Tag [Sad] i opis fika następującej treści: "Opowiada historię pewnego człowieka, który odczuwa smutek z powodu swojego nędznego życia"?
No to czas na Dzień Dobroci dla Początkujących!
*czyta*
...albo i nie, bo zasadniczo... ech, nie ma czego oceniać. To, co wrzuciłeś - to nie jest nawet prolog, o pełnoprawnym rozdziale nawet nie wspominając. To nie jest nawet urywek rozdziału/prologu. Gdy patrzę na treść zalinkowanego dokumentu, dostaję nieprzyjemnych flashbacków prosto z mojego gimnazjum, kiedy to prowadziłam swojego smęto-bloga poświęconego klepaniu średnio co miesiąc takich właśnie głodnych kawałków: że świat jest do niczego, jestem samotna, nikt mnie nie lubi, że moje życie składa się głównie z eskapistycznych fantazji w fikcyjne uniwersa...
Zasadnicza różnica jest taka, że: a) był to smęto-blog, nie opowiadanie, b) raz na jakiś czas publikowałam coś konkretniejszego (zdarzyło mi się popełnić choćby dwa wpisy o "zaginionych" grach z serii Heroes of Might & Magic oraz przez krótki czas prowadzić podsumowanie co ciekawszych wpisów na zaśmiecanej przeze mnie blogosferze), c) moje wpisy miały więcej niż pół strony A4, wliczając to nagłówek i enter walnięte Arialem rozmiar 24.
Owszem, pojawiają się tu jakieś zalążki opowiadania - wprowadzenie głównego bohatera i objaśnienie jego sytuacji oraz subtelna jak czołówka z osiemnastokołowcem sugestia, że fabularnie twoje dzieło rozwinie się w kolejnego fika pt. "nieszczęśliwy brony trafia do idealnej, cukierkowo-utopijnej Equestrii, gdzie odkrywa na nowo radość z życia". Szkoda tylko, że owo wprowadzenie łamie podstawową zasadę opowiadania historii: pokazuj zamiast mówić. Nie traktuj mnie, nie takiej już młodej czytelniczki, jak dziecka z ADHD, które straci zainteresowanie po pikosekundzie i nie mów mi wprost o tym, kim jest bohater. Nie mów mi o jego sytuacji życiowej, o jego miłości do serialu. Pokaż mi to. Napisz scenę - lub kilka scen - które pokażą mi to wszystko. Że bohater to nieszczęśliwy broniacz pracujący w Maku, który wieczorami siada do kompa/telewizora i ogląda MLP, marząc o lepszym świecie. W dalszym ciągu będzie to sztampowe, ograne do bólu i nudne jak kucie łaciny na kolosa z anatomii (po piętnastym processusie u konia czy innym facies świni masz ochotę ugryźć się we własny gluteus maximus), ale przynajmniej wykażesz się podstawową umiejętnością w zakresie pisarstwa.
Owszem, nie wszystko da się pokazać. Czasem nie będziesz miał czasu i miejsca na to, by wciskać do opowiadania całe sceny podsumowujące np. biografię postaci lub wydarzenia, które doprowadziły do obecnie opisywanej sytuacji (czy to ze względu na limit słów, czy przez chęć niezanudzenia czytelnika na śmierć, czy ze zwykłego pragmatyzmu i nastawienia na wydajność kosztem zbędnych ozdobników) i zbędziesz to akapitem lub dwoma ekspozycji fabularnej w rodzaju:
źródło: "A gdybym był Złym Lordem", autorstwo własne
Czasami - już jako doświadczony pisarz, o ile będziesz pisał wystarczająco długo - będziesz łamał wyżej przytoczoną zasadę celowo, dla osiągnięcia jakiegoś efektu. Podkreślam (i bolduję): celowo i dla efektu.
Tu efektu nie ma, a i cel jest raczej mizerny,
Z innych rzeczy... Tak jak mówiłam, motyw przewodni fabuły fika zapowiada się co najmniej słabo. Nie dość, że opowiadań typu "Human in Equestria" nastukano już tyle, że można by nimi (nomen omen) konia zabić, to i jeszcze bez mała wszystkie są odbite od tej jednej cholernej sztancy, jakby wyciągnięto je z internetowego generatora. Niska jakość warsztatu, wtórna fabuła, nadmierna idealizacja Equestrii i oczernianie "naszego" świata, nieistniejące lub budzące pusty śmiech wytłumaczenie faktu przeniesienia ze świata do świata, self-insert Mary Sue jako główny bohater, romans z jedną z Mane6...
Z ciekawości aż sprawdziłam, kiedy dokładnie napisałam "Opowieść o Wieczniewolnym Lesie", niby-wiersz parodiujący wszystkie tego typu fiki. Dysk Gugla mówi, że był to wrzesień 2013. Nie będę sprawdzać, kiedy opublikowano "My Little Dashie: Reloaded" i "EqueTrip", dwa prześwietne fiki, które nie tylko umiejętnie wykorzystały motyw przenosin między Equestrią a Ziemią oraz nieszczęśliwego broniacza w okrutnym, zimnym świecie, ale i dorzuciły do tego sporą dawkę znakomitej komedii i naprawdę ciepłych uczuć.
Żeby było jasne: z "HiE" można wyciągnąć coś dobrego nie tylko przez chamską parodię/satyrę. Z większości pomysłów się da (i dlatego gmeram właśnie przy fiku obyczajowym na bazie japońskiej bijatyki z lat 90., która pod warstwą paskudnej angielszczyzny i komicznie przerysowanych głupotek kryje prawdziwie ludzki dramat... a przynajmniej ja go tam dostrzegam, mogę się mylić jak sukinsyn). Problem jest jednak taki, że trzeba mieć nie tylko więcej dobrych pomysłów na ciekawe rozwinięcie (w skrócie, być kreatywnym i takie tam), ale i wypracowany, doszlifowany warsztat. Pakowanie się z miejsca w takie tematy jest niczym skok na główkę do nieznanej wody: dno może być bliżej, niż się wydaje. Dlatego radziłabym odłożyć na razie ten fik, pogmerać w naszym dziale, poczytać trochę... i wystartować od zera z innym pomysłem.
A teraz wybaczcie, ale może uda mi się coś jeszcze zakuć z anatomii. W kręgu rozróżniamy corpus vertebrae, arcus vertebrae, processus...
PS. Tak na przyszłość: wyjustuj tekst, używaj tabulatorów na początku akapitu, dialogi zapisujemy w formacie tabulator - półpauza (nie myślnik/dywiza!) - spacja - treść dialogu i nie zapominaj o włączeniu komentarzy w GDocs.
PPS. Jeśli główny bohater/narrator fanfika jest oparty na osobie autora bądź (jak to mawiali u mnie na polskim) można ich wprost utożsamiać, pocieszę cię: nie masz aż tak źle. Nie dopadły cię myśli samobójcze, apatia i skrajny uwiąd twórczy oraz agresywny milfinizm (kasowanie fików + wieczne marudzenie, że nie umie się pisać).