Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez black_scroll

  1. Ach! W ten sposób...

     

    Na wszelki wypadek, jakby, ktoś jeszcze nie oglądał, spoiler.

    Myślałem, że to w sumie oczywiste, że sen, jak to sen jest... no taki jak ten filmik, szczegóły się zmieniają, a podświadomość i śniący, nawet na to nie zwracają uwagi, a my intruzi, możemy się lekko czuć skołowani takimi ciągłymi 'przejściami' przedmiotów jeden w drugi. Rozumiem, że Twój pomysł zakłada, żeby to gracze sugerowali takie zmiany otoczenia (inaczej tego nie widzę, ale jak myślisz inaczej, to wyjaśnij proszę). Ciekawy pomysł, żeby inni członkowie drużyny mieli 'nieświadomy' wpływ na sen, to może dać ciekawe efekty.

    No i ten pomysł, żeby dwie osoby widziały jeden przedmiot inaczej... Ja jestem za, żeby tak się dało.

     

     

    Smutek :(

  2. - Pinkie! - karcącym tonem Twilight zwróciła się do koleżanki. - Nie wolno innym zwracać uwagi na takie rzeczy. Przepraszam za nią - zwróciła się do ciebie. - Jest duszą towarzystwa, ale pomimo tego często jest bardzo nietaktowna. Więc Pinkie - ponownie zwróciła się do różowej klaczy. - Ty dostajesz listy od Applejack. Kiedy wraca do Ponyville.

    Mina ziemskiej klacz z wielkiego uśmiechu i radości, przybrała poważny, surowy wyraz.

    - AJ stwierdziła, że nie wraca.

    - CO PROSZĘ?!

    Dziwne uczucie przeszło ci przez trzewia. Z jednej strony poczułaś ulgę, gdyż wszelkie obawy, do nierozpoznania, odrzucenia odeszły w niepamięć. Z drugiej, poczułaś smutek, gdyż prawdopodobnie nigdy nie poznasz kucyka, który mógłby ci wyjaśnić, co takiego się stało, że wylądowałaś samotna w lesie Everfree.

  3. Na twoją odpowiedź, towarzyszka podróży skinęła jedynie głową. Może uważała, że nie ma co sama dopowiedzieć, a może po prostu nie potrafiła znaleźć rymu. Sporo kucyków kręciło się po mieście. Widok policjanta z Zecorą, wzbudził lekkie zamieszanie wśród mieszkańców. Chyba nie każdy lubił w tej wiosce zebrę z ponurego lasu.

    W ciszy dotarliście do drzewa. Miało ono dość sporo okien, sugerując się ich układem, musiało mieć sporo pięter.

    - Czas ciszę odegnać. Tu musimy się pożegnać - stwierdziła krótko zebra, chwytając klamkę i przekraczając próg biblioteki, zostawiając cię samego przed wejściem.

  4. Pani sierżant praktycznie natychmiast przestała być zawstydzona, a na jej zadbaną twarz wrócił złośliwy uśmiech.

    - Prawie, ale nic się nie stało. Te koniki są na tyle sprytne, by wyczaić, że do takiego potworka nie należy się zbliżać.

    Ostatni listek zniknął z jej talerza. Popatrzyła na tackę niechętnie, po czym rozdziawiła usta i potężnie ziewnęła, dopiero po chwili zasłaniając usta ręką.

    - Ach... jestem wykończona. Praca jako przewodnik po statku potrafi być męcząca. Za pozwoleniem udam się, żeby przytulić się do wyra. Panu też radzę się wyspać. Jutro znowu trzeba będzie zacieśniać stosunki międzyrasowe. Może jakiś mariaż na zapewnienie dobrych relacji? - zachichotała. - Już widzę Strzykawę z jakąś śliczną klaczą na ślubnym kobiercu...

  5. Ja tam uważam, że u was (u Lucidy - przyp. autora) posty są jednak trochę za długie. I jeszcze coś, spore kawałki tekstu się powtarzają, że jak już człowiek bierze się za trzeciego posta i czyta praktycznie to samo to się odechciewa, bo tyle tekstu. Ważne jest, żeby odnieść się do wypowiedzi poprzedników, no ale nie tak, żeby powstawał z tego elaborat.

    Nie mówię, że my piszemy dużo. Najlepsza objętość, według mnie to mniej  więcej tyle, co EverTree pisze w swoich postach. Nie jest tego mało, jest co poczytać, z drugiej strony, nie zajmuje to sterty czasu (licząc jeden post, of course).

     

    Ach, no i oczywiście, to tylko moje zdanie.

  6. Zrównałeś swój krok z zebrą. Popatrzyła na ciebie beznamiętnym wzrokiem.

    - Rok i miesięcy kilka, jakoś od Święta Samotnego Wilka - odpowiedziała na twoje pytanie. - Mam przyjaciół w Ponyville kilku, wieczorem spotykają się w Cukrowym Kąciku, może wpadnie pan o dziewiętnastej trzydzieści na zabawy nocnej treści?

    Powoli objawiały się przed wami pierwsze zabudowania małego miasteczka.

    - Tak w ogóle, co robią policjanci w wolnej chwili? Nigdy mnie stróże prawa nie nachodzili.

  7. Vimms drgnęła, jakby jej własne myśli ją przeraziły.

    - Jeśli znajdą Czwórkę... pewnie będą próbowali go rozebrać. To będzie równoznaczne z vivisekcją! - oburzyła się, a widelec wypadł jej z ręki na podłogę. Zaklnęła głośno, po czym zanurkowała pod stół, aby po chwili znowu pojawić się na krześle. Jej krótkie włosy były w drobnym nieładzie, a na policzkach pojawił się delikatny odcień różu.

    - Przepraszam, sir - odezwała się, wycierając sztuciec o mundur. - Staram się być spokojna, jak tylko to możliwe.

  8. Vimms jadła spokojnie swój posiłek patrząc na ciebie zamyślonym wzrokiem. Przełknęła większy kęs.

    - Myślę, że Tarak da sobie radę z kwestią komunikacyjną. Gdy pan zwiedzał krajobrazy, udało mu się wyłapać słaby sygnał z porzuconego Mako. Komunikacja jest prawie możliwa, ale czerpie z dużej ilości energii i możemy sobie pozwolić na jeden węzeł na raz. Co do Czwórki... myślałam, że był z panem. Ale w sumie nie widziałam go nigdzie na statku.

  9. - 5 kapsli - podał cenę barman.

    Zwróciłeś się do Rodrigueza, ale jego oczy wgapiały się w nieokreślony punkt przestrzeni, znajdujący się przed nim.

    - Wiesz - odezwał się, dalej gapiąc się w pustkę. Głos miał wyjątkowo poważny, pomimo że język dalej mu się trochę plątał - skinęli tam w fąwozie... Bo Bozar powiesiał że zapłasą, że dopsz zapłasą. A to było soś złego - popatrzył na ciebie ze smutkiem. - Fszysy udajemy, że sie nie stao nis złego. Ale oni poumierali. Nastęfnym razem *hik* to mogę byś ja.

    Ze zmęczenia, a może i ze smutku, położył głowę na ladzie. Zrobił to na tyle szybko, że drewno w zetknięciu z czołem, wydało przytłumiony łoskot. - Nie chsę umieraś za jakąś gupią broń.

  10. Widok pralni sprawił, że na krótką chwilę Sykstusowi zaparło dech w piersiach. Nie tak sobie wyobrażał pralnię. Była zdecydowanie dużo większa. Zadzierał głowę wysoko, patrząc na sufit hali, by później poszukać jakiegoś przejścia dalej. Musi tu gdzieś być, przecież to byłoby nielogiczne, gdyby tu nie było przejścia... No tak, przecież to tylko sen. Tu nic nie musi być logiczne.

    - Szukajcie wszystkiego, co odbiegałoby od typowej pralni, obrazki, naklejki, może jakieś charakterystyczne poszewki albo coś w tym stylu... - zwrócił się po cichu do swojej drużyny.

    Nagle, gwiazda pozostająca w posiadaniu Sykstusa rozbłysła i rozległ się z niej znany mu głos. Wywołał on uśmiech na pyszczku kryształowego kucyka.

    Gwardzista, niby to samo, co regularny żołnierz. A papla jak mało kto. Gdyby u nas w Legionie tyle gadali, dawno bym zdechł.

    Chciał wysłać wiadomość do Starlighta, gdy jakaś klacz podeszła do nich zadając pytanie.

    - Nooo tak, a co mielibyśmy tu robić? - odparł Sykstus, drapiąc się kopytkiem po skroni. Nie patrzył jednak na praczkę, lecz na ubrudzoną pościel w motylki.

    Czyżby jednak nie Rainbow Dash, a Fluttershy...?

    - W zasadzie to miło, że pytasz - kryształowy ogier podszedł krok do klaczy -  gdyż podążamy, by zreperować klimatyzację. Wiesz, pacjentka się skarży, że jej za gorąco, już drugim pomieszczeniu. Poznaję tą pościel, należy właśnie do tej pacjentki, tyle że... głupio to rzec, ale podobno przenieśli ją do innego pokoju - spojrzał błagalnie na klacz. Nie był najlepszy w wymyślaniu historyjek, ale miał nadzieję, że ta zadziała. - Mogłabyś nam powiedzieć, z którego pokoju zabrałaś tą pościel?

  11. Zecora zerknęła na las Everfree, przyglądając się każdemu drzewu z osobna. Cicho westchnęła.

    - Ten las mą rodzinną dżunglę przypomina. A głupi ten, co domu swym zapomina. Poza tym trochę czarów i marów też, i już nie zbliża się żaden zwierz. Bezpieczna ścieżka do mojej chaty prowadzi tamtędy - wskazała kopytkiem kierunek, z którego przyszła. - jeśli z niej zejdziesz, uciekaj w te pędy! A teraz przepraszam, lecz do biblioteki się udaję. Grządki mi usychają, tak mi się wydaje.

    Przeszła obok ciebie, po czym wolnym krokiem skierowała się w stronę Ponyville.

  12. Sierżant Vimms zgarnęła blaszaną tacę, po czym wybrała wegetariański posiłek na wyświetlaczu przed sobą. Teraz musiała tylko odebrać posiłek u kucharza.

    - Wystrzeliwanie sondy z powierzchni planety nie jest dobrym pomysłem - uśmiechnęła się krzywo. - Co do naszej technologii... trochę się boję, że tą swoją 'magią' nadrobią przynajmniej jej część. Mam nadzieję, że nie będzie tak jak z kroganami. Każda cywilizacja powinna sama dojść do pewnego poziomu technologicznego, wtedy można ją wspomóc, żeby przyspieszyć rozwój. Tak było z ludzkością. A ci... według mnie brakuje im jeszcze 100-200 lat, ale nie mnie kwestionować rozkazy - wzruszyła ramionami.

    - Co masz dla mnie dziś, Snaf? - spytała Vimms, nadstawiając tacę batarianowi. - Mam nadzieję, że coś co da się zjeść.

    - Jesteś chyba jedyną, która je samą zieleninę - mruknął Snaf zza lady. - Proszę, sałatka czuhuiri. Smacznego - na tacce sierżant wylądowała spora miska z zielonymi i żółtymi listkami z jakimś sosem. Na wierzchu leżało kilka plasterków pomidorów.

    - A pan, kapitanie, jak zwykle mięso? - batarianin nałożył ci miskę haksetu. Było to ciemne mięso, w gęstym sosie, razem z jakimiś warzywkami, które Vimms miała w swojej porcji.

  13. W sumie, poczułem ulgę, gdy krzyknęła tyle razy. Ba, nawet się uśmiechałem teraz jak jakiś debil. Przytuliłem ją mocno do siebie. Chciałem coś powiedzieć, ale nie przyszło mi do głowy nic, co nie zepsuło by magii tej chwili, postanowiłem więc milczeć.

    Kiedy tylko uścisk zelżał, wziąłem naszyjnik w kopytka, po czym zapiąłem go na szyi Cynamonki. Potem cofnąłem się o kilka kroków w tył, żeby zobaczyć jak się prezentuje Cynia z nową ozdobą.

  14. Jaki miły.

    - Nie mam dwudziestu bryłek rudy - odparłem nieco zrezygnowany. - Ale poszukam Hareka. Wkrótce zjawię się z 'tym cennym czymś' u ciebie.

    Pożegnałem się, po czym ruszyłem po Zewnętrznym Pierścieniu. Szukam jakiegoś przyjemnie wyglądającego kopacza, który NIE odpowiada opisowi Hareka, żeby dowiedzieć się, gdzie ten przeklęty osiłek mieszka.

  15. - Piękno natury powiadasz - odchylił się do tyłu, opierając o drzewo. Zamknął oczy, a wędkę oparł o kamień, prostując nogi. - Najbliższe miasto minęliście dawno, ale pewnie zależy wam na takim, nie opanowanym przez zwierzoludzi. A ja... różnie mnie zwą. Włóczęgą, nierobem, bezdomnym,  poszukiwaczem przygód... sam jednak, wolę nazywać się Włóczykijem. Wędka drgnęła nieznacznie, a nieznajomy otworzył na chwilę jedno oko, które z powrotem zamknął, gdy żyłka przestała drgać. Pytanie Estalijczyka wywołało na jego twarzy dziwny uśmiech.

    - Mostu nie uświadczycie przez wiele, wiele mil, ani w jedną stronę, a ni tym bardziej w drugą. Co do brodu... Chyba jest jakieś kilkanaście mil w tamtą stronę - wskazał niedbale wasze lewo - ale w sumie to nie wiem. A tu, choć rzeka nie szeroka jest całkiem głęboko. Jednak...

    W tym momencie wiatr dął wam w plecy, niosąc zapach zgnilizny, dzikie ryki i szczęk broni. Zwierzoludzie się zbliżali.

    - Jednak - kontynuował Włóczykij - mogę wam pomóc przedostać się przez rzekę. Na szczęście zwierzoludzie stronią od pływania - nałożył trochę kapelusz na oczy. - Jedyne czego żądam za przeprawę, jest odpowiedź na moją zagadkę. Jest was... czwórka, więc niech będzie, do czterech razy sztuka! Każdy ma po jednej szansie, tyle że każdy ma myśleć za siebie. Zgadniecie i ocalę wasze skóry i się rozejdziemy. Nie zgadniecie lub zaczniecie ze sobą gadać... cóż, mogę powiedzieć, że te bestie biegają raczej szybciej od was. A na pewno wolniej się męczą. A oto moja zagadka.

    Odkaszlnął dwa razy, po czym rzekł:

     

    Ma cztery nogi, lub nie ma ich wcale,

    Nosi cię na barkach, nosisz go stale.

  16. - Fajnie by było, jakby ją zjadły - sierżant się trochę rozmarzyła. - Choć szkoda byłoby Campera, bo pewnie jego też by zeżarły. W ogóle ciekawe co jedzą kuce?

    Stanęliście w kolejce. Może i byłeś wyższy stopniem, ale na stołówce w kolejce po żarcie, każdy jest równy.

    - Co do załogi... Na razie bym się nie przejmowała - stwierdziła spokojnie Vimms. - Pewnie dziwią się, że wpuścił pan obcych, nie przestrzegają protokołu z Regulaminu Cytadeli. Bla bla bla - charakterystycznie poruszała dłonią, udając paplaninę.

  17. Krussk odwrócił się. Nie mógł się powstrzymać od podłego uśmiechu, patrząc na tą żałosną człeczynę. Wielu jego 'kolegów' z pracy nazywało jego uśmiech obrzydliwym, ale on nic sobie z tego nie robił.

    I tu cię mam, głupi robaku.

    Nie myśląc wiele, pognał w stronę ofiary, zamierzając ją powalić swoją masą, a następnie własnoręcznie pozbawić ją życia. Tak, jak lubił najbardziej.

    Chyba dziś jednak skosztuje ludzkiej krwi.

  18. - Barricade? - postukała się kopytkiem w dolną wargę i zerknęła do góry, jakby próbowała sobie coś przypomnieć. Na kopytku też miała obręcze. - Imię to słyszałam, choć kucyka noszącego je, nigdy nie widziałam. Pan policjant to ktoś taki, kto robi porządek jak są jakieś draki, tak? - zwróciła się do ciebie z zapytaniem. - A wilków łapania odradzam szczerze, patykowilk to strasznie groźne zwierzę! - pogroziła ci kopytkiem, jak nauczycielka uczniakowi przyłapanemu na nagannym uczynku.

  19. - Jak słońce, szefie - zaśmiała się krótko Vimms. - Chodźmy do stołówki kapitanie, zobaczymy co tam Snaf ugotował.

    - Tak, idźcie, zostawcie za mnie, samego z tym całym syfem do koordynacji! - krzyknął za wami Akryl, kiedy szliście w stronę stołówki.

    W stołówce zebrała się mniejsza część załogi, prawie połowa, oraz część osób z twojego oddziału. Była akurat pora kolacyjna. Wyglądało na to, że dziś na kolację był hakset - mięsne danie z Khar'Shana. Znośne w smaku, do tego całkiem pożywne.

    Gdy tylko zacząłeś kroczyć między stołami, załoga ze statku zciszała rozmowy, jakby bali się, że możesz usłyszeć co mówią. Na szczęście nieprzyjemne rozmowy odbywały się tylko wśród załogi, twoi ludzie nie szeptali, a raczej pozdrawiali cię wesoło.

    - To co, pozbył się pan ten niebieskiej pindy na zawsze? Kucyki ją zjadły? - zapytała wesoło Vimms, maszerując obok ciebie.

  20. Balansowałeś na niebezpiecznej linie. Z jednej strony - wyznaczony cel, rozsądek. Z drugiej - przytłaczające wspomnienia, emocje.

    Przed tobą pojawiło się piwo, a z nim myśl, że dostateczna ilość alkoholu, załatwiłaby nieprzyjemne uczucie. Stępić świadomość tak, by nie czuć niczego. Tylko szum alkoholu. Echo w głowie podpowiadało, że to wyjście tylko czasowe, ale czy nie łatwiej uciec, niż walczyć z przytłaczającym wrogiem? To nie bandyta, ani radskorpion, tego nie zabijesz kulą, ani promieniem.

    Tak rozmyślając przytknąłeś kufel do ust.

  21. Jak to mówią, nigdy wszystkim nie dogodzi... ale mnie dogodzili.

    Widziałem film ze 4 razy (obejrzałem go przedwczoraj), nie mówiąc o wyrywkach.

     

    Dałem 8/10. Czemu? Nie jest to film idealny, ale u mnie 8 jest notą bardzo wysoką.

    Film ocieka nawiązaniami do filmu i fandomu (nie ma po co wymieniać, gdyż parę razy już ktoś to zrobił). Prawdopodobnie stąd też wyszedł pomysł humanizacji kucyków. Wystarczy popatrzeć, ile tego w fandomie jest i zapewne ktoś z Hasbro, monitorujący fanów powiedział "ej patrzcie ile ludzi robi humanizacje, może też zrobimy?" "no, dobre, można będzie wypuścić nową serię zabawek". Po pierwsze pamiętajmy, że serial, komiksy i teraz EQG są tak naprawdę reklamami zabawek (choć podejrzewam, że i tak zbijają niezłą kasę na tym). To raz. Dwa, ludzie narzekają na prostą fabułę. Pamiętajmy, że kucyki ogląda wiele małych dzieci, więc fabuła rodem z Incepcji, po prostu dzieciom by się nie spodobała. Celują w jak największy target. A dorosłym prosta fabuła nie przeszkadza (no, większości). Nie każdy film musi być rozkoszą fabularną, z zwrotami akcji, cliffhangerami. 

    Moim zdaniem, film nie odstaje poziomem od odcinków. Ma morał 'przyjaźń lepsza, niż bycie dręczycielem', czy ogólniej 'lepiej być miłym'. Jest drugi subtelniejszy 'w jedności siła', ale to częściowo wiąże się z pierwszym. Fakt cały punkt kulminacyjny jest dość szybki, przypomina nawet początek Harrego Pottera (ochronię cię magią miłości, która cię potem pokona!), skrucha Sunset Shimmer jest natychmiastowa, ale prawda jest taka, że nie o fabułę chodzi, przynajmniej nie mnie. Ten film jest po prostu uantropomorfizowaną kwintesencją serialu, co chwila jest coś, co uważniejszy widz skojarzy (mi osobiście podobało się, jak pod koniec filmu stają do zdjęcia w takiej samej konfiguracji, jak są na zdjęciu w czołówce). Po to go oglądnąłem. Bo są fajne piosenki. Bo to trochę coś innego, niż dotychczasowy serial, ale jest kanoniczne! To jest dla mnie niesamowitą zaletą filmu.

     

    Jako, że nie był to film idealny, było kilka zgrzytów.

    1. Potańcówka była, o ile dobrze liczyłem, w piątek, ALE! przejście pomiędzy czwartkiem a piątkiem jest... no właśnie, nie ma go! To trochę konfunduje widza, szczególnie młodszego (jest jedno wygaszenie, które MUSI być przejściem do kolejnego dnia, ale czemu tego nie zaznaczyli, nawet mówiąc 'jeden dzień i wszyscy noszą symbole Wondercoltów'?)

    2. Sukienka Cheerilee. Co o siana? Ile ja się zastanawiałem, kto to do cholery jest. Berry Punch? Neee. Ach, nauczycielka, pouczająca CMC, Cheerilee.

    3. Skoro przy niej jesteśmy...Co się stało z cierpliwością Cheerilee? Wiem, że to alternatywny świat, no ale, co jej jest z tą twarzą? Niefajne.

    4. Strój Twilight. Inne dziewczyny mają fajne ubrania, dobrze dobrane kolorystycznie, a nie są na chama wrzuconymi ciemniejszymi/jaśniejszymi odcieniami ich skóry, czy włosów. A Twi. Ugh. Źle. Not cool Hasbro.

     

    No, chyba tyle z mojej strony.

    (Tak wiem tl;dr xP)

    • +1 1
  22. - Sorry stary... nie wiesiałem - poklepał cię mocno po całych plecach. Trochę za mocno, ale to pewnie była wina alkoholu w krwi. Wspomnienia wróciły ci przed oczy. Oczy zapiekły i zrobiły się wilgotne, pociągnąłeś nosem. Gdyby nie ci bandyci, dalej miałbyś rodziców, a tak... 

    Naszła cię ochota na piwo. W mózgu pojawiła się uporczywa myśl, żeby schlać się do nieprzytomności. Zaczęła ona dryfować, po zwojach, nie chcąc się skryć.

  23. Klacz podeszła do ciebie spokojnym krokiem. Kiedy była o kilka kroków, przystanęła, po czym zrzuciła kaptur z głowy. Okazało się, że rzeczony kucyk jest zebrą. Długi irokez w jaśniejsze i ciemniejsze pasy sprawiał, że wydawała się wyższa, a oczy okazały się niebieskie, jednak nie tak, jak oczy normalnych kucyków, nie, te były przepełnione jakąś tajemniczą głębią i na pierwszy rzut oka widać było, że kryje się w nich mądrość. Na szyi dostrzegłeś złote pierścienie, wydłużające szyję zebry.

    - Ciekawy to kucyk, co na pierwszy widok mój, nie ucieka gdzie raków rój - rzekła. Miała dość niski głos i mówiła z akcentem, jakby ten język nie był jej ojczystym, co było dość oczywiste. - Jestem Zecora, mieszkam w tym lesie. Cóż ciekawego pana tutaj niesie? - uniosła delikatnie brew. Widać, mało kto zapuszczał się aż tak blisko lasu, skoro zebra o to pytała.

  24. - Tą niebieską? No dobrze. Widzimy się jutro, kapitanie - pożegnała się z tobą klacz, po czym dołączyła do grupy kucyków i razem opuścili pokład statku. Wypuszczając powietrze opadłeś na fotel obok Akryla.

    - Dziwne te stwory - dołączyła do was sierżant Vimms. - Zadają strasznie dużo pytań. Mam nadzieję, że prędko do nas nie wrócą.

    - Ta różowa mówiła, że wrócą jutro - odpowiedział jej pilot. W odpowiedzi dostał głośne westchnienie.

    - No cóż... kapitanie, co o nich sądzisz? - spojrzała na ciebie.

  25. Twoje rozmyślania przerwała Twilight, która chwyciła cię za kopytko i wyciągnęła z taksówki, wprowadzając do lekko zatłoczonej cukierni.

    - OOO, Twilight! - ktoś krzyknął przez cały budynek. Podskokami dołączyła do was ziemska klacz o kręconym ogonie i grzywie. Miała niesamowicie uradowany pyszczek. - Kogo nam tu przyprowadziłaś? Nie znam cię - zwróciła się do ciebie, uważnie ci się przyglądając. - Jesteś tu nowa? Na pewno jesteś nowa! Trzeba ci urządzić iiiiimprezkę! - zatrąbiła w wytrzaśniętą nie wiadomo skąd, urodzinową trąbkę. - Co się stało, z twoimi oczami? - przekręciła głowę, przyglądając ci się uważnie.

×
×
  • Utwórz nowe...