Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    810
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Posty napisane przez Ylthin

  1. Jednorożce mogą ganiać z dowolną bronią. Gorzej mają ziemne i pegazy, bo o ile włócznie, piki czy kopie można by zamocować na czymś w rodzaju siodła, o tyle trzymanie w zębach czy mocowanie do kopyt większego uzbrojenia (miecze, topory) jest deczko problematyczne.

    Zresztą ja tu od militariów nie jestem, mnie już za pegaza z mieczem w zębach opieprzono (na usprawiedliwienie: miecz nie był duży i przypominał raczej szablę czy inny sejmitar).

  2. Ja tylko z uwagą techniczną do dialogów. Didaskalia (tekst opisujący przy wypowiedzi) zapisujemy na dwa sposoby:

    a) Od wielkiej litery, jeśli opisujemy czynności niezwiązane bezpośrednio z wypowiedzią lub stosujemy rzeczownik/przymiotnik, np.:

    - To nie brzmi dobrze. - Wstał z krzesła i spojrzał na rozmówcę.

    - Co ma pan na myśli? - Zielony jednorożec skulił się i zadrżał.

    b) Od małej litery, jeśli czasownik dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, np.:

    - To nie brzmi dobrze - powiedział.

    W zdaniu oznajmującym nie stosujemy wtedy kropki, dopuszczony jest za to wielokropek lub "urwanie" wypowiedzi jednym/dwoma myślnikami "-"/"--", choć z tym ostatnim spotykam się rzadko, więc głowy za to nie dam. Oczywiście zdania pytające i wykrzyknienia zapisywane są z pytajnikiem i wykrzyknikiem.

    Fanfika jeszcze nie czytałam, ale jako że lubię kryminały i śledztwa, to już niedługo powinnam się zabrać za lekturę. Zapowiada się obiecująco ^^

  3. @Psoras

    Tramwaj w Grudziądzu (najmniejszym mieście z tramwajami w Polsce) to dla mnie duży, hałaśliwy obiekt niepozwalający mi przejść przez ulicę na "niesygnalizowanych" skrzyżowaniach, okazyjnie środek transportu na jedno z osiedli. Niemal wszędzie chodzę piechtą

    :P

    Widoki z mostu, Wisła i spichrze są klimatyczne, ale samo miasto jest zaniedbane i biedne. Jeśli nie jest się pasjonatem historii (która jest bogata i ciekawa) lub, jak ty, zbiorkomu, nie znajdzie się tu wielu atrakcji.

    Fajnie się niby chodzi po tych wąskich uliczkach wokół rynku, ale zbyt łatwo tam o wpie:yay:ol. Tak samo na nadwiślańskich błoniach czy w pobliżu wszystkich tych kamieniczek przekształconych na mieszkania komunalne.

    Zajezdnię tramwajową mijam dwa razy w tygodniu, chodząc na hiszpański. Ładny budynek, ale trzeba uważać na jeżdżące tramwaje :P

    Z tym "jo" masz rację. Ja akurat nie posługuję się tą gwarą (bo i nikt w domu nią nie mówi), ale wszyscy inni tylko "jo" i "jo". Do tego "proszę panią", "usiąść się" i szneki z glancem :P

    A, niedawno mój chłopak (Grudziądzanin właśnie) zwierzył mi się, że stare (wycofywane obecnie z użytku) tramwaje mogłyby służyć jako sceneria do LARPa w klimatach post-apo.

    Wszystko to kwestia obycia. Widuję miasto dzień w dzień, zwłaszcza rano i późnym popołudniem, kiedy prezentuje się... cóż, nieszczególnie. Moje LO mieści się w nienajlepszym sąsiedztwie (bieda-kamienice), a trasa między przystankiem a szkołą również nie zachwyca. Osoba przyjezdna (zwłaszcza pasjonat) zauważy wiele ciekawych obiektów... ja widzę niszczejące fasady, bezdommych złomiarzy i zapuszczony brzeg rzeki. I centrum handlowe, w którym nic nie ma (poza kinem i sklepikiem "dekoratorskim").

    /offtop

    Poza tym często miewam tak, że wpadnę na pomysł, który wydaje się niezły, wymyślę parę scen, po czym trafiam na pozbawioną wszelkich pomysłów na dalszy ciąg pustkę.

    Usuń wymyślanie scen, a dostaniesz moje fanfikopisarstwo przez 90% czasu :bitchplease:

    Mam z tym obsesję: chcę pisać o rzeczach świeżych i nietkniętych, zamiast odgrzewać coś, co tysiąc powieści temu było nieświeżym kotletem. Zawsze oryginalna, nietuzinkowa i wyjątkowa; nie dla mnie shipy RDxCokolwiek, co się rusza i wygląda na "nią" czy "Homo niezbyt sapiens w Equestrii", o nie.

    Efekt jest taki, że moje pomysły zliczycie na palcach Czarnego "'Tis but a scratch!" Rycerza.

  4. cała rzecz działa się w Grudziądzu

    Myślimy o tej samej dziurze w Kujawsko-Pomorskim?

    Bo Stalliongrad w "Bez przyszłości" jest mocno G-dzem inspirowany. To samo brudne, szare i zaniedbane* miasto bez większych perspektyw... Z zastrzeżeniem, że nie mieszkam w mieście ani nawet w gminie Grudziądz, więc moje obserwacje są ciut ograniczone.

    Wracając do tematu... Zaczęło się od ambitnych prób pisarskich na początku trzeciej gimbazjum, które szybko zakończyły się fiaskiem, pozostawiając jednak nieco zgrany i sztampowy pomysł na uniwersum o demonach z innego świata i lokalnych odpowiednikach wiedźminów minus mutacje i fajowe miecze.

    W październiku 2012 wciągnęłam się w MLP, za fanfiki złapałam się jako tako dopiero w pierwszej liceum. Pierwszy z nich (wersja alfa "Bez przyszłości", wtedy jeszcze zwana "No Future") nigdy nie wyszedł poza czteroczęściowy prolog i został w końcu skasowany, po drodze jednak udało mi się skrobnąć... coś. Luźno nawiązując do pomysłu z końca gimnazjum, napisałam króciuteńki, bardzo niewprawny fanficzek o pewnym zespole manetalowym...

    "Butelka Cydru" powstała w 4 godziny plus pisanie przypisów (ech), od 23 do 3 nad ranem. I wiecie, co? Ponoć śmieszna była.

    Potem była nieco dłuższa i sensowniejsza "Walizka Cydru"... a potem trochę z górki, bo pojawiła się satyryczna "Opowieść o Wieczniewolnym Lesie", trzy rozdziały mojego oczka w głowie, jakim jest "Bez...", a obecnie pisze się "Beczka Cydru" (żarty o ptaszkach w cenie) i drugi fanfik - tym razem o Discordzie i jego bojach z biurokracją Canterlotu.

    Dużo tego nie ma. Napady weny przeplatają się z długimi okresami posuchy, tempo mam... fatalne, a do tego charakter gorszy niż Irwin. Trapi mnie też brak pomysłów i wiary w swój warsztat oraz przekonanie, że jestem pretensjonalna :P

    Ylfin wielka pisarka, duh.

    *)

    Choćby kamienica naprzeciw teatru, obok Shella. Chyba fotkę zrobię, bo słowa nie opiszą jak źle może wyglądać przepiękny, stary budynek.

  5. Mnie bardziej drażni Arial 12p + interlinia 1,5. Sama piszę Times New Roman 11/12p z interlinią 1,15 (GDocs) - po części z nawyku, a po części dlatego, że taki tekst nie pompuje sztucznie ilości stron i jest dla mnie wygodniejszy do czytania.

    Dialogi - każdy od osobnej linijki. Swego czasu pisałam tylko *spacja**myślnik**spacja*, teraz stosuję chyba półpauzę z akapitem (i spacjami :P). Na kompie to pół biedy, bo tablica znaków i tabulator - ale na smartfonie muszę już kombinować z kopiowaniem i wklejaniem. Fragmenty tekstu oddzielam gwiazdkami, rzedziej podwójnym enterem - ot, czytelność się znowu kłania. Korektę robię sama, o pre-reading molestuję Dolara, Irwina lub swojego chłopaka ("Szaliiik, przeczytaj mój ujowy fanfik i powiedz, czy znowu nie rozumiesz czegoś...").

    Nie toleruję spacji przed znakami interpunkcyjnymi. Wygląda to paskudnie i jest błędem.

  6. Zły człowiek (tj. Irwin) trafił w sedno. Co mi po "fajne, pisz dalej" na jednej stronie, skoro na drugiej łoją mi zad za nieciekawych bohaterów i nudnawą fabułę pełną błędów i głupotek? Skąd mam wiedzieć, czy rację ma moderator działu, chwaląc mnie za humor i klimat fanfika, czy może nieznany mi komentator z FGE wytykający absurd założeń i szczątkową fabułę?

    Co uczyni moje fanfiki dziełami unikalnymi i niesztampowymi, które poruszą wielu i zaspokoją dzienną dawkę atencji?

    Czy piszę dobrze, czy może jestem małą, grafomańską zołzą klepiącą swoje brednie dla sekundy czy dwóch sławy?

    Komu ufać? Kto ma rację: ten, kto zjeżdża cię z góry na dół, czy ten, który chwali cię za drugoplanowe szczegóły?

    • +1 1
  7. Spotkałam się kiedyś z przekładem gwary AJ na "śluńsko godkę", tłumaczoną tym, że Teksas dla USA to jak Śląsk dla Polski.

    Sama mam z tym duży problem, bo nie posługuję się regionalizmami w zbyt dużym stopniu (nie słyszę ich zanadto w domu, do tego nieliczne podłapane w SP wyrugowały mi się w gimnazjum i teraz tylko zmagam się z lekkimi problemami z wymową i podejrzanymi brakami w słownictwie). A tak się choćby składa, że przydałoby się czasem wtrącić to kujawsko-pomorskie "jo"* w dialogach... Niech by to.

    *) Wiem, że "jo" mówią Ślązacy, ale ja to wyrażenie kojarzę z Grudziądzem, Toruniem i Ziemią Chełmińską. Tak samo jak ten cudny, "śpiewny" akcent przywodzi mi na myśl bardziej Augustów i okolice niźli Lwów.

  8. Ludzie mają właśnie ogon zredukowany do kości ogonowej - konie czy koty mają go w wersji pełnej :P

    A clopy? Dwa sformułowania: "miłosne soki" i "muszelka".

    Ludzie piszący takowe to z reguły "piwniczne dziewice" czerpiące wiedzę o seksie i anatomii z RedTube, a do tego pozbawione umiejętności pisarskich. Efekt jest: a) tragiczny warsztatowo, b) komicznie pruderyjny, c) doprowadzi do rozpaczy kogokolwiek z minimalną znajomością anatomii (ludzkiej i końskiej) i fizjologicznej strony seksu.

    • +1 1
  9. Z tym pyskiem to akurat moje preferencje, których, broń Borze Zielony, nie narzucam nikomu. Po prostu miałam w życiu okres fascynacji końmi, po którym została mi wiedza o anatomii i nawykach tychże kopytnych. Dla mnie kucyk - nawet kolorowy i gadający płynną angielszczyzną - ma pysk lub (rzadziej) mordkę, o twarzy mogę mówić u małp lub człekowatych :P

    Tak samo mogę pisać o kłębie, pęcinach czy słabiznie, a wy się będziecie skrobać po głowach, co ja opisuję.

    Kopyto to bodaj przekształcony palec (chyba zrośnięty trzeci i czwarty przy redukcji reszty) z wielkim paznokciem. U koni jest ono nieparzyste (nierozszczepione), to krowy i owce mają parzyste :P

    "Kucyk Ziemi"...? Hm. Ja tam piszę, że jednorożec to jednorożec (lub wspominam o rogu u klaczy), pegaz to pegaz/pegazica... A kuc ziemny to kuc.

    Unikam "kucyka", brzmi dla mnie ciut... infantylnie.

    A, mały protip, jeśli ktoś kiedyś będzie pisał o dżinach - panią dżin można nazwać "dżinija"... przynajmniej według "Księgi Tysiąca i Jednej Nocy"-- ah crap, nie mogę znaleźć, nie podam tłumacza.

  10. Odkąd Dolcze drapał się widelcem po mózgu przy "Walizce Cydru", unikam formy "jednoróg". "Pegazorożec" nie przejdzie mi przez klawiaturę, "alicorn" piszę z angielska lub słówka unikam (bo i alicorny u mnie nie występują - z dwoma wyjątkami może: "Bez Przyszłości" i wciąż pisany "Zakład Chaosu Społecznego")... Ale "pegazicę", o zgrozo, stosuję - bo "szczurzyca", "kozica", "smoczyca"... "Jednorożek" ani "jednorogiń" nie kleję, więc schowaj tą siekierę, Dolcze ;_;

    Imiona... zależy. Angielskie (November Rain, Jackdaw, Black Angel) dla większości kuców, rzadziej coś hiszpańskiego, w kilku przypadkach egzotyczno-fantastyczne twory. Unikam tłumaczeń, zwłaszcza przy postaciach serialowych. Urozmaicam tekst zdrobnieniami lub używam pojedynczych członów - w ten sposób np. Twilight Sparkle to Twilight, Twilie, Twi lub panienka Sparkle.

    Unikam ponyfikacji, jednak brzydzi mnie "twarz" u kucyków. Pysk, pyszczek, mordka - ale nie twarz czy usta! Anatomia, ludziska! Owszem, można ją lekko naginać, ale... no ja was proszę...

    Za to chętnie klecę nazwy i terminy po hiszpańsku - choćby takie Caballolid, silnie inspirowane Hiszpanią, Meksykiem czy innymi krajami America Latina, za które wiele osób bardzo mnie chwaliło. Skoro mamy Stalliongrad, Manehattan czy Fillydelfię, to czemu nie?*

    I nie mam problemów z pisaniem "las Everfree", za to męczy mnie odmiana "Canterlot" - czy pisać "Canterlotu", "w Canterlocie" etc., czy może sztywno "w Canterlot"? Ech, ta gramatyka...

    Niedawno za to o lekki ból zwojów przyprawiło mnie ponyfikowanie satanizmu - wszak kucyki nie mają jakiejś konkretnej religii. Owszem, traktują księżniczki z nabożną czcią i mówią "Oh my Celestia!/By Celestia!/Dear Celestia!" tak jak anglojęzyczni "Oh my God/By God/Dear God", wątpię jednak, by Celestyna miała swoje ołtarzyki czy świątynie. I weź tu wsadź nawiązania do metali-satanistów czy palenia norweskich kościołów...

    Koniec końców stworzyłam kult Lunarnych, czczący Nightmare Moon ("upadłą" Lunę - analogia do Lucyfera/Szatana jako upadłego anioła) jako prawowitą władczynię przy równoczesnym odrzuceniu władzy Luny i Celestii jako uzurpatorek.

    Dla jednego-dwóch gagów.

    Co ja robię ze swoim życiem ;_;

    *) Słówko wyjaśnienia - 'caballo' to koń, Valladolid to faktycznie istniejące miasto w Hiszpanii. Podwójne "L" czytamy jako "J", "C" jako "K".

  11. Właśnie. Ludzie w Equestrii Ponyville.

    Ilekroć widzę tag [Human] lub [TCB], od razu rezygnuję z czytania. Z tej prostej przyczyny, że mało który fik tego typu ma coś ciekawego i świeżego do zaoferowania, z reguły sprowadzając fabułę do schematu "brony jest niezadowolony z życia - trafia do Equestrii (bonusowe punkty za przemianę w kuca i Lyrę-homofilkę - konkretnie do Ponyville - poznaje Mane6 - ma trochę przygód/romansuje - Equestria>>>>>Ziemia".

    Aż mnie w dołku ściska.

    Gore? Nah. Tragiczny warsztat literacki, tanie chwyty mające "zaszokować" czytelnika, jeszcze tańszy zamysł ogólny - przeczytałam "Cupcakes" i może tylko pod koniec miałam dreszcze. Przeczytałam "Sweet Apple Massacre" i nie wiedziałam, czy się śmiać z żałosnego poziomu tekstu, czy może pacnąć dłonią w twarz i zadumać się nad ludzką głupotą. "Rainbow Factory" nawet nie ruszam, nie chcę się dobijać.

    Animacje typu "Cupcakes HD" czy "Smile HD" oglądam bez drgnięcia powieki. Krew mnie nie brzydzi, tak samo wnętrzności - pomagałam parę razy przy oprawianiu kaczek czy kurczaków, więc ja was proszę.

  12. Ylthina

    aTOM, ja ci łeb ukręcę... Brak cycków nie czyni mnie facetem :P

    Popyt jest na fiki z postaciami serialowymi lub popularnymi backgroundami. Shipy, slice of life, komedie, często jakiś adventure. OCki mają pod górkę choćby dlatego, że ich jakość bywa... różna. No i siłą rzeczy twory fanowskie zawsze będą nieco mniej popularne od serialowych (z pewnymi wyjątkami).

    I ja, broń Borze Zielony i Szumiący, nie mówię, że OP-postacie są całkowicie złe. Po prostu to, co działa w takim Devil May Cry, niekoniecznie będzie pasowało do Spec Ops: The Line. Kwestia wyczucia i umiejętności autora - te zawsze grają pierwsze skrzypce, dobry warsztat pisarski potrafi ocalić nawet sztampowe historie i vice versa.

    Co do kreowania OC na potrzeby fanfików - mam ich... *liczy na palcach* około 11. Pięć w serii o cydrze, sześć w zawieszonym "Bez Przyszłości". Nie lubię tworzyć postaci tak ot, żeby były.

    • +1 1
  13. Dolcze wspomniał o "one-pone-army" i wyidealizowanych postaciach. Cóż, z mojego punktu widzenia to błąd warsztatowy dużego kalibru. Dlaczego?

    Uno: postaci bez skazy i zmazy (nocnej) są nierealistyczne. Każdy ma jakieś wady, czasem większe, czasem mniejsze. Osoba z idealnym charakterem - lub na odwrót, antagonista posiadający wyłącznie wady - infantylizują tekst, zmieniają go w czarno-białą baśń, mającą tyle wspólnego z życiem, co ja z NSA*.

    Dos: postaci przepakowane mogą zostać uznane za próbę napompowania sobie ego czy wydłużenia pewnych narządów. Tak się dzieje np. w przypadku OCków czy ponyson *patrzy na Barrfinda shipującego się z Rarity*.

    Tres: schemat "super-wojownik kładący całe armie w pojedynkę" zadziała tylko w określonych warunkach - np. w opowiadaniu z dużą ilością elementów komediowych (parodii, satyrze, typowym [Comedy]). W przeciwnym wypadku otrzymujemy zbiorowe "ZIEEEW" i "lol OP" ze strony widowni.

    Cuatro: nawet postacie z MLP mają i zalety, i wady. Czerpmy z materiału źródłowego, ludziska!

    Od siebie zaś dorzucę kolejną cegiełkę: co sądzicie o postaciach "po przejściach", z tragedią czy problemami w życiorysie? Czy irytują was wszystkie takie sierotki z biednych domów, czy też może spotkaliście się z dobrze rozpisanym bohaterem tego typu?

    *) Tyle, że mi mogą w skrzynce grzebać lub podsłuchiwać, jak gram w Trine 2, gadając na Skype ze znajomym.

    • +1 1
  14. @Up - "cliffhanger". Zabieg, którego nie można nadużywać, bo choć w małych dawkach działa świetnie (czytelnik zaczyna męczyć o kontynuację) - w większych dawkach lub w zakończeniu utworu jest cholernie wkurzający. To jak zdzielić czytelnika pałą z napisem "byndzie kontynuacja!".

    Wiem, że to wieszanie/odwieszanie fanfika jest bardzo wkurzające i za to przepraszam. Niestety taki ze mnie niewdzięczny człowiek, że mam fochy, doły i "uwago-dziwkuję"... choć ostatnio chyba zaczynam z tego wyrastać (alleluja). Choćby dlatego, że przez takie jazdy mało mi się związek nie sypnął. I wkurzam tylko ludzi. Tak czy siak, jeszcze raz przepraszam.

    Co do fanfika... Obecnie jest w odstawce. Akurat skrobię coś powoli w ramach innego cyklu ("Beczkę Cydru" konkretnie), nadpoczęłam one-shota o Discordzie i mocno myślę o kryminale osadzonym w tym samym "uniwersum", co "Bez...". Mam zresztą w planach całkowicie zmienić istniejące rozdziały "BP", wywalając lub mocno zmieniając pewne wątki, łącząc ze sobą rozdziały i ogółem mieszając od strony warsztatowej (mniej pseudogłębi i silenia się na "yntelygentne" rozważania) - wszystko to, rzecz jasna, po ukończeniu reszty tekstów.

    W ogóle z "Bez..." mam straszny problem. Sam pomysł pochodzi jeszcze z kwietnia/maja tego roku, kiedy powstawała jeszcze inna wersja opowiadania (którą skasowałam ze względu na brak fabuły i bycie "pisaniem dla pisania") i początkowo nie chciałam go realizować - właśnie dlatego, że bałam się o braki w moim warsztacie pisarskim, które pogrążyłyby kreacje postaci i wątek romansowy (który pisze się CHOLERNIE trudno - stąd pewna zmiana koncepcji, która w praktyce pewnie tylko pogorszy sprawę) oraz z powodu możliwych skojarzeń ze "Zmierzchem" czy innymi "Miastami Kości" (hurr-durr demony łowcy wielka miłość durr-hurr tajemnica). I wyszło, że miałam wtedy rację, bo nie umiem zupełnie pisać postaci :P

  15. Dolcze. Uprzejmie proszę o wyjaśnienie, co do jasnej cholery robi w twoim zestawieniu "Walizka Cydru" i czemu jest tak wysoko? ;_;

    Tekst o nawiązaniach do popkultury napisany jest strasznie chaotycznie, przydałaby się ostra korekta. Co i rusz zatrzymywałam się, żeby przeczytać jakieś zdanie po dwa-trzy razy, żeby w ogóle zrozumieć, co i jak.

    No i Barrfind. Rozpaczliwie pragnę nie odwoływać się do argumentów dotyczących osoby autora, ale... autor felietonu stracił dla mnie wszelką wiarygodność po tym, gdy usiłował tłumaczyć shipping swojej przepakowanej ponysony z Rarity za pomocą teorii strun. Facet, po prostu powiedz wprost, że masz kompleksy i że podkochujesz się w kolorowym kucyku z serialu, a nie próbujesz się chować za tymi nieszczęsnymi strunami, dobrze?

    Anyway, opinie opiniami, ale shipy OCxCanon... nie lubię ich. Nie wyzywam ich autorów od heretyków i zdrajców, ale wolę, gdy OCki wiążą się z OCkami, nie ingerując w relacje z postaciami serialowymi. To jedna z tych rzeczy, które "czuję" i nie umiem do końca uzasadnić.

    Poza tym numer trzyma poziom, nie licząc braków w zakresie korekty. Panowie, wstyd...

×
×
  • Utwórz nowe...