No cóż dziś miałem pierwszą strzelankę z moją emeczką. Oczywiście jeszcze przez rozgrywką mój kumpel musiał zdjąć orisowanie i wygiąć aluminiową blaszkę, przez co nie można było ponownie złożyć połówek , na szczęście udało mi się ją wyprostować i z złożyć, front jak na razie siedzi bardzo stabilnie tak nawiasem. Niestety była dość krótka i nie udało się złapać wielu fragów. Pierwsza runda była chyba najfajniejsza, mieliśmy odbić dziewczynę ukrytą na terenie wroga za wałem/fortem. Na początek podzieliliśmy się na dwie grupy i zaczęliśmy atakować z obydwu stron wału. Szliśmy w odstępach 2-3 metry. Po pierwszym kontakcie z wrogiem na najkrótszej dróżce od razu straciliśmy jednego, gdyż okazało się, że już obstawili to miejsce i nie ma sensu przebijać się tracąc wszystkich ludzi. Zaczęliśmy się cofać i zdecydowaliśmy okrążyć ich większym łukiem idąc wałem wokół fortu, na miejscu został jedynie nasz dowódca, żeby nie zdradzić tego, iż idziemy inną drogą. Wchodząc dalej w krzaki przez wał podzieliliśmy się na dwie grupki po 3 osoby. Nie minęło długo zanim okazało się, że tam też już się ustawili. Otworzyli ogień i natychmiastowo zdjęli mojego przyjaciela i naszą szpicę, więc zostałem tylko ja. Na chwilę się wyciszyłem,żeby usłyszeć skąd dochodzą szmery i w ten sposób zdjąłem pierwszego. Miałem zamiar zaraz się cofnąć, ale zza drzewa wyczołgał się gościu z KM i wspierający go gościu z kałachem, którzy zdjęli mnie zanim zdążyłem strzelić. Wróciłem na respa i razem z moimi kompanami zdecydowaliśmy się na coś nietypowego. Wdrapaliśmy się na wał na forcie najciszej jak tylko mogliśmy biorąc pod uwagę, że była tam dzika róża. Kiedy byliśmy już przy końcu górki jeden z nas zjechał na dół za mur, po czym rozstawił dwójnóg, a drugi został na górce w pozycji odpowiedniej do wspierania tamtego ogniem. Ja natomiast miałem przeczołgać się jak najdalej do prawej strony fortu, żeby dojść do dość stromego zejścia, z którego można się spokojnie ostrzeliwać. Po drodze spotkałem jednego przeciwnika, którego też zdjąłem na słuch. Chyba nie wiedział skąd dostał, bo nikogo do mnie nie wysłano. Czołgając się dalej zestrzeliłem jeszcze dwóch i po krótkim czasie doczołgałem się do zejścia. Niestety w momencie, w którym miałem zejść runda się skończyła. Odbiliśmy dziewczynę... Niestety dwaj moi towarzysze ściągający na siebie ogień podczas mojego przemieszczania się zostali przyparci przez przeważające siły i zginęli jeszcze zanim zdążyłem dotrzeć do wroga... Następne 2 rundy było to CQB/las, celem było zabranie cegłówek ze środka pola walki. Tutaj niestety niewiele mogliśmy zrobić, ponieważ 3 przeciwni snajperzy mieli spokojny zasięg na nasz resp, a ja nawet do zakichanego budynku wejść nie mogłem . Ogółem też zgranie grupy było kiepskie (przerzucono mnie z poprzedniej), a dowódca poddał się już po pierwszej rundzie.
Ale mimo wszystko było fajnie, replika fajnie się sprawdziła. Gorzej niestety ze mną bo podczas schodzenia z górki spadłem na prawe biodro, które mam szczególnie wrażliwe .
A no i dostałem zaproszenie do grupy