Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez black_scroll

  1. Bileter zwolnił jeszcze bardziej krok, pozwalając ci się dogonić. Teraz praktycznie nie posuwał się naprzód.

    - Huh? Ach, no to mówię. Najlepiej będzie panu po prostu stać z wszystkimi innymi, może trochę z tyłu, bo będzie wyżej. Chociaż z drugiej strony, wtedy może pan gorzej słyszeć sztukę... - zamyślił się ogier. Nagle na jego pyszczku pojawił się dziwny uśmiech. - Skoro idzie pan na randkę, to miejsce na wieży ratuszowej powinno być dla pana idealne. Widok powinien być niezły, słychać chyba będzie wszystko, a i jeśli dobrze pójdzie to spokojnie sobie pan poużywa.

  2. W liście, zapomniałeś o bizonach, rdzennych mieszkańcach Equestrii. Nieładnie, mieli własny odcinek. Poza tym, raczej pisze się Roki, niż Roci. Grałeś Hill kiedyś w Heroesów 3? W twierdzy były właśnie Roki i to jest zawsze to samo. Wielkie orły. Były też w Władcy Pierścieni, chociaż tam nie nazywano ich Rokami, ale co tam...

    No i gdzie feniksy?! Tyle masz tu w spisie wszelakiego tałatajstwa, a nie ma tego co było w serialu. I uważam, że powinniśmy się zdecydować czy bierzemy potwory światowe + słowiańskie, czy romańskie czy azjatyckie czy germańskie, a nie wrzucać wszystko do jednego wora jak leci, bo nijak to się ze sobą nie ma.
     

    1.wieeeelu z was mówi o skórzanych paskach, zbrojach, płaszczach... A ja się pytam - który barbarzyński kucyk zamorduje świnię lub owcę (bo tylko one z nadająćych się zwierząt zdają się rzeczywiście nie mieć samoświadomości), zdejmie z niej skórę, wygarbuje i zrobi coś, co założy inny kucyk? KTÓRY, PYTAM SIĘ?


    Tak jak Flippyn mówi, sztuczne materiały mogą istnieć w Equestrii.
     

    2.Może te same, które hodują świnioki jako daninę dla Cerbera, aby dalej strzegł grzecznie wrót, nie upominając sięo pożywnienie w poblisich miasteczkach?


    A może właśnie hodują świnie na skórę do zbroi? Albo na słoninkę dla biednych sikorek na zimę? xD To chyba mało istotne pytanie jeśli gadamy o gwardzistach. Przynajmniej według mnie.
     

    3.A apropo ataków z powietrza - co właściwie zabrania stworzyć pegaziej bazy wypadowej na bazie ruchomego budynku z chmur?


    Nic. Ale taka duża baza zwraca na siebię uwagę, więc raczej dryfuje w znanym miejscu.
     

    4.Czy jeśli budynki z chmur mogą się walić i przygniatać kucyki, to czy znaczy to, że z chmur można ulepić pociski, które da się potem zrzucić w dół niczym kule armatnie? A jeśli budynki na chmurach robi się z czego innego - to czy znaczy to, że w Cloudsdale może utrzymać się także kamień, żelazo czy ziemia? A jeśli tak, to co stoi na przeszkodzie zrobienia podniebnej farmy?


    Nie. To tak jak spytać, czy jeśli kilkanaście metrów kwadratowych wody, może swoim ciśnieniem zgnieść czaszkę, to czy kropelka może zrobić krzywdę. Można, ale jest to tak ciężkie do wykonania, że lepiej i łatwiej pozostać przy konwencjonalniej broni,
     

    5.Jak bardzo trzeba uszkodzić konstrukcję podtrzymującą Canterlot od spodu, aby runął w przepaść? Czy wystarczy do tego jeden zeppelin-kamikadze?

     
    To nie Iron Man 3. Myślę, że dwa najpotężniejsze alicorny dałyby sobie radę z podniszczeniem warstwy skalnej utrzymującej miasto i zamek. Podejrzewam nawet, że wsporniki i sama skała jest wzmocniona magicznie, w końcu w jaskiniach pod Canterlotem było kiedyś więzienie, więc pewnie zewnętrzne ściany miało jakoś umocnione by zapobiec ucieczkom.
     

    6.Jeśli wszystkie (lub większość) ras, jakie wypisałem powyżej normalnie szwenda się po Equestrii, to jak wyglądają dzielnice mniejszości narodowych w miastach naszych koniowatych? Oraz na ile sposobów gryfy mogą urżnąć cię w pokera?


    Nie ma dzielnic mniejszości. Equestria to kraj gdzie każdy jest równy i tolerancyjny. Patrz na osły żyjące w Ponyville. Jestem przekonany, że Zecora żyłaby także w mieście, gdyby tylko chciała. A ona po prostu lubi samotność. No i jak się mieszka w takim miejscu, kucyki przychodzą do ciebie tylko w istotnych sprawach xD.
     

    7.Jak wyglądają niepokoje społeczne związane z obecnością tychże mniejszości? Występują, czy nie? Jeśli tak, jaka rasa jest Equestriańskim odpowiednikiem Cyganów/ Żydów / Muzułmanów?

     
    Nie. No może w dużych miastach formują się małe gangi, jak to bywa z dużymi miastami. Jeśli już to Cyganie - muły/osły, Muzułamanie - konie arabskie, z Arabii Siodłowej, Żydzi - nie mam pojęcia, gryfy? No a Indianie to nie wymienione wcześniej bizony.
     

    8.Czy Gwardia przyjmuje w swoje szeregi inne rasy? Kucoperze na pewno. A Gryfy? Minotaury? Zebry? Jakieś inne jeszcze, lojalne Celestii i przydatne wojsku indywidua, jak np. smoki?


    Ne. Według mnie do takich oddziałów międzyrasowych służy La Légion équestrangère (odpowiednik Legii Cudzoziemskiej). Gwardia to kucyki.
     

    9.Jak wysyłane są  pilne wiadomości, jeśli akurat nie ma się pod ręką Spike'a? Pocztą? A może istnieje sposób na sztuczny przesył wiadomości, podrabiający magięsmoczego oddechu? (cholerny proszek fjuu?)


    Pewnie sokołami. Albo sowami. Nie widzę trzeciego wyjścia (w Equestrii nie bardzo widać żeby żyły gołębie). Ptaki pocztowe są zawsze dobrym pomysłem :D
     

    10. Co jest za wrotami Tartaru, dlaczego, kto może chcieć aby to się wydostało i jak będzie próbował to osiągnąć?


    Za wrotami Tartaru jest spawn wszelakich potworów / portal do uniwersum potworów. Kto przekracza Wrota Tartaru, niech porzuci wszelką nadzieję.
     

    11. Z czego do cholery żyje ta niebita nigdy w pudrowane zady szlachta? No, z czego? Wyzysku, oszczędności, czy może (HA!) ciężkiej pracy? Oraz CZY MOGĄ MIEĆ WŁASNE ODDZIAŁY?!


    To jest Amerykański serial, na Nowym Kontynencie nie wiedzą co to szlachta i skąd takie coś ma pieniądze. Pewnie myślą, że ukradli a potem dziedziczyli jak Sknerus McKwacz. I czemu nie mogliby mieć własnej ochrony? Jakoś trzeba bronić swojej własności.
     

    12. Nie widziałem nigdy, aby w Equestrii płacono podatki od czegokolwiek. Czy to znaczy że ich nie ma? A nawet jeśli są, to czy państwo nie może utrzymywać się, powiedzmy, z kopalni kamieni szlachetnych? A jeśli są takie obiekty, to jak silnie są chronione przez Gwardię?


    Podatki... Nie pokazują, bo jak sam stwierdziłeś, serial to propaganda, a nikt nie będzie propagować, że trzeba płacić podatki :P Poza tym wyobraź sobie 20 minut liczenia przychodów od pracy w cukiernii, a następnie liczenie ulgi w związku ze służbą społeczną (w końcu Pinkie jest Powierniczką Harmonii). Czy to się liczy jako pracownik państwowy? Powinna dostać 13-stkę? Myślę, że to niestotne dla zabawy.
     


    13. Czy w Equestrii znają w ogóle zastosowania ropy naftowej? A jeśli nie, to na co działają rzeczy u nas napędzane benzyną, np. silniki? Na kryształy nasycone energią magiczną? Jeśli tak, to CZY W OGÓLE ISTNIEJE PRĄD, SKORO MOŻNA NAPĘDZAĆ COŚ MAGIĄ?


    Na co komu prąd? Nikt tego nie używa, patrz na Braci Flim Flam. Nawet furgonetki są ciągnięte przez konie, w końcu to cholerne konie! Chociaż, na paradzie platformy jechały same.

     

    Oj stary, po coś zaczął temat ropy... przy kimś kto od dwóch lat to studiuje :D

     

    Po pierwsze trzeba by pomyśleć, jak długo się wydobywa ropę. Jeśli jest to stosunkowo nowe przedsięwzięcie, to pewnie jeszcze używają metody udarowej, która nie wymaga maszyn, jedynie siły ogierów ziemnych - tą rasę widzę przy wydobywaniu ropy. Jeśli zakładamy, że ropę wydobywa się od jakiegoś czasu, powiedzmy ponad 50 lat - sprawa jest trudniejsza, bo to oznacza wykorzystywanie metod wgłębnych na szeroką skalę, wiercenie stołowe, rozwój technologii płuczkowej, tworzenie wierteł gryzowych i diamentowych, przemysł hutniczy musi produkować w masowej ilości stalowe rury i maszty i wieże wiertnicze, co oznacza automatyczny rozwój przemysłu ciężkiego, gdyż w pewnym momencie po prostu siła kucyków nie wystarczy do podciągania przewodu, szczególnie przez ciężar obciążników, co oznacza wprowadzanie podciągników i silników spalinowych, co też z kolei tylko bardziej napędza wydobywanie ropy. Nie mówiąc o problemie z utrzymywaniem podwyższonego ciśnienia (parę megapaskali), żeby przy dowiercaniu się nie nastąpiła erupcja złoża, odpowiednie zabezpieczanie ścian otworu też musi zostać dobrze zrobione, ale w końcu kucyki mają beton, więc... *Wdech*

    (Dobra, udało mi się siebie zatrzymać)

     

    Najpierw zadajmy sobie pytanie. Czy jest sens, by kucyki wydobywały ropę? Ewentualnie najeżdżały konie arabskie, którym prędzej potrzebna będzie ropa, bo przecież nie mają magii i potrzebują energii do napędzania maszyn, żeby nie zostać w tyle w wyścigu zbrojeń? Najprędzej, do wytwarzania plastiku.

  3. Gdy bileter zobaczył twój pysk, odruchowo przesunął się na krześle do tyłu.

    - Och, pan z policji.. ale, ale, przecież ja niczego nie zrobiłem, znaczy... - poprawił przekrzywione okulary. Widać dopiero teraz dotarł do niego cel twojej wizyty. - Ale ma pan świadomość, że to odbywa się na wolnym powietrzu? Większość kucyków wtedy stoi, nawet sama pani Burmistrz... Ale jak pan chce urzędowo jakieś specjalne miejsce, mogę udostępnić panu wieżę ratuszową na czas przedstawienia, będę musiał to tylko skonsultować z ratuszem...

    Bileter spokojnie zszedł z krzesła, postawił przy okienku karteczkę "Wracam za chwilę" i opuścił spokojnym krokiem budkę, nieśpiesznym krokiem udając się w stronę ratusza.

  4. Nie martw się - to była celowa technika "płomiennej riposty". [wysłałem mu 3 pierwze akapity tego posta zanim go tu zamieściłem. Gubię się w czasoprzestrzeni, a wy?]

    CO?! :rapidash: To się nazywa szantaż emocjonalny i ja sobie panie to zapamiętam! I nie kręć tutaj z czasoprzestrzenią.

     

    I NIGDY nie waż się nie doceniać parzystokopytnych!

     

    Ekhm. O kim mówisz? Koniki (czyli kuce) są NIEparzystokopytne (jedno kopyto na nogę), a krówki właśnie doceniam.

     

    A może tak ta elita była na patrolach ZA miastem, a nie czekała wewnątrz bariery aż coś podlezie do miasta i zrobi oblężenie? Ja tam właśnie bym ich wysłał - w końcu najlepsi, więc powinni wrócić, nie? WRONG! Poszli sprawdzić jaskinie niedaleko Canterlotu 2 dni przed ślubem i co się stało? Changelingi odcięły im drogę na powierzchnię, najpierw atakując, a potem zawalając przejście. Zanim znaleźli drugie wyjście, po drodze przedzierając się przez wszystko, co tamte jaskinie miały do zaoferowania (wielkie pająki, trolle, changelingi-maruderzy, kryształowe żywiołaki) było już po wszystkim. Może Chrysalis o tym wiedziała, i dlatego była tak pewna zwycięstwa, gdy tylko bariera runęła?]

     

    To tylko spekulacje.

     

    W którym z tych przypadków Gwardia miała cokolwiek zrobić, skoro jej tam NIE BYŁO?!

    To samo powiedzieli wynajęci ochroniarze, jak się włamali do jednej z aptek, w których pracowała moja mama - przecież ich tam nie było, więc jak mieli złapać złodzieja?

    To już nie mój problem, że ich nie było. Mogli przylecieć, teleportować się, cokolwiek. A to czemu nie ma JAKIEGOKOLWIEK posterunku gwardii w Ponyville, nawet przed przybyciem Twilight wyjaśnić można tak, że przecież Canterlot stosunkowo niedaleko to można w najgorszym wypadku wysłać canterlockie oddziały.

     

    I mimo że doceniam humor i trafność twych argumentów, proszę, poza ukręcaniem łba moim teriom, pomóż też stworzyć coś, co jednocześnie nie zaprzeczy mocno kanonowi, ale i pozwoli nam się pobawić żołnierzykami. Ok?

    Jak już mówiłem w naszej prywatnej konwersacji, która nie jest na ten, ale na inny temat, ale co tam, że pozwolę, bo chcę także pobawić się żołnierzykami. Ale jesteśmy już dużymi chłopcami, nosy nam wystają ponad blat stołu, więc ustalamy zasady zabawy, a przy tym zawsze występują jakieś tarcia.

    • +1 1
  5. Dobra, może pierwsza część mojego poprzedniego posta była lekko przesadzona (i wkurzyła Hilla) - wszak mało radości płynie z zabijania pomniejszych stworzeń, jednak dalej dla mnie ustawki z minotaurami są... hm poza zasięgiem, nawet takiego gwardzisty.

     

    Osobiście uważam, że oddział, powinien składać się z żołnierzy w liczbie równej jakiejś wielokrotności trójek + dowódca. Czemu wielokrotności? Uważam, że zrównoważony oddział, który będzie najbardziej flexible (jakie jest na to słowo po polsku?) składać się musi z równej ilości ziemskich kucyków, jednorożców i pegazów. Wydaje mi się, że gwardziści powinni umieć walczyć na podobnym poziomie, lecz mieć bardzo określone specjalizacje. Jakie? No to już zależy od twórców gwardzistów, myślałem np. o jednorożcu medyku, kucyku ziemski potrafiącym wywołać drgania uderzając kopytkami w ziemie etc.

  6. Wszystko fajnie pięknie, tylko rzucę jedno ALE złożone z dwóch słów, które będą jak kubeł zimnej wody na Twoje rozważania.

     

    Klejnoty Harmonii

     

    Tak, tak. Na najgroźniejsze, najniebezpieczniejsze misje wysyłane jest sześć klaczy, prawdopodobnie w wieku kwalifikowanym jako młode dorosłe (nie wzorowałbym się wiekiem bohaterek serialu na EQG, tam Photo Finish, parodia redaktor naczelnej Vogue, też jest licealistką). Smoki pod Ponyville, które chcę przypomnieć, leży u stóp Canterlotu, to ich działka a nie gwardii. Więc gwardia nie chodzi na żadne supermega stwory. Oni są o poziom niżej. Właśnie powinni zajmować się jakimiś monstrami rozsianymi po całym kraju, które nie stanowią zagrożenia dla całej Equestrii, lecz jedynie dla znacznej jej części.

    Nie ma co z nich robić superbadassów, gdyż takie kuce Equestrii nie są potrzebne. Mamy Powierniczki Harmonii, one się zajmą największym syfem. Zeppeliny? Proszę Cię. Equestria nie ma absurdalnie wielkich sił militarnych, to nie plemię ognia, żeby każdego atakować statkiem powietrznym. Patrz na "gigantyczne" ilości straży z finału drugiego sezonu. Jeśli ich tam była w sumie setka, tooo... i tak ich było za mało i byli zbyt niedotrenowani by pokonać changelingi. A to miała być elita. Najlepsi z najlepszych, no bo jakich innych brać do osłaniania Canterlotu i księżniczek?

     


    W tych wojskach federalnych zbierają doświadczenie PRAWDZIWI wojacze.
    Tacy, co to idą na ustawki z minotaurami jak zaczynają rozrabiać. Tacy, co wypleniają siedliska Diamentowych Psów.
    Łapią czarnoksiężników-kryminalistów, których zapewne nie brakuje (kilku na rok, I mean, w całej Equestrii, co przy jakiejś połowie mocy Trixie z Alicorn Amulet już robi niezłe zniszczenia.)

     

    Nie rozśmieszaj mnie, ustawki z minotaurami? Tyś widział Iron Willa - niegroźnego minotaura pracującego jako obwoźny nauczyciel pewności siebie? Jestem pewny, że on był jednym z niższych i słabszych. Najprędzej to czarnoksiężnicy kryminaliści, chociaż nie bardzo wiem, jak tacy mieliby działać w Equestrii... Nie pozostaje nic więc, jak dla mnie (chyba że wymyślę coś nowego) jak grupa państwowych, dobrze wyposażonych wiedźminów pracująca grupowo. Ewentualnie, mogliby, ale tu byłoby więcej rzeczy do uzgodnienia, podejmowaliby działania dywersyjne na terenie obcych krajów ("ratowanie" ropy z rąk Arabii Siodłowej, pomaganie pozbyć się nowych naszyjników antymagicznych Gryfiemu Królestwu, takie tam)


  7. Poza tym - zauważyliście może, jak się rozpisałem, gdy tylko Hoffman wspomniał o odznakach?
     
    Ty zawsze się rozpisujesz xD
     
    Jestem jak najbardziej za zabawą, gdyż mógłby to być fantastyczny pomysł, przy nie tak dużym nakładzie pracy, chociaż nie bardzo wiem, czym to różniłoby się od normalnej sesji... Nie żeby normalna sesja mi przeszkadzała, chętnie wziąłbym udział w czymś takim :D
    I tutaj muszę przyznać Skrzynkowi dużo racji. Jeśli chcemy coś takiego stworzyć i to dobrze, trzeba by usystematyzować pewne rzeczy. Nie bardzo rozumiem kogoś kto narzeka na niechwytność kopytek
    skoro, jak widać, jest to kanoniczne. Kopytka są kopytkami, ale w niewyjaśniony sposób są chwytne (drugi przykład, jak w lekcji zero Twilight próbuje odkręcić kopytkiem słoik). Jednak jest kwestia broni dystanowej, hierarchi, może jakiegoś kodeksu, które trzeba by ustalić przed zabawą i przed tworzeniem gwardzistów. I tutaj najlepszym sposobem byłaby ankieta poprzedzona przedstawieniem swoich pomysłów przez chętnych do gry (np w tym temacie). Zrobić jawne głosowania (aby przypilnować uczestników, żeby nie głosowali na swój pomysł) i wtedy wybrać najchętniej wybieraną ideę.
     
    I co Ty, Skrzynek masz do kucykowych ŁUCZNIKów hę?!
  8. Rozumiem.

    Przepraszam, nie dostrzegłem, że Drzewo ostatnio był na forum 28 października, po czym zniknął.

    Cóż... po jego poprzednim powrocie gadałem z nim, mam nadzieję, że wziął sobie to do serca i niedługo napisze posty, ewentualnie poinformuje, że go nie będzie dłuższy czas.

  9. Gajz, izi!

    Ever ma do ogarnięcia trzy powiązane sesje! Musi skonfrontować to, co napisaliśmy, z tym co dla nas przygotował. Jeśli chcecie żeby trzy odpisy poszły jednocześnie, musi je odpowiednio zsynchronizować. Kurna, to nie jest tak proste jak wam się wydaje! Samo pisanie potrafi zabrać lwią część czasu (coś o tym wiem). Chyba warto poczekać, na w miarę porządny odpis, przynajmniej ja wolę. No chyba, że lubicie szybkie, nieprzemyślane posty, które ciężko jest zrozumieć nawet po piętnastym czytaniu.

     

    Bronię go, bo sam GMuję i wiem, jakie to potrafi być wymagające, stworzyć zadowalający odpis do sesji. A co to musi być jak się wypuszcza potrójny post.

  10. Tak jak dostrzegłeś wcześniej, teatrokino, było małym lekko obskurnym budynkiem. Nie był zaniedbany, lecz odstawał w jaskrawości i czystości od reszty miasteczka. Przed wejściem była budka biletera, w której drzemał na obrotowym krześle starszy kuc, w pomiętym uniformie. Kiedy się zbliżyłeś, ocknął się, rozejrzał nieprzytomnym wzrokiem, który po krótkiej chwili skupił się na tobie. Kopytko postukało na oślep po biurku, znajdując okulary, które wylądowały na nosie biletera.

    - Ta, ach, co jest? Słucham, czego sobie pan życzy? - spytał ogier, próbując się przypatrzeć twojemu pyszczkowi.

  11. //byłoby miło gdybyś tworzył trochę dłuższe odpisy, gdyż nie jestem w stanie odpisywać kilka razy dziennie, a ostatnio nie mam nawet czasu by odpisywać codziennie

     

    Królik trochę się przestraszył twojego wzroku i pozostając pyszczkiem przodem do Ciebie, cofnął się w stronę klaczy, by wkrótce się za nią schować.

    - W zasadzie, to nie popieramy nikogo - klacz czule pogłaskała królika. - Staram się zachować neutralność, choć nie zawsze mi to wychodzi... A twojego przyjaciela zabrali tamtędy - wskazała kopytkiem nieodległy las. - Ale uważaj tam jest niebezpiecznie. Mówi się, że czają się tam niezwykłe potwory, które nie mają litości dla nikogo - na jej pyszczku malowało się autentyczne przerażenie.

    - Pf, potwory nie istnieją, prawda szefie? - nieco lekceważąco odezwała się Vimms. - Jedynie jakieś pokraki, które padają od kilkunastu strzałów. Szczególnie ciężko będzie znaleźć tutaj coś, co przebije się przez nasze bariery kinetyczne.

  12. //prosiłbym o dłuższe odpisy, gdyż nie mogę odpisywać kilka razy dziennie, a sam nie będę ciągnął sesji

     

    Ogólnie mówiąc, twoje myśli dotyczące Applejack byłby ambiwalentne. Nie mogłaś się zdecydować czy bardziej cieszysz się, że zobaczysz Applejack, z drugiej strony bałaś się, że może to po prostu nie być prawda, jedynie brednie jakiejś szalonej samotniczki z lasu Everfree. Wewnętrzne rozdarcie trwało w tobie, dopóki z rozmyślań nie wyrwało cię pytanie Twilight.

    - Wyglądasz jakoś słabo. O czym tak rozmyślasz?

    Okazało się, że w przedziale panowała cisza, a wszystkie klacze wpatrywały się w ciebie z troską.

  13. Z hukiem otworzyłeś drzwi knajpy, opuszczając głośne miejsce. Na zewnątrz było już kompletnie ciemno, jedynie rzadko rozstawione prowizoryczne latarnie rozświetlały urokliwe (na swój sposób) uliczki Złomowa. Stałeś i nie bardzo wiedziałeś dokąd się udać - w końcu byłeś pierwszy raz w tym mieście. Zacząłeś się szwendać, mając nadzieję, na znalezienie jakiegoś drugiego dna propozycji wspólnego picia. Okolica była podejrzana, chociaż co jakiś czas w zasięgu oczu pojawiał się patrol strażników. Nagle z bocznej uliczki, której nie obejmowało światło latarni posłyszałeś szepczący głos. Pomimo znacznego upojenia, zdałeś sobie sprawę, że rozmowa jest w środku wątku.

    - ...spoko, mogę uciszyć tego blacharza, skoro wam tak przeszkadza.

  14. Trandoshanin podążył za lekarzem. Po drodze jego wzrok przykuł miecz świetlny. Ta broń... tego właśnie szukał, była tak blisko... Lecz nie mógł tak po prostu do niej podbiec, strzelić jej w gardło i uciec. Była to kusząca propozycja, lecz w obecnym stanie, nie dałby rady, szczególnie, że jedi będzie najpewniej godnym przeciwnikiem, dużo trudniejszym niż ta "ćpunka".

    - Nic takiego. Po prosssstu zostałem possstrzelony przesss głupią, ludzką ćpunkę - wyjaśnił trandoshanin, gapiąc się mało dyskretnie na właścicielkę mistycznej broni. Starał się zapamiętać jak najlepiej jej twarz, może kiedyś, gdzieś, w ciemnej uliczce spotka ją... Wtedy będzie wiedział, że ona jest jedi, a ona nie będzie wiedziała, że Krussk chce ją zabić i zabrać jej miecz.

    Wystawił ranę w stronę medyka, by ten mógł lepiej ją obejrzeć.

  15. Ignorowanie głodu nie było najprostszą rzeczą, lecz na razie wam się to udawało.

    Torgrund ruszył przed siebie, a Federico podążył za nim. Pozostała dwójka niepewnie spojrzała po sobie. To chyba nie był najlepszy moment, żeby zostać sam na sam z najemnikiem, więc Nastia szybko podążyła za krasnoludem i estalijczykiem, a John chcąc nie chcąc także ruszył wgłąb lasu.

    Cała czwórka ruszyła przez las.

     

    Po chwili, zapach opuścił nozdrza Torgrunda, który zatrzymał się i mimowolnie zmarszczył brwi. Był prawie pewien, że to co czuł było prawdziwe, jednak wąchając powietrze przed sobą nigdzie nie był w stanie poczuć pieczonego zwierza. Zupełnie jakby obozowisko rozpłynęło się w powietrzu.

    Estalijczyk kroczył najwolniej, zostając powoli w tyle. Co chwilę kichał i ciągnął nosem. Pomimo ciepłego koca na grzbiecie, czuł jak jego ciało drży coraz bardziej.

     

    Nastia

    Czułaś, jak ktoś was obserwuje. Nie John, nie Płomień, nie ten zmarznięty Federico, który wlókł się na końcu. Ktoś gapił się na was, lecz nie mogłaś wyczuć gdzie się krył. Dreszcze tego nie ułatwiały i zaczynały być niesamowicie irytujące.

     

    John

    Do twojego nosa chyba dotarł zapach, ale nie byle jaki. Przyprawiał cię o cieknięcie ślinki. Był to zapach najcudniejszej uczty, jaką miałeś okazję czuć, choć ta wspaniałość mogła brać się z tego, że byłeś potwornie głodny. Dochodził z twojej prawej strony i zdawał się być gdzieś w pobliżu.

  16. - Och, takie coś - powiedziała ledwo słyszalnie pegazica. - Było tutaj, ale przyszły tu dziwne kucyki i zabrały go z tego pojazdu. Ym... W ogóle to czym jesteście? - spytała, podnosząc się spokojnie z miejsca, w którym siedziała. - Nigdy nie widziałam takich stworzeń jak wy. Spadliście z nieba? Widziałam, jak coś wczoraj z rana spadło z nieba.

    Królik przytaknął i wpatrywał się w ciebie wzrokiem, który domagał się natychmiastowych wyjaśnień. Zaiste dla ciebie było to niespotykane, spotkać królika, którego oczy wyrażały taką świadomość istnienia. Na Ziemii królik były przecież głupimi i prostymi zwierzętami, a ten zachowywał się, jakby inteligencją dorównywał kucom, jedynie co go odróżniało to to, że nie potrafił mówić.

  17. Z lekkim zdziwieniem, właścicielka restauracji przyjęła do ciebie różę. Spoglądała na nią, jakby pierwszy raz widziała taki kwiat w swoim życiu.

    - Dziękuję - szepnęła, wpatrując się w świeże płatki. - Wszystko będzie starannie przygotowane, po przedstawieniu.

    Podniosła wzrok. Kolejna niedoceniona przez ogierów. Czy to nie było odrobinę podejrzane? Tyle ładnych klaczy, zaniedbanych, niezauważanych przez ogierów w tej wiosce. Co prawda proporcjonalnie było tu więcej klaczy niż ogierów, ale i tak wydawało ci się to dziwne.

    - Panna Rarity lubi wina. Przygotuje konkretne i powiem, że pan je wybrał - powiedziała Golden Harvest. Czyżbyś w jej głosie wyczuwał delikatną zazdrość?

  18. Golden Harvest jak zwykle uśmiechnęła się ciepło.

    - Oczywiście proszę pana. Nie wiedziałem, że wie pan o przedstawieniu, mało który przyjezdny tak szybko się o nich dowiaduje.Chce pan stolik na zewnątrz czy w środku? Iiii może przygotowałabym coś... specjalnego? - spytała trochę ciszej, przysuwając się nieznacznie do ciebie. - Jakieś... świece zapachowe, może wino? Wydaje mi się, że Berry Punch chowa parę lepszych roczników w swojej piwniczce. Mogłabym załatwić coś takiego.

  19. Sykstus spojrzał z krzywą miną na chodniki dla personelu technicznego. Kto do cholery montuje wejście do wyższych poziomów na suficie? Nigdy nie był technicznym, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że takie rozwiązanie było co najmniej niewygodne. Nie mógł doszukać się żadnych schodów ułatwiających dostanie się do chodników, gdy były jeszcze w normalnej pozycji, toteż postanowił, że sam takowe stworzy. Ale to dopiero za chwilę, gdy już skompletuje skład.

     

    - Dziękuję bardzo, jeszcze raz przepraszam za ten bajzel - bardzo cieszył się, że ich przykrywka jeszcze nie została ujawniona. Goniące ich praczki mogłyby trochę utrudnić poszukiwanie Powierniczki Harmonii. Nie wolno zapominać, że są tu po to, żeby uratować jedną z nich.

     

    Spojrzał w dół, ponownie szukając miejsca do skoku. Niepokoiło go, że nie może zlokalizować towarzyszy. Miał nadzieję, że gdy dostanie się tam na dół, niebawem się ujawnią.

     

    W końcu chyba znalazł bezpieczne miejsce, ale jak się okaże jakieś badziewne, miał nadzieję, że Scythe go potem poskłada. Cofnął się, krok w tył, po czym skoczył, starając się trafić w bezpieczną i miękką podłogę.

    - ŁUHU! NADCIĄGAM! - krzyknął, przyspieszając z każdym ułamkiem sekundy.

  20. Lokomotywa zahuczała, by po krótkiej chwili gwałtownie szarpnąć wagonami. Siadłyście w pierwszym lepszym wagonie, ty przy oknie, reszta klaczy zebrała się dookoła ciebie. Były odrobinę zaniepokojone tym, co stało się z Applejack, lecz także podniecone wyprawą. Szybko zaczęły ze sobą rozmawiać, praktycznie zapominając o twoim istnieniu. Byłaś nawet przychylna takim obrotem spraw, gdyż mogłaś spokojnie przemyśleć gwałtowny rozwój wypadków z ostatnich czasów.

     

    Pamiętałaś Applejack jak przez mgłę. Byłaś prawie pewna, że wyrosła na prawdomówną, prostą, jak to bywa z członkami rodziny Apple, lecz także pracowitą i zaradną klacz. Lecz czy gdy w końcu staniecie pyszczkiem w pyszczek to czy pozna cię, dawno zaginioną kuzynkę, którą ostatnio widziała wiele, wiele lat temu? A co jeśli to jakieś fałszywe wspomnienie, co wtedy?

     

    Za oknem dawno już straciłaś widok Ponyville, a wielki las Everfree wyglądał zza okna wagonu jak mały zagaik. On też wkrótce zniknął ci z zasięgu wzroku. Pojawiło się za to wiele równin, szerokich aż po horyzont. Dzięki zaklęciu Twilight, które cały czas podtrzymywała, mogłaś spokojnie wpatrywać się w krajobraz i oddać rozmyślaniom.

  21. Na pysku obcego pojawił się paskudny, triumfalny uśmiech.

    - Znowu ja. I nie tyle śledzę pana, co raczej to PAN pojawia się tam gdzie akurat ja przebywam. W końcu to ja byłem tu pierwszy - poklepał kopytkiem stolik. - Polecam wybrać się z panną Rarity na dzisiejszą sztukę, będą wystawiać "Powrót Harmonii", to mile podłechta jej ego. Oczywiście, też będę oglądał przedstawienie, tak mówię, żeby pan znów nie pomyślał, że pana śledzę, panie Barricade.

    Podniósł się z krzesła i praktycznie znikąd wyciągnął wykałaczkę, wsadzając sobie ją między zęby. Krzyknął imię właścicielki restauracyjki.

    - Do zobaczenia panie Barricade - po czym szybkim wybiciem odleciał w stronę centrum miasta.

     

    Kilka sekund później pojawiła się Golden Harvest.

    - O to pan. Jeśli sobie pan czegoś życzył, mógł pan po prostu wejść i spytać - przywitała cię uprzejmie właścicielka. - O co chodzi?

  22. Rose zachichotała cichutko, gdy usłyszała, jak zwracasz się do niej "Rosie", a na jej policzkach pojawił się delikatny odcień różu.

    - Do widzenia - powiedziała spoglądając na kwiaty, udając, że coś przy nich majstruje.

     

    Po drodze do Marchewkowego Czubka, zauważyłeś mały budynek, który najpewniej służył za tutejsze kino i teatr, ale na takich zadupiach, filmy i przedstawienia odbywały się na scenie na świeżym powietrzu, szczególnie gdy było tak ciepło jak dziś. A, tam była, niedaleko wieży ratuszowej. Mała, drewniana, prosta scena, lecz zbudowana bardzo porządnie. Widać gotowali się na dzisiejszy wieczór z czymś specjalnym. Postawienie czegoś takiego było szybkie, pewnie mieli gdzieś przygotowane to wcześniej. Skierowałeś swoje kopytka ku Marchewkowemu Czubkowi.

     

    - Witam z powrotem, panie Barricade - przy pustych stolikach rozstawionych przed restauracją siedział typek o szarej sierści, którego miałeś okazję "poznać" wcześniej. - Wybiera się pan tutaj na randkę? W sumie niezły lokal na zarywanie do małomiejskich klaczy.

  23. Zwierzoludzie dopadli brzegu i ze wstrętem spojrzeli na taflę rzeki, po czym wszyscy jednocześnie ryknęli groźnie wywołując ogromny hałas, który wstrząsnął waszymi uszami. Co dziwniejsze, zupełnie zignorowali Włóczykija siedzącego o krok od nich. Ten miał krzywą minę, jakby przełknął właśnie coś kwaśnego. Zeszliście z niego wzrokiem i spojrzeliście po sobie - każdy cieszył się z tego, że jednak żyje i nie został pożywieniem dla zwierzoludzi. To że inni przeżyli, w pewnym sensie też było pocieszające, w końcu mogą pomóc osiągnąć cel.

     

    Jednak nie był to czas na rozmyślania. Coś świsnęło obok głowy krasnoluda i wbiło się w ziemię niedaleko głowy Estalijczyka. Federico zezował na przedmiot, szybko ustalając, podobnie jak reszta, że jest to strzała. Kolejny, krótki i czarny pocisk świsnął w powietrzu, mijając kolano Johna o cal. Zwierzoludzie mieli łuki i choć przekroczyć rzeki nie mogli, dalej mieli okazję, żeby was zabić i cały czas próbowali skorzystać z tej możliwości. Nastia i Federico gwałtownie przyjęli pozycję pionową, dzięki drobnej pomocy towarzyszy i pośpiechem opuściliście brzeg rzeki, wychodząc z zasięgu broni miotanej. Adrenalina buzowała wam w żyłach toteż pierwsze kilkadziesiąt jardów pokonaliście biegiem, lecz świadomość zostawienia wroga w tyle, pozwoliła wam uspokoić się i zwolnić. Byliście bezpieczni, przynajmniej na razie.

     

    Tymczasem pojawił się kolejny problem. Brzuch Nastii odezwał się niepytany, domagając się jedzenia, a wkrótce do niego dołączyły brzuchy estalijczyka, krasnoluda i najemnika. Strach, który blokował głód minął i teraz brał ogromny odwet. Właśnie poznaliście pełne znaczenie stwierdzenia "skręcać kiszki z głodu". Na dodatek Federico głośno kichnął i uświadomił sobie, że zaczyna się lekko trząść. Nastia także drżała z zimna, a jej zęby zaczęły szczękać nieprzyjemnie.

     

    Torgrund

    Przez chwilę Torgrundowi zdało się, że czuje zapach pieczonego mięsiwa z kierunku przeciwnego niż przybyli. Jakby kto piekł duże zwierzę pośrodku lasu.

  24. Kwiaciarka zabrała od ciebie monety i podała ci eleganckie róże do kopytka

    - Och, to zależy co lubi pan i pana wybranka. Jeśli chodzi o dobry nastrój, może być Cukrowy Kącik, chociaż tam pracuje Pinkie i może przeszkadzać, jeśli chcecie skupić się na sobie... A jeśli woli pan normalne jedzenie to polecam iść do Marchewkowego Czubka. Golden Harvest ma cudne jedzenie. Potem mógłby ją zabrać pan do kręgielni albo na jakąś taneczną zabawę, chociaż panna Rarity nie bardzo lubi takie rzeczy... - westchnęła cicho. Ta klacz chyba była bardzo zaniedbana przez ogierów, a dziwne.

    Nagle Rose dostrzegła, że spoglądasz na nią bacznym okiem. Ty tylko notowałeś, że pasuje do profilu wandala, lecz ona chyba odebrała to jako ocenianie jej jako potencjalnej kandydatki na miejsce Rarity, gdyż zarumieniła się lekko i spuściła wzrok.

    - To tego... życzę udanego wieczoru.

×
×
  • Utwórz nowe...