Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez black_scroll

  1. Krussk starał się tylko jak mógł, żeby broń nie została wycelowana w niego, szczególnie w głowę. Nie umarłby od utrat kończyn, ale utrudniłoby mu to pozbycie się celu, który i tak sprawił mu mnóstwo problemów. Wystarczyło, że ręka go dalej piekła. Starał się spojrzeć jej w oczy, zobaczyć strach, przerażenie i niedowierzanie, że jej koniec już nadszedł.

    Potem wystarczyłoby tylko wbić kły w jej szyję i patrzeć, jak krew tryska z tętnic, zobaczyć prawie zapomniany widok ruszających się mieśni, ścięgień i krtani, którą też z chęcią by przegryzł.

  2. Klapa uniosła się nieznacznie, a przez szparę wychylił się pysk zielonego ogiera, jednorożca. Jego róg błyszczał od lewitacji Modliszki.

    - Witam! Pan tu jest dowódcą? Mam nadzieję, że tak - uśmiechnął się paskudnie, wiedział, że ma przewagę nad wami. - Fajowe cacko. Czy Księżniczka Celestia mogłaby poprosić o takie jedno? Albo lepiej tuzin. Fajnie będzie takimi rozwalać Lunarnych... Chociaż musiałbym nauczyć się jak się lata tą zabawką. 

    Opuścił statek, po czym wyskoczył z kabiny i podszedł w twoją stronę, nie zwracając uwagi na twoich ludzi, którzy w niego celowali. Wystawił kopytko w twoją stronę.

    - Jestem Cade, miło mi. Zwiadowca na usługach Jej Królewskiej Mości - przedstawił się.

  3. Klacz odwzajemniła uśmiech.

    - Będzie pan tu mile widziany - odparła, a gdy zapytałeś o pegaza, stuknęła się parę razy kopytkiem w brodę.

    - Wie pan co - zaczęła powoli - nikogo nie widziałam przy pana stoliku, a to pewnie dlatego, że zajęłam się myciem kuchni na zapleczu. Co do opisu, nie bardzo jestem w stanie dopasować go do jakiegokolwiek mieszkańca. Myślę, że trafił pan po prostu na nieprzyjemnego turystę, ale pan jest z wielkiego miasta, pewnie sam pan wie jak to jest z przyjezdnymi, praktycznie same gbury i chamy... - nagle zasłoniła kopytkiem usta. Trochę się zawstydziła, gdy zorientowała się co mówi. -... znaczyyy, pan to co innego, w końcu, pan tu jest na stałe i wkrótce pewnie wrośnie pan w naszą małą społeczność.

  4. Kiedy próbowałeś przemówić obcemu do rozumu, jemu nie schodził złośliwy uśmieszek z pyszczka, który tylko jeszcze bardziej cię irytował.

    - Dobrze - podniósł się z krzesła. - Po pierwsze, wiem, po drugie, przyjść na komendę? Nie będę kapusiem, o nie, nie. To PAN przyjdzie jeszcze do mnie - rozprostował skrzydła, po czym rzucił krótko - do zobaczenia, panie Barricade - po czym wystartował, udając się na północ szybkimi uderzeniami skrzydeł. Kilkanaście sekund później pojawiła się właścicielka kawiarni.

    - Och, coś panu słabo idą te owocki - popatrzyła na prawie pełną miskę owoców. - Myślałam, że pójdą panu tak sprawnie jak warzywa. Chyba dostał pan za dużą porcję - pokiwała głową. Widać dla niej, była to jej wina. - Chce pan, żeby to panu zapakować do domu?

  5. Szybko wybrałeś się do hangaru. Poza dalej brakującym Mako, Kodiak i Modliszka wyglądały na sprawne, chociaż było widać ślady po naprawie na Modliszce, która teraz unosiła się w powietrzu otoczona niebieską otoczką, nad grupką techników, pół tuzinem twoich ludzi. Obok ciebie pojawiła Vimms.

    - Wie pan co, fatalne wieści. Ktoś się włamał do hangaru. I siedzi sobie teraz tam - wskazała lewitujący, pomimo wyłączonych silników, pojazd. - Głupi kuc. Ma pan jakiś pomysł jak go stamtąd wyciągnąć?

  6. - Sierść czysta i Arrow wygląda jak artysta - odparła uśmiechnięta. Tymczasem Pinkie podeszła i ostrożnie oglądała wilka.

    - Czy on jest aby bezpieczny? - zaglądnęła mu do uszu, a Arrow warknął niespokojnie. Pacnęła go kilka razy po głowie, następnie głaszcząc go delikatnie, aż w końcu Arrow przymknął oczy z przyjemności.

     

    Do Cukrowego Kacika weszły kolejne dwie klacze - niebieska pegazica z potarganą tęczową grzywą, oraz alabastrowa jednorożka z elegancko zakręconą fioletową.

    - Słyszałyśmy niepokojące wieści, podobno nasza złotko, Applejack nie wraca do Ponyville...

    - Tak, co to za brednie, przecież... - zaczęła pegaz, ale Pinkie wepchnęła jej list do kopytek. Wyraz jej pyszczka pod koniec listu wskazywał, że miała ochotę się rozpłakać.

    - Yymm, przepraszam, a ty kim jesteś? Mi na imię jest Rarity - przedstawiła się biała klacz.

    - To jest Arcum, kuzynka Applejack i jedzie z nami ratować naszą przyjaciółkę - Pinkie podskakiwała z radością.

    - Jeśli tego chce... - dodała Twilight, patrząc na ciebie.

  7. *Chrup!* Kolejny kęs zniknął w pysku typa.

    - Moje imię jest nieistotne, panie Barricade. Istotne jest, co pan myśli, na temat powybijanych okien. Och, proszę się nie pytać, skąd wiem, to małe miasto, cokolwiek się dzieje, praktycznie od razu wszyscy wiedzą. Każda tajemnica jest tajemnicą poliszynela. No, poza odwiedzającymi, im się nic nie mówi. Takie małe miasta traktują takich ogierów jak pan, jak ciało nowy szpik, może się przyjmie i stanie się integralną częścią funkcjonującego układu albo zostanie odrzucony, często z wyrokiem wiszącym nad głową - wyrzucił ogryzek za siebie. Wytarł kopytko o bok. Urwał sobie jedno winogrono i wrzucił do ust. - Proszę pamiętać, że nic tu nie jest takie jak się panu wydaje, na przykład pani Burmistrz farbuje się na szaro. Ale co ja panu będę opowiadał o rzeczach, o których KAŻDY wie. Jednak ponowię pytanie: Co pan próbuje tu uskutecznić?

  8. Po drugiej stronie słychać ciche ziewnięcie, krótka chwila ciszy, a potem...

    - Wydaje mi się, że jakieś tu się kręciły, sir - odpowiedział zaspany głos. - Ale w sumie, uaaaach, sam nie wiem.

    Nagle usłyszałeś trzask, po czym komunikator zamilkł, by po chwili znowu się odezwać. Tym razem było słychać Vimms.

    - Em, mamy chyba drobny kłopot kapitanie. Mógłby pan zajrzeć do doków?

  9. Twillight wyglądała na lekko obrażoną.

    - Żadne figle! To twój mózg, twoje wspomnienia. To MUSI być prawda. Poza tym, jak można...

    - AAAAAA WILK! - przerwała jej przerażona Pinkie, wskakując na ladę.

    Okazało się, że Arrow z Zecorą wrócili z zakupów.

    - Wszędzie szukałam was, kto mi odda zmarnowany czas? - zażartowała zebra. Wilk popędził w twoją stronę. Miał wyczesaną, błyszczącą się sierść, widocznie Zecora musiała go wykąpać.

  10. Ledwo skończyłeś, Golden Harvest pojawiła się z miską owoców. Kilka jabłek, banan, delikatne chrupiące gruszki, kilka słodkich śliwek, a nawet kiść winogron. Obok owoców, pojawił się kubek z parującą cieczą.

    - To herbatka, która ułatwi trawienie takiego posiłku - uśmiechnęła się. - Proszę tylko trochę poczekać, aż odrobinę wystygnie, bo jest wrząca! I jakby pan jeszcze czegoś sobie życzył, będę w środku - wróciła do swojej restauracji.

    Już miałeś się zabierać do jedzenia, gdy ktoś wziął twoje jabłko, potarł o sierść i usiadł naprzeciwko ciebie, biorąc duży kęs.

    - Smacznego, panie Barricade - odezwał się szary pegaz, biorąc kolejny kęs. Miał surowy pyszczek, krótką białą grzywę i czerwone oczy, przypominające drapieżnika, gotowego uderzyć, gdyby pojawiły się najmniejsze oznaki bezpieczeństwa. - Mam do pana kilka pytań. Co pan próbuje w ogóle uskutecznić?

  11. W sumie, większość wypowiadających się tutaj, boi się przyznać przed kimś, że ogląda kucyki. Nikomu nie zabraniam, ale osobiście uważam to za głupie.

     

    Pomyślcie sobie:

    Powiedzmy macie kolegę/koleżankę, płeć nieistotna w tym przypadku. Gada się wam z nim/nią dobrze, towarzystwo ogólnie miłe, nie idealne, nie bliskie, ale przyjemnie. I nagle dowiadujecie się, że ta osoba, powiedzmy, ogląda filmy barbie. No, po prostu jej się podobają. Szczerze, olalibyście taką osobę? Krzywa mina, może jeden żart przez krótko, ale raczej przeszlibyście z tym do porządku dziennego.

     

    Ja wiem, że są osoby, które potrafiłyby niesamowicie hejtować was z tego powodu, ale, prawda jest taka, że jeśli (podobnie jak ja) olewacie hejt, wyśmiewanie się, ludzie przestają to robić, bo największa satysfakcja płynie z tego, że osoba wyśmiewana denerwuje się albo przejmuje.

    Z drugiej strony: co to za znajomi, przyjaciele, co przestają się kumplować z Tobą, bo oglądasz cośtam? Pośladki, a nie znajomi.

    Co do rodziny... To przeze mnie moi bracia są broniesami xD Oglądałem, śmiali się, a ja stwierdziłem 'cicho, oglądam' jak przy każdym innym filmie. To się potem dosiedli i im tak zostało xD

     

    Uwielbiam jedną rzecz, jak ktoś ze złośliwym uśmieszkiem patrzy na mój t-shirt i z takich błyskiem oku odzywa się triumfalnie: Ty oglądasz kucyki?

    Dostaje odpowiedź, ze wzruszeniem ramion: Tak, a co?

    I wtedy robią takiego karpia, bezdźwięcznie ruszają ustami, bo się spodziewają, że się zawstydzę albo coś, a ja po prostu, tak o się przyznaję. Próbują się jeszcze bronić, ale rzadko im to wychodzi, zawsze pada coś w stylu: A to nie jest dla małych dziewczynek?

    - Nie

    - Aha

    I niedoszły szyderca pali buraka, bo brony beznamiętnie zrobił z niego idiotę.

     

    Także, bronies i pegasisters, nie przejmować się ludźmi, bo oni też mają swoje guilty pleasures, macie prawo oglądać kucyki i czerpać z tego przyjemność.

    Keep calm and watch MLP FiW FiM

     

    EDIT:

     


    Bardziej wstydzę się tego, że oglądam bajkę dla dzieci

     

    Ja Ci dam, bajkę dla dzieci! :pinkie4thwall:

    • +1 3
  12. Nie ukrywam się z byciem bronym, koszulkę z Fluttershy traktuję jak normalny t-shirt, czasem orientuję się w połowie dnia, że go mam na sobie.

    Ludzie często nie zauważają tego, że to kucyk (nie byle jaki, ale dla nich po prostu kucyk) na koszulce, czasem się uśmiechają pobłażliwie albo złośliwe, ale mam to gdzieś. Znajomi i przyjaciele wiedzą, znają mnie na tyle, że wiedzą, że mam swoje 'dziwactwa', jak każdy, a ci, co widzą tą koszulkę pierwszy raz mówią "serio?", ja odpowiadam "serio" i koniec dyskusji. Nikt się nie wstydzi ze mną pokazywać na mieście, jak mam na sobie tą koszulkę.

    Tapety z kucykami na laptopie i komórce, muzyka fanowska puszczana często w tle, Legends of Equestria... ciężko nazwać to chowaniem się ze swoim 'hobby'.

    Nie chwalę się że jestem bronym, na lewo i prawo, bo to nie jedyna część mnie (chociaż w sumie nie taka mała), ale nigdy nie zaprzeczam. Nie zamęczam znajomych kucykami, jak wiem, że tego nie chcą, mam inne tematy do rozmowy z nimi. Chociaż tym odrobinę bardziej tolerancyjnym pokazuję muzykę fanowską (jeden kolega słucha na okrągło Beyond Her Tomb, chociaż w życiu nie widział jednego odcinka xD).

    • +1 1
  13. Alkohol we krwi plus wściekłość Bozara sprawiły, że jego pięść poleciała w stronę twojej twarzy. Próbowałeś się uchylić, lecz upojenie alkoholowe zniweczyło twoje starania. Kilka sekund później, leżałeś policzkiem na podłodze. Na dobrą sprawę, w obecnej sytuacji, pancerz wspomagany bardziej przeszkadzał, niż ułatwiał życie. Może i miałeś więcej krzepy, ale nadążyć nad pijanym bijatyką było ciężko. Usłyszałeś splunięcie i poczułeś, coś mokrego na drugim policzku.

    - Spadam stąd - mruknął Bozar, po czym pospiesznie ruszył, wychodząc z baru.

  14. Zająłeś się archiwami i przeglądałeś je trochę, lecz nie znalazłeś nic ciekawego. Ziewnąłeś przydługawo, spoglądnąłeś na zegarek. To 'trochę' zamieniło się w prawie dwie godziny. Wziąłeś szybki prysznic, ściągnąłeś pancerz, ubranie zrzuciłeś do zsypu pralniczego, po czym udałeś się na spoczynek do łóżka. Budzik był już nastawiony, więc rzuciłeś się zmęczony na materac. Nim twój policzek dotknął poduszki, zmorzył cię sen.

     

    Siedzisz w lesie. W oddali błyszczą jakieś tajemnicze ogniki. Wstajesz, okazuje się, że masz na sobie swój pancerz Błękitnych Słońc, cały zachlapany świeżą krwią. Coś jest niepokojącego w tym lesie. Coś w oddali, być może te ogniki, napawają cię niesamowitą obawą. Patrzysz w dół i widzisz że twoje ręce zamieniły się w kopytka pod kolor zbroi.

     

    Dźwięk budzika wyrywał cię ze snu. Jest już poranek. Niepokojąca wizja z nocy siedziała ci w mózgu, nie chcąc odejść.

    Czas zacząć dzień numer 2 na planecie koni.

  15. Uśmiech nie schodził z pyszczka klaczy.

    - Proszę sobie usiąść, panie komendancie, zaraz przyniosę posiłek  - powiedziała wesołym głosem, po czym udała się na zaplecze.

    Rozsiadłeś się wygodnie przy jednym ze stolików na zewnątrz. Nie chciałeś przeszkadzać zakochanej parce, poza tym pogoda była zbyt ładna, żeby kisić się w środku. Brzuch zaburczał znowu, lecz chwilę później poczułeś zapach ciepłego pieczywa i gotowanych warzyw. Przed tobą wylądował talerz z przekrojoną wzdłuż, podłużną, nieco kanciastą białą bułką hojnie posmarowaną masełkiem. Do tego szklanka czerwonej, zawiesistej cieczy, z drobnym przystrojeniem z natki pietruszki.

    - Sok pomidorowy i ciabata z masełkiem, tak na początek. Nie wspomniał jakie warzywka i owoce, więc ma pan tutaj...  - położyła przed tobą drugi talerz - ...duszone na parze marchewki koktaljowe, kilka różyczek brokuł, i obsypane ziarnami kukurydzy. Życzę smacznego, a owocki podam zaraz - zostawiła cię sama, z parującym posiłkiem, pachnącym tak wspaniale, że aż ślinka zaczęła ci cieknąć.

  16. Cukrowy Kącik odpadał na samym starcie. Niski lot nad miasteczkiem pozwolił ci ustalić jedną, jeśli nie jedyną knajpę, która śmiało miała napis 'Carrot Top Restaurant'. Wylądowałeś przed budynkiem, jakich w Ponyville wiele. Na zewnątrz stały dwa ogrodowe stoliki, każdy z parą krzeseł. W środku znajdowało się kilka większych stołów i proste, choć eleganckie krzesła. Przy jednym z nich siedziała parka, ziemski ogier łudząco podobny do Cherry Fizzy'ego, główną różnicą poza odrobinę jaśniejszym umaszczeniem był znaczek - zamiast wisienek miał trzy niebieskie podkowy. Klacz była jasnoniebieskim pegazem z jasnożółtą grzywą. Siedzieli przy toastach z jajecznicą i gawędzili wesoło. Przy stoliku obok siedziała ziemska żółta klacz z bujnymi pomarańczowymi lokami i mocno zielonymi oczami. Była trochę bardziej krąglejsza niż większość klaczy, lecz nazwanie jej grubą, lub nawet puszystą było znaczną przesadą. Jej znaczek przedstawiał trzy marchewki. Kiedy tylko cię zobaczyła, poderwała się z miejsca i przywitała ciepłym uśmiechem.

    - Witam w Restauracji Marchewkowy Czubek. Jestem Golden Harvest. Czego sobie pan życzy do jedzenia?

  17. Twoja przemowa nie dała zbyt wielkiego skutku, gdyż oczy Rodrigueza szybko napełniły się łzami. Nawet nie zauważyłeś kiedy, najemnik wypłakiwał ci się w ramię.

    - Nieeeee chsę umierać! - jego przytłumiony głos dobiegał do twojego lewego ucha. - Nie znam się na niszym innym, tylko na zabijaniu. Gdzie ja znajdę inną prase? - jego rozpaczliwy głos brzmiał dość żałośnie.

    - Dobra będzie tego! - odezwał się głos Bozara. Dowódca oderwał swojego podkomendnego od ciebie i rzucił nim o podłogę. - So ten debil si powiedział? - miał groźny wzrok i celował w ciebie oskarżycielsko swoim palcem.

  18. Widok z góry dał ci lepszy pogląd. Dach był wyszorowany i nie brakowało w nim dachówek. Dzwon był wypolerowany i błyszczał w południowym słońcu. Na dzwonnicy było dość miejsca, żeby spokojnie wylądować. Tam też znajdowała się klapa, prowadząca do środka. Z nadzieją, próbowałeś ją otworzyć, lecz i to wejście okazało się zamknięte. Odruchowo uszy ci oklapły. Dziwne, żeby zamykać klapę od dzwonnicy, chociaż młodociane pegazy pewnie mogły stanowić źródło jakichś paskudnych żartów. Nagle zaburczało ci w brzuchu. Resztki z imprezy były już wspomnieniem i żołądek domagał się nowej dostawy żarcia.

  19. Winda zawiozła cię na samą górę do twojej kabiny, która jednocześnie była twoim biurem. Przez wiele miesięcy był to twój dom i wyglądało na to, że na razie tak zostanie. Przestronny pokój miał część biurową, z szerokim biurkiem, zawalonym datapadami, małym źródłem światła i kilkoma kartkami starego, ale czasem niezwykle przydatnego, papieru. Pod blatem było kilka szafek z mało ważnymi dokumentami i jakimiś drobnymi przedmiotami. Idąc wgłąb kajuty, zaczynała się część mieszkalna. Szerokie łóżko ze idealnie złożoną pościelą (nawyk z początków kariery), kanapa z niskim stolikiem, do pogaduszek, mniej lub bardziej biznesowych. Szafki były wbudowane w ścianę i nie rzucały się w oczy. Obok łózka miałeś garderobę, przy sofie zaś mały barek z przyzwoitymi alkoholami.

    Dane, o których wspomniałeś Vimms, leżały na stoliku, porzucone podczas ostatniego przeglądania.

  20. Ponyville_Clocktower_S02E17.png

     

    Wieża ratuszowa była samotnym budynkiem na wzgórzu. Zaopatrzona była w sporych rozmiarów zegar, oraz dzwon, zapewne do bicia w przypadku sytuacji alarmowych. Spiczasta wieża pięła się ku niebu, górując nad miastem. Oczywiście dla ciebie, była tylko marna i mizerna, gdyż byle co było w Manehattenie większe. Wdrapując się na wzgórze zauważyłeś pewną rzecz - mianowicie nie ma wydeptanej ścieżki do wieży. Oznaczało to, że była rzadko używana, bądź chodził różnymi drogami. Zbliżyłeś się do jedynych drzwi i nacisnąłeś klamkę - wieża okazała się zamknięta na klucz.

  21. Inception_LeoSquint.png

     

    Pytanie brzmi tak trochę... podejrzanie.

     

    Tak. Jest przyjemnie. Współpraca z EverTree to sama przyjemność. Jest kreatywny, otwarty na sugestie, ale ma także własny plan, jest w swoim żywiole i ma postanowienia, których się trzyma. Jest bardzo fair, wyjaśnia nieścisłości, cierpliwie odsłaniając kulisy wykreowanego przez siebie uniwersum, pozostawiając ukrytym to, czego nie można pokazać przed czasem. Gdybym mógł, to grałbym z nim w papierowe RPGi w rzeczywistości, ale o ile się orientuje mieszka cholernie daleko.

  22. Kiedy Sykstus usłyszał, że praczka nic nie wie o dostawach, uszy mu opadły ze zrezygnowania. Znów są w martwym punkcie. Znów nie wiedzą gdzie pójść. Chyba nie nadawał się na dowódcę, tak jak chciała tego księżniczka. Nagle, klaczka z podświadomości się zmieszała. Pewnie nie tylko on wgapił się w brudną pościel.

    Błysk w oku praczki, sprawił, że przez grzbiet kryształowego kuca przeszły ciarki. Trochę zirytowany obrócił się do drużyny, żeby dać im cichą reprymendę, gdy zauważył dokładnie to samo, co pytająca

    - I gdzie jest ta mała, która z wami przyszła?

    Nigdzie nie było śladu po Vixen.

    Na wszystkie diamenty świata! Zgubiłem ją. Ale jak? Przecież cały czas za nami szła.

    Czy aby na pewno?

    Ambrozja mnie zabije.

    Ambrozja nie żyje, matowcu.

    Lekko spanikowany, wrócił wzrokiem do dziwnej praczki, gdy dostrzegł za nią coś, a w zasadzie kogoś. Jedna z klaczy miała błyszczącą, rubinową sierść, jasnożółtą grzywę zawiązaną z tyłu tak, żeby nie opadały na ciepłe pomarańczowe oczy. Lekko błyszczała pośród innych, gdyż była kryształowym kucykiem, tak jak Sykstus. Do tego, Syks bardzo dobrze znał tą klaczkę. Zajęta była jakimś praniem, co jakiś czas ocierając kopytkiem czoło z potu. Tyle czasu minęło, od kiedy ostatnio ją widział...

    Poczuł, że musi ją zobaczyć, ten jeden, ostatni raz. Nie zważając na nic, pobiegł w jej stronę. Był już prawie przy niej, gdy jakaś praczka zastąpiła mu drogę, poirytowany, przepchnął się obok, ale rubinowej klaczki już nigdzie nie było.

    Z wściekłości i bezsilności mocno uderzył przednimi kopytkami o podłogę. Po raz pierwszy w życiu, miał ochotę się rozpłakać.

    - Na zgniłe szafiry...

    To tylko sen, Syks. Ona nie żyje.

    Głęboki wdech i wydech.

    No dobra, weź się w garść. Zadanie czeka.

    Ale przecież nie zostawię Vixen.

    Po pierwsze, obiecał Sky'owi kontakt z Tempestris. Wyciągnął gwiazdkę. Był trochę roztrzęsiony, więc postanowił po cichu powiedzieć cały komunikat, żeby myśli mu nie pouciekały.

    - Tempestris - starał się mówić pewnym siebie głosem. - Tu Sykstus, dowódca Cerastes. Sit-rep: Fałszerz MIA, Omega recon. Jesteśmy w Pralni... - nie bardzo wiedział jak określić własne położenie - ... gdzieś na dole. Nawiązaliśmy commo z Lucidą. Położenie i tożsamość śniącej nieznane, możliwe, że szukamy Fluttershy. Podajcie swój status i położenie.

    Już miał schować błyskotkę z powrotem do kieszeni, kiedy wpadł na pewien pomysł.

    Jakie są twoje moce, mała gwiazdko?

    Mógł się nią wspomóc, żeby znaleźć Powierniczkę... Ale nie może zostawić Vixen tu samej. Hasło Drugiego Legionu było często używane przed Upadkiem: My nie zostawiamy swoich. Dzięki niemu sam żył. Położył gwiazdkę na płasko ułożonym kopytku.

    - Cerastes - chrzanić, że jest otoczony przez podświadomość - gdzie jest Vixen?

    Nic się nie stało. Chyba trzeba było spróbować inaczej. Tylko jak?

    - Cerastes, wskaż mi, gdzie znajdę Vixen - ta komenda już podziałała. Jedno z ramion zapulsowało jaśniejszym światłem, po czym cała gwiazda obróciła się, niczym kompas, wskazując wąskie przejście między pralkami, które tworzyły swoisty labirynt z pajęczynami kabli i barierami z koszy na brudną bieliznę.

    - Panowie! - krzyknął w stronę Golden Shielda i Thunderlighta. - Chyba wiem gdzie szukać naszej... usterki - może będzie dla nich lepiej, jeśli podświadomość dalej będzie ich brać za personel techniczny.

  23. Sykstus walczył z okropnym ścierwem, myślę że ze Scythem da se radę xD

    Co do pomysłu Regisa - fajny, bardzo klimatyczny, tylko obawiam się, że prowadzenie dodatkowych 15 privów dla Drzewa będzie zbyt wymagające jak na efekt. Ostatecznie chyba jesteśmy na tyle uczciwymi graczami, że nie będziemy wykorzystywać wiedzy innych kucyków, gdy pojawią się we wspólnym poście. Ostatecznie wszystkie schizy i drobne urazy psychiczne są widoczne dla każdego i nie kryjemy się z nimi w temacie (oczywiście nie licząc jakichś wyjątkowych i mrocznych sekretów).

×
×
  • Utwórz nowe...