurowy, co dobrze opisywało byłego strażnika, który specjalizował się w obronie powietrznej na granicy Smoczej Krainy. Trzeci smok nosił imię Kephaer, co oznacza błyskotliwy. Za swojego właściwego życia był on jednym ze Strażników Prawa, chociaż ludzie powiedzieliby pewnie na niego "sędzia". Takich grup smoków było względnie wiele, a ich głównym celem było tak naprawdę odnalezienie Królowej Matki. Żaden z nich nie miał wątpliwości, Królowa Matka musiała przeżyć. Królowa Matka nosiła imię Amma i była jedyną, która swoje prawdziwie imię miała, ponieważ nie było to słowo ze smoczego języka. Królowa Matka żyła jeszcze długo przed powstaniem pierwszego smoczego języka. Poza tym smoki nie akceptowały swoich nowych ciał, uważały to za zniewagę i chciały odzyskać swoje prawdziwe życie. Kiedy tylko byli Equestrianie zaczęli kierować się do obozu z budynku wyszły dwa smoki, albo raczej ludzie, którzy siebie nazywali smokami. Zupełnie jakby wyczuli, że ktoś się do nich zbliża. Nidhaem i Rekeam, bo to właśnie oni wyszli na spotkanie przybyszom, mieli bardzo poważne miny i idealnie wyprostowane i dumne postawy. Nidhaem miała rzadkie i cienkie włosy, które lekkimi loczkami owijały jej się wokół szyi. Wydawało się, że w ogóle nie przejmuje się ich czesaniem. I tak większą uwagę przyciągały jej oczy, które zachowały swój niepokojący kolor, a był on pomieszaniem bordowego i rdzy. Rekeam natomiast bardzo akcentował swoje zaostrzone paznokcie, kiedy podnosił co chwila rękę i przesuwał nią po kasztanowych włosach. Światło odbijało się w nich wtedy, zupełnie jakby były pomalowane jakimś lakierem, chociaż to raczej niemożliwe. Na widok przybyszy nie odezwali się ani słowem, tylko stanęli z założonymi rękoma i wpatrywali się w nich uważnie. Znacznie przewyższali ich wszystkich wzrostem.
×
×
  • Utwórz nowe...