Hmmm to może coś z mojego sennika tak w skrócie ^^
Wyglądało to mniej więcej tak: Pojechałem na forumową strzelankę airsoftową do KH, nie wiedzieć czemu wywaliło nas wszystkich do Equestrii i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden szczegół.
Poczułem jak upadam na kogoś, a ktoś zaraz na mnie. Starałem się pozbierać, ale nie mogłem stanąć na dwóch nogach, czułem się dziwnie. Starałem się podnieść, ale dosyć szybko przemknęło mi przez myśl, że... nie czuję palców i zimny pot wstąpił mi na twarz. Nie mogłem przez dłuższą chwilę uwierzyć co się właśnie stało tak jak inni uczestnicy. Byliśmy w Equestrii i byliśmy ... kucykami. Cali oszpejowani tak jak w realu, z drobnymi modyfikacjami, między innymi tą, że repliki stały się prawdziwą bronią. Po otrząśnięciu się ze strachu i zdumienia postanowiliśmy ruszyć oczywiście do Ponyville. I tu właśnie pojawił się problem, kiedy określiliśmy swoje położenie, bo byliśmy na ziemiach podmieńców. Ruszyliśmy czym prędzej w kierunku południowym, aby nie spotkać tych kreatur. Wędrowaliśmy do około godziny 18 zanim dotarliśmy do morza. Wtedy zaczęła się podróż wzdłuż brzegu. Pierwsze 2 dni mimo, że głodni przeszliśmy bez problemu, mieliśmy czas, aby na nowo zapoznać się z używaniem sprzętu i broni w nowych ciałach. 3 dnia napotkaliśmy kilka podmieńców, które zlikwidowaliśmy, aby nie zaalarmowały przypadkiem królowej. 6 dnia dotarliśmy do murów otaczających żyzne tereny ziemi królestwa kucyków. Niestety stwierdzono, że jesteśmy podmieńcami i przegoniono nas pod karą śmierci. jako, że nie chcieliśmy robić krzywdy, żadnemu ze strażników stwierdziliśmy, że w nocy przepłyniemy przez wodę do kanału pod murem i wysadzimy kraty po czym rozbiegniemy się na 2 grupy, aby utrudnić pogoń i spotkamy się dopiero w lesie Everfree. Wszyscy byli głodni, więc mimo, że normalny człowiek by tego nie zrobił wsuwaliśmy wszystkie kwiatki trawę i rośliny, co tylko pod pyszczek wlazło. Uciekaliśmy przez jakieś 5 dni przez lasy, straciliśmy jednego z 5 kucyków w naszej grupie z powodu wycieńczenia, niestety nic się nie dało zrobić. Dotarliśmy do lasu w liczbie 4, niestety druga grupa nie dotarła na miejsce spotkania ( zamek księżniczek), więc zostawiliśmy po sobie umówiony znak do odczytania możliwy tylko dla nas. Postanowiliśmy ruszyć, więc do miasta, aby zgubić pogoń wtapiając się w tłum w mieście i oczywiście, aby poznać bohaterki naszego serialu. Niestety, plan nasz spalił na panewce, gdy tylko się ruszyliśmy stado wilków nas zaatakowało, a broń palna niestety się ich nie imała, więc podzieliliśmy się na 2 grupki po 2 kucyki my ruszyliśmy w stronę starego zamku, a druga grupka Canterlotu, próbując dostać się do zamku nacięliśmy się na mantrykorę, która sprzedając byłę w pysk mojemu kompanowi rozszarpała mu pyszczek, a mi rozcięła prawą nogę, oraz bok. Zgubiłem ją tuż przed mostem. Ruszyłem do zamku, ale wiedziałem, że to najprawdopodobniej mój koniec. Kiedy wszedłem do zamkowej biblioteki, aby poszukać jakiś opatrunków,bądź czegokolwiek przydatnego zauważyłem tam Twilight stojącą i czytającą książkę. Zawołałem do niej, miałem nadzieję na pomoc jednak ni stąd ni z owąd coś rzuciło mną o ścianę. Był to jeden z uczestników pogoni, jednorożec. Dalej widziałem już tylko przymrużony obraz, który zaczęła zamazywać struga krwi. Ostatnie co widziałem to była księżniczka biegnąca w moim kierunku i ten stojący na de mną jednoróg, który perfidnie się uśmiechał.
No i to tyle ode mnie Jeśli ktoś to naprawdę przeczytał to mam nadzieję, że się spodobało