Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Posty napisane przez Socks Chaser

  1. Ten ogier od razu jakoś nie przypadł mi do gustu. Jego sierść była koloru białego a spod kaptura wystawała jasnoniebieska falowana grzywa. Oczy miał pomarańczowe, trochę kojarzyły mi się z karneolem. W Stajni zbyt wiele kamieni nie było, ale kiedyś znalazłam taki mały kamyczek. Wciąż leżał w małej drewnianej skrzyneczce na stoliku nocnym. Wokół prawego oka miał granatową łatę. Nie chciałam myśleć źle o tym ogierze, ale dla mnie ta łata wyglądała jak "śliwa". Z jego grzywy wystawał róg. Gdyby jakimś cudem musiało dojść do bitki byłoby po mnie. W milczeniu zmierzył mnie wzrokiem. 
    - Co tu robisz? - Zapytał nieufnie z ponurą miną. 
    No teraz to mnie nie wkurzył... on mnie wku*wił. Denerwował mnie taki co zamiast powiedzieć kim jest, jaki stopień od razu pyta. W Stajni mi to w ogóle nie przeszkadzało, bo tam wszyscy się lubili, ale tutaj... miałam ochotę zrobić mu "drugą śliwę". Szybko się jednak opamiętałam. Musiałam być na razie miła i spokojna. Może... to był "chłopak" Knight? Gdybym była sama od razu zaczęłabym śmiać się najgłośniej jak tylko mogłam. Nie chciałam jednak na razie wkurzać przyjaciół Knight. A może ten ogier okaże się nawet fajny? 
    - Przyszłam zobaczyć jak się czuje przyjaciółka. Ta jednak chciała trochę pospać a z powodu wczorajszych zdarzeń postanowiłam poczekać aż się wyśpi. Jeśli jest pan z ochrony to z pewnością wie pan, o co chodzi. - Powiedziałam zwracając uwagę na jego mundur szukając stopnia. - A pan? - Dodałam miłym głosem.
  2. Krótko po ukryciu broni pod poduszką zauważyłam kątek oka kucyka w mundurze ochrony. Każde mieszkanie miało małe okienko niedaleko drzwi. W sklepach były większe tak, by można było oglądać towary. Nie minęło nawet kilka sekund a usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Czego oni jeszcze ode mnie chcą? Gdy ten kuc przechodził obok okna zauważyłam jednak, że ochroniarz miał na głowę zarzucony kaptur. Pomyślałam, więc, że lepiej będzie, jeśli zachowam małą ostrożność. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi i nacisnęłam klamkę.

  3. Zapach ciasta zaczął mnie już powoli wkurzać. Nie wiem czemu, ale czułam rosnącą irytację z jego powodu. Gdy usiadłam na kanapie poczułam coś twardego pod poduszką. Po chwili wyciągnęłam z niej... pistolet. Był podobny do tego, który miała Pokemona i Navis podczas pierwszego spotkania. Dostałam jeden od Ditzy. Może i nie wyglądał na broń doskonałą, ale można było za jego pomocą kogoś zabić. Z wyglądu można było wywnioskować, że nie mógł strzelać niczym wyrzutnia rakiet. Prawdopodobnie największy kaliber tej broni to 9 lub 10mm. Teraz już była lekko poddenerwowana. W Wieży broni nie można było posiadać i jedynie ochrona się taką posługiwała. Oznaczało to, że Knight mogła tę broń posiadać "nielegalnie" a do tego musiała mieć jakiś powód, by ją mieć..., chociaż ja bym ją trzymała w sypialni. Na wszelki wypadek schowałam broń pod tą samą poduszką.

  4. Położyłam głowę na stole. Zazwyczaj jak się kogoś nie pogoni on to wykorzysta. Knight pewnie miała w planach pospanie jeszcze z godzinę. Pomyślałam, więc, że się trochę prześpię. Nie miałam nic do roboty, więc to była chyba jedyna rzecz którą mogłam teraz zrobić... oprócz dalszych prób obudzenia Knight. Wyglądała jednak na nieźle wkurzoną, więc lepiej było, gdybym tego nie robiła. Miałam też cichą nadzieję, że była zła dlatego, że ją obudziłam. Nie chciałam, by się na mnie złościła. 
    Gdy zamknęłam oczy zapach ciasta stał się jakby mocniejszy. Nie zwróciłam na niego większej uwagi, ale mój brzuch wręcz przeciwnie. Od razu głośno zaburczał domagając się jedzenia. Od razu wstałam od stołu i usiadłam na kanapie w salonie. Gdybym zjadła to ciasto Knight pewnie, by mnie od razu zabiła.
  5. Mieszkanie Knight nie różniło się zbytnio od mieszkania Pokemony. Układ pomieszczeń był taki sam. W salonie Pokemony było jednak pełno jej "wynalazków" i innych urządzeń. Miała też trochę, inaczej ustawione meble. Widocznie w tej wieży miały mieszkać kucyki. Może to miało być coś w stylu ogromnego hotelu? 
    Na stole w kuchni stało ciasto jabłkowe. Obok niego leżała karteczka z narysowanym serduszkiem. A może ta Knight "chłopaka" ma? Chociaż... serduszko na kartce nie było jakimś dostatecznym dowodem. Knight mogła też sama je narysować. A może ono było dla mnie? To już na pewno nie mogło się zdarzyć, ale miło było pomyśleć o tym w ten sposób..., że Knight narysowała to serduszko dla mnie.
  6. Klacz nie odpowiedziała. Wciąż leżała opatulona tą swoją kołdrą. Nie byłam na nią zła, ale trochę zasmuciło mnie to, że była tak negatywnie nastawiona w stosunku do mnie. Może wciąż nie mogła zapomnieć o tym co działo się wczoraj lub sen, który śnił się jej przed chwilą był o wiele straszniejszy od tego, który miałam ja? Mogła też po prostu być zmęczona. Wciąż jednak nie opuszczała mnie myśl, że "coś się stało". Ale przecież tutaj nie było żadnych śladów walki! Nawet drzwi były zamknięte. Na początku myślałam, że może i wszedł do środka jeden z tych ogierów z windy i zamknął drzwi. Gdy jednak zwiedziłam jej mieszkanie zauważyłam, że było to niemożliwe. Tak czy siak, bardzo chciałam tu zostać, chociaż okoliczności raczej nie pozwalały na "randkę". Kurde, po co ja tak się z tym śpieszyłam? Dla Poke nie przeszkadzało to, że trzymałam ją za kopytko, więc równie dobrze mogłam spróbować u niej... no w mordę! 
    - Poczekam w kuchni aż wstaniesz. Później będziesz mogła mnie śmiało wyprosić z domu czy co tam jeszcze chcesz. - Powoli zamknęłam drzwi od sypialni Knight i ruszyłam w kierunku kuchni.
  7. - No dobra - Odpowiedziałam zrezygnowana. Nie wyglądało na to, że uda mi się ją z łóżka wyciągnąć nie uda mi się wyciągnąć jej w ogóle. Miałam wrażenie, że stało się coś złego, ale w takim stanie niczego bym się od niej nie dowiedziała. Powoli wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. 
    - Wybacz, że cię obudziłam... mogę poczekać w kuchni aż wstaniesz czy mam sobie iść? - Głupia, po co pytałam? Przecież to logiczne, że iść do domu.
  8. Knight sięgnęła kopytkami do kołdry którą była przykryta i powoli ją zdjęła. Już myślałam, że postanowiła wreszcie wstać, ale ona popatrzyła na mnie ponurym wzrokiem i znów się przykryła. No co jej nie pasuje? Nie może mi po prostu powiedzieć, o co jej chodzi? Wolałam już nie ryzykować, bo mnie jeszcze, by z domu wywaliła. Postanowiłam jednak ostatni raz ją jakoś z łóżka ściągnąć. 
    - Ten brunatny z windy nie żyje!
  9. Knight kazała mi zostawić ją w spokoju i "dać jej spać". Na ślepo zaczęła szukać kołdry, a gdy ją znalazła niedbale naciągnęła ją na głowę kryjąc się pod nią. Przecież już południe.. nie, popołudnie! A, poza tym nawet nie porozmawia. Pewnie mruczała, byle co po przebudzeniu. Gdybym ją dostatecznie rozbudziła może dałoby się z nią jakoś pogadać. 
    - Ale przecież już po południu! Obudź się!
  10. ( Co? xD A, ok... poprawione. ) 
     
    W mieszkaniu Knight było cichutko. Z każdą sekundą zaczęłam wątpić w to, że jeden z ogierów tutaj może być. Często wyolbrzymiałam swoje problemy, ale teraz przeszłam samą siebie. Nikt mi nie otworzył, więc włamałam się do domu przyjaciółki, by sprawdzić czy jest u niej jakiś gwałciciel. Wcześniej miałam takie szczęście, że za żaden wybryk nie dostałam, nawet Poke za trzymanie jej za kopytko mi nie przywaliła, ale teraz to nic mnie nie uratuje przed gniewem Knight. 
    Mieszkanie klaczy nie różniło się od mieszkania Pokemony. Układ pomieszczeń był taki sam, ale brakowało tych urządzeń, które stały na większości półek. Sprawdziłam większość pomieszczeń, nim doszło do mnie to, że nie mam tu nic do szukania. Tak czy siak, otworzyłam już drzwi wytrychem, więc powinnam przyznać się Knight do "włamania", by jeszcze nie pomyślała, że ktoś chciał ją okraść. Powoli otworzyłam drzwi do sypialni. Klacz spała na swoim łóżku co chwilę przewracając się z boku na bok i wiercąc się niespokojnie. Wyglądało to tak jakby miała właśnie jakiś koszmar. 
    - Knight, Knight obudź się... - Powiedziałam potrząsając nią.
  11. Zapukałam jeszcze raz uderzając w drzwi z większą siłą. Nikt nie odpowiedział. Po przyłożeniu ucha do drzwi nie usłyszałam żadnych głosów dochodzących z mieszkania. Może na prawdę jej nie było? W mieszkaniu Knight było jednak coś dziwnego... coś, co nie pozwalało mi odejść. Chciałam wejść do środka i koniecznie sprawdzić co się tam dzieje. Z kieszeni wyciągnęłam spinkę. Miałam jednak tylko jedną, więc, jeśli, by się złamała jedynym wyjściem byłoby wyważenie drzwi a ja na to była za słaba. 
    Rozglądnęłam się dookoła, by sprawdzić czy ktoś nie będzie mógł mi przeszkodzić w "włamaniu się" do domu Knight. Kucyków zbyt dużo nie było, o tej porze źrebaki były w szkołach a dorosłe kuce w domach lub w pracy. Mogłam, więc siedzieć i dobijać się przez dłuższy okres czasu. Uważając, by nie złamać spinki już na początku włożyłam ją do dziurki od klucza. Z otwieraniem zamków za pomocą wytrychów było u mnie jak z loterią - zależało od szczęścia. Na szczęście zamek w drzwiach okazał się być dosyć łatwy do otwarcia. Za pomocą wykałaczki, która była w tej samej kieszeni co spinka przekręciłam tylko zamek a drzwi otworzyły się skrzypiąc. 
    Starając się nie robić za dużo hałasu zamknęłam za sobą drzwi. W domu faktycznie na pierwszy rzut oka nikogo nie było, ale "na wszelki wypadek" postanowiłam sprawdzić pomieszczenia.
  12. Nic. Cisza. Co ta Knight gdzieś poszła? To byłoby co najmniej głupie z jej strony... a może śpi? Mogłabym zostawić ją w spokoju i przyjść później, ale po wczorajszych wydarzeniach miałam trochę złe przeczucia. Można było założyć, że ten czerwonooki mógł mnie śledzić a jego koledzy siedzieli w jakimś areszcie, ale, gdy wyciągali go z windy porządnie dostał, ale uciekł. Dawałoby mi to powody do przypuszczenia, że jego koledzy również mogli spieprzyć. Ale to przecież nie miałoby sensu! Jednorożec dostał w róg, jego kolega walnął łbem w podłogę to przecież niemożliwe, by im się udało. Chociaż... kropki. Gdy byłam na arenie z Knight widziałam na EFS dwie czerwone kropki, ale nie było trzeciej. Może brunatny zwiał z jednym ze swoich kolegów a trzeciego zostawili? W takim razie opracowaliby plan "Ja dzisiaj załatwię tę a ty jutro załatwisz tamtą". Tyle przypuszczeń, tyle scenariuszy! No w mordę... z drugiej strony to wszystko było mało prawdopodobne, ale zawsze lepiej mieć się na baczności. 
    Zapukałam jeszcze raz, ale o wiele mocniej. Jeśli nikt, by nie otworzył przyłożyłabym ucho do drzwi i przez chwilę bym nasłuchiwała. Tak czy siak, miałabym "złe przeczucia". Wtedy poszukałabym czegoś co może posłużyć za wytrych. W kieszeni munduru zawsze miałam jakąś spinkę. Czasami grzywka opadała mi na oko a ja, żeby nie męczyć się z ciągłym jej "zdmuchiwaniem" spinałam ją jakąś spinką. Gdyby nie wypadła mi gdzieś na powierzchni mogłabym otworzyć drzwi... jeśli zaszłaby taka potrzeba.
  13. Ruszyłam w stronę hali, która była pierwszym miejscem jakie napotykały kucyki wchodzące do Wieży. Po drodze zauważyłam... szkielet ogiera. Myślałam, że Pokemona mówiła jakieś głupoty z powodu omdlenia. Trupek leżał sobie w jakimś małym ogródku ułożony w dosyć ciekawej pozie. Dookoła chodziły jakieś kuce co chwilę robiąc zdjęcia za pomocą jakichś aparatów. Były to jakby duże pudła stojące na czterech nogach. Nie wiedziałam czy któryś z kuców był od ochrony, ale na wszelki wypadek szybko opuściłam to miejsce. Może jakiś kuc widział jak idę wczoraj w tamtą stronę i mógł mnie powiązać z tym zabójstwem. 
    Po kilku minutach znalazłam się na samej górze. Wieża w środku nie wydawała się już tak duża, ale schodów miała pełno dlatego zamiast iść po prostu leciałam. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam drzwi do domu Knight. Spodziewałam się jakichś... ozdobnych, ale nie wyróżniały się niczym prócz tego, że miały mały witraż przedstawiający marchewkę z rękojeścią miecza. Zapukałam delikatnie.
  14. Pokemona wzięła do kopytka śrubokręt i zabrała się do pracy. Najpierw go zresetowała. To jako tako wiedziałam jak zrobić, ale zawsze się bałam, że może coś się stać z plikami a konserwatorka zna jakąś metodę na, to by plików nie "zjadło". Nie mogło a przynajmniej nie powinno mi usunąć plików, ponieważ jest wiele sytuacji, w których PipBuck może przeszkadzać i za każdym razem kucyk musi tracić ważne informacje? Bez sensu. Jak się okazało z "resetowaniem" chodziło o to, by PipBuck ignorował noszącego i nie wyświetlał np. informacji o zdrowiu. Następnie Pokemona postukała w przyciski i odkręciła coś za pomocą śrubokręta. Po chwili urządzenie zsunęło mi się z kopytka. Czułam się teraz dziwnie... lekka. 
    - Dzięki - Odpowiedziałam sięgając po torbę. Schowałam w niej PipBucka a wyciągnęłam czwartą skarpetę. Nie nosiłam jej ze względu na to, że nie wiedziałam jak zdjąć PipBucka, a nawet, jeśli bym wiedziała mógłby mnie nieźle obcierać. Szybko nałożyłam ją na prawą przednią nogę, po czym ruszyłam w stronę drzwi. - Nie wiem, kiedy wrócę! - Dodałam wychodząc. Teraz tylko wejść na najwyższe piętro i znaleźć drzwi z witrażem w kształcie znaczka Knight.
  15. Na moje pytanie odnośnie zdejmowania PipBucka Pokemona odpowiedziała bardzo... naukowo dodając też sporo szczegółów. Głupia nie byłam, ale nie spędziłam dużo czasu na studiowaniu funkcji i budowy urządzenia, więc klacz zbytnio mi nie pomogła. Z PipBuckiem spałam, z PipBuckiem się kąpałam... w końcu przyzwyczaiłam się do tego, że moje prawe kopyto jest cięższe od lewego. Urządzenie zdejmowała mi tylko klacz, która pracowała jako konserwatorka, gdy trzeba było coś naprawić. Poke powiedziała jeszcze coś o tym, że Batty nie pierwszy raz przyniósł tutaj coś takiego. Trochę zazdrościłam Pokemonie takiego domu. Mieszkała sama, nikt jej nie przeszkadzał, ale, gdy usłyszałam o tym, że nietoperek przynosił więcej takich "zabawek" pomyślałam, że aż tak dobrze ona nie ma. Klacz zdjęła z półki jakiś "wynalazek" i zaczęła przy, nim grzebać. 
    - Wybacz, ale ja nie rozumiem takich "naukowych" gadek. Możesz mi go zdjąć i pokazać jak się to robi? - Zapytałam wyciągając do niej prawe kopytko.
  16. Batty ponownie zaczął jakieś przedstawienie. Co z tym PipBuckiem, którego wcześniej używał do porozumiewania się? Jeśli się zepsuł to czemu nikt go nie naprawił?! Nietoperz najpierw zaczął biegać po podłodze kozłując oko jak piłkę do koszykówki. Dało się słyszeć ciche "plask, plask". Później podskoczył, udał, że trafił do kosza, a następnie uniósł skrzydła w górę w geście tryumfu. To było trochę chore grać organem jakiegoś kuca w kosza. Co prawda moim zdaniem takim gwałcicielom powinno dawać się największe kary, ale używanie ich wnętrzności jako... zabawek było nie na miejscu. 
    - Zamiast bawić się okiem jak piłką mogłeś poprosić kogoś o jakąś gumową piłeczkę. Właśnie widziałeś jak może zareagować przykładowy kucyk na widok gałki ocznej, która nie znajduje się na "swoim miejscu". - Westchnęłam zrezygnowana. Jakoś odechciało mi się siedzieć w tym domu. Miałam jednak doskonały powód, by wyjść. - Poke... muszę pójść do Knight i zobaczyć jak się czuje. Jak skorpion będzie czegoś chciał to cię o tym SPOKOJNIE poinformuje. Na stoliku ma mielone mięso od Navis. - Zapięłam guziki na mundurze i przyciągnęłam do siebie swoją torbę, z której wygrzebałam 50 kapsli na wypadek jakichś wydatków. - Batty pewnie ci pomoże w końcu przyszedł tu pograć w kosza... prawda? - Dodałam mierząc nietoperka wzrokiem i zamykając okienko przez, które wleciał. - A! I, nim zapomnę... jak zdjąć PipBucka?
  17. Batty nie zwrócił uwagi na to, że próbuję przytrzymać jego skrzydła i odciągnąć go od Radskorpiona. Nie przestawał piszczeć i skakać po pancerzu, dopóki skorpion... nie wypluł, a raczej zwymiotował oka. Nie pogryzł gałki ocznej tylko połknął ją w całości, przez co ośliniona, oślizgła kulka znów potoczyła się po podłodze. Poczułam jak gdzieś w przełyku "coś się dzieje". Przez chwilę myślałam nawet, że zaraz zwymiotuję na środku pokoju. Nie przestawałam jednak trzymać Batty' ego. Niestety, małe rzeczy jest łatwiej puścić, a gdy takie się jeszcze próbują uwolnić trzymanie ich przez dłuższy czas było po prostu niemożliwe. Nietoperz w kilka sekund po "zwymiotowaniu" oka wyrwał się z moich kopytek i złapał oko w łapki. Po wzniesieniu się wyżej spojrzał na mnie obrażony. O co mu do cholery chodziło?! Sam przyleciał z okiem, więc czego się spodziewał? Myślał, że będę chciała zrobić sobie z niego jakieś trofeum czy jak..., a może chciał ze mnie zrobić wiedźmę i nauczyć robić mikstury z dziwnych składników? Myślałam już, że ten sen o zgwałceniu wszystkich klaczek z mojej Stajni był chory, ale to co się działo teraz biło ten sen na głowę. 
    - Batty co ty robisz?! - Wykrzyknęłam cofając się do tyłu. - Po prostu..., po co ci to oko?!
  18. Nietoperz widocznie przerażony moim krzykiem cofnął się szybko do tyłu wypuszczając oko z łapek. Gałka z cichym "plask" spadła na podłogę i poturlała się w stronę Radskorpiona, który natychmiast rzucił się na nie i zjadł. Mój bohater! Gdy tylko oko znalazło się w jego przełyku znacznie się uspokoiłam. Wciąż jednak nie wiedziałam po co temu nietoperzowi oko oraz czemu przylazł z, nim do Pokemony. Nie zdążyłam jednak pisnąć słowa, bo nietoperz rzucił się na Skorpiona skacząc po jego pancerzu i piszcząc histerycznie, jakby to oko było jego największym skarbem. Korzystając z jego nieuwagi rzuciłam się na niego starając się unieruchomić mu skrzydła i przytrzymać Batty' ego przez dłuższy czas. 
    - Batty co ty robisz na miłość boską?!
  19. Uśmiechnęłam się. Już chciałam zapytać się czy nie mogłaby zostać "chwilę" ze skorpionem, gdy przez małe okienko obok drzwi wleciał Batty. Po chwili zauważyłam, że w łapkach trzyma jakąś jakby piłkę, tyle że ta wyglądała na... śliską? Wyglądała trochę jak jakaś piłka do golfa, ale z czerwonymi kreskami. Zatrzymałam wzrok na tym dziwnym przedmiocie. Gdy zobaczyłam czym to na prawdę było poczułam jakieś dziwne zimno i przez kilkanaście sekund nie mogłam wydusić słowa. Ten mały debil, bo, inaczej nie mogłam go w tym momencie nazwać trzymał w łapkach cholerne czerwone oko, którego tęczówka "gapiła się" w podłogę! W tym momencie różne myśli przechodziły mi przez głowę. Najczęściej pojawiała się ta dotycząca oka. Po cholerę on przyniósł do mnie to cholerne oko?! Niby te zwłoki już mnie nie interesowały, ale nie oznaczało to, że można mi pokazywać cholerne części ciała! Niemalże od razu odskoczyłam w tył prawie przytulając się do Pokemony. 
    - Batty co ty robisz do ku*wy nędzy?! - Wykrzyknęłam starając się nie patrzeć na oko. - Czemu przynosisz tu te oko?
  20. Pokemona powoli usiadła na kanapie. Nie zwróciła większej uwagi na moją delikatność, więc widocznie jej to zbytnio nie przeszkadzało lub najzwyczajniej w świecie nie zwracała na coś takiego uwagi. Wciąż wyglądała na lekko osłupiałą. Widocznie nie zdarzało się jej zbyt często zasłabnąć. Pewnie ja także bym tak wyglądała po odzyskaniu świadomości. Zapewne, mogłabym zobaczyć jak to jest wczoraj, w tej windzie. Pewnie, by mnie spróbowali ogłuszyć... 
    - Szkielet?! - Wykrzyknęłam z niedowierzaniem. Nie pamiętałam, gdzie dokładnie był dom Navis, ale, skoro ogródek miała to może zakopała tam ciało? Nawet, jeśli to czemu "szkielet"? Ciało kucyka nie mogło rozłożyć się w tak krótkim czasie. Może Navis użyła jakiegoś czaru. W tym momencie podejrzewać o to wszystko mogłam tylko ją. Było mi jednak wszystko jedno co stanie się z ciałem brunatnego, więc zbytnio sprawą szkieletu się nie interesowałam. Trochę dziwne było to, że Poke mówiła o szkielecie tak spokojnie. Z drugiej strony nie wychodziłam z domu przez cały dzień, a może obok tego ogródka już prowadzili jakieś śledztwo. - Nie wiem nic o szkielecie i, jeśli jest taka możliwość nie rozmawiajmy o tym. Jak się czujesz? Przynieść ci coś do picia?
  21. Co ciekawe Pokemona nie wyglądała na wkurzoną i nie odepchnęła mnie po tym jak złapałam ją za kopytko, mimo iż zrobiłam to w dosyć delikatny i być może także jednoznaczny sposób. Miałam tak, że jeśli chciałam pomóc wstać dla innego kucyka to trzymałam jego kopytko delikatnie, ale u Poke zrobiłam to jeszcze delikatniej. Z mojego punktu widzenia klacz po prostu musiała zwrócić na to uwagę. "Może się jej podobało?" - Pomyślałam żartobliwie. 
    - No oswojony. Uciekł od tych "Skorpionów" co wczoraj pokazywali jak Radskorpiona tresować. Udało mi się nawet go pogłaskać. Widocznie mnie polubił i, im uciekł. - Poke trochę się chwiała i była blada. Mimo, iż już wstała wciąż trzymałam ją za kopytko. Co ja do cholery robię? - Łaziłam po wieży z taką Knight. Kiedyś jej chyba wieżę do muzyki naprawiałaś. Doszło do niezbyt miłego spotkania z kilkoma ogierami, a gdy wracałam do domu spotkałam jednego z nich. Taki brunatny z czerwonymi oczyma. Pomogła mi Navis i ten skorpion no i... tak się tutaj znalazł - Mówiłam prowadząc klacz w kierunku kanapy.
  22. Radskorpion od razu ruszył w kierunku drzwi. Wyjrzał na chwilę na zewnątrz, a po chwili schował się za drzwiami. Ja siedziałam przy Pokemonie licząc minuty. Gdyby nie obudziła się w ciągu kilku minut oznaczałoby to, że trzeba wezwać jakiegoś lekarza. Na szczęście Poke szybko odzyskała przytomność. Klacz powoli wstała pocierając swoje czoło kopytkiem. Szybko zamknęłam drzwi. 
    - Dobrze, że się obudziłaś. Trochę strasznie, to wyglądało - Powiedziałam wracając do przyjaciółki. Wyglądało na to, że nie będzie zbyt zadowolona. - Wybacz mi tego Radskorpiona. Mogłam wstrzymać się z pokazywaniem go. Chodź, pomogę ci wstać. - Położyłam swoje kopytko na jej kopycie. Teraz już mogłam się spodziewać niezłego ataku wściekłości ze strony Pokemony.
×
×
  • Utwórz nowe...