Skocz do zawartości

Elizabeth Eden

Brony
  • Zawartość

    2954
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Elizabeth Eden

  1. Pogoda: Nadchodzą ulewne deszcze na terenie zachodniej Rosji i wschodniej Europy. Temperatura nie za wysoka, zimno. ____ Stanisław Stanisław uśmiechnął się lekko. Nie uważał tego od razu za dobry znak, w końcu była to tylko jedna osoba, jednakże miło było usłyszeć i tyle. - Bardzo pani dziękuję, nie będę zajmował już czasu. Miłego dnia - powiedział, kiedy skończył uzupełniać kartki. Miał jeszcze kilka takich samych dokumentów oraz parę innych. Odwrócił się, by w końcu rozejrzeć na zewnątrz. Do tej pory skupiał się całkowicie na rozmówczyni. - Trochę puste te ulice. Wcześniej takie nie były - rzucił do ochroniarza i zmarszczył lekko brwi. - Myślę, że możemy teraz kierować się bardziej w stronę centrum. Są tu na pewno jakieś kafejki albo bary, prawda? *** Marlena Farczewska, dziennikarka Marlena była młodą dziennikarką, ale za to przepełnioną pasją i energią. Była, jak to się mówiło, prawdziwym człowiekiem, ale swojego pobytu w Equestrii nie uważała za coś złego. To była przygoda, piękna i utopijna, ale trwająca tylko cztery lata po których mogła wrócić do normalnego życia i zawodu. Popierała premier Androwicz jak i całą ideę równości i pokoju. Oprócz tego, że w pracy znana była ze swojego entuzjazmu to często oglądali się za nią mężczyźni. Miała zaledwie dwadzieścia pięć lat i oryginalną urodę. Chyba nikt w Warszawie nie miał tak wyrazistych, naturalnych rudych włosów jak ona. Były długie aż do pasa i pofalowane. Poza tym miała na twarzy słodkie piegi i piwne oczy. Do tej pory jedyną osobą, którą spotkała, a która mogłaby się z nią równość, to Peachy z Kancelarii, ale ona się w sumie nie liczy, bo bujny rudy kolor został jej po życiu kucyka. I jej włosy były i tak jaśniejsze, niż Marleny. Dziewczyna była jednym z dziennikarzy, którzy przyjechali do Kancelarii po awarii rur i zostali jeszcze na przemówieniu Natalii Androwicz. Wydarzenia w Salvadorze były czymś strasznym i młoda dziewczyna nie mogła zrozumieć jak do czegoś takiego mogło dojść. W stu procentach zgadzała się ze słowami pani premier. Obecnie Marelna, w ładnej zielonej garsonce, opierała się o ścianę pierwszego piętra i przeglądała zdjęcia, które zrobiła swoją lustrzanką. Zaraz po dziennikarstwie fotografia była jej kolejną pasją, więc robiła również swoje własne zdjęcia, które bądź co bądź również trafiają do gazet. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy zobaczyła jedno z pierwszych zdjęć jakie zrobiła. To były zdjęcia jeszcze z awarii rur, więc tych zdjęć już pewnie i tak nigdzie nie wykorzysta, bo obecnie Salvador był o wiele ciekawszym tematem. Jednak... Drzwi obok otworzyły się nagle, wyszła z nich jedna z księgowych, Peachy, z jakąś teczką, którą najprawdopodobniej zamierzała gdzieś zanieść. - Przepraszam - zaczepiła ją Marlena i podeszła do niej z aparatem. - Możesz mi powiedzieć kto to jest? Zdjęcie było dość zastanawiające. W założeniu miało ono po prostu przedstawiać zalany parter, ale w prawym górnym rogu dokładnie widać było Magdallene Wisdome, panią premier z dwoma ministrami, oraz jakąś młodą, chudą dziewczynę, której Marlena jeszcze nigdy w Kancelarii nie widziała, a przyjeżdża tu dość często. - Oh - Peachy nie wyglądała na skupioną, myślami była chyba gdzie indziej. - To Snow Night. Nowa pracownica. Będzie naszą projektantką i krawcową. W sensie, że Kancelarii. - Mmm... jeszcze nie słyszałam o tym, żeby Kancelaria zatrudniała krawcowe. Rozumiem - powiedziała z lekkim uśmiechem, a kiedy Peachy się oddaliła, mruknęła do siebie - artykułu może z tego nie będzie, ale zawsze jakaś dodatkowa, ciekawa informacja. ____ Informacji o Snow w gazetach jeszcze nie ma.
  2. Kleopatra Spojrzała zimno na pieniądze, które dał. Z czystej złośliwości nadal upierałaby się przy zawyżonej cenie, ale cóż. Im szybciej załatwi tą sprawę tym szybciej się go pozbędzie i wtedy spokojnie wróci do kontemplowania swego majestatu i piękna. I wspominaniu obydwu swoich królestw. Wzięła bułkę paznokciami, przy okazji dziurawiąc chrupką skórkę i położyła ją obojętnie na ladzie, nie dając, ani nawet nie proponując żadnej zrywki. - Myślę, że możesz już iść - rzuciła obojętnie i odwróciła ostentacyjnie głowę, tak, że światło zza witryny sklepowej padło na jej idealnie czarne włosy. *** Stanisław Stanisław słuchał uważnie, patrząc uprzejmie na kobietę i dopiero gdy skończyła zabrał się za zapisywanie w swoich dokumentach. Niby można było mu zajrzeć przez ramię, ale wtedy szybko można było dokonać szokującego odkrycia. Mężczyzna pisał w języku, który na pewno nie był polski, rosyjski i chyba w ogóle nie było takiego języka na Ziemi. Ale w końcu ani ochroniarz ani kobieta nie mogli tego od tak wiedzieć. Przecież równie dobrze mógłby to być jakiś stary język z krajów afrykańskich. Trudno stwierdzić. Wyglądał jednak na jakieś pomieszanie włoskiego, łaciny i angielskiego. - Rozumiem - przemówił po rosyjsku i z ciepłym uśmiechem zwrócił się znów do Nadieżdy. W jego oczach była jakaś dziwna surowość, ale raczej nie odzwierciedlała się na twarzy. - A co pani sądzi o byłych Equestrianach? Oczywiście jeśli chce się pani w ogóle na ten temat wypowiadać. *** Natalia Spotkanie było już zaplanowane i do końca uzgodnione ze wszystkimi zaproszonymi. Natalia sączyła kawę w swoim gabinecie, obok siedziała Magda i czytała ze skupieniem jakieś dokumenty. Natalia dopiero co skończyła przemówienie, na którym po prostu oficjalnie odczytywała swoje słowa na temat wydarzeń w Salvadorze. Było to transmitowane na całym świecie. - Rosja - mruknęła Magda nagle przewracając jakąś kartkę. Natalia uniosła brwi oczekując rozwinięcia, delikatnie składając ręce na biurku przed sobą. - Rosja - powtórzyła Magda trochę głośniej, a potem dokończyła. - Marsze antyequestriańskie. Zbulwersowani ludzie. Szkoda, że po zabójstwie dziecka nie byli. Wtedy miałoby to jakąś rację bytu, teraz jest oznaką rasizmu - skomentowała chłodno. Natalia wychyliła się lekko w swoim fotelu, żeby zajrzeć Magdzie przez ramię. Normalnie fotel na którym siedziała teraz jej asystentka stał naprzeciwko biurka, ale dziewczyna zawsze przenosiła go obok Natalii, tak było po prostu wygodniej. - Tak - skomentowała Natalia cicho. - I tak to przedstawią media na całym świecie. Oh, biedny Barankin. Kompletnie nie potrafi zapanować nad swoim krajem, cały czas tylko bardziej się pogrąża - pani premier pomieszała trochę łyżeczką w swojej filiżance. - Jak wróci Stanisław trzeba będzie zająć się tym bardziej. Inaczej zostanie tylko pogrążenie Rosji ostatecznie. Ale myślę, że Barankina da się jeszcze dobrze poprowadzić... - jej słowa przerwało nagłe wtargnięcie Jolanty. Dosłownie, nie zapukała, nie została zapowiedziana przez Cloud, po prostu weszła szybko do gabinetu i oparła się dwoma rękami o blat biurka, wpatrując w Natalię. Magda zesztywniała, ciągle wpatrując się w dokumenty, które trzymała, jednak jej oczy nie przesuwały się po tekście. Natalia wpatrywała się uważnie w oczy Jolanty, jakby to co się właśnie stało było zupełnie normalne. - Czy...? - zaczęła z napięciem. - Nie. Jeszcze nie. Ale chcę... - urwała na chwilę i skrzywiła się trochę. - Czasami... - znów zamilkła. - Mam tego dość. Ciągle mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Czy ty tego nie czujesz? Magda podniosła wzrok i spojrzała uważnie na dwie kobiety. - Czuję - powiedziała cicho i łagodnie Natalia. - Ale już niedługo dowiemy się dlaczego. Po prostu zachowaj cierpliwość. I jeśli łaska nie wbiegaj tak nagle do mojego gabinetu i do tego z takim wzburzeniem. Ktoś może pomyśleć, że mnie nie szanujesz. Jolanta odetchnęła głęboko, a potem wyprostowała się. - W porządku - mruknęła, zaciskając usta, a potem jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w oczy Natalii, zanim w końcu wyszła. Pani premier zwróciła uwagę na spojrzenie Magdy i uśmiechnęła się do niej delikatnie, obrazując, że nie chce przepytywań. Asystentka zaakceptowała to i wróciła do dokumentów. ____ Co nowego w gazetach? - Wzburzenie Rosjan morderstwami w Salvadorze. Marsze i demonstracje. Prezydent Brazylii zachowuje sceptycyzm "Mówiąc szczerze nie zauważyłem, by tak samo reagowali na śmierci byłych Equestrian, czyli takich samych ludzi jak my, dodając do tego ostatnie zmiany w rosyjskim prawie obawiam się trochę o rasistowskie podłoże protestów". Prezydent Ameryki zaznacza "Uważam, że prezydent i rząd rosyjski powinni spróbować w jasny sposób wyjaśnić jak naprawdę wyglądała cała sytuacja od początku do końca. Musimy zacząć od podstaw, nie próbujmy budować solidnego społeczeństwa na piaskowych fundamentach. Oficjalna wypowiedź premier Natalii Androwicz może być tu pomocna".
  3. Księgowość - Nie martw się, jestem pewna, że się zaprzyjaźnimy. Do zobaczenia - rzuciła szczerze Flitter i kiedy dziewczyny wyszły spojrzała na swoje współpracownice. Peachy kręciła głową, tak, że słońce przedzierające się przez chmury i szybę oświetlało raz po raz jej piegi. - Ta Anna jest jakaś... - urwała. - Wiem - dokończyła za nią Quart. - Ale teraz naprawdę musimy wracać do pracy jeśli chcemy to skończyć dzisiaj. Nie mówiła ani surowo ani wrednie, po prostu była bardzo sumiennym kucykiem, a teraz takim samym człowiekiem. *** Kleopatra Kleopatra spojrzała oburzona na ladę, unikając kontaktu wzrokowego. Jakimś cudem robiło to jednak w taki sposób, że nie można było tego odebrać jako strach, ale jako znak całkowitej pogardy. Czy ten pachołek myślał, że będzie skupiać się na tym, ile sklep płacił mu za naprawę tych nędznych sprzętów? Miała o wiele lepsze tematy do przemyśleń. Mimo wszystko zapłonął w niej płomień gniewu, kiedy odczuła, że ten obdartus traktuje ją jak głupią. Była od niego lepsza, w każdym aspekcie. Uśmiechnęła się półgębkiem, sprawiając, że jej czerwone usta przybrały bardzo nieprzyjemny wyraz. - Bułka kosztuje sześćdziesiąt groszy - syknęła i odgarnęła swoje piękne włosy do tyłu. Przez cały czas wpatrywała się w swoje idealne dłonie z wyrazem samouwielbienia na twarzy. *** Stanisław Stanisław nie przerywał kobiecie, nie okazywał też zniecierpliwienia. Wręcz przeciwnie, może wydać się to dziwne, ale słuchał z uwagą. Naprawdę lubił słuchać tak po prostu przyjemnych opowiadań z życia innych. W Equestrii normalnym było, że kucyki dzieliły się ze sobą historiami. Tam nie było nieufności, nie było "szybkiego" trybu życia. Dni Equestrian w większości toczyły się powolnym, spokojnym rytmem. - Proszę się nie przejmować - odparł szybko Stanisław po rosyjsku. - Jestem dobrym słuchaczem. Ja od siebie to w sumie za dużo do powiedzenia nie mam. Chciałbym po prostu zadać pani kilka zwykłych pytań, pani Nadieżdo: Jak się pani żyje w Rosji? Czy coś by tu pani zmieniła? Może w życiu codziennym jest coś, co pani nie odpowiada? I, droga Nadieżdo, nie musisz kłopotać się z poruszaniem tematów rządowych. Chciałbym posłuchać o twoim zwykłym życiu. Oczywiście, jeśli chcesz mi o nim opowiedzieć. - uśmiechnął się uprzejmie. Nie zwracał uwagi na to, co dzieje się na zewnątrz. Nasłuchał się już trochę o tym, że w Rosji mogą dziać się takie rzeczy i włożył dużo pracy w to, żeby nie okazywać zdziwienia, nawet jeśli coś było naprawdę niecodzienne. *** Natalia/Oficjalna wypowiedź Czasem przychodzi taki czas, kiedy trudno nam wygrać z chęcią zemsty. Dotyczy to każdego człowieka, nie ważne, czy był nim od zawsze, czy może kiedyś prowadził życie kuca, gryfa lub podmieńca. Ostatnie wydarzenia w Salvadorze, wszystkie, łącznie z atakiem na Equestriańską rodzinę, są wyrazem emocji, nad którymi niektórzy nie potrafią zapanować. Chciałabym w tej wypowiedzi powiedzieć naprawdę co myślę, a mam do przekazania wiele. Pragnę szczerze wyrazić, że jeszcze kilka lat temu, kiedy Equestria i Ziemia dopiero zapoznawały się ze sobą jako dwa odrębne światy, nie uwierzyłabym, że delikatne, empatyczne kuce byłyby w stanie dopuścić się tak krwawej zemsty. Powiem więcej, zaprzeczyłabym, szukając winnych wśród prawdziwych ludzi lub wśród bardziej agresywnych mieszkańców magicznego wymiaru, takich jak gryfy lub podmieńce. Niezmiernie żałuję swojego sposobu myślenia sprzed kilku lat. Dzisiaj już wiem, że nie można osądzać kogoś tylko dlatego, że wygląda niebezpiecznie, lub ułaskawiać kogoś, dlatego, że nasz umysł nie dopuszcza do siebie, że ktoś tak przyjazny może zrobić coś tak strasznego. Stereotypy są zabójcze, trzeba umieć to zaakceptować. Stereotyp kucyka chcącego żerować na ludzkiej pracy doprowadził do śmierci dziecka. Stereotyp niewinnego kucyka doprowadził do zlekceważenia możliwego zagrożenia. Nie pozwolę teraz na to, by stereotyp agresywnych ludzi doprowadził do tego, że wina szukana będzie w niewłaściwym miejscu. Drugą niezwykle ważną sprawą jest samo podłoże napięcia pomiędzy kucami. Tak naprawdę popełnionych zostało wiele błędów już u samej podstawy. Byli Equestrianie wierzą w zepsucie ludzi i boją się tego, że z nimi stanie się to samo. Ludzie boją się odebrania im praw do rządzenia własnym domem. Jestem pewna, że do dzisiejszego stanu świata doprowadziło wiele błędów, popełnionych przede mną, ale też częściowo przeze mnie. Najważniejsze jest przecież, żebyśmy wyzbyli się uprzedzeń i spróbowali zrozumieć się nawzajem bez dopowiadania sobie niestworzonych rzeczy. Nie wierzę w to, że jakaś rasa może być całkiem zepsuta ani w to, że jakaś rasa jest idealna i niewinna. Wszystko tak naprawdę zależy od otoczenia, od świata, od trybu życia, od wpajanych od małego zasad i ideologii, których uczą nas rodzice, szkoła i państwo w którym żyjemy. Kucyk, który od małego wychowywał się na Ziemi nie będzie tym samym kucykiem, jakim byłby w Equestrii. Ale człowiek, który od małego wychowywał się w Equestrii nie będzie tez tym samym człowiekiem, którym byłby na Ziemi. Dzisiaj nie ma Equestrii, dzisiaj żyjemy razem, wszyscy, na jednej, wspólnej Ziemi. Czy pozwolimy by stereotypy i upór doprowadziły do upadku "wszystkich" ras? To złe pytanie. Dobre pytanie brzmiałoby: Czy pozwolimy by stereotypy i upór doprowadziły do upadku naszej rasy? Ponieważ teraz jesteśmy jednym. Przygotowuję się obecnie do międzynarodowego spotkania, którego głównym tematem będzie sposób na pozbycie się napięć pomiędzy ludźmi, tymi samymi, a różnego pochodzenia. Zachęcam do rozmów, do spotkań, złamcie swoją niechęć lub strach, nawiążcie kontakt z drugim człowiekiem, nie ważne kim był wcześniej. Wszystkim poszkodowanym rodzinom składam szczere kondolencje, przykro mi, że musieliście zostać ofiarami żądzy zemsty i błędnych przekonań. Wiem, że nic nie będzie w stanie wynagrodzić wam bólu utraty bliskich, ale wspólnie z prezydentem Brazylii podjęliśmy decyzję o przekazaniu każdemu z was odpowiedniego odszkodowania. Nie muszę wspominać tu o jego sumie, ponieważ nie piszę o tym, po to, by się tym chwalić. Każde następne przestępstwo o takim tle(i nie tylko), które doprowadzi do śmierci jakiekolwiek drugiego człowieka będzie karane bezlitośnie i surowo. Pod tym jednym zdaniem podpisują się wszystkie kraje z polskiego sojuszu - Ameryka, Brazylia, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Japonia i Chiny, ale także Francja oraz Szwecja i Norwegia. Premier Rzeczypospolitej Polskiej, Natalia Androwicz Kończąc wypowiedź ręka Natalii drżała już odrobinę nad klawiaturą. Nie ze smutku ani gniewu, tylko z nieokreślonego zdenerwowania. Dwie blade ręce wślizgnęły się jednak na jej ramiona w uspokajającym geście. - Daj spokój. Dobrze wiesz, że tym razem to nie jest to samo. ____ Oficjalna wypowiedź Natalii jest możliwa do przeczytania w gazetach lub do wysłuchania w telewizji.
  4. Czas się zbyt mocno przeciąga. Ostrzegałam. Bardzo mi przykro, ale Hoffner wygrywa te Igrzyska walkowerem. Jaki jest sens w opisywaniu fabuły, jeśli gra nie skończyła się drogą naturalną? Tak więc opisów dotyczących fabuły samej w sobie tu nie doświadczycie. Mimo wszystko sesja, mimo że bardzo długa, przebiegła naprawdę fajnie, posty były na wysokim poziomie i pełne dobrych historii. Nie pozostaje mi także nic więcej, niż ogłosić, że zwycięzcą IV Edycji Igrzysk Śmierci zostaje Hoffner! (Katarina Lore) Dziękuję za wspaniałą grę i pozdrawiam. Do archiwizacji, Eliza
  5. Księgowość: Kobiety w księgowości nie wcinały się. Quart i Dorota zesztywniały nad swoimi zeszytami, ale przynajmniej sprawiały pozory pracy wpatrując się niby uważnie w ciągle te same linijki tekstu. Peachy nie widziała takiej potrzebny, była przecież typowym kucykiem ziemskim, podparła głowę na piegowatej ręce i przesuwała wzrokiem od Anny do Snow jakby oglądała mecz ping-ponga. Flitter poczuła się źle, po prostu miała wrażenie, że słucha właśnie czyichś prywatnych spraw. Wygięła się w trochę dziwny sposób, ale była to po prostu pozostałość po jej życiu pegaza. Ten ruch mięśni na plecach mógłby spowodować złożenie skrzydeł, oczywiście gdyby jakiekolwiek tam były. Quart w miarę rozsądnie szybko wymieniła spojrzenia z pozostałymi księgowymi. Tak naprawdę równie dobrze dwie dziewczyny mogły kontynuować rozmowę już w drodze, dzięki temu pracownice nie odczuwały by tego niewygodnego uczucia podsłuchiwania jakiejś prywatnej rozmowy. Z drugiej strony jednak wytknięcie tego mogłoby być niegrzeczne. Postanowiły się więc nadal nie odzywać i udawać, że nic się nie dzieje. No bo na dobrą sprawę nie działo. Quart i Dorota zignorowały nawet zmysł słuchu i powróciły do pracy. *** Kleopatra Ha! Udało jej się. Udało jej się ignorować tego pachołka przez cały czas jego pracy wpatrując się na przemian w swoje idealnie zadbane paznokcie i lusterko na ladzie. Najbardziej skutecznie działało oczywiście właśnie lusterko, bo pozwalało jej się całkowicie skupić na jej idealnych rysach, pięknych włosach, elektryzujących oczach i całym majestacie, który wręcz promieniował z jej postaci. Nie rozumiała jak ci głupcy mogli tego nie zauważać. Kleopatra nie zareagowała w żaden sposób nawet, gdy mężczyzna skończył. Spojrzała tylko na niego z pogardą, nie patrząc nawet prosto w oczy, tylko gdzieś na poziom klatki piersiowej, kiedy wspomniał o zapłacie. Ten człowiek po prostu nawet nie zasługiwał, żeby spoglądała mu w oczy. Wyciągnęła z kasy pieniądze i wyłożyła odpowiednią ilość. Drugą prośbą skwitowała tylko suchym i wyniosłym: - Jak zapłacisz to dostaniesz. *** Stanisław Stanisław uśmiechnął się uprzejmie do sklepowej. Mimo tego, że większość czasu spędzał z urzędnikami, to bardzo lubił prostych ludzi. Już w Equestrii zawsze weselał, kiedy miał okazję tak po prostu porozmawiać na przykład z farmerami. Może i byli prości i, można powiedzieć, nieeleganccy, ale chyba nie ma bardziej szczerej osoby od zwykłego, wiejskiego człowieka. - Nie, nie jestem stąd - powiedział uprzejmie, życzliwym głosem. - Przyjechałem z Polski, żeby móc zobaczyć jak żyje się ludziom w Moskwie. Jestem ubrany tak jak nakazuje mi praca, chociaż mówiąc szczerze te garnitury nie zawsze są tak wygodne, jakbym chciał - dodał z lekkim uśmiechem, a potem spojrzał na kartkę, którą miał wypełnić. - Niech się pani nie przejmuje wyjawianiem swoich danych, nie o to mi chodzi. Chociaż, prosta znajomość imienia może umilić nam rozmowę. Ja, jak już wspomniałem, nazywam się Stanisław - zaczął pogodnie. *** Natalia - To spotkanie zostanie rozszerzone. Poinformuj prezydenta Smitha o mojej decyzji - głos Natalii rozległ się w przytulnym gabinecie. Obecnie znajdowała się tu Jolanta, zajmująca jeden z foteli i wpatrująca się surowo w ścianę(z taką determinacją, jakby grała z nią w "kto pierwszy mrugnie"), minister rodziny, Anastazja, zajmująca cicho drugi fotel, Magda, stojąca właśnie za Natalią i wpatrująca się w jej komputer, oraz minister obrony narodowej, Hektor, który oddalił się trochę od kobiet i stanął z założonymi rękami i bardzo poważną miną obok ściany. Dopełnieniem całej sceny była lekko skulona w sobie Cloud, stojąca między fotelami i wpatrująca się uważnie w siedzącą spokojnie na swoim miejscu panią premier. Natalia uśmiechała się delikatnie, zupełnie jakby nie borykała się właśnie z ciężkimi problemami. Po chwili kontynuowała: - Do Warszawy przyjadą też, oprócz władców Brazylii i Ameryki, cesarz Japonii, kanclerz Niemiec, premier Anglii, prezydent Włoch, oraz przewodniczący Chin. Dostaną półtora tygodnia czasu na znalezienie sobie godnego zastępcy na czas nieobecności - dodała delikatnym głosem. - Wyślij im oficjalne wiadomości, na pewno zdadzą sobie sprawy z powagi sytuacji - dodała z nutą... czegoś. Potem tylko szybko wspomniała. - Niech dziennikarze o tym wiedzą, ludziom na pewno spodoba się, że sprawa została potraktowana poważnie. Cloud skinęła głową, a potem dodała. - Czy mam powiadomić też prezydentów Rosji i Hiszpanii? - zapytała, a potem jej twarz się odrobinę wygładziła, jakby coś zrozumiała. - Proszę mi wybaczyć, głupie pytanie, oczywiście, że nie. Już idę - dygnęła i wyszła. W gabinecie zapadła cisza, przerywana tylko głosem cicho pracującego komputera. - Wiesz - zaczęła Jolanta, a potem odwróciła się do Natalii ze zmarszczonymi brwiami. - Mówiłam ci już, że ciągle zastanawiam się nad tą New Medicą. Teraz zatrudniają Equestrian? To absurd. Nie mieliby pracowników w Chinach gdyby nie zatrudniali Equestrian, przecież tam przewaga Equestrian nad ludźmi jest rażąca. Rozmawiałaś z przewodniczącym Chin. Pamiętasz, co ci powiedział. Ci ludzie, którzy powrócili do Chin to w większości chłopi i prości rzemieślnicy. Przecież oni mieli problem z naborem ludzi do urzędów. Gdzie znajdziesz tam jakichkolwiek laborantów? Czy w ogóle ludzi z wykształceniem wyższym? Zainteresowałam się trochę medyczno-naukowym półświatkiem, Natalio, nie znalazłam ani jednej przesłanki o tym, by jakikolwiek naukowiec wyprowadzał się do Chin za pracą - zaśmiała się ironicznie, niewesoło. - A już na pewno nie prawdziwy człowiek. Natalia uśmiechnęła się do niej delikatnie, wyprostowana na swoim fotelu jak struna, w idealnej pozie idealnej pani premier. - Godna podziwu ostrożność, ale moim zdaniem czasami szukasz dziury w całym, Jolanto- zaczęła spokojnie, na co Jolanta znów zaczęła się burzyć. Natalia uniosła jedną rękę, żeby pokazać jej, że jeszcze nie skończyła. Pozostałe osoby w gabinecie cicho przysłuchiwały się tej wymianie zdań. - Jeśli jednak tak bardzo cię to nurtuje badaj tę sprawę dalej, a ja obiecuję, że jeśli znajdziesz jeszcze choćby jakiś najmniejszy dowód na to, że co jest z tą organizacją nie tak, przyjrzę się temu. - Chcę cię tylko uchronić od popełniania kolejnych błędów - rzuciła Jolanta wpatrując się Natalii prosto w oczy. Twarz pani premier pociemniała odrobinę, ale nadal nie porzuciła ona kontaktu wzrokowego. Po minucie czegoś, co można nazwać rozmową bez słów kobiety odwróciły od siebie wzrok, a Magda odważyła się odezwać: - Przepraszam, ale dostała pani wiadomość. - przez cały czas wymiany zdań, który wydarzył się chwilę temu Magda nie oderwała wzroku od monitora. Była skupiona, bo przeczuwała, że za chwilę e-mail może się pojawić. I chociaż ikonka nowej wiadomości pojawiła się już gdzieś przy słowie "chłopi", czy "rzemieślnicy" opanowanie Magdy nie pozwoliło jej na przerwanie rozmowy pani premier. Natalia natychmiast zwróciła uwagę na komputer. Wartym wspomnienia, że tak naprawdę, żeby wykraść metodą hakerstwa jakiekolwiek wiadomości przesyłane sobie pomiędzy władcami państw, których Natalia obdarzyła nawet i częściowym zaufaniem trzeba byłoby wykraść komputer któregoś z tych władców, co samo w sobie mogłoby być trudne z uwagi na liczne zabezpieczenia. W każdym razie utworzona specjalnie dla celów politycznych sieć zamknięta* uniemożliwiała hakerstwo drogą internetu. Jak na razie ani Rosja ani Hiszpania nie została do tejże sieci włączona. Kiedy Natalia zainteresowała się wiadomością minister Anastazja podniosła się lekko z niepewną miną. Lekki uśmiech Natalii musiał być dla niej dobrym znakiem, bo już po chwili podeszła i stanęła obok Magdy by również widzieć monitor. Ani Jolanta ani Hektor nie ruszyli się z miejsca, choć Hektor wyraźnie wpatrywał się teraz w panią premier. Wiadomość od prezydenta Brazylii brzmiała następująco: Droga Natalio Zdaję sobie sprawę, że wiele zależy teraz od twoich decyzji. Nie zamierzam naciskać, mam nadzieję, że podczas spotkania uda nam się wyciągnąć dobre wnioski i pozbyć się problemów. Nie zaprzeczę, na pewno będę bardzo nalegał na przyspieszenie wszystkich planowanych projektów, włącznie z twoim, nazwijmy to z braku lepszego słowa, prywatnym. Pokój i bezpieczeństwo, nigdy o nich nie zapominajmy Pablo Natalia nie powstrzymała cichego śmiechu pod nosem, nie brzmiał on jednak ani sztucznie, ani złowieszczo. Anastazja również uśmiechnęła się delikatnie i wróciła na swoje miejsce. Magda przyłożyła dłoń do ust w geście zastanowienia. Jolanta nie okazała zaciekawienia. Ewidentnie uśmiech Natalii wystarczył jej do podjęcia decyzji, że nie potrzebuje w tej chwili znać treści maila. - Rozumiem, że nasza rozmowa jest już zakończona? - zapytała sucho, wspominając o poprzedniej dyskusji, która zakończyła się wezwaniem Cloud. - Tak. Możecie iść zająć się swoimi aktualnymi sprawami. Magdo, jeśli możesz, zostań. Kiedy Hector, Anastazja i Jolanta wyszli Magda usiadła na jednym z foteli, gotowa pomóc pani premier jak tylko będzie mogła. Za to sama Natalia zastanawiała się czym zająć najpierw, odpowiedzią na maila, czy napisaniem swojego oficjalnego komentarza do wydarzeń w Salvadorze. Ostatecznie uznała to drugie za ważniejsze. ____ Co nowego w gazetach? - Planowane spotkanie w Warszawie. Obecnych będzie najprawdopodobniej 8 przedstawicieli władzy różnych państw. Tematem mają być ostatnie wydarzenia w Salvadorze. Więcej informacji na stronach 4-5 ____ *Nie dowierzam sobie na tyle, żeby stwierdzić, że wiem dokładnie jak taka zamknięta sieć działa, ale chyba wszyscy wiedzą o co chodzi.
  6. Księgowość Flitter tylko uniosła brwi na słowa Anny. Nie interesowało jej to za bardzo, czy wniosłaby coś, czy nie do spotkania ministrów. Po prostu stwierdziła prosto, że w tej chwili mogły uznać ją za dobrą osobę do załatwienia tej sprawy. Nawet Dorota i Quart oderwały się na chwilę od segregatorów i słuchały z uwagą historii Snow. Peachy rzuciła jej nawet współczujące spojrzenie, bo wyobrażała sobie jak bardzo trudne musiało być życie na Ziemi nie mając nikogo, żadnej rodziny, czy przyjaciół do pomocy. - Rozumiem - zaczęła Flitter, a potem uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Ale bardzo się cieszę, że będziesz teraz u nas pracować. - To będzie moda bardziej Equestriańska, prawda? Będzie fantastycznie, to przecież doda więcej blasku naszej Kancelarii - powiedziała Quart, a potem wróciła do pracy. Na pytanie Anny znów odpowiedziała Flitter. Nie była ona co prawda najbardziej rozgadaną tu osobą, to stanowisko zaklepane miała Peachy, jednakże ruda dziewczyna nie miała zbyt wielkiej ochoty na dłuższe rozmowy z Anną. - Z tego co wiem nie masz o niczym decydować, tylko pomóc Snow spakować się i tu wrócić - powiedziała powoli i znów uśmiechnęła się lekko do Snow. Ciekawska natura Peachy uaktywniła się trochę, gdy usłyszała o Goldingu i zawdzięczaniu mu życia, jednak mądrze zdecydowała się nie odzywać.
  7. Księgowość Kiedy Snow mówiła Flitter spojrzała na nią z troską. Nie wiedziała dlaczego pani Magdallene tak bardzo chce dbać o Snow, zwykle pracownicy nie mieli przez cały czas kogoś, kto by się nimi zajmował. Jeśli jednak tak zadecydowała to Flitter była pewna, że musiała mieć powód. Sama polubiła Snow, między innymi dlatego, że też była kiedyś kucem, a takich osób Flitter nie była w stanie skreślić na początku. Na Annę spojrzała jednak obojętnie. Tak naprawdę nie do końca znała jej pochodzenie, poza tym nie żeby ją ono obchodziło. Do Anny nie czuła nigdy nic szczególnego, ale niespecjalnie ją mimo wszystko lubiła. - Tak, my - powiedziała Peachy, wcinając się zanim Flitter mogłaby się odezwać. Odgarnęła swoje rude włosy z twarzy i dokończyła. - Potrzebowałyśmy kogoś, kto nie ma teraz zbyt wiele do roboty, więc zadzwoniłyśmy po ciebie. Twój gabinet nie jest zalany i nie uczestniczysz też w spotkaniu zorganizowanym przez panią premier - wzruszyła ramionami. - Przecież to chyba nie jest żadna tragedia. Flitter ciągle trzymała Snow za rękę, kiedy znów się odezwała. - Tak naprawdę nie wiem - odpowiedziała na pytanie Anny i spojrzała na Snow. - Na razie zdążyłyśmy tylko porozmawiać o tym, gdzie mieszkałyśmy. Chciałam opowiedzieć Snow o Cloudsdale, a ona mogłaby mi o Crystal Empire, ale przyszłaś troszkę szybciej. Właśnie, jaką będziesz miała pracę, Snow? - spojrzała na nią z uprzejmym zaciekawieniem. *** Natalia Spotkanie zakończyło się szybciej niż się spodziewała. Ministrowie zbierali swoja papiery i szykowali się do wyjścia. Wielu z nich miało delikatne i zadowolone uśmiechy - jak zawsze po takich rozmowach. Ostatecznie w sali konferencyjnej została tylko ona, Jolanta i Magda. Akurat wtedy przyszła Cloud, trzymając w ręku gazetę. Natalia westchnęła boleśnie w duchu, mając świadomość, że jej poważna mina nie przyniesie nic dobrego, ale na zewnątrz zachowała uprzejmy uśmiech. Magda stała z boku kamiennym wzrokiem wpatrując się w rękę Cloud jeszcze zanim podeszła, a potem jej brwi zmarszczyły się, zupełnie jakby zdołała odczytać część artykułu z daleka i do góry nogami. Jolanta zachowała absolutny spokój. Cloud podała Natalii gazetę bez słowa i odsunęła się uprzejmie dwa kroki do tyłu. Pani premier przeleciała szybko wzrokiem po tekście, przez ramię zaglądały jej dwie towarzyszące kobiety. - Cóż - powiedziała Natalia głosem pełnym zmęczenia. - Oficjalna wypowiedź, nie skonsultowane ze mną, ale dobry i natychmiastowy ruch - rzuciła do Cloud, która dygnęła. - A to spotkanie? - Dostałam maila z Ameryki, to prośba ich prezydenta. - Rozumiem - Natalia przyłożyła dłoń do ust i przejechała po nich palcem. Zaraz potem odesłała Cloud i dopiero wtedy Jolanta pozwoliła sobie na krótki komentarz. - Typowe - rzucone z surowością. - Myślisz, że to kucyk to zaplanował? - To kompletnie nie pasuje do kucyków - powiedziała ostrożnie, zerkając ukradkiem na drzwi. - Ale mimo wszystko nie można zapominać o wpływie ludzi na niektóre jednostki - po chwili ciszy dodała trochę cierpiętniczym tonem, jakby karciła sama siebie - Pewnie jeszcze kilka miesięcy temu uznałabym, że to wina podmieńca lub gryfa, nie zważając na jakiekolwiek wskazówki. - Ale przecież są złe kucyki. I były. Nawet w Equestrii - dodała szybko Magda, chcąc podkreślić oczywistość, wciąż wpatrując się w gazetę w dłoniach Natalii. Ta spojrzała na nią tylko krótko, tak naprawdę nic nie widząc. Będąc całkowicie zatopioną w myślach.
  8. Salvador Gisele Costa Gisele śmiała się odrobinę histerycznie, wiedząc, że go załatwiła. Nie obchodziło jej już, że zdradza swoje położenie, w końcu doskonale wiedział, gdzie jest. Nie zwróciła nawet odrobiny uwagi na obrazę, wyskoczyła po drugiej stronie kanapy akurat w momencie, gdy mężczyzna padł na podłogę. - I co? Zadarłeś chyba z niewłaściwą osobą? - podchodziła do niego, zastanawiając się co jeszcze może zrobić. Nie powinna była tego robić. Powinna uciekać od razu, nie patrząc za siebie. Ale skąd mogła wiedzieć, że ten gnojek ma na sobie materiały wybuchowe. Widząc je rzuciła się w panice, machając czarnym kucykiem, w stronę kuchni i drogi na korytarz, ale na nie wiele się to już zdało. End Wybuch był na tyle silny, że nie tylko zniszczył doszczętnie budynek, ale też uszkodził część domów w sąsiedztwie. Pewnie i one zostałyby dosięgnięte przez siłę wybuchu, ale duża przestrzeń ogrodów ratowała je przed obszarem rażenia. Za to bardzo dużo gruzu i innych fragmentów mebli rozsypało się po sąsiednich trawnikach, wiele okien pękło też z powodu hałasu. Wybuch rozniósł się prawie po całej ulicy, natychmiast zjawiła się tam między innymi straż pożarna, żeby gasić palące się gruzy i drzewa, które niszcząca siła dosięgła. Kiedy tylko rozległ się ten przerażający huk Sonia z matką uciekły z ganku, zostawiając zdezorientowanego policjanta. Wszystkie dzieci były teraz w domu, łącznie z wystraszonymi i zdziwionymi bliźniaczkami, które do tej pory nie miały jeszcze nawet pojęcia o pożarze u babki Portali. Bujne żywopłoty i drzewa wygłuszały większość hałasów, między innymi wystrzałów, ale huku wybuchu nie były w stanie już powstrzymać. Rodzina siedziała teraz jak na szpilkach w kuchni. Matka Sonii kołysała na rękach najmłodszą Glorię, gdy Sonia uspokajała nerwy. W końcu była w ciąży. Wszystko wskazywało jednak na to, że tej rodzinie nie stało i w najbliższym czasie nie stanie się nic złego. Siedząc na miękkich kanapach w kinie, razem z popcornem i napojami, Rita razem z Pią i jej mamą czekały na seans. Jeszcze tylko 10 minut. Ale wtedy w telewizorze, wiszącym pod sufitem obok kasy biletowej, w którym normalnie leciały kanały muzyczne, pojawiły się wiadomości specjalne z pewnej Salvadorskiej uliczki. - Przecież to u nas, mamo - powiedziała Pia. Jej matka wpatrywała się przez chwilę zamarła w telewizor, a potem wstała, napięta jak struna i rzuciła tylko szybkie: - Chodźmy. Szybko. Do domu. Kobieta kompletnie zignorowała jedzenie i picie i pociągnęła dzieci w stronę wyjścia. Rita obracała co chwilę głowę, kiedy dziennikarze zbliżali się na żywo w stronę kolejnego, tym razem doszczętnie zniszczonego domu. Jedno było wiadome, te wiadomości, gdy pojawią się w gazecie, na pewno wstrząsną opinią publiczną. *** Księgowość - Nie przejmuj się. Ja za to nigdy nie byłam w Crystal Empire, a zawsze chciałam je zobaczyć. Piękne miasto kryształów - westchnęła z melancholią Flitter, a Peachy pokiwała głową, nadal nie zabierając się do pracy, tylko wpatrując w uśmiechem w Snow. W tym momencie pojawiła się Anna. Peachy przewróciła ledwo zauważalnie oczami i zabrała się w końcu za papiery, stwierdzając chyba, że to będzie ciekawsze. Quart i Dorota skinęły jej uprzejmie głową na wejście, ale nie odezwały się słowem. To Flitter przejęła stery. - Witaj, Anno - powiedziała z praktycznie niewykrywalnym przekąsem w głosie, jednak nadal się uśmiechając. - Poznaj Snow Night. Pani Magdallene poprosiła, żeby ktoś pomógł jej przy pakowaniu się. Będzie teraz nową pracownicą, wiesz jak to jest z przygotowaniami czasem. My nie mamy za bardzo teraz czasu, wiesz, trzeba ogarnąć dokumenty po tym co się stało na dole. Ale skoro pani Magda poprosiła, żeby jej pomóc, to pomoc otrzyma. Chcesz coś jeszcze dodać, Snow? - zapytała dziewczynę z zachęcającym uśmiechem. ____ Co nowego w gazetach? - Morderstwa, podpalenie i wybuch, czyli tragiczny dzień dla mieszkańców uliczki na Salvadorskim przedmieściu. Zginęło 7 osób. ... Pierwszą ofiarą była starsza kobieta, która została zamordowana we własnym domu, który został potem podpalony. Zrozpaczona pani Elene G. wyznaje, że jej mąż i jego dwaj bracia usłyszeli wystrzał w sąsiednim domu staruszki i poszli sprawdzić co się dzieje. Zostali zamordowani na amym progu, na ich ciałach znaleziono wielokrotne ślady postrzałów. Jak mówią mieszkańcy przez jakieś pół godziny panował spokój zanim rozległ się wybuch, który doszczętnie zniszczył dom na drugim końcu ulicy. Zginęła mieszkająca tam Gisele C. opuszczając dziecko, które tego dnia pojechało z koleżanką i jej mamą do kina. Oprócz tego w domu znaleziono jeszcze dwa ciała. Jedno najprawdopodobniej należy do młodej Francesci S. którą tego dnia widziano w towarzystwie Gisele. Identyfikacja trzeciego ciała trwa, policja podejrzewa, że może to być ciało zabójcy... ...Jak twierdzi policja morderstwa mogły być aktem zemsty, ponieważ zaatakowane domy należały do rodzin bandytów, którzy jeszcze niedawno zaatakowali Equestriańską rodzinę. Rosnące napięcia w Salvadorze i okolicach sprowokowały władze miasta do wprowadzenia nowych zasad ochrony obywateli... ...Prezydent miasta Salvador przestrzega przed nakręcaniem spirali nienawiści. "Przestępców złapano, wymierzona została im kara, nie ma sensu zabierać się za samosądy. Chcemy pokoju, chcemy równości, chcemy bezpieczeństwa. Krwawa zemsta nigdy nie była i będzie akceptowana. Equestriańska rodzina, która stała się ofiarą poprzedniego ataku, mimo nadal trwającej żałoby nawołuje do zaprzestania agresji." - "Bardzo cierpimy z powodu straty syna, ale czy dziecko kobiety z Salvadoru nie cierpi tak samo po utraceniu matki? Nie chcemy wojen, chcemy sprawiedliwości, bez krzywdzącego i niepotrzebnego przelewania krwi"... ...Co dalej? To tylko kwestia czasu, aż sprawą zajmą się najważniejsi światowi politycy. Sekretarka premier Rzeczpospolitej Polskiej już zapowiedziała jej wypowiedź w tej sprawie. Podobno odbyć ma się również nadzwyczajne spotkanie przedstawicieli władzy Ameryki, Brazylii i Polski...
  9. Proszę jeszcze poczekać, relacja z wydarzeń jest w lokalnej telewizji, informacja w gazetach się dopiero pojawi. ____ Salvador Na ulicę dojechali już dziennikarze i zaczęli relacjonować gaszenie pożaru i wyciąganie zwłok. Gisele Costa Podejrzenia Gisele potwierdziły się bardzo szybko. Jakiś cholerny włamywacz-zabójca łaził bez pozwolenia po jej domu, Francisca już pewnie nie żyła. Najprawdopodobniej był to mężczyzna. Jeszcze bardziej prawdopodobnie jej szukał. Jednak nie przyglądał się dokładnie meblom, co dawało jej szansę. Wystarczyło poczekać na odpowiedni moment, koleś pewnie nie spodziewał się ataku wściekłej kobiety tylko raczej kogoś w stylu rozbeczanej jemioły. Kanapa w salonie nie bez powodu miała nóżki, chociaż na pierwszy rzut oka nie dało się tego domyślić. Po prostu taki mebel, zdarzają się. Jednakże kiedy włamywacz znalazł się wystarczająco blisko w swoich poszukiwaniach Gisele, schowana właśnie pod kanapą miała idealny widok na jego nogi. Wystarczyło tylko trochę siły, a Gisele ją miała, jej atletyczna budowa nie wzięła się znikąd, regularnie ćwiczyła. Zanim koleś mógłby się zorientować (poza tym mało prawdopodobne by szukając patrzył cały czas w dół) w jego stopę, niewiele nad kostką, wbity został bagnet. Broń, która miała być świetnym środkiem ataku i obrony właśnie taką była. Rozdarła spodnie i skarpetę i wbiła się głęboko pomiędzy dwie kości, rozdzierając ścięgna i mięśnie. Ból z pewnością opóźni reakcję faceta, ale Gisele zdawała sobie sprawę, że na pewno za chwilę może rozpocząć się coś bardzo nieprzyjemnego. Jak najszybciej wyszarpnęła bagnet, rozrywając tyle skóry ile się da i na szybko wbiła go w stopę, unieruchamiając gościa, chyba, że ma ochotę jeszcze bardziej porozdzierać sobie nogę. Trwało to zaledwie kilka sekund, bo których Gisele schowała rękę i przesunęła się odrobinę, gotowa wyskoczyć po drugiej stronie sofy. Mężczyzna mógł już zapomnieć o tej nodze, na pewno nie jest ona teraz sprawna. Czy da się ją jeszcze w ogóle uleczyć, trudno stwierdzić, ale Gisele była dumna, bo nawet jeśli dzisiaj zginie to przynajmniej zrobiła coś z powodu czego ten głupi włamywacz zapamięta ją jeszcze na długie miesiące. *** Księgowość Dorota i Quart wróciły już do swojej pracy, ale Peachy i Flitter wydawały się chętne, żeby porozmawiać jeszcze ze Snow. Flitter odgarnęła blond włosy i z uśmiechem przysunęła się do dziewczyny ze swoim krzesłem, natomiast piegowata twarz Peachy rozjaśniła się uśmiechem. - No cóż - zaczęła Flitter wzruszając ramionami - rodowitym kucem to ona chyba nie jest. W każdym razie mamy do niej mieszane uczucia, ale na pewno jest dobrą osobą, skoro pani Natalia i pani Magda jej ufają. Poza tym do tej pory jeszcze nikogo tu nie zawiodła. Powinno być dobrze. Od razu ci mówię, nie stresuj się będąc z nią - złapała ją za rękę w miłym, Equestriańskim geście. - Tak naprawdę wszyscy w Kancelarii to dobrzy ludzie, jeszcze się nie spotkałam z kimś, kogo bym nie polubiła, po prostu moim zdaniem Anna jest trochę nudna. - i dziwna - dodała Peachy z lekkim uśmiechem. - Ale na pewno nie będzie dla ciebie niemiła, przynajmniej tak myślę - dodała z uśmiechem. - A tak w ogóle to kim byłaś w Equestrii, Snow? Ja mieszkałam w Cloudsdale i chyba nie za bardzo miałam szansę cię poznać. *** Natalia Spotkanie się zaczęło, kiedy wszyscy Ministrowie dotarli już do sali. Aż miło było patrzeć na to, jak wszystkie miejsca zapełniają się tymi wszystkimi znamienitymi osobami, jej elitą, która miała za zadanie poprowadzić świat do lepszego jutra. Uśmiechnęła się pod nosem i opuściła lekko głowę, tak, że jej blond włosy zasłoniły odrobinę twarz. Natalia siedziała oczywiście na szczycie stołu, natomiast idealnie po drugiej stronie miejsce zajęła Jolanta. Ponura kobieta patrzyła jednak w swoją szklankę z sokiem i nie przyłączyła się do pogodnej rozmowy w którą wplątała się część ministrów. Przyszła jednak pora zacząć spotkanie. Wystarczyło tylko by Natalia cicho i uprzejmie odchrząknęła, a natychmiast zapadła cisza. Wszyscy spojrzeli na panią premię, w oczach części ministrów można było się dopatrzeć lekkiej niepewności, której nie widać było, kiedy spotykała się z nimi na przykład na korytarzu. Zdecydowanie widoczne jednak było, że ministrowie pochylili lekko w lekkiej zadumie. Wszyscy poza Jolantą, która z drugiego końca stołu wpatrywała się twardo i surowo w Natalię. Pani premier zignorowała to jednak i oglądała po kolei każdego ze swojej Kancelarii, doskonale zwracając uwagę na szczegóły. Magda siedząca zaraz po jej prawej stronie miała tak samo kamienny wyraz twarzy jak zawsze. Natalia już dawno pozbyła się w niej wrażenia tego, że tu nie pasuje, nie chciała by dziewczyna, młoda, a jednak tak bardzo inteligentna, źle się tu czuła. Oczywiście doskonale widać było determinację we wzroku ministra obrony narodowej, nigdy nie mógł jej przecież ukryć, ale dodawało mu to siły i zaufania ze strony mieszkańców Polski. Siedząca zaraz obok niego minister rodziny, pracy i polityki społecznej, była tak samo pogodna jak zawsze. Obok minister kultury, ciemnowłosa i wyprostowana jak struna. Większą uwagę zwróciła też na ministra finansów, uśmiechniętego półgębkiem, z miną wyrażającą niesamowitą pewność siebie, którą czasami starała się mu ukrócić. Teraz jednak pora na rozpoczęcie rozmów, które nie były jednak przeznaczone dla uszu wszystkich... *** Kleopatra Kleopatrę aż zatkało. Myślała, że za chwilę naprawdę nadszarpnie swoją dumę i wyskoczy z kontuaru, żeby wydrapać mu oczy gołymi rękoma. To nie było wcale niemożliwe, w końcu paznokcie miała jak zawsze niesamowicie długie, ale też zadbane. Nie chciała ich niszczyć na tej niegodnej twarzy. Aż pobielała z wściekłości, patrząc na wychodzącego mężczyznę. Ha! Myć lodówki i zamrażarki? Nigdy. Nawet nie podejdzie do tych okropnych urządzeń. Obmyślała już jednak zemstę za tę okropną zniewagę. To nie tak, że nie miała sprytu w końcu ile razy zniszczyła już swoich licznych kochanków w dawnych królestwach, kiedy tylko przestali jej się podobać? Na razie jednak usiadła z założonymi rękoma i nie ruszyła się aż do powrotu pseuoelektryka. *** Stanisław Stanisław wyszedł zadowolony z taksówki, trzymając ciągle blisko siebie swoją nieodłączną teczkę. Spojrzał kątem oka na ochroniarza i zdecydował się zacząć wszystko uprzejmie, tak, jak zrobiłby to pewnie w Equestrii. - No cóż, nareszcie dojechaliśmy. Myślę, że zacząłbym od tego sklepu, z chęcią porozmawiam ze zwykłymi ludźmi. Dobrze byłoby dowiedzieć się jakie są tu warunki do życia - uśmiechnął się lekko i nie czekając na odpowiedź wszedł do sklepu. Już na progu wyciągnął pewien dokument, który był przeznaczony do uzupełnienia, nie była to czysta kartka lub notatnik, jak można się było spodziewać. - Dzień dobry - zaczął uprzejmie w środku. - Jestem Stanisław Radler, mam nadzieję, że nie sprawię problemu, ale chciałbym przez chwilę porozmawiać - mówił wbrew pozorom rosyjskim i to nawet całkiem nieźle. Nauczył się tego języka już na rozpoczęciu pracy w senacie, ponieważ pani premier Natalii poprosiła senatorów i posłów, by każdy nauczył się przynajmniej dwóch obcych do tej pory dla Equestrian języków. W przypadku Stanisława był to rosyjski i czeski, ponieważ spodobały mu się języki typowo słowiańskie.
  10. Do księgi postaci dodano nową postać Shattera. ___ Salvador Gisele Costa Gisele z każdą chwilą napełniała pewność, że jej przypuszczenie było słuszne. Na pewno nie były w domu same, być może Francesca już nawet nie żyła. Nie było jej z tego powodu przykro, teraz bardziej liczyło się dla niej przetrwanie. Schowała się, zachowując idealną ciszę. Ktokolwiek się tu włamał nie mógł mieć jak na razie pojęcia, gdzie jest. Możliwych miejsc było wiele. W salonie stała kanapa na metalowych nóżkach, oraz tak samo zbudowane fotele. Pośrodku nich stał mały stolik do kawy, na przeciwko wyłączonego telewizora. Na prawo od wejścia do salonu stała komoda na której mieściło się akwarium. Przy drzwiach do kuchni stał wyglądający na zabytkowy zegar wahadłowy, ale od miejsca przy wejściu nie dało się zobaczyć, co jest za nim, w rogu. Przy łuku po drugiej stronie, prowadzącym na schody, stała duża zamknięta szafa. Poza tym stała tu jeszcze szafka z przeszklonymi drzwiami, za którymi można było znaleźć różne kryształy. Niestety z perspektywy wejścia do salonu zasłaniała ona dużą przestrzeń obok siebie, widać było tylko wystające wielkie liście jakiejś rośliny. Na karniszach wisiały obszerne zasłony, okna w salonie były dwa. Przy okazji na stoliku do kawy stała miska z niedojedzonymi kawałkami arbuza. *** Snow/Księgowość Nowe biuro księgowości wyglądało bardzo przyjemnie. Ściany były w kolorze jasnego błękitu, natomiast podłoga z jasnego drewna lub czegoś drewnopodobnego. Widać było jednak wyraźnie, że nie jest to normalne miejsce pracy księgowych. Na półkach dokumenty były poukładane dość niechlujnie, szybko, a większość teczek i tak leżała jeszcze na trzech biurkach, do posegregowania. Pochylały się nad nimi cztery kobiety. Tak już po prostu jest, że na tych stanowiskach najczęściej można spotkać panie. W tej grupie była tylko jedna rodowita ziemianka, natomiast pozostała trójka posiadała bogatą historię, jednego pegaza i dwóch jednorożców. Ziemianka imieniem Dorota spojrzała na Snow tylko kątem oka, gdy weszła, natomiast Flitter, Quartstar oraz Peachy Emerald, zwane dziś Florentyną, Karoliną i Olgą odstąpiły na chwilę od biurowej pracy i wysłuchały jej z uśmiechem. Peachy spojrzała na swoje współpracownice pogodnie, a zaraz potem na stosy dokumentów. - Cześć, Snow. Cóż, rozumiem, że pani Magda mogła uważać, że już skończyliśmy, ale wiesz, okazało się, że przenieśli nam też część archiwalnych dokumentów - spojrzała na Snow pogodnie bez absolutnie żadnego wyrzutu. - Jestem Peachy Emerald, tak w ogóle, albo Olga Karczewska, do wyboru. - Ale nie ma problemu - dodała nagle Flitter, dziewczyna o jasnych lokach. - Wiesz, mogę zadzwonić do kogoś, kto ma czas. W końcu to nie tak, że wszyscy są przez cały czas zajęci - dodała z przekąsem, ale nadal uśmiechała się do Snow. Nie dała jej szansy na odpowiedź, bo już wykręciła numer na stojącym na parapecie telefonie. - Witaj, Anno - Peachy i Dorota parsknęły pod nosem, tylko Quart zachowała odpowiednią powagę, przyglądając się pogodnie Snow i mrugając do niej. - Jeśli możesz przyjedź do Kancelarii. W miarę jak najszybciej. To prośba pani Magdallene Wisdome, ale sama nie mogła do ciebie zadzwonić, jest teraz zajęta. Przyjdź do nowego gabinetu księgowości na piętrze. I ubierz w miarę nieprzemakalne buty - po skończeniu rozmowy odłożyła słuchawkę i uśmiechnęła się do Snow. - Usiądź sobie na razie - wskazała jej jeden z foteli. - I nie denerwuj się, przecież cię nie zjemy - wspomniała, przypominając sobie jej początkowe zdenerwowanie. Dziewczyny zaśmiały się pogodnie, nawet Dorota. Widać było, że lubią swoją pracę i są dość zgraną drużyną. *** Kleopatra Słysząc to pierwsze "będę potrzebował" Kleopatra prychnęła w myślach, bo kimże on był, by czegokolwiek od niej oczekiwać. Nie odezwała się słowem, decydując się zachować pełne godności milczenie, kiedy wydawała mu z kasy pieniądze. Ani trochę nie interesowały ją pieniądze sklepu, przynajmniej tak długo jak dostawała odpowiednią wypłatę. Kładła banknoty i monety na blacie, nie pozwalając sobie na dawanie mu ich do ręki. Kontakt ograniczony do minimum. Jej milczenie jednak skończyło się gwałtownie, kiedy usłyszała, że ona, najpiękniejsza kobieta świata, księżniczka Saddle Arabii i pani Egiptu miałaby skazić swój majestat tak ohydną pracą jak czyszczenie lodówek. Przecież nawet jej za to nie płacą. - Ty chyba oszalałeś - powiedziała do niego władczo i z odrazą. - Ja, władczyni Saddle Arabii, pani Egiptu, miałabym wykonywać tak plebejskie zajęcia? - znów odwróciła głowę, obrazując to, jak bardzo obrażona się w tej chwili poczuła. *** Stanisław - Rozumiem - odpowiedział Stanisław już trochę uspokojony. - Nie, myślę, że wszystko jest już jasne. Jeśli mogę, chciałbym najpierw odwiedzić przedmieścia Moskwy, rozumie pan, od krańców będę kierował się ku centrum, tak będzie najrozsądniej. Poprawił garnitur i przycisnął do swojego boku nieodłączną walizeczkę. Tak naprawdę ani prezydent ani nikt z rosyjskich urzędników nie wiedział co w niej jest, ale co jak co, Stanisław nie dałby sobie jej odebrać. Teraz nawet uśmiechnął się lekko do Barankina, ciesząc się, że ma za sobą już te oficjalne rozmowy początkowe i może w końcu zacząć pracować.
  11. Salvador Gisele Costa/Francesca Francesca szarpnęła się gwałtownie, kiedy ktoś zaczął ją dusić, ale nie była w stanie ani krzyknąć ani się wyrwać. Była kruchą i słabą dziewczyną, ale przecież nawet gdyby nie to, nigdy nie nauczyła się żadnych przydatnych w takich sytuacjach chwytów czy uników. Przez krótką chwilę rzucała się jeszcze jak wyciągnięta z wody ryba, ale potem zaczęło jej się robić słabo i ciemno przed oczami. Opadła do tyłu na zabójcę. Natomiast Gisele stała w kuchni, dość niedaleko korytarza. - Francesca, ile jeszcze będziesz ściągać te buty? Francesca? Francesca do cholery! Spojrzała rozeźlona do tyłu na łuk, za którym znajdował się korytarz. Nie widać stąd było nikogo, ponieważ trzeba było skręcić, żeby dojść do drzwi wejściowych i wieszaków. Mówiąc szczerze Francesca zawsze czuła pewien rodzaj respektu przed Gisele, więc jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie odpowiedziała na jej nawoływanie. A już szczególnie na trzy. Kobieta od Costów była doświadczona w przestępczości, tamta głupia rodzina to nie były pierwsze ofiary jej męża i syna. Jose już kiedyś zajmował się handlem narkotyków i, od czasu do czasu, kradzieżami. Musiała nauczyć się walki i podstępów już dawno, bo często ściągało to na jej rodzinę problemy. I teraz poczuła się niepewnie. Przecież dopiero jakieś pół godziny temu podpalono i zamordowano ludzi na tej samej ulicy. Zamiast iść od razu sprawdzić co się dzieje, otworzyła wysoko zawieszoną szafkę kuchenną i wyciągnęła z niej bagnet, leżący za słoikami z cukrem i kakaem. To nie była jedyna broń w tym domu, schowana na wszelki wypadek. Ściskając bagnet w dłoni zamiast od razu wyjść na korytarz wycofała się drugimi drzwiami do salonu. *** Magda Uśmiechnęła się ostatni raz do Snow, a potem powiedziała: - Ja też mam taką nadzieję. Dobrze, w takim razie ja idę już na spotkanie, a ty zejdź na pierwsze piętro i udaj się do gabinetu na samym końcu. Po prawej stronie od schodów. Wejdź tam i poproś o kogoś do pomocy przy pakowaniu rzeczy, przedstaw się jako nowy pracownik. Wystarczy, że powiesz, że to prośba Magdy Wisdome, a na pewno ktoś z tobą pójdzie. Tak między nami, w księgowości ponad połowa pracowników to byłe kucyki, więc niczym się nie przejmuj - mrugnęła do niej i razem wyszły z gabinetu. Wkrótce jednak musiały się rozdzielić. Magda doskonale zdawała sobie przecież sprawę, że jest już spóźniona.
  12. Salvador Gisele Costa Wróciła do domu razem Francescą. To było dla niej dość typowe, ale w takie sytuacji miała wielką ochotę podyskutować z nią o tym co się stało. Nawet ją lubiła, ale była jednak o wiele młodsza i, jak na jej gust, zbyt słaba. Przekręciła klucz w zamku i szybko weszła do chłodnego holu. Co za ulga. Na dworze jest o tej porze dnia naprawdę gorąco. - Kawy, herbaty? - rzuciła, zmierzając wgłąb domu i rzucając Francesce krótkie spojrzenie. Sama Francesca, kobieta o delikatnej urodzie i ciemnobrązowych włosach, ściągała właśnie buty i rozglądała się po korytarzu. Gisele nie przejmowała się zdjęciem traperów, w końcu to nie tak, że piachu z chodnika nie da się potem pozamiatać. *** Magda Kobieta uśmiechnęła się lekko, ciesząc się, że Snow ostatecznie zgodziła się na wyjazd. W sumie to nie tak, że się tego nie spodziewała, ale dobrze, że mogła już skończyć dyskusję odnośnie tego, czy to będzie czy nie będzie sprawiedliwe, jeśli Snow dostanie urlop. Jej słowa wywołały jednak w Magdzie kolejną, nie pokazaną na twarzy, obawę. Myśl o puszczeniu jej wolno do domu powodowała w niej złe odczucia. Ufała swoim instynktom, na tyle na ile było to rozsądne, a teraz przecież chyba nie miała problemu z tym, żeby wysłać jakąś osobę z parteru razem z nią. - Nie ma problemu, ja już muszę iść na spotkanie, ale jestem pewna, że któraś pani z księgowości mogłaby iść razem z tobą. Do pomocy i towarzystwa, rozumiesz. W końcu sama mówiłaś, że trochę boisz się zemsty radykałów, a ja obiecałam ci bezpieczeństwo. Poza tym teraz po zalaniu parteru i tak nie mają nic szczególnego do roboty, bo sprzątaczki ciągle zajmują się przenoszeniem wszystkich dokumentów i teczek do wolnego biura na piętrze. Byłabym o wiele bardziej spokojna, gdybyś zgodziła się na jakieś miłe towarzystwo po drodze - dodała przybierając odpowiednio proszący wyraz twarzy. *** Kleopatra/Sklep Kleopatra wpatrywała się z obrzydzeniem w mężczyznę stojącą przed nim. Całe szczęście nie dotknął jej, bo skazy na honorze nie da się już domyć. Kiedy rozmawiał obok niej przez telefon ostentacyjnie odwróciła głowę, żeby czasem nie oddychać tym zanieczyszczonym plebejstwem powietrzem, które wydycha. I ani przez chwilę nie pomyślała wtedy, że tak czy tak oddychają tym samym powietrzem. Kiedy wpatrywała się w biały sufit po drugiej stronie mogła z powodzeniem udawać, że go tu nie ma, albo jeszcze lepiej, że jej tu nie ma i wtedy wszystko stawało się piękniejsze. Natomiast właściciel sklepu słuchał skrępowany tego, co mówił elektryk. Cholera, nie spodziewał się dodatkowych wydatków. Kłamstwem było mówienie o świetnych obrotach w sklepie, bo chyba jedynymi ludźmi, którzy lubili się konfrontować z okropną kasjerką byli napaleni gówniarze i osiedlowi pijacy. Podrapał się po głowie, jedną ręką trzymając słuchawkę, a potem mruknął ponuro: - Okej, no... Jak pan może, to tutaj niedaleko jest elektryczny, dosłownie za rogiem. Poproś pan milejdi Patrę, żeby panu wypłaciła z kasy ile tam pan potrzebuje. I panu jeszcze tak powiem solidarnie, nie przejmuj się pan tą kobietą, bo ona dla wszystkich żmija, no ale kogoś musiałem wziąć, jak nikt nie chciał. No. To chyba tyle w tej sprawie. Miłej pracy. *** Stanisław Trzeba przyznać, że Stanisław nie do końca załapał humor tych ludzi. Na początek odrobinę się wyprostował, zastanawiając się, czy to czasem nie była zakamuflowana obelga w stronę księżniczek. Ale... na dobrą sprawę. Nie przyjechał tu przecież robić awantur. - Nikt nikomu w Equestrii nie zaglądał do umysłów. Nie wiem jak jest w Rosji, ale w Equestrii nikogo nie karano za to, co mu się śni - potem poprawił sobie odrobinę czerwony krawat i dodał uprzejmiej. - Powiedziałbym, że sobie poradzę, ale jeśli taka jest pana wola, to nie pozostaje mi nic innego, tylko się zgodzić. Nie chciałbym jednak, żeby ochroniarz mnie ograniczał - dodał wyraźnie. Żart, wypowiedziany wcześniej przez prezydenta, ani trochę go nie bawił. Mówiąc szczerze bardziej zmartwił, ale cóż... możliwe, że tu mają po prostu inny rodzaj humoru.
  13. Salvador Gisele Costa Razem z Francescą doszły już do domu starej babki Portali. Mówiąc szczerze prawie w ogóle jej nie kojarzyła poza tym, że jej synowie spotykali się w ich domu z jej mężem i synem. To oczywiście dało na pierwszą metę dobre wrażenie i już z daleka poczuła ukłucie irytacji, że ktoś mógł ją zaatakować. Dom płonął. Policja i straż pożarna były już na miejscu. Płomienie były powoli gaszone, ale trzeba przyznać, że strażakom to pewnie jeszcze trochę zajmie. Gisele poczuła, że Francesca złapała jej ramię w stalowym uścisku, tak mocno, że prawie syknęła. - Co? - rzuciła z irytacją. - Popatrz - szepnęła. Ratownicy właśnie próbowali reanimować trójkę młodych mężczyzn, jakieś kobiety głośno płakały, ogólnie jeden wielki harmider. Gisele może i trochę to ruszyło, ale i tak bardziej interesowało ją, kto mógł to zrobić, niż rozpacz tamtej rodziny. - Chodźmy stąd, zanim się do nas przyczepią - powiedziała Francesce i obie zawróciły. Rodzina Herrera Sonia razem ze swoimi dziećmi mieszkała dość blisko babki Portali, także bardzo szybko dowiedziała się o pożarze. Biorąc pod uwagę, że mieszkała jakieś trzy domy dalej. Wysłała dzieci do domu, poza bliźniaczkami, które z tylnego ogrodu i tak nic by nie zobaczyły. - Co się stało? - razem ze swoją matką próbowały dociec, kiedy obserwowały kręcącą się po ulicy policje. - Chyba nie kolejne zabójstwa? I to tak blisko nas... Jeden z policjantów stanął na progu ich domu, więc ciężarna Sonia wyszła na ganek z nim porozmawiać. Oczywiście pojawiały się standardowe pytania. Czy coś widziała. Czy ma podejrzenia kto mógł zaatakować staruszkę. I tak dalej. W stronę dzielnicy błyskawicznie śmigała też telewizja. *** Magda Magda prawie parsknęła śmiechem, ale zdołała się powstrzymać. No tak, typowe. Jednak naprawdę nie miała pojęcia gdzie mogłaby umieścić obecnie byłą Equestriankę, a nie zamierzała jej puścić z powrotem do domu. Szybko zabrała się do uspokojenia jej obaw. - Nie martw się, przecież każdy z naszych pracowników dostaje czasem płatny urlop. Nikt nie będzie się na ciebie denerwował, uwierz. Tak się składa, że większość pracowników Kancelarii lubi swoją pracę. I na pewno zrozumieją, że cię wysłaliśmy, bo przecież nie masz nawet w tej chwili jak pracować. O mnie też się nie martw. Natalia na pewno by się ze mną zgodziła - uśmiechnęła się lekko, zachęcająco.
  14. Ostrzeżenie: Polish Vinyl proszę kontroluj trochę ortografię, gramatykę i ogólnie tekst, który wstawiasz. Ja rozumiem jeden, dwa błędy ale nie przesadzajmy. Pogoda: Lekko się przejaśnia, oczywiście pomijając obszary podbiegunowe na północy ___ Salvador: Rodzina Gonzales Jak można się było spodziewać kobiety zaczęły krzyczeć, gdy zobaczyły, że dom płonie. Elene i siostra Emanuela pobiegły w jego stronę szybko zauważając trzy ciała mężczyzn na schodach. Elene wydawała się zdolna do natychmiastowego zasłabnięcia, ale na szczęście miała jeszcze na tyle sił, by odciągnąć te ciała od płomieni. Nie miały już jednak możliwości ratować babkę Portali. Wiele rodzin wysypało się na ulice. Mężczyźni pomagali gasić płomienie, ktoś tam zadzwonił po straż pożarną. Policja była już bardzo blisko uliczki. Rodzina Costa Gisele mieszkała za daleko od domku babki Portali by być świadkiem tych tragicznych wydarzeń. Mówiąc szczerze mieszkała na tyle daleko, że nawet nie usłyszała ani nie poczuła niczego podejrzanego. Dopiero sąsiadka jej powiedziała, że na drugim końcu uliczki dzieje się jakaś masakra. Gisele odczuwała wielką ochotę, by zobaczyć co się dzieje, w końcu niecodziennie można być świadkiem wielkiego pożaru i czterech martwych ciał. Razem z młodą dziewczyną z sąsiedztwa - Francescą ruszyły chodnikiem lekkim truchtem w stronę domniemanych wydarzeń. Dom Gisele oczywiście zamknęła. Z bardzo daleka dobiegały do nich jakby przytłumione krzyki. Rita już dawno jechała z Pią miastem, opuszczając jakiś czas temu przedmieście. Obserwowały razem wysokie budynki za oknem i ekscytowały się filmem, który miały oglądać. *** Magda Magda uśmiechnęła się uprzejmie nie przerywając Snow jej monologu i dając się jej wygadać. - Spokojnie. Jedyne co miałam na dziś zaplanowane to spotkanie, ale mogę się na nie lekko spóźnić, Natalia o tym wie. Potem spoważniała. Dziwne, nieokreślone przeczucie nadal ją nie opuściło. Na pewno nie zamierzała pozwolić wyjść Snow samej, tym bardziej biorąc pod uwagę, że jest naprawdę słabą i psychicznie i fizycznie osobą. Najgorsze było to, że zorganizowanie mieszkania i miejsca pracy trochę zajmie, tak samo jak przewiezienie wszystkich jej rzeczy. Miała pewien pomysł, co prawda powinna go skonsultować z Natalią, ale jak ją znała(a znała bardzo dobrze) to na pewno by się zgodziła. Zawsze była niesamowicie dobrotliwa dla Equestrian. - Wiesz, przygotowanie dla ciebie mieszkania i miejsca pracy wymaga czasu. Tyle stresu ostatnio przeżyłaś żyjąc jako człowiek. Myślę, że na początek wysłałabym cię na płatny urlop nad morze, żebyś się odstresowała i wróciła do pracy w naszej Kancelarii odświeżona i pełna pomysłów. Co ty na to? I nie przejmuj się niczym, daję ci gwarancję, że będą tam sami mili ludzi - zakończyła czekając na jej odpowiedź. *** Kleopatra Przez cały czas pracy mężczyzny wpatrywała się z pogardą w jego plecy. Miała nadzieję, że choć odrobinę udało jej się zmyć ten wyraz z twarzy, kiedy zadał jej pytanie. No ale przecież jest królową, księżniczką, największym darem Egiptu jak mogłaby nie czuć się lepsza od takiego obdartusa i zwyklaka jak ten marny elektryk, czy kim by on tam nie był. Zadarła swój smukły i idealny nos do góry, odbierając jego słowa jako obrazę. Jak mógł sugerować jej ignorancję, skoro była o wiele lepiej wykształcona i bardziej elegancka niż on. - Poszukaj narzędzi na zapleczu - odpowiedziała opryskliwie, jakby było to oczywiste. Potem przez chwilę milczała, kalkulując czy bardzo się poniży, ale w końcu westchnęła z odrazą i podeszła za ladę. Złapała dwoma palcami słuchawkę, wstukała ten paskudny numer i wyciągnęła rękę z telefonem, oczekując, że Pawło sam po niego podejdzie. Miała tylko nadzieję, że nie będzie na tyle bezczelny, by dotknąć przypadkiem jej królewską dłoń. *** Stanisław Stanisław uniósł brwi i spojrzał na Barankina. Dla niego coś takiego jak bezpieczeństwo na ulicach było oczywistością, bo doświadczył tego i w Equestrii i w Polsce. Mówiąc szczerze nawet nie podejrzewał, że mógłby zostać gdzieś zaatakowany. Jego pierwsza myśl była zgoła inna - podejrzewał, że prezydent Rosji może chcieć śledzić go poprzez ochronę. Poczuł się nieswojo. Po głębszych przemyśleniach doszedł jednak do jeszcze gorszych wniosków. - Skoro urzędnik nie może chodzić po ulicach bez ochrony, to dlaczego każdy zwykły mieszkaniec Moskwy nie ma również swoich ochroniarzy? Jeśli występuje niebezpieczeństwo to jest chyba ogólne. Trudno byłoby stwierdzić skąd Stanisław wytrzasnął to pytanie i w ogóle skąd u niego ten tok myślenia, ale dla byłego kucyka było to typowe.
  15. Salvador Rodzina Gonzales Jak można się było spodziewać trzej bracia nie przygotowani na to co zastaną padli martwi. Byli oni tak naprawdę jeszcze na schodach, więc ich krew spływała teraz po jasnych stopniach. Telewizor w salonie państwa Gonzales był już wyłączony. Co prawda z domu tej rodziny nie było idealnego widoku na drzwi domu babki Portali, ale strzały i kilka urwanych szybko krzyków kobiety były w stanie usłyszeć. Elene uciekła przerażona od okna, a siostra Emanuela wyrwała telefon z roztrzęsionej dłoni matki i zadzwoniła na policję szybko informując po prostu o "strzałach". Miała tu przyjechać najszybciej jak może. Marie skuliła się pod parapetem i zasłoniła dłońmi uszy. Rita Costa, Pia Dziewczynki siedzące już grzecznie w samochodzie oczywiście nie usłyszały wystrzałów, mieszkały przecież na drugim końcu uliczki skąd właśnie wyjeżdżały do miasta. Miały blisko. Rita poprawiła swoje dwa czarne kucyki i wyszczerzyła się do Pii, która odpowiedziała jej tym samym wrednym uśmiechem. Pia i Rita był siebie warte, chociaż rodzina Pii nigdy nie wykazywała nienawiści do Equestrian. To było po prostu rozpuszczone do granic możliwości dziecko. Auto już wyjechało z uliczki i teraz dziewczynki dyskutowały o filmie jaki zamierzają obejrzeć. *** Magda - Cieszę się, że ci się podoba - powiedziała Magda odrobinę niepewnie klepiąc dziewczynę ostrożnie po plecach. Kiedy Snow oderwała się już od kobiety, ona sama się uśmiechnęła, chociaż zrobiła to na dobrą sprawę tylko dlatego, żeby Snow nie pomyślała, że jej wybuch emocji ją zniesmaczył. Wcale tak nie było, ale w głowie Magdy układały się teraz plany i chłodne wyliczenia na wszystkie typowo techniczne sprawy związane z jej wprowadzką do nowego miejsca zamieszkania, no i oczywiście przygotowaniem warunków do pracy. Samo to, że Snow właśnie płakała ze szczęścia nie ruszyło jej ani trochę, u Equestrian takie coś było przecież na porządku dziennym. - Nie płacz - dodała jeszcze mimo wszystko, żeby dziewczyna nie zauważyła jej zamyślenia. *** Natalia Spotkanie powoli się zaczynało, można to było wywnioskować po tym, że coraz więcej głównych ministrów schodziło się do sali konferencyjnej. Natalia nadal stała przy oknie i obserwowała ich pogodnie przy okazji słuchając o czym rozmawiają, jakie są ich główne dzienne tematy. Oczywiście najczęściej można było teraz usłyszeć zirytowane komentarze dotyczące zalania parteru, ale było to proste do przewidzenia. Już po chwili przy Natalii stanęła Jolanta, minister edukacji odpowiedzialna za ostatnie reformy związane ze szkołami dla Equestrian. Pani premier wymieniła z nią kilka uprzejmych słów, ale było pomiędzy nimi pewne napięcie, którego nie można było zauważyć w jej kontaktach z innymi ministrami. Po prostu... Natalia trzymała Jolantę na dystans, tak samo jak Jolanta Natalię i dla człowieka postronnego mogłoby się wydawać to dość dziwne, przecież są z tej samej partii i wyznają te same ideologie. Natalia nie zamierzała z nikim rozmawiać o powodach jej chłodnego podejścia do minister edukacji, to było coś, co nie powinno trafić do uszu wszystkich.
  16. Salvador Babka Portali Nuciła pod nosem bardzo starą, nawet bardziej niż ona, melodię przy okazji dziergając kocyk z czerwonej i niebieskiej włóczki. Słońce świeciło miło za dużym oknem przykrytym staroświecką koronkową firanką. W salonie czuć było wyraźnie woń typowego babcinego domu, na licznych półkach poustawiane były jeszcze liczniejsze bibeloty takie jak małe, porcelanowe figurki. Wszystko zapowiadało spokojnie popołudnie. Nagły huk sprawił, że ze słabych babcinych rąk wypadły druty. Najpierw spojrzała zaskoczona w dół, gdzie pomiędzy jej zielonymi bamboszami leżała wypuszczona z dłoni robótka. Potem podniosła powoli głowę, w końcu chyba nikt nie spodziewał się dynamiki po siedemdziesięciolatce. Zobaczyła niespodziewanego gościa, który wparował do salonu. Jej pierwsze pytanie brzmiało "Kim jesteś?", ale nie zadała go, bo zimna lufa przy czole szybko zmieniła jej obecne priorytety. Przez pewien czas po prostu patrzyła osłupiała w oczy oprawcy. Wiele razy zdarzało jej się oglądać filmy amerykańskie albo brazylijskie, na których działy się takie rzeczy, jakieś porachunki mafii albo sytuacje w tym stylu. Nigdy nie spodziewała się, że jej też może się coś takiego zdarzyć. Nie odezwała się słowem, po prostu patrzyła z cichą prośbą na człowieka i wyciągnęła lekko do góry swoje słabe, starcze ręce w geście poddania. Zegar z wahadłem powieszony na kwiecistej tapecie tykał cicho. Państwo Gonzales Obok domu babki Portali mieszkało miłe małżeństwo, które często przychodziło do niej pomagać w rzeczach, z którymi sama nie dawała sobie rady. Elene i Emanuel Goznales. Trwało u nich właśnie miłe, rodzinne spotkanie. Przyjechała rodzina Emanuela, jego matka, bracia i siostra. Była to rodzina w której rzadko kiedy można było spotkać kłótnie, a często wygłupy. Zachowali radość życia nawet podczas przymusowego pobytu Equestrii. Jedyną osobą, która nie była tutaj do końca na miejscu była Marie, ich dwunastoletnia córka. No cóż, to nie była do końca ICH córka, adoptowali ją ze sierocińca w Equestrii. Była chyba jedyną z kucykowym pochodzeniem na tej ulicy i Elene i Emanuel bardzo się cieszyli, że to ukrywają, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Obecnie Emanuel wydurniał się z rodzeństwem w salonie, przy akompaniamencie śmiechów żony i matki, a Marie bawiła się w ogrodzie za domem. Oczywiście natychmiast poderwała się, gdy usłyszała huk. Chwilę potem była już w domu, rodzina nie usłyszała nic, ponieważ telewizor grał głośno na kanale z muzyką. - Coś się stało u babci - zawsze tak nazywała swoją sąsiadkę. - Musicie to sprawdzić - zajęczała wystraszona. Tak jak większość byłych Equestrian miała w sobie ogrom empatii i strachu o innych. Rodzina posłuchała. Troje Goznalesów ruszyło zobaczyć, co się stało, natomiast Marie, Elene i jej teściowa zostały, by w razie czego zadzwonić po karetkę albo na policję. - Wyważone drzwi - mruknął Emanuel wchodząc z braćmi na schodki. - Co się stało? Pani Portali, jest tam pani? Rodzina Costa - Mamo, jadę z Pią do miasta. Jej mama zabiera nas do kina - oświadczyła dumnie Rita wchodząc do salonu. Przywitało się to tylko z bardzo subtelnym uśmieszkiem matki. - Na jaki film? Kiedy wrócicie? - Na jakąś bajkę, nie wiem w sumie. Chyba za jakieś dwie godziny. - Rozumiem. Mam numer do matki Pii, wiesz o tym, prawda? - rzuciła jeszcze ostrzegawczym tonem, a Rita natychmiast skinęła głową i pobiegła z powrotem na zewnątrz. Koleżanka z mamą już na nią w końcu czekały. *** Magda - A oto i twoja nowa pracownia - powiedziała Magda przepuszczając Snow w drzwiach. Pomieszczenie co prawda nie nadawało się do pracy od razu, nie było ani niezbędnych materiałów ani maszyn. Ale mimo wszystko było idealne do tego, żeby ją na pracownie przerobić. Dużo miejsca, wiele pustych biurek i szafek. - To tylko kwestia czasu aż przywiozą tu odpowiednie maszyny i wszystkie twoje projekty i stroje ze sklepu - powiedziała Magda cicho, pozwalając Snow spokojnie obejrzeć salę. Dwa duże, pancerne okna dawały dostateczną ilość światła, do tego były przysłonięte miękkimi firankami. Do tego znajdował się tu też miękki fotel do odpoczynku, który ładnie wpasowywał się w cały wystrój, chociaż Magda nie uważała za istotne, by wspomnieć, że został tu przyniesiony tylko po to, by nie zawadzał w innych pomieszczeniach. *** Kleopatra Nie wiedziała, czy była bardziej oburzona, czy wystraszona. Z jednej strony po głowie kołatało jej się tylko jedno - Jak taki obdartus śmie ją oceniać? Z drugiej strony co chwila przypominała sobie jak żałosna i bezbronna teraz jest, więc odrobinę skuliła postawę. To się jednak szybko zmieniło, gdy ten typ w końcu się odwrócił. Nie zamierzała niczego komentować. Nie zasłużył by słuchać jej majestatycznego głosu. Wstała i przeszła się niespiesznie do drzwi. Już po samym jej chodzie można było rozpoznać jej szlachetne pochodzenie. Jednak biały fartuch sklepowej psuł cały efekt. Delikatnie chwyciła dwoma paznokciami plakietkę z napisem "Otwarte/Zamknięte" i i obróciła ją tak, by nikt nie pomyślał o tym, by tu wejść. Potem stanęła na środku sklepu złożyła ręce na ramionach i zmrużyła czarne jak smoła i pociągłe oczy. Widać było po niej, że nie zamierza pomóc w odsuwaniu lodówek. Była oburzona, że ktoś w ogóle śmiał pomyśleć o tym, że mogłaby coś takiego robić. *** Stanisław Stanisław był nie tyle zawiedziony, co też trochę wystraszony tym, że nie będzie mógł uczestniczyć w zebraniu Dumy, mimo że dostał takie polecenie. Ale w końcu od czego jest zimna krew polityka? Skinął uprzejmie głową. Mówiąc szczerze zastanawiało go, gdzie mógłby się udać najpierw. Jego pomysły mogły wydawać się dziwne, ale z wielu względów bardzo ważne. - Myślę, że najpierw zobaczyłbym szkołę podstawową. Niekoniecznie główną, może też być jakaś mniejsza. No i trochę przedmieść. Przejść się po ulicach, porozmawiać z przechodniami, rozumie pan - zagadnął pogodnie. - Na sam koniec z chęcią zobaczę najważniejsze budynki urzędowe. I... jeśli jest to możliwe... chciałbym też pochodzić trochę bez żadnego towarzystwa. Myślę, że sobie spokojnie poradzę bez pomocy - dodał.
  17. Rodzina Costa, Rodzina Herrera i Rodzina Portali Na przedmieściu miasta Salvador znajdowała się ładna i zadbana uliczka domków jednorodzinnych. Było to takie sielankowe miejsce, gdzie każdy miał duży ogród i sąsiedzi byli dla siebie w miarę przyjemni. Co prawda nie każdy ogród był tak zadbany jak inne, ale nigdzie nie było widać śladów niechlujstwa. Zdecydowanie na spokój wpływało to, że mieszkali tu praktycznie sami ludzie, od dawien dawna, jeszcze zanim Equestria przejęła Ziemię. Obecnie w ogródkach znajdowało się wielu ludzi, albo dziadkowie siedzący sobie w altanach, albo dzieci biegające po trawniku. W Brazylii było mimo wszystko dość ciepło. Oczywiście wszyscy już wiedzieli o tym, że kilku nieokreślonych (teraz już określonych) mężczyzn i chłopaków spotykało się potajemnie by obrażać i oczerniać kuce, ale nikt nie spodziewał się, że tak bardzo się to rozwinie. Cóż, teraz dla wielu ludzi zostało tylko mówienie "Ale oni to z takiej dobrej rodziny", bo co więcej mieli zrobić? Mimo wstrząsów wiedli nadal normalne, spokojne życie, w końcu to nie tak, że wśród ludzi nie zdarzały się zabójstwa, nawet przed pojawieniem się Equestrii. Może i część napastników była z dobrych rodzin, ale raczej nie pan Costa z synem, którzy to właśnie sami zapoczątkowali tamte tragiczne w skutkach spotkania. Rodzina Costa Rodzina Costa to byli tacy ludzie, co od początku nienawidzili kucyków, jeszcze zanim Equestria przejęła planetę. Uprzedzeni do granic możliwości, zupełnie jakby przeczuwali co może się kryć pod tymi pastelowymi pyszczkami. Pan Jose Costa, wysoki, barczysty i ciemnowłosy mężczyzna, był swego czasu nawet w organizacji nazywanej FOLem. Na spokojnym osiedlu również mieli dość nieprzyjemną opinię, chociaż zwykle byli akceptowani. Część sąsiadów się ich po prostu bała albo podziwiała, bo wszyscy widzieli, że są pewni siebie i nigdy nie dają sobie w kaszę dmuchać. Gisele, smukła i wysoka kobieta, o ciemnych oczach i czarnym, skaczącym kucyku na głowie, potrafiła samym swoim wyrazem twarzy i energicznym chodem sprawić, że inne matki schodziły jej z drogi na chodniku. Kiedy patrzyło się jak wraca z zakupów od razu przychodziło na myśl - kobieta atletka, ponieważ w jej szarej, przylegającej do ciała koszulce na ramiączkach doskonale widać było porządne, ale nadal kobiece bicepsy. Na jej twarzy gościł zwykle nieprzyjemny wyraz, sprawiała wrażenie osoby agresywnej. Państwo Costa mieli dwoje dzieci - prawie dorosłego Eduarda, który razem z ojcem i jego przyjaciółmi zaatakował tamtą rodzinę i obecnie siedział w więzieniu, oraz dziewięcioletnią córeczkę Ritę. Eduardo był małą kopią ojca, nienawidził Equestrii i marzył o tym, by istnienie kucyków okazało się głupim snem. Rita była kopią matki, która jednak jak do tej pory ukrywała się za dwoma kucykami i sukieneczką z falbankami. Gisele zawsze ubierała swoją córkę na małego aniołka, ale Rita była okropnie wredna i rządziła w szkole do której chodziła. Zabieranie słodyczy przedszkolakom to dla tej małej wredoty codzienność. Obecnie Gisele siedziała w szkarłatnym fotelu i ze złośliwym wyrazem twarzy oglądała telewizję. Z jednej strony była wściekła z powodu tego, że jej mąż i syn zostali zamknięci w więzieniu, ale z drugiej nie mogła się nie cieszyć z pognębienia koni. Co chwila sięgała do miski z bananami, pomarańczami i kawałkami arbuza, która stała na szklanym stoliku w salonie. Rita w tym czasie bawiła się w ogrodzie razem ze swoją koleżanką Pią. Pia była przez cały czas obserwowana przez babcię zza płotu, w końcu była dobry rok młodsza od Rity. Do starowinki dotarły co prawda informacje o tym, co zrobił ojciec i brat koleżanki Pii, ale przecież nie winiła za tego tego biednego dziecka. Rodzina Portali W przypadku rodziny Portali sytuacja wyglądała odrobinę inaczej. Tak naprawdę obecnie w tym piętrowym domku mieszkała tylko jedna osoba. Stara babka Portali, której imię brzmiało Fabia, ale i tak była zawsze nazywana "babką Portali". Sąsiedzi ją lubili, zawsze częstowała wszystkich wiśniami z drzew rosnących w jej ogrodzie i była po prostu taką stereotypową kochaną staruszką. Babka Portali miała już pełno siwych włosów i problemy z kolanami, więc raczej rzadko ruszała się poza dom. Jej trzej synowie byli czasami obiektem kpin, ponieważ mieszkali nadal z mamą, chociaż już dawno byli dorośli. Dla babki Portali nie był to problem, po śmierci męża podczas przymusowego przejęcia Ziemi, tylko oni jej zostali i bardzo cierpiała przez to, że ich teraz nie ma. Jej dobre serce nie mogło pojąć jak to się stało, że jej trójka ukochanych synów zrobiła coś tak okropnego i to jeszcze siedmioletniemu dziecku. Zdawała sobie sprawę, że mogli chcieć zemsty za ojca, ale przecież... . Babka Portali tęskniła za swoim mężem, ale nigdy nie czuła wielkiej niechęci do kucyków. Pan Portali i tak by umarł, raczej prędzej niż później. A teraz Antonio, Carlos i Marco siedzą w więzieniu za okropny czyn i została sama. Na szczęście byli jeszcze sąsiedzi, ludzie dobrej woli, którzy jej pomagali. Obecnie siedziała w bujanym fotelu i pracowała nad szydełkiem ze skupieniem wpatrując się przez okulary w czerwone kawałki włóczki. Rodzina Herrera Jeśli jest jakaś rodzina po której nie można się było spodziewać, że może zdarzyć się coś takiego, to na pewno jest to wielodzietna rodzina Herrera. Och, gdyby tylko Sonia wiedziała, co jej mąż wyrabia na tych swoich spotkaniach z przyjaciółmi z sąsiedztwa. Jakieś plany, nienawistne rozważania. Sonia była strasznie zmęczona bo od dawna nie zmrużyła oka ciągle płacząc, nie tylko z powodu utraty męża i głowy rodziny, ale też z powodu tego, że mógł zaatakować dzieci, chociaż sam miał ich tak wiele. Aloiso był ogólnie dobrym człowiekiem, wesoły mężczyzna z ciemnymi włosami i w niebieskiej koszuli, zawsze chętny do pomocy, wspaniały mąż i ojciec. Jedna rozmowa z Costem na chodniku i coraz większe wkręcanie się w spiralę nienawiści do istot, które odebrały ludziom Ziemię na aż cztery lata. A teraz więzienie i zniszczone sumienie. Sonia to drobna kobieta, pracująca raczej jako gospodyni domowa, chociaż czasami pomagała sąsiadom w opiece nad ogrodem za drobną opłatą. Ta kobieta, o dość jasnobrązowych jak na te rejony włosach, była świetną ogrodniczką, w końcu opieka nad roślinami to to, co uwielbiała. W jej domu było pełno różnych doniczek, nie mówiąc już o tym pięknym ogrodzie! Najczęściej ubrana w niebieską sukienkę w kwiecisty wzór często widziana jest właśnie w ogrodzie albo na chodniku ze swoim małym domowym przedszkolem. Najstarszy syn - Estevo - miał czternaście lat, był dobrym uczniem i wielkim fascynatem samolotów i tych nowych i starych. Na półkach w swoim pokoju miał pełno tekturowych modeli. Był bardzo podobny do matki, tak więc jego włosy były raczej w jasnej tonacji mlecznej czekolady. Zaraz potem były bliźniaczki - Eugenia i Elisabeth - o dwóch ciemniejszych już warkoczach i brązowych oczach. Miały jedenaście lat i były ulubienicami sąsiadów, zawsze dla wszystkich uprzejme, kiedy przechadzały się z lodami albo soczkami po chodniku uliczki. Potem dwa małe rozrabiaki, buszujące często pomiędzy kolorowymi krzewami w ogrodzie - pięcioletni Gustavo i trzy i pół letnia Constancia. W ramionach matki można też było często zobaczyć malutką pięciomiesięczną Glorię. Co więcej, po brzuchu Sonii widać było, że jest w ciąży z kolejnym maluchem, jak zapowiedział ginekolog, tym razem chłopcem. Razem państwo Herrera mieli 7 dzieci, w tym jedno nienarodzone i Sonia naprawdę nie mogła zrozumieć jak jej ukochany i zawsze dbający o rodzinę mąż mógł się na coś takiego zdobyć. Czy naprawdę uczestnicząc w zabójstwie nie widział w tym siedmioletnim chłopczyku kogoś takiego jak Gustavo? Nie dodawał otuchy wstrząsający list z więzienia, w którym Aloiso tłumaczył, że nie miał pojęcia o tym, co zamierza Costa z synem i tamtymi trzema mężczyznami. To miało być tylko nastraszenie, ewentualnie wybicie kilku szyb, ale kiedy wściekły Jose i Carlos rzucili się na przerażoną i próbującą uciec rodzinę, Aloiso sam miał ochotę uciec. Było już jednak za późno. Obecnie Sonia piła herbatę rumiankową siedząc w kuchni ze swoją mamą, starszą, uczciwą kobietą, która przyjechała ją wspierać, ponieważ sama Sonia nie powinna się podczas ciąży stresować. Estevo zajmował się w swoim pokoju modelami, Eugenia i Elisabeth zrobiły sobie piknik za domem, a Gustavo i Constancia oglądali bajkę w telewizji. Najmłodsza Gloria spała słodko w kołysce postawionej obok kuchennego stołu, opatulona w mięciutką, białą kołderkę. Sonia nie powiedziała dzieciom nic o tym, dlaczego tata musiał "wyjechać". Nie miała na to na razie odwagi. *** Magda Joanna akurat skończyła wszystko zapisywać i teraz chowała dokumenty do odpowiedniej teczki. - Nie musisz mi się za nic odwdzięczać. Samo to, że zgodziłaś się tu pracować jest wystarczającą nagrodą - szepnęła Magda, a potem pociągnęła Snow delikatnie za ramię - Chodź, pokażę ci gdzie będziesz pracować. Rzeczywiście na trzecim piętrze było takie pomieszczenie, które idealnie nadawało się na biuro projektantki, a obecnie nie było tam nic ważnego. Co prawda może jest to trochę dziwne, że projektantka będzie miała swoje biuro w samej Kancelarii, ale Magda czuła, że musi trzymać Snow jak na razie blisko. Wyszły na korytarz i spokojnie udały się na schody, nic po drodze nie mówiąc. *** Kleopatra Tym razem było to pewne, Kleopatra na pewno się skrzywiła. Nie spodziewała się, że elektrykiem będzie ktoś... taki. Nie no naprawdę, czy wszyscy których spotyka muszą być brzydkimi, brudnymi i śmierdzącymi obdartusami? Poprawiła ostrożnie swoje aksamitne włosy, przy okazji prezentując wyraźnie swoje delikatne, egzotyczne i drobne dłonie. Miała nadzieję, że będzie to dla tego człowieka znak, że nie zamierza przyłożyć ani paluszka do jego pracy. - Czy ja pana zdaniem wyglądam na kogoś kto zna się na takich plebejskich sprawach? - zapytała wyniośle, dumnie się prostując. - Lodówki i zamrażarki nie działają, tak jak i tamte kontakty. Proszę się tym natychmiast zająć - zakończyła władczo, zupełnie jakby zwracała się do poddanego.
  18. Magda Magda obserwowała spokojnie jak Joanna zapisuje po kolei wszystko co mówiła jej Snow. Mówiąc szczerze ona też po raz pierwszy słuchała jej pełnych danych i historii, chociaż części rzeczy się mimo wszystko domyślała. - No dobrze, została jeszcze rasa i myślę, że możemy kończyć - powiedziała kobieta o jasnych włosach, która postanowiła nie przerywać Snow, mimo że ta ominęła wtedy tą jedną część pytania. - Widzisz, to nie jest nic złego - szepnęła Magda kładąc Snow rękę na ramieniu w pocieszającym geście. W momencie w którym dziewczyna skupiła się z powrotem na odpowiedzi, a Joanna spuściła wzrok, żeby przyjrzeć się swoim dokumentom, Magda chwyciła lekko jeden z włosów Snow i wyrwała go. Było to niezauważalne i na pewno nieodczuwalne, w końcu kto by mógł zauważyć, że stracił jednego włosa? Kobieta zdjęła rękę z ramienia dziewczyny, niby nonszalancko, a jednak chwilę potem włożyła ją do bocznej kieszeni spódnicy, razem z włosem między palcami. *** Stanisław Kiedy samolot w końcu wylądował Stanisław udał się żwawo po odbiór bagażu. Można o nim mówić różne rzeczy, ale mimo swojego wieku świetnie radził sobie kondycyjnie i cechował go typowo Equestriański wieczny zapał do pracy. Oprócz trzymanej przez cały czas przy sobie teczki miał tylko małą, ciemnoniebieską walizkę na kółkach, która wyglądała na taką, w której nie zmieści się zbyt wiele. Mimo wszystko Stanisławowi udało się upchnąć tam ubrania i wszystkie inne niezbędne rzeczy, których na dobrą sprawę nie miał wiele. Doskonale widział różnicę pomiędzy pracą, a wyjazdem wakacyjnym. Wszystkie najważniejsze dokumenty przez całą podróż miał pod ręką. Wyszedł do głównej hali lotniska, wypatrując kogoś, kto mógł przyjechać go odebrać. Oczywiście, że liczył na jakieś powitanie, w końcu byłoby bardzo nieeleganckie ze strony rosyjskiego rządu, gdyby pozostawiono go samemu sobie. *** Kleopatra/Sklep Kiedy Kleopatra wstukiwała swoimi idealnie obciętymi i czystymi paznokciami kilka kodów do kasy w sklepie pojawił się właściciel. Piękna kobieta nie zamierzała się skrzywić, ale bardzo prawdopodobne, że to zrobiła. Nie był to człowiek ani szczególnie bogaty ani zbyt urodziwy. Ot typowy chłopek(niczym ci pracujący w polu) ubrany w koszulę w kratę i z obleśnymi wąsami. - Przyjdzie elektryk do tych lodówek. Całą instalację w kontaktach trzeba będzie chyba naprawiać. Ja tam się nie znam. Myślałem, że już będę musiał wzywać prawdziwego elektryka, a to drogo w cholerę, ale się jednak jakiś tani znalazł... Kleopatra już dawno przestała go słuchać, zajęta przyglądaniem się sobie w małym lusterku, które zawsze leżało przed kasą, ukryte przed widokiem klientów. Kiedy już naprawdę miała dość swojego żałosnego położenia, to zaglądała na to malutkie zwierciadło i myślała "Chociaż uroda ci jeszcze została". Kiedy ten stary obleśny mężczyzna, zwany jej pracodawcą w końcu wyszedł znów rozejrzała się po tym idiotycznym, małym sklepiku. Coś się zepsuło w kontaktach i wszystkie lodówki i zamrażarki przestały działać. Na szczęście lampy nie odmówiły jeszcze posłuszeństwa i ciągle miała jeszcze na tyle światła, by podziwiać swoje odbicie. Miała tylko szczerą nadzieję, że ten cały "elektryk" nie okaże się takim samym zboczeńcem i brudasem, jak większość tutejszych klientów. ______ Co nowego w gazetach? - Polski urzędnik w Moskwie, premier Natalia Androwicz chce skontrolować sytuację gospodarczą i społeczną w ramach polsko-rosyjskiego sojuszu. Co z tego wyniknie?
  19. Pogoda: Na obszarach północnych coraz intensywniej sypie śnieg. ____ Magda Mimo tego, że powinna już dawno zabrać się do pracy i udać się na spotkanie z ministrami i Natalią, Magda położyła ręce na oparciu fotela Snow i przy niej została. Joanna na pewno świetnie poradziłaby sobie z załatwieniem Snow miejsca pracy i swego rodzaju "dachu nad głową", ale Magda przeczuwała, że strachliwa dziewczyna, którą przyprowadziła dzisiaj do Kancelarii, zaczęłaby się stresować, gdyby zostawiła ją tu samą. Snow ewidentnie zaufała Magdzie i czuła do niej sympatię. Sama Magda również nie mogła zaprzeczyć, że była Equestrianka miała swój urok. - Dziękuję - powiedziała Joanna zapisując coś na specjalnie przygotowanej przed chwilą karcie. - Teraz potrzebuję twojego wieku, Equestriańskiego i szacowanego ludzkiego. Do tego byłego i obecnego zawodu, rasę, oraz byłe i obecne miejsce zamieszkania. Jeśli możesz dobrze by było, gdybyś podała też imiona rodziców oraz swój PESEL. Jeśli jeszcze go nie masz, mogę ci wystawić. Magda była szczęśliwa, że Joanna wyłożyła to wszystko na raz, zdecydowanie zaoszczędzi im to czas. *** Elizabeth Kiedy Thomas skończył ze wszystkimi łokciami Eliza miała już akurat gotową pierwszą substancję. Odgarnęła z czoła kilka kosmyków jasnych włosów, które wyrwały się z jej koka. Cóż, to może być ryzykowne. Zaczynanie od tak mocno toksycznych substancji. Ale wstępne badania wykazały niesamowitą odporność Obiektu na wszelkie substancje toksyczne, tak jakby jego organizm całkowicie wytłumiał ich działanie. Cóż, warto spróbować. Nie mówiąc Thomasowi ani słowa złapała dwoma palcami nadgarstek Obiektu. Większa ostrożność nie była potrzebna, był związany i otumaniony. Bardzo precyzyjnie wkłuła się w jego żyłę. Potem odczekała chwilę, milcząc, cały czas wpatrując się w Obiekt. Nic. Zero reakcji. - No proszę - mruknęła i uśmiechnęła się lekko do Thomasa zadowolona. - Sarin, jeszcze dodatkowo wzmocniony. I nic - skomentowała, jakby to wyjaśniało całą sytuację. Potem zabrała się za sprawdzanie Obiektu. Oddechu, pulsu, odsłuchu serca i reakcji źrenic na światło. *** Natalia Wieczorne, krótkie spotkanie ministrów zbliżało się wielkimi krokami. Miało się ono odbyć w sali konferencyjnej znajdującej się na drugim piętrze. Za jakieś piętnaście minut wszyscy powinni się tu zebrać. Natalia wiedziała, że nikt się nie spóźni, być może poza Magdą, ale jej zachowanie jest usprawiedliwione. Mówiąc szczerze pani premier zdziwiłaby się, gdyby Magda była na tyle nierozważna, by opuścić teraz Snow. Hanna rozkładała obecnie dzbanki z wodą i szklanki na wielkim, idealnie czystym i lśniącym stole. Natalia uśmiechnęła się do niej lekko, jednak zaraz odwróciła wzrok z powrotem na okno. Pogoda była okropna, jak przez cały ostatni czas, ale pani premier zdawała się tego nie zauważać, pogrążona we własnych myślach. Prawdopodobnie gdyby ktokolwiek miał możliwość czytania w umysłach innych ludzi doznał by szoku, gdyby odkrył czego one dotyczyły. *** Mieszkanie gdzieś w południowej Warszawie - Na słońce Celestii, no wiesz ty co? Nawet teraz nie masz gustu - te oburzone słowa były wypowiedziane na tyle głośno, że prawdopodobnie usłyszeli je sąsiedzi i z góry i z dołu. Młoda dziewczyna o jasnych jak słoma włosach i mnóstwem piegów na twarzy przewróciła oczami, a potem zabrała się ponownie do składania szortów. Może i rzeczywiście nie były one najpiękniejsze, w wielu miejscach wytarte i pełne plam. Jednak dlaczego Applejack, albo jak na nią teraz wołali, Agnieszka, miałaby się tym przejmować? W końcu to nie było tak, że jedzie na wakacje nad morze. Miały pomagać Twilight. Dla Rarity, zwanej Rozalią, nie był to jednak powód do tego, żeby nie upchać w dwóch zgrabnych walizkach mnóstwa białych i niebieskich sukienek, różnokolorowych żakietów i chyba z osiem par okularów przeciwsłonecznych. - Nie drzyj się tak. Będę ubierać to co chcę. Poza tym nie jedziemy tam, żeby wypoczywać - skomentowała krótko Apple. Zanim Rarity zdążyła rzucić jej zbulwersowaną odpowiedź do obszernego pomieszczenia, w którym znajdowały się trzy piętrowe łóżka, weszła kolejna dziewczyna. Miała ona bardzo rozczochrane ciemne włosy i agresywny wyraz twarzy. - Może byście się tak pospieszyły? Już dawno byśmy wyszły, gdyby nie wy i wasze odzieżowe problemy. - To nie są żadne moje problemy. To nie moja wina, że Rarity krytykuje wszystko co spakuję - odpowiedziała Apple, ale rzeczywiście nabrała większego tempa i już niecałe dwie minuty potem jej wyświechtana torba na ramię była spakowana. - Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć Włochy. Mam dość tej okropnej, polskiej pogody. Dużo się nasłuchałam o tym kraju. Słońce, błękitne niebo i plaże - paplała Rarity, kiedy sześć przyjaciółek opuszczało mieszkanie. Jej gadaniu towarzyszyły prychnięcia Apple, powarkiwania ciemnowłosej Rainbow, ciche pomruki Fluttershy, oraz cisza ze strony Twilight pogrążonej w rozmyślaniach. Nie można oczywiście zapomnieć o rudej, rozczochranej Pinkie, która swoim zjeżdżaniem po poręczy na klatce schodowej wywoływała takie emocje u przechodzących akurat ludzi, że wymaga to wyodrębnienia jej w osobnym zdaniu.
  20. Magda Kiedy wychodziły z gabinetu Natalii, przy okazji po raz kolejny wymieniając uprzejmie skinięcie głową z Hanną, Magdallene zastanawiała się co więcej może wyniknąć z tego, że przyprowadziła dzisiaj Snow do Kancelarii. Co prawda bardzo prawdopodobne było, że nie stanie się nic, poza tym, że polski Rząd zostanie wyposażony w bardzo uzdolnioną krawcową. Maga jednak miała przeczucie, przeczucie, które gnębiło ją od kiedy tylko wyszła z tą kruchą dziewczyną z jej sklepu. Nie miała pojęcia co może się wydarzyć, co ją okropnie denerwowało. Wyszły na korytarz i wspięły się piętro wyżej. Normalnie Snow byłaby zarejestrowana na parterze, ale nie było to jak na razie możliwe. Z tego co słyszała od jednego z przechodzących ministrów, to sytuacja na dole była już praktycznie opanowana, teraz po prostu potrzebne będą małe remonty. Mimo wszystko większość gabinetów została tam wyłączona z użytku i księgowość chwilowo przeniosła się na górę. Magda zaprowadziła Snow do małego, ale przytulnego gabinetu. Po drodze raczej się nie odzywała, ale cały czas rzucała dziewczynie ciepłe i pełne zrozumienia uśmiechy. Pomieszczenie w którym się znalazły miało panele na podłodze i pomarańczowe ściany, których prawie nie było widać za różnymi półkami. Na co dzień było to miejsce w którym pracowała Twilight, która mimo że była z księgowości, to pracowała w odosobnieniu. Obecnie siedziała tu kobieta z jasnym kokiem, okularach na nosie i w typowym stroju biurowym. - Witam, chciałabym zarejestrować tę oto dziewczynę. To chyba nie potrwa długo, prawda? - zagadnęła Magda. - Nie, oczywiście, że nie. Usiądź proszę - powiedziała do Snow z uprzejmym uśmiechem, wskazując na miękki fotel. - Najpierw podaj mi swoje ludzkie i Equestriańskie imię i nazwisko. *** Elizabeth Eliza westchnęła w duchu, zachowując jednak na zewnątrz kamienną minę. - Nic się nie stało - powiedziała swoim typowym głosem. Czyli pustym i wypranym z emocji. - Lepiej przejdźmy już do pracy. Podała Thomasowi metalową miskę pełną jakiegoś brązowawego płynu. Było do tego kilka idealnie białych chusteczek. Płyn śmierdział nieprzyjemnie bardzo intensywnymi środkami dezynfekującymi. - Jeśli możesz przemyj Obiektowi wszystkie cztery zgięcia łokcia. Rozumiesz, tam gdzie będziemy się wkłuwać. Sama Elizabeth wzięła jedną z pustych strzykawek i bardzo uważnie zaczęła wlewać do niej specyfiki z dwóch innych. Odmierzała jednak dokładnie ile czego wlała, żeby nie przesadzić z ilością. *** Stanisław Stanisław był już prawie na miejscu. Siedział w samolocie jednej ze zwykłych, cywilnych linii lotniczych. Był on pełny różnego rodzaju ludzi, za nim siedziała nawet kobieta z dzieckiem, które chyba przez całą drogę wlepiało nos w szybę okna i komentowało każdą jedną chmurkę, którą mijali. Stanisław tylko uśmiechał się wtedy do siebie. Może i innym by to przeszkadzało, dla niego było to tylko typowe, urocze zachowanie dziecka. Słysząc od stewardessy, że do Moskwy zostały może jakieś trzy minuty spakował do swojej teczki książkę, którą poczytywał po drodze i zaczął sprawdzać, czy ma wszystko co potrzebuje. Oczywiście nie miał przy sobie bagażu z ubraniami, odbierze go na lotnisku, jednak najważniejsze dokumenty wolał mieć zawsze pod ręką. *** Ogłoszenie sklepiku w którym pracuje Speciosa* Poszukiwany tani elektryk do zajęcia się uszkodzeniem kabli w sklepie na osiedlu Sienkiewicza, pod numerem 10 Zapłata od ręki 150 złotych Numer telefonu: 893 294 210 ____ Co nowego w gazetach? - To już pewne. Polskie szkoły podstawowe dla Equestrian ruszą od września. - Zdementowane plotki o nielegalnej wytwórni eliksiru ponyfikacyjnego. Głupi żart ludzi sprzedających nielegalnie środki na przeczyszczenie. ____ *Wyszłam z założenia, że osiedlowy sklepik może nie mieć funduszy na profesjonalnego elektryka przy takiej awarii. Skierowane głównie do Pawła. Numer telefonu przypadkowy.
  21. Rozdział 7 gotowy i wstawiony, następny jak go napiszę. Co prawda aktywność komentarzy bardzo nikła, ale nadal z determinacją zajmuję się tą historią.
  22. Natalia Jej wzrok złagodniał jeszcze bardziej, gdy słuchała Snow. Och, gdyby tylko wiedziała... . Natalia nie mogła w tej chwili zrobić jednak nic więcej niż wyciągnięcie rąk przez biurko i objęcie tych drobnych dłoni w dość opiekuńczym geście, jakiego nie można się chyba było spodziewać po pani premier. - Nigdy bym nawet nie pomyślała, że twój kuzyn był zły - powiedziała jakimś dziwnym tonem, potem znów uśmiechnęła się lekko i mocniej ścisnęła te kruche dłonie. - Jestem mimo wszystko pewna, że bardzo chciałby, żebyś była szczęśliwa. Potem pani premier zabrała ręce i przeniosła wzrok na Magdę, która, jakby czytała w jej oczach, natychmiast wstała i uśmiechnęła się do Snow, kładąc jej rękę na ramieniu. - Myślę, że możemy już iść. Wszystko powinno pójść sprawnie i lekko, nie masz co się przejmować - Magda, jak zauważyła Natalia, nadal zachowywała się jak z chorym i bardzo strachliwym dzieckiem. Przynajmniej tak nazwaliby to ludzie. Tak naprawdę była to po prostu empatia, której Snow naprawdę teraz potrzebowała. Pani premier wciąż uśmiechała się szeroko i przesuwała paznokciami po blacie stołu, kiedy dwie kobiety wychodziły. Cóż za pełen niespodzianek dzień... *** Elizabeth Można powiedzieć, że Elizę tknęło to, co powiedział Thomas. Przez chwilę. Krótką i dziwnie bolesną, zanim zdenerwowała się tak mocno, że aż okulary zjechały je na kraniec nosa. Co prawda szybko opanowała swoje odruchy i je poprawiła. Miała zadanie do wykonania, musiała się wyciszyć, inaczej może popełnić niewybaczalne błędy. Obrzuciła swojego chłopaka dość pogardliwym spojrzeniem, zanim powiedziała przez zaciśnięte zęby: - Dobrze wiesz, że wzięłabym kogoś innego, poza tym wtedy kuce już mnie nie interesowały - nie miała zamiaru się w tej chwili z tego tłumaczyć, więc dodała tylko, miała nadzieję, że pogodniej: - Więc zrozum w końcu, że to nie są ludzie i gdyby tylko mieli możliwość i nie byli pod środkami, to pewnie już dawno zostałbyś uduszony przez cztery, wbrew pozorom naprawdę silne ręce. Obiekt na łóżku wyglądał nadal na tyle niewinnie, że może i trudno było w to uwierzyć, ale Eliza wiedziała swoje. ___ Co nowego w gazetach? - Zamieszki w Brazylii, grupa sześciu uzbrojonych ludzi zaatakowała pięcioosobową rodzinę, zginęło jedno z dzieci(7l.). Powodem mogło być skrajnie rasistowskie podejście do Equestriańskiego pochodzenia rodziny. Dla winnych przewiduje się karę dożywocia w więzieniu. - W Ameryce aresztowano dwóch młodych ludzi(19l. i 22l.), którzy rozdawali na ulicy anty-Equestriańskie ulotki.
  23. Natalia Natalia wpatrywała się pogodnie w Snow rozpatrując jeszcze w głowie swoją decyzję. Nie wątpiła w to, że postąpiła słusznie, bo nie dość, że pomoże kolejnemu wystraszonemu byłemu Equestrianowi, to jakoś była pewna, że stroje w stylu właśnie Equestriańskim będą idealnie pasować do wszystkich pracowników ich Kancelarii. Powstrzymała ochotę na cichy śmiech i złożyła ręce na biurku, co oznaczało mniej więcej przejście do oficjalności. - Proszę cię, nie stresuj się tak tą rejestracją, wszystkie kucyki biorą w niej udział. Myślę, że mogłabyś się nawet zarejestrować w naszej Kancelarii. Normalnie działoby się to na parterze, ale cóż... - było to krótkie przypomnienie dość nieprzyjemnej sytuacji w budynku. - Myślę, że będziesz to mogła zrobić w jednym z gabinetów. Myślę, że Edmund znajdzie czas, Magda cię tam zaraz zaprowadzi - dodała. Nie wspomniała nic o jej słowach dotyczących zaufania i ich uprzejmości. Po prostu uśmiechnęła się odlegle i skinęła głową. - Jeśli masz ochotę możesz ze mną jeszcze o czymś porozmawiać. Cokolwiek cię gryzie mam nadzieję pomóc - powiedziała. *** Elizabeth Elizabeth skończyła akurat przypinać Obiekt do zimnego stołu. Nadal był on bardzo spokojny i wodził leniwie wzrokiem po suficie. - Ha - mruknęła Eliza bez wesołości na słowa Thomasa. - On jest bardzo delikatny i bardzo wrażliwy - dodała z wyraźną ironią. - Poza tym nie rozumiem twojego podejścia, naszych Obiektów nie można nazwać ludźmi, powinieneś już dawno to zrozumieć. Potem podniosła jedną ze strzykawek z pomarańczowym płynem i wpatrywała się w nią, przy okazji rzucając nawet trochę rozbawione spojrzenia Thomasowi. - Piramiś należy tylko do Klary, nie będę jej odbierać przyjemności związanych ze spędzaniem z nim czasu.
  24. Natalia Trudno było na początku stwierdzić, jak zareagowała Natalia na wyznania Snow. Złożyła ona bowiem dłonie, podparła się łokciami na biurku i przyłożyła je do twarzy w geście może i trochę niegrzecznym, ale mającym na celu ukrycie ewentualnych zmian w mimice. Natalia może i potrafiła doskonale kontrolować swoje emocje, ale ostrożności nigdy za wiele. Ta historia akurat ruszyła nią dość mocno. Nie zdecydowała się jednak jeszcze na jakiekolwiek rozwijanie tego tematu. Nie przerywała Snow, czekała cierpliwie aż skończy, zanim opuściła dłonie z powrotem na biurko i uśmiechnęła się delikatnie. Jej oczy nadal pozostały smutne i trochę zamyślone, co można było wziąć po prostu za znak współczucia. - Nikt, kto używa swoich zdolności do obrony słabszych, nie może być nazwany złą osobą - powiedziała, chcąc dać Snow jeszcze chwilę czasu na doprowadzenie do porządku siebie i swoich emocji, które objawiały się między innymi łzami w oczach. Potem zerknęła ostrożnie na Magdę, która wpatrywała się w Snow z pokerową twarzą. Nie zdziwiło to jednak Natalii, która doskonale znała ją od tej strony. - Jeśli chodzi o twoje pochodzenie - pani premier przeszła do głównego tematu, brzmiąc jednak bardzo pogodnie. - To uwierz mi, nie musisz się mnie bać. Od kiedy tylko zdobyłam władzę robię wszystko, by pomóc byłym Equestrianom w bezpiecznym ułożeniu sobie szczęśliwego życia. Co do pracy - przechyliła lekko głowę. - to myślę, że jeśli tylko twoje projekty zachowują w sobie typową dla Equestrii kolorystykę i nastrój to będę niesamowicie rada z tego, że będziesz szyła dla naszych ministrów. Oczywiście, jeśli masz na to ochotę. - uśmiechnęła się, a potem spoważniała. - Ważne jest jednak dla mnie, byś zarejestrowała się jako kucyk, inaczej mogę zostać potem posądzona o naciąganie reguł, a dobrze wiesz czym to się może skończyć dla kogoś takiego jak ja - wcale nie brzmiała na zdenerwowaną. Dodała jeszcze cicho: - I nie bój się o swoje bezpieczeństwo, jestem w stanie je zapewnić. *** Elizabeth Elizabeth ułożyła resztę strzykawek pełnych płynów w czerwonych, pomarańczowych lub żółtych barwach na metalowej tacy, a potem obróciła się w stronę Thomasa. Nie zdążyła powiedzieć jednak ani słowa, bo do pomieszczenia weszła Alice, ta opryskliwa laborantka, prowadząc za ramię młodego chłopaka. Jego tęczówki miały niecodzienny, bagienno-żółty odcień, ale i tak najbardziej w oczy rzucało się to, że był wyposażony w cztery nogi i cztery ręce, które wydawały się całkiem wykształcone i sprawne. Musiał zostać ewidentnie odurzony, bo zachowywał się bardzo grzecznie, nawet kiedy Alice położyła go na metalowym stole. - To jest Obiekt 86 - skomentowała Eliza beztrosko i zaczęła związywać go zgrabnie elastycznymi pasami. Alice wyszła rzucając Thomasowi na wpół zaciekawione na wpół nieprzyjazne spojrzenia, a Obiekt wpatrywał się obojętnie w sufit. A może wcale nie był odurzony, tylko trochę nie do końca sprawny umysłowo? To już wiedziała tylko Eliza, ale jak na razie w milczeniu przypinała Obiekt do stołu.
  25. Pogoda: W całej Polsce i na większej części półkuli północnej znów zaczął padać deszcz ze śniegiem. Obszary podbiegunowe zasypane śniegiem. _____ Magda Całe przejście od holu do gabinetu Natalii nie było dla Magdy niczym interesującym, w końcu znała te korytarze jak własną kieszeń. Z Hanną wymieniła tylko delikatne uśmiechy, bo nie miała ochoty na niepotrzebne odzywanie się i wcinanie w słowa Natalii. A lubiła Hannę na tyle, że niegrzecznie byłoby, gdyby ją zignorowała. Jednak kiedy już przekroczyły próg i znalazły się w tym, tak dobrze jej znanym, pomieszczeniu zdecydowała się zwracać większą uwagę na Snow. Podejrzewała, że ta będzie się denerwować, wszystko potwierdziło się już podczas przywitania z panią premier. Magda wiedziała, że Natalia jest niesamowicie zainteresowana kogo ze sobą przyprowadziła, ale nie dawała tego po sobie poznać. Kiedy już usiadły na wygodnych fotelach Magda szybko zareagowała, przerywają ciszę. W końcu nie liczyła na to, że Snow się odezwie. - To jest Ewelina Szymańska, spotkałam ją dzisiaj podczas zakupów. Prowadzi sklep z niesamowitą odzieżą, którą sama szyje - przerwała na chwilę. Natalia nie odezwała się ani słowem, ale wpatrywała się pogodnie w Snow. - Stwierdziłam, że jej ubrania będą perfekcyjnym uzupełnieniem naszej Kancelarii, więc zaproponowałam jej pracę. Natalia nie zapytała dlaczego Magda podejmuje takie decyzje bez jej zgody, ani nie wypowiedziała żadnego innego słowa. Magda dobrze wiedziała, że pani premier zdaje sobie sprawę z tego, co zostało niewypowiedziane i po prostu czeka aż Snow zbierze się na odwagę. Sama Magda rzeczywiście chciała, by dziewczyna sama powiedziała o swoim pochodzeniu, wtedy, kiedy uzna to za stosowne. W końcu to będzie jeden z budulców zaufania. Wysłała jej jednak uspokajający uśmiech, żeby się nie stresowała. Można było to też uznać za prosty sygnał Możesz mówić całą prawdę. *** Elizabeth Elizabeth spojrzała na Thomasa kątem oka, kiedy sama wyciągała różne strzykawki z kolorowymi substancjami. Były one ewidentnie przygotowane już wcześniej, a kolory w nich były raczej w ciepłych barwach, co jednak wcale nie było uspokajające. - Będziemy badać reakcję Obiektu 86 na różne środki chemiczne. Nic skomplikowanego - dodała, ale jej głos był już o wiele bardziej pogodny. Praca zawsze tak na nią działała - Chodź mi pomóż. Niebieskich i zielonych jest co prawda mniej, ale nie bez powodu, odłóż je na tamten stolik - wskazała na idealnie biały, metalowy stoliczek stojąc przy nadal pustym łóżku. W pomieszczeniu panowała uderzająca w uszy cisza, nie było słychać żadnych krzyków, pisków ani charknięć. To się jednak może wkrótce zmienić.
×
×
  • Utwórz nowe...