Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hoffner

  1. [White Wolf]

    - Pegazy w powietrzu. Są wrażliwi z nerwów na każdy ruch najmniejszy ruch, albo coś faktycznie się dzieję... - rzekł dość rozważnie. Po nim tego nie było widać ale w środku się w nim gotowało oznakom tego było tylko trzęsące się z nerwów tylne lewe kopyto. - Poczekaj chwilę na rozwój sytuacji... 

  2. [Lust Tale]

    Stałam i słuchałam tego co mówią ich władczynie. Stałam jak wszyscy w tłumie zwrócona tylko w jednym kierunku na władczynie gdy Anastazja dała mi jasno do zrozumienia że z tyłu coś się dzieję. Obróciłam tam głowę po czym mój wzrok znów powędrował na Celestię. Nikt nie powinien jej zagrozić. Jej rządy nam odpowiadają... a kotka ma lepszy wzrok ode mnie póki nie ma słońca... Ja jej nie obronię ale będę musiała dopaść jej oprawców. Taki obowiązek...

     

    [White Wolf]

    - Zdążymy na kulminację ceremonii - powiedział głośno gdy jego kopyta dudniły po bruku. Widać i słychać było już Księżniczki.

     

    [White Tail]

    - Tak chodźmy... - powiedziała cicho, przytłoczona tym wszystkim.

  3. [David Fox]

    - Heh. Temperamencik - mruknąłem wyzywająco, patrząc w sufit i przymykając oczy. Usłyszałem kroki. - Gdzie idziesz? - spytałem się, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Dziwna dziewczyna ale co się dziwić to dziecko... Zająłem się sobą i fantazjowaniem jak uciec stąd. Od zabicia opiekunki w jakimś wypadku, po standardową regułę biorę nogi za pas z całym dobytkiem... Zaraz po tym wbiegł ktoś do pokoju i słychać było jakieś krzyki. Nie wróżyło to dobrze ale nie dotyczyło to bezpośrednio mnie więc zignorowałem je tak po prostu.

     

     

  4. [White Wolf]

    - Czułeś kiedyś nienawiść rasową? - spytał się od tak wychodząc szybko z pociągu nie było czasu na pogawędki. - Albo na razie zapomnij o tym na razie. Wrócimy do tego kiedy indziej - powiedział opuszczając pociąg. - Księżniczki czy ludność cywilna. Co spowoduję większy popłoch? - Zadał pytanie dotyczące celu ataku.

     

    [Romantic Heart]

    - Nic mi nie będzie - powiedziała ci cicho do ucha White.

    - Idźcie do domu i się zajmijcie sobą - rzuciła zdanie z podtekstem. - Tylko White przyjdź wieczorem... - powiedziała Romantic biorąc następnego drinka.

  5. [Romantic Heart]

    - Ja nie kłamie. To już powinieneś wiedzieć. Po prostu będę cię męczyć o to kiedy indziej... - powiedziała beztrosko oglądając kopie kartki. - Możesz robić tak z wieloma przedmiotami, lecz pamiętaj to tylko kopie i  nie mają wszystkich właściwości oryginału. Bomba nie wybuchnie jak ją tak sklonujesz... - zachichotała. - To ma wyglądać... - powiedziała kilka faktów o tym procesie.

     
    [White Wolf]
    - Nie wskrzeszać tego co upadło, lecz nie wszystko było, aż takie złe. Wszystko zależy od wykorzystania... - filozofował jak on ma w zwyczaju. - Rozwoju nie zamrozisz. Wymiany kulturowej, która wystąpiła też. Ciekawość to podstawowa cecha rozwoju. Nie powiesz że kuce nie mają jej dość? - Słychać było szczęk hamulców pociągu. - Już jesteśmy, a wszystko kiedyś runie...
  6. [White Wolf]

    Siedział nerwowo w pociągu. Widać że wolałby żeby to był Pendolino a nie lokomotywa na parę.

    - Na ziemi były szybsze pociągi - mruknął przerywając ciszę. Każdy temat był dobry według niego na tą chwilę. - Chociaż te mają też swój urok... - Popatrzył przez okno gdzie malował się Canterlot na zboczu góry. Widać że zaciskał zęby na widok niego. Nerwy go ponosiły.

  7. [Ogrody Canterlot][Lust Tale]

    Stałam na skraju tłumu z Anastazją na grzbiecie. Inna klacz zrzuciłaby ją by nie narobiła śladów ale ja się ubraniem nie przejmowałam. Stałam i obserwowałam co się dzieję. Gwardia była zbyt nerwowa. Coś się szykowało... Może nie powinno mnie tu być?

     

    [Romantic Heart]

    - Po prostu ją z duplikuj z pamięci. Umiesz robić przedmioty - powiedziała  nerwowo - a o nic więcej dziś cię nie poproszę, oprócz tego byś dziś żadnej głupoty nie wykręcił, a i Fox przyjeżdża niedługo do Canterlot... - po przekazaniu ci tych informacji wypija na raz jakiegoś drinka.

     

    [White Wolf]

    Gnał z bratem na pociąg mając nadzieję że nie jest za późno. Oglądał się czasami i sprawdzał czy nadąża za nim.

  8. [White Wolf]

    - Robiłem większe głupoty, które się udawały... - powiedział przewracając oczami. - Każdy cel jest w tej chwili dobry, a zbytna pewność siebie przeszkadza... Jeśli to się im uda będzie gorzej. Najlepiej jakby ta sprawa nie wyszła do opinii publicznej - powiedział wkładając młot pod ukosem po lewej stronie zbroi i biorąc swą włócznie. Mógł lecieć na pociąg.

     

    [Romantic Heart]

    - Właśnie chce to usłyszeć z twoich ust - mówiła wrednie wiedząc że w ten sposób cię dręczy. - Słyszałeś rób kopie i mi ją daj...- mruknęła do ciebie.

     

    [Lust Tale]

    Gdy wychodziłam z klubu rzuciłam tylko krótką wiadomość do Romantic.

    - Chce mieć kopię tego świstka co spaliłaś u siebie na biurku. - Zaraz po tym zniknęłam kierując się na uroczystość. Wstęp był wolny.

  9. [White Wolf]

    - Tutejszej Księżniczki, raczej nie ruszą, a i tak podejrzewam że pomaga w Canterlot, więc jej tu nie ma... - odrzucił opcje pt. Ponyville. - Tropów raczej nie znajdziemy, a nawet jeśli to na obecną chwile nic nam nie pomogą - odrzucił kolejną. - W Canterlot jest wszędzie tak samo daleko, nie ważne gdzie, by uderzyli, a i tam informacje o tym dojdą jako pierwsze - potwierdził tym opcje festiwalu. Stojąc już pod drzwiami.

  10. [White Wolf]

    Jego chwyt był pewny i silny, gdy wyciągał brata z łóżka. Mieli dużo do roboty. 

    - Nie żyje, tylko nie mogę zapomnieć, by wiedzieć na co nie mogę wrócić i co muszę tępić - powiedział, jakby do siebie, czekając na niego aż będzie gotowy do wyjścia. Mu się nie śpieszyło. Był cierpliwy, a sam nie lubił być poganiany, przez to sam nie narzucał nikomu tempa. - Coś o tym wiem jak z niego korzystać... - uśmiechnął się pod nosem, wiedząc że musi do kogoś wrócić, bo obiecał.
     
    [Romantic Heart]
    - Nie to nie jest dziwne. Po prostu jestem ciekawa. Coś w tym dziwnego? - Zmrużyła brwi. - Dzisiaj jest święto słońca i nie ma nic do roboty jak widzisz. - Wskazała na lokal, w którym nie było gości. - Dlatego jest czas, na zupełnie luźne rozmowy, a wy dostarczyliście tematu, więc się nie dziwcie. - Wzruszyła ramionami. - Dlatego pytam ciebie podrostku, a nie jej... - Widać było że się nie odczepi. Przynajmniej była szczera.
  11. [David Fox]

    Mała, słaba dziewczynka... Nawet popatrzeć nie ma na co... myślałem, śpiąc niewiele w swoim ubraniu. Nie odezwała się to i ja tego nie zrobiłem. Nie podobał mi się ten budynek i nie chodziło tu o nawet o moje śmierdzące glany, znajdujące się pod łóżkiem, zatkane elegancko, jeszcze gorszymi, grubymi skarpetami. Zapach był zniewalający i tuszujący smród tego domu. Wiedziałem przez to że żyję. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, na rozmyślaniu co dalej. Prądu tu nie było... Co mi pozostało? Pomysł nasuwał się sam. Nie wiem, która była godzina ale słońce zaczęło rozświetlać delikatnie niebo.

    - Śpisz ty w ogóle? - spytałem się współlokatorki, przerywając ciszę. Słychać było czyjeś kroki na korytarzu.

  12. [122][Klub][Lust Tale]

    Lust po paru przymiarkach, wybrała dość zwiewną białą, prostego kroju sukienkę jakiegoś projektanta z LasPegazus. Obejrzała się jeszcze raz. Potraktowała rzęsy tuszem i na tym skończyła z makijażem stawiając na naturalną urodę. Tak chciała wyjść na uroczystość.

     

    [Romantic Heart]

    - Czuć od was co robiliście z daleka, więc nie ukrywaj, tylko opowiadaj ze szczegółami - rzekła zaczepnie. - Mystical daj mu coś na rozwiązanie języka - powiedziała do klaczy będącej za barem. White usiadła koło ciebie a jej policzki płonęły. Wiedziała że tak będzie...

     

    [White Wolf]

    - To komplikuje sprawę. Ty miałeś o tyle łatwo że to były przedmioty... Ja się wspomnień nie pozbędę - rzekł smutno patrząc na swój los. - Rozumiem dlaczego to zrobiłeś. Sam bym tak zrobił - dokończył dobitnie. - Ja też nie używam tylko włóczni tylko czegoś co lepiej nadaje się do mojej roboty przy kontroli w porcie jak ty mieczy - uśmiechnął się chytrze jak tylko on potrafi. - Kolej dobra rzecz, ale nie możemy tu siedzieć, bo nawet dla nas nie zmienią rozkładu. - Wstał i wyciągnął kopyto w jego stronę chcąc go wyciągnąć z łóżka.

  13. [122][Klub][Lust Tale]

    Szykowała się do wyjścia przymierzając kolejne zwiewne sukienki. "Przycisk do papieru" leżał u niej na biurku. Dzień to nie była jej pora dnia a zaraz miała zamykać klub by wyjść. W ten dzień obrót był znikomy. Widać że coś się działo w gwardii ale to według niej było do przewidzenia. Za niedługo wszystko miało wrócić do normy.

     

    [White Tail]

    Doszliście szybko do pustego klubu w którym były tylko changelingi siedzące przy ladzie i swobodnie rozmawiające na luźne tematy. Ich wzrok powędrował w waszą stronę. Romantic Heart posłała ci chytry uśmieszek. Z daleka było czuć że wasze zapachy się bardzo mocno wymieszały...

     

    [White Wolf]

    - Przepływ informacji mamy niezły... Canterlot to główny węzeł... Tera możemy robić to co wcześniej wydawało się niemożliwe z pomocą magii... - nadal mówił to co myśli na głos. - Nie musimy być wszędzie... Wystarczy że dostaniemy cynk, że gdzieś coś się dzieję, co pasuje do wzorca działania. Teleportować się umiesz? - zapytał o najważniejsze. - Twoje lokalizacje są trafne, tylko za duża powierzchnia do sprawdzenia. Musimy sprawić, by zaczęli uciekać. Wtedy będą robić błędy. - Otworzył oczy które miały ten błysk który kiedyś można było często oglądać. Wreszcie trafił na prawdziwego przeciwnika...

  14. [White Wolf]

    - Święto Letniego Słońca... Efekt psychologiczny. Widowiskowy powrót, ale sama puszka to za mało jak na mój gust - powiedział powoli, dokładnie to, co myśli zamykając oczy. Siadając pod ścianą i myśląc chwilę. - Ich stare metody, metodami. Drapieżnik zawsze się dostosowuje do nowego polowania. Odwalą coś, czego się nie spodziewamy - mówił zamyślony. - Ja bym uderzył gdzieś zupełnie indziej - mruknął na koniec.

  15. [White Wolf]

    - Mów mi krótko Wolf - uciął krótko po czym dodał - pełne imię White Wolf... - Co się ze mną działo nie ważne może kiedyś ci opowiem... Wiedz tylko że zmywałem krew z własnych kopyt jak mogłem i ile mogłem. Nic więcej. To że jesteś w szpitalu i poszukują twoich oprawców rozniosła się szybko jak cała Equestria długa i szeroka. Nie trudno było zdobyć informację o tobie od przełożonych i uzyskać zgodę jak się ciebie boją. - Zachichotał wrednie pokazując nienaturalne kły. Widać było że skutki paktu oddziaływały na niego o wiele mocniej niż na Rasona. - Nikt oprócz nas nie przeżyje w starciu z tą puszką. - Określił jasno i dobitnie swój cel. - Nigdy nie będziesz sam... Ja po prostu obserwowałem z daleka. - Nie chciał głębiej wchodzić w swoją przeszłość.

  16. [White Tail]

    - Nie zanikną. - Uśmiechnęła się śmiało. - Przy takim treningu jak dzisiaj, na pewno nie. - Była pewna siebie, mówiąc te słowa, co mogły zabrzmieć jak pochwała, zbierając się z łóżka. Już po paru chwilach przybrała swoją postać kuca i była gotowa do wyjścia.

     

    [White Wolf]

    - O to niech was głowa nie boli - rzekł bez emocji wchodząc do środka. Jego mina spoważniała przybierając porozumiewawczy wyraz. Sam był niedawno zasztyletowany na Manehattanie i skończył w kostnicy w której obudził się z letargu. Wiedział jak to boli... W tym przypadku jednak było to tylko ciężkie pobicie. Nie faktyczna śmierć i powrót do życia.

    - Bracie? - zagaił dość głośno by zwrócić na siebie uwagę i nie wiedząc co powiedzieć dalej. Kierował nim instynkt, Nie od górnie ułożony plan. Po prostu wiedział że musi się tu znaleźć. Nic więcej na tym jego plan się kończył.

  17. [David Fox]

    Nie podobały mi się te zasady tak jak martwił brak prądu... Jakie to odludzie musi być że nie ma czegoś co jest po wodzie i gazie? Jak tu grzeją wodę. Jak działa w takim razie lodówka? Na pewno jest tu lodówka... W jakim domu jej nie ma?

    - Co niby może mi zrobić niby ta głupia czarownica? - zapytałem się sam siebie na głos, nadal siedząc w fotelu i upewniając się że zniknęła z zakresu mego wzroku. - Nic... a jednak dziś chyba pójdę jej w miarę na rękę... - W myślach dodałem, by się wykręcić od tego polecenia. Wyciągnąłem ten przeklęty mop i zrobiłem tą durną podłogę, że zostały na niej smugi, zacieki i miejsca na kantach gdzie zebrało się najwięcej tego brudu. Jednym słowem byłem dumny z siebie że zrobiłem to na "odwal się ode mnie stara ropucho" i tak powinno być. Nie inaczej.

    Zaraz po tym chwyciłem torbę i wpisując się na tą powaloną listę... Miałem spać z dziewczyną. Mi to odpowiadało tylko pytanie czy jej to przypadnie do gustu... Wszedłem bezceremonialnie do pokoju. Po co mam pukać do siebie, a nóż by się przebierała... niestety jeszcze jej nie było... Nic nie szkodzi. Rzuciłem torbę na łóżko pod ścianą. Od okna nie chciałem spać bo ciągnie zimą. Mogłem się rozpakowywać powoli...

     

    //Ukeź niech ci będzie...

  18. [122][Antykwariat][Lust Tale]

    - Dziękuję - powiedziałam posyłając klaczy jeden z moich wypracowanych uśmiechów i odbierając pakunek. Teraz mogłam wrócić do klubu. Mogłam myśleć już w miarę normalnie a nie zamartwiać się...

     

    [White Tail]

    - Już spokojnie jestem przy tobie - rzekła kojąco do ucha. - Nic ci nie grozi. - Położyła ci kopyto na klatce piersiowej. - Nie masz czego się obawiać... Uspokój się to wyjdziemy... 

     

    [White Wolf/Damian Lis]//mam zgodę Elizy na niego...

    Z pociągu wyszedł pojedynczy gwardzista jakby się spóźnił, lecz prawda była zupełnie inna... Był to spory kuc ziemny o krótkiej, szarej grzywie. Większość obserwowała go z daleka i schodziła mu z drogi nawet, nie spoglądając w jego oczy pełne determinacji, co były naznaczone klątwą chaosu. Jedna tęczówka była niebieska, druga złowieszczo czerwona. Kierował się instynktem, a otoczenie wokół niego zamierało jakby wysysał życie z tego radosnego miejsca.

    Wszedł bezceremonialnie do szpitala. Pielęgniarki nie miały mu odwagi zagrodzić przejścia. Piorunował je jednym spojrzeniem a one stały jak sparaliżowane patrząc się na jego pysk z którego nienaturalnie wystawały kły. Efekty zawarcia paktu i zażycia eliksiru. Wieczna szpetota której nie ukrywał przed nikim ze sobie znanych powodów.

    - Wpuście mnie do mego brata - rzekł do gwardzistów strzegących sali bohatera ~ Striding Rasona. Opierając włócznie o ścianę i kładąc koło niej sporych rozmiarów młot. Widać było po jego zachowaniu że jak go sami nie przepuszczą to sam tam wejdzie niczym taran.

  19. Zgoda Elizy

     

    Imię i nazwisko postaci: David Fox
    Wiek postaci: 14
    Płeć postaci: Mężczyzna
    Historia postaci: Wychowany w wielkim mieście, w jednym z ogromnych bloków, w dość niewielkim mieszkaniu, przez pijącego ojca, co bił kochającą go z całego serca matkę. Pewnego razu jednak "kochający" mąż, w przypływie złości i zaślepiony alkoholem, przesadził z wymierzaniem kary swojej żonie i zabił ją, po czym zasnął, jak gdyby nigdy nic na tapczanie. Chłopak, którego defakto wychowała ulica, po powrocie do domu zastał miejsce zbrodni. Ten widok nieruszającej się na podłodze matki, wstrząsnął nim... Wyszedł trzaskając drzwiami krzycząc "morderca"... Zaraz po tym przyjechała policja i zgarnęła winowajce. Sąd go skazał na długie lata... Co mieli zrobić z chłopakiem? Najpierw trafił do pogotowia opiekuńczego, a potem do sierocińca... Nie miał zwidów że zostanie tam aż nie będzie na tyle duży aż go stamtąd nie wypuszczą.
    *Oczy; niebieskie. Prawy łuk brwiowy blizna - pamiątka po ojcu.
    *Włosy; blond krótkie
    Zdolności postaci:(max 3) Bijatyki, silna wola, odporny na znęcanie psychiczne
    Charakter Chaotycznie neutralny, Arogancki, odważny, ślepy, lojalny, nieufny, najpierw robi potem myśli...

     

    Weszłem do tego budynku, co miał mi zastąpić dom na jakiś czas... Mój krok, był pewny, w obłoconych glanach, po koledze spękanych przez ilość kilometrów w nich zrobionych - za nic bym ich nie wyrzucił. Strzepałem je na wycieraczce ale i tak po wejściu do środka na podłodze pojawiały się ładne ślady świadczące że tu byłem. Moja postawa była lekko zgarbiona a wyraz twarzy nie zachwycał. Oczy zmrużone a wzrok wbity w ziemie. Nie chciałem znać nikogo. Chciałem żyć po swojemu na własny rachunek. Słuchać się tylko siebie. Nie akceptować nikogo poza sobą... Usiadłem w fotelu jak najdalej od tej baby... Nie podobała mi się ani trochę... Ton jej głosu odpychał mnie. Nie chciałem jej słuchać, a na ucieczkę było jeszcze za wcześnie... 

  20. [192-70=122][Centrum Handlowe/Antykwariat][Lust Tale]//ostatni post na teraz...

    Zagryzłam wargi jeszcze raz przemyśliwając moją decyzję. Jeśli to była przecena to to były wolne żarty... Wyciągnęłam mieszek i odliczyłam odpowiednią kwotę.

    - Poproszę - rzekłam przekazując daną kwotę drugiej klaczy. Najwyżej postawię to sobie na biurku jako przycisk do papieru...

  21. [192][Centrum Handlowe/Antykwariat][Lust Tale]

    Obejrzałam go dokładnie... Mogła to być część większego czegoś... Sam w sobie był bezużyteczny zapewne... ale wyeliminowanie go z rynku pozwoliłoby na zniwelowanie pozostałych elementów... o ile takie istniały... Reszta byłaby zupełnie bez użyteczna...

    - Ile to kosztuje? - zapytałam się dość pewnie. Pewnie zedrze ze mnie ile się da...

  22. [192][Centrum Handlowe/Antykwariat][Lust Tale]
    - Tak, właśnie ten - przytaknęłam, myśląc na szybko. To coś ważnego, albo ktoś robi sobie głupie żarty, by na tym zarobić. Istniało jeszcze parę opcji, które wzięłam pod uwagę ale dało się je szybko wykluczyć, lub im zapobiec... - Można by go dokładniej obetrzeć? - spytałam się z nadzieją, że odpowiedz będzie twierdząca.
     
    [White Tail]
    Klacz obserwowała stan swojego partnera. Jak oddycha, jak funkcjonuje. Nie potrzebowała więcej... Przejechała kopytkiem po jego boku, obserwując uważnie jego pysk na którym malował się sen. Po tym zabłądziła niżej smyrając dość delikatnie jego podbrzusze i części ciała położone poniżej. Nie wiedziała czemu właśnie robi to... po prostu się bawiła... 
  23. [192][Klub/Centrum Handlowe ][Lust Tale]

    Nie mogąc dalej myśleć na temat temat tego coś się może stać musiałam wyjść z Klubu i się przewietrzyć by rozgonić myśli... Za dużo tego było... Przytłaczała mnie sama myśl o Celestii i tego co może zrobić. Zamknie klub i stanę się bez użyteczna. Zamknie jeden po tym zrobi to z każdym po kolei na terenie Equestrii. A przez to nasi bracia i siostry zginą z głodu nie mogąc żyć bez tego co dostarczamy... W swych rozmyślaniach zawędrowałam do centrum handlowego. Było tam sporo klaczy... znacznie więcej niż ogierów. Przejrzałam pojedyncze butiki ale nic mi się nie spodobało... Aż tak straciłam humor że nawet moda mnie nie obchodzi? Przechodziłam koło Antykwariatu i coś zwróciło mą uwagę. Niewielki przedmiot... ale za to z wizerunkiem changelinga... Bez większego namysłu weszłam tam i zagaiłam do sklepikarza.

    - Przepraszam? Co to jest... - Wskazałam na rzeczony przedmiot.

     

    [White Tail]

    - Cieszę się że się zgadzasz - powiedziała cmokając Cię delikatnie w policzek.

  24. [192][Klub][Lust Tale]//Work... 6 linijek... by dostać 20 bitów...

    Siedziałam głęboko w swoim ukochanym fotelu przeglądając kolejne rozdziały "mojego ulubionego" prawa equestrii, patrząc, gdzie mogłam zrobić błąd w swoich działaniach. Czytałam kolejne linijki i jak zawsze nie mogłam nic znaleźć. A może nie chciałam tego zrobić? A może coś mi umykało... Nie miałam zielonego pojęcia - jak można było by mnie zagiąć na tym poziomie.

    - A może tu chodzi o coś innego? - powiedziałam do siebie odkładając książkę na miejsce. - Może tu wcale nie chodzi o prawo... tylko boję się czegoś czego nie mogę znaleźć... Co Celestia może wykorzystać... - mruknęłam odpalając zielonym płomieniem papierosa i powoli się zaciągając. Wcale mi się to nie podobało że o czymś mogę nie mieć zielonego pojęcia a to może mi zagrozić. - W starciu z Celestią nie mam szans gdyby odkryła kim jestem... chyba że bym nafaszerowała ją wcześniej psychotropami... Wtedy przebić tętnicę szyjną i po sprawie... - mówiłam na głos popalając papierosa. - Tylko zabić nie mogę jej za w czasu bo to nie jest w naszym interesie. Na razie musi żyć... do czasu... aż Matka nie postanowi inaczej... - myślałam na głos dalej rozważając wszystko po kolei.

     

    [White Tail]

    - Jeszcze chwilę - powiedziała wtulając się w ciebie mocniej nie chcąc cię nigdzie puścić. - Nic się nie stanie... - kłamała samą siebie że będzie inaczej.
×
×
  • Utwórz nowe...