Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez black_scroll

  1. - Mimo wszystko bardzo chętnie obejrzę Kokpit - uśmiech nie schodził jej z pyszczka. - Co do wojny... Nie będę cię okłamywała. Jesteśmy na pewno mniej liczną frakcją, ale zyskujemy nowych zwolenników i Solarni powoli tracą swoją przewagę. Niedługo szala przechyli się na naszą korzyść i rozpoczniemy kontrofensywę - odparła, jakby trochę wątpiła we własne słowa. - To co, mogę zobaczyć jak wygląda pracownia sternika? - spróbowała  szybko zmienić temat.

  2. Dobra, mam pytanko:

    Czy tylko Konstruktor może "wyśnić" przedmioty? Załóżmy, że nieuchronnie nadchodzi walka i nie ma czasu na to, żeby przekazać Thunderlightowi wyglądu gladiusa, do tego, jeszcze musiałby dokładnie wiedzieć jaką ma wagę, odpowiednie wyprawienie do kopytkojeści, coby sobie za bardzo nie otrzeć kopyta podczas dłuższej potyczki. Przydałaby się szybka możliwość własnego tworzenia prostszych rzeczy.

    Chyba, że... jako Architekt, mogę stworzyć w korytarzu mały pokoik, który jest zbrojownią, wypełnioną bronią z dawnych czasów?

    Hm, hm?

  3. - A istnieją, istniejo - pokiwał głową latynos niczym lalka. Facet chyba był na granicy do padnięcia. Dobrze, że się chwilkę wyspał. - Uczą was, że ich nie ma, heh, śmiechowe - zaśmiał się krótko. - Są sobie w swojej kryjówce żyjo - dodał, podpierając głowę na ręce. Jego oczy nieprzytomnie patrzyły na twoją twarz. - Ale nic więcej nie powiem! - nagle odezwał się głośniej. - Nie mogę - dodał ciszej, jakby zorientował się, że zareagował zbyt agresywnie.

  4. - Tak jest! - po tych słowach komunikator zamilczał.

    Na twoje pytanie klacz wypuściła powietrze z płuc.

    - Cóż... nie bardzo wiem jak zbudowany jest taki statek kosmiczny i jakie są w nim pomieszczenia. Macie coś takiego jak mostek, albo sternika? - spytała podchodząc do ciebie odrobinę bliżej. - Na początek jakieś pomieszczenie sterownicze powinno wystarczyć - uśmiechnęła się odsłaniając równe, białe zęby.

  5. - Ale co ja...? - powiedział zdziwiony. - Hej, czekaj! - krzyknął za tobą, kiedy rozgniewana  skierowałaś się w stronę toru. Podbiegł do ciebie i zatrzymał cię, łapiąc za ramię. - Co ja takiego zrobiłem? Poszedłem się tylko napić - stanął naprzeciw ciebie, patrząc z poważną miną w twoje oczy. - I nic mi się nie stało - kącik ust uniósł mu się nieznacznie. Chyba miał nadzieję, jak najszybciej przegnać twój zły humor.

  6. Nie ma odwrotu. Już od dawna, ale teraz nie ma go jeszcze bardziej. Kurde, skup się idioto!

    Pewniej złapałem kopytko Cynamonki i pociągnąłem ją, wychodząc z sypialni. Miałem nadzieję, że da mi się prowadzić.

    - Zamknij oczy - powiedziałem cicho, jakby to była jakaś tajemnica. Poprowadziłem Cynię szlakiem płatków róż, aż dotarliśmy do salonu.

    - Poczekaj tutaj. I nie otwieraj oczu - powiedziałem, po czym udałem się po puzderko. Zamknąłem oczy, wziąłem po cichu głęboki wdech, po czym powoli wypuściłem powietrze. Zgarnąłem puzderko, po czym uklęknąłem przed Cynią, ukazując naszyjnik i powiedziałem spokojnie.

    - Już możesz patrzeć.

  7. Twoja mina musiała wyglądać niezwykle komicznie, gdyż nauczycielka prawie roześmiała się na głos.

    - No dobrze, dziewczynki, zostawcie pana policjanta - Cheerilee spokojnie podeszła do ciebie, odczepiła małą klaczkę od twojej nogi, a resztę delikatnie odsunęła. - Bardzo miła to wizyta. Może wpadłbyś kiedyś opowiedzieć dzieciom o swojej pracy w Manehattenie, bo jak przypuszczam, teraz jesteś zajęty - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Zwróciła się do klasy. - Zakładam, że chcielibyście kiedyś posłuchać o na pewno NIEBEZPIECZNEJ, ale fascynującej pracy stróża prawa w wielkim mieście - na tę wieść cała klasa wpadła w euforię. - No - ponownie zerknęła na ciebie. - To wpadnij kiedyś - klepnęła cię po ramieniu. Wychodząc, widziałeś, że źrebięta patrzą na ciebie z podziwem.

  8. - Co? - wyrwała mnie z zamyślenia. - Nie nic się nie dzieje, po prostu... - westchnąłem. Nie bardzo wiedziałem jak jej to powiedzieć, bez zdradzania, co mam zamiar zrobić, ani nawet czy w ogóle coś mówić. Ale nie mogę jej martwić, bo wtedy z oświadczyn nici. Weź się w garść Nogg! - Po prostu trochę się denerwuję, ale to nic - spróbowałem się uśmiechnąć - zjedz spokojnie, potem zejdziemy na dół, mam tam dla ciebie coś specjalnego - delikatnie pogłaskałem jej kopytko.

  9. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

    - Nie będę próbował szczęścia, bo ono mnie nie opuszcza - powiedziałem pewnie. Chociaż z drugiej strony, jakimś cudem trafiłem tutaj...

    - Powiedz mi tylko gdzie znajdę chatę Hareka, jak on sam wygląda i biorę się do zadania. Ach, a jakby jego skrzynia była zamknięta na klucz... może pokazałbyś mi jak pozbyć się takiego uciążliwego drobiazgu - delikatnie skłoniłem się w stronę cienia, okazując mu w ten sposób respekt. Ciekawe, czy jest choć trochę zadufany w sobie.

  10. - Jakieś... prawie cztery godziny - powiedziała Twilight. - Pod koniec straciłaś puls, ale wrócił, a przez ostatnie... pół godziny starałam się przywrócić ci świadomość. Żeby odzyskać resztę wspomnień musisz porozmawiać z Applejack. Będziesz mogła to zrobić tylko jak wróci z Hollow Shades. A teraz - odpięła wszystko od ciebie - rozprostuj trochę kopytka, na pewno ci ścierpły.

    Błysnęło. Prowizoryczny wzrok powrócił.

    - Arrow poszedł z Zecorą, która wybrała się na zakupy, stwierdziła, że nie chce czekać na twój powrót, a skoro już jest w mieście... - na pyszczku Twilight widać było, że nie rozumiała, jak zebra mogła czerpać przyjemność z zakupów.

  11. - Noooo wiesz.... pytasz o Zbrojeniofsuf... a o nich nie wolno pytać - Rodriguez nerwowo rozglądnął się czy ktoś na was nie patrzy, po czym wskazał ci żebyś pochylił się w jego stronę, a on sam pochylił się w twoją. - Wiesz... mamy udafaś, że oni nie isnieją... A oni isnieją! - powiedział cicho, a ty poczułeś, że oparami z jego ust, mógłbyś się spić do nieprzytomności. Starałeś się słuchać najemnika, ale nagle zorientowałeś się, że ziewasz, a powieki zaczynają ci ciążyć. - Ale nic więsej nie powiem! Nie wolno mi - oddalił się od ciebie, siadając w miarę prosto na sofie.

  12. Cheerilee na twoja odpowiedź oblała się rumieńcem, oraz zasłoniła ogonem pyszczek. Źrebiątka zachichotały, a trójka klaczek ze spuszczonymi uszkami wyszła z ławek po czym zaczęła odgrywać swoje role, na wieść o Znaczkowej Lidze w Manehattenie jednak porzuciły pomysł inscenizacji i w mgnieniu oka doskoczyły do ciebie, chwytając się twoich kopytek.

    - Serio, słyszał pan? Rety, Babs nieźle sobie radzi z poszerzaniem naszej działalności - mówiła pegaziczka to do ciebie, to do koleżanek.

    - Ay! Wiedziałam, że moja kuzynka sobie poradzi! - krzyknęła wesoło Apple Bloom.

    - Może nam pan coś opowiedzieć o manehattteńskiej części naszej ligi? Prosimy! - biała klaczka przytuliła się do twojego kopytka, robiąc wielkie oczy w twoją stronę.

  13. - Och, ale ja... dziękuję - nauczycielka spojrzała ze zdziwieniem na nową kłódkę. Jednak zmieszanie na długo nie zagościło na jej pyszczku, gdyż zaraz pojawił się znów ten sam ciepły uśmiech.

    Na twoje pytanie w klasie zapanował szum, ale po dwóch klaśnięciach Cheerilee, znów zapadła cisza.

    - Dzieci, pan policjant zadał pytanie. Ktoś chciałby powiedzieć kawałek swojej roli? - spytała klasę.

    Wiele kopytek powędrowało w górę, lecz pomarańczowa klaczka wyrwała się z pytaniem.

    - Czy będzie pan rozwiązywał kryminalne zagadki?

    - Mogłybyśmy panu pomóc, Znaczkowa Liga zostałaby detektywami! - odezwała się podekscytowana, najprawdopodobniej siostra Rarity.

    - To jak, w końcu chodzi pan z Cheerilee czy nie? - spytała Apple Bloom.

  14. Na komplement Carla, klacz oblała się rumieńcem.

    - Dziękuję ci bardzo - mrugnęła szybko parę razy, delikatnie wydłużonymi rzęsami. Potem nieznacznie poprawiła sukienkę, choć leżała na niej całkiem dobrze.

    Nagle, rozległ się dźwięk dzwonka.

    - Och to pewnie goście! - stwierdziła Shoeshine i poszła otworzyć drzwi. Za nimi stała czwórka kucyków - dwie klacze i dwa ogiery. Jedna parka wyglądała na typów spod ciemnej gwiazdy, a przynajmniej na takich się kreowała. Ścięte na krótko grzywy, z zafarbowanymi końcówkami włosów na krzykliwe kolory, klacz na niebiesko, ogier na zielono. Naturalne brązy grzyw odcinały się zupełnie, tworząc chaotyczny i rozpraszający kontrast. Mieli ciemno podmalowane oczy, a szminka u klaczy miała prawie czarny kolor, sprawiając, że wyglądała prawie jakby była martwa.

    - Cześć Yven, Reggy - Shoeshine przywitała miodową klacz i miętowego ogiera. W odpowiedzi mruknęli ciche cześć i weszli do środka. Z pozostałą dwójką niebieska klacz wdała się w rozmowę w wejściu, a wymalowane pegazy w tym czasie, podeszli do Carla.

    - Siemanko, spoko cyngle - rzuciła Yven, mrugając mocno podmalowanym okiem do jednorożca. Reggy machnął tylko kopytkiem i wszedł do salonu, witając się stuknięciem kopytka z Bradem.

  15. Kiedy zapukałeś, w budynku zrobiło się cicho, a następnie po usłyszanym "Proszę", wszedłeś do środka.

    Szkoła w Ponyville składała się z jednej klasy, dwadzieścia kilka, a może i ponad trzydzieści młodych źrebiątek siedziało w ławkach, gapiąc się na ciebie swoimi małymi, słodkimi oczkami. Jako doświadczony policjant, zauważyłeś, że znaczna część klasy, składała się z ziemskich źrebiątek, a nieliczne wyjątki, jak biała klaczka z rogiem, do złudzenia przypominająca młodziutką Rarity, czy pomarańczowa pegazica, wyróżniały się z tłumu. Do owych dwóch klaczek cicho zwróciła się Apple Bloom, szepcząc do nich ledwo zrozumiale:

    - Mówię wam, to jest chłopak Cheerilee, już drugi raz się z nią dziś widzi - po czym wszystkie trzy zachichotały radośnie. Ogólnie twoje przybycie spowodowało lekką wrzawę, którą nauczycielka stłumiła uniesieniem kopytka, po czym zwróciła się ku tobie.

    - Witam komendanta Barricade'a - przywitała cię z uśmiechem na ustach. - W czym mogę pomóc? - podeszła do ciebie spokojnie.

  16. - Ay, nie martw się - poklepała cię delikatnie Applejack. - Ja też jeszcze nie mam Znaczka - wskazała na swój bok. - Ale mam pewien pomysł jak go zdobyć, ale nie powiem ci tego tutaj. Chodźmy za stodołę - uśmiechnęła się po czym wzięła cię za kopytko i poprowadziła w stronę stodoły. Gdy już byłyście blisko i Applejack otwierała już usta, nagle stało się coś dziwnego. Natrafiłaś jakby na niewidzialną ścianę, a kuzynka stanęła jakby ją zamroziło. Zorientowałaś się, że drzewa zamarły w połowie podmuchu wiatru, a motyle unosiły się w powietrzu, nie bijąc skrzydłami. Jak bardzo się nie starałaś, nie mogłaś przejść przez ścianę.

     

    - ...nie przywróci ci całej pamięci - przypomniałaś sobie słowa Twilight. -  Bardzo często działa to tak, że odblokowuje umysł, pozwalając ujrzeć miejsce lub kucyka, który był ważny w przeszłości i jeśli umysł będzie miał kontakt z tymże bodźcem, dopiero wtedy odzyska pamięć.

     

    Plułaś na lewo i prawo wodą. Przy tylnych nogach czułaś dotyk sierści Arrowa. Zadek ci zdrętwiał, od dawna nie siedziałaś tyle w jednym miejscu... chociaż tyle, znaczy ile? Nie miałaś pojęcia ile czasu minęło.

    - Zobaczyłaś, co chciałaś? - spytała Twilight, widząc że świadomość ci wraca. - Trzeci raz cię dziś nie puszczę, nie mam ochoty mieć trupa w bibliotece - odpięła cię od krzesła.

  17. Na widok wznoszenia toastu na pijanej twarzy Bozara pojawił się uśmiech. Drżącą ręką wziął swój kieliszek, stuknął się z tobą, aż szkło niebezpiecznei zadrgało

    - Za przyjaźźźźń! - krzyknął wesoło wlewając w siebie porcję alkoholu... po czym padł bez przytomności twarzą na stół, a jego bezwładne ramię nagle zaciążyło ci na karku i ramionach, ściągając cię w dół.

    Dla równowagi Rodriguez gwałtowanie poderwał się z kanapy.

    - Coooo, ja nie, nie, nie sspie! - krzyknął przerażony. - Aa, to ty - popatrzył na ciebie. - Szef - zerknął na nieprzytomnego Bozara - przestrzegał nas przed tobą.

  18. Otworzyłem usta, żeby powiedzieć coś, ale zaraz je zamknąłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Spojrzałem na książkę, starając się dostrzec tytuł.

    Skup się!

    - Zaraz się dowiesz - powiedział po chwili. - To niespodzianka. A teraz zajadaj - starałem się uśmiechać. - Ja podziękuję, nie jestem głodny.

    Usiadłem na skraju łóżka, aby poczekać, aż Cynamonka zje starannie przygotowane śniadanie. Potem tylko zasłonić jej oczy, zaprowadzić na dół, klęknąć ii...

    Przełknąłem ślinę.

  19. Próbowałeś się skontaktować z doktor Sahile, ale twój komunikator milczał. Klacz uśmiechnęła się kwaśno.

    - Widać nasza magia zakłóca waszą technologię, tak jak wasza biotyka naszą. Powiedz mi proszę, która rasa jest u was naszym odpowiednikiem jednorożców? Czy to ten dziwny potwór co był z tobą w mieście, czy raczej takie stworzenia jak tamta niebieska klacz co została?

  20. W odpowiedzi na tekst Carla, Brad tylko prychnął nie siląc się nawet na ukrycie pogardy do nowego "znajomego". Zaciągnął Gwen na kanapę po czym łapczywie sięgnął jednym kopytkiem po przekąski, wpychając na jeden raz, wszystkie nabrane kawałki do ust. Drugie trzymał na ramieniu Gwen, pilnując jej, niczym swojego ostatniego kęsa, przed bandą wygłodniałych wilków, ale uwagę Carla odwróciło skrzypienie stopni na pierwszym piętrze.

    Po schodach wolnym krokiem schodziła Shoeshine. Włosy i grzywa były bardziej podkręcone, rzęsy widocznie dłuższe. Na grzbiet nałożyła skromną bladożółtą sukienkę, a kopytka były tak wypolerowane, że aż odbijały światło, niczym srebre lustra.

    - Hej Carl - przywitała się z jednorożcem, przytulając go na krótko. - Fajnie, że wpadłeś. Widzę, że poznałeś już Gwen. O i Brad już jest, hejka Brad! - pomachała ziemskiemu ogierowi.

  21. Ciche westchnięcie klaczy chyba oznaczało zgodę.

    - No dobrze - przypięła cię znowu do krzesła i nałożyła dziwne ustrojstwo na głowę. - Przygotuj się na kolejną podróż wgłąb własnej głowy.

    Zakręciło ci się w głowie, a potem...

     

    - O widzę, że znowu przyszłaś - Applejack powitała cię uśmiechem. Byłyście teraz troszkę starsze, miałaś chyba z siedem, może osiem lat. Obie dalej byłyście pustymi bokami, jednymi z niewielu wśród rówieśników. - Co tam u ciebie słychać, kuzynko?

  22. Rozwinąłeś skrzydła i wzbiłeś się w powietrze.

    Ponyville nie miało wysokich budynków, ani tak dużo spieszących się pegazów, co Manehatten, więc mogłeś swobodnie przemieszczać się drogą powietrzną. Tutaj w powietrzu, czułeś się wolny. Świeżość unosząca się nad domami była niezwykle kojąca. Obok ciebie śmignęła niebieska smuga, prawdopodobnie Rainbow skończyła już prace pogodowe i teraz pędziła gdzieś na złamanie karku.

    W dwa stuknięcia kopytem byłeś pod podstawówką. Lekcje chyba już się zaczęły, bo dookoła brakowało małych źrebiątek, a drzwi do szkoły były zamknięte, tłumiąc głos Cheerilee.

×
×
  • Utwórz nowe...