Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    812
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Posty napisane przez Ylthin

  1. Ciekawy pomysł, gorzej z wykonaniem.

    Fanfik pędzi przed siebie na złamanie karku, nie daje czasu na refleksję i nie wywołuje żadnych emocji. Ciekawy koncept popadającej w szaleństwo Twilight, myślącej o sobie jako o władczyni zaświatów i mordującej we śnie kolejne przyjaciółki, by "mieć je ze sobą po tamtej stronie" zostaje pięknie zmarnowany zbyt szybką, opartą o krótkie partie dialogów i listy Twi akcję. Brakuje tu opisów, momentu zadumy, czegoś, co mogłoby wywołać choćby najmniejszy dreszcz.

    Świetny przykład zmarnowanego potencjału.

  2. Swoją drogą, November Rain... nawiązanie do piosenki Guns N' Roses?

    Yep. Cały fanfik składa się z takich drobnych smaczków i nawiązań, czy to wyraźnych (nazwy), czy to nieco ukrytych (okularki NR, fryz basistki, wygląd Gingera i jego "AA").

    I wielkie dzięki za wszystkie opinie, naprawdę daliście mi sporego motywacyjnego kopa. Ot, zaczęłam się choćby zastanawiać nad całkiem jeszcze nowym pomysłem z Luną biorącą "dzień wolny" i incognito spacerującą po Canterlocie... Nie mówiąc o pisaniu mojego "magnum opus" (które to pisanie idzie jak krew z nosa, ale biorąc pod uwagę fakt, że piszę niemal wyłącznie na telefonie i sporo grzebię przy tym, co napiszę, cyzelując i poprawiając...), o które bardzo się martwię - aby nie dostało łatki "zmarnowany potencjał". A o to, biorąc pod uwagę wszelki majdan, jaki mi się przy tym ficu nazbierał, raczej nietrudno...

  3. Co do innych ff-ów. Aktualnie pracuję nad dość... pokaźnym w zamierzeniach tekstem (który jednak trafi do MLN - za dużo gore, by puścić do normalnego działu) osadzonym we własnej wariacji na temat Equestrii. Wspomniałam go w suplemencie, wypatrujcie nazwy "No Future".

    Ten one-shot to, swoją drogą, odprysk starszego pomysłu na fic o zespole manetalowym, który pewnej burzliwej nocy znajduje koszyk z... małym źrebakiem. Po namyśle uznałam, że zbyt słabo znam realia, by pisać i zarzuciłam projekt, by miesiące później rozpocząć prace nad "No Future". Wczoraj w nocy (bo moje teksty literackie płodzę bardzo późno, niestety) nie miałam nastroju, by pisać HURRR-DURRR MHROCZNE opowieści, więc napisałam dla odmiany taki one-shot. Ot, dla relaksu ;)

    Prywatnie Arch Enemy nie słucham, a kobiecego growlu unikam, ale mimo wszystko szanuję AE jak każdy zespół, który coś tam sobie ugrabił. Może poza Megadeth, ale tu wchodzi prywata.

  4. Zacznę może od dwóch kwestii.
    Pierwsza - tekst nie zaliczył jeszcze korekty. Planuję wrócić do niego o bardziej sesnsownej porze, niż pierwsza w nocy i poprawić to i owo (głównie rozbudować wstęp czy zakończenie oraz opisy, ewentualnie dorzucić kolejną porcję nieśmiesznych żartów i aluzji). Tekst zaliczył już korektę i został nieco poszerzony, można czytać spokojnie ;)
    Druga - zawiera drobne elementy lekko NSWF (chodzi o język i pewne napitki), jednak nie pojawia ich się na tyle dużo, by pakować tekst do MLN. Dla zasady dodaję jednak tag [16+], żeby uniknąć nieporozumień.

    A sam tekst? Podsumuję go jednym zdaniem:
    Wybredna publika canterlockiego pubu kontra młody, niedoświadczony zespół manetalowy - kto wyjdzie z tego na wszystkich kopytach?

    Ach. Na samym końcu macie mini-suplement z kilkoma przypisami i uwagami.
    Miłej lektury!

    Butelka Cydru - Google Docs

    • +1 2
  5. Robiona kartoflem hipsterska fotka podrasowana w Photo Editor (tj. czarno-biała, żeby szum nie bił po oczach i Lyra pokolorowana :v). Nie bijcie.

    ZBWx5Ur.jpg

    Wiem, jestem płaska jak decha, pryszczata, nieuczesana i ogółem wyjątkowo nieatrakcyjna... propozycje matrymonialne wrzucać do najbliższego kosza na śmieci.

  6. To tak jakby 20-letnia kobieta była w związku z 14-latkiem

    Wiesz, rok temu byłam zakochana do nieprzytomności w gościu 5 lat starszym od siebie. Nie takie rzeczy się dzieją... (czyt. kwestia dojrzałości obu stron; bywa, że taki gimnazjalista jest dużo rozsądniejszy i doroślejszy od 20-latka)

    Patrząc na zachowanie Rarity, nasz Element Hojności raczej nie zdaje sobie sprawę z uczuć Spike'a i traktuje go raczej jako coś pomiędzy maskotką, młodszym rodzeństwem i bliskim przyjacielem. Takim przywiązanym do niej, sympatycznym - ale nic poza tym.

    Innymi słowy "Spajki-łajki" dostał piękny friendzone od swej ukochanej piękności. Choć fakt faktem, czymś ciekawym byłby odcinek, w którym zdałaby sobie sprawę z uczucia, jakim darzy ją mały smok... i musiała się z tego wykaraskać tak, by go nie urazić. Szkoda tylko, że takowy raczej nie powstanie. Domyślnemu targetowi serialu (dziewczynkom w wieku 7-9 lat) raczej dalekie są tematy związków i miłości. Wiecie, to ta faza, gdy obie płcie jeszcze się sobą troszkę brzydzą i nie wyobrażają, że będą razem :3.

  7. Właśnie skojarzyłam, że miałam sobie nową fotę strzelić...

    Rzecz w tym jednak, że gdybym wrzuciła ją na forum, mielibyście nalot policji i wyroki za pedofilię. Tak, wyglądam na niecałe 14 lat, a te durne blond loczki powagi mi nie dodają.

    A, dlaczego tu jest tak wielu przystojnych długowłosych?!

    @down - mam foty sprzed roku i 2 lat, nie będę was takim antykiem karmić...

  8. Przejrzałam, nie znalazłam, założyłam. Nie bijcie :flutterblush:.

    Machine Head to założony w 1992 roku amerykański zespół metalowy. Grają szeroko rozumiany groove metal na pograniczu z thrashem, mieli też w karierze kilkuletni i źle wspominany epizod nu-metalowy. Wydali łącznie 7 albumów studyjnych i dwie płyty "live". W ubiegłym roku zagrali na Przystanku Woodstock.

    Płytoteka:

    - "Burn My Eyes" (1994)

    - "The More Things Change" (1997)

    - "The Burning Red" (1999)

    - "Supercharger" (2001)

    - "Through The Ashes of Empires", "Hellalive" (2003)

    - "The Blackening" (2007)

    - "Unto The Locust" (2011)

    - "Machine F---ing Head Live" (2012)

    Obecny skład zespołu:

    - Robert Flynn - wokal, gitara

    - Phill Demmel - gitara prowadząca

    - Adam Duce - bas, dodatkowy wokal (niedawno opuścił grupę, zastępstwo nieznane!)

    - Dave McClain - perkusja

    Wypadałoby, żebym napisała parę słów od siebie. Cóż...

    Znam bardzo mało zespołów, mam jeszcze mniej płyt i niemalże zerowe doświadczenie. Nigdy nie byłam na żadnym większym koncercie, nie mam podstaw, by określać się członkinią subkultury metalowej, a tym bardziej by określać się zaszczytnym mianem "head case'a", oddanego fana opisywanego zespołu.

    A jednak.

    MH wprowadziło mnie do metalu "na serio". To przez nich zaczęłam kupować płyty, zrezygnowałam ze ściągania empetrójek, to ich muzyka zachęca mnie do poznawania "klasyki"...

    [Warning: drama incoming!]

    To właśnie słuchanie niemal non-stop trzech (!) płyt, które akurat wtedy miałam, tych samych kawałków raz za razem, zanurzanie się w muzyce i słowach... to dawało mi siłę w bardzo trudnym dla mnie czasie. Dawało mi nadzieję, odwagę, by przeć dalej przez życie, by szukać w nim sensu, by się nie poddawać... Mówiło mi: "nie pozwalaj, by jakiś idiota pluł ci w twarz".

    Powstań. Walcz.

    [/koniec dramy]

    Komu polecić mogę ten zespół? Przede wszystkim ludziom, którzy gustują w melodyjnych brzmieniach niepozbawionych kopa, fanom thrashu (Metallica, Slayer, takie klimaty) i tym, którzy mieli okazję słuchać tych gości na Woodstocku. To mimo wszystko specyficzna muzyka, którą albo się lubi, albo nie.

    Polecałabym zacząć od "Through The Ashes..." i "The Blackening", potem przejść przez "The More Things Change" i - ewentualnie - Unto The Locust". Z tej prostej przyczyny, że debiut zespołu, "Burn My Eyes" - choć niezwykle udany - przypadnie do gustu raczej miłośnikom szorstkiego, agresywnego grania w stylu Pantery i fanom antyku; "The Burning Red" jest świetnym przykładem "jak, pod karą wiecznych cierpień i najokrutniejszych tortur, nie grać nu-metalu"; "Supercharger" jest nawet słuchalny i troszkę niedoceniony, pozostając jednak średniawym, pozbawionym polotu brzdąkaniem w stylu Limp Bizkit; "UTL" zaś... mocno patetyczne, thrashowo-progresywne granie, które dość szybko się nudzi i pozostawia niedosyt. Nie tędy droga, panowie.

    Kawałki? Well.

    1. "Imperium". Powala na kolana sierpowym, poprawia kolanem i przez kolejnych 6 minut kopie glanem w nerki.

    2. "Now I Lay Thee Down". Szalony, muzyczny rollercoaster z solówką, która łapie za serce i ściska za gardło.

    3. "Darkness Within" - "Haunted by its melody/Music, it will set you free!". Więcej nie mam do powiedzenia.

    4. "Left Unfinished" - Osobisty tekst... i ta katarynka!

    5. "Kick You When You're Down" - Nikt nie spodziewa się "Superchargera"!

    6. "Halo" - Nieco przereklamowany, nie kopie już tak, jak kiedyś - ale wciąż mocny, zarówno w warstwie muzycznej, jak i słownej. Kontrowersyjny.

    7. "Old" - Mimo wszystko "BME" wciąż ma coś do zaoferowania.

    Ktoś zna i słucha, czy mam wpisać na listę "totalnie nieznanych hamerykańskich grup, których słuchają w Polszy 2 osoby"?

×
×
  • Utwórz nowe...