Skocz do zawartości

Rebon Alchemist

Brony
  • Zawartość

    366
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Rebon Alchemist

  1. Ehhh to ma służyć offtopowi do sesji a nie zbędnym kłótniom. Dla mnie dobrze, że kapiego nie ma. Dzięki temu nie ma nowych 50 lub więcej postów do przeczytania. Oczywiście szanuję to, że Kapi robi coś czego mi się za cholerę nie chce i życzę mu powodzenia.

  2. Atlantis nie tylko ty chodzisz do technikum. Ja chodze do Zespołu szkół elektronicznych - w skrócie elektronik - w Radomiu, jestem na profilu technik-elektronik który jest najtrudniejszy - ogólnie szkoła jest ciężka - i mimo ogromu nauki mam czas na wszystko... Może dlatego, że się nie uczę hehehe

  3. Edward nie okazywał swojej reakcji zobaczenia tych stworzeń tak samo, jak ją odczuł. Ciągle używał w głowie wulgaryzmów na to dlaczego tu trafił i dlaczego coś takiego spotkało właśnie jego. Mimo wszystkiego o czym pomyślał tłumił to wyrazem twarzy wyglądającej jakby się koncentrował. Spojrzał po towarzyszach przez chwilę myśląc, że tylko on widzi te postacie. Po tym sprawdził czy karabin jest przeładowany na wypadek gdyby reszta chciała zaatakować.

  4. Alchemik stał i przyglądał się sytuacjom by jednocześnie słyszeć co mówią inni oraz pilnować Dakelin. Gdy zobaczył co robi Rocky i Lenita przeszły go dreszcze a po chwili wróciły wspomnienia. Bolesne ale i szczęśliwe wspomnienia. Rebon stracił koncentrację i odpłynął myślami. Przypomniały mu się chwile spędzone z Cadence. Widział tylko urywki ale i tak był szczęśliwy. Po chwili nadeszły bolesne wspomnienia przez co pogrążył się w sobie. Trwał tak dopóki Rocky nie wzbudził go z transu. Otrząsnął się i zobaczył co dzieje się z Dakelin. Nie odczuwał strachu lecz niepewność spowodowaną nieprzewidywalnością wampirów.

    - Wszyscy za mnie! Natychmiast!

    Wstrząsnął do reszty i przygotował się na ponowną transmutację ostrza. Pamiętał o mieczu który miał na plecach jednak w tej sytuacji nic nie mógł nim zrobić.

  5. Rebon schował ostrze i popatrzył na wszystkich. Ta sytuacją była dość dziwna, nawet jak dla niego.

    - Dobra - rzekł spokojnie - wyjaśnijmy coś sobie. Po pierwsze nie jestem pan tylko Rebon Stalowy Alchemik. Możecie mnie nazywać Rebon, Stalowy albo Alchemik. Po drugie co lub kto jest za tymi drzwiami? A po trzecie nie chcę aby ta sytuacja się powtórzyła.

    W tym momencie spoważniał i dodał:

    - Mam nadzieję że wyraziłem się jasno.

  6. Alchemik zauważył brak Dakelin w bibliotece. Z początku się tym nie przejął ale przypomniał sobie kim się stała.

    - O cholera...

    Rzekł i wybiegł z biblioteki. "Jeśli chcę zrobić to co myślę będą kłopoty" powiedział do siebie "muszę się spieszyć". W końcu trafił na 4 znane mu kucyki które były prawdopodobnie przerażone. Nagle spojrzał do góry gdzie wisiała Dakelin.

    - Dakelin opanuj swoją moc i zejdź stamtąd - Powiedział do niej po czym klasnał dłońmi i stworzył ostrze na automacie - Nie chcę używać siły ale nie pozwolę abyś zrobiła coś reszcie.

    Po tych słowach stanął między kucykami by je zasłonić.

    (dla niewtajemniczonych tak wyglądało stworzenie ostrza http://25.media.tumblr.com/tumblr_lnxlw8oR6n1qlvcw6o1_500.gif )

  7. (Nie, nie tylko tobie)

    Alchemika nie zdziwiło nowe ciało Dakelin tylko jej moc. Nigdy nie widział wampira i nie wiedział do czego są zdolni. Przez głowę przelatywały mu różne wyobrażenia wampirów i tego co robią. Mimo to nie było po nim czuć strachu i był wyjątkowo spokojny.

    - Co takiego zrobiłaś, że nas zdradziłaś? - Zapytał nie czekając na odpowiedź - Tym, że jesteś tym kim jesteś? Nie powinnaś tak mówić z resztą pewnie miałaś jakiś powód.

    Usiadł koło niej pod ścianą. Jeszcze bardziej odczuwał aurę Dakelin jednak nie przejął się tym.

    - Wiesz jak ja się stałem człowiekiem? To się stało gdy byliśmy przy gospodarstwie jakiegoś farmera. Nagle Masked gdzieś poszedł i po jakimś czasie wybiegła z domu klacz z dzieckiem które było chore przez czarną magię. Żadna magia nie mogła mu pomóc i mogłoby się wydawać, że źrebię umrze. Wtem wyrwałem się jak szalony z chęcią udzielenia mu pomocy. Narysowałem na ziemi krąg transmutacyjny i położyłem w nim dziecko by uleczyć je dzięki Alchemii. Wszystko szło fajnie i dziecko wyzdrowiało ale ja byłem już inny i taki zostałem.

    Rebon spojrzał na swoją stalową rękę i zacisnął pięść która wydała charakterystyczny dźwięk metalu.

    - Ale nie poddałem się - rzekł ponownie - wstałem, poszedłem dalej przed siebie i nadal idę. Dlatego ty też nie powinnaś się użalać nad sobą i wstać.

    Alchemik podniósł się po czym z uśmiechem wyciągnął rękę do dziewczyny.

  8. (Mam rozumieć, że ty Dakelin jesteś wampirzycą w ludzkiej formie? Pytam bo nie zrozumiałem ale jeśli tak no to fajnie. Im więcej humanoidów tym lepiej :D)

    Stalowy pomagał nowicjuszom w treningu co przynosiło coraz lepsze efekty lecz nadal brakowało im do mistrza. Ciągle myślał o mieczu przez co nie był w pełni skoncentrowany. Nagle wpadł na prawdopodobnie dobry pomysł który mógł się udać.

    - Grim wybacz ale muszę iść do biblioteki. To ważne.

    Rzekł do ogiera i szybko pobiegł w stronę celu. Mijał po drodze różne kuce które patrzyły na niego ze zdziwieniem. Po pewnym czasie doszedł do poszukiwanego miejsca.

    - No to teraz szukam książek o Alchemii.

    Powiedział do siebie i zaczął szukać. Po chwili zobaczył płaczącą postać. Rebon lekko się zjeżył, gdy poczuł aurę, dobiegającą od istoty. Nie widział twarzy przez kaptur a tym bardziej nie wiedział kto to jest. Podszedł trochę do postaci i zapytał spokojnie:

    - Przepraszam, czy coś się stało?

    Chłopak czuł, że skądś zna tą osobę ale był w przygotowany na wyjęcie miecza, jeśli go zaatakuje.

    (Czy Masked też jest w bibliotece?)

  9. (1 To dobrze bo ja mówię jak by co po Rosyjsku Polsku i Angielsku 2 No przyznam, że to trochę dziwne)

    Edward wiedział, że za dużo mówi. Zapewne każdy by się tak zachowywał gdyby został nagle i błyskawicznie przeniesiony bez żadnych wyjaśnień. Czołgał się dalej bez słowa do czasu gdy Wasyl się zatrzymał wskazując na dom i odmawiając plan.

    - Zgadzam się.

    Po tych słowach złapał za karabin i przygotował się do zadania.

  10. Chłopak widział wyraz twarzy Wasyla. Od razu domyślił się o co mu chodzi dlatego nic na ten temat nie powiedział. Czołgał się dalej po chwili jednak zapytał:

    - Mogę przynajmniej wiedzieć jak się nazywacie?

    Po tym wziął karabin w ręce i przeładował patrząc się z uśmiechem na mężczyznę który niedawno do niego celował.

    - Przy okazji powiedz twojemu koledze żeby we mnie nie zabijał za przeładowanie. Nie mam zamiaru bez powodu używać broni przeciw wam. Przyjmijcie te słowa jako mały gest zaufania.

    (małe pytanie: po jakiemu my gadamy?)

  11. - Dziękuję za pozwolenie - odpowiedział z uśmiechem - W takim razie jeśli przegramy to zginiemy na froncie i z myślą, że walczyliśmy o słuszną sprawę. Wierzę jednak, że poprowadzisz nas do zwycięstwa.

    Po tych słowach poszedł pomagać rekrutom w walce. Nadal jednak myślał o Broni która mogłaby odmienić przebieg wojny lecz ogromnym kosztem. Użycie Skażonej Alchemii do wzmocnienia miecza i zrobienie z niego narzędzia zła miało się trochę z celem przywrócenia pokoju. A co jeśli istnieje sposób na zaklęcie oręża przy pomocy zwykłej Alchemii? To pytanie nurtowało Stalowego od kiedy robił miecz w kuźni.

  12. Edward szedł za ukraincem choć niezabardzo mu to odpowiadało. Może dlatego, że nie przywykł do towarzystwa takich osób. Zależało mu jednak na dowiedzeniu się o co tutaj chodzi i stawiał te zadanie jako priorytet.

    - Możecie mi powiedzieć co wy knujecie? - odezwał się cicho ale na tyle głośno by było słychać - Nie podoba mi się to, że słucham rozkazów sowiety bądź jakiegoś komunisty. Może i jestem amerykańskim kapitanem ale mam polską krew, wiec żeby było janse jako polak nie dam sobą pomiatać.

    Kapitan podniósł głos z powodu złości jednak szybko się uspokoił, gdyż nie chciał zostać wykrytym.

    - Pomagam wam jedynie dlatego, bo chcę wiedzieć co tu jest grane.

    Rzekł tym razem spokojnie, lecz nadal czując gniew.

  13. - Słuchaj, jest sprawa - rzekł spokojnie do towarzysza - trochę mi dziwnie o to pytać ale czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz walczyć pod twoim sztandarem? - uśmiechnął się - Od początku chciałem uczestniczyć w walce a skoro masz być jednym z dowódców to tylko tobie ufam i wierzę, że z tobą na czele wygramy. Z resztą znam się na walce bronią białą więc mogę pomóc ci w szkoleniu nowicjuszy. Co ty na to?

  14. Chłopak wstał i ostrzepał mundur po czym wziął karabin i przerzucił na ramię.

    - Jeden mądry i opanowany - spojrzał na Archanioła - Jednak wy ruscy nie jesteście tacy źli a nawet mamy tego samego wroga, czyli Hitlera.

    Po chwili dodał:

    - Tak przy okazji, to jestem Kapitan marines Edward Alchemist i jeśli mam być z wami szczery to blefowałem z tym masowym zabiciem. Co najwyżej mógłbym was powalić na ziemię. Po prostu czasami trzeba użyć wszelakich metod, gdy jest się na celowniku.

    Po tych słowach ruszył za Wasylem.

  15. Edward nie zdziwił się na reakcję żołnierza. Właściwie tylko czekał na takie wydarzenie od kiedy tutaj trafił. Gdy ten wyciągnął broń on natychmiastowo klasnął dłońmi i przykucnął, trzymając ręce do ziemi ale nie dotykając jej.

    - Napewno chcesz strzelić i zaryzykować? -Rzekł spokojnie z uśmiechem na twarzy - Jeśli to zrobisz to ty i twoi koledzy zginiecie. Wystarczy abym dotknął ziemi. Na co czekasz? Wolisz załatwić to na spokojnie czy przez radykalne metody?

    Po jego głosie było słychać, że nie żartuje. Nauczony w wojsku by nigdy się nie bać oraz by zawsze patrzeć w oczy swojego zabójcy. Dla niego była czymś normalnym. Ostatnim wydarzeniem na drodze życia.

    (błagam nie traktujcie tego masowego zabicia jako bycie OP ani nie bierzcie tego na poważnie. Po prostu zareagujcie tak jak macie zareagować a zobaczycie cp się wydarzy :) ...)

×
×
  • Utwórz nowe...